- W empik go
Listy - ebook
Listy - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Skończyłam dopiero co śniadanie — duża filiżanka gorącego mleka i mała pomarańcza, dość lichego gatunku — ale jestem nie umyta i nie ubrana — brzydka Twoja dziewczynka — mimo to chcę do Ciebie napisać. Słońce jest dziś bardzo gorące i bardzo leniwe; takie przyjemne stworzenie, co to lubi układać arabeski z cienia i nakrapiać piegami śpiące bobaski.
Miałam ohydną podróż. Wlekliśmy się od Londynu przez coraz gęstszą mgłę. Wstrętna Francuzka w gumowym palcie jadąca z zamorusaną małą dziewczynką ubraną w marynarską sukienkę zapełniały i przepełniały mój przedział. Nieznośne dziecko czesało się kawałkiem chleba, wypluwało nam prosto w twarz ogryzki jabłka i wydawało najniemożliwsze odgłosy. Fe! Wstrętne! Jedna rzecz tylko zwróciła moją uwagę. Dziewczynka wskazała palcem na okno i pisnęła po raz nie wiem już który: „Qu'est-ce?" — „C'est de la terre, ma petite" — odparła matka, obojętna jak głąb.
Folkestown wyglądało niby obrazek wymalowany na wieku od trumny, a Boulogne jak malowanka z pudełka od sardynek. Między nimi kołysało się spokojne morze. Zostałam na pokładzie i nie bałam się wcale, kiedy kontrtorpedowiec dawał nam sygnały.
Spóźniliśmy się o dwie godziny, a potem pociąg do Paryża ani przez chwilą nie biegł kłusa — wlókł się, błądził. Szczęściem naprzeciwko mnie siedział stary Szkott były kapitan „Kalifornii", tego wielkiego statku, co zatonął w czasie mgły niedaleko wyspy Tory, więc gawędziliśmy. Mówił przyjemnym miękkim akcentem; kiedy się śmiał, zakrywał ręką oczy, ale wyrazu twarzy nie zmieniał, tylko brzuch mu się trząsł. Był „niezmiernie miły" — równie udany jak fragment z Conrada. W Amiens odnalazł wózek z prowiantami, kupił szynki, świeżych bułeczek, pomarańcz i wina, i nie pozwolił, abym mu za to zwróciła; jadłam z wielkim apetytem.
Paryż wyglądał zupełnie tak samo, jak wszelkie inne miejscowości. Zdaje mi się, że pączki już pękają na drzewach. Wzięłam pokój (ten sam co dawniej) i położyłam na łóżku palta i szale, aby „zasnąć i zapomnieć". Wszystko było beznadziejne, nudne, bezsensowne i niezrozumiałe.
Ale dziś świeci słońce. Muszę się ubrać i pójść za nim...
Głupi list — jakby kto jadł popiół widelcem.
Nie tego chciałam. Chciałam Ci powiedzieć prawdę...