Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Logika. Tom 1, Dedukcya - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Logika. Tom 1, Dedukcya - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 560 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DZIE­ŁA WY­DA­NE PRZEZ A. BAIN\'A.

The sen­ses aud the in­te­lect. Third edi­tion.

The emo­tions and the will. Third edi­tion.

On the stu­dy of cha­rac­ter in­c­lu­ding an es­ti­ma­te of phre­no­lo­gy.

Men­tal and mo­ral scien­ce. Fo­urth edi­tion.

Lo­gic, de­duc­ti­ve and in­duc­ti­ve. Se­cond edi­tion.

Mind and body.

En­glish com­po­si­tion and rhe­to­ric.

A hi­gher en­glish gram­mar.

A com­pa­nion to the hi­gher gram­mar.

A first en­glish gram­mar.

A key to the abo­ve, with ad­di­tio­nal exer­ci­ses.

Ale­xan­der bain .

LO­GI­KA .

Tom I.

De­duk­cya .

Tło­ma­cze­nie z an­giel­skie­go.

War­sza­wa.

Skład Głów­ny w Księ­gar­ni Ge­be­th­ne­ra i Wolf­fa.

1878.OD TŁO­MA­CZA.

Au­tor ni­niej­sze­go dzie­ła na­pi­sał do nie­go krót­ką Przed­mo­wę, w któ­rej ob­ja­śnia po­bud­ki, ja­kie go skło­ni­ły do tej pra­cy. Oko­licz­ność ta mo­gła­by słu­żyć tło­ma­czo­wi za uspra­wie­dli­wie­nie, gdy­by od sie­bie ni­cze­go nie do­da­wał; że jed­nak dla pol­skie­go czy­tel­ni­ka mogą być przy­dat­ne inne jesz­cze ob­ja­śnie­nia, po­sta­no­wi­li­śmy do­łą­czyć kil­ka wia­do­mo­ści o sa­mym au­to­rze, sta­no­wi­sku jego fi­lo­zo­ficz­nem, oraz o po­bud­kach, któ­re nas skło­ni­ły do prze­tło­ma­cze­nia jego Lo­gi­ki na ję­zyk oj­czy­sty.

Ale­xan­der Bain uro­dził się r. 1818 w Aber­de­en, w Szko­cyi, z ubo­gich ro­dzi­ców, i dzię­ki je­dy­nie oso­bi­stej zdol­no­ści, pra­cy i od­ma­wia­niu so­bie wszel­kich wy­gód ży­cia, zdo­łał się przy­go­to­wać do słu­cha­nia wy­kła­dów w Kol­le­gium Ma­ri­shal , w ro­dzin­nem mie­ście. Po czte­ro­let­nich stu­dy­ach w tej szko­le otrzy­mał w r. 1840 sto­pień Ma­gi­stra nauk i sztuk. Zdol­no­ści jego były od­ra­zu uzna­ne, gdyż po ukoń­cze­niu nauk zo­stał po­wo­ła­ny w r. 1841 jako pro­fes­sor ad­junkt do wy­kła­du lo­gi­ki i fi­lo­zo­fii mo­ral­nej w Kol­le­gium Ma­ri­shal i obo­wiąz­ki te peł­nił do r. 1844. Mię­dzy 1845 a 1847 wy­kła­dał w Glas­go­wie na­uki fi­zycz­ne, czy­li jak w An­glii na­zy­wa­ją, fi­lo­zo­fią na­tu­ral­ną. W r. 1847 wszedł do służ­by ad­mi­ni­stra­cyj­nej i otrzy­mał po­sa­dę se­kre­ta­rza w biu­rze Wy­dzia­łu Zdro­wia, ale już w r. 1850 zrzekł się tego urzę­du. Od 1857 był eg­za­mi­na­to­rem lo­gi­ki przy uni­wer­sy­te­cie Lon­dyń­skim. Uni­wer­sy­tet ten nie­daw­no za­ło­żo­ny, jest za­kła­dem na­uko­wym prze­zna­czo­nym nie do ucze­nia, lecz do eg­za­mi­no­wa­nia mło­dzie­ży, któ­rej wy­zna­nie re­li­gij­ne nie po­zwa­la otrzy­my­wać stop­ni na­uko­wych w uni­wer­sy­te­tach Oxford i Cam­brid­ge, ści­śle zwią­za­nych z wy­zna­niem an­gli­kań­skiem. Gdy zaś w r. 1860 Ma­ri­shal Col­le­ge i King's Col­le­ge po­łą­czo­no w jed­no cia­ło jako uni­wer­sy­tet Aber­de­eń­ski, Bain otrzy­mał w nim ka­te­drę lo­gi­ki. Jesz­cze w roku 1877 zo­sta­wał na tej po­sa­dzie z pen­syą, 100 fun­tów ster­lin­gów rocz­nie.

Szcze­gó­ły po­wyż­sze, lubo bar­dzo ską­pe, świad­czą, że Bain więk­szą cześć wie­ku doj­rza­łe­go spę­dził na ucze­niu mło­dzie­ży. Ale nie sama teo­rya go zaj­mo­wa­ła, al­bo­wiem z bio­gra­fii jego do­wia­du­je­my się, że zbu­do­wał ze­gar elek­trycz­ny i wy­dał opis jego pod ty­łu­łem: A 'short hi­sto­ry of the elec­tric clocks with expla­na­tions of the­ir prin­ci­ples and me­cha­nism. 1852.

Pra­cę na­uczy­ciel­ską, po­łą­czył Bain z li­te­rac­ką i już od r. 1841 wi­dzi­my jego więk­sze lub mniej­sze dzie­ła wy­cho­dzą­ce osob­no, oraz licz­ne ar­ty­ku­ły w pi­smach pe­ry­odycz­nych. W roku 1855 wy­szło pierw­sze więk­sze jego dzie­ło: The Sen­se­sand the In­tel­lect za­wie­ra­ją­ce wy­kład psy­cho­lo­gii. Ucze­ni an­giel­scy od­ra­zu po­wi­ta­li pra­wie jed­no­myśl­nie Bain'a, jako jed­ne­go z naj­zna­ko­mit­szych swo­ich fi­lo­zo­fów. Była to rze­czy­wi­ście no­wość w świe­cie uczo­nym: au­tor oparł swo­ję psy­cho­lo­gią na fi­zy­olo­gii, zwią­zał umysł z cia­łem w książ­ce, tak jak one są zwią­za­ne w na­tu­rze t… j… w ży­ją­cym czło­wie­ku. Sam ty­tuł uczy, że część ta dzie­ła obej­mu­je tyl­ko Zmy­sły i dzia­ła­nia Ro­zu­mu; po­zo­sta­wa­ło ją uzu­peł­nić roz­wa­że­niem resz­ty ob­ja­wów umy­sło­wych, mia­no­wi­cie, Woli i Wzru­szeń, i dru­ga ta część wy­szła w 1859 roku pod ty­tu­łem: The Emo­tions and the Will. Psy­cho­lo­gicz­nej też tre­ści jest pra­ca Bain'a po­miesz­czo­na w sze­re­gu ksią­żek wy­da­wa­nych pod na­zwą Bi­blio­te­ki mię­dzy­na­ro­do­wej, a za­ty­tu­ło­wa­na: Mind and Body. 1873. Prze­ło­żo­no ją na ję­zyk pol­ski pod ty­tu­łem: Umysł i dato. 1874.

Stresz­cze­nie psy­cho­lo­gii i ety­ki wy­dał Bain w dzie­le: Men­tol and mo­rał Scien­ce. 1868. Au­tor do­łą­czył tu hi­sto­rya py­tań spor­nych w psy­cho­lo­gii, oraz dość szcze­gó­ło­wy ob­raz sys­te­ma­tów etycz­nych.

Zdo­byw­szy so­bie za­słu­żo­ną sła­wę po­wy­żej wy­mie­nio­ne­mi dzie­ła­mi jako psy­cho­log, Bain prze­szedł na inne, lubo są­sia­du­ją­ce z psy­cho­lo­gią pole, i uło­żył Lo­gi­kę, któ­ra wy­szła w r. 1870 pod ty­tu­łem: Lo­gic, w dwóch czę­ściach. Pierw­sza część obej­mu­je lo­gi­kę de­duk­cyj­ną czy­li syl­lo­gi­stycz­ną, dru­ga, znacz­nie więk­sza, lo­gi­kę in­duk­cyj­ną. Z tego wy­da­nia do­ko­na­no prze­kła­du na ję­zyk pol­ski.

In­nych prac Bain'a, do­ty­czą­cych mia­no­wi­cie ję­zy­ka an­giel­skie­go i jego gram­ma­ty­ki tu­dzież teo­ryi wy­mo­wy, nie po­trze­bu­je­my tu wy­li­czać, znaj­dzie je bo­wiem czy­tel­nik za­miesz­czo­ne na okład­ce książ­ki. Do­da­je­my tyl­ko, że w wy­cho­dzą cem od 1876 r. pi­śmie Mind, znaj­du­ją się dwa ob­szer­niej­sze ar­ty­ku­ły te­goż au­to­ra, mia­no­wi­cie ży­cio­rys Ja­kó­ba Mill'a, oraz roz­pra­wa pe­da­go­gicz­nej tre­ści: Edu­ca­tion as a Scien­ce (Mind z Lip­ca 1878).

