Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Listy rosyjskie - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Listy rosyjskie - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 251 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

LI­STY RO­SYJ­SKIE.

ro­syj­skie po­lo­no­fil­stwo… spra­wa wrze­siń­ska.

pan­sla­wizm i sło­wia­no­fil­stwo… le­gal­na opo­zy­cya.

spra­wa sta­cho­wi­cza… ju­bi­le­usz „graż­da­ni­na”.

cer­kiew a sek­ty… ob­raz­ki z ży­cia du­cho­wień­stwa pra­wo­sław­ne­go… pu­bli­cy­sty­ka ro­syj­ska o no­wych za­bo­rach i po­li­ty­ce za­gra­nicz­nej.

Kra­ków.

Na­kła­dem i czcion­ka­mi Dru­kar­ni Li­te­rac­kiej w Kra­ko­wie pod za­rzą­dem L. K. Gór­skie­go.

1903.I.

(Cel li­stów. – Spra­wa wrze­siń­ska. – Ro­syj­skie po­lo­no­fil­stwo. – Rząd pol­ski w Wied­niu i Za­ko­pa­nem. – Bloch i pro­te­stan­ci. – Ul­ti­ma­tum „N. Wre­mie­ni”. – Ma­jo­ra­ty. – Ziem­stwa. – Po­mnik Ka­ta­rzy­ny. – Ru­si­ni).

Spra­wa wrze­siń­ska nie prze­szła bez echa w dzien­ni­kar­stwie ro­syj­skiem. Oprócz dość szcze­gó­ło­wych i bez­stron­nych spra­woz­dań z ru­chu, przez nią wy­wo­ła­ne­go, uka­za­ły się na­wet po­glą­do­we ar­ty­ku­ły, wy­ra­ża­ją­ce nam sym­pa­tyę, z peł­nem po­tę­pie­niem bar­ba­rzyń­stwa pru­skie­go. W ślad jed­nak za temi ar­ty­ku­ła­mi po­szły za­raz pew­ne pre­ten­sye, lub też wy­ma­ga­nia na­gro­dy za oka­za­ną sym­pa­tyę. Wy­ra­zem tego „prak­tycz­ne­go” kie­run­ku są przedew­szyst­kiem ko­re­spon­den­cye war­szaw­skie do dzien­ni­ka „No­wo­je Wre­mia”. Ko­re­spon­dent p..Alek­sie­jew za­zna­cza, iż „wzma­ga­ją­cy się kie­ru­nek ru­so­fil­ski w Po­zna­niu, znaj­du­ją­cy czę­ścio­wo od­głos w Ga­li­cyi”, sła­bo się od­bi­ja w pra­sie war­szaw­skiej, – „wi­docz­nie więk­szość pu­bli­cy­stów nie zda­je so­bie spra­wy z waż­no­ści obec­nej chwi­li, któ­ra u wie­lu Po­la­ków obu­dzi­ła świa­do­mość sło­wiań­ską”. Więc żali się p. A. na to, że „daw­ne uprze­dze­nia”

do wszyst­kie­go, co ro­syj­skie, są jesz­cze zbyt sil­ne.

Przed 20 laty – pi­sze da­lej – pierw­szy raz po po­wsta­niu 1863 r. za­czę­to mó­wić o zbli­że­niu pol­sko – ro­syj­skiem (za­pew­ne p. A. ma na my­śli za­ło­że­nie pe­ters­bur­skie­go „Kra­ju” w r. 1882) i o po­trze­bie wza­jem­ne­go po­zna­nia się, a ze stro­ny ro­syj­skiej uczy­nio­no w tym celu łe­ma­ino. Ba­da­no sto­sun­ki eko­no­micz­ne i wło­ściań­skie „Pry­wi­ślin­ja”, hi­sto­ry­cy ro­syj­scy stu­dy­owa­li wspól­ne dzie­je, pi­sma ilu­stro­wa­ne za­zna­ja­mia­ły z pol­ską sztu­ką, na sce­nach wy­sta­wia­no pol­skie utwo­ry dra­ma­tycz­ne, prze­kła­da­no na­wet trze­cio­rzęd­nych au­to­rów, a zbio­ro­we dzie­ła wy­bit­niej­szych do­da­wa­no jako pre­mie. A Po­la­cy co? Na ra­zie przy­ta­cza­li co nie­co z ro­syj­skiej pu­bli­cy­sty­ki, zwłasz­cza ar­ty­ku­ły o wza­jem­nych sto­sun­kach pol­sko – ro­syj­skich. Lecz na­tem i ko­niec. Do­pie­ro w ostat­nich la­tach uka­za­ło się w ję­zy­ku pol­skim nie­co tłó­ma­czeń z be­le­try­sty­ki ro­syj­skiej. Je­den tyl­ko „Kraj” po­miesz­cza por­tre­ty ro­syj­skich dzia­ła­czy pań­stwo­wych, inne ilu­stra­cye zdo­by­ły się za­le­d­wie na re­pro­duk­cyę kil­ku ob­ra­zów Rie­pi­na i We­resz­cza­gi­na. W koń­cu p. Alek­sie­jew wy­ra­ża na­dzie­ję, że fale wrze­śnień­skie pod­my­ją choć część ścia­ny, od­dzie­la­ją­cej pol­skie dzien­ni­kar­stwo i li­te­ra­tu­rę od ro­syj­skiej li­te­ra­tu­ry i sztu­ki, gdyż „daw­niej­sze uprze­dze­nia są nie na cza­sie i nie na miej­scu”.

Po­le­mi­ka z p. Alek­sie­je­wem by­ła­by bar­dzo ła­twa, gdy­by­śmy, jak on, mie­li na uwa­dze tyl­ko za­bór ro­syj­ski. Nie­ste­ty, Po­la­cy pod tym za­bo­rem nie po­trze­bu­ją za­zna­ja­miać się z Ro – syą, ani z jej li­te­ra­tu­rą, – rząd ro­syj­ski po­sta­rał się o to, aby pierw­szą zna­li aż nad­to do­brze, a dru­gą wca­le nie­źle. Na­przód set­ki ty­się­cy Po­la­ków, wy­wo­żo­nych w głąb Ro­syi i na Sy­bir, zna­jo­mo­ści tej na­by­wa­ły prak­tycz­nie i „na miej­scu”. Na­wza­jem przy­by­wa­ły do nas ty­sią­ce „die­ja­tie­li”. w po­sta­ci urzęd­ni­ków, któ­rzy rów­nież sta­ra­li się tę zna­jo­mość utwier­dzać. Z na­pły­wem ich, mło­dzież pol­ska, do­bro­wol­nie, dla ka­wał­ka chle­ba, od­bie­ra­ne­go jej w oj­czyź­nie, uda­wa­ła się do Ro­syi i dziś nie­ma tak za­pa­dłe­go w niej kąta, gdzie­by nie było choć kil­ku Po­la­ków. Ru­sy­fi­ka­cya szkół całą in­te­li­gen­cyę za­zna­ja­mia­ła i za­zna­ja­mia z Ro­syą i jej li­te­ra­tu­rą, – ucznio­wie gim­na­zy­al­ni mało do­wia­du­ją się w szko­le o Mic­kie­wi­czu, ale stu­dy­ują Ilję Mu­rom­ca, umie­ją na pa­mięć ody Dier­ża­wi­na, baj­ki Kry­ło­wa, nie mó­wiąc już o Pusz­ki­nach, Go­go­lach i Ler­mon­to­wach. – Je­że­li sami nie pra­cu­ją nad sobą, je­że­li w domu nie uczą się osob­no pol­skie­go ję­zy­ka, to wy­cho­dzą z gim­na­zy­um, po­praw­niej mó­wiąc i pi­sząc po ro­syj­sku, niż po pol­sku. Po co więc prze­kła­dać utwo­ry ro­syj­skie dla tych, co je mogą czy­tać w ory­gi­na­le? Co się zaś ty­czy licz­nych prze­kła­dów z pol­skie­go na ję­zyk ro­syj­ski, to rzecz to nie sym­pa­tyi, lecz in­te­re­su, – au­to­rom pol­skim za prze­kła­dy się nie pła­ci, a więc utwo­ry Sien­kie­wi­cza dru­ku­ją się jed­no­cze­śnie z dru­kiem ory­gi­na­łu, a kie­dy u nas tom jego no­wej po­wie­ści kosz­tu­je 2 rs., w prze­kła­dzie ro­syj­skim moż­na go na­być za 50 ko­pie­jek.

P. Alek­sie­jew miał­by jed­nak słusz­ność, gdy – by swo­je uwa­gi za­sto­so­wał do Po­la­ków in­nych za­bo­rów. Ci rze­czy­wi­ście Ro­syi nie zna­ją i tem wła­śnie tło­ma­czy się ów ru­so­fi­lizm po­znań­ski i czę­ścio­wo ga­li­cyj­ski, o ja­kim z lu­bo­ścią p. Alek­sie­jew wspo­mi­na. – My­lił­by się tyl­ko co do li­te­ra­tu­ry, gdyż w Ga­li­cyi w ostat­nich cza­sach prze­kła­dów z ję­zy­ka ro­syj­skie­go po­ja­wia się co­raz wię­cej – pol­skie „Spół­ki wy­daw­ni­cze” wy­da­ją „trze­cio­rzęd­nych” Lej­ki­nów, a te­atry, po­świę­co­ne "na­ro­do­wej sztu­ce", wy­sta­wia­ją czwar­to­rzęd­nych Sam­bu­to­wów. – Poza tem, przy­znaj­my, o Ro­syi Po­znań­skiej i Ga­li­cya wie bar­dzo mało. Mówi się o niej i pi­sze, jak o że­la­znym wil­ku, stąd sze­rzą się naj­myl­niej­sze wy­obra­że­nia. Dla jed­nych dzi­siej­sza Ro­sya ni­czem się nie róż­ni od Ro­syi przed lat 50, a na­wet 100, stąd też wy­ra­ża­ją się o niej z pew­nem lek­ce­wa­że­niem, jak o dzi­czy, któ­ra może siać fi­zycz­ne znisz­cze­nie, ale nie może wy­na­ra­da­wiać. – Po­wta­rza­ją się więc z tej stro­ny sza­blo­no­we fra­ze­sy o „ko­lo­sie na sło­mia­nych no­gach”, o na­szej ol­brzy­miej wyż­szo­ści cy­wi­li­za­cyj­nej, któ­ra sta­no­wi sil­ne przed­mu­rze przed na­wa­łem bar­ba­rzyń­stwa. Dla dru­gich, wi­dzą­cych w do­bro­by­cie jed­no­stek całą pod­sta­wę bytu na­ro­do­we­go, Ro­sya jest ra­jem obie­ca­nym, w któ­rym tyl­ko żyć, a nie umie­rać, a po­gląd ten łą­czy się zno­wu z prze­sad­nem wy­obra­że­niem o nie­zwy­cię­żo­nej po­tę­dze ca­ra­tu. Fał­szy­wość obu tych po­glą­dów jest wi­docz­na dla każ­de­go, kto nie ze sta­rych aneg­dot i pa­mięt­ni­ków, lub ze sły­sze­nia od ta­kich, co byli przez ty­dzień… w War­sza­wie, czer­pie swe wia­do­mo­ści o Ro­syi. A prze­cież w in­te­re­sie na­szym na­le­ża­ło­by do­brze przy­pa­trzeć się sto­sun­kom pań­stwa, pod któ­re­go jarz­mem żyje 2/3 lud­no­ści pol­skiej i z któ­rem za­pew­ne jesz­cze przez czas dłu­gi (nie­ste­ty!) zwią­za­ne będą na­sze losy. – Po­zna­nie Ro­syi współ­cze­snej jest dla nas rze­czą mi­lion razy waż­niej­szą, niż ba­da­nie sto­sun­ków te­atral­nych pa­ry­skich, ży­cia ar­ty­stycz­ne­go w Wied­niu, lub zwy­cza­jów an­giel­skich, a prze­cież całe łamy po­świę­ca­ją im pi­sma po­znań­skie i ga­li­cyj­skie.

W tem prze­ko­na­niu chce­my, od cza­su do cza­su, da­wać czy­tel­ni­kom „No­wej Re­for­my” spra­woz­da­nia z ob­ja­wów ży­cia ro­syj­skie­go. – Nie będą nam obo­jęt­ne za­rów­no prą­dy po­li­tycz­ne, spo­łecz­ne i re­li­gij­ne, jak sto­sun­ki eko­no­micz­ne, spra­wy oświa­ty, prze­my­słu, li­te­ra­tu­ry, a na­wet oby­cza­je i cha­rak­te­ry­stycz­ne ob­ja­wy ży­cia ro­dzin­ne­go i to­wa­rzy­skie­go. – Chce­my dać choć szki­co­wy, ale wier­ny ob­raz tego, jak Ro­sya żyje, o czem my­śli, do cze­go dąży. Ob­raz ten bę­dzie­my kre­śli­li „sine ira”, opie­ra­jąc się prze­waż­nie na ob­fi­tym ma­te­ry­ale, ja­kie­go do­star­cza­ją pi­sma ro­syj­skie wszel­kich od­cie­ni. Ża­ło­wać nam tyl­ko przy­cho­dzi, że ca­łe­go tego ma­te­ry­ału nie spo­sób wy­czer­pać, ani ująć w ca­łość sys­te­ma­tycz­ną, prze­cho­dzi to bo­wiem ramy przy­god­nych fej­le­to­nów.

Po tym wstę­pie przy­stę­pu­je­my „ad rem”, za­czy­na­jąc od tego… co nas na ra­zie naj­bar­dziej ob­cho­dzi.

Wspo­mnie­li­śmy na po­cząt­ku, że spra­wa wrze­siń­ska (dzien­ni­ki ro­syj­skie pi­szą z nie­miec­ka: „wre­szeń­ska”) jest dość szcze­gó­ło­wo oma­wia­na przez pra­sę ro­syj­ską. Wpraw­dzie o – gól­ny ton tych omó­wień jest dla nas przy­chyl­ny, ale ze wzmia­nek pism pol­skich moż­na o nim po­wziąć zbyt prze­sad­ne wy­obra­że­nie. Ol­brzy­mia więk­szość pism po­li­tycz­nych (a jest ich w Ro­syi koło 150) po­prze­sta­ła na krót­szych lub dłuż­szych spra­woz­da­niach – kil­ka­na­ście jed­nak zdo­by­ło się na re­dak­cyj­ne uwa­gi, lub na dłuż­sze ar­ty­ku­ły. Po­czą­tek – je­że­li się nie mylę – dały „Bir­że­wy­ja Wie­do­mo­sti”, wy­da­wa­ne przez p. Sta­ni­sła­wa Prop­pe­ra, bra­ta kra­kow­skie­go ad­wo­ka­ta; pi­sa­ły naj­ob­szer­niej i z naj­więk­szą zna­jo­mo­ścią rze­czy. Da­lej na­le­ży wy­li­czyć sym­pa­tycz­ne gło­sy „Pie­tier­bur­skich Wie­do­mo­sti” (knia­zia Uchtom­skie­go), „Swie­ta”, „No­wo­sti”, „Ros­sii”.

„Pie­tier­bur­ski­ja Wie­do­mo­sti” ubo­le­wa­ły, że w par­la­men­cie nie­miec­kim Koło pol­skie „po­peł­ni­ło błąd, ocze­ku­jąc od sta­re­go, fleg­ma­tycz­ne­go ar­cy­dy­plo­ma­ty, ks. Ra­dzi­wił­ła, nie ob­da­rzo­ne­go przy­tem zdol­no­ścia­mi ora­tor­skie­mi, po­tęż­ne­go aktu oskar­że­nia, ja­kim sta­now­czo po­win­na być in­ter­pe­la­cya”. We­dług tego pi­sma, na­le­ża­ło in­ter­pe­lan­to­wi,.na­zy­wać rze­czy po imie­niu, po­ka­zać rzą­do­wi prskie­mu jak w zwier­cia­dle całą nie­ludz­kość i zu­peł­ną bez­ce­lo­wość jego bru­tal­nej ger­ma­ni­za­cyi, rzu­ca­ją­cej się na naj­święt­sze ludz­kie uczu­cia… Ra­dzi­wiłł zaś ba­wił się w kom­ple­men­ty dla kanc­le­rza, dla jego hu­ma­ni­zmu, po­czu­cia spra­wie­dli­wo­ści"…

Naj­wię­cej wszak­że zwró­ci­ło uwa­gę wy­stą­pie­nie or­ga­nu p. Su­wo­ri­na. „No­wo­je Wre­mia”, naj­po­czyt­niej­szy or­gan ro­syj­ski, ucho­dzą­cy też słusz­nie za wy­raz ro­syj­skiej opi­nii, zaj­mo­wa­ło za­wsze wro­gie sta­no­wi­sko wo­bec Po­la­ków. Na­gle na szpal­tach jego uka­za­ło się kil­ka ar­ty­ku­łów, po­tę­pia­ją­cych z ca­łym za­pa­łem rząd nie­miec­ki za „bez­li­to­śny wy­rok sę­dziów pru­skich”. Ba! „No­wo­je Wre­mia” przy­po­mnia­ło so­bie, że Po­la­cy są Sło­wia­na­mi, ple­mie­niem po­krew­nem, „a krew nie woda”. Sam p… re­dak­tor Su­wo­rin w no­wo­rocz­nym wstęp­nym ar­ty­ku­le, pi­sząc „de omni­bus re­bus”, zdo­był się na taką sen­ty­men­tal­ną uwa­gę: „Ja­każ to dłu­ga, mę­czą­ca i cięż­ka jest epo­pe­ja na­szych sto­sun­ków z Po­la­ka­mi – ile­śmy brat bra­tu (do­słow­nie: przy­ja­ciel przy­ja­cie­lo­wi, „drug [dru­gu”) szkód przy­nie­śli, a kto komu wię­cej – to jesz­cze py­ta­nie, za­da­ne nie w chę­ci draż­nie­nia Po­la­ków". My chy­ba nie po­trze­bu­je­my ani na chwi­lę za­sta­na­wiać się, któ­ry to druh – brat wię­cej dru­gie­mu „przy­niósł szko­dy”, je­że­li­by­śmy mo­gli wo­gó­le tak grzecz­nie okre­ślać od 150 lat trwa­ją­ce ob­ja­wy „uczuć bra­ter­skich”. Ale czu­łe sło­wa, te i po­przed­nie, zro­bi­ły swo­je – wiel­ką była ra­dość „Kra­ju” i ugo­dow­ców, czy­li t… zw. pe­ters­bur­skich Po­la­ków. Kto jed­nak spo­koj­nie, z za­sta­no­wie­niem się prze­czy­ta wrze­siń­skie ar­ty­ku­ły „Now. Wre­mie­ni”, ten do­zna nie­ma­łe­go roz­cza­ro­wa­nia, bo prze­ko­na się, że to przy­god­ne po­lo­no­fil­stwo ma swe źró­dło w oba­wie o wła­sne in­te­re­sa i w ger­ma­no­fo­bii.

„No­wo­je Wre­mia” kar­ci rząd nie­miec­ki przedew­szyst­kiem za to, że „po­stę­pu­je tak, iż obu­dzą nie­po­kój i agi­ta­cyę poza gra­ni­ca­mi”. Czy­ny pe­da­go­gów pru­skich „mogą wy­wo­łać za­wie­ru­chę, nad­zwy­czaj nie­mi­łą dla są­sia­dów, do któ­rych do­szły ostat­nie fale, wy­wo­ła­ne na rów­nej po­wierzch­ni wody przez nie­ro­zum­ne rzu­ca­nie do niej ka­mie­ni” – czy­li że „pro­stac­ka i tępa po­li­ty­ka nie­miec­ka” szko­dzi są­sia­dom, bo roz­bu­dza pa­try­otyzm pol­ski tam, gdzie już była „rów­na po­wierzch­nia”. Po­la­cy w Ro­syi są za­do­wo­le­ni, po­go­dzi­li się z rze­czy­wi­sto­ścią, sto­sun­ki pol­sko – ro­syj­skie we­szły na wła­ści­wą dro­gę. Że „No­wo­je Wre­mia” tak, a nie in­a­czej my­śli, do­wo­dem też umiesz­czo­ny w niem prze­gląd wy­pad­ków r. 1901, w któ­rym czy­ta­my:

„W kra­ju przy­wi­ślań­skim na­stęp­cą zmar­łe­go księ­cia Ime­re­tyń­skie­go zo­stał gen… ad­jut. M. I Czert­kow, któ­re­mu przy­pa­dło za­rzą­dzać by­łem Kró­le­stwem Pol­skiem przy ogól­nych, sprzy­ja­ją­cych kie­run­kach w sfe­rze kwe­styi ro­syj­sko – pol­skiej”.

Nie­na­wiść do Niem­ców tem wię­cej zmu­si­ła pra­sę ro­syj­ską sta­nąć po na­szej stro­nie, iż rów­no­cze­śnie ze spra­wą wrze­siń­ską Niem­cy gbu­ro­wa­to i bez­względ­nie zna­leź­li się wo­bec mło­dzie­ży ro­syj­skiej. – Ko­re­spon­den­ci z Ber­li­na skar­ży­li się na prze­śla­do­wa­nie, ja­kie­go stu­den­ci ro­syj­scy do­zna­ją od ko­le­gów nie­miec­kich.

„Nie­miec­ki stu­dent (czy­ta­my w jed­nej z wie­lu ko­re­spon­den­cyj) to na­ro­do­wiec i szo­wi­ni­sta. Do ro­syj­skie­go stu­den­ta czu­je spe­cy­al­ną nie­przy­jaźń, jako do przed­sta­wi­cie­la niż­szej kul­tu­ry, jako do A z y a t y. Rek­tor po­li­tech­ni­ki w jed­nym ze swych ar­ty­ku­łów, skie­ro­wa­nych prze­ciw prze­peł­nie­niu po­li­tech­ni­ki Ro­sy­ana­mi… tak się ode­zwał o ro­syj­skiej mło­dzie­ży: „Poj­mu­ję pro­test stu­den­tów nie­miec­kich prze­ciw naj­ściu Azy­atów do na­szych szkół wyż­szych. Sie­dząc obok na­szych stu­den­tów, ubli­ża­ją im. po­nie­waż sto­ją bez za­prze­cze­nia ni­żej od mło­dzie­ży nie­miec­kiej tak pod wzglę­dem oby­cza­jów, jak i in­te­li­gen­cyi.”Je­że­li tak mówi rek­tor, cze­goż spo­dzie­wać się od mło­dzie­ży?"

Inny ko­re­spon­dent za­rę­czał, iż lada chwi­la mło­dzież ro­syj­ska bę­dzie mia­ła za­mknię­te po­dwo­je do uni­wer­sy­te­tów i wyż­szych za­kła­dów na­uko­wych nie­miec­kich, a ob­li­czał przy­tem, iż prze­szło 2000 tej mło­dzie­ży ko­rzy­sta z tych za­kła­dów. To do­la­ło oli­wy do ognia i wy­wo­ła­ło rze­ko­me po­lo­no­fil­stwo.

Prócz tego pra­sa ro­syj­ska spo­dzie­wa się ze spra­wy wrze­siń­skiej wy­cią­gnąć na­ma­cal­ne ko­rzy­ści dla Ro­syi, – ufa, iż przez nie­na­wiść do Niem­ców Po­la­cy rzu­cą się w ob­ję­cia ro­syj­skie. Na­dzie­ję tę pod­sy­ca za­cho­wa­nie się pew­nej czę­ści do­mo­ro­słych po­li­ty­ków wiel­ko­pol­skich. Z ucie­chą po­wi­ta­ło dzien­ni­kar­stwo ro­syj­skie wy­bryk mło­dzie­ży po­znań­skiej, wzno­szą­cej okrzy­ki na cześć cara i ca­ra­tu. – „No­wo­je Wre­mia” otrzy­ma­ło wia­do­mość o „uro­czy­sto­ściach” (tor­że­stwach), ja­kie spo­wo­do­wa­ło po­ja­wie­nie się w Ka­to­wi­cach ro­syj­skie­go dzien­ni­ka­rza – za­miast „Jesz­cze Pol­ska nie zgi­nę­ła'' mia­no śpie­wać: „Boże car­ja chra­ni”.

W chwi­li, kie­dy to pi­szę, przy­no­szą mi naj­śwież­sze nu­me­ra te­goż dzien­ni­ka, a w nim znaj­du­ję ar­ty­ku­ły, p… t. „Współ­cze­sny Po­znań”. pi­sa­ne przez ja­kie­goś Ne­sto­ra. Je­st­to ra­czej wstęp do sze­re­gu ar­ty­ku­łów. Au­tor po­rów­ny­wa po­ło­że­nie Sło­wian pod rzą­dem tu­rec­kim i Po­la­ków pod rzą­dem pru­skim. „Do­bro­dusz­ne zwie­rzę­ta Al­bań­czy­cy, gwał­cą­cy chrze­ści­jań­skie dziew­czy­ny, strze­la­ją­cy do ich bra­ci i oj­ców. są to tyl­ko na­iw­ni swa­wol­ni­cy w po­rów­na­niu z bo­ha­te­ra­mi Wrze­śni” i ha­ka­ty­sta­mi. Uro­niw­szy łzę nad Ser­ba­mi wę­gier­ski­mi i nad "nie­szczę­sną Bo­śnią i Her­ce­go­wi­ną", p. Ne­stor oświad­cza, iż po­znań­scy Po­la­cy oglą­da­ją się tak na Ro­syę, jak Sta­ro-Ser­by, kie­dy ich mor­du­ją Al­bań­czy­cy.

Na do­wód tego przy­ta­cza sło­wa, ja­kie­mi go wi­tał „pra­wie każ­dy Po­znań­czyk”. Oto i one: „Jaka szko­da, że pan nie był w Po­zna­niu w dzień no­wo­rocz­ny. Wi­dział­byś pan na oczy i usły­szał­byś od sa­me­go na­ro­du to, o czem każ­dy z nas pana za­pew­ni: na­sze te­raź­niej­sze sym­pa­tye do Ro­syi. Nie w tem rzecz, że cała na­sza ary­sto­kra­cya skła­nia się od daw­na ku Ro­syi – te sym­pa­tye, daj­my na to, są sil­ne, ale bądź co bądź wy­ro­zu­mo­wa­ne, po­dob­ne np. do sym­pa­tyj fran­cu­skich. Waż­niej­szem jest to, że po stro­nie Ro­syi sta­nę­ła na­sza in­te­li­gen­cya, sta­nę­ły sze­ro­kie koła warstw śred­nich, sta­nę­li lu­dzie drob­ni, lud, na­sze sil­nie pa­try­otycz­ne wło­ściań­stwo. Nam ten ob­jaw rzu­ca się w oczy już od daw­na; przez ostat­nie dwa, trzy lata mę­czy on wzrok na­szych prze­śla­dow­ców Pru­sa­ków, nig­dy jed­nak rzecz nie do­szła do ta­kich burz­li­wych ma­ni­fe­sta­cyj, jak te­raz po spra­wie wrze­siń­skiej”.

Tu ko­re­spon­dent wkła­da w usta Po­znań­czy­ka opo­wia­da­nie o zna­nych pro­kla­ma­cy­ach ru­so­fil­skich i o de­mon­stra­cy­ach mło­dzie­ży.

W dru­gim fej­le­to­nie p. Ne­stor opo­wia­da, że roz­ma­wiał z Po­znań­czy­ka­mi nie­tyl­ko w do­mach pry­wat­nych, ale i w ka­wiar­niach i cu­kier­niach. Do jego sto­li­ka przy­cho­dzi­ły dzie­siąt­ki osób, pra­gną­cych po­ga­węd­ki z dzien­ni­ka­rzem ro­syj­skim. Nig­dy, ale to nig­dy, „nie sły­szał ani jed­ne­go złe­go sło­wa o Ro­syi, owszem, prze­ciw­nie”… „Na­wet współ­pra­cow­nik je­dy­ne­go t… zw. ru­so­fob­skie­go dzien­ni­ka w Po­zna­niu, „Goń­ca Wiel­ko­pol­skie­go”, uwa­żał za swój obo­wią­zek (!) oświad­czyć się z mi­ło­ścią ku Ro­sy­anom". Kie­ru­nek swe­go dzien­ni­ka ob­ja­śniał on nie­uf­no­ścią do „rzą­du” ro­syj­skie­go i „nie­chę­cią do wy­cią­ga­nia ręki ku Ro­syi po jał­muż­nę”. Pru­scy Po­la­cy (za­pew­niał ów współ­pra­cow­nik) „mu­szą jesz­cze po­pra­co­wać nad sobą, aby się stać god­ny­mi (!) sym­pa­tyj ro­syj­skich”. Zresz­tą „Go­niec” upa­da – miał 1500, a ma te­raz tyl­ko 800 pre­nu­me­ra­to­rów, „bo te­raz, nasz przy­ja­cie­lu (mó­wił da­lej do Ne­sto­ra współ­pra­cow­nik), ani jed­ne­go ar­ty­ku­łu prze­ciw Ro­syi nie da­ru­ją u nas ga­ze­tom”. Dzien­ni­ki an­ti­ro­syj­skie w Wiel­ko­pol­sce i w Ga­li­cyi żyją „sub­wen­cy­ami rzą­do­we­mi (!) lub za­sił­ka­mi z Pol­ski ro­syj­skiej” (!). Taki „Dzien­nik Ber­liń­ski” wy­cho­dzi za pie­nią­dze ży­dów ro­syj­skich (!), ale też ma tyl­ko 800 pre­nu­me­ra­to­rów na 100 ty­się­cy (!) Po­la­ków, miesz­ka­ją­cych w Ber­li­nie. Toż samo (za­rę­czał współ­pra­cow­nik „Goń­ca”) da się po­wie­dzieć o „Prze­glą­dzie Wszech­pol­skim”. Ży­dzi ro­syj­scy sta­ra­li się po­więk­szyć w Po­zna­niu ilość pism, nie­przy­chyl­nych Ro­syi, ale i pie­nią­dze nie po­mo­gły. – Na­to­miast gdy­by Ro­sya ze­chcia­ła wy­da­wać dzien­nik w Po­zna­niu, to „miał­by on ko­lo­sal­ne po­wo­dze­nie”. Na­wet p. Ne­stor za­czął w tem miej­scu po­dej – rzy­wać, że drwi so­bie z nie­go pan Goń­co­wy – ale ten za­pew­nił go , iż pe­wien afe­rzy­sta, chcąc wy­da­wać dzien­nik, umyśl­nie roz­pu­ścił wieść, iż bę­dzie otrzy­my­wał ro­syj­skie sub­sy­dya, „wie­dząc, że ro­syj­skie imię jest u nas w ce­nie”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: