- W empik go
Limeryki z ukrycia czepiają się życia - ebook
Limeryki z ukrycia czepiają się życia - ebook
Limeryki w książce Anny Ziętek to miniaturki liryczne, groteskowe wierszyki, w których z humorem i puentą autorka uczy nas rozpoznawania w sobie i nazywania naszych emocji, przywar i potrzeb. Limeryki te nie są sprośne. Czasami mówią o sprawach zewnętrznych, ale przede wszystkim zajmują się wnętrzem człowieka. Książeczka zawiera 114 limeryków, czytając je można przemyśleć wiele spraw, zastanowić się nad sobą i dobrze się uśmiać z siebie samego.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8273-469-0 |
Rozmiar pliku: | 3,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
***
Powiedziały raz palce zakręconej głowie
— Dokładnie nam podyktuj, słowo po słowie
Nie chcemy myśli ulotnej notować
I między wierszami słów znaczenia chować!
Ale mów do poety!… I tak nie odpowie!
***
Zapatrzyły się oczy na wiosnę w ogrodzie
Patrzą jak rozkwita bujna zieleń co dzień
Rozmarzyła się głowa
Szuka dobrego słowa
A słowo jest głęboko, aż na serca spodzie…
***
Zaszeleścił wiaterek wśród liści kaliny
Zmarszczyły się sny krzewów wiśni i maliny
Mały, szary wróbelek
Zaczął swoje trele
I brak słów na języku, bo zabrakło śliny…
***
Gdyby ktoś się mnie pytał, kiedy ja to piszę
Wtedy, gdy na słuchawce wspomnień w nocy wiszę
Kiedy ze snem nocną prowadzę rozmowę
Gdy myśli rozsadzają zakręconą głowę
Wtedy układam rymy — wsłuchując się w ciszę…Limeryki z ukrycia czepiają się życia
***
Zarzekała się latek sześćdziesiątka,
Że ból w kościach to młodości pamiątka!
Że — gdy w krzyżu strzyka,
To serca muzyka,
Która pamięć przywraca w zakątkach!
***
Wywnioskował rumieniec ze szczęśliwej miny,
Że wśród gości obchodzi huczne urodziny.
Zajął czoło i policzki,
Układając się w różyczki.
I uczynił twarz podobną do młodej dziewczyny…
***
Wzruszyło się serduszko, gdy wjechano z tortem,
Że świętego spokoju cieszy się kurortem,
Że przez tych latek krocie
Nie taplało się w błocie
I nie musi się chować za nieprawdy fortem.
***
Nadjechały na czoło znikąd zimne poty,
Żartując, że stres ma dla nich za wiele roboty!
Ale stres nie żartował
I się w brzuchu schował…
No i z tego się wzięły ogromne kłopoty…
***
Powiedział raz kręgosłup do serca:
— Jesteś drań, kłamca i morderca!
Pędzisz jak szalone,
Wciąż w młodości stronę!
A mnie starość śrubami przewierca! —
***
Zapędzone serce raz zasłabło,
Mówiąc, że tak nagle z sił opadło.
Na to mózg: — Ale kawał!
— Czyżbyś miało zawał?!
A to tylko ciśnienie krwi spadło…
***
Zaprosiło raz serce na ucztę uczucie,
Chcąc, by wciąż było zimne i gościło w skrócie…
Ale tak się ścisnęło,
Że mało nie stanęło!
I pomogło dopiero wzruszenia ukłucie…
***
Chwaliły się w młodości bystre, jasne oczy,
Że ich zły, ślepy los przenigdy nie zaskoczy.
Na to nos: — Czuję, przybędzie wiek stary,
I założycie na mnie okulary! —
I stało się to jego widzeniem proroczym!
***
Pytał się staw skokowy smutnego kolana:
— Czy uklękniesz by buty zasznurować z rana? —
— Jak mi wstrzykną blokadę,
To i stać daję radę!
Tylko noga jest wtedy porządnie naćpana! —
***
Powiedział raz pan mózg do pamięci:
— Czy ty się musisz po głowie kręcić?
Życie wciąż się zmienia!
Po co ci wspomnienia!?
Ale pamięć się nie dała zniechęcić!
***
Jęknął i się schował pan język za zęby,
Kiedy złe ostre słowa chciały uciec z gęby:
— O rety! Jeśli choć jedno wylizie,
To mnie ząb mądrości na pewno ugryzie! —
I nabrał w usta wody, aż po same wręby!
***
Zapytało się raz serce miłości
— Czy mogłabyś na dłużej zagościć?
Zapewnię ci mieszkanie
Pościelę ci posłanie
I pójdziemy razem do radości.
***
Przyszła nagle do życia nadzieja
Odnalazła je w smutku kniejach
— Dzisiaj ciebie wybieram
Bo ostatnia umieram
I nie znikam w losu zawiejach! —
***
Szły sobie raz nadzieja i wiara
Bo z nich jest zawsze zgrana para
Powiedziały, że idą w gości
Na urodziny do miłości
Bo nie rdzewieje, choć jest stara!
***
Runęły w błoto wszystkie ideały
Runął i przepadł światopogląd cały
Wystygły gorące pragnienia
Skostniały wyrzuty sumienia
I tylko sny o księżniczkach zostały
***
Przyszedł raz strach do mego miasta
Za twarz nas chwycił i chlastał
Zamknięto drzwi z łomotem,
Okna trzaśnięto z łoskotem
A terror wzrastał, wzrastał, wzrastał…
***
Przyszedł raz strach do mojego domu
Wszedł, choć nie otwierałam nikomu
Za szyję mnie od razu chwycił
I wątpliwości me przemycił
I zabrał spokój mój, po kryjomu.
***
Przyszedł raz strach do mego serca
Ten wielkooki, podły morderca
Od progu mnie za gardło złapał
Zduszając we mnie cały zapał
I teraz gra mi czarne scherza.
***
Interweniowała zgaga w przełyku
Że za dużo się wdziera tędy smakołyków
I od tego napięcia
Żołądek dostał wzdęcia
Aż zatkały się uszy od tych wykrzykników!