Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Love Song - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 sierpnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Love Song - ebook

To nie jest love song, jakiego się spodziewacie, bo takiego love songu nikt nie śpiewał – w formie jak kubistyczny obraz, o postaciach-literach, o relacji-figurze niemożliwej. Ale też, jak to w porządnej piosence o miłości – mamy i namiętność, i poczucie schyłku. Karolina Krasny opowiada językiem odkrywczym, przebywanie w tych zdaniach jest przyjemnością samą w sobie, tak jak i w świecie przez nią stworzonym: trudno utrzymać w nim równowagę i w końcu wypada się z okna, ale jest to piękny lot.

Ela Łapczyńska

 

Pojedynczy akapit tej prozy ma więcej mocy, niż większość przeczytanych przeze mnie książek razem wziętych. Ostatnio tak bardzo w coś wierzyłem, odkrywając dla siebie Jane Bowles. Ale to zupełnie coś innego. Jest miękkie i twarde jednocześnie, nieokiełznane i perfekcyjnie ułożone. Każdy krok, który wykonasz wchodząc tutaj, będzie przygodą.

Adam Kaczanowski

 

O „Love Song”

XY i Zet wsiadają do tego samego autobusu. Z racji katastrofy niskiego kalibru, obydwoje zmuszeni są do spędzenia nocy na Przystanku Niebo. Kiedy wspólne picie niebieskiego detergentu zyskuje znamiona relacji, XY po raz pierwszy sięga po słowo kochać. Skutki tej decyzji są szybkie i namacalne. Pod językiem pojawia się szkło, podróże stają się proste, a powroty nieaktualne. Do łask wracają słodycze i polne ceremonie. Z czasem pojawia się też choroba, dancing oraz pies Silver.

„Love song” to opowieść o uczuciu, które redefiniuje zastany krajobraz. Ulokowana w niej dwójka bohaterów koresponduje z naturą, społecznością i tkanką miejską, w której została umieszczona. Jako byty bardziej eteryczne niż ludzkie, często stają się niewidocznym motorem dla reszty obrazów, współtworząc z nimi nieprzerwaną animacje.

Story zakłada, że są zakochani.

 

[FRAGMENT]

W noc przed wyjazdem było inaczej. Powietrze było przyjemniejsze, miało zapach coca- coli i świeżego chleba, o którym mieli sobie już nigdy nie przypomnieć (trudniej jest opuścić miejsce, które nie daje ci odejść, i twoje miejsce dobrze o tym wie, pamiętaj). Musieli wyruszyć. Ich miłość nie mieściła się w tak małym mieście. Wylewała się na ulice jak rzeka, zabierając ze sobą krzyże i małe kioski. Wlewała się do obcych domów i topiła zwierzęta. Łączyła się z morzem i uczyła je pokory, a morze nie mogło tego znieść, więc kazało im wyjechać.

Karolina Krasny - ur. 1999 w Krakowie. Redaktorka Stonera Polskiego, współwłaścicielka psa Rufusa, autorka modeli 3D przestrzeni sennych. Pisze, ilustruje poezje i projektuje wystawy.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67713-46-7
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

da­cho­wa­nie

(po­krewne: szyja w zamku; ru­mień; ru­mie­niec)

Spo­glą­dał na chod­ni­kowe płyty, na­dep­tu­jąc tylko na łą­cze­nia. Bę­dąc dziec­kiem, chod­ni­ków bał się bar­dziej od pie­kła, bo „zie­mia to lawa”, a inni są szybcy. Spryt­niejsi. Na po­ran­nych mszach może i było „kró­le­stwo nie­bie­skie jest tu” i tak da­lej, ale w kró­le­stwie nie­bie­skim nie by­łoby ani lawy, ani chod­ni­ków z fu­gami, a prze­cież wi­dział, po czym cho­dzi. Jego krok był tak gło­śny, że obu­dzili się wszy­scy po­sia­da­cze ciał, zja­dani przez larwy i czas. Był w po­ło­wie drogi, kiedy szara bły­ska­wica prze­dzie­liła niebo na pół.

Psy przy­sta­nęły. Wła­ści­ciele od­pięli im smyczki, pod­nie­śli zwie­rzęta na wy­so­kość serca i ści­snęli, jakby były dziećmi. Na chuj komu zwie­rzę ka­leka, po­my­ślał męż­czy­zna, bę­dąc już obok przy­stanku. Spadł deszcz, on za­pa­lił.

Za­cią­ga­jąc się, odło­żył wzrok na star­szej pani. Bo była ładna, ale nie wie­dział czemu. Tło­czyła się pod przy­stan­kiem z resztą lu­dzi, któ­rzy z ko­lei byli brzydcy i na­pie­rali na nią z trzech stron. Roz­py­chali się łok­ciami, uży­wa­jąc siły, a to w ko­bie­cie ro­dziło coś, co nie mie­ściło się pod skąpą bla­chą, ro­biła się zmę­czona i biała.

Męż­czy­znę pod­nie­ciła myśl: woda, ka­bina, na­gie ciało, bo to wła­śnie wi­dział, kiedy zmru­żył oczy. Na­dal ob­ser­wo­wał, jak chciała go zga­nić za mil­cze­nie i prze­szy­wa­jący wzrok. Stała się taka ma­lutka, gdy w końcu uwol­niła się z tłumu, na szy­bie zo­stała szminka, od­cisk skóry i ciężki włos, który zwi­jał się w sym­bol.

Wsko­czył do au­to­busu i usiadł. Sta­ruszka sta­nęła dość bli­sko, czuł od niej la­kier i me­ta­liczne per­fumy, sły­szał, jak ci­cho się poci. Kwa­drans póź­niej ustą­pił jej miej­sca. Ile ona może mieć serc – max sie­dem? Z czego tylko sześć do pęk­nię­cia, do od­da­nia cho­ro­bom i po­pkul­tu­rze, tylko sześć serc. Ani to dużo, ani mało, po­my­ślał, kiedy da­cho­wali.

– Czyli to ten dzień, inny od reszty – stęk­nęli pa­sa­że­ro­wie, wy­cho­dząc spod pla­sti­ko­wych sie­dzeń.

Pro­ce­dura była znana i wszystko od­by­wało się na tip-top: roz­pi­sa­nie eks­per­tyzy, fo­lio­wa­nie eks­per­tyzy, wy­cią­ga­nie pa­sa­że­rów i po­na­gla­nie, aby kto może, wy­czoł­gał się wła­snymi si­łami. Jak bułka z ma­słem – skwi­to­wał, gdy wśród oswo­bo­dzo­nych cze­kał na po­li­cję, le­ka­rzy i zlęk­nio­nych wnu­ków.

Ak­cja ra­tun­kowa za­koń­czyła się wie­czo­rem. Au­to­bus wciąż był sprawny, więc ru­szyli da­lej. Przy­sta­nek B: wy­ciek ropy i deszcz. Przy­sta­nek C: fa­bryka i SPA. W dro­dze oglą­dali gwiazdy, chude dzieci i bloki w ko­lo­rze cu­kru, gdy przy­spie­szali – to wszystko za­mie­niało się w twarz.

Trasa za­koń­czyła się na Przy­stanku Niebo, bo kie­rowca, wy­czer­pany i od­wod­niony, ude­rzył czo­łem w klak­son, z klak­sonu ru­nął na ha­mu­lec, a z ha­mulca wy­padł na drogę, mo­krą i mało ru­chliwą. Zdą­żył po­wie­dzieć kilka mą­drych słów – głę­bo­kich jak as­fal­towe muldy – i za­snął. Świa­tła i pa­pie­rosy do­ga­sły w ka­łu­żach.

To był ko­niec dnia, który dla XY-ka, w ta­kim wy­da­niu, byłby bez­sen­sowny. W oko­li­cach Przy­stanku Niebo nie było żad­nych atrak­cji, nikt tu nie sły­szał o dziw­kach i ka­ra­oke, a je­dyne piwo, ja­kie można było zdo­być, sprze­da­wano w pusz­kach i za po­dwójną cenę. Skie­ro­wał się więc na je­dyną ła­weczkę, na któ­rej było jesz­cze miej­sce, za­grał w krze­sełko i wy­grał, prze­grała ta star­sza, za­chwy­ca­jąca ko­bieta z au­to­busu. Oce­nił, że prze­żyła go już dwu­krot­nie, że na pewno pa­mięta wojnę, świeże kar­ta­cze i bru­natne jak zie­mia poń­czo­chy. Spoj­rzał na nią z dołu, jak pies.

Zwró­ciła się do niego „pan” do­da­jąc do tego „pro­szę”, a po­tem zdała py­ta­nie:

– Czy pan się za­wsze tak ślini? – Prze­rzu­cił wzrok na ciemne koła, które po­ja­wiły się na jego dżin­sach. Spe­szył się i chciał skła­mać, że to cho­roba i śluz, kiedy po­czuł na ustach jej palce: słone jak la­teks, pa­rzące. Od­sko­czył z krzy­kiem i w pół­ob­ro­cie, ha­cząc dło­nią o frag­ment jej stroju. Po­czuł się spo­kojny, gdy star­sza pani upa­dła na be­ton.

Jak ona mo­gła, po­my­ślał, wkła­dać mi w usta te brudne pa­lu­chy i grze­bać w hi­sto­rii mo­ich pły­nów, od­gryzę frag­ment każ­dego, kto jesz­cze raz mnie do­tknie od środka.

Czoło star­szej pani z wolna ob­ro­sło fio­le­tem. Wstała i nie­zgrab­nie owi­nęła się cien­kim sza­li­kiem.

– Już do­brze – ode­zwał się, bo zro­zu­miał, że za­re­ago­wał zbyt gwał­tow­nie. Przez chwilę oglą­dali się nie­zde­cy­do­wani. Po­tem po­sta­no­wili spę­dzić ra­zem czas, po­ro­bić coś aż do przy­jazdu pierw­szego noc­nego (w oko­licy Przy­stanku Niebo nie było żad­nych atrak­cji, nikt tu nie sły­szał o dziw­kach i ka­ra­oke, a piwo w puszce oka­zało się bez­al­ko­ho­lowe, trudno, ku­pili je i wlali do niego płyn na spi­ry­tu­sie, nie­bie­ski płyn do my­cia okien).

Dul­da­jąc che­miczny li­kier, roz­ry­wali zro­śnięte od zimna gar­dła, dziu­ra­wili ję­zyki i żo­łądki, po­pu­ścili: ich mocz wy­pa­lił dziurę w majt­kach, ja­snych ciu­chach, mo­krym od desz­czu drew­nie. Si­kali i nie wie­dzieli, że już wszystko jest święte.

– My­ślę, że mo­żesz być dla mnie kimś waż­nym – po­wie­dział, za­nim się przed­sta­wił, a na­zy­wał się XY, po ojcu. Po­tem do­dał, że pije na­prawdę rzadko, że tym ra­zem cho­dziło o chwilę i smak – o nic wię­cej (czknął).

Ona przed­sta­wiała się długo. Ge­sty­ku­lo­wała wolno i nie­pew­nie, ale każdy z jej ru­chów oka­zy­wał się nie­zbędny. Opo­wia­dała mu o kwia­ciarni, w któ­rej pra­cuje, o tym, jak przy ży­ciu trzyma ją han­del i ścięte kwiaty. W pracy prze­szka­dzały jej je­dy­nie ja­rze­niówki i za­pach psa, który po­ja­wił się zni­kąd i ni­gdy nie dał się wy­wie­trzyć.

– Gdyby tylko przy­szło z nim zwie­rzę! – ża­liła się – Sama zdą­ży­łam wy­cho­wać ty­siące psów – mó­wiła – na­uczyć cho­dze­nia, prze­miesz­cza­nia się, wy­su­szyć ty­siące psów i wy­słać je w świat.

Gdyby tylko z za­pa­chem przy­szło ciało, ko­cha­ła­bym je tak, jak nikt nie po­trafi.

Na imię miała Zet, na­zwi­ska nie po­trze­bo­wała.

Kiedy mó­wiła o męż­czy­znach, któ­rzy daw­niej ła­mali jej ko­ści, zdał so­bie sprawę, jak ładna kie­dyś była. Kiedy opi­sy­wała, jak kru­szono jej świat, zro­zu­miał, że prze­cież ją zna. Że dzielą ten sam smu­tek, na który on nie zna słów. Wie tylko, że nie jest okrą­gły. Okrą­gła rzecz ni­komu nie zro­bi­łaby krzywdy.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: