Listy w butelce - ebook
Listy w butelce - ebook
Pewnego dnia 1941 roku siostra Jolanta zrozumiała, że to, co robi dla zamkniętych w getcie przyjaciół, nie wystarczy, aby ich ocalić. „Będę pomagać inaczej”, postanawia, i narażając życie swoje i ogromnej siatki ludzi, którzy myślą jak ona, codziennie ratuje kilkoro dzieci. Ich lista, umieszczona w zwykłej butelce po mleku, którą Jolanta zakopuje pewnego dnia pod jabłonką, liczy… dwa i pół tysiąca dzieci!
„Ja tylko próbowałam żyć po ludzku… To przecież nic takiego. Każdy by tak zrobił. Trzeba podać rękę tonącemu. Nawet, jeśli nie umie się pływać, zawsze jakoś można pomóc. Nauczył mnie tego mój tatuś…”
Poznajcie historię życia Ireny Sendlerowej.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7672-844-5 |
Rozmiar pliku: | 42 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ogromnie się cieszę, że trzymacie właśnie w rękach opowieść biograficzną poświęconą wyjątkowej Osobie. Irena Sendlerowa – bo to o Niej jest ta książka – zasłużyła sobie jak nikt na to, żeby Jej historię poznały przede wszystkim dzieci, ludzie młodzi, ale też i dorośli.
Jaka była Irena Sendlerowa, którą miałem okazję poznać? Była skromna. Cicha. Bardzo mądra. Przez całe życie pomagała innym, wielokrotnie narażając przy tym swoje zdrowie i życie. Ciągle powtarzała, że ludzi można dzielić tylko na dobrych i złych, a wiara, narodowość, kolor skóry, poglądy nie mają żadnego znaczenia. Kiedy ktoś wyrażał podziw dla Jej bohaterstwa, zwykła mawiać, że to nic takiego! Zrobiła przecież tylko to, co każdy zrobiłby na Jej miejscu. Dzięki Niej wielu wspaniałych ludzi mogło przeżyć straszną wojnę, a dwa i pół tysiąca dzieci miało szansę bezpiecznie dorosnąć.
Otrzymała wiele odznaczeń i medali, dwukrotnie była nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla, a przez wiele lat niewiele się o Niej mówiło…
A Wy? Znacie Jej historię? Wiecie, kim tak naprawdę była ta miła starsza pani o oczach dobrej wróżki – Irena Sendlerowa?
Przeczytajcie Listy w butelce. Opowieść o Irenie Sendlerowej. Jestem przekonany, że historia, którą na kartach tej książki snuje autorka, nie pozostawi nikogo z Was obojętnym.
Wydaje się, że listy w butelce to już wyłącznie historia. Jednak nie – dzisiaj też ludzie korzystają z tej formy komunikacji, czyli poczty butelkowej. Właśnie niedawno dostałem taki list w butelce od dzieci. Wręczyli mi go Usman z Pakistanu i Sidiki z Gwinei, którzy przebywają w obozie dla uchodźców Eleonas w Atenach. Te dzieci przyjechały do Europy, często uciekając przed niebezpieczeństwami wojny i związanej z nią utraty życia. W liście włożonym do buteleczki piszą, że pragną pokoju i tego, żeby wszyscy w Europie szanowali się nawzajem, a także żeby szanowali prawa uchodźców i dzieci, które po prostu chcą być dziećmi. Proszą o pomoc i zrozumienie. W obozie spotkałem też chłopca, który miał około pięciu lat i biegał z małym plastikowym pistolecikiem. Zapytałem go, czemu bawi się pistoletem. Odpowiedział: „Bo nie mam misia…”. Dzieci nie chcą wojny, broni, przemocy. Wszystkie chcą normalnego, szczęśliwego, bezpiecznego dzieciństwa. O to właśnie tak bardzo walczyła Irena Sendlerowa i dzisiaj przychodzi nam walczyć o to samo. Dlatego na hasło roku 2018* wybrałem słowa tej wspaniałej Osoby, bohaterki, także tej książki: „Kiedy człowiek tonie, należy podać mu rękę”.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłej lektury
Marek Michalak
Rzecznik Praw Dziecka
Kanclerz Międzynarodowej Kapituły
Orderu Uśmiechu
------------------------------------------------------------------------
* Z inicjatywy Rzecznika Praw Dziecka Marka Michalaka Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ogłosił rok 2018 Rokiem Ireny Sendlerowej.SZESNASTA TRZYDZIEŚCI
Warszawa, 18 lipca 1942
Spojrzała na zegarek.
– Kwadrans po czwartej – mruknęła. – Jeszcze chwila i się spóźnię. Czekamy już ponad godzinę. Co się tam dzieje? – zapytała głośno.
– Ktoś chyba próbował wejść bez przepustki – odpowiedział jakiś człowiek stojący przed nią.
– Ludzie wciąż wierzą w cuda – pokręciła głową.
– Cuda się zdarzają, siostro Jolanto¹ – uśmiechnął się mężczyzna.
– Pan mnie zna?
– Przecież to pani kilka razy dziennie przychodzi do getta, przynosi ubrania, szczepionki na tyfus, lekarstwa, jedzenie i najpotrzebniejsze rzeczy, prawda? Po pewnym czasie zaczyna się rozpoznawać twarze. I imiona… – spojrzał na nią znacząco.
– Myślałam, że jak nie mam stroju pielęgniarki… – urwała, bo tłum ludzi przed nią zaczął się cofać pod naporem zamykanego szlabanu. – Dwadzieścia po czwartej – znowu spojrzała na zegarek. – Ja już nie zdążę…
– Gdzie pani się tak spieszy? – zapytał mężczyzna.
Podała mu kartkę, którą ściskała w ręku.
– „Coś więcej niż tekst, bo nastrój” – przeczytał cicho. – „Coś więcej niż emocja, bo przeżycie. Coś więcej niż aktorzy, bo dzieci”² – zawiesił głos. – Zaproszenie na przedstawienie w Domu Sierot Korczaka… Na szesnastą trzydzieści… Proszę za mną – pociągnął ją za rękę.
Przedarli się przez tłum, przebiegli przez ulicę i weszli do jednego z domów, a potem popędzili schodami do piwnicy. Było ciemno, wilgotno i ciasno, ale człowiek, który ją prowadził, najwyraźniej znał drogę, bo kroczył pewnie, skręcając raz w lewo, innym razem w prawo bez żadnego wahania, jakby te ponure korytarze były jego codzienną trasą spacerową. Wreszcie dotarli do niewielkich drzwi. Mężczyzna je otworzył i wyszli na zewnątrz.
– Widzi pani? Jesteśmy na miejscu – uśmiechnął się i spojrzał na nią triumfalnie. – Czasem korzystam z tego skrótu, kiedy przynoszę różne rzeczy dzieciakom Korczaka. W ten sposób unikam niepotrzebnej straty czasu przy bramie. No i nerwów… – zerknął na zegarek. – Zostały dwie minuty do szesnastej trzydzieści. Niech pani biegnie – machnął ręką.
– Dziękuję. A jak pan ma na imię? – rzuciła już właściwie w pustkę, bo nieznajomy zniknął. W pośpiechu przeskakiwała po kilka schodków do góry i wreszcie zdyszana wpadła do sali, w której właśnie zgasły światła. Rozpoczynało się przedstawienie.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej