- W empik go
Lichotki w krainie dinozaurów. Tom 11 - ebook
Lichotki w krainie dinozaurów. Tom 11 - ebook
Profesor Winiak zbudował wehikuł czasu!
Przenosi on Lichociątka prosto do czasów prehistorycznych – tam spotykają małego dinozaura, który szuka swojej mamy. Oczywiście Lichociątka postanawiają mu pomóc! Ale szybko zdają sobie sprawę, że życie w czasach prehistorycznych jest dość niebezpieczne. Olbrzymi pterozaur i wygłodniały tyranozaur ścigają małego dinozaura. Czy Lichotkom uda się uratować malucha, zanim profesor Winiak zabierze ich z powrotem do Szmelca?
Lichocia przygoda, która bawi, inspiruje i edukuje.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-8954-4 |
Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Letnie słońce świeciło wysoko nad małym miasteczkiem o nazwie Szmelc. Wszyscy uczniowie i nauczyciele z niecierpliwością wypatrywali wakacji. Nareszcie znów przez kilka tygodni będą mogli całymi dniami leniuchować.
Dokładnie tak, jak robiły to Lichotki na swoim wysypisku śmieci w Szmelcu. Od zawsze dzień w dzień rozkosznie sobie śmierdoliły. Nie musiały pracować ani chodzić do szkoły.
Góra śmieci była dla Lichotków istnym rajem na Ziemi. To właśnie tutaj Tata-Lichotek majstrował przy swoich wynalazkach, a Lichociątka bawiły się z ropuchami i szczurami.
Jeśli Mama-Lichotka chciała coś ugotować, to wystarczyło, że udała się za jaskinię. Tam magazynowała najbardziej zgniłe zapasy.
Tak, na wysypisku śmieci w Szmelcu naprawdę żyło się przyjemnie. Tutaj Lichotki miały wszystko, czego potrzebowały.
No tak, powiedzmy prawie wszystko…
Od wielu dni nie padało. Cała góra śmieci była sucha jak bąk. W żadnej z pięknych błotnych kałuż nie było już wody.
Lichociątka nie mogły rzucać kulkami błotnymi. A Mama-Lichotka nie miała pojęcia, jak ugotować swój rosół na śmieciach bez mokrego błota. Lichotki siedziały niezadowolone w cieniu swojej zatęchłej jaskini. A jeszcze, jakby tego wszystkiego było mało, najmłodszemu Lichociątku zaczął się wyrzynać ząbek. Maluch leżał w swojej skrzynce po owocach i jęczał na najwyższych obrotach.
Mama Lichotka bezskutecznie próbowała dać mu do żucia kawałek opony rowerowej. Babcia-Lichotka przez cały dzień przeszła się z nim już dwadzieścia trzy razy wokół śmietnika i pięćdziesiąt siedem razy zaśpiewała mu Pieśń Lichotków. Ale ten głupi ból zęba ani trochę nie ustępował.
Dwoje Lichociątek bawiło się z Ogniopierdem w chowanego.
– Słuchajcie, śmierdziuszki – powiedziała do nich Mama-Lichotka. – Czy możecie przez chwilę zaopiekować się najmłodszym Lichociątkiem?
– Ale dlaczego my? – pytały zaskoczone Lichociątka. Nie miały ochoty opiekować się kwękającym dzieckiem.
– A dlaczego nie? – odparła Mama-Lichotka. – Chcemy wyjść z Babcią-Lichotką poszukać bajora.
– Właśnie tak! – potwierdziła Babcia-Lichotka. – Gdzieś musi się znaleźć coś błotnistego. A wy możecie w tym czasie trochę poniańczyć. Jestem pewna, że nic wam się nie stanie.
Jedno Lichociątko przewróciło oczami i wymamrotało pod nosem:
– Niech to oślizgła ściera z błockiem! Niańczenie bobasa jest nudne jak flaki z olejem!
– Zapierdzimy się z nudów – potwierdziło drugie.
– Co ja tam słyszę? – zaciekawił się Dziadek-Lichotek.
Siedział na swoim starym piecu i żuł kościaną fajkę. – Sześćset lat temu niańczyłem dużo dzieci i nigdy się nie nudziłem. Byłem opiekunem w lichocim żłobku. Każdego dnia troszczyłem się o setkę małych dzieci!
– Cudownie! – zawołały Lichociątka. – Na ropuchę, w takim razie możesz zaopiekować się najmłodszym Lichociątkiem! Jeśli jesteś w tym taki dobry!
Ale Dziadek-Lichotek potrząsnął głową tak mocno, że zagrzechotały mu druciane włosy.
– Nie mam czasu! Wypadałoby stworzyć nowy wiersz. Poeta potrzebuje odpoczynku i relaksu, to jasne jak słońce.
– No już nie róbcie takiego zamieszania, śmierdziuszki! – wtrącił się Tata-Lichotek. Leżał szeroko rozciągnięty w swojej wannie ze śmieciami, ze skórką od banana na głowie, żeby chronić się przed słońcem. – Dlaczego nie możecie wyświadczyć mamie przysługi? Zajmijcie się w końcu czymś pożytecznym!
– Przecież ty też możesz się tym zająć! – krzyknęły Lichociątka. – Masz tyle czasu!
– Tak wam się tylko wydaje – powiedział Tata-Lichotek. – Ale naprawdę muszę odpocząć. Całe to śmierdolenie w tym upale mnie wykańcza.
Najmłodsze Lichociątko wciąż beczało. Lichociątka spojrzały na nie zamyślone.
– Nie możemy tego zrobić – powiedziało jedno z dzieci do Mamy-Lichotki. – Sto razy bardziej wolimy porzucać sobie oponami samochodowymi.
– Co takiego? – dopytywała Mama-Lichotka. – Założę się, że będziecie bardzo dobrymi opiekunami. Po prostu spróbujcie.
– Ale chciałyśmy się też pobawić z ropuchami – mruknęło drugie Lichociątko. – Ktoś musi się zająć biednymi ropuchami, prawda?
– To wszystko wymówki! – westchnęła Mama-Lichotka. – Nic tylko wymówki i wymówki! W takim razie od jutra możecie się pożegnać z rosołem na śmieciach.