Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja
  • Empik Go W empik go

Londyn. Spacery na cztery pory roku - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Londyn. Spacery na cztery pory roku - ebook

Jaki jest Londyn, gdy wejdzie się między londyńczyków, a nie weekendowych turystów?

Klaudia Kordowska i Szymon Kościelny mieszkają w Londynie od 10 lat i są przekonani, że najlepiej zwiedzać go pieszo. Odbyli już kilkaset spacerów, a w zależności od pory roku wybierają inne ścieżki, by nacieszyć się tym, co w danym czasie najlepsze. W tej książce dzielą się swoimi ulubionymi trasami i pokazują Londyn, jaki widzą na co dzień – barwny, różnorodny, z wyjątkową historią.

Niezależnie od tego, w jakim terminie się tu wybierzesz, mają dla ciebie przepis na idealny dzień w Londynie:

  • Wiosną zobaczysz kwitnące magnolie, wiśnie i wisterie na najpiękniejszych spacerowych trasach. Odwiedzisz pałac Hampton Court oraz kwiatowy festiwal Chelsea in Bloom.
  • Latem dołączysz do londyńczyków na piknikach w parkach i punktach widokowych. Zobaczysz na własne oczy rodzinę królewską, a przy odrobinie szczęścia zdobędziesz bilety na Wimbledon.
  • Jesienią poznasz bliżej historyczne centrum miasta, spędzisz czas w pubie jak prawdziwy Brytyjczyk lub pójdziesz na spacer śladami Harry’ego Pottera.
  • Zimą zwiedzisz za darmo najciekawsze muzea, zobaczysz sztukę teatralną na West Endzie oraz poznasz najlepsze miejsca do podziwiania świątecznych dekoracji.

Do zobaczenia w Londynie!

 

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788383174808
Rozmiar pliku: 22 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

.

„Kiedy czło­wiek jest zmę­czony Lon­dy­nem, jest zmę­czony ży­ciem; bo w Lon­dy­nie jest wszystko, na co ży­cie może so­bie po­zwo­lić” po­wie­dział kie­dyś Sa­muel John­son, au­tor pierw­szego słow­nika ję­zyka an­giel­skiego. Gdyby jego tezę pod­dać dys­ku­sji, to ta książka mo­głaby być ar­gu­men­tem za.

Je­ste­śmy Klau­dia i Szy­mon. Od 10 lat miesz­kamy w An­glii, a od sze­ściu w Lon­dy­nie. Na­sza an­giel­ska przy­goda za­częła się za­raz po li­ceum, gdy spa­ko­wa­li­śmy się w dwie wa­lizki, by za­cząć stu­dia w Wiel­kiej Bry­ta­nii. I to na stu­diach się po­zna­li­śmy – w in­nym przy­padku pew­nie trudno by nam było na sie­bie wpaść, bo na­sze ro­dzinne mia­sta, Ryb­nik i Rze­szów, dzieli 300 km. Po stu­diach przy­szedł czas na pierw­szą pracę i pierw­szy raz w Lon­dy­nie nie jako tu­ry­ści. Wcze­śniej, przy­jeż­dża­jąc do tego mia­sta na krótki wy­pad, by­li­śmy prze­ko­nani, że tu­taj się nie mieszka – Lon­dyn się zwie­dza i wy­jeż­dża.

Dziś, z kil­ku­let­nim lon­dyń­skim sta­żem, jest nam dużo bli­żej do opi­nii Sa­mu­ela John­sona – Lon­dyn na­prawdę ma wszystko, ale o taki wnio­sek trudno po week­en­do­wym zwie­dza­niu. To lek­cja wy­nie­siona z dłuż­szej re­la­cji – a im dłu­żej tu miesz­kamy, tym bar­dziej zda­jemy so­bie sprawę z tego, ile Lon­dyn jesz­cze przed nami skrywa. Tu­ry­styczne cen­trum wy­daje się mieć dużo wszyst­kiego, ale fak­tycz­nie ma dużo tego sa­mego. To je­dy­nie mały wy­ci­nek ośmio­mi­lio­no­wego mia­sta, które w rze­czy­wi­sto­ści jest zlep­kiem wielu wio­sek po­łą­czo­nych sie­cią au­to­bu­sów i me­tra. Po­trzeba wielu ki­lo­me­trów spa­ce­rów, by te nie­wi­dzialne gra­nice na­brały ko­loru.

Jaki jest Lon­dyn, gdy wej­dzie się mię­dzy lon­dyń­czy­ków, a nie week­en­do­wych tu­ry­stów?

Na nasz lon­dyń­ski spa­cer wy­bie­rzemy się w naj­bar­dziej in­tu­icyjny dla nas spo­sób, czyli we­dług pór roku. Lon­dyn w nie­wy­po­wie­dziany spo­sób zdaje się dzia­łać we­dług rocz­nego ze­gara: każda pora roku dyk­tuje inne sko­ja­rze­nia, ak­tyw­no­ści i miej­sca. I nie cho­dzi wy­łącz­nie o tem­pe­ra­turę za oknem – lon­dyń­czycy (ale też ogól­nie – miesz­kańcy Wiel­kiej Bry­ta­nii) wy­dają się zu­peł­nie nie­czuli na wa­runki at­mos­fe­ryczne. Więc skąd ten ze­gar? Czy stąd, że lon­dyń­skich atrak­cji jest tak wiele, iż trzeba nadać im rytm, by na wszystko zna­leźć czas? A może Lon­dyn przez pra­wie 2 tys. lat hi­sto­rii, ni­czym żywy or­ga­nizm, stwo­rzył wła­sny eko­sys­tem, w któ­rym je­ste­śmy tylko ele­men­tem i do któ­rego każdy miesz­ka­niec na­tu­ral­nie się przy­sto­so­wuje?

Mamy na­dzieję, że w tej książce zo­ba­czy­cie Lon­dyn ta­kim, ja­kim my go wi­dzimy – pe­łen barw, róż­no­rod­no­ści i hi­sto­rii, która wciąż kształ­tuje an­giel­ską sto­licę. A pod­czas ko­lej­nej wi­zyty w tym mie­ście po­czu­je­cie ten lon­dyń­ski ze­gar i spę­dzi­cie czas w ryt­mie lon­dyń­czy­ków, ko­rzy­sta­jąc z tego, co w Lon­dy­nie w da­nej po­rze roku naj­lep­sze.

Spa­cer po Lon­dy­nie to praw­dziwa gratka dla fa­nów mo­to­ry­za­cji: od re­tro kla­sy­ków po naj­now­sze su­per­sa­mo­chody. Na zdję­ciu: Po­rsche Che­sil Spe­ed­sterA gdyby wy­brać jedną porę na Lon­dyn?

To po­le­camy przy­le­cieć w stycz­niu i zo­stać na cały rok! A te­raz na po­waż­nie. Sty­czeń i luty to mie­siące bar­dziej wy­ma­ga­jące, bo dni są krót­kie i zimne. Jed­no­cze­śnie to naj­tań­szy okres, dla­tego tani bi­let lot­ni­czy może być wy­star­cza­jąco do­brym po­wo­dem do od­wie­dzin. A je­śli do­brze wy­bie­rze­cie atrak­cje, mo­że­cie z ta­kiego wy­padu na­prawdę dużo wy­ci­snąć – i po to jest ta książka! Naj­lep­szy okres? Tu mamy kilka ty­pów, a każdy ofe­ruje coś in­nego. Wio­sna to czas kwit­nie­nia ma­gno­lii, wi­śni i wi­ste­rii – je­śli nie bę­dzie­cie mieć (wy­jąt­ko­wego) pe­cha z po­godą, kwit­nące drzewa po­zo­staną w wa­szej pa­mięci, bo w Lon­dy­nie coś kwit­nie co krok. Lato to parki za­peł­nione pik­ni­ku­ją­cymi lon­dyń­czy­kami i ważne wy­da­rze­nia, jak choćby ob­chody uro­dzin króla czy Wim­ble­don. Sło­neczna je­sień to li­ście zmie­nia­jące ko­lor, a desz­czowa prze­nosi w świat Harry’ego Pot­tera. Na ko­niec zima i naj­bar­dziej ba­jeczne świą­teczne de­ko­ra­cje w Eu­ro­pie. Nie­za­leż­nie od tego, kiedy przy­je­dzie­cie, mamy dla was prze­pis na ide­alny spa­cer po Lon­dy­nie.

O an­giel­skiej po­go­dzie słów kilka...

Czas oba­lić ten mit o an­giel­skiej po­go­dzie! Choć fak­tycz­nie zda­rzają się zimne i desz­czowe okresy, sta­ty­stycz­nie na­prawdę nie pada tu wię­cej niż w War­sza­wie. Po­goda jest za to dużo bar­dziej zmienna – je­śli obu­dzi­cie się z czar­nymi chmu­rami za oknem, za go­dzinę mo­że­cie zo­ba­czyć błę­kitne niebo, a chwilę po pięk­nym słońcu do­świad­czyć krót­kiego desz­czu tylko po to, by słońce za chwilę wró­ciło na swoje miej­sce. Deszcz i słońce w tym sa­mym cza­sie? Kla­syk! Jak się więc do tej an­giel­skiej po­gody przy­go­to­wać?

Spit­ting, driz­zle, sho­wer i do­wn­pour – an­giel­ski deszcz nie­jedno ma imię. Może po pro­stu pa­dać, może też pa­dać lekko (sho­wer), lekko w du­żych, rzad­kich kro­plach (spit­ting), ale też lekko, lecz prze­ni­kli­wie (driz­zle). Cza­sami duży i krótki deszcz może za­sko­czyć (do­wn­pour), a cza­sami bu­dzimy się i pada przez cały dzień (ste­ady rain). Do desz­czu można się przy­zwy­czaić, choć nie ma nic gor­szego niż deszcz przy bar­dzo ni­skiej tem­pe­ra­tu­rze i/lub zim­nym wie­trze (fre­ezing rain)!

Za­sada ubie­ra­nia się „na ce­bulkę” jest za­wsze ak­tu­alna. To, co w Lon­dy­nie lu­bimy, to bar­dzo długi okres przej­ściowy – o ile trencz w Pol­sce to mało prak­tyczna war­stwa, i ra­czej szybko prze­cho­dzi się z zi­mo­wej kurtki na lżej­sze okry­cie, to w Lon­dy­nie cho­dzi się w nim pół roku lub dłu­żej. I zdra­dzimy wam se­kret – mało który lon­dyń­czyk nosi ze sobą pa­ra­sol. Na­wet je­śli za oknem „tro­chę pada”, na szyb­kie przej­ście do me­tra czy knajpki mało kto za­biera go z domu czy wy­ciąga z torby. Je­śli na chwilę się roz­pada, to wy­star­czy... prze­cze­kać. Do desz­czu lon­dyń­czycy są na tyle przy­zwy­cza­jeni, że nic tu­taj w desz­czu nie zwal­nia. Dzieci w szkole mają swoją go­dzinę na placu za­baw co­dzien­nie, nie­za­leż­nie od po­gody, a po pracy zo­ba­czy­cie pod pu­bami tłum lu­dzi z ku­flami piwa w dło­niach, cho­wa­jący się pod ka­wał­kiem da­chu. Sto­liki nie­jed­nej re­stau­ra­cji stoją na ze­wnątrz przez cały rok, choć zimą w to­wa­rzy­stwie ko­cyka dla każ­dego go­ścia i grze­ją­cych lamp.

Prak­tycz­no­ści – loty, trans­port, noc­legi

Które lon­dyń­skie lot­ni­sko wy­brać?

Za­cznijmy od lon­dyń­skich lot­nisk. To kwe­stia dość cie­kawa, bo Lon­dyn ko­mer­cyj­nych lot­nisk ma aż sześć, w tym cztery po­łą­czone z Pol­ską. I choć nie­które dzieli od mia­sta spory ka­wa­łek (choć wciąż nie tak duży jak Ra­dom od War­szawy), to wszyst­kie są duże, pręż­nie dzia­ła­jące i do­brze sko­mu­ni­ko­wane z cen­trum.

Lon­dyn Stan­sted – duża baza Ry­ana­ira z licz­nymi i czę­stymi po­łą­cze­niami z pol­skimi mia­stami; ope­rują stąd pra­wie wy­łącz­nie ta­nie li­nie lot­ni­cze. Lot­ni­sko znaj­duje się na pół­noc od Lon­dynu i choć jest po­ło­żone naj­da­lej, to wy­star­czy po­ciąg (Stan­sted Express), by w 45 mi­nut zna­leźć się w cen­trum (bi­lety ku­pi­cie na ofi­cjal­nej stro­nie, www.stan­ste­de­xpress.com, a za­kup z wy­prze­dze­niem to więk­sza szansa na do­brą cenę). Al­ter­na­tywą są au­to­busy, jadą jed­nak sporo dłu­żej (korki!).

Lon­dyn Lu­ton – duża baza Wiz­zA­ira, z kil­koma po­łą­cze­niami Ry­ana­ira; ope­rują stąd tylko ta­nie li­nie lot­ni­cze. Tech­nicz­nie tro­chę bli­żej, prak­tycz­nie wy­pada tak samo; z mia­stem jest po­łą­czone ko­leją (choć wy­maga prze­siadki z ko­lejki DART na po­ciąg), ale mo­że­cie wy­brać dłuż­szą, za to tań­szą po­dróż au­to­bu­sem.

Lon­dyn Ga­twick – baza li­nii easy­Jet, a z Pol­ski do­le­ci­cie tu rów­nież z Wiz­zA­irem; ope­rują stąd za­równo ta­nie, jak i rej­sowe li­nie lot­ni­cze. Po­ciąg bę­dzie naj­lep­szą opcją – nie trzeba na­wet ku­po­wać bi­le­tów, naj­ta­niej za­pła­cić za prze­jazdy zbli­że­niowo (zob. da­lej).

Lon­dyn He­ath­row – baza Bri­tish Air­ways, do­le­ci­cie tu rów­nież pol­skim LOT-em; ob­słu­guje tylko rej­sowe li­nie lot­ni­cze. To jedno z dwóch lot­nisk w gra­ni­cach Lon­dynu. Naj­ta­niej do­je­chać stąd me­trem li­nią Pic­ca­dilly, a tro­chę szyb­ciej i przy­jem­niej, choć dro­żej, nową li­nią Eli­za­beth. Po­ciąg He­ath­row Express po­krywa się z li­nią Eli­za­beth i jest naj­droż­szą opcją – wy­pada nie­wiele szyb­ciej (a cza­sem na­wet nie – za­leży od do­kład­nych go­dzin od­jazdu).

Lon­dyn City – ob­słu­guje tylko li­nie rej­sowe, a po pan­de­mii nie ma stąd po­łą­czeń bez­po­śred­nich z Pol­ski. To małe lot­ni­sko, na­sta­wione na ruch biz­ne­sowy, które ob­słu­guje mniej­sze sa­mo­loty ze względu na krótki pas star­towy. Do­jazd do Lon­dynu li­nią DLR.

Lon­dyn So­uthend – do­pi­su­jemy, żeby wszystko się zga­dzało, choć to lot­ni­sko dzia­ła­jące na małą skalę; znaj­duje się na wschód od Lon­dynu i nie ofe­ruje bez­po­śred­nich po­łą­czeń z Pol­ską.

Taki wi­dok na Lon­dyn przy po­dej­ściu do lą­do­wa­nia ofe­ruje lot­ni­sko He­athow – ko­niecz­nie wy­bierz­cie miej­sca przy oknie po pra­wej stro­nie sa­mo­lotu

Apli­ka­cje i strony po­mocne przy po­ru­sza­niu się z, do i po Lon­dy­nie

Tra­in­line – za­kup bi­le­tów na po­ciąg. Bi­let ad­van­ced (z wy­prze­dze­niem) jest ważny tylko na kon­kretny po­ciąg, dzień i go­dzinę. Bi­let any­time bę­dzie ważny na każdy po­ciąg da­nego dnia. Bi­lety off-peak upo­waż­niają do prze­jazdu każ­dym po­cią­giem poza go­dzi­nami szczytu. Pula bi­le­tów ad­van­ced jest ogra­ni­czona, więc im szyb­ciej je ku­pi­cie, tym więk­sza szansa na do­brą cenę (uwaga: nie są ela­styczne w wy­padku opóź­nio­nych lo­tów).

Na­tio­nal Express – naj­po­pu­lar­niej­szy prze­woź­nik au­to­ka­rowy z lot­nisk Stan­sted i Lu­ton (naj­więk­szy w Wiel­kiej Bry­ta­nii).

TfL Oy­ster – umoż­li­wia prze­śle­dze­nie swo­jej hi­sto­rii po­dróży i kosz­tów. Wy­star­czy się za­re­je­stro­wać (może być na pol­ski ad­res i nu­mer te­le­fonu) i do­dać kartę płat­ni­czą, któ­rej uży­wa­cie do pła­ce­nia za swoje prze­jazdy. Dzięki temu spraw­dzi­cie cenę każ­dego wy­ko­na­nego prze­jazdu.

Ci­ty­Map­per – do po­ru­sza­nia się po Lon­dy­nie. Po­dobny do Go­ogle Maps, ale bar­dziej do­kładny, je­śli cho­dzi o czasy od­jaz­dów na żywo – nie­za­wodny w przy­padku utrud­nień w me­trze. Przy po­ru­sza­niu się na pie­chotę czy ro­we­rem miej­skim pre­fe­ru­jemy Go­ogle Maps.

Cycle Hire – do wy­po­ży­cza­nia miej­skich ro­we­rów. Ofe­ruje za­równo po­je­dyn­cze prze­jazdy w ce­nie niż­szej niż bi­let au­to­bu­sowy, jak i re­zer­wa­cje dzienne – tań­sze niż dwa po­je­dyn­cze prze­jazdy. Sami ko­rzy­stamy z rocz­nych bi­le­tów, a ro­we­rem jeź­dzimy prak­tycz­nie przez cały rok i wszę­dzie, gdzie są sta­cje do­ku­jące. Al­ter­na­tywą są ro­wery Lime, wy­pa­dają jed­nak sporo dro­żej przy tra­sach dłuż­szych niż kilka mi­nut; wy­po­ży­czy­cie je przez apli­ka­cję Uber.

Ga­le­ria Na­ro­dowa przy placu Tra­fal­gar

Jak po­ru­szać się po Lon­dy­nie?

Je­śli prze­ana­li­zu­je­cie mapę atrak­cji w Lon­dy­nie, pew­nie za­uwa­ży­cie, jak wiele miejsc znaj­duje się cał­kiem bli­sko sie­bie. I to nie złu­dze­nie! Lon­dyn fak­tycz­nie da się zwie­dzić pra­wie wy­łącz­nie pie­szo. Nie zna­czy to jed­nak, że jest mały i do przej­ścia wzdłuż i wszerz – wy­nika to ra­czej z na­tę­że­nia naj­waż­niej­szych miejsc do zo­ba­cze­nia w cen­trum, któ­rych jest tak dużo i co krok, że szkoda scho­dzić do pod­ziemi me­tra.

Nie umniej­szamy tu jed­nak roli me­tra, bo to dzięki jego siatce dwa końce Lon­dynu, od­da­lone na­wet o kil­ka­na­ście ki­lo­me­trów, są osią­galne w (pra­wie) tyle samo mi­nut. Chyba nie prze­sa­dzimy, pi­sząc, że Lon­dyn jest wy­bit­nie do­brze sko­mu­ni­ko­wany, zwłasz­cza jak na swój roz­miar – za­równo po­wierzch­nię, jak i liczbę miesz­kań­ców. 11 li­nii me­tra i 400 km to­rów to stan na rok 2024, ale siatka wciąż się roz­ra­sta – już nie o wię­cej sta­cji w cen­trum, a o obrzeża, które co­raz gę­ściej się roz­bu­do­wują i po­trze­bują no­wej in­fra­struk­tury.

W lon­dyń­skim me­trze do­ce­niamy jesz­cze dwie rze­czy: pierw­sza to in­tu­icyjne ozna­cze­nia i wzo­rowo za­pro­jek­to­wana mapa. To wła­śnie plan lon­dyń­skiego me­tra, za­pro­jek­to­wany przez Harry’ego Becka w 1933 r., był pre­kur­so­rem map, któ­rych dziś używa każde me­tro na świe­cie. Re­wo­lu­cją było uprosz­cze­nie planu do li­nii pro­stych i rów­nych sko­sów, za­miast od­wzo­ro­wy­wa­nia rze­czy­wi­stych od­le­gło­ści i to­po­gra­fii mia­sta.

Me­tro nie wy­daje się spe­cjal­nie in­no­wa­cyj­nym roz­wią­za­niem, ale je­śli po­my­ślimy, że pierw­sza li­nia lon­dyń­skiego me­tra otwo­rzyła się w 1863 r. – roku po­wsta­nia stycz­nio­wego, robi to już tro­chę więk­sze wra­że­nie! Na­zwa the Tube wzięła się od tu­ne­lów – w kształ­cie tuby – któ­rymi po­ru­szają się wa­gony me­tra.

Ory­gi­nalny plan lon­dyń­skiego me­tra z 1933 r. au­tor­stwa Harry’ego Becka, który można zo­ba­czyć w mu­zeum TfL na Ac­ton Town. Już wtedy Lon­dyn miał 8 li­nii me­tra!

Na­sza druga re­flek­sja do­ty­czy de­mo­kra­tycz­no­ści w lon­dyń­skim me­trze. Ko­mu­ni­ka­cja zbio­rowa w wielu miej­scach na świe­cie jest po­strze­gana jako śro­dek trans­portu tych, któ­rych może nie stać na sa­mo­chód. W Lon­dy­nie jest zu­peł­nie ina­czej – z me­tra ko­rzy­stają wszy­scy: od dy­rek­to­rów w fi­nan­so­wym The City po osoby pra­cu­jące fi­zycz­nie, lu­dzie wra­ca­jący z za­ku­pów w Har­rod­sie i i ci z tor­bami z Pri­marka. Je­śli za­sta­na­wia­cie się, kogo mo­że­cie spo­tkać w lon­dyń­skim me­trze, to... może to być każdy. Na­wet Hugh Grant (on też jeź­dzi lon­dyń­skim zbior­ko­mem).

To te­raz krótko o tym, jak z tego pu­blicz­nego trans­portu ko­rzy­stać i jak za niego pła­cić. Sprawa jest wy­bit­nie pro­sta – wy­star­czy karta płat­ni­cza. Swoją kartę zbli­że­niową – bez żad­nej wcze­śniej­szej re­je­stra­cji – wy­star­czy przy­ło­żyć do czyt­ni­ków na bram­kach wej­ścia i wyj­ścia ze sta­cji me­tra (lub ta­kich sa­mych czyt­ni­ków przy wej­ściu do au­to­busu), a sys­tem sam pod­li­czy naj­ko­rzyst­niej­szą ta­ryfę. Do tego obo­wią­zuje mak­sy­malny dzienny i ty­go­dniowy li­mit – da­ily/we­ekly cap, dzięki któ­remu za­pła­cimy nie wię­cej (a jesz­cze czę­ściej – dużo mniej), niż ku­pu­jąc z góry bi­let dzienny – tzw. tra­vel­card. Nie po­le­camy ro­bić do­kład­nych wy­li­czeń wszyst­kich praw­do­po­dob­nych prze­jaz­dów, bo w Lon­dy­nie cho­dzi się dużo wię­cej, niż się wielu spo­dziewa – atrak­cje są tu na­prawdę co krok.

Naj­waż­niej­sza za­sada lon­dyń­skiego me­tra – po le­wej strony scho­dów idziemy, po pra­wej sto­imy!

Coś, co cza­sem może się opła­cić, to za­kup ty­go­dnio­wej tra­vel­card, gdy po­byt jest dłuż­szy niż pięć dni, przy­pada na dwa ty­go­dnie ka­len­da­rzowe (więc ob­jąłby dwa ty­go­dnie we­ekly cap, li­czo­nego od po­nie­działku do nie­dzieli) i mamy pew­ność, że w każdy z tych dni wy­jeź­dzimy co naj­mniej kwotę da­ily cap – czyli mi­ni­mum 3–4 przy­jazdy dzien­nie.

Jest jedna rzecz, która nie opłaca się ni­gdy – za­kup pa­pie­ro­wego bi­letu na po­je­dyn­czy prze­jazd po­mię­dzy dwiema sta­cjami me­tra. Taka przy­jem­ność bę­dzie was kosz­to­wać 2–3 razy wię­cej niż za­pła­ce­nie za ten sam prze­jazd kartą zbli­że­niową.

Ten za­awan­so­wany sys­tem prze­li­cza na­wet 5 mln prze­jaz­dów dzien­nie i służy Lon­dy­nowi 20 lat, czyli od czasu, gdy wpro­wa­dzono Oy­ster card. Dzi­siaj pra­wie zu­peł­nie się od niej od­cho­dzi, a całą in­fra­struk­turę do­sto­so­wano pod karty płat­ni­cze, za­równo fi­zyczne, jak i wir­tu­alne. Je­śli ma­cie „oy­sterkę” z po­przed­niej lon­dyń­skiej wy­cieczki, wciąż mo­że­cie z niej ko­rzy­stać, ale wy­ro­bie­nie no­wej wiąże się z bez­zwrot­nym de­po­zy­tem.

Oy­ster card – „oy­sterka” – zna­czy w do­słow­nym tłu­ma­cze­niu „ostryga”. Choć wy­daje się, że to dość przy­pad­kowe słowo, nic bar­dziej myl­nego. Wpro­wa­dzona w 2003 r., była bar­dzo in­no­wa­cyj­nym kon­cep­tem jak na tamte czasy. Na­wią­za­nie do ostrygi miało ozna­czać do­brze za­bez­pie­czone środki, tak jak ostryga chroni swoją twardą muszlą cenną perłę. Ale tych na­wią­zań jest wię­cej, np. an­giel­skie po­wie­dze­nie the world is your oy­ster, czyli „świat stoi przed tobą otwo­rem”. Inna kwe­stia to fakt, że Ta­miza była kie­dyś praw­dziwą wy­lę­gar­nią ostryg. Wie­cie, że muszle ostryg z rzeki (po­cho­dzą­cych z uj­ścia w Whit­sta­ble) zna­le­ziono w Rzy­mie i da­tuje się je na I w.? Tak, Rzy­mia­nie spro­wa­dzali an­giel­skie ostrygi już pra­wie 2 tys. lat temu!

Jest jesz­cze jedna ważna rzecz do za­pa­mię­ta­nia przy ko­rzy­sta­niu z karty płat­ni­czej w lon­dyń­skim trans­por­cie – każdy z po­dróż­nych musi mieć swoją i nie można uży­wać wy­mien­nie róż­nych kart (wir­tu­al­nych czy fi­zycz­nych) pod­pię­tych do tego sa­mego konta ban­ko­wego, bo sys­tem nie pod­li­czy po­praw­nie wszyst­kich prze­jaz­dów do da­ily cap. Ale ten mi­nus jest też plu­sem – jedna grupa może ko­rzy­stać z jed­nego konta ban­ko­wego, o ile każda z osób bę­dzie miała swoją kartę (np. w wir­tu­alną, w swoim te­le­fo­nie). Po wię­cej in­for­ma­cji, jak ak­tu­alne ceny prze­jaz­dów i da­ily cap, po­le­camy od­wie­dzić stronę in­ter­ne­tową TfL – Trans­port for Lon­don, www.tfl.gov.uk. My sami po­le­camy omi­nąć na sta­cji sze­ro­kim łu­kiem au­to­maty z bi­le­tami i śmiało ko­rzy­stać z karty.

Naj­droż­szy ele­ment lon­dyń­skiej po­dróży, czyli noc­legi

I jed­no­cze­śnie naj­częst­sze py­ta­nie, które do­sta­jemy. Po­dob­nie, jak jako rze­szo­wianka nie by­ła­bym w sta­nie pod­po­wie­dzieć, w ja­kim ho­telu warto za­trzy­mać się w Rze­szo­wie (znam kilka nazw, które obiły mi się o uszy), tak miesz­ka­jąc w Lon­dy­nie, też nie za bar­dzo się znamy na lon­dyń­skich za­kwa­te­ro­wa­niach. Nie­mal każde za­py­ta­nie o noc­leg łą­czy się z wy­mo­giem, by było „ta­nio, bli­sko i w przy­zwo­itym stan­dar­dzie”, co w Lon­dy­nie nie­stety nie idzie w pa­rze. Może być ta­nio i bli­sko, ale w ho­ste­lo­wym, wie­lo­oso­bo­wym po­koju ze wspólną ła­zienką – nie naj­gor­sza opcja, je­śli ta­kie nie­do­god­no­ści wam nie­straszne. Może być ta­nio i w do­brym stan­dar­dzie, ale bez do­jazdu z obrzeży Lon­dynu się nie obej­dzie – je­śli wy­bie­rze­cie miej­sce nie da­lej niż kilka mi­nut od sta­cji me­tra, ta­kie do­jazdy będą cał­kiem zno­śne. A bli­sko i w do­brym stan­dar­dzie bę­dzie się wią­zało z nie naj­niż­szą ceną – je­śli mo­że­cie so­bie na to po­zwo­lić, w Lon­dy­nie zde­cy­do­wa­nie warto za­pła­cić za do­brą lo­ka­li­za­cję, po­cie­szyć się ład­nym są­siedz­twem i mieć bli­sko do atrak­cji. Uwa­żaj­cie na róż­nego ro­dzaju oszu­stwa – strony z noc­le­gami są wy­peł­nione ofer­tami nie­ist­nie­ją­cych apar­ta­men­tów. Je­śli coś brzmi zbyt do­brze, żeby było praw­dziwe, w przy­padku „ta­nich i do­brych noc­le­gów w sa­mym cen­trum Lon­dynu” nie­stety się spraw­dza.

Wi­ste­ria na ulicy Hol­land Park Mews.

Mo­żemy coś pod­po­wie­dzieć w kwe­stii lo­ka­li­za­cji, choć, uwaga, bę­dzie to bar­dzo su­biek­tywne! Na­sze ulu­bione oko­lice to za­chodni Lon­dyn: Ken­sing­ton i Chel­sea, zwłasz­cza wzdłuż li­nii me­tra Di­strict: od sta­cji Vic­to­ria do Earls Co­urt, tro­chę da­lej Ham­mer­smith, a jesz­cze ka­wa­łek da­lej Chi­swick i Rich­mond. Za­chodni Lon­dyn to wię­cej po­rządku, har­mo­nij­nej za­bu­dowy, cha­rak­te­ry­stycz­nych bia­łych ka­mie­nic (ale też ko­lo­rowy Not­ting Hill), a im da­lej od cen­trum, tym bar­dziej spo­koj­nie i ro­dzin­nie. Jedna za­sada, która za­wsze jest ak­tu­alna – ja­kiego miej­sca nie wy­bie­rze­cie, ko­niecz­nie sprawdź­cie naj­bliż­szą sta­cję me­tra i do­jazd do cen­trum. Na­wet je­śli tra­fi­cie do nie naj­lep­szej oko­licy, bę­dąc kilka mi­nut od me­tra, szybko się stam­tąd wy­do­sta­nie­cie!

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: