- W empik go
Logos ergon. Między schizofrenią a hermeneutyką: od Daniela P. Schrebera do Alexandre'a Grothendiecka - ebook
Logos ergon. Między schizofrenią a hermeneutyką: od Daniela P. Schrebera do Alexandre'a Grothendiecka - ebook
Logos ergon ukazuje różnorodność i złożoność psychicznego wchodzenia w relacje z językiem na styku świadomości i nieświadomego. W wielu okolicznościach zachodzi szansa lub iluzja terapii, choć jak zaświadczają przygody tu opisane, nie wszystkie dysocjacje, charakterystyczne dla schizofrenii, mogą zostać uleczone mocą zaawansowanej hermeneutyki.
z recenzji dr hab., prof. UWr Marii Kostyszak
Rozmyślnie zestawiając w tytule autora jednej z najsławniejszych autobiografii medykalizowanego obłędu z postacią jednego z najwybitniejszych matematyków XX wieku chciałem przekształcić – jak temat muzyczny – formułę Michela Foucault: szaleństwo – nieobecność dzieła, a dokładniej: pokazać drogę, na której myślenie materializuje się w postaci dających się interpretować znaczeń, jednocześnie zrywając związki z obowiązującymi regułami dyskursu, jakkolwiek droga ta bardziej naśladować ma dystans eleackiego paradoksu, na mocy którego przestrzeń jest nieciągła, niż chronologiczny przebieg. Złowrogie terytorium pęknięć i rozszczepień, podbijane od niepamiętnych czasów pracą egzegezy i komentarzy, zamienia się przeto w strefę litoralną, w której figura konceptualna uzyskuje status mapy.
Ze Wstępu
Michał Gusin – filozof, historyk idei i osobliwości, tłumacz, pracownik Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu oraz Wyższej Szkoły Bankowej w Toruniu. Publikował m.in. w „Kronosie”, „Praktyce Teoretycznej” oraz „Via Communicandi”. Autor monografii poświęconej koncepcji Jacques’a Lacana (Symptomy psychoanalizy. Jacques Lacan: od filozofii do antyfilozofii, Universitas 2018) oraz tłumaczeń prac G. Deleuze’a, J.-L. Nancy’ego, F. Guattariego, J.C. Milnera, C. Castoriadisa.
Spis treści
Wstęp
Rozdział 1. Granice dzieła
Wydarzenie schizofrenii
Schizologia
Rozdział 2. Jestestwo psychoanalityczne
Od biografii do dzieła
Uzupełnienie biograficzne
Rozdział 3. Życie-dzieło Sędziego Schrebera
Nietzsche: współczesny Schrebera
Tragedia na wspak/Hermeneutyka tekstu
Rozdział 4. Alexander Grothendieck: dzieło jako proces
Enterrement
Dzieło matematyczne – dzieło egzegetyczne
Elementy geometrii algebraicznej
Rozdział 5. Work in Progress: dzieło – obecność szaleństwa
There’s no lights at the end
Dodatek. B. Riemann, O hipotezach leżących u podstaw geometrii
Bibliografia
Indeks nazwisk
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-242-6596-1 |
Rozmiar pliku: | 4,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pisanie książki jest sposobem odniesienia się do świata, w którym autor uczestniczy, nawet jeśli uczestniczenie to ogranicza się tylko do biernej obecności. Książka za każdym razem aspiruje do bycia pracą i wysiłkiem autoryzującego ją podmiotu. Dlatego też może zostać zaklasyfikowana jako reprezentacja dzieła, które będąc zasadą jedyności, pozwala na wprowadzenie w rozmaitość wytworów kulturowych porządku rejestru i zróżnicowania. Jedyność i wyjątkowość dzieła organizuje się poprzez nazewnictwo: jako nazwisko autora i tytuł. W tym akcie zebrania w jedno wytworów materialnych, jakimi są teksty, dzieło nie tyle jest materią, ile formą organizującą kulturę. Można jednak zauważyć, iż w kapitalistycznym sposobie produkcji, który przeniknął także wysiłek autorski, dzieło jest towarem. Trawestując Marksa, należałoby powiedzieć, że tak jak bogactwo społeczeństw kapitalistycznych występuje jako zbiorowisko towarów, tak kultura nowoczesna pełni rolę zbiorowiska dzieł. Istnieją dzieła, które to strukturalne podobieństwo podważają i problematyzują. I to im poświęcona jest niniejsza praca.
Liczba dzieł aspirujących do szeroko rozumianej kontrkulturowości jest oczywiście na tyle pokaźna, iż nie sposób jej wyczerpać, nawet odwołując się do reprezentatywnych przykładów. Dlatego ograniczyłem się do dzieł czy nawet tylko projektów dzieł wyrastających ze zderzenia ich autorów z terytorium szaleństwa jako choroby, jako niedającego się zracjonalizować nierozumu, jako nadmiaru znaczenia – doświadczeniem tak rozlegle opisywanym w nowoczesnych dyskursach psychologicznych i psychiatrycznych, także filozoficznych. Michel Foucault, pisząc _Historię szaleństwa_, wskazywał, że szaleństwo nie może wypowiedzieć siebie, że mowa szaleństwa otwiera otchłań, usuwając grunt możliwego metajęzyka, niknie we własnym pomruku, a jednocześnie nad ową przepaścią rozbłyskuje świadectwo tych, którzy staną się punktami orientacyjnymi w nieustającej monotonii bełkotu nierozumu. Byłoby więc szaleństwo doświadczeniem, które nie może być odzyskane ani w dyskursie o nim (czyli wiedzy, na przykład psychologicznej bądź psychiatrycznej), ani w jego bezpośrednim przeżyciu, o czym zaświadczają Friedrich Hölderlin, Friedrich Nietzsche i Antonin Artaud, będąc emblematycznymi figurami nowoczesnej relacji człowieka wobec nierozumu. Ramowy problem _Historii szaleństwa_ wyznaczony byłby odniesieniem do swoistej wersji heglowskiej dialektyki jako sposobu odzyskiwania, zapośredniczenia bezpośredniości pierwotnie wymykającej się pojęciu – chodziłoby o rozwikłanie dialektycznego splotu, w którym kultura zachodnia, dokonując ekskluzji szaleństwa poprzez medykalizację, pozbawiałaby się jednocześnie możliwości jego zmierzenia, także zmierzenia się z nim inaczej niż w doświadczeniu tragiczności. Możliwość zastąpienia dialektycznej struktury historii, języka i logosu „tragiczną” strukturą doświadczenia granicy, zerwania i rozdarcia stanowiła centralny motyw przedmowy _Historii szaleństwa_, i zapewne z tego powodu w kolejnych wydaniach przedmowa ta została opuszczona. Szaleństwo byłoby nieobecnością dzieła…
Rozmyślnie zestawiając w tytule autora jednej z najsławniejszych autobiografii medykalizowanego obłędu z postacią jednego z najwybitniejszych matematyków XX wieku, chciałem odwrócić ową foucaultowską formułę: dzieło z szaleństwem współobecne i mu współistotne, a dokładniej – pokazać drogę, na której myślenie materializuje się w postaci dających się interpretować znaczeń, jednocześnie zrywając związki z obowiązującymi regułami dyskursu, jakkolwiek droga ta bardziej naśladować ma dystans eleackiego paradoksu niż chronologiczny przebieg. Stąd też kolejność rozdziałów.
W rozdziale pierwszym wskazuję rację ustanawiającą terytorium określone jako „między schizofrenią a hermeneutyką”. Racja ta sięga w oczywisty sposób do _Anty-Edypa_, ale także ma swoją artykulację w literze _Le Schizo et les langues_ jako dziele _par excellence_ brzegowym. Rozdział drugi wskazuje na możliwość dzieła, które nigdy nie powstało albo raczej na to, iż możliwość ta utrwaliła się jako realna egzystencja podtrzymywana psychoanalitycznym procesem. Zrealizowana możliwość dzieła artykułującego doświadczenie przebywania niemal literalnie między schizofrenią a hermeneutyką stanowi tytułowy punkt wyjścia: _od_… Punktem dojścia byłby nadmiar dzieła, swoisty eksces logosu, nieznajdujący miejsca albo nawet niemieszczący się w uniwersum: propozycja _Finnegans Wake_. W charakterze tego, co mogłoby przybliżyć geometrię tego dalekiego od intuicji terytorium, zamieściłem przekład klasycznego wykładu Bernharda Riemanna wraz z krótkim komentarzem.
Nie prezentuję ani nie dokonuję egzegezy przywoływanych tu tekstów – służyć mają za ilustrację możliwości procesu powstawania dzieła. Przy pomocy pięciu figur konceptualnych – termin wyjaśniony w trakcie jego stosowania – przedstawiam doświadczenia-dzieła, pięciu postaci pracy: Siergieja Pankiejewa (znanego bardziej jako freudowski przypadek „Człowiek-Wilk” albo Wolfman), Daniela Paula Schrebera (autora _Denkwürdigkeiten eines Nervenkranken_, a zarazem współczesnego Friedricha Nietzschego), Louisa Wolfsona (autora niezwykłej książki _Le Schizo et les langues_), Alexandre’a Grothendiecka (najwybitniejszego matematyka XX wieku, człowieka pisma i zapisu, ale także autora _Récoltes et Semailles_) oraz Jamesa Joyce’a (tutaj przede wszystkim jako twórcy _Finnegans Wake_). Wykorzystując pojęcia i tropy argumentacyjne wywodzące się zarówno z psychoanalizy (a dokładnie: słownika Jacques’a Lacana), jak i nieortodoksyjnej linii tzw. schizoanalizy (Félix Guattari i Gilles Deleuze), staram się równocześnie pokazać ich użyteczność, ale i ograniczenia, a także genezę – oczywiście daleki jestem od próby jakiegokolwiek „psychoanalizowania”. Jednym z celów takiego ujęcia jest pokazanie rozlicznych głębokich związków pomiędzy psychoanalizą, literaturą i filozofią, które na różne sposoby kodują nasze współczesne samorozumienie istot funkcjonujących w „chorobliwym uniwersum”. Tym, co łączy przywoływane tu postacie, jest ich graniczna pozycja wobec psychoanalizy i w psychoanalizie oraz krańcowe pogrążenie się w języku – ze swojego tu sposobu bycia tworzą tak dzieło, jak i życie, swoistą bio-grafię, w przestrzeni której przecinają się rozmaite powierzchnie niczym powierzchowne nasze ich doświadczania poprzez teksty przez postacie te pozostawione, niczym „wielokrotnie poszerzone wielkości” w hermeneutyczno-egzegetycznej pracy.
Trajektoria niniejszej książki, podobnie jak w przypadku większości aktualnych działań, została zmodyfikowana zdarzeniem pandemii, wydarzającej się jako czasoprzestrzeń wyznaczająca atrakcyjność upadłych w nią obiektów. Jak pokazuje nowożytna historia, warunkiem mniej lub bardziej intensywnej ciągłości samej historii jest proces przemiany tego, co pandemiczne, w endemiczne bycie w świecie. Osobliwości wszak pozostają – niczym imponderabilia – rozpościerając terytorium z definicji niespójne, nie-całe, a jednak popękane. Zapuszczając się nań z intencją nadania formy temu, co tam napotkane, praca piszącego podmiotu tężeje jako jeszcze jedno upublicznione świadectwo czasu teraźniejszego:
Pandemia 2020/21Rozdział I
GRANICE DZIEŁA
_Au fond de l’homme, le Ça: la cellule schizophrénique, les molécules schizo, leurs chaînes et leurs jargons._
G. Deleuze, F. Guattari: _L’Anti-Œdipe_
W starożytnym rozumowaniu przypisywanym uczniowi Parmenidesa, Zenonowi, Achilles nigdy nie dogoni żółwia, jeśli ten wyruszył w wyścigu trochę wcześniej i z trochę przesuniętego względem startu miejsca. Najszybszy biegacz Greków, argumentował Zenon, nie może w skończonym czasie pokonać nieskończonej ilości punktów drogi oddzielających go od żółwia przemierzającego kolejną nieskończoną ilość punktów swojej – w tym czasie pokonanej – drogi; nie może, przynajmniej jeśli nasze pojęcia przestrzeni i czasu opieramy na intuicji _continuum_, czyli przestrzeń, tak jak odcinek drogi, jest ciągła, nie ma dziur i reprezentuje się jako geometryczna wielkość, a czas, tak jak trwanie wyścigu, będzie reprezentowany jako wielkość arytmetyczna, której miarą jest moment teraźniejszy wyobrażony jako „punkt” w ciągłym środowisku. Rozumowanie to, znane jako jedna z antynomii przeciwko możliwości ruchu i zmiany, w tak oczywisty sposób sprzeczne z powszechnym doświadczeniem i Achillesa, i prawdopodobnie żółwia, niepokoiło umysły starożytnych w niemniejszym stopniu co myślicieli nowożytnych, stając się dla tych ostatnich także okazją do artykulacji innych osobliwości. Antynomia Zenona otwierałaby dostęp do możliwości swoistego rozsunięcia, przesunięcia czy odsunięcia _noesis_ od _aiesthesis_, sytuując się tym bardziej po stronie tego, co niepokojące, jako że kwestionowałaby jedność bycia i myślenia, o której nauczał Parmenides.
Dziedzictwo eleackiego rozumowania, jako element logosu, tego, co zapisuje się jako uniwersum myślenia, skłania do wysiłku skatalogowania, ale i usunięcia związanych z nim niedogodności – rozwiązań antynomia doczekała się wielu, choć każde z nich bardziej przypomina nowe sformułowanie zagadnienia niż uzgodnienie doświadczenia z racjonalną, opartą wyłącznie na _ratio_, reprezentacją owego doświadczenia. Na pozór humorystyczną wersję zaanonsowanej trudności znajdziemy u Lewisa Carrolla, autora sławetnych przygód Alicji, w aforystycznym mini-opowiadaniu _Co Żółw powiedział Achillesowi_, w którym aktualny zwycięzca wyścigu Achilles ponosi porażkę w uzasadnieniu obowiązywalności sądu hipotetycznego, którego przykład Żółw zapożyczył od Euklidesa: rzeczy równe temu samemu są też równe sobie, a dwa boki danego trójkąta równe są temu samemu, zatem dwa boki tego trójkąta są sobie równe (jeśli prawdziwe są zdania A oraz B, to prawdziwe jest zdanie Z). Implikacja albo raczej schemat implikacji otwiera niekończący się regres: gdy chcemy uznać wniosek, pozostawiając przesłanki, zmuszeni jesteśmy do dołączenia innej przesłanki, w której występuje wniosek. Żółw wypełnia tym wydłużającym się wnioskowaniem uwagę Achillesa, nieznajdującego w istocie sposobu wyjaśnienia swojego zwycięstwa, które początkowo wydawało się wynikać z faktu zmniejszania się przemierzanych równocześnie przez Żółwia i Achillesa odcinków drogi. Gilles Deleuze nazwał tę konstatację paradoksem Lewisa Carrolla, zauważając, iż sprowadza się ona do zakwestionowania jednorodności (homogeniczności) znaczenia jako atrybutu wypowiedzi, ale także logosu 1. Polisemiczność tego ostatniego terminu mogłaby być odzwierciedlona właśnie jako heterogeniczność albo różnorodność znaczenia.
Jak wiadomo, grecki _logos_ nie ma adekwatnego odpowiednika w żadnym języku nowożytnym. Można nawet uznać ten termin za wzorzec terminów nieprzekładalnych, leżących u podstaw pracy tłumaczenia i rozumienia mowy:
Greckie słowo ‘logos’ (λόγος) ma tak szeroki zakres znaczeniowy i tak wiele różnych zastosowań, iż trudno jest zobaczyć je w perspektywie innego języka inaczej jak wielogłosowe, a w każdym razie nie można go przełożyć, nie posługując się mnogością różnych słów. Ta wieloznaczność, traktowana czasami przez gramatyków jako homonimiczność, wedle nowożytnych komentatorów została uznana zwyczajowo za cechę charakterystyczną mowy i myśli greckiej, odsyłającą, poza znaczeniami technicznymi, do pierwotnego znaczenia słowa ‘legein’ (λέγειν): „zbierać, gromadzić, wybierać”. Tym, co jest tutaj nieprzetłumaczalne, w sposób wzorcowy, to jedność, u podstaw idei „gromadzenia”, serii pojęć i operacji – matematycznych, rozumowych, dyskursywnych, językowych – które wraz z łaciną wyrażają się za pomocą słów ze sobą niepowiązanych 2.
Historia słowa „logos”, przekształcającego się w terminy tylko częściowo oddające jego znaczenie w poszczególnych językach, byłaby zatem realizacją postępującego rozwarstwiania, rozszczepiania i różnicowania nigdy później niewyjawionej całości, o czym poucza Martin Heidegger, wykładając logion Heraklita. W filozoficznym projekcie przemyślenia metafizyki autor _Bycia i czasu_ odnajduje w greckim logosie niezrealizowaną obietnicę uchwycenia różnicy ontologicznej, której zapomnienie wyznaczyło los filozofii jako realizacji jedności bytu, myślenia i języka 3. Logos, źródłowo zawierający w sobie ‘legein’, wyznaczałby sferę możliwości połączenia albo syntezy tego, co występuje jako różnorodność, co jest rozproszone. Czym byłby zatem _logos ergon_?
Słownikowo ‘ergon’ (έργον) oznacza dzieło i działanie, występuje także w znaczeniu trudności albo czegoś, co jest trudne 4, a zatem złożenie ‘logos ergon’ w pierwszym przybliżeniu byłoby działaniem i z tego procesu wyłaniającym się dziełem logosu jako zbierania z mnogości rozproszonych znaczeń, znaków albo samych znaczących. Granicami tego procesu byłyby wydarzenia, których nazwy są także greckie: schizofrenia i hermeneutyka. Pod tą ostatnią kryje się oczywiście nie tylko nowożytne rozumienie „sztuki i metody interpretacji”, których potrzeba podyktowana została rozpadem starożytno-średniowiecznego kosmosu i wzrastającą świadomością perspektywizmu podmiotu, ale także całe pole semantyczne anonsowane greckim źródłosłowem:
Hermeneutyka jest sztuką „hermeneuein”, tzn. ogłaszania, tłumaczenia, wyjaśniania i wykładania. „Hermesem” nazywano posłańca bogów przekazującego wieści śmiertelnikom. Praktyka hermeneutyki jest w istocie zawsze przenoszeniem pewnej sensownej treści z innego „świata” do własnego. Odnosi się to także do podstawowego znaczenia terminu „hermeneia”, „wypowiadania myśli”, przy czym samo pojęcie wypowiedzi jest wieloznaczne, jako obejmujące wyrażanie, wyjaśnianie, wykładnię i przekład . W późniejszej grece „hermeneia” może także oznaczać „uczone wyjaśnienie”, a „hermeneus” zarówno tego, który wyjaśnia, jak i tłumacza. Charakterystyczne jest wszakże powiązanie „sztuki hermeneia” – hermeneutyki, ze sferą sakralną, gdzie autorytatywna wola objawia słuchaczowi to, co miarodajne5.
1 „W sumie znaczyłoby to, że znaczenie nigdy nie jest jednorodne, że owe dwa znaki: «implikuje» oraz «zatem», nie dają się ze sobą uzgodnić albo że implikacja nigdy nie zdoła w pełni ufundować relacji desygnowania, chyba że przyjmie ową relację jako już ukonstytuowaną, czy to na poziomie przesłanek, czy to we wnioskach”; G. Deleuze: _Logika sensu_, tłum. G. Wilczyński, WN PWN, Warszawa 2011, s. 36. Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie tłumaczenia obcych przypisów pochodzą ode mnie – M.G.
2 B. Cassin (dir.): _Vocabulaire européen des philosophies_, Seuil – Robert, Paris 2004, s. 727.
3 Zapowiedź tego znaleźć można oczywiście w _Byciu i czasie_, gdzie zarysowuje się pole logosu jako zespołu operacji, por. M. Heidegger: _Bycie i czas_, tłum., przedmowa i przypisy B. Baran, WN PWN, Warszawa 1994, s. 45–49.
4 Zob. P. Chantraine: _Dictionnaire etymologique de la langue Grecque_, Klinksieck, Paris 1968.
5 H.G. Gadamer: _Hermeneutik_, w: _Historisches Wörterbuch der Philosophie_; cyt. za: A. Bronk: _Rozumienie, dzieje, język. Filozoficzna hermeneutyka H.-G. Gadamera_, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1988, s. 24–25. Na temat splotów etymologicznych terminu _hermeneuein_ odsyłam do _Vocabulaire européen des philosophies_, hasło: _Traduire_.