Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Loft - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 sierpnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Loft - ebook

Czy nasze sekrety są bezpieczne w czterech ścianach domu?

W kamienicy przy ulicy Świętego Ducha w Gdańsku mieszka czworo przyjaciół. Dominika i Piotr są parą od niedawna, Karolina i Adrian to małżeństwo z kilkuletnim stażem. Każde z nich ma swoje mroczne tajemnice. Każde z nich zrobi wszystko, by prawda o nim nie wyszła na jaw. Gdy dostrzegają, że w lofcie naprzeciwko ktoś zaczyna ich obserwować, wpadają w panikę. Kogo ma na oku ta kobieta? Czyje sekrety są zagrożone?
Kiedy nieznajoma zostaje zamordowana, lęk przed zdemaskowaniem jest namacalny bardziej niż kiedykolwiek. W atmosferze podejrzeń i nieufności łatwo popełnić błąd… Kto skrywa tajemnicę, dla której warto zabić?

Thriller psychologiczny autorki kultowej Idealnej i sfilmowanej Nieobliczalnej, który wciągnie cię do świata tajemnic ludzi o wielu twarzach, uwięzionych w sieci własnych kłamstw.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68226-48-5
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Do­mi­nika

Czuję na so­bie jego spoj­rze­nie, świ­dru­jące i prze­ni­kliwe. Wbija się od tyłu, ostroż­nie ni­czym eks­klu­zywny ja­poń­ski szpi­ku­lec do lodu, prze­cho­dzi przez war­stwy skóry, czaszkę i za­gnież­dża się w środku mo­jego mó­zgu. Serce za­czyna bić szyb­ciej, płytki, ury­wany od­dech zdra­dza win­nego.

Wyda się? Już się wy­dało? Wie o wszyst­kim czy tylko coś po­dej­rzewa? Mi­liony my­śli wi­rują wo­kół nie­wy­god­nych py­tań. Tak bar­dzo chcia­ła­bym się ich po­zbyć, ale nie po­tra­fię. Jego ręka mocno za­ci­ska się na moim udzie. Nie spał, mia­łam ra­cję. Za­wsze czuję, gdy na mnie pa­trzy. Znam go le­piej, niż mu się wy­daje. Prze­cho­dzi mnie dreszcz, de­li­katna wi­bra­cja ciała, którą on od­czy­tuje jako za­pro­sze­nie do za­bawy. Jego dłoń prze­suwa się po mo­jej skó­rze, po­śla­dek, bio­dro, ta­lia, chwyta mnie mocno za pierś. Spra­wia mi ból, stłu­miony od­głos mi­mo­wol­nie wy­do­bywa się z mo­ich ust, ale nie ma nic wspól­nego z roz­ko­szą. Wie, do­my­ślił się, roz­szy­fro­wał mnie. Co się te­raz sta­nie? Oczami wy­obraźni wi­dzę te wszyst­kie słowa, które jego palce ry­sują na mo­jej na­giej skó­rze. Winna, zdraj­czyni, oszustka. My­śla­łaś, że się nie do­wiem? Na­prawdę wie­rzy­łaś, że mo­żesz mnie bez­kar­nie okła­my­wać? Te­raz przyj­dzie ci za to za­pła­cić.

Chwy­tam go za dłoń, chcę od­cią­gnąć ją od sie­bie, zma­zać te wszyst­kie nie­wi­dzialne li­tery, po­zbyć się ich piętna. Boję się tego, co ma na­dejść, ry­chłego za­koń­cze­nia mo­jego wy­god­nego, bez­piecz­nego ży­cia. Czy mo­głam po­stą­pić ina­czej? Po­win­nam po­wie­dzieć mu prawdę? Jego palce wcho­dzą mię­dzy moje, za­myka je w moc­nym uści­sku. Za­mie­ram.

– Nie śpisz? – pyta.

Jego cie­pły od­dech od­bija się od mo­jej skóry. Po­woli od­wra­cam głowę, by spoj­rzeć mu w oczy. Wpa­truje się we mnie czar­nym i nie­prze­nik­nio­nym wzro­kiem. Pa­trzymy na sie­bie bez słowa, raz, dwa, trzy i jak zwy­kle to on wy­grywa po­je­dy­nek. Za­my­kam po­wieki, jego usta do­ty­kają mo­jego czoła, otwie­ram oczy. Uśmie­cha się. Lekko, de­li­kat­nie, ale ten niemy prze­kaz wy­star­cza. To moja gwa­ran­cja spo­koju. My­li­łam się, on nie ma bla­dego po­ję­cia, kim na­prawdę je­stem, co ro­bię i co zro­bi­łam. Od­dy­cham z ulgą, gdy na­gle chwyta mnie za bio­dra, mocno, zde­cy­do­wa­nie. Puls gwał­tow­nie mi przy­śpie­sza. My­li­łam się? Prze­chy­trzył mnie, uśpił czuj­ność? To on wy­grał, nie ja?

