- W empik go
List do Marka Edelmana. Za wolność wczoraj i dziś - ebook
List do Marka Edelmana. Za wolność wczoraj i dziś - ebook
AGNIESZKA HOLLAND: Autorzy głęboko wyczuwają brunatne chmury zbierające się nad naszym krajem. Marek Edelman nie pozwoliłby patrzeć obojętnie na rosnące ZŁO. My też nie powinniśmy. Nasz sprzeciw lub przyzwolenie zadecydują o przyszłości. Ważny tekst.
KRYSTYNA JANDA: Gorzki esej, który uzmysławia nam, jak bardzo cofnęliśmy się w czasie.
ADAM MICHNIK: List do Marka Edelmana to współczesna wersja listu Woltera do Pana Boga napisanego po trzęsieniu ziemi, które zniszczyło Lizbonę. To świadectwo przerażenia polskiego inteligenta stanem państwa i Polaków.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66095-19-9 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
jak wtedy, gdy chodziliśmy do Pana po radę, gdy było ciężko, tak musimy zrobić i teraz. Bo czy da Pan wiarę, że Polska po trzydziestu latach wolności znowu zaczyna ją tracić? I to tym razem z woli samych rodaków?
I co z tego, że fala – powiedzmy wprost – faszyzmu, tyle że nowego typu, idzie przez cały świat?
Co z tego, że Ameryka, ojczyzna demokracji i ostoja wolności obywatelskich, wybrała na prezydenta – i pewnie znowu wybierze – człowieka, który wszystkie wartości przelicza na księgowe „winien–ma”?
Co z tego, że Wielka Brytania, wydawałoby się, gwarancja rozsądku i umiaru, posłuchała populistów, i wychodzi z Unii Europejskiej, i to w sposób, który wywołuje śmiech w jej byłych, nawet najbiedniejszych, koloniach?
Co z tego, że w tak lubianej przez Pana Francji wybory do europarlamentu wygrała Marine Le Pen, nieodrodna córka Jeana-Marie Le Pena, o którym nie mówił Pan inaczej niż „faszysta”?
Co z tego, że Putin, za Pana czasów krwawo tłumiący wolnościowe dążenia Czeczenów, a dziś łamiący kark ukraińskiej wolności i obnoszący się ze zdaniem, że demokracja liberalna przegrała, jest zapraszany przez świat zachodni na salony?
Pocieszanie się – Pan to doskonale wie – że u innych jest gorzej, to nie tylko łatwizna, lecz także prosta droga do niewoli.
Co jednak zrobić, skoro rządzącym nad Wisłą faktycznie najbliżej do tych, którzy są przeciwko wolności i prawom człowieka?
Ale wie Pan, co jest najgorsze? To, że połowa obywateli Polski (a może i większość) to szaleństwo i łajdactwo popiera. I to oni osobiście zabierają nam wolność za pomocą demokratycznie oddawanych głosów. I jeszcze twierdzą, że tak ma być. Że demokracja to rządy większości. Że rządzić to robić, co się chce, nie oglądając się na prawo, dobre obyczaje czy choćby uczucia innych.
I coraz rzadziej się pamięta, że od drugiej wojny światowej istotą demokracji nie są wyłącznie rządy większości, ale równocześnie poszanowanie praw mniejszości.
Można z tym Złem walczyć, lecz u ludzi wolności, nawet zagorzałych demokratów, pojawiło się coś niepojętego: bezsilność, zniechęcenie, niewiara w sens walki. Pesymizm. Kunktatorstwo. Strach.
Tak to z wolna ludzie wolności stają się w Polsce mniejszością.
Obcymi.Zło nie jest banalnością – leży w charakterze człowieka.
To jest dno człowieka, człowiek jest zły, bo gdyby nie był zły, toby w ogóle nie zaistniał. Był tak zły, że swoich wszystkich rówieśników – sto tysięcy, dziesięć tysięcy lat temu – wyrżnął, zniszczył i sam został, bo jadł i mięso, i trawę, i wszystko. Lepiej się przystosował, a wszystkich innych zniszczył. I na tym polega to nieszczęście. Że człowiek jest zły. Człowiek ma podły charakter, jest niedobry.
– Marek Edelman
Nie chcieliśmy wierzyć w Pańskie słowa o złej naturze człowieka. Owszem, z przejęciem oglądaliśmy film ze zburzonej Warszawy, a w niej ruiny ruin – warszawskie getto zrównane z ziemią. I choć jakoś się domyślaliśmy, że kolejne masakry są nieuchronne, to – szczerze mówiąc – nie traktowaliśmy tego poważnie.
A przecież śledziliśmy relacje z bombardowania Sarajewa. Jeździliśmy do byłej Jugosławii wraz ze specjalnym wysłannikiem ONZ Tadeuszem Mazowieckim, by naocznie sprawdzić, jak łamane są tam prawa człowieka. Ryszard Kapuściński opowiadał nam z przejęciem o wojnie w Rwandzie. Niedawno wraz z całym światem oglądaliśmy, wygodnie siedząc w fotelach, ruiny syryjskiego Aleppo z tysiącami jego małych, przerażonych mieszkańców.
Ale nas, sytych, jakoś to nie przerażało.
Było daleko.
Nawet gdy Putinowskie czołgi wjechały na zachodnią Ukrainę, rosyjscy terroryści zdobyli ukraiński Krym, a opłacani przez Moskwę bandyci zestrzelili cywilny samolot, wielu w Polsce próbowało to bagatelizować: „Ot, ależ to daleko! To jakieś peryferie cywilizacji Zachodu, który jest może i przeżarty, ale bezpieczny”.
Dziś to już nie są peryferie.
Dziś, choć bezkrwawo, naszymi własnymi rękami kończymy z wolnością tu, w Polsce.
Europa patrzy na to z niesmakiem. Jeszcze próbuje temu przeciwdziałać, ale za chwilę machnie ręką: „Cóż, dziki, antysemicki kraj, przez pomyłkę przyjęty do rodziny europejskiej”.
Czy się zdziwimy, jeśli wkrótce ktoś w Paryżu znowu powie: „Pourquoi mourir pour Dantzig?”.