Los dusz w czasach wielkiego ucisku - ebook
Los dusz w czasach wielkiego ucisku - ebook
Los dusz w czasach wielkiego ucisku
Dzisiaj świat utracił sens tego, co nadprzyrodzone. W Medjugorje wiele osób poszukiwało i znalazło sens w modlitwie, poście i spowiedzi.
ŚW. JAN PAWEŁ II
CZYM SĄ CZASY WIELKIEJ UDRĘKI?
W ciągu ostatnich kilku dekad dokonał się rozkład chrześcijaństwa, a szatan wyswobodził się z okowów. Rozpoczął się projekt „nowego świata bez Boga”. Ludzkość jest w przededniu wielkiej próby, w której liczni opowiedzą się przeciwko Bożym prawom. Będzie to czas przerażającej ciemności.
Ojciec Livio Fanzaga w swojej najnowszej książce konfrontuje nas z wyzwaniami zmieniającego się radykalnie świata. Opierając się na słowach Matki Bożej z Medjugorje, odkrywa przed nami przesłanie dziesięciu tajemnic. Wyjaśnia, czym sa znaki „wielkiej udręki” i „wielkiej decyzji” zapowiadane od wieków przez mistyków.
Jak uwolnić się z sieci uprzedzeń i kłamstw, w którą złowił nas szatan? Czy podejmiemy decyzje i odwrócimy swoje oczy od zła? Czy zechcemy otworzyć serca przed Bogiem, który nas stworzył i odkupił?
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67530-82-8 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozpoczął się mroczny rozdział dziejów ludzkości. Winą za to nie można obarczać wyłącznie pandemii, która spadła na nas jak grom z jasnego nieba, stawiając pod znakiem zapytania wszystko, co niesłusznie uznawaliśmy za pewnik i co było fundamentem naszego życia. Nagle okazało się, że jesteśmy zagubieni i przestraszeni, że brakuje nam pewności i perspektyw, a w dodatku mamy poczucie, że oto padliśmy ofiarą wielkiego oszustwa.
Cóż właściwie się stało? Jakkolwiek mało kto zdaje sobie z tego sprawę, w ciągu ostatnich kilku dekad dokonał się rozkład chrześcijaństwa. Proces ten, zapoczątkowany w zamierzchłej przeszłości, szybko rozszerzył się na cały świat, dotykając nawet kraje o długich tradycjach chrześcijańskich. Każdy, kto urodził się po wojnie, w czasach, gdy wiara determinowała postrzeganie świata i tryb życia, nagle stanął przed koniecznością zmiany religii, nie tyle powodowany racjonalnym wyborem, co raczej pod wpływem sączonego w duszę jadu. Europa, w której na gruncie judeochrześcijańskim rozwinęła się wspaniała cywilizacja i która krzewiła wiarę w każdym zakątku ziemi, wyparła się swojego dziedzictwa, oślepiona przez ateistyczne i z gruntu materialistyczne ideologie. Święty Jan Paweł II określił te ostatnie mianem „nowego totalitaryzmu”. Coraz większą popularność zdobywa projekt „nowego świata bez Boga”. Człowiek kreuje się w nim na pana i władcę, uważając, że może modelować ludzkość wedle własnych potrzeb.
Królowa Pokoju od pierwszych objawień przestrzegała przed tymi knowaniami upadłego anioła. Podkreślała, że przywiodą nas one do zguby, i perswadowała, że bez Boga świata nie czeka ani szczęście, ani przyszłość, ani wieczne zbawienie. Nieustająco zwracała się do zachodnich społeczeństw, wydanych na łup najbardziej haniebnego pogaństwa, wzywając je do nawrócenia. Ilu ludzi odpowiedziało na ten apel? Bóg jeden wie!
Ci, którzy nadają kształt współczesnemu światu i tworzą coś, co na przekór chrześcijaństwu nazywają nową erą, bynajmniej nie odczuli skruchy. Wprost przeciwnie, ulegając rojeniom o wszechmocy, stali się jeszcze bardziej zapiekli. Budują ludzkość, w której człowiek jest redukowany do poziomu towaru – ma przynosić zyski, pozwalać sobą sterować i bezwzględnie ulegać księciu zła. Panosząca się wokół „duchowa pandemia” prowadzi świat do katastrofy i nasze dni byłyby policzone, gdyby w minionych latach Matka Boża nie przygotowała planu zbawienia, którego nic i nikt nie jest w stanie udaremnić. Efekty Jej działań poznamy w czasie urzeczywistniania się dziesięciu tajemnic, gdy szatan będzie próbował zniszczyć nasze życie, a także ziemię, na której żyjemy. Stawką w tej grze będzie wieczne zbawienie niezliczonych dusz. To, czy go dostąpimy, będzie zależało wyłącznie od naszej decyzji: od tego, czy uwierzymy w słowa Matki Bożej, czy też nie.
Książkę tę należy odczytywać przez pryzmat określonej wizji dziejów zbawienia. Jej celem jest podbudowanie nadziei chrześcijan w chwili, gdy zamęt i obawy wysuwają się na pierwszy plan. Obecność Maryi w Medjugorje jest bezcennym darem Bożego miłosierdzia i, jak swego czasu powiedział św. Jan Paweł II, nadzieją dla świata. Dzięki niej bramy piekielne nas nie przemogą, nowy świat pychy i podłości legnie w gruzach, a pojednana z Bogiem ludzkość będzie się cieszyła pokojem i dobrobytem.
Lektura zamieszczonych poniżej rozważań pomoże nam zrozumieć zbawczy plan Królowej Pokoju, a także wyzwania, przed którymi stoimy. Bo przecież każdy z nas jest ważny. Opierając się na słowach Matki Bożej, dowiemy się czegoś więcej na temat dziesięciu tajemnic. Wspólnie przeprawimy się doliną „wielkiej Udręki” i „wielkiej Decyzji”, powierzając duszę opiece Wszechmocnego.
ojciec Livio1
ŻYCIE BEZ BOGA NIE MA SENSU
Katastrofa, jaką jest życie bez Boga
Drogi przyjacielu, przyszło ci żyć w szczególnych czasach. Czegoś podobnego nie doświadczyliśmy nigdy wcześniej. Na pewno usłyszysz, że to nowa, nadzwyczajna epoka, że dzięki zdobyczom ludzkiego rozumu rozpoczęła się era wyzwolenia i szczęścia. Dowiesz się, że twoje życie jest przechodzeniem z ciemności do światła, które nie byłoby możliwe, gdybyś sobie nie uświadomił, kim tak naprawdę jesteś, i, co ważniejsze, gdybyś nie uwolnił się od Boga, który cię ograniczał i nie pozwalał robić tego, czego pragniesz. Przeżyłeś to wszystko, nie mając pojęcia, co się w tobie dzieje, i nie zauważając wewnętrznych przemian, które wpłynęły na twoje odczucia i styl życia. Nieubłagany upływ czasu nie pozwolił ci zajrzeć w głąb siebie i zastanowić się nad ścieżką, którą obrałeś. Dorastałeś jako chrześcijanin. W twojej rodzinie, parafii i całym otoczeniu przestrzegano określonych wartości religijnych i moralnych. Bóg był światłem, które cię opromieniało, obecnością, która ci towarzyszyła, wsparciem, które dodawało ci siły i odwagi. Mimo to dostrzegałeś wokół siebie złowieszcze sygnały, zwiastujące ukryte pułapki i śmiertelne niebezpieczeństwa. Teraz, gdy spoglądasz wstecz, rozumiesz, że powinieneś był zachować czujność, zamiast bezkrytycznie przyjmować wszelkie nowinki.
Co takiego się wydarzyło? Jeżeli chcemy znaleźć odpowiedź na to pytanie, nie wolno nam poprzestać na powierzchownych analizach socjologicznych. Potrzebujemy światła wiary, bo tylko ono może ukazać nam powagę tego, co działo się na przestrzeni ostatnich kilku dekad. W krajach o długich tradycjach chrześcijańskich nastąpił zmierzch wiary i całej chrześcijańskiej wizji życia. Jak gdyby Bóg, który niczym słońce opromienia świat i każdego człowieka, był sukcesywnie przyćmiewany, aby w końcu ustąpić miejsca fałszywym światłom, zapalanym przez ludzkość w złudnej nadziei na rozproszenie wszechobecnych ciemności. I ty, jak wielu innych, wkroczyłeś na tę szeroką, wygodną drogę. Nie dość, że była bardzo obiecująca, to jeszcze upajała cię wizją nowych czasów i niesłychanych osiągnięć. Twoje spojrzenie na świat, życie i samego siebie uległo radykalnej zmianie. Przestałeś wznosić wzrok ku niebu, żeby prosić o pomoc, dziękować i wielbić. Twoje serce zastygło w samozadowoleniu, dając upust apetytom, których nie sposób zaspokoić i które niosą rozczarowanie. Twoje sumienie, którego napomnień uparcie nie chciałeś słuchać, znużyło się i w końcu zamilkło, pogrzebane pod grubą warstwą cuchnącego szlamu. Twoja dusza, niegdyś rozświetlona obrazem Stwórcy, pogrążyła się w mroku i zapadła w ciężki sen, zwiastujący nieuchronny koniec. Czy zdajesz sobie sprawę z katastrofalnych następstw takiej sytuacji? Czy wiesz, że życie jest tylko jedno i jeżeli je zmarnujesz, nic już nie będzie w stanie ci pomóc? Czym stało się twoje życie, odkąd usunąłeś z niego Boga, jakby był bezużytecznym przedmiotem, i sam zająłeś Jego miejsce? Czy czujesz się silniejszy, bardziej bezpieczny? Czy masz wrażenie, że jesteś panem swojego losu? Naprawdę uważasz, że sprawujesz kontrolę nad swoim życiem i zdołasz przeprawić się wpław przez te burzliwe czasy, nie idąc na dno?
Każdy przeżywa czasem chwile prawdy. Roztropna ręka Stwórcy rozsiewa je wzdłuż drogi, aby owo wieczne dziecko, jakim jest człowiek, dostrzegało oszustwa i pułapki zastawiane na bezkresnych przestrzeniach, które otwiera przed nim kusiciel. Skorzystaj z tych darów nieba, aby rozeznać się we własnej kondycji i położeniu. Zdecydowałeś się odrzucić Boga, zakładając arbitralnie, że On nie istnieje, i wierząc, że będziesz czerpać z życia pełnymi garściami. Być może jeszcze nie zrozumiałeś, jak poważna jest ta decyzja i w jak katastrofalny sposób odbije się ona na twoim położeniu. Czy potrafisz sobie wyobrazić ziemię bez słońca? Tak właśnie wygląda twoje życie, odkąd wykreśliłeś z niego Boga! Spowija je nieprzenikniony mrok, który sprawia, że błądzisz po omacku i nie wiesz, dokąd pójść. Błąkasz się to tu, to tam, nie znając kierunku ani celu. Tułasz się w ciemnych ostępach, pośród splątanych ścieżek. Czy starczy ci sił? Jak długo jeszcze będziesz kluczył, czekając, aż smuga światła rozproszy ciemności?
Łudziłeś się, że masz życie w swoich rękach, że pokonasz każdą przeszkodę i wyzwolisz się z kieratu zasad. Przekonali cię, że Bóg umarł wraz z minionym pokoleniem albo, co gorsza, istniał jedynie w wyobraźni dzikusów, prymitywnych ludzi, którzy chodzili po ziemi przed tobą. Uwierzyłeś im i zacząłeś snuć marzenia o nowym wspaniałym świecie, w którym to człowiek jest obiektem uwielbienia i kultu. Teraz jednak nastał czas podsumowań i oto okazało się, że bilans jest fatalny. Ile marzeń udało ci się spełnić? Jakie cenne plony zgromadziłeś w spichlerzu, którym jest twoje życie? Zdobądź się na szczerość i spójrz w lustro, na swoją prawdziwą twarz.
Drogi przyjacielu, odkąd wyrzekłeś się Boga, jesteś jak sucha gałąź, pozbawiona liści i owoców. Wszechmogący wydobył cię z pustki i bezustannie trwa u twego boku, wspierając cię w twoim bycie i działaniach. Czy ci się to podoba, czy nie, zależysz od Jego woli, która jest źródłem miłości i miłosierdzia. Każdy człowiek, choćby najbardziej potężny, jest jak dziecko w łonie matki, które umarłoby, gdyby odcięto pępowinę. Jak mogłeś myśleć, że zerwawszy więź, na której opiera się całe twoje istnienie, nadal będziesz mógł żyć, kochać i żywić nadzieję? Odsunąłeś się od Tego, kto stworzył cię z nicości, i teraz konasz jak drzewo, które wiatr wyrywa z korzeniami, a zło sączy jad w twoje serce. Najlepsza część ciebie, twoja nieśmiertelna dusza, utraciła siłę, którą daje wiara i modlitwa, i zasklepiła się w sobie. Nie ma w niej już blasku Bożego obrazu. Jesteś chorą duszą, zmierzającą wprost ku duchowej śmierci, trupem, który snuje się po bezdrożach królestwa cieni, ale nie wpadaj w rozpacz: wciąż jeszcze możesz uwierzyć w żywego Boga, który wskrzesza z martwych.
Życie przemija w okamgnieniu
Drogi przyjacielu, zdajesz sobie sprawę z marności życia, kiedy włosy zaczynają srebrzyć się na twoich skroniach, a zmarszczki przypominają o nieubłaganym upływie czasu. Oglądasz się wstecz i nie możesz uwierzyć, że oto zbliża się koniec. Przetrząsasz magazyn wspomnień i trudno ci pogodzić się z myślą, że dziecko, jakim swego czasu byłeś, zmieniło się w starca i już nie ma odwagi patrzeć przed siebie. Odkąd wpadłeś w wir czasu, rozpoczęła się gorączkowa gonitwa, nieuchronne zmierzanie do celu, który odsuwał się coraz bardziej i bardziej, aby w końcu stać się zwykłym mirażem. Być może rozbrzmiewają w twoim sercu słowa, które słyszałeś, kiedy chodziłeś na zajęcia z katechizmu i na Mszę Świętą. Zapadły ci w pamięć, ponieważ wywarły na tobie wielkie wrażenie: „Dni człowieka są jak trawa, kwitnie jak kwiat na polu; ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje” (Ps 103 , 15–16)¹. Najbardziej mroczną z życiowych tajemnic odkryłeś jako dziecko, stawiając pierwsze kroki. Osoby, które były przy tobie i które darzyłeś uczuciem, zmogła choroba, a ty po raz pierwszy ujrzałeś owo przejmujące chłodem widmo, które zmąciło radość życia. Dziwiłeś się, że w naszym pięknym i czarownym świecie człowiek ma tak mało czasu, żeby uczyć się i tworzyć, upadać i podnosić się, kochać i marzyć. Zacząłeś liczyć lata, potem miesiące, a wreszcie dni zagadkowej podróży istnienia, wiedząc, że czas nie podlega twojej woli i że z każdą przeżytą chwilą kurczy się przyszłość, na którą nie masz wpływu. Twoim oczom ukazała się straszliwa rzeczywistość śmierci. Wszystko, co żyje, rozmnaża się i umiera. Czy człowiek jest jednym z ogniw tego bezdusznego łańcucha, który pozbawia złudzeń i nie daje się przerwać? To pytanie zaprzątnęło twoje myśli i na próżno próbujesz się od niego uwolnić. Śmierć jest drugim obliczem życia, cieniem, który wszędzie za tobą podąża, wątpliwością, która nie daje ci spokoju. Jest nieprzeniknioną tajemnicą, nieodwołalnym wyrokiem.
O, tak, swego czasu pojawiło się światełko. Zatliło się, kiedy usłyszałeś, że człowiek posiada nie tylko śmiertelne ciało, które obraca się w proch, lecz także duszę, która w chwili śmierci uwalnia się i staje przed obliczem Boga, aby w zależności od tego, czego dokonała za życia, otrzymać nagrodę bądź karę. Przyjąłeś wiadomość o tym z radością, ponieważ otworzyła ci bramy do innego życia, z dala od ziemi, na której wszystko umiera i ulega rozkładowi. Pojąłeś, że człowiek jest wyjątkową istotą, po części śmiertelną, a po części wieczną. Odkryłeś niezwykle ważną prawdę dotyczącą nie tylko ciebie, lecz także twoich bliskich, osób, które znasz, i wszystkich ludzi. Twoje serce doznało ulgi, kiedy zrozumiałeś, że śmierć nie jest ani murem nie do pokonania, ani otchłanią, w którą każdy z nas nieuchronnie się osunie, ale tajemniczym mostem, za którym otwiera się bezkresny horyzont. Wiedz, że to, czego cię nauczono, jest czymś więcej niż jedną z chrześcijańskich prawd; to wierzenie znane całej ludzkości, która od niepamiętnych czasów spoglądała na niebo jako na cel, ojczyznę, do której pewnego dnia powróci.
Światełko, które opromieniało twoje pierwsze kroki, z czasem zaczęło przygasać, a w końcu zupełnie się wypaliło. Pogrążyłeś się w ciemnościach świata, który ugrzązł w mrocznych sidłach skończoności. Wypłynąłeś na migotliwe wody ułudy, pełne fałszywych obietnic i śmiertelnie niebezpiecznych pokus. Zasiadłeś do stołu zastawionego potrawami, które łatwo się psują i nie sycą. Ulegając potrójnej pożądliwości, zagarnąłeś wszystko, co można było zagarnąć. Mając we wzgardzie cnoty i przykazania, na oścież otworzyłeś bramy grzechom i występkom. Twoje serce skamieniało, twarz się zachmurzyła, mowa stała się butna, a oczy – niespokojne i zagubione. Zasklepiłeś się w sobie. Już nie pochłania cię sens życia, jego wartości i ostateczny cel. W głębi serca odczuwasz obawę przed nieuchronnym upływem czasu i końcem, który jest coraz bliżej.
Zapewniali cię, że człowiek powstał z prochu i w proch się obróci. Trzeba się z tym pogodzić i cieszyć się życiem, póki to jest możliwe, bo później niczego już nie ma. Teraz śmierć wydaje ci się trochę mniej straszna. Może nawet jej pragniesz, skoro znużenie i niepokój dają ci się we znaki, a życie zmienia się w mordęgę. W czasach młodości postrzegałeś przyszłość jako bezkresny horyzont. Nie pamiętałeś, że życie jest krótkie i że śmierci nie da się oszukać. Potem jednak przestałeś walczyć i podłożyłeś głowę pod topór, który tnie bez litości. Dzisiaj czekasz na koniec jak człowiek przegrany, jak skazaniec, który stracił nadzieję na ułaskawienie. Po co stawiać czoła życiowym trudnościom, skoro po śmierci nie ma nic? Czy starczy ci pokory, aby przyznać, że zapuściłeś się w ślepą uliczkę? Czy okażesz się dostatecznie roztropny, żeby dobrze wykorzystać pozostający ci czas?
Drogi przyjacielu, wiedz, że widmo śmierci nęka ludzkość od niepamiętnych czasów. Można by wręcz powiedzieć, że wszystkie cywilizacyjne osiągnięcia człowieka były próbą wyrwania się z paszczy tego wygłodniałego potwora. Śmierć wydaje się czymś na wskroś naturalnym, a jednak gdzieś w głębi serca buntujemy się przeciwko niej. Tęsknota za nieśmiertelnością jest przemożna, powszechna i ani fałszywe obietnice, ani wspomnienia potomnych, ani efemeryczne ślady czyjejś obecności nie są w stanie jej ukoić. Przemija postać tego świata, to nie ulega dyskusji, i nic z tego, co po sobie pozostawimy, nie przetrwa. Słońce wybuchnie, ziemia się spopieli, nic się nie ostanie. Jakże zatrważająco brzmi ów wyrok dla tych, którzy okrzepli w swojej skończoności! Jest w tej perspektywie tyle prawdy, a zarazem tyle niepokoju, że nie sposób nie postawić pod znakiem zapytania tej optymistycznej wizji życia, jaką w imię krótkowzrocznej nauki narzuca się całej ludzkości. Kwestionowanie istnienia duchowej i nieśmiertelnej duszy jest w dziejach świata czymś nowym; to z gruntu fałszywa teza, która neguje szlachetność, wielkość i piękno osoby ludzkiej. Redukowanie człowieka do poziomu wytworu biologicznej ewolucji jest ohydnym oszustwem, które pozbawia ludzkie życie sensu i czyni je groteskowym.
Wsłuchaj się w swoje serce, a zrozumiesz, że przepełnia je niewysłowiona tęsknota za wiecznością. Być może to skłoni cię do przemyśleń i spojrzenia na śmierć w inny, nowy sposób. Fakt, że życie doczesne musi się skończyć, nie oznacza, że obrócisz się w nicość. Owszem, podstępny wąż odniósł niewyobrażalny sukces, zdołał ugodzić prosto w serce wieczne życie, do którego człowiek został powołany. Ty jednak możesz wyswobodzić się z oków niewoli i odzyskać czystość spojrzenia. Wznieś duszę ponad horyzont skończoności. Tam, gdzie wieczność roztacza swój blask, nie ma miejsca na lęk przed śmiercią, a życie staje się cenniejsze, ponieważ dopóki trwa, masz prawo decydować o swoim losie i zasłużyć na wiekuistą radość.
Życie jest okazją, która nadarza się tylko raz
Drogi przyjacielu, życie jest niepowtarzalną okazją. Nie zdarzy się po raz drugi. W czasie, który został ci ofiarowany, a który oddziela narodziny od śmierci, musisz dokonać wyborów o zasadniczym znaczeniu. Nie będzie drugiej szansy, odroczenia ani reinkarnacji. Nie odzyskasz utraconego czasu. Mówi się, że czas to pieniądz. To oznacza, że należy dysponować nim roztropnie. Każdy dzień jest okazją, która już się nie powtórzy. Ilekroć obierzesz złą drogę, będziesz musiał zawrócić. Gdy stracisz równowagę i runiesz w przepaść, nie będziesz miał innego wyjścia, jak tylko mozolnie się z niej wydrapać. Wszystko, co zrobiłeś – zarówno dobre uczynki, jak i te złe – stanowi twój bagaż.
Znalazłeś się na rozstajach. Drogi prowadzą w przeciwne strony: jedna ku dobru, druga ku złu. Jeżeli wybierzesz tę pierwszą, u celu będzie na ciebie czekała niewysłowiona radość, jeżeli pójdziesz drugą, wpadniesz w otchłań bez dna. Droga ku dobru jest wyboista i wymagająca, ale pełna światła. Druga, ku złu, jest szeroka i wygodna, lecz mroczna i najeżona zasadzkami. Na pierwszej napotkasz małe, zwarte, zgodne grupki, na drugiej – wzburzony i niespokojny tłum.
Dryfując po oceanie czasu, człowiek nie wszystko jest w stanie pojąć. W miarę jak dojrzewa i staje się bardziej świadomy, zaczynają go nurtować nieuniknione pytania. Ty także musiałeś się z nimi zmierzyć i może nawet udało ci się uzyskać odpowiedź. Jeżeli miałeś szczęście dorastać w chrześcijańskiej rodzinie, która wychowała cię w wierze, powinieneś być wdzięczny za ten dar. Otrzymałeś ważne wskazówki, one oświetlą twoją drogę. To odpowiedzi wiary, które pochodzą z wysoka i nigdy nie zwiodą cię na manowce. Życie jest nieodgadnioną tajemnicą, łamigłówką przerastającą ludzki rozum. Jakże łatwo jest zbłądzić, zgubić kierunek i cel. Iluż z nas do ostatnich dni brodzi w głębokich ciemnościach!
Należysz do pokolenia, które zostało wychowane w wierze. Poznałeś prawdziwe światło, które rozprasza mroki ludzkiej egzystencji. Już jako dziecko miałeś możliwość obrać właściwą drogę. Wskazano ci cel, a także środki potrzebne do jego osiągnięcia. Szedłeś przed siebie w towarzystwie osób, które trzymały cię za ręce. Jednakże życie, choć nie trwa długo, wymaga konsekwencji. Jak wielu z nas ogląda się za siebie i porzuca mozoły wędrówki! Dręczące wątpliwości, trudy, które zniechęcają, i zwodny blichtr, wszystko to zbiera straszliwe żniwo. Czy zasiliłeś szeregi tych, którzy porzucili wąską ścieżkę zbawienia na rzecz gościńca wiodącego do zguby? Jaki jest twój plan na życie, na jakich fundamentach zamierzasz je budować?
Należymy do pokolenia, które zmienia religię, a wraz z nią sposób postrzegania pewnych spraw. To gwałtowna, radykalna zmiana i jej egzystencjalne implikacje wcale nie są oczywiste. Teorię, że historia ludzkości jest bezustannym przechodzeniem od mroków do światła, można włożyć między bajki. Niemniej jednak nie sposób zaprzeczyć, że dobro i zło, prawda i kłamstwo toczą ze sobą nieustające boje, w których każdy z nas bierze udział. Jeżeli porzuciłeś wiarę, łudząc się, że dzięki temu wzniesiesz się na wyższy poziom… cóż, wpadłeś w śmiertelną pułapkę. Jaką wizję, jaki plan na życie zarysowuje przed tobą narzucona z góry myśl? Kto zaręczy, że wskutek tejże myśli twoja ludzka godność nie dozna uszczerbku? Czy pycha i buta, z jaką wpaja się nam określone przekonania, nie wzbudza w tobie żadnych podejrzeń? Kim właściwie są twórcy nowej religii? Jaki cel im przyświeca? Jak żyją? Nie masz wrażenia, że okradli ludzi z duchowych dóbr, aby uczynić z nich narzędzie swoich niecnych knowań? Czy nie wiesz, że w dawnych wiekach trup ścielił się gęsto i że dopiero krzyż, z którego spłynęły słowa przebaczenia i pokoju, zdołał powstrzymać ów krwawy pochód? Zastanów się nad tym, od kogo się odwróciłeś i za kim zdecydowałeś się podążyć. Wyrzuciłeś ze swojego życia najświętszego z ludzi, człowieka niebywałej mądrości i szczodrobliwości, aby zawierzyć fałszywym mistrzom, kłamliwym zbawcom i podejrzanym filantropom. Jaka przyszłość cię czeka, skoro już nie ma Kogoś, kto ma słowa życia wiecznego?
W czasie, jaki otrzymałeś w darze, budujesz dom zwany życiem. Wiara nauczyła cię, że życie jest powołaniem, misją, która została ci powierzona. Zacząłeś więc snuć ambitne plany, wybiegające daleko poza granice ułudy i skończoności. Kto posiadł dar wiary, ten wie, że pochodzi od Boga i musi doń powrócić. Projekt, w którym nie ma miejsca na Stwórcę, nawet nie przeszedłby mu przez myśl! Wierzyć w Boga znaczy podtrzymywać nierozerwalną więź, bez której łatwo osunąć się w przepaść. Od Boga pochodzi życie, światło, miłość oraz wszystko, co stanowi o wielkości i pięknie osoby ludzkiej. Bóg jest źródłem, przy którym możesz ugasić pragnienie, płomieniem, który cię ogrzewa, opoką, w której znajdziesz oparcie. On i tylko On jest twoją przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Zacząłeś budować dom na fundamentach Jego Słowa i nawet najgwałtowniejsza z burz nie będzie w stanie nim zachwiać. Pracowałeś w czasie, który został ci dany tu, na ziemi, ale twój wzrok zwracał się ku wieczności. Nie ugrzązłeś w odmętach ułudy, która mami, a potem znika. Nie straciłeś z oczu nadrzędnego celu ani znaków, które do niego prowadzą.
Drogi przyjacielu, iluż ludzi podzieliło twój los i wyruszywszy w podróż w blasku Bożej miłości, dało się zwieść fałszywemu blichtrowi doczesnego świata! Czy wiesz, jakie spustoszenie sieje w twoim życiu fakt, że oddaliłeś się od Tego, któremu je zawdzięczasz? Dramatyczne czasy, w których żyjemy, różnią się od minionych epok. Nasi przodkowie byli równie grzeszni jak my, jednak nie zgrzeszyli przeciwko Duchowi Świętemu, dopuszczając się apostazji, idolatrii i niedowiarstwa. Owionęła cię gęsta mgła. Zatraciłeś zdolność widzenia i zamknąłeś się w sobie. Jad łgarstwa sparaliżował twój umysł i twoje serce, a ty niemal tego nie zauważyłeś. Wróg skorzystał z tej niefrasobliwości, żeby przeciąć życiodajną więź ze Stwórcą, i zmienił cię w suchą gałąź, która nigdy nie wyda owoców. Dryfujesz niczym wrak po bezkresnym oceanie nietrwałych dóbr, pozbawiony celu i nadziei. Stałeś się tlącym płomykiem, przechodnim zjawiskiem, suchym liściem, który wiatr gna to tu, to tam. Twoje życie przypomina zrujnowany dom, coraz głębiej zapadający się w piasek. Czy starczy ci pokory, aby przyznać, że poniosłeś klęskę? Czy kiedy staniesz nad otchłanią pustki, wreszcie otworzysz oczy? Czy zauważysz śmiertelnie niebezpieczną obecność zwodziciela? Na to liczę i o to się modlę, bo jeszcze nie jest za późno.
Iluzoryczne szczęście i złudne zdobycze
Drogi przyjacielu, co skłoniło cię do porzucenia wiary chrześcijańskiej na rzecz nowej religii bez Boga, duszy i zaświatów? Jakaż to nowość kazała ci przenieść do lamusa spuściznę po twoich ojcach? Kto wydał ci się mądrzejszy, bardziej godzien podziwu i zaufania niż Jezus Chrystus? Którą myśl uznałeś za wyższą i ciekawszą od Ewangelii? Jakie obietnice sprawiły, że przeszedłeś na drugą stronę, nie bacząc na konsekwencje? Być może sobie tego nie uświadamiasz, ale twoja decyzja o porzuceniu Boga na rzecz świata nie różni się zbytnio od decyzji Judasza, apostoła i zdrajcy. Czy doszedłeś do wniosku, że Stwórca jest zbyt rygorystyczny lub wymagający? Dokonałeś bilansu i stwierdziłeś, że świat jest lepszy od Boga, a ziemscy nauczyciele od Chrystusa. Uwierzyłeś kłamliwym słowom tych, którzy obiecywali ci wolność i szczęście. Nowa wizja dziejów, wedle której człowiek jest panem świata, oczarowała cię i olśniła. Nad wąską drogę pokornych, posłusznych stworzeń przedłożyłeś szeroki, nęcący gościniec chwały i wszechmocy.
Ta duchowa przemiana dokonała się szybko, właściwie z dnia na dzień, bo dawno temu złożyłeś swój chrześcijański oręż. Ryczący lew miotał się w twoim przydomowym ogrodzie, gotów pożreć nieostrożną owcę. W minionych dekadach dął wicher kłamstwa, który popchnął tłumy ku niebezpiecznym ścieżkom. Poszedłeś za nimi, nie stawiając oporu, ponieważ płomień twojej wiary wypalił się niemal do cna. Wkroczyłeś w nową erę obietnic, nie sprawdziwszy, skąd one pochodzą i czy można im zaufać. Powinieneś był wiedzieć, że człowiek, który kreuje się na Boga, jest zwodzicielem. Jeżeli życie jest ci miłe, musisz zatrzymać się i ogarnąć wzrokiem przepaść, w którą nieuchronnie się osuwasz. Bóg opromienia nas światłem prawdy. Skorzystaj z niego i uważnie przyjrzyj się swojemu dzisiejszemu położeniu, żebyś jutro gorzko nie zapłakał.
Gdy jako młody chłopiec uczestniczyłeś w życiu parafii, wiara była dla ciebie czymś naturalnym. Bóg był częścią twojego świata. Modliłeś się do Niego, prosiłeś o pomoc w potrzebie, przestrzegałeś przykazań. Wiedziałeś, że nie wszyscy tak robią. Nie brakowało takich, którzy mieli religię we wzgardzie. Byli wśród nich również twoi koledzy i ich rodziny. Z czasem wierzący zaczęli się wykruszać, aby w końcu zostać mniejszością. Zrozumiałeś, że wiara straciła na znaczeniu, ba, popadła w niełaskę. W szkole, w mediach, w pracy i w życiu codziennym rozpanoszył się pogląd, w którym nie było miejsca na znaną ci z młodych lat religię. Patrzyłeś, jak wzbiera i przetacza się przez świat niszczycielska fala, przed którą trudno było się uchronić. Jej piewcy wpajali ci nową wizję życia, inną niż twoja i skupioną wokół spraw doczesnych. W centrum nie było już Boga ani wieczności, ale śmiertelny człowiek.