Unosi mnie i wciąga na sie­bie.

– Chcesz tego?

– Czego? – szepcę, pró­bu­jąc za­pa­no­wać nad gło­śno wa­lą­cym ser­cem i prze­ra­że­niem za­ci­ska­ją­cym pę­tlę na mo­jej szyi.

– Czy chcesz się ze mną te­raz ko­chać? – pyta, ryt­micz­nie po­ru­sza­jąc bio­drami.

Pra­cuje dziś z domu, a ja mam na po­po­łu­dnie, mo­gli­by­śmy so­bie na to po­zwo­lić. Ot zwy­kły, nie­śpieszny po­ranny seks, któ­rym ra­czy się mnó­stwo par na świe­cie. Ale ten nasz nie jest wcale nie­śpieszny, wręcz prze­ciw­nie – jest łap­czywy, in­ten­sywny, nie­po­skro­miony.

Kła­dzie wielką dłoń na mo­ich ple­cach, jego ręka su­nie wzdłuż krę­go­słupa, przy­ciąga mnie do sie­bie, pró­bu­jąc po­ca­ło­wać w usta, ale wy­gi­nam się do tyłu, ucie­ka­jąc od piesz­czot. Nie chcę się te­raz ko­chać, nie, gdy wciąż jesz­cze drżę. Naj­pierw mu­szę się uspo­koić, po­zwo­lić, by serce wró­ciło do nor­mal­nego rytmu. Wła­śnie zy­ska­łam pew­ność, że on ni­czego nie po­dej­rzewa, fał­szywy alarm. Tylko mi się wy­da­wało, źle od­czy­ta­łam ge­sty, mogę być spo­kojna.

Uwal­niam się z jego uści­sku i opa­dam na ma­te­rac. Wciąż mocno wali mi serce, wciąż czuję pa­ra­li­żu­jący strach. Na­cią­gam na sie­bie prze­ście­ra­dło, od­wra­cam się do niego ple­cami, ale on obej­muje mnie i przy­ciąga do sie­bie.

– Wyjdźmy dziś wie­czo­rem na mia­sto – mó­wię.

Mu­szę spro­wo­ko­wać roz­mowę, ostu­dzić jego pod­nie­ce­nie.

– A chcesz? – szepce.

Ki­wam głową. Pro­po­nuję mu to tylko dla­tego, że on nie może. Wie­czo­rem ma spo­tka­nie ze Szwe­dami. Wczo­raj, gdy po po­wro­cie z lot­ni­ska po­szedł wziąć prysz­nic, na jego ko­mórkę przy­szło przy­po­mnie­nie: dzi­siaj o dzie­więt­na­stej je ko­la­cję w Bowke.

– Nie dam rady – od­po­wiada.

Po­czu­cie winy roz­lewa się w nim, wy­star­czy, że pod­sycę je od­po­wied­nią miną i wy­mow­nym spoj­rze­niem, a zy­skam to, na czym naj­bar­dziej mi za­leży. Jego uczu­cie do mnie jest moją prze­pustką do in­nego, lep­szego świata. Dla­tego od­wra­cam się do niego i smutno pa­trzę mu w oczy.

– Nie ma sprawy. – Wzru­szam ra­mio­nami. – Spo­tkam się z Ka­ro­liną.

Sia­dam na łóżku, zrzu­cam opla­ta­jące mnie prze­ście­ra­dło i wstaję naga. Po­chy­lam się po le­żącą na pod­ło­dze ko­mórkę, wyj­muję wtyczkę z gniazdka i na­wi­jam ka­bel na ła­do­warkę.

– Nie jest tego wart.

Za­sty­gam. O czym on mówi? Kręci mi się w gło­wie. Jed­nak wie o wszyst­kim? W po­koju jest cie­pło, a ja czuję gę­sią skórkę na ca­łym ciele. Czym się zdra­dzi­łam?

– On nie jest tego wart – po­wta­rza.

