Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Lot miłości - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
29 kwietnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Lot miłości - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook

Hrabia Kyleston jest młodym, przystojnym arystokratą. Jego ostatnia przygoda miłosna związana jest z piękna i intrygującą Irene. Gdy jednak kochanka go nudzi, informuje ją, że musi udać się z misją dyplomatyczną do Francji. Niezorientowana w kwestiach politycznych Irene wierzy mu. Podczas pobytu we Francji odwiedza go piękna, młoda nieznajoma. Jest nią Angielka Miranda Velmont. Jej matka jest ciężko chora i pilnie potrzebuje poważnej informacji, na które jej jednak nie stać. Stąd młoda dziewczyna postanowiła szukać pomocy u zacnego angielskiego hrabiego Kyleston. Nie chce jednak jałmużny, oczekuje że ten udzieli jej wskazówek jak zostać damą do towarzystwa. Hrabia jest zdumiony tą propozycją, ale oferuje Mirandzie pożyczkę, którą dziewczyna będzie musiała zwrócić. Czy ta pożyczka ich połączy? Czy Mirandzie uda się ją zwrócić? Czy znajomość z Mirandą uwolni go od natarczywej Irene?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-117-7036-8
Rozmiar pliku: 419 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORKI

Oblężenie Paryża trwało sto trzydzieści dni. Miasto srodze ucierpiało wskutek bombardowań, a wśród mieszkańców szerzyła się epidemia ospy i tyfusu, oraz oczywiście głód. W połowie stycznia dzienny przydział chleba wynosił niewiele ponad ćwierć kilo, a dla dzieci poniżej piątego roku życia – o połowę mniej, przy tym jego jakość była tak kiepska, że wiele dzieci zmarło na zapalenie jelit. Mięso, jeżeli w ogóle było rozdawane, to w ilości kilkunastu dekagramów dziennie na osobę.

Panowała wówczas sroga zima, jakiej nie pamiętali najstarsi paryżanie, a wszystkie drzewa i płoty zostały zużyte na opał.

12 listopada, prowadzący przedstawicielstwo amerykańskie Elihu Washburne, bystry i rozsądny dyplomata pisał: Świeże mięso jest zupełnie nieosiągalne... Zaczynają ginąć psy, koty i szczury... Kończą się zapasy gazu.

Henry Labouchere jest postacią historyczną i faktycznie był jednym z pierwszych entuzjastów lotów balonami, które Francuzi już w 1791 roku wykorzystywali do celów militarnych. Natomiast w czasie oblężenia, 23 września, kiedy to Duruofowi udało się w samotnym locie wydostać ponad wojskami wroga i dolecieć do Evreux, minister łączności ustanowił „pocztę balonową”, dostarczaną dwa, trzy razy w tygodniu. Cudownym zbiegiem okoliczności, aż do 28 listopada, kiedy to wystartował trzydziesty czwarty balon, nie wydarzył się żaden śmiertelny wypadek.

W sumie podczas oblężenia Paryż opuściło sześćdziesiąt pięć balonów. Zabrały stu sześćdziesięciu czterech pasażerów, trzysta osiemdziesiąt jeden gołębi, pięć psów i niemal jedenaście ton oficjalnej korespondencji, w tym dwa i pół miliona listów. Jedynie pięć z nich wpadło w ręce wroga.

Blanche d’Antigny, była najsympatyczniejszą z tzw. _grande horizons._ To, co o niej napisałam, jest prawdą. Rzeczywiście zamieniła część swej rezydencji na szpital i osobiście pielęgnowała rannych. Jeszcze dwa lata po wojnie jeden z dziennikarzy odnotował, że żołnierze z Bretonii nie zapomnieli swej „siostrzyczki miłosierdzia” i wciąż posyłali jej kurczaki, gołębie i ziemniaki.ROZDZIAŁ 1

ROK 1870

Przestąpiwszy próg okazałego domu na Polach Elizejskich, hrabia Kyleston zapytał służącego:

– Czy pan markiz już wrócił?

– Nie, monsieur.

Hrabia wszedł do przytulnego salonu na parterze. Niemal natychmiast pojawił się lokaj z szampanem i talerzem kanapek z pasztetem. Hrabia obrzucił poczęstunek dość obojętnym spojrzeniem, jakby nie był głodny, a kieliszek szampana postawił na stoliku obok krzesła, nie skosztowawszy ani łyka.

Potem rozsiadł się wygodnie i po krótkim zastanowieniu doszedł do wniosku, że znudziła go audiencja w ministerstwie, podobnie jak nie kończąćy się obiad w ambasadzie brytyjskiej, a nawet, choć wydawało się to niewiarygodne, powabna _horizontale, z_ którą spędził większą część nocy.

W wieku trzydziestu trzech lat hrabia był już dość zblazowany i, jak krewni często mawiali za jego plecami, rozpieszczony przez życie. Od chwili, gdy przyszedł na świat, wszystko było dla niego zbyt proste. Mając dwadzieścia dwa lata odziedziczył po ojcu tytuł, ogromne posiadłości oraz niezmierzone bogactwa. Odtąd jego życie wydawało się usłane różami.

On sam był jednak dość silną osobowością, a dzięki solidnej posturze osiągał znakomite wyniki w każdym sporcie, jaki tylko zapragnął uprawiać. Przede wszystkim wspaniale jeździł konno, a w każdym ważniejszym wyścigu jego konie mijały linię mety jako pierwsze.

Jeśli chodzi o kobiety, żaden romans nie trwał zbyt długo. Właśnie wygaśnięcie ostatniego uczucia spowodowało, że przybył do Paryża. Adorował lady Irene Curtis z gorliwością, która zdziwiła nawet jego samego.

Niewątpliwie była wyjątkowo piękna i zajaśniała niczym gwiazda na firmamencie towarzyskim, gdy nieoczekiwanie przybyła do Londynu w połowie sezonu. Każdy mężczyzna, który ją zobaczył, natychmiast poddawał się jej urokowi, ale hrabia usunął wszystkich na bok i lady Irene uległą jego namowom prędzej niż śmiał przypuszczać.

Gdy już ją zdobył, nieoczekiwanie przestała go fascynować. Nie sposób ocenić, pod jakim względem go zawiodła, dlaczego zobojętniał wobec tak pięknej kobiety. Ponieważ zdążyli już zostać oficjalnymi kochankami, wiedział, że musi uciec.

Wiele o nich mówiono w eleganckim świecie i lada dzień oczekiwano ogłoszenia zaręczyn, więc hrabia czuł, że tej kochanki trudniej będzie się pozbyć. Tym razem trafił na wielką damę, do tego pełną determinacji, która z zaciekłością głodnej tygrysicy postanowiła zatrzymać go przy sobie.

Była córką księcia Cumbrii, w wieku osiemnastu lat wydaną za mąż za zamożnego, młodego arystokratę, z którym niewiele ją łączyło. Jego wyznania dozgonnej miłości nie zostały poparte czynami, a zauroczony sceną małżonek wkrótce powrócił do swych aktorek, których wylewna lubieżność przypadła mu do gustu o wiele bardziej niż wytworne maniery dobrze urodzonej żony.

Lady Irene nie była tym zbytnio załamana, gdyż nawet w jej cichej, wiejskiej rezydencji znalazło się wielu mężczyzn zawsze gotowych do zalotów. Dopiero po nagłej śmierci męża, gdy dobiegła końca roczna żałoba, przybyła do Londynu, gdzie zdała sobie sprawę, że może podbić nawet najbardziej wyrafinowane i krytyczne towarzystwo w całej Europie.

Nastały akurat czasy, gdy Londyn odetchnął po latach skrępowania i ścisłych nakazów przyzwoitości, jakie panowały za Księcia Małżonka, który uczynił życie dworskie w pałacu Buckingham nader nudne. Coraz chętniej oddawano się teraz wszelkim przyjemnościom. Książę Walii otwarcie przyznawał, iż nie potrafi oprzeć się urokowi pięknych dam, a w jego ślady wkrótce poszła większość arystokratów.

Lady Irene miała do wyboru wielu mężczyzn, lecz gdy tylko zauważyła hrabiego Kylestona, postanowiła dalej nie szukać. Nie spotkała jeszcze nigdy mężczyzny tak przystojnego, a przy tym równie śmiałego i męskiego.

Straciła dla niego głowę, co można było i o nim powiedzieć, aż nagle, zupełnie jakby runął na ziemię z balonu, tego nowomodnego wynalazku, o którym tyle się teraz mówiło, ogarnęła go nuda.

– Muszę wyjechać – mówił sobie, choć wiedział, że nie pójdzie mu tak łatwo.

Jeżeli czegoś w życiu nie cierpiały to wzajemnych oskarżeń, wymówek i pytania, na które nie było odpowiedzi: Dlaczego mnie już nie kochasz?

Z właściwą sobie zręcznością znalazł jednak wyjście z tej sytuacji, a po wizycie u ministra spraw zagranicznych miał odpowiednią wymówkę – wyjazd do Paryża.

– Nie będę owijał w bawełnę, Kyleston – stwierdził lord Granville – napływają sprzeczne doniesienia i bardzo trudno mi zrozumieć, co się właściwie dzieje. W przeszłości pomagał pan Ministerstwu Spraw Zagranicznych i byłbym niezmiernie wdzięczny, gdybyśmy znów mogli liczyć na pańską współpracę.

– Dołożę wszelkich starań – odparł hrabia – ale to chyba oczywiste, że Niemcy podchodzą do sprawy poważnie, natomiast Francuzi jak zwykle snują dalekosiężne, dość lekkomyślne plany.

– Może ma pan rację – zgodził się lord Granville. – Jednak znając pańską zaradność w tego typu sprawach, z wielką niecierpliwością oczekuję pierwszego sprawozdania. – Po chwili dodał: – Proszę stosować zwykły szyfr i upewnić się, czy nie przechwycono żadnej depeszy.

– Będę stosował odpowiednie środki ostrożności – obiecał hrabia, po czym zapytał: – Co robi nasz ambasador?

– Lord Lyon nie jest tak komunikatywny, jak bym sobie tego życzył – odparł minister z uśmiechem.

– Więc postaram się nie rozczarować pana – roześmiał się hrabia.

Lady Irene była zdruzgotana.

– Thorntonie kochany, jak możesz mnie opuścić? I to akurat teraz, gdy jesteśmy tacy szczęśliwi, a przed nami wiele cudownych balów.

Hrabia nie cierpiał balów, ale zdołał odpowiedzieć dość szczerze:

– Chyba nie wyobrażasz sobie, że czynię to z ochotą. Istnieją powody, choć nie mogę ich wyjawić ze względu na dobro kraju, dla których muszę odwiedzić Paryż.

Lady Irene szeroko otwarła oczy ze zdumienia.

– Czy chcesz przez to powiedzieć, że jesteś tajnym agentem?

– Oczywiście, że nie! – odparł ostro, znając jej plotkarskie skłonności. – Tak się składa, że mam przyjaciół na stanowiskach ministerialnych we Francji, a tamtejsza sytuacja polityczna jest dość niejasna.

Cieszył się, że lady Irene nie ma o polityce najmniejszego pojęcia, a jeśli nawet słyszała coś na temat zamieszek we Francji, to zapewne nie przywiązywała do tego większej uwagi. Jego tłumaczenia wywarły pożądane wrażenie i kochanka nie lamentowała tak strasznie jak się obawiał.

– Wracaj prędko, najdroższy! – żegnała go. – Bez ciebie będę rozpaczliwie samotna.

Hrabia pomyślał cynicznie, że jej samotność jest Czymś nad wyraz nieprawdopodobnym. Zarazem wiedział, że jeśli ta kobieta ma serce, to jest gotowa oddać je w jego ręce. Dlatego postanowił szukać Schronienia we Francji na długo.

Paryż był wówczas najradośniejszym miejscem pod słońcem. Na hrabiego czekało tam mnóstwo piękności, które z ochotą w dzień i w nocy dołożą starań, aby nie trapiła go samotność.

Po przyjeździe udał się prosto do starego przyjaciela, markiza de Soissons, który zawsze chętnie go gościł i ratował przed straszliwie nudnym pobytem w ambasadzie brytyjskiej.

Starszy o parę lat markiz z iście francuską pomysłowością zdołał pozostawić swą czarującą żonę i dzieci na wsi. Sam zaś zamieszkał w Paryżu, gdzie pośród błyskotliwego, dowcipnego i szalenie ekstrawaganckiego towarzystwa, nadawał ton spotkaniom u księcia Napoleona.

Na przyjęciach tych hrabia spodziewał się spotkać najrozpustniejsze i najdroższe z oszałamia jących _demi-mondaines,_ tak doświadczone w zabawianiu mężczyzn, że w ich towarzystwie niepodobna nudzić się ani chwili.

Na przykład wczorajsza kolacja była niewątpliwie rozkoszna, a że brało w niej udział paru dostojników z rządu, zdobył wiele informacji, którymi miał zamiar, dzięki tajemnemu szyfrowi, podzielić się z lordem Granville.

Ponadto zauroczyła go partnerka, z którą siedział przy stole. Jej ciemne, połyskujące oczy, kruczoczarne włosy i słowa, co rusz kryjące w sobie jakiś podtekst, w niczym nie przypominały lady Irene.

A jednak opuszczając jej dom w chwili, gdy słońce wyłaniało się znad dachów Paryża, mimo woli ziewał. Nie był zmęczony. Po prostu uznał, że noc upłynęła mu bez nowych wrażeń. Czuł się tak, jakby po raz kolejny przeczytał rozdział tej samej książki.

– Czego ja chcę? – zachodził w głowę. – Co się, u diabła, ze mną dzieje?

Odpowiedź nasunęła się natychmiast. Ponieważ życie nie wymagało od niego wysiłku, więc na co dzień używał jedynie drobnej cząstki swojej inteligencji.

Pewnego razu, dawno temu, pół żartem pół serio rozważał pozostanie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, lecz perspektywa przykucia do biurka i obcowania z dziwakami z obcych krajów odstraszyły go.

Gdybym miał wziąć udział w wojnie – myślał – to pochłonięty kwestią przeżycia, nie miałbym czasu zastanawiać się, czy mnie to bawi albo interesuje. Trudno jednak powiedzieć, aby to było satysfakcjonujące rozwiązanie.

Dlatego teraz podniósł do ust kieliszek szampana ze smutną refleksją, że mężczyźni, którzy topią swe kłopoty w drinkach mają więcej rozsądku niż to się powszechnie uważa.

Może powinienem udać się na jakąś wyprawę badawczą – dociekał. – Niebezpieczeństwo i przygody są z pewnością lepsze niż wysłuchiwanie nudnych bzdur, którymi mnie dziś raczono podczas obiadu.

Pociągnął jeszcze jeden łyk szampana. Po chwili drzwi otworzyły się. Obejrzał się w nadziei, że wraca jego przyjaciel markiz, ale zamiast niego ujrzał lokaja, który oznajmnił:

– Przybyła pewna dama, monsieur, z pytaniem, czy może się z panem zobaczyć.

– Dama? – zapytał hrabia, zastanawiając się, czy to jego towarzyszka wieczoru chce kontynuować znajomość, czy też, co jeszcze mniej prawdopodobne, przyjechała z Anglii lady Irene.

– To młoda kobieta, monsieur – ciągnął dalej sługa. – Wygląda na zatroskaną.

Hrabia nie ukrywał zdumienia, ale ponieważ nie znajdował żadnej sensownej przyczyny, dla której miałby odmówić, powiedział:

– Wprowadź tę panią, ale daj wyraźnie do zrozumienia, że mogę jej poświęcić najwyżej pare minut.

Długoletni służący markiza zrozumiał jego intencję. Wyszedł z pokoju z miną człowieka wtajemniczonego.

Hrabia podniósł się, abyna tle kominka jego wysoka postać zyskała na autorytecie.

Gdy drzwi otworzyły się ponownie i stanęła w nich młoda kobieta, starczyło jedno spojrzenie, by zauważyć, że ma do czynienia z damą, co prawda wyjątkowo biedną.

Hrabia był bardzo spostrzegawczy, a do tego znakomicie znał się na ludziach i starał się wszystkich darzyć zrozumieniem. Z zamiłowaniem uczył się dostrzegać każde mrugnięcie powiek, grymas warg, czy nerwowy ruch zdradzający myśli i uczucia człowieka. Osiągnął taką wprawę, że, jak sądził, nie dałby się okłamać nawet najprzebieglejszemu łgarzowi.

Kobieta, która podeszła teraz do niego, była, jak zauważył, wyjątkowo piękna, lecz jej uroda miała w sobie coś niezwykłego. Nie potrafił tego wyjaśnić aż do chwili, gdy dziewczyna stanęła tuż przed nim i wtedy dostrzegł, że jest zbyt chuda, żeby to mogło być naturalne, zaś wystające kości nadgarstków świadczyły o niedożywieniu.

Odziana była schludnie i w dobrym guście, lecz jej sukienka wydawała się niemal wytarta, a żakiet wyblakły i wyświechtany. Miała jasne włosy i ogromne, szare oczy, w których czaił się strach.

Dygnęła przed nim leciutko, z podziwu godnym wdziękiem, po czym odezwała się miękkim, melodyjnym głosikiem:

– Jestem bardzo wdzięczna, że Wasza Lordowska Mość zgodził się mnie przyjąć.

– Jest pani Angielką! – zawołał hrabia.

– Mój ojciec był Anglikiem, dlatego też... do pana przybywam.

– Ponieważ pani wie, kim jestem, proszę się przedstawić.

– Nazywam się Miranda... Valmont.

Hrabiemu wydało się dziwne, że mimo angielskiego rodowodu dziewczyna nosi francuskie nazwisko. Ona zaś, jakby czytała w jego myślach, powiedziała:

– Mieszkam w Paryżu, więc używam nazwiska matki, która jest Francuzką.

– Proszę usiąść, panno Valmont – uśmiechnął się – i powiedzieć, co panią sprowadza.

Dziewczyna posłuchała go i usiadła, nerwowo splatając palce. Pomyślał, że to jego wysoka postać działa na nią onieśmielająco, dlatego zajął miejsce obok na krześle i odezwał się tonem, który zwykle oszałamiał kobiety:

– Proszę mi opowiedzieć, ca to za sprawa.

Odwróciła wzrok, a po chwili przemówiła cicho:

– To wydawało się proste… gdy zobaczyłam w gazetach wiadomość o pańskim przyjeździe do Paryża… ale teraz obawiam się... że nie zrozumie pan… dlaczego proszę o pomoc.

– Zapewniam że cokolwiek pani powie, spróbuję wykazać najwyższe zrozumienie i sympatię, na jakie mnie stać.

– To... bardzo miłe z pana strony.

Skwitował to uśmiechem.

– Skąd ta pewność, skoro jeszcze nie Usłyszałem, o co chodzi? A więc przebywa pani w Paryżu?

– Mieszkamy tu z matką od pięciu lat, odkąd... zmarł ojciec. – Mówiła prędko, jakby zależało jej na tym, aby zrozumiał wszystko. Potem wyznała: – Od roku moja matka bardzo ciężko choruje, a teraz lekarze twierdzą, że musi poddać się operacji. Inaczej umrze!

– Bardzo mi przykro – powiedział spokojnie hrabia. – Po chwili swym zwykłym cynicznym tonem ciągnął dalej: – Panno Valmont, podejrzewam, że prosi mnie pani o pieniądze, które mają uratować życie matce.

W duchu przyznawał, że spośród niezliczonych osób, które żebrały u niego w ten czy inny sposób przez ostatni rok, jest to przypadek ciekawy, a przynajmniej dziewczyna, czy też ktoś, kto za nią stoi, wymyślił dość oryginalny pretekst. Ale ku jego zdumieniu Miranda krzyknęła cicho i zaprzeczyła:

– Nie, oczywiście, że nie! Nawet nie przeszło mi przez myśl, by żebrać o pieniądze! Mam swoją godność!

Hrabia obrzucił spojrzeniem jej wychudłe nadgarstki i powiedział łagodnie:

– A jednak głodujecie!

– Skąd pan wie… jak pan zgadł? – zapytała w najwyższym zdumieniu.

– Może po prostu zauważyłem, że jest pani niedożywiona i o wiele za chuda jak na swój wiek.

Nastąpiło milczenie, a potem, niemal ze szlochem, dziewczyna przyznała:

– Pan... ma rację... mamie potrzeba mleka, jajek i drobiu, a na to nas nie stać. Musi nabrać sił przed operacją, bo sprawa jest bardzo poważna.

Zanim hrabia zdążył zareagować, dodała:

– Ale nie proszę o pieniądze... Prędzej umarłabym, tak jak mama!

Hrabia był zdumiony.

– Więc o co pani chodzi?

Jakież było jego zdziwienie, gdy Miranda oblała się rumieńcem, co sprawiło, że wyglądała nadspodziewanie ładnie.

Ponieważ hrabia czekał na odpowiedź, odezwała się z wahaniem:

– Mieszkam w Paryżu... więc zrozumie pan, że często widuję piękne kobiety, które Dumas określał mianem: _demi-mondaines._

Hrabia uniósł brwi, lecz nie przerywał, a Miranda ciągnęła dalej:

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: