Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Lis z Martwego Lasu - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
22 października 2025
3591 pkt
punktów Virtualo

Lis z Martwego Lasu - ebook

Uroczo ponura opowieść o nieumarłym lisie, którego samotny żywot zostaje wywrócony do góry nogami, gdy dowiaduje się, że jego posada przewodnika dusz jest zagrożona. Bazyl mieszka w Martwym Lesie. Jest przewodnikiem dla zwierzęcych dusz w zaświatach. Kiedy u progu jego drzwi staje borsuczyca o imieniu Coniemiara, wszystko się zmienia. Pomimo wysiłków lis nie umie wyprowadzić jej z Lasu i wskazać drogi. Razem wyruszają więc na wyprawę w poszukiwaniu Hesterkur – wieszczki, która może im pomóc. Ale czy to, co Hesterkur wyjawi, okaże się tym, co chciał wiedzieć Bazyl?

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Dzieci 6-12
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68382-25-9
Rozmiar pliku: 7,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Bazyl nie żył.

Ale był też bardzo żywy.

Niektórzy używają określenia _nieumarły_ – a mówiąc „niektórzy”, mam na myśli dzieci o rozmazanych twarzach tłoczące się na skraju Martwego Lasu, które rzucają kamieniami i patykami w cienie, a przy tym śpiewają:

_Gdy ze wschodu wieje wiatr_

_i przedziera się przez las,_

_Nieumarły ma swój czas:_

_Potwór pożre palce, dłonie_

_i warkocze_

_na sam koniec._

_Tylko nie krzycz, to żałosne,_

_i od tego głód w nim rośnie!_

Potem, oczywiście, wszystkie krzyczały – był to przerażający dźwięk, który wywoływał dreszcz na futrzastym grzbiecie Bazyla. Nigdy nie zjadł warkocza, cokolwiek to było. Wprawdzie za życia pożarł kilka palców, ale był lisem, do licha! Oskarżanie go o to, że jest wygłodniałym potworem, nie wydawało się sprawiedliwe.

Krzyczące dzieci w najlepszym razie były irytujące, a w najgorszym uciążliwe. Zwłaszcza w te noce, kiedy Bazyl miał pracę do wykonania – ważną, kluczową, dotyczącą życia lub śmierci (głównie śmierci).

Dzieci na szczęście pojawiały się tylko raz w roku (w wigilię Wszystkich Świętych), a Bazylowi najlepiej pracowało się w ciszy. Martwy Las nie był zaś niczym innym jak właśnie ciszą – tak cichą, że pojawiła się w makabrycznej piosence:

_Wstrzymaj oddech,_

_a usłyszysz_

_nędzną ciszę_

_w okolicy._

_W Martwym Lesie_

_jest inaczej,_

_nic nie rośnie,_

_nie oddycha_

_i nie kracze._

Tak, to prawda. W Martwym Lesie panowała głęboka cisza, a to dlatego, że Bazyl był jedyną żywą (powiedzmy) istotą w mroku jego koron. Żadne ptaki nie śpiewały na drzewach, ani jedna żaba nie kumkała w stawach. Za to Las Jaskrów po drugiej stronie drogi aż tętnił życiem, wesołym śpiewem ptaków i szelestem łap w zaroślach.

Głucha cisza w Martwym Lesie była dla niektórych złym omenem.

Dla Bazyla była spokojem, który odnalazł dopiero w śmierci.

To znaczy – _nieśmierci_.

Wiecie, o co chodzi.

Nie będę kłamać, że Bazylowi było obojętne, że nazwano go potworem. Wzdrygnął się i cicho poprosił dzieci, żeby przestały, po czym wetknął mech w jedyne dobre ucho i tej strasznej nocy poszedł spać wcześnie.

Pomijając wrzeszczące dzieci, wigilia Wszystkich Świętych sama w sobie jest wystarczająco niepokojąca. Kiedy ludzie podczas obrzędów przywołują Zaświaty, Zaświaty rosną i pęcznieją, napręża się błona między żywymi a umarłymi. Zdarzały się lata, gdy cztery królestwa jaśniały tak żarliwie, że nawet zbłąkane oko śmiertelnika dostrzegało jarzące się Zaświaty.

Jak już wiecie, Bazyl słyszał tylko na jedno ucho, szczęśliwie uchowało się po wypadku, w którym zginął. Z tego samego wypadku pozostało mu jedno sprawne oko. Drugie było kapryśne i wyskakiwało w najbardziej niedogodnych momentach. Toczyło się wtedy po leśnej ściółce i zbierało paprochy. W końcu Bazyl poddał się i schował je pod łóżkiem w łupinie orzecha. Ale wkrótce potem zobaczył swoje odbicie w szklistym stawie. Lewy oczodół groteskowo ział nad wąsami.

Tamtej nocy wybrał się do Martwego Usypiska. Podczas żerowania postanowił chodzić na czterech łapach, czasem po prostu sensowne było trzymanie nosa blisko ziemi. I właśnie wtedy go znalazł: monokl. Nieco wygięty, nieco zmętniały. Z oprawki zwisał cienki mosiężny łańcuszek.

Umieścił monokl na kępce futra przed oczodołem, po czym spojrzał na odbicie w stawie. Ku jego uciesze mętne szkło dobrze zakrywało jamę po oku. Posunął się nawet do stwierdzenia, że dzięki temu wyglądał... przyzwoicie.

Dziarsko.

Od tego momentu nasz nieumarły bohater nosił monokl. Wkrótce potem wdział również płaszcz, aby zakryć poprzecierane futro, szatę z kapturem wykonaną z pomiętego aksamitu w kolorze buraka.

Rozumiecie więc, dlaczego nazwanie go potworem bolało? Nie był nim w żadnym calu. Tak naprawdę jego praca sprawiała, że był kimś w rodzaju anioła.

Ale do tego jeszcze dojdziemy. I myślę, że przekonacie się, że jest to najbardziej interesujące, fascynujące, _zapierające dech w piersiach_ –

Ekhem.

O co chodzi?

Pytacie, kim jestem?

Jestem narratorką. Bardką. Opowiadaczką tej historii. Jestem bardzo dobra w tym, co robię, i z czasem zapomnicie, że w ogóle istnieję.

Tak jak wszyscy inni.

Ale wróćmy do naszej historii. Wyczuwam, że rozmowa o brakujących gałkach ocznych wywołuje w was lekki strach. Z przykrością informuję, że zanim będzie lepiej, będzie znacznie gorzej. Musimy udać się z Bazylem w mroczne miejsce – bardzo mroczne miejsce – miejsce, do którego nigdy wcześniej nie dotarło zbyt wiele lisów, tylko garstka łosi i absolutnie żaden borsuk.

A to, drodzy czytelnicy, jest historia, której, obawiam się, nie jesteście jeszcze gotowi usłyszeć.

...A może jesteście?

.

_Ktoś z was odpowie: „To prawda, wierna bardko, nie jestem”._

A więc moje podejrzenia były słuszne. Podejrzewam też, że jesteś w... powiedzmy... dojrzałym wieku. Dorośli bardzo często próbują chronić się przed nieprzyjemnościami życia. Ale nie mam ci tego za złe. Nie zawsze można być tak odważnym i ciekawskim jak dziecko. Zrób to, co musisz, i zamknij tę książkę. Skul się na kanapie z przejrzałym bananem i zapomnij, że kiedykolwiek doszły cię słuchy o tej opowieści.

.

_„Zaczekaj, bardko! Ja jestem!”_

Ach. Cieszę się, że źle cię oceniłam. Odwaga jest na wagę złota. Kontynuujmy więc...

Odwróć stronę.

.

------------------------------------------------------------------------

ZAPRASZAMY DO ZAKUPU PEŁNEJ WERSJI KSIĄŻKI

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij