- W empik go
Los Toros - ebook
Los Toros - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 157 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I chociaż nie biły odpustowe dzwony, a nawet kościoły stały pozamykane, już od samego rana zapanowało na całym pobrzeżu jakby uroczyste święto, gdyż tysiące olbrzymich, żółto-czerwonyeh afiszów, niby nieprzeliczone stado ptactwa, spadło na wioski, góry i miasteczka, rozgłaszając ze wszystkich murów I domów, ze wszystkich drzew przydrożnych i z tablic wynoszących się z pól zielonych, ze skał nawet i urwisk, że w nowej, wspaniałej Plaza de toros w S. Sebastian odbędzie się: Seis grandes corridas de toros.
Więc jeszcze przed południem tego uroczystego dnia we wszystkich miastach i wioskach zamykano pośpiesznie sklepy, rzucano roboty w polach i szykowano się gorączkowo do drogi, nie bacząc na coraz większą spiekotę.
Upał był straszliwy.
Po niebie rozpalonym do białości toczyło się słońce w rozwichrzonych kołtunach płomieni.
Rozprażone powietrze wrzało falami oślepiających blasków, jakby szkliwem roztopionym.
Ognisty, suchy i duszący pył zapierał piersi.
Parzyła spieczona ziemia, parzyło powietrze, parzyły mury, a nawet cienie parzyły, niby blachy, zrudziałe w pożodze.
Pastwiska leżały puste i spalone, strumienie wyschły, że po zboczach gór, wśród drzew pomdlałych w spiekocie, bieliły się suche, spragnione gardziele łożysk.
Cała dolina zalana słonecznym wrzątkiem zionęła niby krater ognisty, zaś niebosiężne szczyty Pirenejów, potrzaskane zwały i rumowiska, posępne ściany granitów, podarte ranami przepaści, wydźwigały się dokoła olbrzymim amfiteatrem płomieni, rozmigotanym złotawym fioletem, jakby te wszystkie pustkowia i te dzikie, poszarpane spiętrzenia kamieni zapłonęły cichym, straszliwie palącym ogniem. A upał jeszcze się wzmagał i potężniał.
I kiedy nadeszły pomdlałe godziny południa, wszystek świat jakby się zapadł w otchłań ognistą i spłynął w biały, oślepiający war słońca, że góry stawały się już tylko rozdrganymi obłokami ognia, mury i dachy widniały rozpalonymi płachtami białawego żaru, a wieże kościołów buchały niby złote, roziskrzone pochodnie.
Że już ni jeden ptak się nie ważył w powietrzu.
I ni jeden powiew chłodzącego wiatru nie zawiał od morza.
Tylko chwilami w głuche, rozmigotane milczenie pożogi sypał się przytłumiony, daleki grochot kamieni, spadających w niewidzialne przepaście.
I przez głębokie rozpadliny gór, podobne do zwalonych bram jakichś zamków prawiecznych, gdzieś daleko, jakby w złudnym mirażu tęsknoty, błyskał ocean modrozielonawą taflą, a niekiedy głuchy łoskot fal walił się omdlewającym krzykiem w martwą, rozpaloną ciszę.
Czasami i nie wiadomo skąd chrapliwe głosy syren okrętowych wołały przeciągle i strzępiasty zwał dymów rozkładał się na niebie czarną, leniwą pręgą.
Lecz mimo tej nieopowiedzianej spiekoty na oślepiająco białych drogach zaczynał się już zgiełkliwy, przyśpieszony ruch.
W kurzawie wiszącej nad drogami białym i ciężkim obłokiem coraz częściej turkotały powozy, wiły się długie, błyszczące automobile, brzęczały zaprzęgi mułów, a bokami w powiędłych cieniach drzew czerniały ludzkie mrowiska.
I zwolna pusta i obumarła w upale dolina zaczęła się napełniać gwarem i ruchem, bo już ze wszystkich stron i drogami wszystkimi, z rozpalonych wąwozów, z dolin i z gór, z miast bielejących na zboczach i z domów zawieszonych nad przepaściami nadciągały całe tłumy ogorzałe, pokryte kurzem, zmęczone, a tak radosne, że wśród krzyków, pyłów i spiekoty parły się rozszumiałą, weselną rzeką ku cyrkowi, którego olbrzymie maurytańskie ściany różowiły się nad miastem na tle zielonych wzgórz i oceanu.