-
W empik go
List Do Syna czyli kulisy gabinetu oficera UB - ebook
List Do Syna czyli kulisy gabinetu oficera UB - ebook
Opowiadanie powstało na kanwie historii małżeństwa Janiny i Antoniego
Żubrydów, zamordowanych ręką Jerzego Vaulina.
Młodzi ludzie w czasie wojny i powojnia, poddani zostali bardzo trudnej próbie. Ich młodość upłynęła w tragicznych warunkach, a system totalitarny bezwzględnie wykorzystywał patologiczne skłonności. Były one idealnym podłożem do stworzenia,,człowieka” na miarę potrzeb komunistów, zdolnego do najgorszych czynów i nie mającego żadnych wyrzutów sumienia ani skrupułów.
| Kategoria: | Proza |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8104-825-5 |
| Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wracanie do przeszłości jest jak grzebanie widelcem w świeżo zagojonej ranie. Tak samo absurdalne, bolesne i niepotrzebne. Najpierw odczuwa się niepokój, pewien dyskomfort spowodowany przeczuciem bólu, wnętrzności skręcają się w napięciu, chcemy się cofnąć, uciec przed operacją, ale w końcu decydujemy się na pierwszy krok.
Pole wokół rany jest przestrzenią prób, dotykamy więc delikatnie i sprawdzamy stopień odczuwania bólu i własną wytrzymałość. Można się kierować w stronę rany pomaleńku, odsłaniając kolejne warstwy opatrunku, sprawdzając na jaki ból możemy się narazić i czy jesteśmy w stanie bądź chcemy go znieść. Można też na tym etapie jeszcze podjąć próbę odstąpienia od eksperymentu, założyć nowy, świeży opatrunek, nie zaglądać pod niego zbyt często i nie podrażniać rany aż do momentu zagojenia, nie biorąc pod uwagę oczywiście, że może się wywiązać jakiś stan zapalny, a nawet zakażenie, i że otoczenie zacznie zwracać uwagę na rannego z wielu przyczyn, i nie zawsze będą to momenty miłe.
Zwolennicy chirurgii doradzają radykalne oczyszczanie rany, założenie szwów i zaakceptowanie blizny. Każda blizna jest znacznikiem jakiejś przebytej walki, niektórzy nawet je kolekcjonują i chwalą się nimi. Ja mam na przykład bliznę po postrzale. Lubię czasem na nią patrzeć, bo przypomina mi pewne zdarzenie z przeszłości, o którym opowiem za chwilę.
Istnieją również masochiści uwielbiający długi proces gojenia, ból, celebrują zmianę opatrunków, nie dają ranie się zabliźnić tylko dlatego, by emanować swoim cierpieniem, męczyć innych i zmuszać ich do bezustannej opieki i pielęgnacji oraz szczególnej uwagi. Nienawidzę tego typu osobników. Człowiek powinien być twardy, męski, a nie rozmazany jak małe dziecko.
Jest to równie bezsensowne jak na wstępie wymieniona czynność, bo po co rozraniać na nowo blizny? Czasem jednak podejmujemy próbę pozbycia się blizny, decydujemy się na wprowadzenie radykalnych zmian w naszym organizmie, który szwankuje, nie działa na tyle prawidłowo abyśmy mogli zaznać błogiego stanu całkowitego pogodzenia się z życiem i zaakceptowania toru, którym podąża nasz los.
Podjęcie się takiej operacji na własnych uczuciach spowodowało poczucie kresu mojej ziemskiej wędrówki. Musiałem zakończyć sprawę zaczętą przed 50 laty, kiedy to poczułem się całkowicie we władzy złego, a radość doznana z tego powodu wypełniła mnie niemal erotyczną rozkoszą.
Wiedziałem, że szatan chcący zawładnąć moim umysłem żąda całkowitego podporządkowania i uznałem, że jest to jedyna władza, której jestem w stanie być podległy. Teraz nadszedł czas, by zakończyć spektakularnie sprawę Tura, a nawet odwrócić role, bym na koniec życia ja stanął przed okiem kamery i został gwiazdą szatańskiego spektaklu. Dopracowałem już scenariusz w każdym szczególe, używając różnych narzędzi i ludzi, wystarczyło go tylko zapisać i rozdzielić role.
Darmowy fragment
Pole wokół rany jest przestrzenią prób, dotykamy więc delikatnie i sprawdzamy stopień odczuwania bólu i własną wytrzymałość. Można się kierować w stronę rany pomaleńku, odsłaniając kolejne warstwy opatrunku, sprawdzając na jaki ból możemy się narazić i czy jesteśmy w stanie bądź chcemy go znieść. Można też na tym etapie jeszcze podjąć próbę odstąpienia od eksperymentu, założyć nowy, świeży opatrunek, nie zaglądać pod niego zbyt często i nie podrażniać rany aż do momentu zagojenia, nie biorąc pod uwagę oczywiście, że może się wywiązać jakiś stan zapalny, a nawet zakażenie, i że otoczenie zacznie zwracać uwagę na rannego z wielu przyczyn, i nie zawsze będą to momenty miłe.
Zwolennicy chirurgii doradzają radykalne oczyszczanie rany, założenie szwów i zaakceptowanie blizny. Każda blizna jest znacznikiem jakiejś przebytej walki, niektórzy nawet je kolekcjonują i chwalą się nimi. Ja mam na przykład bliznę po postrzale. Lubię czasem na nią patrzeć, bo przypomina mi pewne zdarzenie z przeszłości, o którym opowiem za chwilę.
Istnieją również masochiści uwielbiający długi proces gojenia, ból, celebrują zmianę opatrunków, nie dają ranie się zabliźnić tylko dlatego, by emanować swoim cierpieniem, męczyć innych i zmuszać ich do bezustannej opieki i pielęgnacji oraz szczególnej uwagi. Nienawidzę tego typu osobników. Człowiek powinien być twardy, męski, a nie rozmazany jak małe dziecko.
Jest to równie bezsensowne jak na wstępie wymieniona czynność, bo po co rozraniać na nowo blizny? Czasem jednak podejmujemy próbę pozbycia się blizny, decydujemy się na wprowadzenie radykalnych zmian w naszym organizmie, który szwankuje, nie działa na tyle prawidłowo abyśmy mogli zaznać błogiego stanu całkowitego pogodzenia się z życiem i zaakceptowania toru, którym podąża nasz los.
Podjęcie się takiej operacji na własnych uczuciach spowodowało poczucie kresu mojej ziemskiej wędrówki. Musiałem zakończyć sprawę zaczętą przed 50 laty, kiedy to poczułem się całkowicie we władzy złego, a radość doznana z tego powodu wypełniła mnie niemal erotyczną rozkoszą.
Wiedziałem, że szatan chcący zawładnąć moim umysłem żąda całkowitego podporządkowania i uznałem, że jest to jedyna władza, której jestem w stanie być podległy. Teraz nadszedł czas, by zakończyć spektakularnie sprawę Tura, a nawet odwrócić role, bym na koniec życia ja stanął przed okiem kamery i został gwiazdą szatańskiego spektaklu. Dopracowałem już scenariusz w każdym szczególe, używając różnych narzędzi i ludzi, wystarczyło go tylko zapisać i rozdzielić role.
Darmowy fragment
więcej..