Głów­ne i naj­le­piej opra­co­wa­ne dzie­ła Bain'a do­ty­czą przed­mio­tu, któ­ry roz­ma­ite­mi cza­sy w uni­wer­sy­te­cie wy­kła­dał, t… j… fi­lo­zo­fii wo­gó­le, a w szcze­gól­no­ści psy­cho­lo­gii i lo­gi­ki. Dwa razy w cią­gu roz­wo­ju na­uki w now­szych cza­sach, prze­zna­czo­ne było An­gli­kom oca­lić umysł ludz­ki od zja­ło­wie­nia w XVI i XVII w. od scho­la­sty­ki, i w XIX od ide­ali­zmu nie­miec­kie­go, któ­ry był jej ko­pią rów­nie za­gma­twa­ną i rów­nie ja­ło­wą, jak sam ory­gi­nał. Jak nie­gdyś Ba­kon, a za nim Loc­ke i po­źniej Hume zwró­ci­li fi­lo­zo­fią od za­cie­ka­nia się nad sło­wa­mi; tak spół­cze­śnie pra­ce Her­schla, obu Mill'ów, Spen­cer'a, Le­wis'a Bain'a i wie­lu in­nych, wy­ra­to­wa­ły ją z po­wo­dzi tak zwa­ne­go ab­so­lut­ne­go ide­ali­zmu, z bud­dyj­skie­go roz­my­śla­nia nad ni­co­ścią (das Nichts), nad jaź­nią (das Ich), nad ab­so­tu­lem (das Ab­so­lu­te); ochro­ni­ły ją od pes­sy­mi­zmu Scho­pen­hau­erów, Hart­man­nów i t… d. Sta­ło się to nie­tyl­ko dzię­ki in­dy­wi­du­al­nej wyż – szó­ści ro­zu­mu wspo­mnio­nych au­to­rów; ale za­rów­no me­to­dzie, od któ­rej umysł prze­waż­nej czę­ści uczo­nych an­giel­skich nig­dy nie od­stę­po­wał, mia­no­wi­cie, żeby w em­pi­ryi czy­li do­świad­cze­niu szu­kać no­wych wia­do­mo­ści i po­twier­dze­nia wszel­kich hi­po­tez. Wier­ni tej za­sa­dzie spół­cze­śni fi­lo­zo­fo­wie an­giel­scy, od­ro­dzi­li dwie głów­ne ga­łę­zie fi­lo­zo­fii: psy­cho­lo­gią i lo­gi­kę. O od­ro­dze­niu pierw­szej ze słusz­na dumą, tak mówi J. S. Mili, przy roz­bio­rze psy­cho­lo­gicz­nych dzieł Bain'a:

"Wy­spa na­sza sta­now­czo od­zy­ska­ła ber­ło psy­cho­lo­gii. W cią­gu dwóch po­ko­leń za­słu­żo­nych pod in­nym wzglę­dem na polu pra­cy umy­sło­wej, An­glia za­nie­dba­ła ba­dań nad umy­słem ludz­kim.ale dziś rze­czy sie zmie­ni­ły i nasi-to ro­da­cy pro­wa­dzą da­lej z wiel­ką wy­trwa­ło­ścią i po­wo­dze­niem na­ukę psy­cho­lo­gii. Zdo­by­cze na­szych my­śli­cie­li nie są wy­łącz­ną wła­sno­ścią jed­nej z dwóch szkół ry­wa­li­zu­ją­cych ze sobą od za­ra­nia spe­ku­la­cyi me­ta­fi­zycz­nej. Psy­cho­lo­go­wie ba­da­ją­cy swój przed­miot a po­ste­rio­ri, i dru­dzy roz­wa­ża­ją­cy go a prio­ri, czy­li jak ich na­zy­wa­ją Ary­sto­te­lia­nie i Pla­toń­czy­cy – psy­cho­lo­go­wie obu tych kie­run­ków, któ­rzy w ostat­nich cza­sach ogło­si­li naj­lep­sze syn­te­zy dwóch tych sys­te­ma­tów, są An­gli­ka­mi, albo… ra­czej Szko­ta­mi.

Z dwóch tych sys­te­ma­tów spe­ku­la­cyi me­ta­fi­zycz­nej, sys­te­mat zwa­ny a po­ste­rio­ri, któ­ry po­czą­tek zja­wisk i dzia­łań umy­sło­wych wi­dzi je­dy­nie w do­świad­cze­niu i czu­ciu, na­le­ży do kra­ju, któ­ry wy­dał Ba­ko­na. Hob­bes, któ­re­go pra­ce cią­gnę­li da­lej ucznio­wie jego Loc­ke i Har­tley, za­grun­to­wa­li w An­glii psy­cho­lo­gią a po­ste­rio­ri wten­czas, gdy Kar­te­zy­usz z dru­giej stro­ny ka­na­łu La Man­che bu­do­wał sys­tem ry­wa­li­zu­ją­cy. Al­bo­wiem wi­sto­cie, trze­ba to wy­znać, że Fran­cu­zi, któ­rym czę­sto za­rzu­ca­ją ja­ko­by ni­cze­go nie wy­na­leź­li, wy­na­leź­li przy­najm­niej fi­lo­zo­fią nie­miec­ką.

Praw­da, że wpro­wa­dziw­szy nową me­to­dę ba­dań fi­lo­zo­ficz­nych, Fran­cu­zi zo­sta­wi­li roz­wi­nię­cie jej Niem­com, a sami ze­szli na ich uczniów i ob­ja­śnia­li naj­przód Loc­ke'a a póź­niej Kan­ta i Schel­lin­ga. Fi­lo­zo­fia Loc­ke'a pa­no­wa­ła w An­glii aż do cza­su, gdy je­den z uczniów jego Hume, Szkot ro­dem, wy­do­sko­na­liw­szy sys­te­mat mi­strza, wy­cią­gnął zeń krań­co­we na­stęp­stwa,. któ­re jak zwy­kle obu­dzi­ły re­ak­cya. Reid, Szkot tak­że, był gło­wą tej re­ak­cyi. Onto wraz ze sław­nym uczniem swo­im, Du­gald Ste­wart'em wpro­wa­dzi­li do sys­te­ma­tu Loc­ke'a wszyst­kie po­ję­cia fi­lo­zo­fii a prio­ri, o ile się dały po­go­dzić z za­sa­da­mi Ba­ko­na.

To­masz Brown, zno­wuż Szkot, ob­jął po nich kie­ru­nek. Czer­pał on peł­ną ręką z obu sys­te­ma­tów, ale nie zdo­łał zło­żyć z nich na­uki syn­te­tycz­nej. Wten­czas-to wła­śnie za­czę­to w An­glii ba­dać naj­do­sko­nal­szy z sys­te­ma­tów fi­lo­zo­fii a prio­ri (Kant) spło­dzo­ny w Niem­czech, do któ­re­go Fran­cu­zi pi­sa­li ob­ja­śnie­nia ze wszel­ką w tych rze­czach mo­żeb­ną ja­sno­ścią. Sys­te­mat ten zna­lazł naj­lep­sze­go przed­sta­wi­cie­la w in­nym Szko­cie, Wil­lia­mie Ha­mil­to­nie.

Ale wiel­ka re­ak­cya fi­lo­zo­ficz­na roz­po­czę­ta w Niem­czech, mia­ła się do­cze­kać kontr-re­ak­cyi. Z Nie­miec prze­szła do An­glii i tym ra­zem znów Szko­ci sta­nę­li na cze­le tego no­we­go ru­chu. Na po­par­cie przy­to­czy­my naj­przód Ja­kó­ba Mill'a, któ­ry w dzie­le swo­jem Ana­li­za umy­słu ludz­kie­go po­szedł dro­gą wska­za­ną przez Har­tley'a i jesz­cze głę­biej wnik­nął w fi­lo­zo­fią Loc­ke'a; przy­to­czy­my no­we­go kan­dy­da­ta do ber­ła fi­lo­zo­ficz­ne­go, Ale­xan­dra Bain'a, któ­ry prze­ści­gnąw­szy swo­ich po­przed­ni­ków, ogło­sił zna­ko­mi­tą ana­li­zę umy­słu w du­chu Loc­ke'a i Har­tley'a. Ta ana­li­za, albo ra­czej ten wy­kład, go­dzien stać na cze­le swo­je­go kie­run­ku, wy­obra­ża naj­da­lej wy­su­nię­ty punkt, do ja­kie­go do­szła fi­lo­zo­fia a po­ste­rio­ri.

Zna­ją­cy psy­cho­lo­gicz­ne dzie­ła Bain'a zgo­dzą się, że przy­to­czo­na tu cha­rak­te­ry­sty­ka jego sta­no­wi­ska jest zgod­na z fak­ta­mi. Tak jest w isto­cie; Bain wziął em­pi­ryą czy­li do­świad­cze­nie i czu­cie, za głów­ne źró­dła ba­dań swo­ich nad umy­słem ludz­kim. Za­sa­da ta prze­ni­ka wszyst­kie jego pra­ce fi­lo­zo­ficz­ne. Trze­ba jed­nak i to pod­nieść na jego chwa­łę, że po­rzu­ciw­szy in­tu­icyj­ną, wie­dzę, a bro­niąc em­pi­rycz­nej, umiał się ustrzedz me­ta­fi­zy­ki ma­te­ry­ali­stycz­nej i do­gma­ty­zmu. Wie on, że jest róż­ni­ca mie­dzy ma­te­ryą a umy­słem, ro­zu­mie wza­jem­ne ich na sie­bie od­dzia­ły­wa­nie, poj­mu­je ści­sły zwią­zek oboj­ga i przyj­mu­je go jako fakt osta­tecz­ny, nie da­ją­cy się zre­du­ko­wać do zja­wisk prost­szych.

Ta­kie sta­no­wi­sko na­uko­we za­ję­te pod wzglę­dem poj­mo­wa­nia zja­wisk umy­sło­wych, mu­sia­ło wpły­nąć i na poj­mo­wa­nie za­da­nia i prze­zna­cze­nia lo­gi­ki. Wy­ma­ga­ła tego nie­tyl­ko kon­se­kwen­cya my­śle­nia, ale oraz… ści­sły zwią­zek lo­gi­ki z psy­cho­lo­gią: wia­do­mo bo­wiem, że nie­któ­rzy chcie­li­by z lo­gi­ki uczy­nić je­den roz­dział lub część psy­cho­lo­gii. Bain i w lo­gi­ce po­zo­stał em­pi­ry­kiem ta… kim jak J. S. Mill, a miej­sca­mi może na­wet go prze­ści­gnął sta­now­czo­ścią po­glą­du i pre­cy­zyą orze­czeń.

Zgod­nie z tem sta­no­wi­skiem, au­tor swój wy­kład lo­gi­ki po­prze­dził wia­do­mo­ścia­mi z psy­cho­lo­gii, za­wie­ra­ją­ce­mi treść na­uki jego o umy­śle. Było to nie­tyl­ko za­dość­uczy­nie­nie zwy­cza­jo­wi, lecz oraz po­słu­ży­ło za po­moc do zro­zu­mie­nia sa­mej lo­gi­ki, tak iż cały ten Wstęp jest wy­bor­nem przy­go­to­wa­niem czy­tel­ni­ka do lep­sze­go wnik­nie­nia w za­wi­te czę­sto za­gad­nie­nia lo­gicz­ne. Na­stęp­nie, każ­dy świa­dom rze­czy, uzna za bar­dzo… wła­ści­wy i nie­zbęd­ny roz­dział po­świe­co­ny ob­ja­śnie­niu zna­cze­nia ter­mi­nów czy­li wy­ra­zów, al­bo­wiem w wy­ra­zach-to kry­ją się czę­sto­kroć so­fi­zma­ta, któ­re me­ta­fi­zy­cy roz­snu­wa­ją w kil­ku­to­mo­we sys­te­my ty­tu­ło­wa­ne szum­nie ab­so­lut­nym ide­ali­zmem, fi­lo­zo­fią uni­wer­sal­ną i t… cl. Sam na­wet ma­te­ry­alizm nie wie­dząc o tem, wy­ra­zy, sło­wa, abs­trak­cye bie­rze za rze­czy i swo­im mo­ni­zmem chce za­stą­pić zdys­kre­dy­to­wa­ne sys­te­ma­ta. Już daw­no uczy­nio­no to po­strze­że­nie, że mniej wi­dzia­no­by w świe­cie uczo­nym dys­put, mniej sys­te­ma­tów, a może żad­ne­go; gdy­by ucze­ni przy­wią­zy­wa­li do uży­wa­nych przez się ter­mi­nów zna­cze­nie re­al­ne, sta­łe i jed­na­ko­we; gdy­by nie wpro­wa­dza­li do mowy ter­mi­nów, któ­rym nie od­po­wia­da­ją rze­czy­wi­ste zja­wi­ska i za­cho­dzą­ce mię­dzy nie­mi sto­sun­ki, lecz je­dy­nie uro­ję – nia, jak to się dzie­je w me­ta­fi­zy­ce. Otóż, na­śla­du­jąc w tem swo­ich po­przed­ni­ków Loc­ke'a i Mill'a, Bain tak­że roz­wa­żył roz­ma­ite­go ro­dza­ju wy­ra­zy, imio­na uwa­ża­ne pod wzglę­dem lo­gicz­nym, zo­sta­wia­jąc gram­ma­ty­ce resz­tę co do niej na­le­ży.

Re­ak­cya prze­ciw syl­lo­gi­zmo­wi, t… j… prze­ciw daw­nej lo­gi­ce for­mal­nej, roz­po­czę­ta przez Ba­ko­na, utrzy­ma­ła się pra­wie do­tych­czas, tak że na­wet Mili w swo­jej Lo­gi­ce krót­ko zbył na­ukę o syl­lo­gi­zmie. Nie prze­ce­nia­jąc war­to­ści syl­lo­gi­zmu i go­dząc się z Mill'em na jego poj­mo­wa­nie, Bain za­mie­ścił jed­nak w swo­jem dzie­le wca­le ob­szer­ny wy­kład de­duk­cyi syl­lo­gi­stycz­nej, i roz­trzą­snął za­rzut czy­nio­ny ro­zu­mo­wa­niu syl­lo­gi­stycz­ne­mu, ja­ko­by sta­no­wi­ło błąd zwa­ny w lo­gi­ce cir­cu­lus vi­tio­sus, ob­ja­śnił zna­cze­nie i sto­su­nek obu pre­miss i wo­gó­le ca­łe­go pro­ces­su de­duk­cyj­ne­go. Sło­wem, cała lo­gi­ka for­mal­na, tak su­cha i od­strę­cza­ją­ca swo­im skie­le­tem, na­bra­ła pod pió­rem Bain'a pew­ne­go ży­cia, jako cząst­ka me­tod na­uko­wych, nie za­słu­gu­ją­ca na to lek­ce­wa­że­nie, ja­kie ją spo­ty­ka ze stro­ny tych, co w niej wi­dzą je­dy­nie śre­dnio­wiecz­ne stra­szy­dło.

Dru­ga część dzie­ła i znacz­nie więk­sza od pierw­szej, obej­mu­je lo­gi­kę in­duk­cyj­ną. Jest to jesz­cze wo­gó­le, a szcze­gól­niej u nas, ter­ra nova, jak­kol­wiek wie­lu pe­da­go­gów cią­gle nam pra­wi o in­duk­cyj­nem na­ucza­niu. Cho­ciaż po­cząt­ki lo­gi­ki in­duk­cyj­nej wi­dzi­my u Ba­ko­na; cho­ciaż tą me­to­dą ucze­ni do­szli naj­więk­szych prawd we wszyst­kich na­ukach; jed­nak­że do ostat­nich cza­sów bra­ko­wa­ło sfor­mu­ło­wa­nia w od­dziel­nych pra­wi­dłach tych spo­so­bów i dróg, ja­kie­mi się po­słu­gu­je ro­zu­mo­wa­nie in­duk­cyj­ne. Wąt­pio­no na­wet, czy moż­na bę­dzie in­duk­cyj­ną me­to­dę do­pro­wa­dzić do tej do­sko­na­ło­ści, do ja­kiej wie­ka­mi pod ty­sią­cem piór do­szła syl­lo­gi­stycz­na czy­li de­duk­cyj­na. W dzie­łach tak szkol­nych jak i ob­szer­niej­szych, wy­kła­dom lo­gi­ki po­świę­co­nych, opo­wia­da­no o in­duk­cyi na kil­ku stron­ni­cach lub w kil­ku­na­stu wier­szach, a całą uwa­gę ucznia lub czy­tel­ni­ka kie­ro­wa­no bądź na syl­lo­gizm, bądź, jak w lo­gi­kach śwież­szej daty, na on­to­lo­gicz­ne i wo­gó­le me­ta­fi­zycz­ne py­ta­nia. Do­pie­ro J. S. Mili w zna­ko­mi­tej swo­jej Lo­gi­ce wy­ło­żył i sfor­mu­ło­wał me­to­dy in­duk­cyi, do­wiódł oraz, że in­duk­cya po­prze­dzi­ła de­duk­cyą, że lo­gi­ce in­duk­cyj­nej na­le­ży się pierw­szeń­stwo, że ona była i jest naj­dziel­niej­szym środ­kiem i wy­naj­dy­wa­nia no­wych prawd i ich spraw­dza­nia.

Gdy Mill prze­to­ro­wał dro­gę, gdy roz­wi­nął me­to­dy in­duk­cyi, już dziś lo­gi­ka nie może się ogra­ni­czać do sa­mej czę­ści for­mal­nej. W ślad za Mill'em po­szedł Bain, w czę­ści przyj­mu­jąc, a w czę­ści mo­dy­fi­ku­jąc po­ję­cia swo­je­go po­przed­ni­ka. Zu­peł­ną zaś no­wo­ścią w Lo­gi­ce. Bain'a jest Księ­ga, za­wie­ra­ją­ca za­sto­so­wa­nie pra­wi­deł lo­gicz­nych do głów­nych umie­jęt­no­ści teo­re­tycz­nych i nie­któ­rych prak­tycz­nych. Nie jest to szcze­gó­ło­wy tych nauk wy­kład, lecz wska­za­nie w każ­dej z nich głów­nych po­jęć, są­dów, hi­po­tez, i upo­rząd­ko­wa­nie tych­że we­dług wy­ma­gań lo­gi­ki. Tak w tej księ­dze jak i w ca­łej lo­gi­ce in­duk­cyj­nej, Bain oparł ro­zu­mo­wa­nie swo­je na fi­zy­ce i wzmoc­nił je przy­kła­da­mi głów­nie z nauk fi­zycz­nych, tak jak po­przed­nio ba­da­nia psy­cho­lo­gicz­ne zwią­zał z fi­zy­olo­gią. Na tę do­dat­nią stro­nę dzieł jego zwró­cił już Mili uwa­gę pi­sząc: że "Bain po­sia­da pew­ną wyż­szość na­uko­wą, któ­ra go czy­ni wiel­ce uzdol­nio­nym do ba­da­nia tego, coby moż­na na­zwać, po­słu­gu­jąc się ję­zy­kiem D-ra Brow­na, fi­zy­ką umy­słu. Z po­tę­gą ana­lo­gii rów­ną naj­sław­niej­szym swym po­przed­ni­kom, łą­czy Bain sum­mę wia­do­mo­ści da­le­ko od nich więk­szą. Zgłę­bił on tak grun­tow­nie, jak ża­den może z fi­lo­zo­fów, któ­rzy przed nim pi­sa­li, wszyst­kie na­uki fi­zycz­ne, z po­śród któ­rych psy­cho­lo­gia wy­pro­wa­dza swo­je me­to­dy i czer­pie skła­do­we czę­ści swo­ich teo­ryi. " I w isto­cie, to po­łą­cze­nie fi­lo­zo­fii z fi­zy­ką, to opar­cie teo­ryi na fak­tach każ­de­mu ukształ­ceń­sze­mu do­stęp­nych, urze­czy­wist­ni­ło pra­gnie­nie daw­no uczu­wa­ne, żą­da­ją­ce by fi­lo­zo­fia nie wi­sia­ła w po­wie­trzu. Tak więc Lo­gi­ka Bain'a czy­ni za­dość i wy­ma­ga­niom książ­ki szkol­nej, po­da­jąc tre­ści­wy wy­kład lo­gi­ki syl­lo­gi­stycz­nej, oraz głów­nych me­tod in­duk­cyj­nych; i po­stę­pom na­uki, przez wpro­wa­dze­nie do za­kre­su ba­dań lo­gicz­nych no­wych zdo­by­czy na­uko­wych, mia­no­wi­cie wiel­kie­go pra­wa o za­cho­wa­niu siły.

Do stron do­dat­nich au­to­ra i wszyst­kich dzieł jego fi­lo­zo­ficz­nych, na­le­ży trzeź­wość i ści­słość pra­wie ma­te­ma­tycz­na, O ile przed­miot, ja­kim się zaj­mu­je, i ję­zyk, któ­rym się po­słu­gu­je fi­lo­zo­fia, na to ze­zwa­la­ją. Nie masz w pra­cach jego żad­ne­go ustę­pu ob­li­czo­ne­go na spra­wie­nie te­atral­ne­go wra­że­nia i olśnie­nie ima­gi­na­cyi; nie masz pra­wie żad­nej fi­gu­ry re­to­rycz­nej, żad­nej de­kla­ma­cyi z wy­krzyk­ni­ka­mi, któ­rych me­ta­fi­zy­cy na rów­ni z po­eta­mi uży­wa­ją, w celu po­kry­cia brzmią­cym fra­ze­sem pust­ko­wia swo­ich okre­sów i ca­łych to­mów. Jest to nie­wąt­pli­wie za­le­tą w każ­dej na­uce rze­tel­nej, nie łu­dzą­cej sie­bie i in­nych czcze­mi wy­ra­za­mi i ob­ra­za­mi; ale tez" sta­no­wi szko­puł dla umy­słów przy­wy­kłych do po­wierz­chow­ne­go re­zo­no­wa­nia, do na­uki ła­twej, a gdy­by moż­na za­baw­nej, do czy­ta­nia po­wie­ści ko­ły­szą­cych ima­gi­na­cya aż do eks­ta­zy i uśpie­nia. Ztąd też czy­tel­nik chcą­cy się ba­wić i Fro­eblow­ską me­to­dą na­by­wać wia­do­mo­ści, nie bę­dzie sma­ko­wał w Lo­gi­ce Bain'a. Komu wszak­że cho­dzi o prze­tar­cie gło­wy i za­har­to­wa­nie umy­słu do po­waż­nej pra­cy na­uko­wej, ten może z niej wy­nieść istot­ny po­ży­tek.

Ten po­ży­tek ma­jąc na oku i pra­gnąc, by do­ra­sta­ją­ce po­ko­le­nie uczą­cej się mło­dzie­ży, mo­gło je­że­li nie z ka­te­dry, to przy­najm­niej z książ­ki w swo­im ję­zy­ku za­po­znać się z nową lo­gi­ką; prze­ło­żo­no dzie­ło Bain'a, uwa­ża­jąc je za naj­od­po­wied­niej­sze do po­trzeb bie­żą­cej chwi­li. By­ło­by nie­wąt­pli­wie dla nas za­szczyt­niej, gdy­by do­bre dzie­ła ory­gi­nal­ne­zbo­ga­ca­ły ubo­gą na­szę li­te­ra­tu­rę na­uko­wą; ale każ­dy czas ro­dzi to, co może uro­dzić. Zresz­tą, bo­gat­si od nas pod wszyst­kie­mi wzglę­dy Fran­cu­zi, nie uwa­ża­li za zby­tecz­ne przy­swo­je­nia swo­jej li­te­ra­tu­rze i Psy­cho­lo­gii i Lo­gi­ki Bain'a; tem bar­dziej więc dla nas uboż­szych, nie po­win­na być zby­tecz­ną pra­ca jed­ne­go z naj­dziel­niej­szych my­śli­cie­li spół­cze­snych nie­tyl­ko w An­glii, ale nie­za­wod­nie w ca­łej rze­czy­po­spo­li­tej na­uko­wej. To była pierw­sza po­bud­ka dla nas do prze­ło­że­nia Lo­gi­ki Bain'a na ję­zyk oj­czy­sty; z dru­giej tak się tło­ma­czy­my.

Upra­wia­na u nas w bie­żą­cym wie­ku fi­lo­zo­fia, była z ma­łym wy­jąt­kiem ko­pią nie­miec­kiej me­ta­fi­zy­ki, a mia­no­wi­cie nie­gdyś Kan­ta, póź­niej Schel­lin­ga i He­gla. Wy­ją­tek sta­no­wił uni­wer­sy­tet Wi­leń­ski, gdzie Śnia­dec­cy szcze­piąc grun­tow­ną-na­ukę, roz­bu­dzi­li za­mi­ło­wa­nie do fi­lo­zo­fii em­pi­rycz­nej, a bli­żej do szkoc­kiej. Nie­przy­ja­zne na­ukom oko­licz­no­ści prze­rwa­ły roz­wój do­brych po­cząt­ków; po roz­wią­za­niu szko­ły Wi­leń­skiej, nie znaj­du­jąc prze­ciw­dzia­ła­nia, roz­wiel­moż­ni­ta się me­ta­fi­zy­ka nie­miec­ka, za­czę­ło się kle­ce­nie sys­te­ma­tów niby ory­gi­nal­nych (Trę­tow­ski), lub ko­pio­wa­nie zmo­dy­fi­ko­wa­nych nie­miec­kich (Kre­mer, Li­belt, Ciesz­kow­ski). Ten kie­ru­nek fi­lo­zo­fii, jak gdzie­in­dziej tak i u nas, roz­wi­jał się pari pas­su z po­ezyą ro­man­tycz­ną, jako ro­dzo­ne dzie­ci tej sa­mej mat­ki. W du­chu nie­miec­kich sys­te­ma­tów, o któ­rych mowa, uka­za­ły się u nas dwie Lo­gi­ki więk­szych roz­mia­rów: My­ślim Trę­tow­skie­go i Lo­gi­ka Kre­me­ra (1). Pierw­szy po­mie­szał wszyst­kie, ja­kie były sys­te­ma­ta fi­lo­zo­ficz­ne, i z tego zro­bił fi­lo­zo­fią uni­wer­sal­ną; dru­gi z pew­ne­mi zmia­na­mi prze­niósł do nas sys­te­mat He­gla. Lo­gi­ki za­tem obu tych pi­sa­rzy do­pa­so­wa­ne są do ca­ło­ści ich sys­te­ma­tów, sta­no­wią ich ogni­wo ko­niecz­ne, i tak zo­sta­ły za­gma­twa­ne czcze­ni roz­pra­wia­niem o By­cie, Ni­co­ści, Idei bez­względ­nej, oraz za­ćmio­ne daw­ną on­to­lo­gią i me­ta­fi­zy­ką, że nikt za­pew­ne nie na­uczył się z nich po­rząd­ne­go my­śle­nia. Pi­sząc to o do­brze zką­di­nąd za­słu­żo­nych dla li­te­ra­tu­ry na­szej mę­żach, nie po­wo­du­je­my się chę­cią zy­ska­nia pro­ze­li­tów dla Lo­gi­ki Bain'a, lub po­tę­pia­nia prac do­ko­na­nych w in­nym cza­sie i w in­nym du­chu; ale pew­ni je­ste­śmy, że kto miał cier­pli­wość czy­tać i roz­wa­żać – (1) Mowa tu o Lo­gi­ce J. Kre­me­ra, wy­da­nej w Kra­ko­wie 1849 r. My­śli­ni Br. Trę­tow­skie­go wy­szła w dwóch to­mach w Po­zna­niu 1844 r.

dwie wspo­mnio­ne Lo­gi­ki na­szych au­to­rów, przy­po­mni so­bie dłu­gie, mo­zol­ne ro­zu­mo­wa­nia o Nie­by­tach, a mało sto­sun­ko­wo tego, coby było po­trzeb­ne dla chcą­ce­go na­uczyć się lo­gi­ki. Nad­to, co rze­czą jest naj­waż­niej­szą, prze­wa­ża w nich sta­no­wi­sko pod­mio­to­we, za­pa­try­wa­nie się na świat umy­sło­wy jako na utwór nie­za­leż­ny od ma­te­ry­al­ne­go, przed­mio­to­we­go, i lek­ce­wa­że­nie wo­gó­le em­pi­ryi, czy­li do­świad­cze­nia. Sta­no­wi­sko ta­kie może do­pro­wa­dzić istot­nie do zbu­do­wa­nia na swój uży­tek świa­ta umy­sło­we­go, nie­za­leż­ne­go od do­świad­cze­nia; ale już nie­raz prze­ko­na­no się, że cze­mu do­świad­cze­nie świa­dec­twa doj­rza­ło­ści nie wyda, to sum­my na­szych wia­do­mo­ści nie po­mno­ży i tyl­ko w naj­lep­szym ra­zie na­bi­je gło­wę bez­myśl­ną fra­ze­olo­gią.

Wo­bec ta­kie­go sta­no­wi­ska wspo­mnio­nych dwóch Lo­gik nie­miec­ko-pol­skich, wo­bec nie­płod­no­ści i ban­kruc­twa spe­ku­la­cyi nie­miec­kiej i jej ko­pii pol­skiej; zda­wa­ło się rze­czą po­ży­tecz­ną zwró­ce­nie umy­słów zno­wu do świa­ta rze­czy­wi­ste­go i za­stą­pie­nie uro­jeń wia­do­mo­ścia­mi wpraw­dzie nie ab­so­lut­ne­mi, ale jak są­dzi­my, uży­tecz­ne­mi. Za­da­nie to ma w czę­ści przy­najm­niej speł­nić cał­kiem em­pi­rycz­na Lo­gi­ka Bain'a, szu­ka­ją­ca i praw­dy i osta­tecz­ne­go jej kry­te­ry­um w do­świad­cze­niu. Jak zaś to do­świad­cze­nie ro­zu­mieć, na to daje od­po­wiedź całe wspo­mnio­ne dzie­ło, a szcze­gól­niej część jego in­duk­cyj­na.

Prze­ko­na­ni moc­no, że nie­po­wo­dze­nie fi­lo­zo­fii za­wsze, a w szcze­gól­no­ści u nas, po­cho­dzi­ło z lek­ce­wa­że­nia do­świad­cze­nia" za­sta­na­wia­li­śmy się, czy w roz­wo­ju li­te­ra­tu­ry na­szej nie było nig­dy ja­kiejś re­ak­cyi prze­ciw wy­gó­ro­wa­ne­mu ide­ali­zmo­wi i ma­rze­niom me­ta­fi­zy­ki. I oto, ja­kie nam się na­su­nę­ły po­strze­że­nia.

Po­mi­ja­jąc cza­sy daw­ne, pierw­szy zwrot ku em­pi­ry­zmo­wi spo­ty­ka­my w or­ga­ni­za­cyi szkół No­wo­dwor­skich kra­kow­skich, dla któ­rych H. Koł­łą­taj, wy­de­le­go­wa­ny przez Ko­mis­syą Edu­ka­cyj­ną, uło­żył plan nauk i po­dał wska­zów­ki, jak każ­dą wy­kła­dać na­le­ża­ło, 1777 r. O lo­gi­ce, kto­rą mia­no wy­kła­dać w klas – sie VI, czy­ta­my w in­struk­cyi dla na­uczy­cie­la tego przed­mio­tu, co na­stę­pu­je: "Lo­gi­ka te szcze­gól­ną ma do sie­bie wła­sność, że w do­cho­dze­niu praw­dy ro­zu­mem czło­wie­ka kie­ru­je. Więc na­uczy­ciel poda wprzód lo­gicz­ne po­cząt­ki i fun­da­men­tal­ne jej usta­wy, po­tem też po­cząt­ki do wszel­kich nauk przy­sto­su­je. W tem dzie­le za cały grunt za­ło­ży, iż wszel­kich wy­ra­żeń myśl­nych po­cząt­kiem są zmy­sły. Uka­że, jako lo­gi­ki istot­ny jest cel kie­ro­wać my­śla­mi czło­wie­ka, pro­wa­dzić go do po­zna­nia praw­dy, ubez­pie­czać ro­zum od błę­du. Po­czy­nać bę­dzie w po­zna­niu rze­czy od no­cyi wia­dom­szych, pro­stych, osob­nych, nie­zło­żo­nych; po­stą­pi po­tem do wyż­szych, nie­wia­do­mych, zło­żo­nych, po­wszech­nych. Uka­że na­uczy­ciel źró­dła błę­dów, so­fi­zma­tów w mó­wie­niu, we wnio­skach, ja­kie są (źró­dła): przy­wią­za­nie do stro­ny, zwy­cza­je za­daw­nio­ne, bra­nie słów nie­do­kład­ne, bra­nie rze­czy my­ślą ode­rwa­nych za rze­czy istot­ne, poda re­gu­ły zdro­wej kry­ty­ki do są­dze­nia o książ­kach, o war­to­ści świa­dectw, o dzie­jach… Zgo­ła, lo­gi­ka zdro­wa, od owych ba­ła­muctw i dzi­kich wy­kwin­tów oczysz­czo­na, poda uwa­gi na wła­dze i dzia­ła­nia du­szy, po­ka­zu­jąc jaką dro­gą w każ­dej ma­te­ryi i pu­blicz­nej i pry­wat­nej po­znać ma praw­dę i dru­gim ją oka­zać. " Jest to plan wy­kła­du lo­gi­ki, któ­ry dziś jesz­cze z nie­wiel­kie­mi zmia­na­mi moż­na­by z ko­rzy­ścią za­sto­so­wać. Te same mniej wię­cej my­śli po­wtó­rzył Koł­łą­taj w in­struk­cyi da­nej wy­dzia­ło­wi fi­lo­zo­ficz­ne­mu w aka­de­mii Kra­kow­skiej, jak to wi­dać z pla­nu ogło­szo­ne­go dru­kiem pod ty­tu­łem: Ra­tio stu­dio­rum pro fa­cul­ta­to phi­lo­so­phi­ca in uni­ver­si­ta­te Cra­co­vien­si 1778 r. Z ini­cy­aty­wy te­goż Koł­łą­ta­ja i jemu przy­pi­sa­ną wy­dał A. Cy­an­kie­wicz Lo­gi­kę, czy­li my­śli z Lok­ka o ro­zu­mie ludz­kim, 1784 r. Jest to stresz­cze­nie sław­ne­go dzie­ła Loc­ke'a: Es­say con­cer­ning hu­man Un­der­stan­ding, stresz­cze­nie tak nie­do­łęż­ne, że bez ory­gi­na­łu ro­zu­mieć go nie­po­dob­na. Ale ten, co dał ini­cy­aty­wę do nie­go, ro­zu­miał war­tość i cel klas­sycz­ne­go dzie­ła Loc­ke'a, uży­wa­ne­go do­tych­czas w An­glii za tekst przy wy­kła­dach i eg­za­mi­nach fi­lo­zo­ficz­nych.

Za­no­si­ło się więc w aka­de­mii Kra­kow­skiej i w szko­łach ta­mecz­nych na po­rząd­ny wy­kład fi­lo­zo­fii em­pi­rycz­nej, któ­ra łącz­nie z na­uka­mi fi­zy­ko-ma­te­ma­tycz­ne­mi, pod kie­run­kiem Jana Śnia­dec­kie­go, mo­gła stop­nio­wo za­pro­wa­dzić zmie­nio­ną me­to­dę w wy­kła­dzie wszyst­kich nauk i wstrzą­snąć odrę­twia­łe umy­sły. Oko­licz­no­ści prze­cież in­a­czej zrzą­dzi­ły; re­for­mę Koł­łą­ta­ja zmio­tła bu­rza pu­blicz­na, a w bi­blio­te­ce aka­de­mic­kiej, jak pi­sze Wisz­niew­ski Mi­chał: "nie na­uki, lecz wró­ble się mno­ży­ły. " Ale lu­dzie do­brze z na­uką oswo­je­ni i o jej sku­tecz­no­ści prze­ko­na­ni, nie ła­two się zrze­ka­ją utrwa­lo­nych swo­ich prze­ko­nań. Tak było i z Koł­łą­ta­jem.

Oto gdy w r. 1803 my­śla­no o zre­for­mo­wa­niu uni­wer­sy­te­tu Wi­leń­skie­go, Koł­łą­taj ta­kie da­wał rady co do urzą­dze­nia kol­le­gium mo­ral­ne­go: "Nie ra­dzę w tem kol­le­gium mie­ścić ka­te­dry lo­gi­ki i me­ta­fi­zy­ki. Umie­jęt­no­ści w na­szym wie­ku przy­szły już do ta­kie­go do­sko­na­ło­ści stop­nia, że każ­da z nich ma swo­ję szcze­gól­ną me­ta­fi­zy­kę. Lo­gi­ka po­win­na być tak grun­tow­nie da­wa­na po gim­na­zy­ach, że jej w szko­le głów­nej po­wta­rzać nie wy­pa­da; uczeń, któ­ry­by nie po­sia­dał lo­gi­ki, nie jest zdat­ny do słu­cha­nia kur­sów w szko­le głów­nej. Je­że­li zaś dla­te­go ka­te­drę lo­gi­ki i me­ta­fi­zy­ki za­pro­wa­dzić chcia­no, żeby ona obu­dza­ła na nowo tę część fi­lo­zo­fii, któ­rą na­zy­wa­no phi­lo­so­phia spe­cu­la­ti­va, je­że­li­by w tym wzglę­dzie ob­ra­no sys­te­mat fi­lo­zo­fii kry­tycz­nej Kant'a, za­mysł ten był­by go­dzien po­li­to­wa­nia, boby co­fał wia­do­mo­ści fi­lo­zo­ficz­ne od XIX do XV-go wie­ku wpro­wa­dził­by na­no­wo pe­ry­pa­te­ty­kę, ję­zyk ciem­ny i nie­zro­zu­mia­ły, a mó­wiąc o rze­czach bez sen­su i związ­ku, na­zy­wa­jąc one trans­cen­den­tal­ne­mi, chciał­by do­cho­dzić rze­czy a prio­ri, któ­re da­dzą się do­cho­dzić tyl­ko ze skut­ków. Je­że­li ucze­ni nie­miec­cy do­pu­ści­li roz­sze­rze­nia u sie­bie tej za­ra­zy, gra­su­je ona tyl­ko mię­dzy ludź­mi śred­nie­mi. Ża­den sław­ny w Niem­czech ma­te­ma­tyk nie po­pie­ra apo­ka­lip­tycz­nych uro­jeń Kant'a i Fich­te'go. " Zre­for­mo­wa­ny uni­wer­sy­tet Wi­leń­ski, dzię­ki Śnia­dec­kim i ro­zu­mie­ją­cym ich po­moc­ni­kom, za­jął bar­dzo po­waż­ne miej­sce wśród wyż­szych szkół eu­ro­pej­skich. Nie za­po­mnia­no w nim i o fi­lo­zo­fii, po­mi­mo uwag Koł­łą­ta­ja. Sam Jan Śnia­dec­ki, cho­ciaż z po­wo­ła­nia ma­te­ma­tyk, pi­sał wy­bor­ne roz­pra­wy fi­lo­zo­ficz­ne, z któ­rych znać, że był zwo­len­ni­kiem fi­lo­zo­fii szkoc­kiej, sta­no­wią­cej pew­ną mo­dy­fi­ka­cyą po­jęć Loc­ke'a, oraz przej­ście do spół­cze­sne­go nam em­pi­ry­zmu an­giel­skie­go. Fi­lo­zo­fia nie­miec­ka nie zna­la­zła przy­stę­pu do szko­ły głów­nej Wi­leń­skiej, dzię­ki przedew­szyst­kiem Ja­no­wi Śnia­dec­kie­mu, któ­ry tchnął w nią du­cha praw­dzi­wie na­uko­we­go i śmia­ło od­ga­niał ćmy spe­ku­la­cyj­ne. Nie mogą mu też do dziśd­nia da­ro­wać tego nasi me­ta­fi­zy­cy, z któ­rych je­den nie­daw­no pi­sał: "Cały em­pi­ryzm Śnia­dec­kie­go opie­ra się na so­fi­zma­tycz­nem (1) po­ję­ciu fe­no­me­nu ogól­ne­go. " Śnia­dec­ki "pod wzglę­dem me­to­dy po­zna­nia jest em­pi­ry­kiem, a pod wzglę­dem po­glą­du na po­czą­tek na­szej wie­dzy sen­su­ali­stą. " Jak gdy­by Śnia­dec­ki wy­pie­rał się tego gdzie­kol­wiek, jak gdy­by me­to­da em­pi­rycz­na mia­ła być dla nie­go i prac jego ujmą! We­dług nas, jest to chwa­łą dla tego uczo­ne­go, że o do­świad­cze­niu nie wąt­pił, em­pi­ryą nie gar­dził i w niej wi­dział je­dy­ne źró­dło praw­dzi­wych wia­do­mo­ści, ja­kie umy­sło­wi ludz­kie­mu są do­stęp­ne. Ale em­pi­ryzm Śnia­dec­kie­go nie jest to samo, co gru­be, po­spo­li­te na rze­czy pa­trze­nie; nie wy­łą­cza on me­ta­fi­zy­ki, lecz ro­zu­mie pod nią co in­ne­go niż Kant lub He­gel. I oto jesz­cze zda­nie jego za­słu­gu­ją­ce w tem miej­scu na przy­po­mnie­nie: "Każ­da teo­rya grun­tow­nie osa­dzo­na i po­rząd­nie ro­zu­mem wy­wie­dzio­na, każ­de głęb­sze ro­bót me­cha­nicz­nych po­ję­cie przy­pro­wa­dzo­ne do ogól­nych za­sad i prawd po­cząt­ko­wych; każ­de spo­je­nie ro­zu­mem jed­nych prawd z dru­gie­mi, wy­tknię­cie ich, że tak po­wiem, rodu, po­ko­le­nia i rzę­du, któ­ry trzy­mać po­win­ny w sze­re­gu ro­zu­mo­wań, tak aby cała na­uka była jak cią­głą przę­dzą z jed­ne­go wąt­ku wy­wi­nio­ną; każ­de wy­raź­ne i ści­słe okre­śle­nie gra­nic, w któ­rych się za­my­ka­ją zna­cze­nie, pa­no­wa­nie i sto­sun­ki każ­dej ogól­nej praw­dy: wszyst­ko to sta­no­wi me­ta­fi­zy­kę na­uki, któ­ra, jak wi­dzi­my, nic in­ne­go nie jest, tyl­ko przy­ło­że­niem i przy­sto­so­wa­niem ro­zu­mu do fe­no­me­nów, zda­rzeń i do skut­ków po­je­dyn­czych… Me­ta­fi­zy­ka ta jest po­trzeb­na, bo bez niej nie by­ło­by umie­jęt­no­ści i nauk; jest waż­ną, bo jest praw­dzi­wem ćwi­cze­niem ludz­kie­go umy­słu; jest po­ży­tecz­ną, bo cho­dzi oko­ło rze­czy nas do­ty­ka­ją­cych, oko­ło ich wła­sno­ści; i pro­wa­dzi do ich po­zna­nia i przy­sto­so­wa­nia: to jest oświe­ca nas o rze­czach, i uczy ich uży­wać. "

Na­tem sa­mem pra­wie sta­no­wi­sku fi­lo­zo­ficz­nem co Śnia­dec­ki, stał inny pro­fes­sor uni­wer­sy­te­tu Wi­leń­skie­go, mia­no­wi­cie A. Do­wgird, któ­re­go roz­pra­wa kon­kur­so­wa O lo­gi­ce, me­ta­fi­zy­ce i fi­lo­zo­fii mo­ral­nej, ogło­szo­na 1821 r., a jesz­cze bar­dziej roz­po­czę­te na sze­ro­ką ska­le dzie­ło pod ty­tu­łem: Wy­kład przy­ro­dzo­nych my­śle­nia pra­wi­deł, czy­li Lo­gi­ka teo­re­tycz­na i prak­tycz­na, wy­da­ne w Po­łoc­ku 1828 r., sta­wią w rzę­dzie naj­le­piej w tym przed­mio­cie pi­szą­cych au­to­rów. Do­wgird ogło­sił tyl­ko część pierw­szą swo­je­go Wy­kła­du, obej­mu­ją­cą wia­do­mo­ści z psy­cho­lo­gii i nie­któ­re spor­ne py­ta­nia z me­ta­fi­zy­ki; wszak­że i z tej czę­ści moż­na osą­dzić, jak dziel­nym był dy­alek­ty­kiem i po­praw­nym, ja­sno i trzeź­wo na rze­czy pa­trzą­cym pi­sa­rzem. Fi­lo­zo­ficz­ne jego po­glą­dy przy­po­mi­na­ją naj­zu­peł­niej szko­łę szkoc­ką, a mia­no­wi­cie Du­gal­da Ste­war­fa. Znać też na nim wpływ Kant'a, z któ­rym rzad­ko się zga­dza, a czę­sto po­le­mi­zu­je.

Idąc ko­le­ją cza­su i trzy­ma­jąc się po­kre­wień­stwa my­śli, spo­ty­ka­my jesz­cze dwóch in­nych obroń­ców em­pi­ry­zmu, mia­no­wi­cie Mi­cha­ła Wisz­niew­skie­go i Do­mi­ni­ka Szul­ca.

Wisz­niew­ski, wię­cej zna­ny jako hi­sto­ryk li­te­ra­tu­ry pol­skiej niż jako fi­lo­zof, wy­dał Ba­ko­na Me­to­dę tłó­ma­cze­nia na­tu­ry 1834 r. Jest to stresz­cze­nie zna­ne­go No­vum Or­ga­non, któ­re­go dąż­ność i du­cha do­sko­na­le ro­zu­miał Wisz­niew­ski, pi­sząc, że "naj­głów­niej­sza treść jego do tego je­dy­nie zmie­rza, aby syl­lo­gi­stycz­ną me­to­dę oba­lić, a wpro­wa­dzić me­to­dę em­pi­rycz­ną, za­le­żą­cą na ob­ser­wa­cyi fe­no­me­nów na­tu­ry i kunsz­tów – nych do­świad­cze­niach. " Ba­kon w isto­cie za­wziął się na scho­la­sty­ków i ich dy­alek­ty­kę, któ­rej już św. Am­bro­ży nie po­bła­żał, wo­ła­jąc: A dia­lec­ti­ca Ari­sto­te­lis, li­be­ra nos Do­mi­ne! Że Wisz­niew­ski po­dzie­lał za­pa­try­wa­nie się Ba­ko­na na fi­lo­zo­fia i jej prze­zna­cze­nie, świad­kiem jest owo stresz­cze­nie No­we­go Or­ga­no­nu, jak nie­mniej krót­ki wy­kład lo­gi­ki i psy­cho­lo­gii W ksią­żecz­ce o Ro­zu­mie ludz­kim 1848 r.

Na­resz­cie, nie go­dzi się po­mi­nąć w sze­re­gu na­szych em­pi­ry­ków Do­mi­ni­ka Szul­ca, któ­re­go roz­pra­wa O źró­dle wie­dzy te­go­cze­snej, wy­da­na 1851 r., kre­śli zwięź­le, ale traf­nie hi­sto­ryą nauk wo­gó­le. Ja­kie ko­le­je prze­cho­dził umysł ludz­ki w dą­że­niu do praw­dy? Na to py­ta­nie od­po­wia­da Szulc na­stę­pu­ją­ce­mi sło­wy: "Tło­ma­cze­nie przy­ro­dy i za­sto­so­wa­nie praw jej do… po­trzeb spo­łe­czeń­stwa, sta­no­wi całą wie­dzę i po­myśl­ność. Ale ten świat po­dług róż­ne­go stop­nia udo­sko­na­le­nia umy­sło­we­go, w in­nej co­raz u każ­de­go sta­wi się po­sta­ci. U jed­nych jest pięk­no­ścią lub ucztą zgo­to­wa­ną dla czło­wie­ka, miej­scem du­chów kie­ru­ją­cych kry­sta­li­za­cyą, ży­ciem, uczu­ciem i ro­zu­mem: jest to Mą­drość Wschod­nia. U dru­gich du­chy ustę­pu­ją miej­sca nie­ozna­czo­ne­mu ogól­ni­ko­wi, po­cząt­ko­wi, jed­no­st­ce (abs­trak­cy­om) i wy­ni­ka­ją­cym z nich si­łom: jest to Fi­lo­zo­fia Grec­ka, spo­so­bią­ca ród ludz­ki do umie­jęt­no­ści. Inni znów uznaw­szy czczość ogól­ni­ków, bio­rą się do szcze­gól­nych po­strze­żeń i do­świad­czeń, zbli­ża­ją czas i prze­strzeń, wy­swo­ba­dza­ją od prze­są­dów umysł, a od ego­izmu cha­rak­ter, prze­dłu­ża­ją ży­cie, szczę­ście po­wszech­niej­szem czy­nią: To nowy sys­tem na­uko­wy na­sze­go świa­ta ze swo­je­mi na­stęp­stwa­mi…. to umie­jęt­ność wy­wo­do­wa" {in­duk­cyj­na). Nie jest to myśl nowa. Taki po­dział roz­wo­ju umy­sło­we­go znaj­du­je się we współ­cze­snych Szul­co­wi dzie­łach fran­cuz­kich, nie­miec­kich i an­giel­skich: ale już samo zro­zu­mie­nie, na czem po­le­ga nowy sys­tem na­uko­wy, to jest nowa me­to­da ba­da­nia, pod­nie­sie­nie tej oko­licz­no­ści, że nowa na­uka jest wy­wo­do­wa, do­brze świad­czy o ro­zu­mie au­to­ra.

Z tego prze­glą­du oka­zu­je się, że lubo fi­lo­zo­fia u nas w bie­lą­cym wie­ku nie roz­wi­ja­ła się sa­mo­dziel­nie, nie bra­kło jed­nak uczo­nych, któ­rzy prze­ciw­dzia­ła­jąc spe­ku­la­cyi nie­miec­kiej, pra­gnę­li za­szcze­pić me­to­dę em­pi­rycz­ną.. Naj­zna­ko­mit­szym przed­sta­wi­cie­lem tego kie­run­ku był Jan Śnia­dec­ki, któ­ry nie­tyl­ko do­dat­nio dlań pra­co­wał, ale i za­czep­nie jak naj­ener­gicz­niej wy­stą­pił prze­ciw mrzon­kom spe­ku­la­cyi prze­flan­co­wa­nej do nas z Nie­miec. Wszyst­kie jed­nak­że usi­ło­wa­nia czy­nio­ne z wie­dzą, czy bez wie­dzy, a ma­ją­ce utwier­dzić em­pi­ryzm, były roz­pro­szo­ne w ar­ty­ku­łach naj­czę­ściej po­le­micz­nych; nie pro­wa­dzo­no ich sys­te­ma­tycz­nie i cią­gle; bra­ko­wa­ło cał­ko­wi­te­go wy­kła­du me­tod do­świad­czal­nych, tego co się na­zy­wa cor­pus do­ctri­nae, i dla­te­go, po­mi­ja­jąc inne oko­licz­no­ści, fi­lo­zo­fia em­pi­rycz­na ule­gła spe­ku­la­cyj­nej, in­tu­icyj­nej. Wpraw­dzie fi­zy­cy, che­mi­cy i wo­gó­le na­tu­ra­li­ści po­stę­po­wa­li dro­gą em­pi­rycz­ną, od­daw­na zna­ną i przy­ro­dzo­ną umy­sło­wi ludz­kie­mu; ale fi­lo­zo­fia wła­ści­wa za­grzę­zła w sys­te­ma­tach ide­ali­zmu pan­te­istycz­ne­go.

Czy wy­cho­dzą­ca obec­nie Lo­gi­ka Bain'a zdo­ła uto­ro­wać dro­gę em­pi­ry­zmo­wi? Na to czas może dać od­po­wiedź; ale to pew­na, że nig­dzie samo za­le­ca­nie me­to­dy ja­kiejś nie wy­star­czy do jej umoc­nie­nia: po­trze­ba ko­niecz­nie, by na­uki fi­zycz­ne i spo­łecz­ne były upra­wia­ne rów­no­le­gle z fi­lo­zo­fią, któ­ra w nich musi szu­kać spraw­dze­nia swo­ich me­tod.

Daw­ni lo­gi­cy roz­pra­wia­li sze­ro­ko o uży­tecz­no­ści lo­gi­ki. Bain za­nie­chał tego, i słusz­nie. Dziś nie po­trze­ba, jak się zda­je, ni­ko­go prze­ko­ny­wać o po­żyt­ku ja­kiej­kol­wiek na­uki z po­mię­dzy licz­nych ga­łę­zi wie­dzy ludz­kiej. Za­pro­wa­dzo­no też wy­kład lo­gi­ki po gim­na­zy­ach, za­pew­ne tak­że w na­dziei ja­kie­goś z niej po­żyt­ku, któ­ry gdy­by, się miał ogra­ni­czać do po­zna­nia syl­lo­gi­zmu, był­by nie­wąt­pli­wie bar­dzo mały. Lo­gi­ka Ba­ina otwie­ra szer­sze pole dla ucznia i na­uczy­cie­la, może za­tem być uży­tecz­na i w tym kie­run­ku pe­da­go­gicz­nym.

Kie­dy więc au­tor po­mi­nął za­chwa­la­nie swo­jej książ­ki i przed­mio­tu, któ­ry obej­mu­je, i my nie my­śli­my go pod tym wzglę­dem wy­rę­czać. Po­wtó­rzy­my tyl­ko na za­koń­cze­nie sło­wa fran­cuz­kie­go tłó­ma­cza te­goż dzie­ła, p. Gr. Com­pay­ré: "Moż­na, mówi on… i bez po­mo­cy lo­gi­ki zo­stać uczo­nym; ale przy jej świe­tle pew­niej i ła­twiej jest dojść do tego. A nad­to, oprócz wpły­wu do­dat­nie­go, jaki lo­gi­ka wy­wie­ra na rze­czy­wi­sty po­stęp praw­dy, oczysz­cza ona zda­niem He­gla gło­wę, roz­pra­sza ma­rze­nia i złu­dze­nia, chro­ni od zbo­czeń umy­sło­wych. Jak do­bre zro­zu­mie­nie es­te­ty­ki i praw jej, uchro­ni­ło­by nas od fał­szy­wych po­etów, bądź­to odej­mu­jąc im chęt­kę do pi­sa­nia wier­szy, bądź czy­niąc ich lep­szy­mi; tak rów­nież grun­tow­ne po­zna­nie lo­gi­ki zmniej­szy­ło­by co naj­mniej licz­bę fał­szy­wych uczo­nych. Ma­nia two­rze­nia sys­te­ma­tów, nie­doj­rza­łe po­my­sły ima­gi­na­cya uto­pie so­cy­al­ne, mrzon­ki astro­no­micz­ne, sza­leń­stwa spi­ry­ty­zmu i inne for­my prze­są­du, sło­wem głu­po­ta wszel­kie­go ro­dza­ju, wszyst­ko to zni­kło­by w czę­ści przy­najm­niej, gdy­by ci, co sie za­cią­ga­ją w sze­re­gi pi­szą­cych, pod­da­li na­przód swój umysł su­ro­wej dys­cy­pli­nie lo­gi­ki. "

Lo­gicz­ne­go my­śle­nia, a na­stęp­nie lo­gicz­nych czy­nów w sto­sun­kach pry­wat­nych i pu­blicz­nych spra­wach, oto cze­go każ­de­mu wie­ko­wi i każ­de­mu na­ro­do­wi ży­czyć na­le­ży. Za oboj­giem pra­wie za­wsze na­stę­pu­je po­pra­wa cha­rak­te­ru jed­no­stek, i po­lep­sze­nie bytu tak in­dy­wi­du­al­ne­go jak i zbio­ro­we­go.

War­sza­wa, 1 sierp­nia 1878 r.PRZED­MO­WA AU­TO­RA.

Dzie­ło ni­niej­sze obej­mu­je cał­ko­wi­ty wy­kład lo­gi­ki tak for­mal­nej ja­ko­też in­duk­cyj­nej.

W roz­dzia­le wstęp­nym zo­sta­ły wy­ło­żo­ne te z wia­do­mo­ści psy­cho­lo­gicz­nych, któ­re zo­sta­ją w związ­ku z lo­gi­ką, na­tu­ra wie­dzy wo­gó­le i klas­sy­fi­ka­cya nauk, a to dla unik­nie­nia w cią­gu dzie­lą zbo­czeń na­uko­wych. Jak­kol­wiek roz­dział ów sta­no­wi przy­go­to­wa­nie do zro­zu­mie­nia tego, co na­stę­pu­je, może być jed­nak przy pierw­szem czy­ta­niu dzie­ła krót­ko prze­bie­żo­ny.

Część pierw­sza, de­duk­cyj­na, obej­mu­je zwy­czaj­ną teo­ryą syl­lo­gi­zmu z do­dat­ka­mi Ha­mil­to­na i ob­szer­nem stresz­cze­niem no­wych i god­nych uwa­gi sys­te­ma­tów De Mor­gan'a i Bo­ole'a.

Część dru­ga, in­duk­cyj­na, za­wie­ra me­to­dy ba­da­nia in­duk­cyj­ne­go oraz wszyst­kie py­ta­nia do­dat­ko­we po­ru­szo­ne przez Mili'a, a sta­no­wią­ce część pro­ble­ma­tu in­duk­cyj­ne­go. Po­czy­nio­no też roz­ma­ite zmia­ny w trak­to­wa­niu rze­czy, w po­rząd­ku do­wo­dów i roz­mia­rach wy­kła­du. Naj­waż­niej­szą no­wo­ścią jest, pró­ba ob­ja­śnie­nia pra­wa przy­czy­no­wo­ści za po­mo­cą no­wej na­uki, zwa­nej teo­ryą za­cho­wa­nia, trwa­ło­ści lub kor­re­la­cyi siły.

Po­gląd Mill'a na sto­su­nek de­duk­cyi do in­duk­cyi przy­ję­to cał­ko­wi­cie, po­gląd ten bo­wiem je­dy­nie daje moż­ność roz­wi­kła­nia trud­no­ści syl­lo­gi­zmu, któ­re w prze­ciw­nym ra­zie nie da­ły­by się roz­wi­kłać; dzię­ki temu rów­nież, lo­gi­ka zy­sku­je jed­no­li­tość i ja­sność. Osob­ną księ­gę po­świę­co­no Lo­gi­ce nauk, z za­mia­rem wy­ja­śnie­nia za po­mo­cą licz­nych przy­kła­dów, me­tod lo­gicz­nych, i rzu­ce­nia nie­co świa­tła na roz­ma­ite punk­ta sa­mych nauk. Prze­gląd ten obej­mu­je wszyst­kie teo­re­tycz­ne czy­li za­sad­ni­cze umie­jęt­no­ści – ma­te­ma­ty­kę, fi­zy­kę, che­mią, bio­lo­gią i psy­cho­lo­gią; umie­jęt­no­ści klas­sy­fi­ka­cyj­ne czy­li hi­sto­ryą na­tu­ral­ną; na­resz­cie dwie z nauk prak­tycz­nych naj­waż­niej­szych – po­li­ty­kę i me­dy­cy­nę.

Teo­ryą De­fi­ni­cyi pierw­szy raz wy­ło­żo­no we­dług pla­nu me­to­dycz­ne­go i po­sta­wio­no na rów­ni z de­duk­cyą i in­duk­cyą, jako część me­to­dy lo­gicz­nej. Spo­so­by de­fi­nio­wa­nia jako pro­ces­su uogól­nia­ją­ce­go, pod­cią­gnio­no pod dwa pra­wi­dła, po­zy­tyw­ne i ne­ga­tyw­ne; przy­czem zwró­co­no uwa­gę na głów­ne trud­no­ści de­fi­ni­cyi, ja­kie­mi są: – nie­pew­ne zna­cze­nie wy­ra­zów, i stop­nio­we prze­cho­dze­nie jed­nych wła­sno­ści w dru­gie im prze­ciw­ne.

Roz­strzą­sa­jąc so­fi­zma­ta, za­sta­no­wi­łem się nad po­wo­da­mi, dla któ­rych po­spo­li­cie odłą­cza­ją wy­kład błę­dów od pra­wi­deł lo­gicz­nych i sta­ra­łem się oka­zać, że dwa je­dy­nie punk­ta tego przed­mio­tu za­słu­gu­ją na osob­ne trak­to­wa­nie: zdra­dli­we dąż­no­ści umy­słu i so­fi­zma­ta wy­ni­ka­ją­ce z za­mie­sza­nia. Po­nie­waż oba te przed­mio­ty są wiel­kie­go zna­cze­nia, ro­ze­bra­no je nie­co dro­bia­zgo­wiej.

Nie opusz­czo­no żad­ne­go z py­tań spor­nych, ma­ją­cych zwią­zek z lo­gi­ką; ale uwa­ża­no za sto­sow­ne odłą­czyć te roz­pra­wy od sa­me­go dzie­ła. W Do­dat­ku po­miesz­czo­no roz­ma­ite klas­sy­fi­ka­cye nauk" za­kres lo­gi­ki, klas­sy­fi­ka­cyą rze­czy da­ją­cych się mia­no­wać, po­stu­lat po­wszech­ny, roz­biór zna­cze­nia ana­li­zy i syn­te­zy, teo­rye in­duk­cyi, sztu­kę wy­naj­dy­wa­nia i na­resz­cie pra­wi­dła do­wo­dów hi­sto­rycz­nych. Aże­by dzie­ło ni­niej­sze mo­gło słu­żyć za ele­men­tar­ny wy­kład lo­gi­ki, na­le­ża­ło­by opu­ścić do­dat­ki do syl­lo­gi­zmu. Lo­gi­kę nauk, oraz roz­pra­wy w Do­dat­ku po­miesz­czo­ne. Ucznio­wie, lub kan­dy­da­ci do eg­za­mi­nów, nie ku­sząc się o cał­ko­wi­te zgłę­bie­nie, mogą jed­nak przez od­czy­ta­nie ich zna­leźć nie­ja­ka, po­moc w zro­zu­mie­niu resz­ty.

Pa­nu­je ogól­ne prze­ko­na­nie, ze uży­tecz­ność lo­gi­ki czy­sto for­mal­nej jest wca­le nie­wiel­ka, i że pra­wi­dła in­duk­cyi po­win­ny być ob­ja­śnio­ne przy­kła­da­mi na­wet w szkol­nych i ele­men­tar­nych pod­ręcz­ni­kach lo­gi­ki. Nad­mie­nię, że co­raz wię­cej uwa­gi na­le­ża­ło­by zwra­cać na De­fi­ni­cya i Klas­sy­fi­ka­cyą tak ze wzglę­du na ba­da­nia na­uko­we jak i na przed­mio­ty, któ­re po­spo­li­cie nie ucho­dzą za na­uko­we.

Po­nie­waż mógł­by mnie kto po­są­dzić o za­ro­zu­mia­łość, ja­ko­bym chciał spo­łza­wod­ni­czyć z Mil­lem; ośmie­lam się nad­mie­nić, że je­dy­ną rze­czą, ja­kiej bra­kło do­tych­czas do po­wo­dze­nia wiel­kie­mu jego dzie­łu, jest ta oko­licz­ność, iż nie obu­dzi­ło usi­ło­wań, w celu dal­sze­go i szer­sze­go roz­wo­ju me­tod lo­gicz­nych.

Aber­de­en, w Mar­cu, 1870.

WSTĘP.

1. Lo­gi­kę w krót­ko­ści na­zwać moż­na zbio­rem nauk i pra­wi­deł, ma­ją­cych na celu praw­dę.

Za­da­nie lo­gi­ki wska­że­my póź­niej szcze­gó­ło­wo i ści­śle. Tym­cza­sem nad­mie­nia­my, że ce­lem jej praw­da rze­czy uwa­ża­nych wo­gó­le, bez wzglę­du na to, ja­kie są te rze­czy. Cho­ciaż więc pod pew­nym wzglę­dem lo­gi­ka jest na­uką teo­re­tycz­ną, prze­waż­nie jed­nak cel jej prak­tycz­ny.

W tyra roz­dzia­le wstęp­nym mamy roz­wa­żyć na­stę­pu­ją­ce przed­mio­ty:

1) Wia­do­mo­ści z psy­cho­lo­gii sta­no­wią­ce fun­da­men­ta lo­gi­ki-

2) Pierw­sze po­cząt­ki czy­li za­sa­dy lo­gi­ki;

3) Klas­sy­fi­ka­cyą nauk;

4) Roz­ma­ite po­glą­dy na za­da­nie i za­kres lo­gi­ki;

5) Po­dzia­ły lo­gi­ki.

I. Wia­do­mo­ści z psy­cho­lo­gii ty­czą­ce się lo­gi­ki.

2. Jak­kol­wiek za­pa­try­wać się be­dzie­my na lo­gi­kę, za­wsze przyj­dzie nie­raz od­wo­łać się do praw i dzia­łań umy­słu; a im czę­ściej od­wo­ły­wać się bę­dzie­my, tym bar­dziej się roz­sze­rza za­kres lo­gi­ki.

W lo­gi­ce zwy­czaj­ny szkol­nej, to jest w lo­gi­ce de­duk­cyj­nej czy­li syl­lo­gi­stycz­nej ob­ja­śnia się po­spo­li­cie: czem jest pro­ste po­strze­że­ni czem abs­trak­cyą czy­li two­rze­nie wy­obra­żeń i po­jęć, czem sa­dze­nie czy­li ura­bia­nie zdań, czem na­resz­cie jest ro­zu­mo­wa­nie czy­li wy­cią­ga­nie wnio­sków z da­nych pre­miss.

W lo­gi­ce in­duk­cyj­nej ba­da­nia na­sze mają po­spo­li­cie na cela po­ję­cie przy­czy­ny, za­czem roz­trzą­sa się py­ta­nie" jaki jest po­czą­tek wy­obra­żeń, czy wszyst­kie na­sze wia­do­mo­ści ro­dzą się, z do­świad­cze­nia, czy też w czę­ści go­to­we są w umy­śle, albo jak na­zy­wa­ją in­tu­icyj­ne, a prio­ri, wro­dzo­ne (np. po­ję­cie przy­czy­ny, pew­ni­ki ma­te­ma­tycz­ne, i t… p.)

Za część lo­gi­ki uwa­ża się tak­że teo­rya i gra­ni­ce tło­ma­cze­nia zja­wisk i dla­te­go ko­niecz­nem jest zbo­czyć do roz­wa­że­nia na­tu­ry władz umy­sło­wych. Do tego zmie­rzał Loc­ke w dzie­le swo­jem "Es­say on the Un­der­stan­ding, " któ­re naj­wię­cej się przy­ło­ży­ło do roz­wo­ju psy­cho­lo­gii.

Wśród ta­kich oko­licz­no­ści, zda­je się że naj­wła­ści­wiej bę­dzie wy­ło­żyć i ob­ja­śnić od­ra­zu na po­cząt­ku tej księ­gi wszyst­kie ustę­py z psy­cho­lo­gii, któ­re w ja­kim­kol­wiek zo­sta­ją związ­ku z pra­wi­dła­mi lo­gi­ki. Ale wy­kład ten musi być oczy­wi­ście krót­ki.ZDOL­NOŚĆ UMY­SŁU DO UGLĄ­DA­NIA RÓŻ­NIC.

3. Aże­by się, w nas mo­gło zro­dzić uczu­cie, po­win­na na­stą­pić zmia­na we wra­że­mu; i dla­te­go to każ­de czu­cie jest, że tak na­zwie­my, dwu­stron­ne. Ta­kie jest pra­wo róż­ni­cy czy­li pa­ra­le­li­zmu.

Do­świad­cze­nie uczy, że gdy wra­że­nie trwa cią­gle jed­no­staj­nie, nie to­wa­rzy­szy mu świa­do­mość, nie wie­my o niem. Im zaś zmia­na czy­li przej­ście było sil­niej­sze, tym świa­do­mość jest żyw­sza. Do­ty­ka­nia cią­głe­go, lub mo­no­ton­ne­go dźwię­ku pręd­ko prze­sta­je­my uczu­wać; je­że­li tem­pe­ra­tu­ra cią­gle jest jed­no­staj­na, tra­ci­my uczu­cie cie­pła lub zim­na. Jesz­cze moc­niej prze­ko­ny­wa­ją o tem przy­kła­dy oka­zu­ją­ce, że zmia­ny tym głę­bićj nas do­ty­ka­ją im są więk­sze lub na­glej­sze. Wszel­ka na­gła zmia­na bu­dzi nas i draż­ni. Pierw­szy pro­mień słoń­ca gdy wyj­dzie­my z ciem­no­ści, pierw­szy łyk wody, któ­ry nas orzeź­wia w pra­gnie­niu, chwi­la, któ­ra nas prze­no­si z ubó­stwa do bo­gac­twa: – oto są sta­ny umy­słu, któ­rym to­wa­rzy­szy naj­żyw­sza świa­do­mość; na­stęp­nie gdy te pierw­sze wra­że­nia prze­mi­ną, po­bu­dze­nie słab­nie.

Dla­te­go nie­do­syć jest wie­dzieć, że umysł zo­sta­je pod pew­nem wra­że­niem lub uczu­ciem, aże­by oce­nić w ja­kim stop­niu je od­czu­wa; na­le­ży prócz tego znać jaki był stan umy­słu bez­po­śred­nio przed wra­że­niem, i od jak daw­na trwa nowe wra­że­nie. Je­że­li ktoś po­sia­da dzi­siaj ty­siąc fun­tów ster­lin­gów, to oko­licz­ność ta nie wy­star­cza do oce­nie­nia sum­myZDOL­NOŚĆ UMY­SŁU DO UGLĄ­DA­NIA PO­DO­BIEŃSTW.

5 Gdy pew­ne wra­że­nie po­wra­ca, na­ów­czas bu­dzi się nowa i szcze­gól­na świa­do­mość, mia­no­wi­cie wra­że­nie czy­li świa­do­mość zgod­no­ści po­śród róż­nic pa­nu­ją­cej.

Wi­dzi­my za­pa­lo­ną świe­cę; wy­no­szą, ją: po­tem za chwi­lę znów ją, wno­szą. Do­zna­je­my wów­czas oprócz wra­że­nia świa­tła, jesz­cze no­we­go wra­że­nia, uczu­cia zgod­no­ści, toż­sa­mo­ści, po­wtó­rze­nia. Ten stan umy­słu jest za­rów­no waż­ny w na­szych czyn­no­ściach umy­sło­wych jak świa­do­mość róż­ni­cy, nie­zgod­no­ści. Do­świad­cza­my cią­gle po­na­wia­nia się wra­żeń daw­niej do­zna­nych w for­mie mniej lub wię­cej zmie­nio­nej i bu­dzi się w nas świa­do­mość tym żyw­sza, im zmia­na była więk­sza. Ta świa­do­mość czy­li uczu­cie zgod­no­ści mie­wa roz­ma­ite stop­nie na­tę­że­nia; po­cząw­szy od wra­że­nia, któ­re nam po­zwa­la uznać po­czą­tek dnia no­we­go, a skoń­czyw­szy na bły­ska­wicz­nym rzu­cie ge­niu­szu zdo­by­wa­ją­ce­go wiel­kie ja­kieś od­kry­cie przez uj­rze­nie po­do­bień­stwa, toż­sa­mo­ści, jak to uczy­nił New­ton, po­mię­dzy spa­da­ją­cym ka­mie­niem, a siłą po­cią­ga­ją­cą księ­życ ku zie­mi.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: