- W empik go
Ligeia - ebook
Ligeia - ebook
Odkryj arcydzieło gotyckiej literatury z ebookiem "Ligeia" autorstwa Edgara Allana Poe, które przeniesie Cię w świat pełen mroku, tajemnic i nieśmiertelnej miłości. W tej fascynującej opowieści, Poe w mistrzowski sposób kreuje atmosferę grozy i nadprzyrodzoności, snując historię o niezwykle pięknej i enigmatycznej Ligei, której niezłomna wola i miłość wykraczają poza granice życia i śmierci. Z każdą stroną zanurzysz się głębiej w labirynt emocji i mistycyzmu, doświadczając napięcia i niepewności, które towarzyszą głównemu bohaterowi. "Ligeia" to nie tylko wciągająca opowieść, ale również głębokie studium ludzkiej duszy i obsesji. Ta książka jest obowiązkową lekturą dla każdego, kto ceni sobie literaturę pełną niesamowitych klimatów, poruszających wątków i niezapomnianych postaci. Pozwól, by "Ligeia" oczarowała Cię swoją mroczną magią i literackim geniuszem Poe.
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8349-055-7 |
Rozmiar pliku: | 925 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie mogę w żaden sposób przypomnieć sobie, jak, kiedy, lub nawet gdzie poznałem po raz pierwszy panią Ligeję. Wiele lat od tego czasu upłynęło, a pamięć moja osłabła od wielu cierpień! Albo, być może, nie mogę teraz przypomnieć sobie szczegółów, ponieważ zaiste charakter mej ukochanej, jej rzadka uczoność, jej osobliwsza, spokojna piękność, wreszcie przejmująca i ujarzmiająca elokwencya jej muzykalnego organu mowy, otworzyły jej drogę do mego serca w sposób tak ukradkowy, że nie spostrzegłem ich i nie znałem. Zdaje mi się atoli, że spotykałem ją najczęściej w jakiemś starem dużem, omurszałem mieście blizko Renu. Słyszałem niezawodnie z jej własnych ust o jej rodzinie: Nie ulega wątpliwości, że jest bardzo starożytna. Ligeja! Ligeja! Zagrzebany w studyach tego rodzaju, że mogły bardziej niż co innego przygłuszyć wrażenia zewnętrznego świata, jedynie przez Ligeję samą przywołuję przed oczy obraz tej, która więcej nie istnieje. A teraz, gdy piszę, przypomina mi się, że nigdy nie znałem _ojcowskiego nazwiska_ tej, która była mą przyjaciółką i narzeczoną i która stała się wspólniczką mych studyów, a w końcu żoną moją. Była to zabawka ze strony Ligei, czy też dowód siły mego afektu, że nigdy nie pytałem o ten punkt; albo czy to był raczej mój własny kaprys — dziko romantyczna ofiara na ołtarzu namiętnego oddania się? Sam fakt przypominam sobie tylko niedokładnie, cóż więc dziwnego, że zapomniałem okoliczności, które dały mu początek lub towarzyszyły mu? I jeżeli kiedykolwiek duch, który nazywamy Romansem — jeżeli kiedykolwiek ona, ta ponura i skrzydlata _Asztofet_ bałwochwalczego Egiptu, przewodniczyła, jak wieść niesie nieszczęśliwym małżeństwom, to napewne przewodniczyła memu!
Jest atoli jeden cenny temat, co do którego pamięć mnie wcale me zawodzi. Jest nim osoba, Ligei. Była wyniosłej postawy, nieco smukła, a u schyłku dni nawet wychudła. Napróżnobym usiłował odmalować jej majestat, spokój jej zachowania się, niepojętą lekkość i elastyczność jej chodu. Zjawiała się i znikała jak cień.
Wejście jej do mego zamkniętego gabinetu zdradzała jeno muzyka jej dźwięcznego nizkiego głosu, gdy kładła swą marmurową dłoń na mem ramieniu. Żadna dziewica nie dorównała jej w piękności oblicza. Był to sen opiumowy, uszlachetniająca wizya, bardziej boska niż fantazye, które unosiły się wokół sennych dusz cór z Welos. A jednak rysy jej nie miały tej regularności, którą nauczyliśmy się błędnie czcić w klasycznych rzeźbach pogan.
— Nie ma doskonałej piękności — powiada Bakon Lord Verulam, mówiąc o wszystkich formach i rodzajach piękności, — bez pewnego _dziwactwa_ proporcyi. — Jednak chociaż widziałem, że rysy Ligei nie były klasycznie regularne, chociaż pojmowałem, że jej wdzięk był zaprawdę »doskonały« i czułem, że przenikało go wiele _dziwactwa_, to przecież napróżno starałem się wykryć tę nieregularność, określić moje własne pojęcie o tem »dziwnem«. Badałem rysy wysokiego i bladego czoła — było bez błędu; jak zimno brzmi to słowo zastosowane do majestatu tak boskiego! Skóra szła bowiem w zawody z najczystszą kością słoniową, szerokość i spokój uderzały, zarówno jak łagodne wzniesienia powyżej skroni; krucze, połyskujące, bujne i faliste sploty włosów zasługiwały w całej pełni na homerycki epitet »hijacentowe«! Patrzyłem na delikatne zarysy nosa, i nigdzie, chyba w medalionach Hebrajczyków, nie widziałem podobnej doskonałości. Była tam ta sama przepyszna gładkość powierzchni, ta sama ledwie dostrzegalna tendencya do orlego nosa, te same harmonijnie wykrojone nozdrza, znamionujące wolnego ducha. Rozważałem jej prześliczne usta. Tu był zaiste tryumf wszystkich rzeczy boskich, przepyszne zagięcie krótkiej wargi górnej, wielka namiętność dolnej, dołki, które drgały i kolory, które mówiły wiele i zęby odbijające ze zdumiewającym niemal połyskiem każdy promień świętego światła, który padał na nie podczas jej łagodnego i spokojnego uśmiechu. Badałem formacyę brody i tu, też znalazłem łagodne zaokrąglenie, mięki majestat, pełność i uduchowienie greckie — które bóg Apollo objawił tylko we śnie Cleomenesowi, synowi Ateńczyków. W końcu utonąłem w ogromnych oczach Ligei.
RESZTA TEKSTU DOSTĘPNA W PEŁNEJ WERSJI.