Słabo mi. Wy­dało się. To ko­niec. Serce przy­śpie­sza, ude­rze­nie go­rąca, pul­so­wa­nie krwi w gło­wie. Co się te­raz sta­nie? On mi tego nie da­ruje. Nie udało mi się zre­ali­zo­wać mi­ster­nie uknu­tego planu, gdzieś po­peł­ni­łam błąd. Prze­ły­kam ślinę i za­sta­na­wiam się, jak wy­brnąć z tej sy­tu­acji – za­prze­czyć czy prze­pro­sić, przy­zna­jąc się do wszyst­kiego? Każde z roz­wią­zań jest złe. Stoję ty­łem do niego i pa­trzę w ciemny wy­świe­tlacz te­le­fonu. Jest wy­łą­czony, jak za­wsze na noc, a on nie zna kodu, zmie­niam go re­gu­lar­nie. Jak więc mógł się do­wie­dzieć?

– Nie jest tego wart.

Tym ra­zem wy­czu­wam lekki uśmiech w jego gło­sie.

– Kto? – Od­wra­cam się do niego, a serce wali mi tak gło­śno, że to wręcz nie­moż­liwe, by tego nie sły­szał.

Piotr leży z rę­kami za­ło­żo­nymi za głowę, wy­gląda, jakby za chwilę miał za­miar ro­bić brzuszki. Koł­dra marsz­czy się na wy­so­ko­ści ud, pe­nis stoi w peł­nej erek­cji.

– On nie jest jej wart. – Wska­zuje na na­brzmiały czło­nek. – Ale mo­gła­byś to po­wtó­rzyć? – Spo­gląda na mnie z uśmie­chem. – To po­chy­le­nie... Cóż za wi­doki!

– Du­pek! – Od­dy­cham z ulgą i rzu­cam w niego ła­do­warką, a on ła­pie ją w lo­cie.

Kręcę kar­cąco głową, uda­jąc roz­ba­wie­nie, od­wra­cam się na pię­cie i wy­cho­dzę z po­koju.Ilona

Ścią­gam żółtą wa­lizkę z ka­ru­zeli i prze­py­cha­jąc się po­śród po­zo­sta­łych po­dróż­nych, kie­ruję się w stronę wyj­ścia z lot­ni­ska. Nie lu­bię krzy­kli­wych barw, wolę czerń i ko­lor fango, ale w wy­padku torby po­dróż­nej zro­bi­łam wy­ją­tek. W ca­łej ma­sie czar­nych, gra­na­to­wych i sza­rych wa­li­zek moja od razu rzuca się w oczy, więc za­wsze jako jedna z pierw­szych wy­cho­dzę przez drzwi hali przy­lo­tów. Nie to, że się śpie­szę czy je­stem nie­cier­pliwa, o nie, wręcz prze­ciw­nie. Od dawna hoł­duję my­śli ame­ry­kań­skiego biz­nes­mena Ar­nolda Glas­gowa, który twier­dził, że klu­czem do wszyst­kiego jest cier­pli­wość. Jak ma­wiał, kur­czaka zdo­bę­dziesz, po­zwa­la­jąc mu wy­kluć się z jajka, a nie roz­bi­ja­jąc je. Uro­dził się w 1905 roku, a zmarł w 1998 – naj­wy­raź­niej kie­ro­wał się za­sadą cier­pli­wo­ści rów­nież w pry­wat­nym ży­ciu i nie śpie­szyło mu się na tam­ten świat. A skoro prze­żył aż dzie­więć­dzie­siąt trzy lata, nie mógł się my­lić. Dla­tego ja też nie mam za­miaru się śpie­szyć – je­śli chcę zdo­być kur­czaka, po­cze­kam, aż sam się wy­kluje. Wa­lizka rzu­ca­jąca się od razu w oczy, no­men omen w ko­lo­rze ku­rzego pi­sklę­cia, to jed­nak zu­peł­nie inna sprawa – po co tra­cić czas na przy­glą­da­nie się wszyst­kim ba­ga­żom, skoro roz­wią­za­nie jest na wy­cią­gnię­cie ręki.

Przed halą od­lo­tów ła­pię tak­sówkę. Męż­czy­zna, który po­maga mi wło­żyć wa­lizkę do ba­gaż­nika, jest po­wolny w ru­chach. Czyżby hoł­do­wał tej sa­mej za­sa­dzie co ja? Za­myka klapę, prze­cze­suje pal­cami siwe włosy i po­włó­czy­stym kro­kiem zmie­rza na fo­tel kie­rowcy. Wzdy­cham ci­cho, do­my­śla­jąc się, że pew­nie w po­dob­nym tem­pie prze­bie­gnie na­sza po­dróż, a ja nie lu­bię to­wa­rzy­stwa ob­cych lu­dzi. Za­sad­ni­czo nie lu­bię to­wa­rzy­stwa. Sia­dam na tyl­nej ka­na­pie i po­daję mu ad­res:

– Świę­tego Du­cha sześć­dzie­siąt osiem.

– Ści­słe cen­trum – ko­men­tuje, a po­tem do­daje, że w oko­licy są piękne za­bytki warte zo­ba­cze­nia. – Była już tu pani kie­dyś? W Gdań­sku? – do­py­tuje, nie­śpiesz­nie su­nąc po dwu­pa­smówce.

– Nie.

Wyj­muję te­le­fon z kie­szeni płasz­cza. Nie mam ochoty roz­ma­wiać, poza tym le­piej, żeby mnie nie za­pa­mię­tał i nie mógł póź­niej sko­ja­rzyć. Przy­po­mina mi się film o lo­sach agentki Mo­sadu w Ira­nie – Te­he­ran. Nie­dawno go oglą­da­łam. Nie je­stem agentką wy­wiadu, choć za­wsze o tym ma­rzy­łam, ale mi­sja, z jaką przy­le­cia­łam do Pol­ski, jest rów­nie de­li­katna, a bo­ha­terka filmu zo­stała za­pa­mię­tana przez tak­sów­ka­rza, który wiózł ją z lot­ni­ska. Nie­po­trzeb­nie wdała się z nim w roz­mowę. Ja ta­kiego błędu nie po­peł­nię.

Wy­łą­czam tryb sa­mo­lo­towy i ko­mórka nie­mal na­tych­miast za­czyna dzwo­nić. Zer­kam na wy­świe­tlacz. Mu­szę ode­brać, choć wo­la­ła­bym nie roz­ma­wiać w obec­no­ści kie­rowcy.

– No w końcu! Pół go­dziny opóź­nie­nia – oznaj­mia Ben­ja­min. – A ja mia­łem Bel­gię za taki po­rządny kraj.

– Opóź­nie­nia lo­tów zda­rzają się wszę­dzie.

– Miesz­ka­nie jest już go­towe. Za­ła­twi­łem wszystko, tak jak pro­si­łaś. Bę­dzie pani za­do­wo­lona – do­daje ze śmie­chem. – Klu­cze zo­sta­wi­łem na dole, w re­stau­ra­cji we­gań­skiej, a kod do drzwi wej­ścio­wych wła­śnie wy­sy­łam ci ese­me­sem. Prze­pra­szam, że nie spo­tkamy się dzi­siaj, ale mam pilną sprawę w War­sza­wie. Lada dzień do cie­bie wpadnę.

– W po­rządku – od­po­wia­dam krótko.

– Aha, w ra­mach po­wi­ta­nia zo­sta­wi­łem ci pre­zent na łóżku w sy­pialni – śmieje się. – Mam na­dzieję, że ci się spodoba.

– Nie wąt­pię – rzu­cam. Chcę za­py­tać, co ta­kiego dla mnie przy­go­to­wał, ale po pierw­sze nie by­łaby to już nie­spo­dzianka, a po dru­gie tak­sów­karz ma gu­mowe ucho i działa mi to na nerwy. – To trzy­maj się.

– Nie­ba­wem się wi­dzimy – obie­cuje i się roz­łą­cza.

– Na­rze­czony? – za­ga­duje kie­rowca, ale udaję, że go nie sły­szę, i po­chy­lam się nad te­le­fo­nem, wkła­da­jąc słu­chawki do uszu.

Gdy w końcu za­trzy­mu­jemy się przed ka­mie­nicą na Świę­tego Du­cha, od­dy­cham z ulgą. Re­gu­luję ra­chu­nek i za­pew­niam, że sama po­ra­dzę so­bie z wa­lizką.

– Ko­bitki są te­raz ta­kie nie­za­leżne – ko­men­tuje męż­czy­zna, a w jego gło­sie sły­chać roz­cza­ro­wa­nie.

Nie oglą­da­jąc się za sie­bie, ru­szam w stronę drzwi we­gań­skiej re­stau­ra­cji, o któ­rej mó­wił Ben­ja­min. W środku unosi się obłędny za­pach i mo­men­tal­nie do­pada mnie głód, mimo że na lot­ni­sku w Bruk­seli przed wy­lo­tem za­mó­wi­łam cro­is­santa z kawą.

– Dzień do­bry – mó­wię do mło­dej blon­dynki, która prze­ciera sto­lik przy oknie.

Dziew­czyna spo­gląda na mnie. Na pla­kietce przy­pię­tej do piersi wid­nieje imię Ola.

– Po­dobno zo­sta­wiono tu dla mnie klu­cze – wy­ja­śniam, za­sta­na­wia­jąc się, czy po­win­nam się przed­sta­wić, do­dać, kim je­stem i kto mnie tu przy­słał.

– A, tak. – Dziew­czyna się uśmie­cha, na szczę­ście zna sprawę. – Był tu wczo­raj Ben i po­wie­dział, że dziś pani przy­je­dzie. Pro­szę po­cze­kać – do­daje i ru­sza na za­ple­cze.

Ben? Wi­dać do­brze się znają. Czę­sto tu bywa, gdy przy­jeż­dża do Gdań­ska? W War­sza­wie, w któ­rej od lat mieszka, ma swoje ulu­bione lo­kale, być może tu­taj jada śnia­da­nia, wpada na lunch albo na­wet sy­pia z tą blon­dyną?

– Pro­szę. – Dziew­czyna prze­rywa moje my­śli, wrę­cza­jąc mi klucz.

– Dzię­kuję.

Klucz jest zimny, jakby trzy­mała go w lo­dówce. Opusz­czam lo­kal, pod­cho­dzę do drzwi obok, wpi­suję kod z ese­mesa, krót­kie klik­nię­cie i wcho­dzę do środka.

Ka­mie­nica jest nowa, nie­dawno od­dana do użytku, ma pa­ste­lowe ściany i ele­gancką windę, do któ­rej wsia­dam. Przy­glą­dam się przez chwilę swo­jemu od­bi­ciu w lu­strze, po­pra­wiam pal­cami grzywkę. Zmę­cze­nie ry­suje się na mo­jej twa­rzy – wsta­łam przed piątą, po­tem opóź­nie­nie lotu i prze­dłu­ża­jące się ocze­ki­wa­nie na lot­ni­sku. Po­sta­na­wiam chwilę się prze­spać, a po­tem pójść coś zjeść. Lek­kie szarp­nię­cie i winda za­trzy­muje się na pierw­szym pię­trze. Ko­ry­tarz jest długi, kó­łeczka wa­lizki z ha­ła­sem suną po wiel­kich, błysz­czą­cych płyt­kach pod­ło­go­wych. Gdy prze­krę­cam klucz w zamku i otwie­ram drzwi, moim oczom uka­zuje się gu­stow­nie urzą­dzony apar­ta­ment. Pa­nuje tu przy­jemny za­pach, drewno i po­ma­rań­cze. Ben­ja­min miał ra­cję, za­pew­nia­jąc, że mi się tu spodoba.

Zo­sta­wiam wa­lizkę w przed­po­koju i kie­ruję się do ła­zienki, żeby umyć ręce. My­dło ład­nie pach­nie, na półce pod lu­strem stoi świeczka w kształ­cie po­ma­rań­czy. Oglą­dam miesz­ka­nie. Półki w anek­sie ku­chen­nym są w ko­lo­rze cy­na­monu, blat caffé latte, do­prawdy ape­tyczny za­ką­tek. Sze­ro­kie okna wy­cho­dzą na ka­mie­nicę po prze­ciw­nej stro­nie ulicy. W jed­nym z miesz­kań za­słony są od­sło­nięte, na ścia­nie za­uwa­żam ogromny ob­raz, zbyt ko­lo­rowy jak dla mnie, a po chwili przez po­kój prze­myka ko­bieta, zgrabna, dość wy­soka i naga. Nie wi­dzi mnie, nie ma po­ję­cia, że na nią pa­trzę, ale od­ru­chowo co­fam się o krok i cho­wam za za­słoną. Ko­bieta znika w głębi miesz­ka­nia. Cze­kam jesz­cze chwilę i wy­cho­dzę na nie­wielki bal­kon. Paź­dzier­ni­kowe słońce nie grzeje mocno, ale to de­li­katne cie­pło, które czuję na skó­rze, jest nie­zwy­kle przy­jemne. Nie zdą­ży­łam jesz­cze zdjąć płasz­cza, ale to do­brze, kto po­wie­dział, że nie mogę uciąć so­bie drzemki na ze­wnątrz. Sia­dam na wi­kli­no­wym fo­telu i za­my­kam oczy.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: