Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Love Me Wrong - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
30 września 2025
49,00
4900 pkt
punktów Virtualo

Love Me Wrong - ebook

Prestiżowa szkoła, fałszywe przyjaźnie i życie zbudowane na kłamstwie…

Dla Mackenzie Brown wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy spełniło się jej największe marzenie – dostała się do Glendale Academy. Od tamtej pory pilnie strzeże swoich sekretów, nie pozwalając nikomu dotrzeć do prawdy na swój temat. Pozorny spokój zostaje zachwiany, gdy do domu jej przyjaciółki wprowadza się Caleb – chłopak do złudzenia przypominający kogoś z najbardziej zaskakującej i magicznej nocy jej życia.

Dziewczyna jest skołowana, nie ma pojęcia, co tak naprawdę się dzieje. A gdy sądzi, że to największy problem, z jakim przyjdzie jej się zmierzyć – okazuje się, że to dopiero początek. Caleb zaczyna ją dręczyć, jakby chciał ją za coś ukarać, a przecież nie ma ku temu żadnych powodów. Reszta szkoły świetnie się w to wpisuje, zacieśniając wokół Mac pętlę niedopowiedzeń, szeptów i spojrzeń.

Witaj w Glendale Academy, gdzie liczą się pozory, status i pieniądze. Rozgość się w miejscu, w którym zacierają się granice między prawdą a kłamstwem.

Czy odważysz się wejść do tego świata i na własnej skórze sprawdzić, co kryje się wewnątrz murów elitarnej szkoły?

Autorka Słodkiej obsesji w odsłonie New Adult! Daj się porwać historii Caleba Moore’a i Mackenzie Brown!

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68587-03-6
Rozmiar pliku: 468 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 2

MACKENZIE

W końcu uniosłam wzrok na jego twarz.

Dobry Boże. Wyglądał jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Szedł wolnym krokiem, nie spuszczając ze mnie wzroku. Był blady w porównaniu z Troyem, którego skóra nosiła ślady intensywnego słońca. Czarne jak smoła włosy delikatnie opadały mu na czoło, dokładnie tak, jak zapamiętałam ze zdjęcia. Oczy miał niebieskie, tak surrealistycznie jasne, że aż trudno było uwierzyć, że są prawdziwe. Najpewniej nosił soczewki.

Nikt nie miał tak pięknych oczu jak on.

Nie uśmiechał się, szczęki miał zaciśnięte tak mocno, że na jego twarzy odznaczały się wszystkie kości. Był cholernie piękny, ale coś w jego wyglądzie budziło we mnie niepokój. Może to przez to, że ani razu się nie uśmiechnął. Sprawiał wrażenie, jakby był obrażony na cały świat za to, że w ogóle musi tu być.

Maks był pełen życia. Uśmiechał się, rozmawiał ze mną, zaś ten…

Ale kiedy zajął miejsce obok mnie, myślałam, że śnię. Przyjrzałam mu się bliżej i… niemalże zamarłam. Wyglądał jak on, jak chłopak, z którym spędziłam najlepszą chwilę swojego życia. Bliźniak? Nie, to się po prostu nie działo.

Fala gorąca oblała prawą stronę mojego ciała, byłam pewna, że Caleb poświęcał mi więcej uwagi niż powinien. Nie mogłam znieść tego uczucia, więc z ogarniającym mnie wstydem przechyliłam lekko głowę. Wpatrywał się we mnie. Dosłownie wywiercał mi dziurę w czole. To spojrzenie… Zgłupiałam i ubzdurałam sobie, że był moim wakacyjnym Maksem. Przecież mógł podać fałszywe imię. Wygląd się zgadzał. Włosy miał inaczej ułożone, nie uśmiechał się, ale… Zaczęło mi być duszno, wariowałam.

Do kurwy nędzy, co jest grane?

Zauważyłam, że czarny plecak położył na ziemi, ale niczego z niego nie wyjął. Ze splecionymi dłońmi położonymi na ławce próbował wzbudzić we mnie… Właściwie nie wiedziałam, co chciał osiągnąć.

– To ty… – Popatrzyłam na niego.

Caleb się uśmiechnął. Kąciki jego ust poszybowały ku górze.

– Słynna czekoladka… – mruknął tajemniczo. – Miło cię poznać. – Wysunął w moim kierunku dłoń.

Pachniał męsko. Perfumy, których używał, były hipnotyzujące jak jego oczy. Tęczówki Maksa były zielone, ale nie widziałam problemu, aby dało się to zmienić.

– Będziemy się świetnie bawić. – Potrząsnął moją ręką.

Poczułam, jak po plecach przebiegły mi ciarki wywołane jego słowami. Nie rozumiałam, co dokładnie chciał mi przekazać, ale sposób, w jaki to powiedział, sprawił, że miałam ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie.

– Bawić?

– Oczywiście chodziło o oprowadzenie mnie po szkole.

Ach, dobra. To tylko to.

Zawahałam się na moment, a później…

– Byłeś latem w Meksyku?

Nie uzyskałam odpowiedzi. Patrzył na mnie chłodno, bez emocji.

– Czy ja wam przeszkadzam?

Pan Evans stanął naprzeciwko mnie. Nawet się nie zorientowałam, kiedy pokonał dzielącą nas odległość. Uniosłam na niego przerażone spojrzenie. Nigdy nie przeszkadzałam na lekcjach, nie chciałam się wychylać. Szybko wyrwałam się z uścisku Caleba i odgarnęłam kosmyk włosów, który niesfornie opadł na czoło.

– Przepraszam. Ja… przepraszam.

– To moja wina. – Dobiegł mnie głos Caleba.

Nie spojrzałam na niego. Nie, kiedy Evans, zazwyczaj będący w porządku, gromił mnie wzrokiem.

– Dobrze. W takim razie wróćmy do lekcji. – Nauczyciel odwrócił się i udał w kierunku swojego biurka.

Odetchnęłam z ulgą. I choć nadal czułam na sobie spojrzenie Moore’a, zamierzałam być nieugięta. No i nie odpowiedział na moje pytanie. Zgłupiałam, przecież to nie mógł być Maks!

Praktycznie do końca zajęć co jakiś czas czułam na sobie jego wzrok. Nie miałam bladego pojęcia, co chodziło mu po głowie. A może to moja wyobraźnia? W końcu przez ostatnie tygodnie nieźle ją wyćwiczyłam. Jednak… nie zamierzałam sprawdzać, czy te przypuszczenia były prawdziwe. Po prostu jego wzrok mnie paraliżował, a ja nie chciałam wyjść na słabeusza, który się chowa, gdy tylko ktoś na niego spojrzy.

***

– Już jestem! – Holly z impetem wpadła do klasy, kiedy zajęcia praktycznie dobiegały końca.

Gdzie ona się podziewała?

Pan Evans nie uraczył jej choćby jednym spojrzeniem. Wiedział, że upominanie jej nie miało sensu.

– Caleb! – Dziewczyna odwróciła się i pomachała do swojego przybranego brata.

Rzuciłam chłopakowi szybkie spojrzenie. Posłał w kierunku mojej przyjaciółki blady uśmiech, ale jakby bez emocji. Po chwili powróciłam do swoich notatek. Nadal miałam w głowie jej słowa o tym, jaki był naprawdę, więc trochę zdziwiła mnie ta zbyt entuzjastyczna reakcja na jego widok, ale w końcu mieszkał w jej domu. Najpewniej chciała go ciepło przywitać. Spięłam uda, gdy usłyszałam z prawej strony:

– Czekoladko…

Przeniosłam spojrzenie na Caleba. Wysunął w moim kierunku tabliczkę czekolady. No cudownie… To przezwisko w jego ustach brzmiało cholernie dobrze. I choć wizja poczęstowania się była silna, postanowiłam się otrząsnąć i więcej nie przeszkadzać w lekcjach. Dlaczego w ogóle mnie zaczepiał?

– Są zajęcia. Odpuść – odpowiedziałam.

Przez głowę przemknęła mi myśl, że najlepszym posunięciem byłoby przyjąć podarunek i choć przez chwilę wyobrazić sobie, że jest chłopakiem z moich wyobrażeń, ale przecież prawda była zgoła inna. Ciekawiło mnie, jaki był naprawdę. Podejrzewałam, że informacje od Holly były tylko namiastką.

Zajęcia dobiegły końca, a ja z przerażeniem przypomniałam sobie, że spędzę z nim najbliższy czas. Byłam przestraszona, ale jednocześnie czułam napływ podekscytowania. Poznam go. Przynajmniej na tyle na ile mi pozwoli. I sprawdzę jego podobieństwo do Maksa. Na razie oprócz wyglądu nic się nie zgadzało.

Wstaliśmy w tym samym momencie; chłopak okazał się ode mnie znacznie wyższy. Chwyciłam swój różowy plecak i zarzuciłam go na ramiona. Położyłam dłonie na szelkach i zacisnęłam mocno palce. Denerwowałam się.

Troy i Kai stali obok mnie. Po chwili pojawiła się Holly. Jej blond włosy zahaczyły o mój nos, a już po chwili stałam sparaliżowana i lekko zniesmaczona sytuacją, która rozgrywała się na moich oczach. Grey dość entuzjastycznie witała się z Calebem. Uwiesiła się mu na szyi, pisnęła i kilka razy podskoczyła, na co zareagowałam przewróceniem oczami. I to miał być ten gburowaty przybrany brat?

– Troy, Kai… – zaczęła przyjaciółka.

Sądząc po minie chłopaków, wyczuli zagrożenie, więc byłam pewna, że woleli trzymać go blisko siebie. Dla zasady. Dlatego też Miller, choć musiał przełknąć słowa cisnące się mu na usta, przywitał go dość… miło.

– No i Mackenzie. – Machnęła w moim kierunku. – To co, zaczynamy zwiedzanie? – Klasnęła w dłonie.

Spuściłam wzrok. No tak, nie było jej, kiedy pan Evans przydzielił to zadanie właśnie mnie.

– Dzięki, ale oprowadzi mnie Mackenzie.

Słowa Caleba wprowadziły Holly w niemały szok. Uchyliła usta, by coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła.

– W takim razie… – zaczęła, ale przerwał jej Troy.

– Ale czekoladka jest moja. – Położył na moim ramieniu dłoń, która wydawała się tak cholernie ciężka, jakby się na mnie uwiesił. – Dbaj o nią. – Pogroził Moore’owi palcem, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

– Nie jestem, dupku. – Próbowałam strzepnąć jego palce, lecz na próżno.

– Ubiegłej nocy mówiłaś coś innego.

Zarumieniłam się, po czym po prostu uśmiechnęłam. Nie miałam pojęcia, dlaczego od razu nie zaprzeczyłam tym durnym plotkom, ale gdy Holly podjęła inny temat, wiedziałam, że nie było już sensu niczego prostować.

– Chodźmy. – Spojrzałam wymownie na Caleba.

Chłopak podążył za mną. Czułam na sobie jego wzrok, kiedy wychodziliśmy z sali. Jeszcze mocniej zacisnęłam dłonie na szelkach plecaka. Przystanęłam, kiedy opuściliśmy klasę. Chciałam, aby się ze mną zrównał; szybko przywarł do mojego boku, więc ruszyłam przed siebie. Nie pokazałam mu zbyt wiele, ponieważ nie miałam tyle czasu, ile przewidywało wnikliwe oprowadzanie. W większości po prostu gadałam bzdury. Denerwowałam się, pociłam.

Caleb nic nie mówił, przez co czułam się cholernie dziwnie. Tylko mruczał coś pod nosem. Sądziłam, że dowiem się o nim czegokolwiek, ale chyba miałam zbyt wygórowane oczekiwania co do spędzenia czasu w jego towarzystwie. Milczał jak zaklęty.

Zauważyłam, że musiał sporo ćwiczyć. Koszula leżała na nim idealnie, a pod nią odznaczały się godziny spędzone na siłowni. Barki miał szerokie, umięśnione, przez co musiałam zacisnąć wargi. Był apetyczny. I nadal przypominał Maksa. Oczywiście słyszałam o przypadkach, że są ludzie, którzy wyglądają jak nasze kopie, ale nigdy nie doświadczyłam tego tak mocno jak teraz.

W końcu dotarliśmy do sali gimnastycznej. Zostawiłam swój plecak przy drzwiach, po czym weszłam w głąb sporych rozmiarów pomieszczenia. Caleb dotrzymał mi kroku. Rozłożyłam szeroko ramiona i uśmiechnęłam się sama do siebie.

– Lubię spędzać tutaj czas. Wraz z Holly jesteśmy cheerleaderkami. – Zatrzymałam się.

Chłopak zrobił to samo. Stał naprzeciwko mnie i wpatrywał się w… moje włosy. Później spojrzał na twarz, a następnie zjechał nieco niżej. Poczułam lekkie zażenowanie, kiedy wzrokiem objął mój mały biust. Mimowolnie miałam ochotę się zakryć, ale odpuściłam. Najpewniej zrobił to machinalnie, nie mając pojęcia, gdzie tak naprawdę zawiesił spojrzenie. Kilka sekund później zerknął mi w oczy z pewną powagą. Jego niebieskie tęczówki mieniły się w blasku rzucanym przez lampy zamontowane na suficie.

– Jaka jesteś, Mackenzie Brown? – zapytał i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

Nie miałam pojęcia, dlaczego mnie o to zapytał. Jego ton głosu wydawał się przy tym tak bardzo odległy. Mówiłam mu o tym, że trenuję. Opowiadałam o meczach, a on… On zapytał, jaka jestem. Interesowałam go? Nieproszone myśli w ułamku sekundy wkradły się do mojej głowy.

Caleb spojrzał w dal, w miejsce, gdzie leżała piłka do gry w kosza. Wiodłam za nim spojrzeniem, kiedy bez chwili namysłu po nią poszedł, a później do mnie powrócił, nie przestając mi się przyglądać. Czekał na odpowiedź, która powinna być banalnie prosta. Ale nie była, nie wiedziałam, jak odpowiedzieć na jego pytanie. Uderzył piłką o podłogę: raz, drugi, trzeci. Nie przestawał tego robić nawet w momencie, gdy zrobił wokół mnie kilka okrążeń. Był blisko, zbyt blisko, abym mogła racjonalnie myśleć. Kręciło mi się w głowie przez jego niespokojne ruchy. Ocierał się o mnie. Robił to zupełnie nieświadomie, ale ja czułam to wszystko całą sobą. Dotknął moich pleców, później brzucha… Zahaczył o rękę, musnął policzek. Tego było zbyt wiele, abym mogła swobodnie oddychać.

– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – To trudne pytanie.

Co miałam mu powiedzieć? Że mój ojciec zostawił rodzinę dla jakiejś Włoszki? Że moja siostra mnie nienawidzi, ponieważ jej związek w Anglii nie przetrwał ze względu na odległość? Że od jakiegoś czasu mam wrażenie, że stoję w miejscu? Niby wszystko jest okej, ale jednak czegoś mi brakuje. Nie mogłam tylko rozpracować: czego. Wolałam, aby Caleb widział we mnie ciekawą osobę, bez problemów, więc siedziałam cicho i nie zdradzałam mu zbyt wiele.

Nagle zrobił coś, na co moje ciało nie było gotowe. Stanął za mną, a następnie lekko szturchnął tak, abyśmy razem udali się w kierunku kosza. Czułam na karku jego oddech. Wolną dłoń położył na mojej talii, przez co mnie sparaliżowało. Stanęliśmy w idealnej odległości od obręczy. Nie mogłam wyzbyć się ciepła, które niespodziewanie zaatakowało moje podbrzusze.

Co się za mną działo? Chłopak tylko mnie dotknął. Nic poza tym.

Jego usta odnalazły moje ucho i szepnął:

– Powiedzieć ci, jaka jesteś? – Przesunął dłoń z talii na brzuch.

Wygięłam plecy w łuk. Nie myślałam o tym, jaki popieprzony był, ani że Holly mnie przed nim ostrzegała. Liczył się fakt, że mnie dotykał. Pragnęłam tego, choć nie umiałam wyjaśnić, dlaczego nie posłałam go w cholerę. Może podświadomie miałam nadzieję, że okaże się moim Maksem…

Zacisnęłam uda, kiedy kciukiem gładził materiał spódnicy. Zabrał dłoń i przeniósł ją na mój kark. Odchyliłam głowę i przymknęłam powieki. Chwycił kosmyk moich długich włosów i zaczął się nim bawić. Wypuścił piłkę, która najpewniej przeturlała się wzdłuż boiska. Nawet na nią nie spojrzałam, nie chciałam otwierać oczu. Palce chłopaka na nowo odnalazły moją talię.

– Myślisz, że stoi za tobą Troy, prawda?

Szybko otworzyłam oczy. Uczucie rozczarowania było tak silne, że ogarnęło całe moje ciało. Serce łomotało mi o żebra.

– Co ty, do cholery, powiedziałeś? – Próbowałam się wyswobodzić.

Jak on śmie?! Szarpałam się, przez chwilę nawet wisiałam w powietrzu, ale na nic zdał się mój trud. Chłopak był ode mnie silniejszy. Odwrócił mnie brutalnie i złapał za ramiona. Byłam pewna, że z moich oczu buchała wściekłość. Rozważałam nawet oplucie go, ale to poniżej mojej godności. Nie byłam rozwydrzonym dzieciakiem.

– Sypiasz z Troyem, a teraz jęczysz, bo dotykam twoich włosów? Och, zabawna jesteś, czekoladko.

Zastygłam w bezruchu. To zdecydowanie nie był chłopak z wakacji. Ale kiedy patrzyłam w jego oczy, czułam się jak w Matrixie.

– Słucham?! – Tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrzesać.

Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie poniżył. Wiedziałam, że słowa nie oddadzą uczucia, które zagnieździło się w moim ciele i uciskało w okolicy serca. Byłam pewna, że jeśli tylko coś powiem, głos mi się złamie. Naprawdę przez moment liczyłam, że może on okaże się kimś innym.

– Dobre dziewczyny trzymają się jednego chłopaka, ale takie jak ty… – Zmierzył mnie nonszalanckim spojrzeniem. – Chciałaś na mnie usiąść, skarbie?

Nie miałam pojęcia, dlaczego dałam się złapać na te czułe gesty. Mogłam przewidzieć, że Moore, tak jak twierdziła Holly, okaże się dupkiem. W ogóle dlaczego on tak do mnie mówił? Co ja mu zrobiłam?

Wziął mnie za dziwkę. No jasne, przecież nie wyprowadziłam go z błędu, kiedy Troy powiedział, że z nim spałam. Teraz również nie zamierzałam tego robić. Byłam zbyt wściekła, zbyt dumna. Ocenił mnie, kompletnie nie znając. Co za kretyn! Skoro wiedział, że teoretycznie miałam chłopaka, dlaczego mnie dotykał? Czerpał przyjemność z pastwienia się nad innymi?

– Lubisz to robić, co? Miażdżenie ludzi, równanie ich z ziemią to twoje hobby? – zapytał spokojnym tonem.

Energicznie pokręciłam głową. Kolejny raz próbowałam się wyszarpnąć, ale bezskutecznie. Caleb przeniósł dłonie na moje nadgarstki. Potrząsnął moim ciałem, na co jęknęłam boleśnie. W kącikach oczu pojawiły się łzy. Błagałam w myślach, aby to wszystko okazało się koszmarem. Niestety sytuacja działa się naprawdę, a ja zostałam zwyzywana i poniżona przez faceta, na którego teoretycznie leciałam. Cóż za paradoks.

– Dlaczego to mówisz? Co ja ci zrobiłam? – Załkałam żałośnie. Nie odpowiedział, więc kolejny raz podjęłam temat: – Dlaczego?

Puścił mnie, a potem… po prostu zaczął się oddalać.

Byłam zbyt zdezorientowana, aby w porę się ocknąć i poprosić go o wyjaśnienia. To znaczy – zażądać wyjaśnień, bo ta sytuacja nie mieściła mi się w głowie!

Caleb miał już wychodzić z hali, ale coś go zatrzymało. Widziałam, jak się uśmiechnął, po czym schylił się po moją własność! Nie zważał na moje krzyki. Po prostu wepchnął mój plecak do swojego. Zamaszystym krokiem ruszyłam w jego kierunku.

– Ej, to moje! Oddaj, do cholery, ty zasrany…

– Takie bluźnierstwa z twoich ust?

Odwrócił się, a ja zastygłam w miejscu. Dzieliło nas kilka kroków. Stałam jak posąg ze wzrokiem wbitym w jego dłoń, nie podejmując żadnych dalszych działań.

– Do zobaczenia, Mackenzie Brown – rzucił. Wyszedł z pomieszczenia i zostawił mnie w osłupieniu.Rozdział 3

Mackenzie

Szkolna stołówka od zawsze była podzielona na strefy popularnych i tych niepopularnych dzieciaków. Nigdy nie było nic pomiędzy.

Miałam to szczęście, że już pierwszego dnia złapałam kontakt z Holly. Dzięki niej mogłam wkupić się w łaski grupy. Niejednokrotnie ich zachowanie działało mi na nerwy, było nieetyczne, ale zaciskałam zęby i brnęłam w to dalej. Teraz siedziałam obok przyjaciółki, dalej usiadła May, rudowłosa dziewczyna, która również należała do cheerleaderek, zaś naprzeciwko nas zajęli miejsca Troy, Kai, a na samym końcu usadowił się Caleb. Niestety. Nie zwracał na mnie uwagi, w zasadzie udawał, że nic się nie wydarzyło.

Próbowałam na wszelkie sposoby zwrócić na siebie jego uwagę, ale na próżno. W końcu odpuściłam. Dobrze, że książki potrzebne na zajęcia leżały w mojej szafce. Holly nawet nie zauważyła, że coś nie gra. Może to i lepiej? Siedziałam ze wzrokiem wbitym przed siebie. Byłam nieobecna. Nie słuchałam, o czym mówiło moje towarzystwo. Niczego nie jadłam. Targały mną sprzeczne emocje, kiedy co jakiś czas spoglądałam w kierunku Moore’a, by się upewnić, że ten buc miał w dupie to, iż pozbawił mnie mojej własności. Nawet telefonu. Czy chciałam o tym mówić Grey? Z dziwnych pobudek pragnęłam to załatwić sama, bez osób trzecich.

– Co zakładasz na dzisiejszą imprezę? – May szturchnęła mnie w ramię.

Przeniosłam na nią spojrzenie, kiedy zatrzepotała sztucznymi rzęsami przed moją twarzą, czym wybiła mnie z zamyślenia. Rudowłosa była cholernie wysoka, zawsze wyróżniała się na tle innych, a przez jej kobiecą figurę chłopcy zawsze zawieszali na niej oko.

Dzisiaj miała się odbyć impreza z okazji rozpoczęcia roku, na której pierwszoklasiści będą przechodzili chrzest urządzony im przez czwartoklasistów. O ile rok temu było zabawnie, o tyle w tym może się to skończyć różnie. W końcu impreza miała się odbyć u Troya.

Niespecjalnie chciałam się odzywać, tym bardziej że u szczytu stołu siedział Caleb, ale nie miałam wyboru. W końcu oczy wszystkich skierowały się ku mnie.

– Mała czarna. Klasyk – bąknęłam i złapałam spojrzenie Troya, który, o ile było to możliwe, pieprzył mnie wzrokiem. Kolejny raz ogarnęło mnie uczucie zażenowania.

– Mam nadzieję, że nie będzie za krótka.

Kiedy Miller wypowiedział to zdanie, poczułam na swoim policzku spojrzenie Caleba.

– Włożę to, na co mam ochotę, okej? – odpowiedziałam dość ostro.

Moore nadal mi się przyglądał. Nie mogłam tego znieść, więc usiadłam tak, żeby dostrzeżenie mojej twarzy sprawiło mu trudność. Dopiero teraz zwrócił na mnie uwagę? Jakoś kiedy posyłałam mu nieme prośby o oddanie mojej własności, miał mnie w dupie.

– I do tego założę wysokie szpilki – dodałam, przenosząc spojrzenie na May, która sprawdzała swoją fryzurę w ekranie telefonu.

– Oczywiście! – krzyknęła Holly i przywarła do mojego boku. – I koniecznie zabierz strój kąpielowy. Przecież tam jest basen.

Przyjaciółka, nie zdając sobie sprawy, że unikam wzroku jej przybranego brata, chwyciła mnie za ramiona i skierowała tak, że chłopak ponownie miał idealny widok na moją zakłopotaną twarz. Nie zamierzałam się ugiąć i na niego spojrzeć. Bałam się, co mogłam ujrzeć w jego wzroku.

– Caleb, słonko, ty też tam będziesz? – Z dłonią na moim ramieniu posłała mu naglące spojrzenie. Widziałam to kątem oka.

Słonko.

– Będę.

Poczułam, jak żółć podchodzi mi do gardła. Musiałam coś wymyślić, żeby się tam nie pojawić. Lubiłam imprezy, ale wizja spędzenia tego wieczoru z pieprzonym Moorem nie brzmiała zachęcająco. I choć byłoby sporo ludzi, najpewniej i tak byśmy się spotkali.

– Jak to jest być synem Oliviera Moore’a? – Troy z ekscytacją w głosie podjął się innego tematu, kiedy przy naszym stoliku zapanowała kompletna cisza.

Uniosłam wzrok na Caleba i zauważyłam jego zmieszanie. Grzebał w sałatce i grał na zwłokę, jakby totalnie nie planował odpowiedzieć na zadane pytanie. Sądząc po wyrazie jego twarzy, nie miał zbyt dobrych kontaktów z ojcem. Chrzanić to. Mało mnie to obchodziło. Odwróciłam wzrok, gdy Moore uniósł swój. Nie chciałam, aby przyłapał mnie na przyglądaniu się jego osobie.

– O podobną kwestię mógłbym zapytać ciebie – bąknął.

– Zajebiście. Wiesz, że mój tata…

I się zaczęło. Przestałam słuchać zaraz na początku wypowiedzi. Troy nie zrozumiał sarkazmu, którym poczęstował go Caleb. Pan Miller był trenerem jednej z najpopularniejszych drużyn koszykówki. Wydawał się mądrym człowiekiem, niestety jego syn był tępy jak but.

***

Zanim na dobre zakończyć się miał mój pierwszy dzień w roli czwartoklasistki, odbyłam trening z dziewczynami. Wycisnęłam z siebie siódme poty, czym utwierdziłam się w przekonaniu, iż moja kondycja była tragiczna.

Wraz z koleżankami udałyśmy się prosto do szatni. Miałam dość na dzisiaj. Nadal nie odzyskałam plecaka, a Caleb gdzieś się ulotnił. Musiałam go poszukać. Ta świadomość znacznie mnie przytłoczyła. Sądziłam, że od razu udam się do domu i po prostu odpocznę.

– Okropny trening – mruknęła May. – Dobrze, że wieczorem idziemy na imprezę. Mam ochotę się upić.

Ja wręcz odwrotnie, ale nie chciałam tego komentować. Myślałam o mojej własności znajdującej się w niepowołanych rękach.

– Mac, dlaczego jesteś jakaś nieobecna? – zapytała, przenosząc na mnie spojrzenie, gdy poderwałam głowę.

– Wszystko okej, wydaje ci się.

Tylko nie mam swojego plecaka, dodałam w myślach. Nie wiedziałam, jak go odzyskać. Czułam się bezradna.

May posłała mi pokrzepiający uśmiech, a później wróciła do swoich spraw. Już miałam zacząć ściągać bluzkę, kiedy dostrzegłam białą kopertę położoną niedaleko mojej szafki.

– Ej, dziewczyny. – Palcem wskazałam znalezisko. – Czy tam jest napisane „Mackenzie”? – Wytężyłam wzrok i próbowałam odczytać napis.

– List miłosny od Troya? – zaświergotała Holly.

Chwyciłam kopertę. Zamierzałam otworzyć ją później, nawet nie wiem, dlaczego nie chciałam tego robić przy dziewczynach.

– On nie pisze listów. Wierz mi. – Rudowłosa powiedziała to z taką lekkością, że zrobiło mi się niedobrze.

Każdy dobrze wiedział, że wielokrotnie z nim spała. Skoro świstek nie był od niego, czego miałam się spodziewać w środku?

– A jeśli o chłopakach mowa…

Chichot May dotarł do moich uszu. Był tak cholernie piskliwy, że gdybym była facetem, z którym się umawiała, uciekłabym już na pierwszej randce.

– Podoba mi się twój brat – zwróciła się do mojej przyjaciółki.

Zesztywniałam, kiedy usłyszałam jej słowa. Holly, stojąca w samym staniku i majtkach, przeniosła na nią spojrzenie. Obserwowałam tę scenę z boku.

– Umówisz mnie z nim? – bąknęła. – Zapytaj, czy mu się podobam. Albo… co mogę zrobić, żeby mu się spodobać… – Kolejny raz zachichotała.

Mocniej zacisnęłam palce na białej kopercie. Mnie też się kiedyś podobał. Nie, podobał mi się jego wygląd i wymyślony przeze mnie charakter. Prawdziwego Caleba poznałam kilka godzin temu.

– Mam pokazać cycki? Mogę, nie mam z tym problemu. – Na dowód tego dziewczyna chwyciła za piersi i wysunęła je w kierunku Grey, która odgoniła ją niczym natrętną muchę.

Poczułam ucisk w podbrzuszu, jakbym co najmniej była zazdrosna.

– Jesteś głupia, May. Przypomnij mi, dlaczego się z tobą zadaję? – Kwaśny wyraz twarzy Holly jasno sugerował, że nie spodobało jej się to, co powiedziała koleżanka.

Wydało mi się to dziwne, przecież często „załatwiała” dla niej chłopaków. A tym razem po prostu ją zbyła. Sądziłam, że rozmowa potrwa znacznie dłużej, ale po tym przytyku, May nie podjęła kolejnej próby rozmowy o Calebie.

– Dziewczyny, idę puścić wodę. Nie mam zamiaru znowu brać prysznica w zimnej – zmieniłam temat.

Zwykle przez pierwsze minuty leciała wręcz lodowata woda. Nie zamierzałam stać pod deszczownicą i czekać, aż temperatura się unormuje, więc wsunęłam dłoń w szczelinę i odnalazłam dźwignię. Zimny strumień uderzył w płytki.

***

Gdy byłam w domu, postanowiłam zobaczyć, co skrywa w sobie koperta. Na wejściu pokłóciłam się z siostrą, czepiającą się o byle co, a potem mama stwierdziła, że w końcu powinnyśmy się dogadać. Dlaczego więc właśnie mnie atakowała tymi słowami, skoro to starsza z córek zaczęła? Nie chciałam o tym myśleć, nie teraz, gdy pragnęłam odzyskać swoją własność. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że mogłam powiedzieć o wszystkim Holly. Pomogłaby mi. Ale jak miałam się z nią skontaktować? Było już za późno.

Z westchnieniem opadłam na materiał różowej kołdry. Mój pokój był niewielki, ale urządzony dość przytulnie. Łóżko miałam nawet duże, wyspałyby się na nim dwie osoby. Pod oknem stało biurko, na nim znajdowało się zdjęcie z przyjaciółką, laptop oraz kilka mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy. Dalej była półka z figurkami POP, które zbierałam, oraz kolejna z książkami. Niewielka, ponieważ dopiero od jakiegoś czasu zaczęłam je kolekcjonować. W pomieszczeniu stała również duża szafa. Na ścianach wisiały zdjęcia oraz puste kartki, gdzie bazgrałam różne rzeczy. Jeśli o czymś sobie przypominałam, zapisywałam tę myśl właśnie tam.

– Mackenzie, obiad! – krzyknęła mama. Dzisiaj wyjątkowo wcześnie skończyła pracę. A w zasadzie jedną z dwóch.

– Już idę, mamo!

Najpierw planowałam otworzyć kopertę. Troy, tak jak mówiła May, nie pisał listów, więc byłam cholernie ciekawa, kto był nadawcą.

Rozerwałam papier, z którego wypadły dwie kartki. Na jednej znajdował się rysunek przypominający mapę z drogą zaznaczoną na czerwono. Serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi, kiedy spostrzegłam, że punkt końcowy wskazywał dom Holly. Odrzuciłam kartkę na bok, a następnie zaczęłam czytać tę drugą:

Witaj czekoladko!

Jeśli myślałaś, że tak po prostu odzyskasz telefon, byłaś w błędzie.

Dołączam mapkę, choć tak naprawdę dobrze wiesz, gdzie mnie szukać.

Radzę ci się pojawić.

Zmięłam papier i rzuciłam go w stronę kosza. Nie trafiłam, co wywołało we mnie niemałą frustrację.

– Co za dupek! – powiedziałam sama do siebie i spojrzałam w lustro.

Byłam zła, że nie załatwiłam tego inaczej. Pogrywał ze mną? Wolne żarty, panie Moore. Nie zamierzałam pozwolić sobie na takie traktowanie.

– Mac, nie będę dłużej czekać!

Przewróciłam oczami, gdy usłyszałam głos mamy. Niespecjalnie miałam ochotę na obiad, tym bardziej że przy stole będzie siedziała moja siostra – Ana, ale przecież nie miałam innego wyjścia.

Zeskoczyłam z łóżka, po czym po raz ostatni spojrzałam w lustro. Teraz zobaczyłam w odbiciu determinację.

Jeśli Caleb myślał, że ma nade mną przewagę, był w wielkim błędzie.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij