Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość

Lista niespełnionych drobnostek - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
14 grudnia 2025
21,00
2100 pkt
punktów Virtualo

Lista niespełnionych drobnostek - ebook

To ciepła, życiowa powieść o tym, jak małe rzeczy potrafią zmienić całe życie. Bohaterka — przytłoczona codziennością — odkrywa zeszyt swojej zmarłej babci, pełen właśnie tych „drobnostek”, które sprawiają, że żyje się piękniej. Postanawia je wypełnić, by w ten sposób uczcić pamięć babci… nie wiedząc, że lista odmieni również jej własne serce. Lista niespełnionych drobnostek to wzruszająca, ciepła i pełna nadziei opowieść o codzienności, która potrafi być najpiękniejszą przygodą — jeśli tylko przestaniemy odkładać ją na później. To książka o miłości, rodzinnych tajemnicach, małym miasteczku pachnącym chlebem… i o tym, że wielkie zmiany zaczynają się od najmniejszych gestów. Idealna dla czytelniczek i czytelników, którzy lubią powieści pełne emocji, życiowych wyborów i pięknych, zwyczajnych momentów

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ONE

POWRÓT

chapter-seperator

Dom babci pachniał tak samo jak zawsze, choć nie było jej już od dwóch tygodni. Lena stała w progu, ściskając w dłoni klucz, który wciąż miał przyczepiony breloczek z haftowanym kwiatem. Niby drobiazg, a kiedy go zobaczyła, przez chwilę nie mogła zrobić kroku naprzód.

Było tu chłodniej niż zwykle, ale może tylko jej się wydawało — bo brakowało tego głosu, którym babcia zawsze witała ją już od przedpokoju.

— No dalej, Lena… — szepnęła sama do siebie i weszła do środka.

Zrzuciła torbę przy komodzie, rozejrzała się po wnętrzu i poczuła, jak coś ściska jej gardło. W powietrzu unosiła się mieszanina zapachu lawendowych saszetek i wypłowiałych książek. Babcia zawsze mówiła, że książki pachną wspomnieniami, a wspomnienia są najlepszym lekarstwem dla duszy. Lena uśmiechnęła się słabo. Teraz te słowa wydawały się boleśnie prawdziwe.

W salonie wszystko było na swoim miejscu: koronkowa serweta, ramki z fotografiami, sterta gazet, które babcia lubiła „przeglądać, ale nigdy nie wyrzucać”, bo „a nuż coś jeszcze się przyda”. Nawet jej ulubiony kubek stał na stole, jakby Helena wyszła tylko na moment.

— Mogłabyś wrócić — szepnęła Lena, sama nie wiedząc czemu.

Przeszła przez pokoje bez pośpiechu, jakby sprawdzała, czy ściany pamiętają ich dawne rozmowy. Dom był mały, ale pełen ciepła — i teraz właśnie to ciepło bolało najbardziej.

Gdy dotarła do strychu, minęła dłonią drewnianą poręcz. Babcia uwielbiała tu chodzić, mówiąc, że na strychu „człowiek zawsze znajdzie coś, o czym zapomniał”. Lena weszła, choć powietrze było ciężkie, pełne kurzu i wspomnień.

W kącie stał stary kufer. Ten sam, którego babcia pilnowała jak skarbu, choć twierdziła, że „tam nic ciekawego nie ma”. Lena uklękła i przez chwilę tylko patrzyła na metalowy zamek. Otworzyła go powoli — z oczekiwaniem, jakby bała się, że odkryje coś, czego wcale nie chce.

W środku były drobiazgi: fotografie, pocztówki, wyblakłe szale, kilka listów przewiązanych czerwoną wstążką. I zeszyt. Zwykły, stary, w twardej okładce, zapisany drobnym pismem babci. Na okładce widniał tytuł:

„DROBNOSTKI, KTÓRE CHCIAŁABYM JESZCZE ZROBIĆ.”

Lena zamrugała, jakby nie dowierzała.

Usiadła na skrzyni i otworzyła zeszyt. Pierwsza strona była starannie zapisana:

_— Upiec chleb według przepisu z 1968 roku_

_— Przepłynąć jezioro o świcie_

_— Napisać list do kogoś, kogo skrzywdziłam_

_— Zatańczyć w deszczu bez wstydu_

_— Powiedzieć komuś naprawdę miłe słowo_

_— Zrobić coś po raz pierwszy w życiu_

_— Posadzić drzewo, które przetrwa mnie samą_

_— Zrobić komuś niespodziewanie dobrą rzecz_

_— Uwierzyć, że na miłość nigdy nie jest za późno_

_— Zrobić coś, co sprawi radość komuś, kogo kocham…_

Lista była dłuższa, ale Lena nie przewróciła kartki. Już na tej pierwszej wszystko w niej zadrżało.

— Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś…? — wyszeptała.

Poczuła ścisk w sercu. Babcia, jej pogodna, mądra Helena… też miała swoje niespełnione drobnostki.

Zwyczajne, proste, ale pełne znaczenia.

Lena zamknęła zeszyt, przycisnęła go do piersi i wtedy zrozumiała coś, co dotychczas wypierała:

powrót do domu nie był końcem.

Był początkiem.

W tej samej chwili ktoś zapukał do drzwi na dole. Lena drgnęła — wystraszona, jakby w domu, który przecież znała od dziecka, pojawił się nieproszony gość.

Zeszła po schodach. Otworzyła drzwi.

Na progu stał mężczyzna. Wysoki, z rozwichrzonymi włosami, z narzędziową torbą przewieszoną przez ramię.

— Hej… — uśmiechnął się lekko. — Jesteś Lena, prawda? Helena zawsze o tobie opowiadała.

Dziewczyna skinęła głową, niepewnie.

— Jestem Michał. Mieszkam dom obok. Przyszedłem zapytać, czy nie potrzebujesz pomocy.

Lena odchrząknęła, starając się nie wyglądać na zagubioną.

— Właściwie… chyba tak.

Michał spojrzał na nią ciepło, ale z pewną ostrożnością — jak człowiek, który zna smak straty i rozumie, że czasem nawet proste pytanie potrafi zranić.

— To… wpadnę jutro? — zaproponował delikatnie.

— Dobrze — odpowiedziała.

Kiedy odszedł, Lena spojrzała na zeszyt, który wciąż trzymała w dłoni.

Nagle poczuła, że w tym wszystkim jest jakaś… wskazówka.

Że babcia zostawiła jej nie tylko puste pokoje i łzy.

Ale również drogę, którą powinna pójść.

Wróciła do salonu, usiadła przy stole i otworzyła zeszyt raz jeszcze.

MOŻE POWINNA SPRÓBOWAĆ SPEŁNIĆ TE DROBNOSTKI ZA NIĄ?

A PRZY OKAZJI ODKRYĆ, CZEGO TAK NAPRAWDĘ BRAKUJE JEJ SAMEJ?

Gdy słońce zaszło, Lena podjęła pierwszą decyzję.

Jutro upiecze chleb.

Ten z 1968 roku.

I tak zacznie się jej nowa historia.TWO

CHLEB Z 1968 ROKU

chapter-seperator

Następnego dnia Lena obudziła się wcześnie, choć nie spała dobrze. Wciąż miała przed oczami zeszyt babci — staranne pismo, listę „drobnostek”, które były tak proste, że aż bolało, że Helena nie zdążyła ich zrealizować.

Kiedy zeszła do kuchni, promienie słońca wpadały przez firankę, a w powietrzu unosił się zapach drewna i lawendy. To tu babcia piekła swoje słynne bułeczki, pierogi, ciasta. A przede wszystkim — chleb. Taki, jakiego nie dało się już dziś kupić w żadnym sklepie.

Lena otworzyła szafkę nad kuchenką i wyjęła stary przepiśnik babci. W środku był przepis zapisany ołówkiem:

„CHLEB Z 1968 ROKU – NAJPROSTSZY, NAJUCZCIWSZY.”

Pod nim dopisek:

_„Najlepszy, gdy robiony z miłością.”_

Lena przełknęła ślinę.

— No to zobaczymy, babciu — mruknęła.

Zaczęła odmierzanie składników. Mąka rozsypała się na blat. Drożdże nie chciały współpracować. Woda była albo za zimna, albo za gorąca. Gdy zaczęła wyrabiać ciasto, kleiło się do wszystkiego — do jej dłoni, do miski, do blatu, nawet do włosów, kiedy odgarniała pasmo z czoła.

— A niech cię… — mruknęła, próbując oderwać od siebie kolejną lepką kulę ciasta.

Właśnie wtedy ktoś zapukał.

— Tylko nie teraz… — westchnęła.

Wytarła ręce w ścierkę (nieskutecznie), podeszła do drzwi i otworzyła.

Na progu stał Michał, jak wczoraj. Tym razem bez torby narzędziowej, ale z uśmiechem, który wyglądał tak, jakby go wyciągnięto z łóżka przed czasem.

— Dzień dobry. Mówiłem, że zajrzę. — Nachylił się lekko, jakby chciał coś wywęszyć. — Pachnie… interesująco.

— To katastrofa — oznajmiła Lena bez zbędnych wstępów. — Próbuję upiec chleb.

— Wyglądasz, jakbyś próbowała walczyć z potworem z mąki.

— Czuję się dokładnie tak samo.

Michał wszedł do środka i rozejrzał się po kuchni.

Na blacie było więcej mąki niż w misce, a ciasto wyglądało, jakby miało własne życie.

— Mogę? — zapytał, wskazując na miskę.

Lena skinęła głową. Michał umył ręce, po czym jednym, pewnym ruchem chwycił ciasto i zaczął je wyrabiać. Z taką łatwością, że Lena westchnęła z rozpaczy.

— Jak ty to robisz?

— Mój ojciec piekł chleb, zanim przerzucił się na stolarstwo. Coś tam mi zostało w dłoniach.

Teraz to Lena obserwowała jego dłonie — duże, silne, ale poruszające się z zaskakującą delikatnością.

— To ważne — powiedział spokojnie. — Nie walcz z ciastem. Daj mu się prowadzić.

— Nigdy bym nie pomyślała, że chleb może mieć filozofię.

— Każda rzecz w życiu ma, jeśli dobrze się przyjrzeć.

Był tak spokojny, że Lena poczuła, jak jej napięcie opada. Michał formował ciasto z wprawą, ale nie wyrywał jej pracy z rąk — raczej pokazywał, jak to zrobić.

— Teraz ty.

— Ja? — jęknęła.

— Jeśli chcesz powiedzieć, że twoja babcia nie pozwoliłaby ci się poddać, to… tak, właśnie to chcę powiedzieć.

Lena zacisnęła usta, ale nie próbowała się bronić. Znów zanurzyła dłonie w cieście. Tym razem poczuła coś innego — jakąś rytmiczną powtarzalność, ciepło drożdży, miękkość mąki.

— Nieźle — pochwalił ją Michał. — Naprawdę nieźle.

Kiedy wsunęli chleb do piekarnika, Lena odgarnęła włosy z czoła i spojrzała na niego z wdzięcznością.

— Dzięki. Serio.

— Za co?

— Za to, że nie wyśmiałeś mnie, kiedy otworzyłeś drzwi i zobaczyłeś… to wszystko.

Michał uśmiechnął się lekko.

— Wyglądałaś raczej jak ktoś, kto bardzo się stara. To się szanuje.

Zapadła chwila ciszy. Przyjemnej ciszy.

Lena poczuła, że pierwszy raz od śmierci babci nie jest w tym wszystkim sama.

— To… po co właściwie chcesz piec ten chleb? — zapytał.

Lena spojrzała na zeszyt leżący na stole.

— Bo to była jedna z drobnostek.

— Drobnostek?

— Babcia miała listę rzeczy, które chciała zrobić. I już nie zdąży.

Michał pochylił głowę.

— Rozumiem.

— Więc pomyślałam… że może ja je dla niej zrobię.

— To bardzo piękne — powiedział. — I bardzo odważne.

Lena nie zdążyła odpowiedzieć, bo piekarnik zaczął piknąć. Otworzyli go razem.

Chleb wyglądał… nieidealnie, ale zaskakująco dobrze.

— Wygląda jak dzieło kogoś, kto zrobił to pierwszy raz — stwierdził Michał. — Ale pachnie jak chleb twojej babci.

Lena poczuła, jak jej serce mięknie.

— Myślisz, że babcia byłaby dumna?

— Jestem pewien.

Chwilę później usiedli przy stole, odrywając gorące kawałki i popijając herbatę.

Chleb był prosty, skromny, może minimalnie za słony — ale wypełniony wspomnieniem Heleny.

Lena uśmiechnęła się pierwszy raz od wielu dni naprawdę.

To była tylko drobnostka.

A jednak zmieniała wszystko.THREE

TANIEC W DESZCZU

chapter-seperator

Po południu niebo zasnuło się ciężkimi, stalowymi chmurami. Telefon burczał co chwilę — koleżanki z miasta dopytywały, kiedy wraca, szef wysłał jej trzy wiadomości o jakimś projekcie, który „może jednak powinna dokończyć zdalnie”. Lena zignorowała wszystko.

Siedziała na ganku, patrząc w niebo, trzymając w dłoni zeszyt babci.

Trzecia drobnostka: „ZATAŃCZYĆ W DESZCZU BEZ WSTYDU.”

Brzmiało głupio. Dziecinnie.

Ale też… jakoś wyzwalająco.

Pierwsze krople spadły delikatnie, jak ostrzeżenie. Potem drugie, większe. A już po chwili deszcz uderzał o dach gęstym rytmem, jakby ktoś włączył cały orkiestralny bęben.

Lena wstała.

— Okej, babciu. Dla ciebie — powiedziała z determinacją, której sama w sobie nie rozpoznawała.

Zeszła z ganku prosto na trawę. Deszcz był zimny, ale nieprzykry.

Poczuła go na ramionach, na twarzy. Zamknęła oczy.

Najpierw zrobiła kilka niepewnych kroków.

Potem obróciła się w miejscu.

A potem — śmiejąc się — zaczęła tańczyć. Bez rytmu. Bez sensu. Bez oczekiwań.

Tak, jak ostatni raz jako dziecko.

Krople spływały jej po policzkach, włosy przyklejały się do twarzy. Wyglądała jak wariantka — i miała to gdzieś. Po raz pierwszy od dawna czuła się lekka.

Nie zauważyła, że ktoś ją obserwuje.

— No nie wierzę… — usłyszała ciepły, rozbawiony głos.

Odwróciła się gwałtownie.

Na skraju drogi stał Michał, z kaptur z tyłu, ale sam moknął równie mocno jak ona.

— Podsłuchujesz mnie? — zawołała przez szum deszczu.

— Trudno nie zauważyć kogoś, kto tańczy, jakby wygrał w totka.

— To… drobnostka. — Lena uniosła zeszyt, który zdążyła przemoknąć. — Kolejna.

— Ach, to ta lista.

Deszcz lał jak szalony, ale Michał podszedł bliżej.

Spojrzał jej w oczy z tym spokojem, który tak w nim ją zaskakiwał.

— To pozwól, że pomogę ci zrobić to porządnie — powiedział.

Zanim zdążyła zaprotestować, wziął jej dłoń i obrócił ją wokół własnej osi jak w tańcu towarzyskim.

Zrobił to tak naturalnie, że Lena aż parsknęła śmiechem.

— Tańczysz?

— Kiedyś. Ale w deszczu jeszcze nigdy.

I tak, pośrodku ulewy, w kałużach, w mokrych ubraniach, tańczyli. Nieporadnie, trochę głupkowato, ale szczerze. Śmiali się przy tym tak bardzo, że kilka razy o mało nie przewrócili się na trawę.

Deszcz był zimny.

Ale oni — cali rozgrzani.

W końcu zatrzymali się, łapiąc oddech.

Michał odgarnął jej mokre włosy z czoła delikatnym ruchem.

— Teraz wyglądałaś tak, jakbyś była naprawdę… wolna — powiedział cicho.

Lena poczuła, że serce skoczyło jej do gardła.

— Dawno się tak nie czułam — wyszeptała.

Deszcz powoli słabł.

Niebo wciąż było ciężkie, ale ona czuła się lżejsza niż kiedykolwiek.

Michał cofnął dłoń z lekkim zawstydzeniem.

— To… chyba już przestanę przeszkadzać.

— Wcale nie przeszkadzałeś — odpowiedziała cicho.

Uśmiechnął się tak, jakby to jedno zdanie było dla niego czymś więcej, niż miało wyglądać.

— Widzimy się jutro?

— Chętnie — powiedziała Lena.

Gdy odszedł, Lena spojrzała na przemoknięty zeszyt.

Strona z „taniec w deszczu” była falująca, tusz lekko się rozmazał.

Ale drobnostka była spełniona.

I niosła w sobie coś jeszcze — pierwsze, miękkie drżenie, że ten mężczyzna obok niej może stać się częścią czegoś większego.

Czegoś, czego nie planowała.

Ale na co być może… jej babcia chciała ją przygotować.FOUR

LIST, KTÓRY NIGDY NIE DOTARŁ

chapter-seperator

Noc po deszczu była dziwnie spokojna.

Lena leżała w starym łóżku babci, wpatrzona w sufit, jakby szukała tam odpowiedzi, których nikt nie chciał jej udzielić. W głowie wciąż wracał obraz tańca w deszczu i dłoń Michała, która oplotła jej palce.

To było… niebezpiecznie przyjemne.

Przewróciła się na bok i sięgnęła po zeszyt leżący na szafce nocnej. Strony wciąż były lekko pofalowane od wody, ale dało się czytać. Delikatnie, jakby dotykała czegoś świętego, przekartkowała kilka kartek dalej.

Jej wzrok zatrzymał się na drobnostce zapisanej pośrodku strony:

„NAPISAĆ LIST DO KOGOŚ, KOGO SKRZYWDZIŁAM.”

Obok, innym długopisem, widniał dopisek:

_„Nie miałam odwagi wysłać. Może kiedyś.”_

Lena poczuła, jak coś ściska ją w żołądku. Jej babcia — ciepła, łagodna, zawsze sprawiedliwa — kogoś skrzywdziła? Tę myśl trudno jej było przyjąć.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij