Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Liga czerwonowłosych. The Red-Headed League - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Liga czerwonowłosych. The Red-Headed League - ebook

Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. A dual Polish-English language edition.

Do sławnego detektywa Holmesa przybywa rudowłosy właściciel lombardu Jabez Wilson i opowiada dziwną historię. Dwa miesiące wcześniej jego pomocnik Spaulding zwrócił mu uwagę na ogłoszenie w gazecie: Związek Rudowłosych oferuje miejsce pracy dla mających prawdziwie rude włosy. Bankier udał się pod wskazany adres i zostawiwszy przedsiębiorstwo pod opieką pomocnika otrzymał zadanie codziennego przepisywania Encyklopedia Britannica za stosownym wynagrodzeniem. Po dwu miesiącach, gdy pewnego ranka jak zwykle stawił się do pracy, z przerażeniem odkrył na drzwiach napis o rozwiązaniu Stowarzyszenia. Członkowie znikli bez śladu, zwrócił się zatem do Holmesa. (za Wikipedią).

 

Kategoria: Angielski
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7950-636-1
Rozmiar pliku: 80 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Liga czerwonowłosych

Pewnego dnia w jesieni zeszłego roku odwiedziłem mego przyjaciela Mr. Sherlocka Holmesa i zastałem go prowadzącego ożywioną rozmowę z jakimś bardzo otyłym starszym gentlemanem o rumianej twarzy i płomienisto-czerwonych włosach. Przepraszając za natręctwo, miałem się już cofnąć, kiedy Holmes wciągnął mnie raptem do pokoju i zamknął drzwi przedemną.

– Nie mogłeś naprawdę przyjść w lepszą chwilę, mój Watsonie, przemówił serdecznie.

– Obawiałem się, że jesteś zajęty.

– Tak, jestem. Nawet bardzo.

– Więc mogę poczekać w sąsiednim pokoju.

– Wcale nie. Ten pan, Mr. Wilson, towarzyszył mi i pomagał w wielu sprawach, które mi wypadły najpomyślniej, i nie wątpię, że będzie mi nadzwyczaj użyteczny i w pańskiej aferze.

Tęgi jegomość podniósł się do połowy z krzesła, skinął głową na powitanie, spojrzawszy na mnie szybko i badawczo swemi małemi oczami, które otoczone były tłustemi powiekami.

– Siadaj na kanapie, rzekł Holmes, rzucając się na fotel, i założył palce jak zwykle, kiedy występował w roli sędziego. Wiem, mój Watsonie, że ty podzielasz moje upodobanie do wszystkiego, co jest bizarre i co wychodzi poza konwenanse i szarzyznę życia codziennego. Okazałeś to zamiłowanie przez entuzyazm, z jakim się zabrałeś do opisania, i z jakim nie dziw się, że tak powiem, ubarwiłeś tyle moich drobnych przygód.

– Twoje sprawy w istocie interesują mnie w najwyższym stopniu, zauważyłem.

– Przypomnisz sobie, com mówił w dzień przedtem, jakeśmy się zabrali do tego tak prostego problemu, przedłożonego nam przez Miss Mary Sutherland, że dziwne efekty i nadzwyczajne kombinacye musimy czerpać z samego życia, co zawsze jest o wiele trudniejszem zadaniem, niż wszelkie wysilanie wyobraźni.

– Jest to twierdzenie, o którem pozwoliłem sobie wątpić.

– Tak uczyniłeś, doktorze; ale niemniej musisz wrócić do mego poglądu, bo inaczej nie przestanę cię zasypywać faktami, aż twoje racye przed nimi ustąpią, a ty uznasz, żem miał słuszność. Otóż dobrześ pan zrobił, Mr. Jaber Wilson, żeś przybył do mnie dziś rano i żeś pan zaczął historyę, która zapowiada się jako jedna z najosobliwszych, jakiem słyszał od pewnego czasu. Słyszałeś pan jak zauważyłem, że najdziwaczniejsze i najosobliwsze szczegóły towarzyszą bardzo często nie znaczniejszym, ale drobniejszym zbrodniom, a czasami trzeba wątpić, czy wogóle jaka zbrodnia została dokonaną. O ile wiem, to nie mogę oświadczyć, czy w obecnej sprawie ma miejsce zbrodnia czy nie, ale przebieg wypadków należy z pewnością do najosobliwszych, jakie kiedy doszły do moich uszu. Może pan będzie tak łaskaw, Mr. Wilson, zacząć na nowo swe opowiadanie. Proszę pana o to nietylko z tego względu, że mój przyjaciel Dr. Watson nie zna jego początku, ale także dlatego, że osobliwy charakter tej historyi wymaga, żebym usłyszał z ust pana wszelkie szczegóły. Bo z reguły, kiedy mi kto naszkicuje przebieg wypadków, to mogę się kierować tysiącem podobnych spraw, które nasuwają mi się na myśl. W obecnym muszę przypuszczać, że fakty są, o ile mogę sądzić, unikatem.

Okazały nasz klient napuszył się, przybrał nieco dumny wyraz twarzy i wyciągnął brudną i pomiętą gazetę z wewnętrznej kieszeni swego surduta. Gdy z głową wysuniętą naprzód spojrzał na kolumnę ogłoszeń, zacząłem obserwować tego człowieka i próbowałem na sposób mego towarzysza, czy mi się nie uda wywnioskować czego z jego ubrania lub postaci.

Jednak nie dużo zyskałem przez moją obserwacyę. Nasz gość miał wszelkie cechy przeciętnego, pospolitego kramarza angielskiego, był otyły, pyszny i flegmatyk. Miał szare wełniane spodnie, nie zbyt czysty czarny surdut, kamizelkę z prostego sukna z ciężkim mosiężnym łańcuszkiem albertyńskim, od którego zwieszała się blaszka metalowa z wywierconą dziurką, jako dewizka. Znoszony wysoki kapelusz i spłowiały ciemny paltot z pomiętym kołnierzem welwetowym leżały obok niego na krześle. Ogółem mimo moich usilnych starań, nie zauważyłem niczego nadzwyczajnego na tym człowieku, prócz płonącej rudej głowy, najgorszego humoru i niezadowolenia odbijających się na twarzy.

Bystre oko Sherlocka Holmesa podchwyciło moje zainteresowanie, potrząsnął więc głową i uśmiechnął się, gdy zauważył moje badawcze spojrzenia.

– Oprócz tego widocznego faktu, że kiedyś był rękodzielnikiem, że zażywa tabakę, jest masonem, był w Chinach i że ostatnimi czasami dużo się napisał, nie mogę nic więcej wywnioskować.

Mr. Jaber Wilson podskoczył na krześle, wskazując palcem na gazetę, a oczy zwrócił na mego towarzysza.

– Żebym tak szczęście miał, jak pan wie to wszystko, Mr. Holmes? zapytał. Skąd pan wie naprzykład, że byłem rękodzielnikiem. To jest prawda, jak w ewangelii, bo z początku byłem cieślą okrętowym.

– Z rąk, łaskawy panie. Prawa ręka pańska jest nieco większa niż lewa. Pracowałeś pan nią i muszkuły rozwinęły się więcej.

– Dobrze, a zażywanie tabaki i wolnomularstwo?

– Nie chciałbym pana obrazić opowiadaniem, jakem to odkrył, zwłaszcza, że właśnie wbrew ścisłym przepisom pańskiej sekty, nosi pan łuk koła i cyrkiel jako szpilkę do krawatu.

– A prawda, zapomniałem o tem. Ale pisanina?

– Cóż innego może oznaczać ten prawy manszet błyszczący tak na 5 cali i wytarta łatka na łokciu, który pan opierasz na biurku.

– Dobrze, a Chiny.

– Ryba, którą pan ma wytatuowaną tuż nad przegubem prawej ręki, mogła być wykonaną tylko w Chinach. Robiłem małe studya nad znakami tatuowanymi i nawet pomnożyłem literaturę o tej sztuce. Rysowanie łusek rybich w ten sposób przez delikatne ukłucie jest właściwe Chinom. Kiedy dodam do tego monetę chińską, wiszącą u pańskiego łańcuszka od zegarka, sprawa staje się jeszcze prostszą.

Mr. Jaber Wilson roześmiał się sapiąc ciężko.

– A niech cię! powiedział. Myślałem z początku, żeś pan zrobił coś mądrego, ale teraz widzę, że niema w tem wszystkiem nic szczególnego.

– Zaczynam myśleć, Watsonie, żem zrobił błąd, objaśniając to. „Omne ignotum pro magnifico“, znasz to, a moja biedna reputacya, jaka tam ona jest, narażona będzie na szwank, jeżeli będę tak otwarty. Czy nie może pan znaleźć ogłoszenia, Mr. Wilson?

– Tak, mam je, odpowiedział, a jego gruby czerwony palec posunął się wzdłuż kolumny. Otóż i ono. Od tego się wszystko zaczęło. Niech pan to sobie przeczyta.

Wziąłem od niego gazetę i czytałem jak następuje:

– W sprawie Ligi czerwonowłosych. Stosownie do testamentu nieboszczyka Ezechiasza Hopkinsa z Lebanon, Pensylwania U.S.A., jest teraz wolne miejsce, które upoważnia członka Ligi do pensyi 4 funtów szterlingów na tydzień, za czysto nominalną pracę. Wszyscy rudowłosi, zdrowi na ciele i umyśle i liczący ponad 21 lat, mogą się o to ubiegać. Zgłoszenie osobiste przyjmuje w poniedziałek o 11 godzinie Duncan Ross w biurze Ligi, Popescourt, Fleetstreet 7.

– Cóż to ma wszystko znaczyć? wykrzyknąłem po dwukrotnym przeczytaniu tego niezwykłego anonsu.

Holmes zachichotał i pokręcił się na krześle, jak to zwykle robił, gdy się do czego zapalił.

– To trochę oryginalne, czyż nie? powiedział. A teraz Mr. Wilson, zabierz się pan do rzeczy i powiedz nam wszystko o sobie, swojem gospodarstwie i o ile to ogłoszenie wpłynęło na pańskie losy. Przedewszystkiem zapamiętaj, doktorze, gazetę i datę.

– To jest Morning Chronicle z 27. kwietnia 1890. Właśnie z przed dwóch miesięcy.

– Bardzo dobrze. A więc, Mr. Wilson?

– Otóż miała się ta rzecz tak właśnie, jakem panu opowiadał, Mr. Sherlock Holmes, mówił Jaber Wilson, pocierając czoło. Mam mały zakład zastawniczy na Colrugsquare koło City. Nie jest to bardzo wielki interes, a w ostatnich latach nie przynosił mi więcej ponad to, ile mi do życia potrzeba. Zwykle mogłem trzymać dwóch pomocników, ale teraz mam tylko jednego i trudnoby mi było mu płacić pensyę całą, ale on zgodził się za połowę, ot tak, aby się czegoś nauczyć.

– Jak się nazywa ten grzeczny młodzian? spytał Sherlock Holmes.

– Nazywa się Wincenty Spaulding i nie jest wcale taki młody. Trudno oznaczyć jego wiek. Nie życzyłbym sobie sprytniejszego pomocnika, Mr. Holmes, i wiem bardzo dobrze, że on może pójść wyżej w cenę i zarobić dwa razy tyle, ile jestem w stanie mu zapłacić. Ale wziąwszy wszystko pod uwagę, jeżeli jest zadowolony, to pocóż mam mu zawracać w głowie mrzonkami?

– Pocóż doprawdy? A to z pana szczęśliwy człowiek, że masz takiego employé, który bierze pensyę poniżej ceny targowej. Nie pospolite to doświadczenie u chlebodawców w tym wieku. Nie wiem, czy pański pomocnik nie jest równie godny uwagi jak pańskie ogłoszenie.

– O, on ma także swoje wady, powiedział Mr. Wilson. Nigdym nie widział człowieka, któryby miał taką pasyę do fotografowania jak on. Łapie za aparat, kiedy powinien pilnować swego zajęcia i potem daje nurka do piwnicy, jak królik do nory, aby utrwalać swoje zdjęcia. To jest główna jego wada; ale w ogóle jest to dobry chłopak. Niema na nim żadnej plamy.

– Przypuszczam, że on jeszcze jest u pana.

– Tak, proszę pana. On i dziewczyna czternastoletnia, która zajmuje się naszą niewykwintną kuchnią i utrzymuje dom w porządku, to wszystko, co mam w domu, ponieważ jestem wdowcem i nigdy nie miałem żadnej rodziny. Żyjemy bardzo spokojnie, troje nas, mamy dach nad głową i pożyczamy na fanty, jeżeli nie robimy nic więcej.

Pierwsza rzecz, jaka wyprowadziła nas z równowagi, było to ogłoszenie. Spaulding przyszedł właśnie tego dnia, przed ośmioma tygodniami, do naszego lokalu i mówi: Dali-Bóg Mr. Wilson, chciałbym być rudym.

– Dlaczegóż to? zapytałem.

– Jakto, rzekł, oto jest jedno miejsce wolne w Lidze czerwonowłosych. To prawdziwe szczęście dla człowieka, który je pozyska, i myślę, że więcej jest miejsc wolnych niż kandydatów, tak, że kuratorowie tracą głowę i nie wiedzą, co robić z pieniądzmi. Gdybym tak zrudział, to byłby ładny kąsek dla mnie.

– He, co takiego? zapytałem. Widzi pan, Mr. Holmes, że siedzę w domu, a ponieważ moje interesa same do mnie przychodzą, zamiast, żebym ja miał za niemi chodzić, to często przez całe tygodnie nie ruszam się krokiem za próg. W ten sposób nie mam pojęcia, co się dzieje na świecie, i zawsze byłem chciwy na wiadomości.

– Czyś pan nigdy nie słyszał o Lidze czerwonowłosych? zapytał mnie z iskrzącemi oczyma.

– Nigdy.

– No, dziwię się temu, ponieważ pan sam możesz się ubiegać o jedno z wolnych miejsc.

– A co ja za to mogę dostać? spytałem.

– O, tylko parę setek na rok, ale robota jest lekka i nie potrzebuje zbytnio przeszkadzać innym zajęciom.

– Tak, łatwo sobie pan może wyobrazić, że mi postawiło uszy do góry, bo interes niezbyt dobrze szedł przez kilka lat, a parę setek extra byłoby mi bardzo na rękę.

– Opowiedz mi wszystko o tem, rzekłem.

– Tak, powiedział pokazując mi ogłoszenie, może pan sam zobaczyć, że w Lidze jest wolne miejsce, a oto adres, gdzie powinienbyś się pan dowiedzieć szczegółów. O ile mogę rozumieć, Ligę założył amerykański milioner Ezechiasz Hopkins, który był oryginałem. On był sam czerwonowłosym i miał wielką sympatyę dla wszystkich rudych, tak, że po śmierci jego dowiedziano się, że zostawi swój olbrzymi majątek w rękach kuratorów z instrukcją, aby zużytkować fundusze na zabezpieczenie losu ludzi, którzy mają włosy tego koloru co i on. Z tego com słyszał, to wspaniała płaca i mało do roboty.

– Ale, odezwałem się, przecież miliony ludzi czerwonowłosych zgłosiłoby się o to.

– Nie tak wiele, jak pan sądzisz, odpowiedział. Widzi pan, że jest to ograniczone tylko na Londyńczyków i dorosłych. Ten Amerykanin wyjechał z Londynu, kiedy był młody, i chciał się odwdzięczyć rodzinnemu miastu. Dalej znowu słyszałem, że niema potrzeby się zgłaszać, jeżeli włosy czyje są lekko lub ciemno-rudawe, muszą być prawdziwe, jasne, ognisto rude. Otóż jeżeli panu chodzi o zgłoszenie się, Mr. Wilson, to powinien się pan właśnie udać, ale może nie opłaciłoby się panu zaniedbywać swego zajęcia dla marnych kilkuset funtów.

– Otóż taka jest historya, panowie, jak to sami możecie widzieć, mam akurat takie włosy, tak, że zdawało mi się, że jeśliby była jaka konkurencya, to ja miałem równie dobre szanse jak i każdy człowiek, którego kiedy widziałem. Wincenty........The Red-Headed League

I had called upon my friend, Mr. Sherlock Holmes, one day in the autumn of last year, and found him in deep conversation with a very stout, florid-faced, elderly gentleman, with fiery red hair. With an apology for my intrusion, I was about to withdraw, when Holmes pulled me abruptly into the room, and closed the door behind me.

“You could not possibly have come at a better time, my dear Watson,” he said cordially.

“I was afraid that you were engaged.”

“So I am. Very much so.”

“Then I can wait in the next room.”

“Not at all. This gentleman, Mr. Wilson, has been my partner and helper in many of my most successful cases, and I have no doubt that he will be of the utmost use to me in yours also.”

The stout gentleman half rose from his chair, and gave a bob of greeting, with a quick little questioning glance from his small, fat-encircled eyes.

“Try the settee,” said Holmes, relapsing into his armchair, and putting his fingertips together, as was his custom when in judicial moods. “I know, my dear Watson, that you share my love of all that is bizarre and outside the conventions and humdrum routine of every-day life. You have shown your relish for it by the enthusiasm which has prompted you to chronicle, and, if you will excuse my saying so, somewhat to embellish so many of my own little adventures.”

“Your cases have indeed been of the greatest interest to me,” I observed.

“You will remember that I remarked the other day, just before we went into the very simple problem presented by Miss Mary Sutherland, that for strange effects and extraordinary combinations we must go to life itself, which is always far more daring than any effort of the imagination.”

“A proposition which I took the liberty of doubting.”

“You did, Doctor, but none the less you must come round to my view, for otherwise I shall keep on piling fact upon fact on you until your reason breaks down under them and acknowledges me to be right. Now, Mr. Jabez Wilson here has been good enough to call upon me this morning, and to begin a narrative which promises to be one of the most singular which I have listened to for some time. You have heard me remark that the strangest and most unique things are very often connected not with the larger but with the smaller crimes, and occasionally, indeed, where there is room for doubt whether any positive crime has been committed. As far as I have heard, it is impossible for me to say whether the present case is an instance of crime or not, but the course of events is certainly among the most singular that I have ever listened to. Perhaps, Mr. Wilson, you would have the great kindness to recommence your narrative. I ask you, not merely because my friend Dr. Watson has not heard the opening part, but also because the peculiar nature of the story makes me anxious to have every possible detail from your lips. As a rule, when I have heard some slight indication of the course of events, I am able to guide myself by the thousands of other similar cases which occur to my memory. In the present instance I am forced to admit that the facts are, to the best of my belief, unique.”

The portly client puffed out his chest with an appearance of some little pride, and pulled a dirty and wrinkled newspaper from the inside pocket of his greatcoat. As he glanced down the advertisement column, with his head thrust forward, and the paper flattened out upon his knee, I took a good look at the man, and endeavoured, after the fashion of my companion, to read the indications which might be presented by his dress or appearance.

I did not gain very much, however, by my inspection. Our visitor bore every mark of being an average commonplace British tradesman, obese, pompous, and slow. He wore rather baggy gray shepherd's check trousers, a not overclean black frockcoat, unbuttoned in the front, and a drab waistcoat with a heavy brassy Albert chain, and a square pierced bit of metal dangling down as an ornament. A frayed top hat and a faded brown overcoat with a wrinkled velvet collar lay upon a chair beside him. Altogether, look as I would, there was nothing remarkable about the man save his blazing red head, and the expression of extreme chagrin and discontent upon his features.

Sherlock Holmes' quick eye took in my occupation, and he shook his head with a smile as he noticed my questioning glances. “Beyond the obvious facts that he has at some time done manual labour, that he takes snuff, that he is a Freemason, that he has been in China, and that he has done a considerable amount of writing lately, I can deduce nothing else.”

Mr. Jabez Wilson started up in his chair, with his forefinger upon the paper, but his eyes upon my companion.

“How, in the name of good fortune, did you know all that, Mr. Holmes?” he asked. “How did you know, for example, that I did manual labour. It's as true as gospel, for I began as a ship's carpenter.”

“Your hands, my dear sir. Your right hand is quite a size larger than your left. You have worked with it, and the muscles are more developed.”

“Well, the snuff, then, and the Freemasonry?”

“I won't insult your intelligence by telling you how I read that, especially as, rather against the strict rules of your order, you use an arc and compass breastpin.”

“Ah, of course, I forgot that. But the writing?”

“What else can be indicated by that right cuff so very shiny for five inches, and the left one with the smooth patch near the elbow where you rest it upon the desk.”

“Well, but China?”

“The fish which you have tattooed immediately above your right wrist could only have been done in China. I have made a small study of tattoo marks, and have even contributed to the literature of the subject. That trick of staining the fishes' scales of a delicate pink is quite peculiar to China. When, in addition, I see a Chinese coin hanging from your watch-chain, the matter becomes even more simple.”

Mr. Jabez Wilson laughed heavily. “Well, I never!” said he. “I thought at first that you had done something clever, but I see that there was nothing in it after all.”

“I begin to think, Watson,” said Holmes, “that I make a mistake in explaining. ‘Omne ignotum pro magnifico,’ you know, and my poor little reputation, such as it is, will suffer shipwreck if I am so candid. Can you not find the advertisement, Mr. Wilson?”

“Yes, I have got it now,” he answered, with his thick, red finger planted half-way down the column. “Here it is. This is what began it all. You just read it for yourself, sir.”

I took the paper from him, and read as follows:—

“To the Red-Headed League. On account of the bequest of the late Ezekiah Hopkins, of Lebanon, Penn., U.S.A., there is now another vacancy open which entitles a member of the League to a salary of four pounds a week for purely nominal services. All red-headed men who are sound in body and mind, and above the age of twenty-one years, are eligible. Apply in person on Monday, at eleven o'clock, to Duncan Ross, at the offices of the League, 7, Pope's-court, Fleet-street.”

“What on earth does this mean?” I ejaculated, after I had twice read over the extraordinary announcement.

Holmes chuckled, and wriggled in his chair, as was his habit when in high spirits. “It is a little off the beaten track, isn't it?” said he. “And now, Mr. Wilson, off you go at scratch, and tell us all about yourself, your household, and the effect which this advertisement had upon your fortunes. You will first make a note, Doctor, of the paper and the date.”

“It is The Morning Chronicle, of April 27, 1890. Just two months ago.”

“Very good. Now, Mr. Wilson?”

“Well, it is just as I have been telling you, Mr. Sherlock Holmes,” said Jabez Wilson, mopping..........
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: