Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Li Ka-Shing & Cheung Kong Holdings. Historie sukcesu chińskich przedsiębiorców - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 czerwca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Li Ka-Shing & Cheung Kong Holdings. Historie sukcesu chińskich przedsiębiorców - ebook

Wzrost gospodarczy i wpływy Chin były jednym z najbardziej znaczących wydarzeń w gospodarce światowej w ostatnich czasach. Siłą napędową tej ekspansji byli prywatni przedsiębiorcy i chińskie firmy, z których niektóre dosłownie zredefiniowały krajobraz gospodarczy i biznesowy, zarówno w Chinach, jak i poza nimi.

Li Ka-Shing, nazywany "Supermanem", jest jednym z najbardziej wpływowych przedsiębiorców w Azji. Urodził się w 1928 roku w Chiu Chow, w południowo-wschodnich Chinach. Wraz z rodziną wyjechał do Hongkongu, aby uniknąć niebezpieczeństw wojny. Zmuszony do opuszczenia szkoły przed ukończeniem 15 roku życia, pracował w fabryce tworzyw sztucznych. Dziś jego Cheung Kong jest wpływową firmą w wielu sektorach (m.in. w transporcie, nieruchomościach, usługach finansowych, handlu detalicznym i energetyce). To historia wybitnego przedsiębiorcy, którego rozwój jest legendarny.

Kategoria: Ekonomia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-7916-3
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Wstęp

„Rzeka Jangcy wchła­nia każdy stru­mień, dzięki czemu cią­gnie się przez ponad 10 000 li¹”.

Błę­kitne niebo ponad szczy­tem Gela­da­in­dong w górach Dan­gla nad Wyżyną Tybe­tań­ską przy­po­mina lustro, pod któ­rym sre­brzą się lód i śnieg. Cóż za piękna, baśniowa i spo­kojna kra­ina.

W słońcu rodzi się życie. Szu­miący stru­myk pły­nie zyg­za­kami pod lodem i śnie­giem niczym kieł­ku­jąca roślina, która pró­buje prze­bić się na powierzch­nię ziemi. Przy­po­mina chu­dego węża, wątłego i sła­bego, osu­wa­ją­cego się bez­sil­nie w dół zbo­cza, a następ­nie wiją­cego się doliną aż do rów­niny. W mię­dzy­cza­sie dołą­czają do niego liczne stru­mie­nie i rzeki, które stop­niowo przy­bie­rają na sile i łączą się w jedną rzekę, prze­pły­wa­jącą przez ponad połowę obszaru Chin.

Jest to potężna Cheung Kong – cią­gnąca się przez 10 000 li (pięć kilo­me­trów) rzeka Jangcy, sym­bol inklu­zyw­no­ści, deter­mi­na­cji i siły oraz źró­dło inspi­ra­cji dla czło­wieka, któ­rego histo­rię za chwilę opo­wiemy.

Czter­na­sto­letni Li Ka-shing² po śmierci ojca rzu­cił szkołę i pod­jął prak­tykę w lokal­nej her­ba­ciarni w Hong­kongu, w ramach któ­rej zaj­mo­wał się sprzą­ta­niem i poda­wa­niem her­baty w pobli­skiej fir­mie Zhon­gnan Watch. Jakiś czas póź­niej nauczył się napra­wiać zegarki, obsłu­gi­wać klien­tów i odpo­wied­nio zacho­wy­wać w towa­rzy­stwie. Nie­któ­rzy wspo­mi­nają, że był wątłym chłop­cem i miał tępe spoj­rze­nie. Wiele osób, które wtedy go znały, było prze­ko­na­nych, że niczego w życiu nie osią­gnie.

Li Ka-shing był jak słaby listek trawy zma­ga­jący się z desz­czem, wia­trem i innymi tru­dami codzien­nego życia. Dwa lata póź­niej dostał pracę jako sprze­dawca w skle­pie z zegar­kami, gdzie nauczył się napra­wiać i skła­dać zarówno zegarki na rękę, jak i duże wiszące zegary. W końcu posta­no­wił, że zacznie zara­biać na życie jako sprze­dawca w fabryce arty­ku­łów meta­lo­wych. Jakiś czas póź­niej dzięki impo­nu­ją­cym wyni­kom sprze­daży został dyrek­to­rem gene­ral­nym fabryki wyro­bów pla­sti­ko­wych.

W 1950 roku dwu­dzie­sto­dwu­letni Li Ka-shing z odło­żo­nych 7000 dola­rów ame­ry­kań­skich otwo­rzył wła­sną fabrykę: Cheung King Pla­stic Fac­tory w Hong­kongu w dziel­nicy Shau Kei Wan. Wątłe źdźbło trawy dziel­nie rosło w górę i nabie­rało siły: Li Ka-shing roz­po­czął nowy etap roz­woju oso­bi­stego.

Pięć lat póź­niej w prze­bły­sku biz­ne­so­wego geniu­szu Li Ka-shing zachwy­cił się magicz­nym podo­bień­stwem sztucz­nych kwia­tów do praw­dzi­wych roślin. Po dłu­gich roz­wa­ża­niach i sta­ran­nej ana­li­zie rynku posta­no­wił, że zacznie pro­du­ko­wać sztuczne kwiaty w swo­jej fabryce. Kiedy jego pro­dukty weszły na rynek, ludzie byli zachwy­ceni ich kolo­rem, kształ­tem i trwa­ło­ścią. Wkrótce kwiaty Li Ka-shinga zdo­były popu­lar­ność i zaczęły być sprze­da­wane na całym świe­cie. Ten suk­ces przy­niósł ogromne zyski i dał przy­szłemu chiń­skiemu poten­ta­towi solidne pod­stawy do dal­szego roz­woju biz­nesu.

Z cza­sem Li Ka-shing stał się wpły­wową posta­cią w Hong­kongu i Koulun, gdzie zdo­był dużą sławę i zyskał przy­do­mek „króla sztucz­nych kwia­tów”. Był też ważną oso­bi­sto­ścią w świe­cie biz­nesu i poli­tyki.

Dwa lata po przej­ściu na pro­duk­cję sztucz­nych kwia­tów Li Ka-shing zmie­nił nazwę swo­jej fabryki na Cheung Kong Indu­stries i zbu­do­wał jej główną sie­dzibę w dziel­nicy North Point w Hong­kongu.

W 1958 roku zakoń­czył budowę dwu­na­sto­pię­tro­wego biu­rowca. W 1960 roku powstał drugi budy­nek firmy w Chai Wan, prze­my­sło­wej dziel­nicy Hong­kongu. To było prze­ło­mowe wyda­rze­nie zwia­stu­jące nowy ambitny plan Li Ka-shinga: wej­ście na rynek nie­ru­cho­mo­ści.

Rzeka Jangcy, pełna nie­zli­czo­nych zakrę­tów i prze­ło­mów, pły­nie z nie­po­wstrzy­maną siłą doli­nami prze­ci­na­ją­cymi wyżynę Yun­nan-Guizhou, wchła­nia­jąc po dro­dze rzeki Min Jiang, Tuo Jiang, Jia­ling Jiang i Wu Jiang, które razem łączą się w potężny stru­mień wody podą­ża­jący ku rów­ni­nie Jian­ghan niczym gigan­tyczny smok. Pod koniec lat 50. XX wieku Li Ka-shing i jego firma Cheung Kong Pro­perty Hol­dings Limi­ted stała się takim wła­śnie smo­kiem.

W obli­czu nie­ustan­nych wyzwań takich jak waha­nia na rynku, nie­spo­dzie­wane oka­zje biz­ne­sowe i nie­prze­wi­dy­walne ruchy kon­ku­ren­cji, Li Ka-shing wyka­zy­wał się uni­kal­nym patrze­niem na świat finan­sów i nie­zwy­kłym wyczu­ciem biz­ne­so­wym. Można odnieść wra­że­nie, że zawsze wyko­ny­wał wła­ściwy ruch we wła­ściwym cza­sie. Dzięki serii impo­nu­ją­cych prze­jęć i innych suk­ce­sów stop­niowo kon­so­li­do­wał swoje biz­ne­sowe impe­rium.

W 1967 roku Hong­kong pogrą­żył się w cha­osie wywo­ła­nym pro­ble­mami na rynku pracy i spo­łecz­nymi demon­stra­cjami prze­ciwko bry­tyj­skim rzą­dom kolo­nial­nym. Zamieszki i utarczki były na porządku dzien­nym. Na całym pół­wy­spie Koulun – od Tsim Sha Tsui po Mong Koku – ceny nie­ru­cho­mo­ści gwał­tow­nie spa­dały. Jed­nak Li Ka-shing kon­se­kwent­nie je wyku­py­wał z myślą o dal­szym roz­woju Cheung Kong Pro­perty Hol­dings Limi­ted.

Było to mistrzow­skie posu­nię­cie, z któ­rego Li był póź­niej bar­dzo dumny. Naby­cie nowych grun­tów w Hong­kongu, gdzie każdy cal ziemi jest cenny niczym złoto, spra­wiło, że Li Ka-shing wraz z Cheung Kong Pro­perty Hol­dings Limi­ted nabrali wia­tru w żagle. Już wtedy Li Ka-shing, który swoją karierę zaczy­nał jako pomoc­nik w her­ba­ciarni, był uzna­wany za naj­bo­gat­szego czło­wieka w Azji i giganta świa­to­wego biz­nesu.

A oto prze­ło­mowe momenty w dzia­łal­no­ści biz­ne­so­wej Li Ka-shinga:

- 1979 rok: kupno 22,4 pro­cent akcji bry­tyj­skiej spółki Hut­chi­son Wham­poa.
- 1984 rok: kupno Hong­kong Elec­tric Com­pany Limi­ted.
- 1986 rok: kupno połowy akcji kana­dyj­skiego kon­cernu naf­to­wego Husky Energy.
- 2010 rok: wyli­cy­to­wa­nie i wyku­pie­nie (wspól­nie z CK Infra­struc­ture Hol­dings Limi­ted, Hong­kong Elec­tric Com­pany Limi­ted, Li Ka-shing Foun­da­tion oraz Li Ka-shing Over­seas Foun­da­tion) czę­ści bry­tyj­skich sieci ener­ge­tycz­nych nale­żą­cych do kon­cernu Électricité de France za 5,775 miliarda fun­tów.
- 2012 rok: Li Ka-shing, któ­rego mają­tek w tam­tym cza­sie był wyce­niany na około 30 miliar­dów dola­rów ame­ry­kań­skich, zna­lazł się na liście naj­bo­gat­szych miliar­de­rów na świe­cie cza­so­pi­sma „For­bes” (na dzie­wią­tym miej­scu w ran­kingu świa­to­wym i na pierw­szym miej­scu w Azji).

Zakres dzia­łal­no­ści Li Ka-shinga stop­niowo się roz­sze­rzał z pro­duk­cji wyro­bów pla­sti­ko­wych i han­dlu nie­ru­cho­mo­ściami na kolejne sek­tory takie jak branża ener­ge­tyczna, porty, tele­ko­mu­ni­ka­cja, sieci wodo­cią­gowe i han­del deta­liczny. Cztery fla­gowe spółki Li Ka-shinga to Cheung Kong Pro­perty Hol­dings Limi­ted, Hope­well Hol­dings Limi­ted, CK Infra­struc­ture Hol­dings Limi­ted i Power Assets Hol­dings Limi­ted.

Nie­któ­rzy ludzie, będąc pod wra­że­niem jego spek­ta­ku­lar­nych suk­ce­sów, zaczęli go nazy­wać „Super­ma­nem Li”.

Znany chiń­ski pisarz Liu Baiyu w prze­pięk­nych sło­wach opi­sał rzekę Jangcy w swo­jej książce _Trzy dni na rzece Jangcy_, szcze­gól­nie roz­wo­dząc się nad pięk­nem Trzech Prze­ło­mów. Oto, co napi­sał o wąwo­zie Qutang: „Wszyst­kie rzeki spo­ty­kają się w Wan­zhou i Fuling, a następ­nie rywa­li­zują ze sobą o minię­cie prze­łomu Qutang. Dwie albo trzy dżonki mozol­nie płyną pod prąd w górę rzeki, a ich wio­sła poru­szają się ryt­micz­nie niczym trze­po­czące skrzy­dła pta­ków”.

Jakże żywy jest ten obraz! Cóż za trafne sko­ja­rze­nia! Wspa­niałe? Roman­tyczne? Tak… Lecz te słowa tak naprawdę opo­wia­dają o rywa­li­za­cji, wysiłku i zma­ga­niach.

Rzeka Jangcy, która zaczyna swój bieg w małym źró­dle i zagar­nia wodę z nieba i lodow­ców, spływa do wyżyny Jun­nan-Kuej­czou, prze­dziera się przez olbrzy­mie bariery w Syczu­anie, mija Trzy Prze­łomy i pozo­sta­wia Jing­men w pro­win­cji Hubei daleko za sobą.

Liu Baiyu barw­nie opi­suje, jak ten potężny stru­mień wody poko­nuje wszyst­kie prze­szkody na swo­jej dro­dze, mija „wyso­kie góry, prze­pastne prze­łomy, grzmoty i burze”, mie­rzy się z „ponurą i nie­go­ścinną górą Wu Shan i prze­ło­mem Wu”, aż w końcu dociera do „nie­zmie­rzo­nych połaci Chu”.

Tymi sło­wami ten obda­rzony nie­zwy­kłą wyobraź­nią pisarz pró­buje wykrzy­czeć: Jaki piękny jest ten świat! To jest praw­dziwe życie!

Biz­nes­men taki jak Li Ka-shing musi się wyróż­niać zde­cy­do­wa­niem i pew­no­ścią sie­bie, nie­zmą­co­nym spo­ko­jem, silną, nie­osią­galną dla innych kon­cen­tra­cją i wyjąt­ko­wym zmy­słem rów­no­wagi. Jakie­kol­wiek waha­nie może dopro­wa­dzić do utraty całej for­tuny. Pod­jęta w pośpie­chu decy­zja może się zakoń­czyć nie­spo­dzie­wa­nym i bole­snym upad­kiem z samego szczytu.

To także jest życie: trzeba pamię­tać o prze­szło­ści, ale jed­no­cze­śnie patrzeć w przy­szłość, wyobra­ża­jąc sobie, jakie będzie jutro… Nie­pew­ność jest czymś, czego nie da się cał­ko­wi­cie wyeli­mi­no­wać.

Czy wiele lat póź­niej Li Ka-shing, patrząc na Port Wik­to­rii ze swo­jego biura Cheung Kong Hol­dings w cen­trum Hong­kongu, wspo­mi­nał trudy mło­do­ści? Czy myślał o prze­szko­dach, które udało mu się poko­nać? Czy roz­my­ślał z zachwy­tem nad swoim eks­cy­tu­ją­cym życiem?

Tego nie wiemy; wiemy nato­miast, że Li Ka-shing to zde­cy­do­wa­nie zwy­cięzca w grze zwa­nej życiem. Obec­nie jest on jed­nym z naj­bo­gat­szych ludzi w Azji i praw­dzi­wym gigan­tem świa­to­wego biz­nesu.

Nie da się odnieść suk­cesu, nie wkła­da­jąc w to żad­nego wysiłku. Bez względu na to, jak inspi­ru­jąca i moty­wu­jąca jest legenda, pozo­staje ona tylko legendą. Każdy zwy­cięzca musi być mocno zako­rze­niony w swo­jej ojczyź­nie i brać przy­kład z rzeki Jangcy, która zgar­nia po dro­dze każdy stru­mień i każdą rzekę, poko­nu­jąc dystans ponad 10 000 li aż do samego morza.

Co wyróż­nia Li Ka-shinga i Cheung Kong Hol­dings? To nie tylko nie­zwy­kła wizja biz­ne­sowa, nie­by­wałe wyczu­cie i umie­jęt­ność podej­mo­wa­nia śmia­łych decy­zji, lecz także otwarty umysł, wiel­ko­dusz­ność i pra­wość, a także pasja, szcze­rość i pra­gnie­nie robie­nia tego, co należy.

Zacznijmy od początku i dowiedzmy się, kim jest czło­wiek o imie­niu Li Ka-shing.ROZDZIAŁ 1. POCZĄTKI

Roz­dział 1

Początki

1. Biedny chłopak

Są jaskrawe jak fajer­werki, ale mające nisz­czy­ciel­ską moc! Pod koniec 1941 roku w nocy z prze­pięk­nego hong­koń­skiego nieba posy­pały się bomby, a wolny port zna­lazł się pod ostrza­łem japoń­skich wojsk.

Rodzina Li Ka-shinga, która jakiś czas wcze­śniej prze­pro­wa­dziła się do Hong­kongu z pro­win­cji Guang­dong, aby uchro­nić się przed znisz­cze­niami dru­giej wojny świa­to­wej, ponow­nie stała się celem bez­li­to­snych bom­bar­do­wań japoń­skich agre­so­rów. Nie­długo potem Wielka Bry­ta­nia się pod­dała, a Japoń­czycy prze­jęli pełną kon­trolę nad Hong­kon­giem.

Japoń­czycy oku­po­wali Hong­kong do końca wojny, co dopro­wa­dziło do zamknię­cia fabryk i wyczer­pa­nia się zapa­sów. W tej nie­sprzy­ja­ją­cej sytu­acji, gdy trud­no­ści coraz bar­dziej się pię­trzyły, czter­na­sto­letni Li Ka-shing musiał roz­stać się z rodziną. Jego matka Chong Bik Kam wró­ciła razem z jego młod­szym bra­tem i sio­strą do rodzin­nego mia­sta Teo­chew, które znaj­do­wało się około 300 kilo­me­trów na pół­noc od Hong­kongu. Zanim wyje­chała, czule pogła­skała syna po gło­wie i wie­lo­krot­nie powtó­rzyła:

– Słu­chaj wujka i ojca i cze­kaj tu na mnie.

Trudy codzien­nego życia spra­wiły, że mimo mło­dego wyglądu Li szybko nauczył się zacho­wy­wać jak doro­sły.

– Nie martw się, mamo, tata i ja zawsze będziemy razem – odpo­wie­dział wów­czas matce ze łzami w oczach.

Jego ojciec Li Wan King był dobrze wykształ­cony i przed wojną pra­co­wał jako nauczy­ciel w Teo­chew. Jak jed­nak mógł zna­leźć spo­kojną pracę w szkole w Hong­kongu, skoro w kraju toczyła się wojna? W końcu dzięki reko­men­da­cji wujka Li Ka-shinga zna­lazł zatrud­nie­nie jako sprze­dawca w małym skle­piku.

Tam miał oka­zję obser­wo­wać, jak miesz­kańcy Hong­kongu z entu­zja­zmem wspie­rają finan­sowo dzia­ła­nia ruchu oporu w Chi­nach kon­ty­nen­tal­nych. Bez tych pie­nię­dzy nie dałoby się zor­ga­ni­zo­wać jakiej­kol­wiek obrony prze­ciwko obcej inwa­zji. Dla­tego Li Wan King, poto­mek Kon­fu­cju­sza i Men­cju­sza, uznał, że jedyną drogą do ura­to­wa­nia narodu jest edu­ka­cja. Jed­no­cze­śnie czuł, że prze­mysł może bar­dzo w tym pomóc. Kie­dyś wyra­ził ten pogląd w roz­mo­wie z mło­dym Li Ka-shin­giem i być może wła­śnie wtedy zasiał ważne ziarno w sercu chłopca. Gdy tylko poja­wiła się oka­zja, to ziarno zapu­ściło korze­nie, wykieł­ko­wało i zaczęło pięk­nie rosnąć.

Nie­długo po wyjeź­dzie matki, na sku­tek braku jedze­nia i innych potrzeb­nych pro­duk­tów, ojciec zacho­ro­wał na gruź­licę. Wokół toczyła się wojna, wszystko pogar­szało się z dnia na dzień. Wkrótce Li Wan King nie miał już sił, żeby wstać z łóżka, jed­nak nawet wtedy odma­wiał przyj­mo­wa­nia leków, ponie­waż wolał odło­żyć pie­nią­dze na szkołę dla Li Ka-shinga.

Nawet dziś, po wielu latach od tam­tych wyda­rzeń, Li wspo­mina te chwile ze łzami w oczach. Podob­nie jak prze­łomy gór­skie dające siłę pły­ną­cej rzece, miłość ojca dała temu mło­demu chłopcu siłę, aby iść naprzód.

W tam­tych cza­sach gruź­lica pra­wie zawsze ozna­czała śmierć, a gdy ojciec Li poszedł w końcu do szpi­tala pod wpły­wem naci­sków ze strony Chong Ching Ona, wujka Li Ka-shinga, było już za późno. Kilka chwil przed śmier­cią, kiedy nie miał już sił, żeby cokol­wiek powie­dzieć, Li Wan King mocno uści­snął dło­nie Li Ka-shinga i spoj­rzał mu w oczy. Li Ka-shing zro­zu­miał, jakie jest ostat­nie życze­nie jego ojca przed śmier­cią, i przy­siągł mu uro­czy­ście:

– Zapew­nię naszej rodzi­nie godziwe życie!

Po usły­sze­niu tych słów Li Wan King zamknął oczy i odszedł na zawsze.

I tak oto Li Ka-shing zaczął samot­nie zma­gać się z tru­dami codzien­nego życia. Tuż po śmierci ojca natra­fił na dwóch oszu­stów, któ­rzy chcieli mu sprze­dać miej­sce na cmen­ta­rzu. Wzięli od niego zaliczkę, ale Li Ka-shing był podejrz­liwy i popro­sił ich, żeby zapro­wa­dzili go na cmen­tarz. Męż­czyźni chcieli oszu­kać chło­paka i pró­bo­wali go zgu­bić gdzieś po dro­dze, jed­nak im się to nie udało. Poro­zu­mie­wa­jąc się szep­tem w dia­lek­cie hakka, wspól­nie ura­dzili, że wyko­pią jakie­goś nie­bosz­czyka, a puste miej­sce po nim sprze­da­dzą chło­pa­kowi.

Nie prze­wi­dzieli jed­nak, że Li Ka-shing, któ­rego rodzina pocho­dziła z Teo­chew, znał dia­lekt hakka. Chło­pak aż zatrząsł się z obu­rze­nia, gdy pod­słu­chał ich roz­mowę. Jak to moż­liwe, że ist­nieją ludzie tak bar­dzo pozba­wieni zasad moral­nych? Zda­wał sobie jed­nak sprawę z tego, że w star­ciu z nimi nie miałby żad­nych szans: bez trudu poko­na­liby szczu­płego nasto­latka. Dla­tego powie­dział do nich naj­spo­koj­niej, jak tylko potra­fił:

– Sły­sza­łem, o czym roz­ma­wia­li­ście. Nie mar­tw­cie się. Może­cie zatrzy­mać zaliczkę, a ja wyku­pię miej­sce na cmen­ta­rzu od kogoś innego.

Jakiś czas póź­niej ojciec Li Ka-shinga został pocho­wany na cmen­ta­rzu Sandy Ridge nie­da­leko Luohu, pół­noc­nej dziel­nicy Hong­kongu.

To wyda­rze­nie wywarło ogromny wpływ na Li. Od tam­tej pory zawsze prze­strze­gał zasady, aby ni­gdy nie zara­biać pie­nię­dzy w spo­sób nie­zgodny z sumie­niem. Z cza­sem stała się ona jego życio­wym mot­tem.

Można by pomy­śleć, że po śmierci ojca Li Ka-shing został zupeł­nie sam, jed­nak wcale tak nie było. Wciąż stał za nim potężny czło­wiek – jego wujek Chong Ching On. Kiedy na początku wojny rodzina Li Ka-shinga posta­no­wiła wyje­chać z Teo­chew, wybrała Hong­kong, ponie­waż tam miesz­kał wujek, który był gotowy pomóc Li. Chong Ching On, podob­nie jak ojciec Li, był jak góra: stał nie­za­chwia­nie za chło­pa­kiem i zawsze go wspie­rał.

Ojciec nauczył Li Ka-shinga pod­sta­wo­wych war­to­ści: pra­wo­ści i uczci­wo­ści, nato­miast wujek nauczył go biz­ne­so­wego sprytu i nie­zwy­kłej pra­co­wi­to­ści. Obaj męż­czyźni poka­zali mu, dla­czego warto wybie­rać pro­ste roz­wią­za­nia, nie zwra­cać na sie­bie uwagi i zawsze poma­gać innym.

Bar­dzo moż­liwe, że Li Ka-shing nie zdo­łałby prze­trwać tam­tego trud­nego okresu i osią­gnąć tego, co osią­gnął, gdyby nie jego wujek.

W póź­niej­szym okre­sie Chong Ching Ona i Li połą­czyła nowa rela­cja, a mia­no­wi­cie Li został zię­ciem tego pierw­szego – ale o tym póź­niej.

Na początku wujek stał z tyłu i obser­wo­wał zma­ga­nia chu­der­la­wego mło­dego sio­strzeńca. Jedy­nie wtedy, gdy Li Ka-shing miał poważne pro­blemy, wujek wycią­gał do niego pomocną dłoń. Wszyst­kie pomy­sły, trud­no­ści, postępy i ucieczki były rezul­ta­tem wyłącz­nie decy­zji mło­dego Li Ka-shinga.

Chong Ching On uwa­żał bowiem, że czło­wiek musi sam poko­ny­wać życiowe prze­szkody, ponie­waż w ten spo­sób kształ­tuje cha­rak­ter i roz­wija cenne umie­jęt­no­ści. Takie samo podej­ście pre­zen­to­wał rów­nież w odnie­sie­niu do pozo­sta­łych człon­ków swo­jej rodziny, któ­rzy do wszyst­kiego musieli dojść sami.

Kiedy Li Ka-shing wraz z rodziną po raz pierw­szy przy­je­chał do Hong­kongu, Chong Ching On natych­miast opu­ścił swój dom, aby krewni mogli w nim zamiesz­kać. Wspo­mógł ich rów­nież finan­sowo, żeby uła­twić im osie­dle­nie się w nowym miej­scu. Nie zatrud­nił jed­nak Li Ka-shinga w swo­jej dobrze pro­spe­ru­ją­cej fir­mie Zhon­gnan Watch Com­pany. Nie zaofe­ro­wał mu tej pracy nawet wtedy, gdy Li został sam po śmierci ojca.

Jego firma była duża i potrze­bo­wała wielu rąk do pracy, więc zatrud­nie­nie Li Ka-shinga nie sta­no­wi­łoby dla niego pro­blemu. Chło­piec nie dostał od niego jed­nak żad­nej oferty i musiał sam zde­cy­do­wać, co zrobi dalej.

Takie podej­ście może wyda­wać się okrutne, jed­nak Chong Ching Onem kie­ro­wało głę­bo­kie uczu­cie, jakie żywił do chłopca. Podob­nie jak reszta rodziny pocho­dził z Teo­chew, któ­rego miesz­kańcy wyróż­niają się naprawdę nie­zwy­kłym podej­ściem do życia.

Teo­chew znaj­duje się na pół­nocno-wschod­nim skraju pro­win­cji Guang­dong. Mówi się o nim, że jest domem podró­żu­ją­cych Chiń­czy­ków. Już od cza­sów sta­ro­żyt­nych nie­zli­czeni miesz­kańcy Teo­chew żeglo­wali do Azji Połu­dniowo-Wschod­niej, gdzie doko­ny­wali wiel­kich rze­czy na obcych tere­nach. Teo­chew ma nie tylko wła­sny dia­lekt, ale też całą sztukę kuli­narną, archi­tek­turę i muzykę. Krótko mówiąc, region ten wyróż­nia się uni­kalną kul­turą i wła­snym sty­lem.

Dodat­kowo miesz­kańcy Teo­chew sza­nują ciężką pracę i nie lubią próż­no­wa­nia. Ni­gdy nie zada­wa­lają się tym, co już mają, i zawsze sta­rają się iść do przodu. Moż­liwe, że są naj­bar­dziej pra­co­witą spo­łecz­no­ścią spo­śród wszyst­kich Chiń­czy­ków.

Chong Ching On, który był ucie­le­śnie­niem typo­wych war­to­ści i cech miesz­kań­ców Teo­chew, chciał, żeby jego sio­strze­niec samo­dziel­nie poko­ny­wał prze­szkody na swo­jej dro­dze i doszedł do wszyst­kiego samo­dziel­nie.

Li Ka-shing miał tylko 15 lat i nie­wiele wie­dział o świe­cie. Jed­nak wtedy, gdy został bez ojca i był zdany jedy­nie na wujka, któ­remu zale­żało na tym, aby chło­pak się unie­za­leż­nił, dźwi­gał duży cię­żar na wła­snych bar­kach. Niczym mały pta­szek w dżun­gli pozba­wiony rodzi­ciel­skiej ochrony nie miał innej opcji, jak wzle­cieć do góry.

Na szczę­ście w żyłach Li Ka-shinga pły­nęła krew miesz­kań­ców Teo­chew. Po śmierci ojca nie popro­sił wujka o to, by ten dał mu pracę w swo­jej fabryce zegar­ków, lecz zaczął cho­dzić po skle­pach, restau­ra­cjach, hote­lach i fabry­kach Hong­kongu w poszu­ki­wa­niu zaję­cia, które zapew­ni­łoby mu dach nad głową i poży­wie­nie.

W 1943 roku w Honk­gongu, który wciąż znaj­do­wał się pod japoń­ską kon­trolą, nie dzia­łała już żadna firma. Ucie­kło z niego pra­wie milion ludzi, a na miej­scu zostało tylko 600 000 miesz­kań­ców. Można sobie wyobra­zić, jak trudno było zaro­bić jakie­kol­wiek pie­nią­dze w takich warun­kach.

Po głów­nych uli­cach cho­dzili tylko nie­liczni spa­ce­ro­wi­cze, a auto­busy przy­jeż­dżały dopiero w poło­wie dnia. Wiał silny wiatr, a w powie­trzu wiro­wały śmieci. Widok japoń­skich żoł­nie­rzy na patro­lach, gło­śno tupią­cych w swo­ich wyso­kich butach i uzbro­jo­nych w poły­sku­jące bagnety, przy­pra­wiał wszyst­kich o dresz­cze.

Li Ka-shing wpadł na pomysł, żeby poszu­kać swo­ich kra­jan z Teo­chew, któ­rych łączyło nie­zwy­kłe poczu­cie wspól­noty. Bez względu na to, gdzie się znaj­do­wali, wszę­dzie zakła­dali wła­sne sto­wa­rzy­sze­nia. Jed­nak w tam­tym cza­sie oko­licz­no­ści były tak nie­sprzy­ja­jące, że nawet miesz­kańcy Teo­chew z tru­dem byli w sta­nie zadbać o sie­bie, nie mówiąc już o innych.

Li Ka-shing przy­po­mniał sobie pew­nego emi­granta o nazwi­sku Huang, który pro­wa­dził wła­sny sklep. Nazy­wał go „wujek Huang”. Kilka lat wcze­śniej byli sąsia­dami – obaj miesz­kali na ulicy Beimen w Teo­chew. Kiedy Li był mały, wujek Huang pobie­rał nauki u innego wujka Li Ka-shinga – Li Wan Che­onga. Obie rodziny długo się przy­jaź­niły. Pełen nadziei Li Ka-shing posta­no­wił udać się do sklepu spo­żyw­czego Huanga, ale gdy zja­wił się na miej­scu, spo­tkało go wiel­kie roz­cza­ro­wa­nie. Drzwi lokalu były zamknięte i zawa­lone śmie­ciami, a szyld, który kie­dyś z daleka rzu­cał się w oczy, po pro­stu znik­nął. Li Ka-shing nie musiał wcho­dzić do sklepu, żeby wie­dzieć, że biz­nes jest zamknięty. Nie miał poję­cia, gdzie się podział wujek Huang.

Tak wyglą­dał Hong­kong w 1943 roku pod oku­pa­cją japoń­skich impe­ria­li­stów. Wszel­kie formy han­dlu i dzia­łal­no­ści zawo­do­wej znik­nęły, a ludzie nie mieli środ­ków do życia. Li kom­plet­nie stra­cił wszelką nadzieję, zupeł­nie jakby wpadł do lodo­wej jaskini, z któ­rej nie ma drogi ucieczki. Był tak przy­gnę­biony, że z tru­dem doczła­pał się do domu.

Wtedy odwie­dziła go kuzynka Chong Yuet Ming. Tam­tego mroź­nego dnia jej piękne oczy roz­grzały go niczym ogień. Chong Yuet Ming, widząc czer­wone i opuch­nięte stopy Li, przy­nio­sła mu cie­płą wodę. Powie­działa do niego, że klu­czem do suk­cesu jest wytrwa­łość. Li zagryzł wargi, a do oczu napły­nęły mu łzy. W mil­cze­niu przy­tak­nął kuzynce.

Pomimo prze­szy­wa­ją­cego wia­tru ogni­ste spoj­rze­nie kuzynki roz­grzało Li Ka-shinga i zmo­ty­wo­wało go do dal­szej walki. To, co wtedy do niej poczuł, nie było roman­tyczną miło­ścią, ale Li zacho­wał cie­pło tego uczu­cia w swoim sercu niczym pro­mień słońca, który pomógł mu poko­nać chłód prze­ni­ka­jący jego skórę.

2. Pomocnik w herbaciarni

Młody Li Ka-shing nie wie­dział, że wujek Chong uważ­nie go obser­wuje. Kiedy Chong Yuet Ming wró­ciła do domu, Chong Ching On od razu zapy­tał ją o Li. Słu­chał w mil­cze­niu o kło­po­tach chłopca, popi­ja­jąc her­batę kung-fu.

Li Ka-shing dalej prze­mie­rzał ulice Hong­kongu w poszu­ki­wa­niu jakiej­kol­wiek pracy. Nie­stety więk­szość skle­pów była zamknięta, a nie­liczne firmy, które zdo­łały prze­trwać pomimo trud­nej sytu­acji, nie potrze­bo­wały nowych pra­cow­ni­ków.

W końcu Li tra­fił do her­ba­ciarni o nazwie Chun­ming. Znaj­do­wała się w Sai Ying Pun w zachod­niej dziel­nicy Hong­kongu. Jej wła­ści­cie­lem był Li Ka-mao, który rów­nież wyemi­gro­wał z Teo­chew. Co cie­kawe, zanim stam­tąd wyje­chał, miał oka­zję dobrze poznać ojca Li Ka-shinga.

Kiedy Li Ka-mao zoba­czył bied­nego nasto­latka wcho­dzą­cego do jego her­ba­ciarni, od razu wie­dział, że chło­pak nie przy­szedł napić się her­baty. Li Ka-shing grzecz­nie się ukło­nił i wyja­śnił, że szuka pracy, mówiąc w dia­lek­cie Teo­chew.

Li Ka-mao chciał mu odmó­wić, ale gdy usły­szał zna­jomy akcent, posta­no­wił zadać kilka dodat­ko­wych pytań. Kiedy sobie uświa­do­mił, że ten chudy i spra­wia­jący wra­że­nie wygło­dzo­nego chło­pak jest synem Li Wan Kinga, który nie­dawno zmarł, zro­biło mu się bar­dzo żal dzie­ciaka. Dosko­nale pamię­tał uprzej­mego i wykształ­co­nego Li Wan Kinga, który cie­szył się dobrą repu­ta­cją w całej wsi. Li Ka-mao ogar­nęło współ­czu­cie na widok mło­dego Li Ka-shinga, który był zupeł­nie sam na tej obcej ziemi.

W końcu powie­dział:

– Jeżeli znaj­dziesz kogoś, kto za cie­bie porę­czy, dam ci pracę w mojej her­ba­ciarni.

Po usły­sze­niu tej dobrej wia­do­mo­ści Li Ka-shing miał ochotę ska­kać z rado­ści, jed­nak zamiast tego zro­bił krok do tyłu, ukło­nił się z sza­cun­kiem i poże­gnał z kie­row­ni­kiem sklepu.

Po powro­cie do domu zaczął się zasta­na­wiać, kogo mógłby popro­sić o porę­cze­nie. Pomy­ślał, że naj­le­piej będzie się do tego nada­wał wujek Chong, który także pocho­dzi z Teo­chew, a do tego ma wła­sną fabrykę zegar­ków. Bez wąt­pie­nia był wia­ry­godną osobą.

Nie­malże w tej samej chwili usły­szał kroki na podwó­rzu. To był Chong Ching On wraz z córką Chong Yuet Ming. Przy­nie­śli mu worek ryżu i plik pie­nię­dzy. Wujek Chong w mil­cze­niu pogła­skał Li Ka-shinga po gło­wie. Wie­dział o wysił­kach, jakie podej­mo­wał jego sio­strze­niec w celu zna­le­zie­nia źró­dła zarobku.

– Nie musisz już cho­dzić po mie­ście i szu­kać zatrud­nie­nia – powie­dział. – Możesz przyjść do mojej fabryki zegar­ków. Przyda nam się dodat­kowa para rąk do pracy.

Li Ka-shing pod­niósł wzrok i zoba­czył błysz­czące oczy swo­jej kuzynki. Oczy­wi­ście ta pro­po­zy­cja bar­dzo go ucie­szyła, ponie­waż firma wujka byłaby dla niego lep­szym miej­scem pracy niż her­ba­ciar­nia. Nie tylko ofe­ro­wała atrak­cyj­niej­sze warunki, lecz także samo napra­wia­nie zegar­ków było dla niego cie­kaw­sze, ponie­waż wyma­gało umie­jęt­no­ści impor­to­wa­nych z Zachodu, cenio­nych przez pra­co­daw­ców.

Li Ka-shing nie odpo­wie­dział od razu, co tro­chę zasko­czyło Chong Ching Ona. Męż­czy­zna spoj­rzał w dół na swo­jego sio­strzeńca i zoba­czył, że ten kręci głową. W końcu Li się ode­zwał:

– Dzię­kuję, wujku, ale dzi­siaj dosta­łem pracę. Potrze­buję tylko kogoś, kto za mnie porę­czy. Zgo­dzisz się to zro­bić?

Zasko­czony Chong Ching On zaczął szcze­gó­łowo wypy­ty­wać chłopca o nową pracę. W końcu odpo­wie­dział:

– Dobrze, porę­czę za cie­bie. Her­ba­ciar­nia jest tyglem wszyst­kich dzie­dzin życia. Możesz się tam nauczyć wielu innych rze­czy niż mecha­niczne tech­niki pracy.

Być może Chong Ching On już wtedy zda­wał sobie sprawę z wyjąt­ko­wo­ści Li Ka-shinga i czuł, że chło­pak kie­dyś zosta­nie wytraw­nym biz­nes­me­nem. Her­ba­ciar­nia rze­czy­wi­ście była dobrym miej­scem do tego, żeby doświad­czyć praw­dzi­wego życia, ale nikt, nawet wujek Chong, nie myślał wtedy jesz­cze, że Li zosta­nie kie­dyś naj­bo­gat­szym czło­wie­kiem w Azji.

Chong Ching On zaak­cep­to­wał wybór Li i porę­czył za niego. Chong Yuet Ming wyjęła mały amu­let, który dostała w świą­tyni, i życzyła kuzy­nowi szczę­ścia. I tak oto Li Ka-shing zaczął pracę w her­ba­ciarni, gdzie poda­wał napary, zamia­tał pod­łogi, witał gości i zała­twiał różne inne sprawy.

W połu­dnio­wych Chi­nach her­ba­ciar­nia bar­dzo przy­po­mina restau­ra­cję, ponie­waż oprócz her­baty podaje się tam rów­nież wiele przy­sma­ków. Tak zwana „poranna her­bata” to w rze­czy­wi­sto­ści śnia­da­nie. Dla­tego her­ba­ciar­nie mają nie­stan­dar­dowe godziny otwar­cia: od szó­stej rano aż do późna w nocy.

Li Ka-shing czę­sto przy­cho­dził do pracy przed świ­tem, żeby posprzą­tać stoły i krze­sła, a potem cze­kał na pierw­szych gości. Bez względu na to, kim byli, witał ich ser­decz­nie i odpro­wa­dzał do sto­łów. Goście pocho­dzili z roz­ma­itych śro­do­wisk, byli róż­nie ubrani i mówili dia­lek­tami. Li Ka-shing uważ­nie ich obser­wo­wał i pró­bo­wał zga­dy­wać na pod­sta­wie ich stylu wyra­ża­nia się i ogól­nego zacho­wa­nia, czym się zaj­mują, jakie mają zain­te­re­so­wa­nia, a nawet cechy cha­rak­teru.

Jego obser­wa­cje na temat gości her­ba­ciarni zazwy­czaj były trafne. Gdy­by­śmy mieli powie­dzieć, jaką pierw­szą życiową lek­cję ode­brał Li Ka-shing w pracy w her­ba­ciarni, byłaby to sztuka „pozna­wa­nia się na ludziach”.

Chong Ching Ona nie zmar­twiło to, że Li Ka-shing odrzu­cił jego ofertę pracy. Wręcz prze­ciw­nie, był bar­dzo zado­wo­lony, ponie­waż ta decy­zja świad­czyła o doj­rza­ło­ści jego sio­strzeńca. Chong poda­ro­wał chłopcu budzik, żeby ten ni­gdy się nie spóź­nił. Dzięki budzi­kowi Li wsta­wał codzien­nie o pią­tej rano, kąpał się i szedł pro­sto do her­ba­ciarni.

W dro­dze do pracy Li bawił się w grę, którą sam wymy­ślił. Nazwał ją „prze­kra­cza­niem kolej­nych gra­nic”. Pole­gała ona na wymi­ja­niu ludzi, któ­rzy szli przed nim. Dzięki temu nauczył się cho­dzić szyb­kim, sprę­ży­stym kro­kiem i polu­bił pręd­kość. W ciągu roku pracy w her­ba­ciarni ni­gdy się nie spóź­nił i ni­gdy nie wyszedł przed cza­sem. To wła­śnie wtedy w jego umy­śle wykształ­ciło się silne upodo­ba­nie do punk­tu­al­no­ści.

Co go moty­wo­wało? Czy to była zwy­kła wytrwa­łość? A może przy­tła­cza­jący cię­żar biedy i świa­do­mość, że ma na utrzy­ma­niu całą rodzinę?

Wiele lat póź­niej Li Ka-shing, wspo­mi­na­jąc tamte czasy w roz­mo­wie z synem, powie­dział: „Wtedy moim naj­więk­szym marze­niem było móc zasnąć na trzy dni i trzy noce”.

Pew­nego razu Li tak się zain­te­re­so­wał luźną roz­mową pro­wa­dzoną przez gości her­ba­ciarni, że zapo­mniał dolać im her­baty do pustych fili­ża­nek. Po ostrej repry­men­dzie od star­szego rangą kel­nera chwy­cił duży imbryk i szyb­kim kro­kiem pod­szedł do stołu. W pośpie­chu potknął się o stopę gościa i wylał gorącą her­batę na skra­wek jego spodni. Li Ka-shing zbladł ze stra­chu. Sta­nął jak wryty i nie wie­dział, co robić. To było poważne uchy­bie­nie – kiedy kilka dni wcze­śniej inny kel­ner wylał wodę na klienta, który był „bia­łym papie­ro­wym wachla­rzem triady” w chiń­skim gangu³, szef oso­bi­ście go prze­pro­sił, a kel­ner, choć bła­gał o wyba­cze­nie na kola­nach, został zwol­niony.

Li Ka-shing mar­twił się, że spo­tka go taki sam los. Poczuł, że kręci mu się w gło­wie.

Kiedy jego szef Li Ka-mao pod­biegł do gościa, żeby go prze­pro­sić, ten strzep­nął kro­ple her­baty ze spodni i powie­dział łagod­nie:

– Pro­szę go nie obwi­niać. To przeze mnie się potknął.

Po czym pokle­pał Li Ka-shinga po ple­cach i uspo­koił go:

– Nic się nie stało, młody czło­wieku.

Po tym wyda­rze­niu Li Ka-mao ostrzegł Li Ka-shinga:

– Musisz w przy­szło­ści bar­dziej uwa­żać. Jeśli zda­rzy ci się jakiś wypa­dek, natych­miast prze­proś gościa i posta­raj się, aby duże pro­blemy stały się mniej­sze, a małe znik­nęły. Tym razem tra­fi­łeś na życz­liwą osobę, ale jeśli pod­pad­niesz komuś gor­szemu, możesz mieć poważne pro­blemy. Goście her­ba­ciarni są dla nas jak rodzice, któ­rzy zapew­niają nam jedze­nie i ubra­nie, dla­tego uwa­żaj.

Ten incy­dent wywarł na Li Ka-shinga ogromny wpływ. Nauczył go więk­szej dokład­no­ści i sta­ran­no­ści i ukształ­to­wał jego póź­niej­szy styl radze­nia sobie w trud­nych sytu­acjach. Wyro­zu­mia­łość gościa, któ­rego ochla­pał her­batą, na zawsze wyryła się mu w sercu i na swój spo­sób wpły­nęła na całe jego życie. Li Ka-shing wra­cał do tego wspo­mnie­nia nawet gdy już był boga­tym i potęż­nym wła­ści­cie­lem firmy Cheung Kong. Kie­dyś powie­dział do swo­ich przy­ja­ciół: „Cho­ciaż to była nie­zna­cząca sytu­acja, dla mnie miała wiel­kie zna­cze­nie. Gdy­bym tylko był w sta­nie odna­leźć tam­tego gościa her­ba­ciarni, zadbał­bym o to, żeby miał szczę­śliwe życie. Tak bar­dzo jestem mu wdzięczny za wielką dobroć, którą mi oka­zał”.

W ciągu roku pracy w her­ba­ciarni Li zda­rzył się tylko jeden taki wypa­dek. Po nim pra­co­wał jesz­cze cię­żej: każ­dego dnia spę­dzał w her­ba­ciarni 15 godzin. Nie­długo póź­niej szef dał mu pod­wyżkę i awan­so­wał go na star­szego kel­nera w uzna­niu za jego nie­zwy­kłą sta­ran­ność i sumienną pracę.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Li – chiń­ska jed­nostka odle­gło­ści odpo­wia­da­jąca 500 metrom – przyp. tłum.

2. W Chi­nach nazwi­sko zapi­suje się przed imie­niem, tak więc „Li” to nazwi­sko głów­nego boha­tera tej książki – przyp. tłum.

3. Triada – chiń­ska orga­ni­za­cja prze­stęp­cza. Jej naj­waż­niejsi człon­ko­wie mają tra­dy­cyjne nazwy, które są zwią­zane z peł­nio­nymi przez nich funk­cjami. Biały papie­rowy wachlarz jest odpo­wie­dzialny za finanse mafii – przyp. tłum.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: