Listy z Ukrainy. Pierwsze 100 dni wojny - ebook
Listy z Ukrainy. Pierwsze 100 dni wojny - ebook
24 lutego 2022 roku oczy całego świata zwróciły się w stronę Ukrainy. Kraj został zaatakowany przez Federację Rosyjską, a Ukraińcom przyszło się zmierzyć z brutalną przemocą. Zamieszczone w niniejszej książce listy z pierwszych stu dni wojny to zapis doświadczeń tych, którzy znaleźli się w dwóch rzeczywistościach: bezsensownego krwawego konfliktu i codzienności wypełnionej dobrem płynącym z tak wielu stron. Nie znajdziemy tu polityki ani opisów wojskowych strategii. Przeczytamy za to o ludziach – zmagających się z wojenną codziennością, odważnych, solidarnych.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7906-647-6 |
Rozmiar pliku: | 3,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
BAGATELE Z OBLĘŻONEGO KRAJU
Wolałbym, żeby ta książka nigdy nie powstała. Wiem, że to bardzo słaby początek wstępu do książki napisanej przez moich współbraci, ale to święta prawda. Przez kilka lat byłem dyrektorem wydawnictwa Kairos i miałem zaszczyt przygotowywać do druku książki dominikanów z Wikariatu Ukrainy. Były wśród nich publikacje opowiadające o naszej tradycji, rozważania duchowe, rozprawy filozoficzne i teologiczne. Nie sądziłem jednak, że będę pisał wstęp do książki, która jest relacją z pierwszych stu dni wojny w Ukrainie. Dobrze się jednak stało, że listy naszych braci zostały zebrane w jednym miejscu. Dzięki tej książce możemy przypomnieć sobie, że wojna to nie tylko rzeczywistość wielkiej polityki, ale codzienność ludzi, którzy, okrutnie doświadczani, starają się zachować wiarę w Chrystusa.
Dominikanie pojawili się w Ukrainie w XIII wieku. Misja rozpoczęta przez Świętego Jacka była kilkakrotnie przerywana z różnych powodów. Szczególnie wymowna jest legenda, mówiąca o jego ucieczce z płonącego Kijowa z Najświętszym Sakramentem w jednej i figurą Matki Bożej w drugiej ręce. To jeden z najpopularniejszych typów przedstawień polskiego świętego – tak powszechny, że w naszej percepcji bywa oderwany od swojego kontekstu. Jednak w bazylice świętych Jana i Pawła w Wenecji możemy podziwiać ogromnych rozmiarów fresk, którym Leonardo Bassano nam ten kontekst przybliża. Jacek kroczy po wodzie, w tle dostrzegamy płonące miasto i obóz wojsk nieprzyjaciela. Na bezpiecznym brzegu widzimy uchodźców. Jakiś człowiek próbuje podnieść ciało mężczyzny, prawdopodobnie już martwego. Jakaś matka pochyla się nad dzieckiem. Nie wiemy, czy dziecko żyje. Ludzie zgromadzeni wokół wyciągają ręce w kierunku Jacka, prosząc go o coś. Ktoś wznosi ręce do nieba.
Doskonale zdajemy sobie sprawę, że wszystko mogło wyglądać inaczej. Jacek prawdopodobnie wyjechał z Kijowa jeszcze przed najazdem Tatarów. Historycy zwracają uwagę na jeszcze jeden, poza atakiem wojskowym, możliwy powód opuszczenia miasta. Być może Jacek musiał zakończyć misję w Kijowie z powodu oporu kleru i wyższych warstw społeczeństwa niechętnie nastawionych do działalności łacinników. Jak było naprawdę, pewnie już się nie dowiemy. W obu przypadkach misja przegrała z realną polityką. Jednak w każdej legendzie jest ziarno prawdy i obraz Jacka kroczącego po wodzie, na tle płonącego miasta, od wieków kształtuje nowe pokolenia dominikanów.
Misja dominikanów na tych terenach była kilkakrotnie przerywana. Bracia powrócili na dobre do Kijowa na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Jednak już wcześniej niektórzy z nich prowadzili działalność duszpasterską na terenie Związku Radzieckiego. Ojcowie Zygmunt Kozar, Reginald Wiśniowski i Aleksander Hauke-Ligowski systematycznie przyjeżdżali tu z posługą. Z tej posługi wyrosła nasza działalność w Czortkowie u grobu męczenników, którzy oddali życie za wiarę zabici przez NKWD. Miejsce to ukochał szczególnie ojciec Reginald, który stamtąd pochodził. W Fastowie, gdzie działał ojciec Zygmunt, rozwija się Centrum Świętego Marcina de Porrès, które, istniejąc przy parafii i współpracując z Caritas, kontynuuje działalność tego ubogiego i miłosiernego misjonarza. Natomiast w Kijowie już od trzydziestu lat istnieje Instytut Świętego Tomasza z Akwinu, który w zamyśle ojca Aleksandra miał służyć odbudowaniu chrześcijańskiej inteligencji w Ukrainie. Życie tych braci, z których dwójka już opuściła ten świat, ocalało w dziełach, które rozpoczęli. W międzyczasie zostały otwarte jeszcze inne placówki. Bracia posługują wśród studentów we Lwowie, prowadzą parafie w Chmielnickim i Charkowie. Warto pamiętać, że od wielu lat opiekujemy się także parafią w Jałcie, która od 2014 roku pozostaje na terenie okupowanym przez Rosję.
Książka, którą trzymają Państwo w ręce, nie jest poświęcona geopolityce, lecz jest zapisem ludzkich głosów. Może się wydawać, że są to głosy zbyt ciche, aby zagłuszyć wybuchy rakiet i rozpacz spowodowaną utratą bliskich. W chrześcijaństwie wszystko zaczyna się jednak od rzeczy małych. Od zwykłego ludzkiego głosu. W powieści Hanny Malewskiej zatytułowanej _Przemija postać świata_ liczący dziewięćdziesiąt trzy lata Kasjodor wygrzebuje z pogorzeliska skrawek pergaminu, rozwija go i zauważa ledwie czytelne słowa zapisane po grecku. Jedno zdanie, bez początku i bez końca. „… jakże piękny jest człowiek, gdy jest człowiekiem…”. Dalej czytamy:
zamknął oczy. Po chwili spod jego sinych powiek wytoczyły się dwie łzy. W trzy dni później wszedł do scriptorium z plikiem zrzynków papirusowych, zszytym nicią brulionem, z którego sypał się jeszcze piasek. Była to _Ortografia_. Rankiem poprawiał ostanie słowa. Skończył. Do pół tuzina swoich skrybów, którzy pisali średnio prędko, rzekł: – Dziś weźcie nowe zwoje, bracia. Zaczynamy od początku1.
Jaki będzie świat po tej wojnie, to zależy od ludzi, którzy jej doświadczają. Wybitny ukraiński kompozytor Wałentyn Silwestrow, który jest już w wieku Kasjodora z powieści Malewskiej, w jednym z ostatnich wywiadów stwierdza, że świat popadł w monumentalizm – aż dudni od globalnych idei. W tym świecie rodzi się pragnienie powrotu do ciszy. Nastąpiło zmęczenie tym, co monumentalne. Ogłuchliśmy od monumentalności. W ostatnich latach Silwestrow pisze przede wszystkim bagatele. Z języka francuskiego bagatela, to mała elegancka rzecz, drobiazg. „W sytuacji kruchości cywilizacji – mówi kompozytor – zwiększa się znaczenie tego, co małe. Wielkość cywilizacji opiera się o to, co małe. Jeśli «małe» jest autentyczne to również to, co wielkie będzie autentyczne”. _Listy z Ukrainy_ są zbiorem właśnie takich drobiazgów, okruchów ludzkiego głosu, chrześcijańskiej wiary, owego ziarna, które wpadłszy w ziemię, przyniesie plon obfity.
WOJCIECH SURÓWKA OPLIST DO RODZINY DOMINIKAŃSKIEJ W UKRAINIE2
Drodzy Bracia i Siostry w Świętym Dominiku,
nasz brat Jarosław Krawiec OP, wikariusz Wikariatu Ukrainy, poprosił mnie o napisanie listu do Was wszystkich. Czynię to z głęboką świadomością, że wszystko, co mogę powiedzieć, jest niewystarczające. Stoicie w obliczu brutalnej i bezsensownej przemocy, która przekracza wszystko, czego kiedykolwiek doświadczyłem lub co mogę sobie nawet wyobrazić, dlatego wybaczcie ubóstwo moich słów.
„A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Miliony ludzi opuściły Ukrainę i znalazły schronienie w sąsiednich krajach, zwłaszcza w Polsce, która inspiruje świat swoją gościnnością i hojnością. Dzięki Bogu, że znaleźli oni bezpieczeństwo i ochronę z dala od konfliktu. Ale dziękujemy też Bogu za to, że Wy, Bracia i Siostry Ukraińcy i Polacy, zakonnicy i świeccy, pozostaliście, gdy było to możliwe. Na całym świecie ludzie czytają listy brata Jarosława i wszyscy byliśmy poruszeni, gdy pisał: „Postanowiliśmy pozostać razem z ludźmi w Ukrainie. Opuściliśmy Charków dopiero wtedy, gdy miasto, w tym okolice naszego domu, zaczęło być bombardowane”.
Zmartwychwstały Pan powiedział do swoich uczniów: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Wasza ciągła obecność jest znakiem obecności Pana, który pozostaje w Ukrainie, teraz i na wieki. Czasami najważniejszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest po prostu być z ludźmi w ich potrzebie. Syn Człowieczy powiedział: „Byłem chory, a odwiedziliście Mnie” (Mt 25,36). Rowan Williams, były anglikański arcybiskup Canterbury, powiedział: „Nie odejdę”. To jedna z najważniejszych rzeczy, jakie możemy kiedykolwiek usłyszeć. Bardzo pragnę być teraz z Wami. Jeśli chcecie, żebym do Was przyjechał ponownie, zrobię to tak szybko, jak to będzie możliwe!
Mam bardzo dobre wspomnienia z moich wizyt w Ukrainie, kiedy byłem generałem Zakonu. Uderzyło mnie piękno Kijowa, gdzie wykonujecie tak wspaniałą pracę, ucząc w Instytucie Świętego Tomasza z Akwinu, głosząc kazania i publikując. Przypominam sobie ruchliwe miasto Fastów, kościół z miedzianym dachem i nasz skromny klasztor złożony z baraków budowlanych, które najwyraźniej są używane do dziś i świadczą o trosce braci o misję, a nie o własną wygodę! Potem był cichy Czortków ze swoją pamięcią o dominikanach zamęczonych przez NKWD i z tak wielką liczbą ministrantów w kościele, że nie byłem w stanie ich zliczyć! Pamiętam wiele niezapomnianych wizyt – na przykład w pałacu biskupim w historycznym Żytomierzu, gdzie, jak ze smutkiem słyszę, pociski niszczą domy ludzi. Od czasu mojej ostatniej wizyty obecność dominikanów bardzo się zwiększyła i nie potrafię sobie wyobrazić, jak czują się ci, którzy mieszkają dziś w Charkowie, niedaleko granicy z Rosją, gdzie doszło do tak wielu ataków rakietowych. Wiem, że dominikanie są także w Chmielnickim i we Lwowie, które do czasu ostatnich ataków rakietowych wydawały się całkiem bezpieczne. Wszędzie, gdzie byłem w Ukrainie, spotykałem się z gorącym sercem i tradycyjną słowiańską gościnnością.
Pamiętam, że widziałem Fastów, kiedy kościół był jeszcze w remoncie, a Dom Świętego Marcina, obecny sierociniec, był jeszcze pustym budynkiem i marzeniem naszego wspaniałego dominikańskiego brata Zygmunta Kozara, którego serce było zawsze otwarte dla osób starszych i ubogich. Jego marzenie stało się rzeczywistością i jest czymś wspaniałym widzieć, jak ważną rolę odgrywa dziś Dom Świętego Marcina, jako schronienie dla uchodźców, w tym osieroconych dzieci, które dzięki Waszym wysiłkom są w drodze do bezpieczniejszego miejsca w Polsce.
„Czyńcie to na moją pamiątkę” (Łk 22,19). Każdego dnia podczas sprawowania Eucharystii łączycie się z braćmi i siostrami na całym świecie. W obliczu szaleńczej przemocy, która próbuje zniszczyć Wasz piękny naród, przypominacie sobie ostatnią wieczerzę, kiedy wydawało się, że Jezusa czeka tylko przemoc i zniszczenie. Jego mała, krucha wspólnota była na krawędzi rozpadu, a wszelkie marzenia o przyszłości wydawały się zniweczone. W tym najciemniejszym momencie Jezus dokonał aktu hojnej nadziei, dając siebie samego swoim przyjaciołom i nam. Każda Eucharystia wyraża naszą nadzieję, że przemoc, zniszczenie i śmierć nie będą miały ostatniego słowa. Kiedy życie miało zostać Mu odebrane siłą, uczynił z siebie dar. To jest właśnie eucharystyczna nadzieja i hojność, którą Rodzina Dominikańska żyje dzień po dniu w Ukrainie. Kiedy przeżywasz Wielki Piątek, zbliża się Niedziela Wielkanocna!
Ta brutalna wojna przeciwko bezbronnej ludności cywilnej w miastach, miasteczkach, a nawet małych wioskach Ukrainy jest naprawdę szokująca. Obserwujemy rakiety i pociski wymierzone w domy zwykłych ludzi, którzy nie stanowią dla nikogo zagrożenia. W obliczu tych wydarzeń Eucharystia jest ucieleśnieniem naszej nadziei, że pokój Boży zatriumfuje.
„Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło” (J 6,12).Dominikański świat był poruszony relacjami brata Jarosława o dobroci i współczuciu całej Rodziny Dominikańskiej w tym strasznym czasie: opieka nad uchodźcami, odwiedzanie chorych, przygotowywanie jedzenia i rekordowa podróż samochodem siostry Anastazji do Fastowa z piecem do pieczenia chleba! Myślę, że jej Anioł Stróż musiał pracować w godzinach nadliczbowych! Brat Jarosław napisał: „Uczę się tej nowej rzeczywistości, przekonując coraz bardziej, że podczas wojny potrzebni są nie tylko żołnierze, ale również ludzie »drugiego planu«. Oni dostarczają żywność i leki. A kiedy trzeba, wywożą ludzi w bezpieczne miejsce. Kierowcy, farmaceuci, nauczyciele, pielęgniarki, lekarze i wiele innych osób, które po prostu żyją z dnia na dzień, są znakiem nadziei”.
Czasami można się zastanawiać, jakie dobro się w ten sposób dokonuje. Jakie znaczenie mogą mieć te małe czyny w obliczu ogromnej siły niszczących pocisków, czołgów i samolotów? Ale Pan żniwa zadba o to, aby nie został zmarnowany ani jeden dobry uczynek. Tak jak zebrano wszystkie okruchy po nakarmieniu pięciu tysięcy ludzi, tak nie zmarnuje się żaden akt dobroci. On wyda owoce, jakich nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.
Pewien włoski chemik, Primo Levi, gdy był w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, poznał Lorenza, który dawał mu codziennie część swojej racji chleba. Po latach Primo Levi napisał:
Wierzę, że to naprawdę dzięki Lorenzowi dziś żyję_;_ i to nie tyle dzięki jego pomocy materialnej, ile dzięki temu, że nieustannie swoją obecnością, swoim naturalnym i prostym sposobem bycia przypominał mi o byciu dobrym… o czymś trudnym do zdefiniowania, o jakiejś możliwości dobra, dla której warto przeżyć. Dzięki Lorenzowi nie zapomniałem, że sam jestem człowiekiem. Każdy akt dobroci i współczucia jest świadectwem możliwości dobra, naszego człowieczeństwa, którego zło nigdy nie może zniszczyć3.
„Prawda was wyzwoli” (J 8,32). Często się mówi, że „pierwszą przyczyną wojny jest prawda”. Jednak przemoc, którą zastosowano wobec Waszego pięknego kraju, jest zatrutym owocem kłamstwa. My, dominikanie, z naszą dewizą Veritas i naszym umiłowaniem prawdy, mamy dziś do dania szczególne świadectwo w świecie, który często nie dba o prawdę. Kiedy w czasie cierpienia Irakijczyków odwiedziłem Bagdad, ze wzruszeniem patrzyłem na Bagdadzką Akademię Nauk o Człowieku, założoną przez braci w 2012 roku. W całym Iraku znajdują się prowadzone przez nasze siostry dominikanki szkoły, będące świadectwem tego, że istoty ludzkie mogą się rozwijać tylko wtedy, gdy wspólnie poszukują prawdy. Każda szkoła jest znakiem naszej nadziei dla naszych dzieci i ich przyszłości. Tak więc to wspaniałe, że w samym środku tej bezsensownej wojny dominikanie nadal studiują i nauczają. Byłem obecny na otwarciu Instytutu Świętego Tomasza z Akwinu, prowadzonego przez dominikanów w Kijowie od 30 lat, który kontynuuje swoją pracę do dziś. Brat Piotr nadal prowadzi wykłady on-line z ewangelii synoptycznych. Każda godzina studiowania czy nauczania jest głoszeniem naszej nadziei, że bezsensowna przemoc nie będzie miała ostatniego słowa. „A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,5).
Żadna kultura kłamstwa nie może przetrwać, ponieważ niszczy ona podstawy ludzkiej wspólnoty. Brat Paweł Krupa OP wystąpił niedawno w klipie na TikTok-u. Ktoś go pyta: „Czy masz jakieś przesłanie dla młodzieży?”. Odpowiada: „Wiesz. Tak się składa, że pytasz księdza, a jeszcze dokładniej księdza Kościoła katolickiego. Mam coś zarówno dla młodych, jak i dla starszych. Szukajcie prawdy, a prawda was wyzwoli…”. W ciągu dwóch, trzech dni filmik miał pięć milionów wyświetleń. Teraz jest ich już ponad 10 milionów i 1,7 miliona polubień. Bardzo niewielu z tych, którzy to polubili, wiedziało, że Paweł cytuje Jezusa, ale te ewangeliczne słowa poruszyły głęboki głód: „Szukajcie prawdy, a prawda was wyzwoli”. Dziękuję Bogu za wszystkich nauczycieli i uczniów oraz za dziennikarzy, którzy ryzykują życie, by dzielić się ze światem prawdą o Waszym cierpieniu.
Pamiętamy także o Waszych rosyjskich braciach i siostrach, którzy mają odwagę protestować przeciwko kłamstwom Kremla, nawet ryzykując więzienie. Bardzo poruszyły nas słowa rosyjskiego katolika odczytane z ambony, w których wyraża on wstyd z powodu tego, co robi jego kraj. Cóż za wyraz odwagi i nadziei!
Tak więc, moi bracia i siostry, jesteście objęci modlitwą i miłością Rodziny Dominikańskiej na całym świecie. Dziękujemy, że jesteście tam, w tym miejscu szaleństwa, widzialnym świadkiem Chrystusa, który będzie z nami aż do końca czasów. Codziennie dziękujemy z Wami w najwyższym przejawie wdzięczności, jakim jest Eucharystia – sakrament naszej nadziei, że wojna zostanie pokonana. Dziękujemy za uczynki współczucia i dobroci, które są ziarnem żniwa, jakie Pan przyniesie. Niech wasze dominikańskie dążenie do prawdy będzie znakiem, że kultura kłamstwa, która podsyca tę przemoc, nie przetrwa. Oby Pan sprawił, że będę mógł być z Wami w Ukrainie tak szybko, jak to możliwe! I wybaczcie moje nieudolne słowa.
Wasz brat w Świętym Dominiku
TIMOTHY RADCLIFFE OP
Oksford, 21 marca 2022PIERWSZY DZIEŃ WOJNY.
24 LUTEGO 2022
_O 5:00 czasu wschodnioeuropejskiego (4:00 czasu polskiego) rozpoczęła się inwazja Rosji_ na _Ukrainę. Ataki rakietowe miały miejsce_ na _cele w różnych częściach Ukrainy, w tym w Kijowie i Charkowie. Uderzenie z powietrza miało zniszczyć kluczowe punkty obrony. Prezydent Ukrainy ogłosił wprowadzenie w całym kraju stanu wojennego_4_._
#czyżby_w_Kijowie?
Krótko: Na ulicach znacznie mniej ludzi i samochodów. Transport miejski działa bez zmian. Kolejki przed bankomatami i aptekami. Kantory i banki zawiesiły działalność. Więcej niż zwykle ludzi z większymi bagażami i torbami z zakupami. Bazar otwarty, ale klientów mniej niż zazwyczaj. Telefony i internet działają. Zamknięte szkoły i przedszkola. Jest ciszej niż zazwyczaj, a ludzie jakby zamyśleni.
JAKUB GONCIARZ OP
Wieści z Ukrainy
Drogie Siostry, Drodzy Bracia,
jeszcze wczoraj, pisząc do Was, wspominałem o „normalności”, która nad ranem się skończyła. Przed godz. 5:00 obudził mnie telefon z Fastowa od Miszy Romaniwa i jego pytanie: „jak w Kijowie?”. W Fastowie słychać było wybuchy, gdy wojska rosyjskie bombardowały bazę wojsk lotniczych znajdującą się w Wasylkowie (między Fastowem i Kijowem). U nas była zupełna cisza i spokój. Rano pojechałem odprawić mszę świętą do karmelu. Podróż, która zwykle zajmuje 25 minut, trwała prawie godzinę i to tylko dlatego, że Google prowadził mnie bocznymi drogami. Siostry mają klasztor na obrzeżach miasta. Eucharystia w takich okolicznościach przynosi rzeczywiście pokój. Siostry, których w tym momencie jest pięć, mówiły, że zdecydowały się zostać w Kijowie i modlić. Mam nadzieję, że w kolejnych dniach uda nam się do nich dojechać, by odprawić mszę.
Rano oprócz korków przy każdym bankomacie były długie kolejki, podobnie przed stacjami benzynowymi oraz niektórymi sklepami. Wczoraj w nocy przyleciał z Krakowa do Kijowa pan Paweł Bębenek, muzyk i kompozytor, który miał poprowadzić w weekend warsztaty liturgiczne. Oczywiście nie będzie ich, a my po długich poszukiwaniach znaleźliśmy ostatnie bilety na pociągi, by pan Paweł mógł z przesiadkami wrócić do Polski i rodziny. Opatrzność czuwa, bo w drodze do Fastowa, skąd pan Paweł miał mieć pociąg, zajechaliśmy do ambasady, żeby zabrać rzeczy dla dzieciaków z Domu Świętego Marcina. Okazało się, że jakaś grupa Polaków właśnie formuje kolumnę samochodów i ruszają w stronę Polski. Ambasador pomógł znaleźć jedno miejsce w którymś z samochodów i pan Bębenek jest już w drodze (z pewnością dłuuugiej) do Polski, oby tylko dotarł bezpiecznie. Z ulic w centrum miasta zniknęły korki. Złowroga pustka…
Szykujemy piwnicę w naszym kijowskim klasztorze. Może być potrzebna, biorąc pod uwagę, co się dzieje wokół. Tomek Samulnik pojechał ustawić się w długiej kolejce, by dotankować samochód. Właśnie dzwonił i mówił, że sprzedają tylko po 20 litrów, ale da się je na szczęście kupić.
Przed południem rozmawiałem ponownie z ojcem Ireneuszem Pogorelcewem, który jest w Charkowie. Mówi, że bombardowań nie słychać ani nie widać, ale niektórzy z parafian zjawili się w klasztorze z prośbą, by mogli się u nas zatrzymać. Irik stwierdził zdecydowanie (a jest teraz sam w klasztorze), że zostaje z nimi. Wokół Charkowa toczą się walki.
W Chmielnickim nad ranem słychać było samoloty. Jakub Nesterowicz mówił, że Rosjanie zbombardowali lotnisko wojskowe w okolicach miasta. Ojciec Igor Gnius opowiadał, że we Lwowie oprócz porannego wycia syren i komunikatów policji był spokój. O poranku, w katedrze lwowskiej, gdzie Igor szedł spowiadać, było więcej niż zwykle ludzi. W Czortkowie spokój.
Misza Romaniw organizuje żywność i co się da dla wszystkich ludzi, którzy są w Fastowie. Bardzo przy tej okazji dziękuję Wam za tak życzliwy odzew na mój wczorajszy list i przekazane wsparcie na utrzymanie dzieciaków z Mariupola. Te środki się bardzo przydadzą. Przed chwilą Misza mówił mi, że organizowana jest jeszcze trzecia grupa dzieci z tamtych stron, ale mają problem z wyjechaniem. Być może też dojedzie do Fastowa kilkunastoosobowa grupa z domu dziecka w Donbasie, która kontaktowała się w ostatnich dniach. W Fastowie nie ma jednostek wojskowych, więc trzymajmy się myśli, że nikomu nie przyjdzie do głowy atakować tego miasta.
Módlcie się za nas. Póki co telefony i internet działają, ale nie wiadomo, co może być dalej. Będę się starał w miarę możliwości przekazywać Wam codzienne informacje. Przepraszam, że nie nadążam z odpisywaniem na wszystkie prywatne powiadomienia.
Z pozdrowieniami
JAROSŁAW KRAWIEC OPDRUGI DZIEŃ WOJNY.
25 LUTEGO 2022
_W nocy z 24_ na _25 lutego rakietowy ostrzał celów w Kijowie był kontynuowany. Ministerstwo Obrony Ukrainy przyznało,_ że _rosyjskie oddziały rozpoznawcze dotarły do północnych przedmieść Kijowa. W piątek 25 lutego wojska rosyjskie przejęły również kontrolę nad elektrownią atomową w Czarnobylu._ Na _południu trwały zacięte walki zwłaszcza w rejonie Mariupola nad Morzem Azowskim._
Poranek – #czyżby_w_Kijowie?
Krótko: Noc w naszym rejonie upłynęła cicho i spokojnie. Ponoć na lewym brzegu spadły pojedyncze rakiety i rozbił się na osiedlu zestrzelony samolot RU. Trochę osób spędziło noc w metrze lub innych schronach.
Wczoraj została wprowadzona w mieście godzina policyjna od 22:00 do 7:00. Zatem zaraz po 7:00 wsiadłem do auta, by u sióstr karmelitanek odprawić mszę i je wyspowiadać. Piętnaście kilometrów przez miasto przejechałem o wiele szybciej niż zazwyczaj, bo ruch na ulicach był „niedzielny”. Dwie obserwacje po drodze: 1) kilkanaście osób z plecaczkami jakby wracających do domu z nocy spędzonej w jakimś schronie; 2) większość stacji paliw już zamknięta, bo sprzedały wszystko, co było, przed nielicznymi jeszcze kolejki po kilkanaście samochodów. Przed bankomatami i aptekami już nie ma kolejek, bo pewnie skończyły się zasoby.
Wracając do klasztoru inną drogą, spotkałem się z nową rzeczywistością. Gigantyczny korek w stronę zachodnią. Trzy pasy zatkane na kilka kilometrów. Ponoć nie mogą się już wydostać w tym kierunku, bo armia UA zburzyła strategiczny most. Bliżej centrum Kijowa chłopcy robią okopy, stanowiska strzeleckie, ustawiany był BTR.
Właśnie rozległy się syreny. Zobaczymy, co oznaczają.
A my staramy się robić swoje, czyli prowadzić regularne życie dominikańskie.
Rodzina szuka schronienia w kijowskich podziemiach metra
Oleksandr Ratushniak
Popołudnie – #czyżby_w_Kijowie?
Krótko: Wyszedłem po obiedzie, by zobaczyć, co się w mieście dzieje. Zmiany przez dobę są spore. Na ulicach i chodnikach jeszcze puściej niż wczoraj. Zwłaszcza w centrum miasta, gdzie zazwyczaj łazili turyści. Ludzi można spotkać w sklepach spożywczych (sieci działają i jest jeszcze w czym wybierać), i między blokami. Trochę osób koczuje w metrze lub podziemnych parkingach. Bywa, że są tam razem ze swymi zwierzakami. Jeździ darmowe metro (dostępne podziemne stacje), ale innych publicznych środków transportu już nie widać. Nieustannie można spotkać osoby z bagażami i karimatami, udające się w bezpieczne miejsca. Swoją drogą, także w naszym klasztorze zatrzymało się kilkanaście znajomych osób, którym trudno było pozostać samemu w mieszkaniu.
Po wyjściu z klasztoru, od północnego zachodu słychać było głuche odgłosy artylerii (chyba?), w niektórych miejscach czuć było jakby palony papier. Wracając, już nie słyszałem obcych odgłosów.
Ważne budynki w centrum obstawione są przez różne służby. Gdzieniegdzie chodzą czujne patrole: musiałem się przed jednym tłumaczyć: kto, co i dlaczego. Robienie zdjęć aparatem jest obecnie bardzo podejrzane (dobrze, że aparat i czystą kartę miałem w plecaku). A samotny facet szwendający się bez celu jeszcze bardziej. Ale zakończyło się spokojnie.
Co ciekawe, w metrze już nikt nie przypomina o noszeniu maseczki i trzymaniu dystansu. Skala nowego problemu wyraźnie przebiła poprzedni.
JAKUB GONCIARZ OPOŚRODKI NIOSĄCE POMOC W UKRAINIE
Wikariat Ukrainy
Polska Prowincja Zakonu Kaznodziejskiego oo. Dominikanów
Adres: ul. Freta 10, 00-227 Warszawa
Bank: Bank BNP Paribas S.A.
IBAN: PL 03 1600 1374 1849 2174 0000 0033
Grupa Charytatywni Freta
Klasztor oo. Dominikanów
ul. Freta 10, 00-227 Warszawa
[email protected]
Dom Świętego Marcina de Porrès w Fastowie
ul. Zygmunta Kozara 13
Fastów, Ukraina
[email protected] AUTORACH
JAKUB GONCIARZ OP (ur. 1970) – dominikanin, duszpasterz, rekolekcjonista. Sekretarz Polskiej Prowincji (1998-2003), dyrektor Domu Rekolekcyjnego w Korbielowie (2004-2006), wychowawca braci studentów w Krakowie (2006-2010). Od 2010 mieszka w Ukrainie (Lwów, Chmielnicki, Kijów). Obecnie ekonom Wikariatu.
JAROSŁAW KRAWIEC OP (ur. 1978) – od 2020 roku jest przełożonym (wikariuszem prowincjalnym) dominikanów w Ukrainie i mieszka w Kijowie. Był dyrektorem Sekretariatu Misyjnego Polskiej Prowincji Dominikanów, duszpasterzem Polaków w Dublinie oraz Ukraińców w Warszawie. Z Ukrainą związany od ponad 10 lat. Wcześniej pracował m.in. w Czortkowie.