Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Luca. Biblioteczka przygody. Disney Pixar - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 sierpnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
22,50

Luca. Biblioteczka przygody. Disney Pixar - ebook

Powieść dla dzieci Luca, powstała na motywach filmu o tym samym tytule, przenosi nas do jednego z uroczych miasteczek Riwiery Włoskiej, które staje się scenerią niezapomnianych wydarzeń. Gwarne życie piazza, smakowite makarony, przejażdżki na skuterze, emocjonujące przygody i najlepszy przyjaciel u boku… Czegóż chcieć więcej? Dobrą zabawę może jednak popsuć głęboko skrywany sekret: tytułowy bohater jest morskim stworem, który kryje się pod powierzchnią wody. Jego pojawienie się, wraz z przyjacielem, w świecie ludzi musi rodzić nieporozumienia. Próba ich przezwyciężenia, konfrontacja z nieznanym, konieczność zmierzenia się z własną innością niesie cenną lekcję: tolerancji, otwartości, dojrzałości i prawdziwej przyjaźni. W efekcie Luca staje się powieścią o dorastaniu. Umieszczona w książce wkładka z ilustracjami pozwoli dłużej pozostać z bohaterami tej ekscytującej historii.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8262-065-8
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRO­LOG

Pro­log

Słuchaj, Tom­maso… czy my naprawdę musimy łowić w pobliżu wyspy?

Gia­como przy­glą­dał się sta­rej mapie roz­ło­żo­nej na stole w kabi­nie małego kutra rybac­kiego. Robiło się późno, a niebo było czarne jak smoła. Kuter wypły­wał coraz dalej w morze, a mia­steczko Por­to­rosso z każdą chwilą sta­wało się coraz mniej­sze.

– E tam, za bar­dzo prze­ży­wasz – odpo­wie­dział Tom­maso, pro­wa­dząc ich łódź w ciemną noc. Był dużo star­szy od Gia­coma i zde­cy­do­wa­nie mniej się przej­mo­wał. Panu­jącą wokół ciszę zakłó­cały jedy­nie ich głosy oraz dźwięki popo­wych pio­se­nek wydo­by­wa­jące się z prze­no­śnego gra­mo­fonu.

Gia­como stał pochy­lony nad ilu­stro­waną mapą Morza Ligu­ryj­skiego i zachod­nich Włoch i z napię­ciem wpa­try­wał się w rysunki mor­skich potwo­rów i innych prze­ra­ża­ją­cych stwo­rzeń. Był wśród nich zło­wiesz­czy kra­ken z plą­ta­niną macek i zim­nym, pustym spoj­rze­niem. Gia­como wska­zał pal­cem punkt opi­sany ISOLA DEL MARE, przy któ­rym olbrzymi mor­ski wąż prze­bi­jał się przez kadłub sta­rego okrętu, a syrena przy­glą­dała się mu z omy­wa­nych falami skał.

– No nie wiem – powie­dział Gia­como nie­pew­nie. – A co, jeśli te wszyst­kie opo­wie­ści to prawda?

– Daj spo­kój! – żach­nął się Tom­maso. – Naprawdę wie­rzysz w mor­skie potwory?

Gia­como wzru­szył ramio­nami.

– Sporo dziw­nych rze­czy widy­wano w tych wodach… – zawie­sił głos.

Tom­maso zmarsz­czył czoło.

– To tylko bajki. Bujdy, które mają nas znie­chę­cić do zapusz­cza­nia się w rejony naj­lep­szych łowisk – obsta­wał przy swoim.

– Ale… – zaczął znów Gia­como.

– Wszystko będzie dobrze. _Non pre­oc­cu­pare ti_¹ – prze­rwał mu Tom­maso.

Po tych sło­wach wyłą­czył sil­nik i kuter dry­fo­wał przez chwilę, aż w końcu zatrzy­mał się pośrodku ciem­nych wód.

Szy­ku­jąc się do połowu, Tom­maso zdjął z gra­mo­fonu płytę z ostat­nimi prze­bo­jami i zastą­pił ją nagra­niami ope­ro­wymi.

– No, od razu lepiej – mruk­nął.

Uwiel­biał słu­chać muzyki ope­ro­wej – peł­nych emo­cji arii i zawi­łych instru­men­ta­cji. Tylko taka muzyka nada­wała się na oprawę wie­czoru spę­dza­nego na otwar­tym morzu.

Kuter zbli­żył się do pod­ska­ku­ją­cej na falach boi, do któ­rej była przy­cze­piona sieć.

Jak się oka­zało, męż­czyźni nie byli jedy­nymi isto­tami, które tego wie­czoru zna­la­zły się w tym miej­scu.

Coś zwin­nego i gib­kiego bez­gło­śnie prze­my­kało wśród fal, umy­ka­jąc ich wzro­kowi.

W jed­nej chwili taflę wody prze­cięła płe­twa i znów w mgnie­niu oka znik­nęła w czar­nej toni.

Tom­maso zasłu­chał się w dźwięki swo­jej ulu­bio­nej opery i nie widział ciem­nej ręki, która po dru­giej stro­nie kutra wychy­nęła z głę­bin i prze­cięła linę, na któ­rej z burty zwi­sała inna boja. Po chwili ręka i boja znik­nęły w morzu.

Męż­czyźni, sku­pieni na sieci, nie zda­wali sobie sprawy, że jakiś tajem­ni­czy stwór sięga po kolejne przed­mioty z ich łodzi: klucz fran­cu­ski, szklankę, a nawet talię kart.

W pew­nym momen­cie Gia­co­mowi wydało się, że sły­szy jakiś odgłos. Odwró­cił głowę. Mógłby przy­siąc, że w mro­kach nocy dostrzegł mor­skiego potwora wynu­rza­ją­cego się spo­śród fal! A do tego potwór ów się­gał po… gra­mo­fon!

– AAAAAAA! – wrza­snął. – Co TO było?

– Och! _Per mille sar­dine!_² – burk­nął Tom­maso z poiry­to­wa­niem.

Skryta w ciem­no­ści postać zanur­ko­wała z powro­tem pod wodę i popły­nęła pro­sto w stronę liny ryba­ków. Czym­kol­wiek była, zaplą­tała się w nią.

Męż­czyźni spo­strze­gli to i zaczęli cią­gnąć.

– _Tira, tira!_³ – wołał Tom­maso.

Kuter prze­chy­lił się i nagle z wody wyło­nił się mor­ski potwór o błysz­czą­cych oczach. Gia­como i Tom­maso wrza­snęli ze stra­chu.

Coś prze­cięło linę, a rybacy zato­czyli się, strą­ca­jąc gra­mo­fon za burtę, pro­sto do morza.

Drżącą ręką Gia­como się­gnął po har­pun i cisnął nim w wodę.

– Spu­dło­wa­łeś! – syk­nął Tom­maso. – Płyńmy stąd, zanim po nas wróci!

– Mówi­łem ci, że ist­nieją! – wark­nął Gia­como.

– Co za potwór – szep­nął Tom­maso, który poczuł, jakby dry­fo­wał w morzu wła­snego stra­chu. – Prze­ra­ża­jący…

Sie­dzieli w mil­cze­niu, patrząc, jak gra­mo­fon powoli znika w mor­skiej toni.ROZ­DZIAŁ PIERW­SZY

Roz­dział pierw­szy

Aaaaaaa!

Ten roz­dzie­ra­jący krzyk nie wyrwał się z piersi żad­nego z prze­ra­żo­nych ryba­ków. Docho­dził z mor­skich głę­bin. A kon­kret­nie z ust dwu­na­sto­let­niego mor­skiego potwora Luki Pagura.

Wła­śnie opadł na dno i wylą­do­wał u wrót pod­wod­nej stajni. Były sze­roko otwarte, a w środku żywego ducha.

Nale­żące do jego rodziny stadko, które powinno znaj­do­wać się w zagro­dzie, pły­wało dookoła, poże­ra­jąc wszystko w zasięgu wzroku.

– Ryby ucie­kły! – zawo­łał Luca. – Ryby ucie­kły!

Jedna z nich prych­nęła.

– Cate­rina! Pocze­kaj! – zawo­łał Luca.

Ale Cate­rina pędziła przed sie­bie. Potwór rzu­cił się w pogoń, mija­jąc po dro­dze wła­ści­ciela sąsied­niego gospo­dar­stwa, który kar­mił swoje kraby.

– Dzień dobry, panie Bran­zino… – przy­wi­tał się Luca w pośpie­chu.

– Ach! – zawo­łał pan Bran­zino, wyrwany z zamy­śle­nia. – Cześć, Luca.

– … i prze­pra­szam – dodał mło­dzie­niec, mocu­jąc się ze swoją rybą. – Jak się miewa pani Bran­zino?

Cate­rina pły­nęła dalej i Luca pospie­szył za nią, nie cze­ka­jąc na odpo­wiedź. Minął inną sąsiadkę, panią Gam­be­retto.

– Prze­pra­szam – ode­zwał się uprzej­mie. – Czy nie widziała pani przypa…

– Tak – prze­rwała mu pani Gam­be­retto chłodno i odwró­ciła głowę, wska­zu­jąc Luce jego rybę pod­sku­bu­jącą ją od tyłu.

Luca zachi­cho­tał ner­wowo i szybko chwy­cił nie­sforne zwie­rzę.

Ale po chwili kolejna ryba poczuła zew wol­no­ści. Tym razem był to Giu­seppe. Luca spo­strzegł, jak pędzi na szczyt wznie­sie­nia, kie­ru­jąc się ku powierzchni morza.

– Giu­seppe! Wra­caj tu! – zawo­łał.

Rzu­cił się na ucie­ki­niera i zła­pał go, ale ten wyrwał mu się i pognał dalej. Luca jed­nak nie zamie­rzał się pod­da­wać. Ści­gał go i ści­gał, aż w końcu udało mu się przy­szpi­lić Giu­seppe.

– Chcesz pry­snąć jak twój kum­pel Enrico? – spy­tał. – Lepiej to sobie prze­myśl. Bo Enrico albo jest mar­twy, albo… pływa tam gdzieś. I odkrywa świat…

Luca zawie­sił głos, wyobra­ża­jąc sobie, jak mogłoby wyglą­dać takie odkry­wa­nie świata.

Po chwili wyrwał się z zamy­śle­nia.

– … ale sta­wiam na to, że jest mar­twy! – dokoń­czył.

Z Giu­seppe pod pachą dołą­czył do reszty stada i szybko prze­li­czył ryby.

– Uff, są wszyst­kie – wes­tchnął.

Nagle spo­strzegł, że jedna z nich uśmie­cha się tajem­ni­czo.

– Mona­lisa? Co to za uśmiech? – spy­tał.

Mona­lisa wpa­try­wała się w niego, a z jej pyska wypły­nęła mniej­sza ryba.

– Masz tam kogoś jesz­cze? – spy­tał Luca.

Z pyska wypły­nęło kilka kolej­nych ryb.

Luca tak sku­pił się na Mona­li­sie, że przez dobrą chwilę nie zauwa­żył, jak Giu­seppe ukrad­kiem oddala się od reszty stada.

– Giu­seppe! – krzyk­nął w końcu z roz­draż­nie­niem. – O czym wła­śnie roz­ma­wia­li­śmy? Giu­seppe!

Ale ryba pły­nęła dalej.

– No dobrze – powie­dział Luca, siląc się na entu­zjazm. – W takim razie ruszamy!

W końcu udało mu się popro­wa­dzić stadko drogą mean­dru­jącą mię­dzy gospo­dar­stwami. Jego sąsie­dzi uwi­jali się na swo­ich polach.

– Dzień dobry, panie Gam­be­retto! – przy­wi­tał się Luca. Miał nadzieję, że pani Gam­be­retto nie opo­wie­działa mężowi o rybie, która pró­bo­wała ją pod­sku­by­wać.

– Dzień dobry! – odpo­wie­dział pan Gam­be­retto z uśmie­chem.

Uff.

– Dzień dobry, pani Ara­go­sta! – zawo­łał Luca kawa­łek dalej.

– Cześć, Luca!

– Dzień dobry, Luca – krzyk­nęła pani Mer­luzzo.

– Dobry, dobry – dodał pan Mer­luzzo.

Luca uśmiech­nął się i poma­chał do nich.

– Dzień dobry!

Młody potwór kie­ro­wał się ku ogro­dzo­nemu pastwi­sku nale­żą­cemu do jego rodziny i zaga­niał w jego stronę swoją trzódkę. Gdy dotarli przed furtkę, zatrzy­mał ryby i zaj­rzał do środka.

– W porządku, droga wolna – oświad­czył, a stadko wpły­nęło do zagrody. – Daj­cie znać, gdy­by­ście cze­goś potrze­bo­wały… Jakieś życze­nia? – Ryby wpa­try­wały się w niego tępo. – Nie? No dobrze!

Luca zary­glo­wał furtkę i roz­siadł się na pobli­skiej skale. Wypu­ścił bańkę powie­trza i patrzył, jak odpływa, lecz po chwili jego wzrok znowu przy­kuła jedna z ryb. Trą­cała coś.

– Giu­seppe – rzu­cił ostrze­gaw­czo Luca i zbli­żył się, żeby spraw­dzić, co zain­te­re­so­wało jego pod­opiecz­nego. Nie miał poję­cia, że patrzy na budzik, który poprzed­niej nocy wypadł z kutra ryba­ków. Widział przed sobą tylko tajem­ni­czy okrą­gły przed­miot. Nagle przed­miot ów zaczął dzwo­nić, a Luca wpadł w panikę, nie mając poję­cia, co robić. Uspo­koił się dopiero, gdy znów zapa­dła cisza.

– O rety! – mruk­nął. Jego spoj­rze­nie ponow­nie powę­dro­wało ku powierzchni. Prze­ni­kały przez nią jasne pro­mie­nie roz­świe­tla­jące cie­płym bla­skiem całe wodne wło­ści.

Luca opu­ścił wzrok i rozej­rzał się po mor­skim dnie. W oddali dostrzegł uno­szący się pro­sto­kąt z dziw­nymi znacz­kami. Była to jedna z kart z talii nale­żą­cej do dwójki ryba­ków. Luca pod­niósł ją i przyj­rzał się jej z zachwy­tem. Był pod­eks­cy­to­wany.

Zaczął krą­żyć i wkrótce spo­strzegł leżący nie­opo­dal błysz­czący klucz fran­cu­ski. Ale zanim zdą­żył do niego pod­pły­nąć, roz­le­gło się dud­nie­nie, a po powierzchni prze­mknął jakiś cień.

Luca aż krzyk­nął z prze­ra­że­nia.

– Potwory lądowe! – zawo­łał, ner­wowo roz­glą­da­jąc się za rybami. – Wszy­scy pod skałę!

W pośpie­chu zapę­dził swo­ich pod­opiecz­nych do nie­wiel­kiej groty. Przy­cup­nęli tam str­wo­żeni, cze­ka­jąc, aż intruzi znikną w oddali. Luca w mil­cze­niu patrzył na prze­su­wa­jący się w górze kształt. Przez moment zasta­na­wiał się, jak by to było zary­zy­ko­wać, wysta­wić głowę ponad taflę wody i wresz­cie zoba­czyć, jak wygląda świat lądo­wych potwo­rów.

– Luca! – Z zamy­śle­nia wyrwał go głos mamy. – Obiad gotowy!

– Już płynę! – zawo­łał Luca i wetknął dziwne zna­le­zi­ska pod kamień. A potem chwy­cił laskę paster­ską i zaczął pro­wa­dzić swoje stadko z powro­tem do domu.

– No chodź­cie – powie­dział. – Czas wra­cać.

– Spóź­ni­łeś się całe dwie minuty! – oświad­czyła Daniela, mama Luki. Cze­kała na niego przed drzwiami. – Widzia­łeś łódź? Ukry­łeś się?

– Tak, mamo – odpo­wie­dział Luca tonem, który zdra­dzał, że wypo­wia­dał te słowa już tysiące razy.

– Bo gdyby zoba­czyli choćby koniu­szek two­jego ogona… Myślisz, że przy­pły­wają tu w poszu­ki­wa­niu nowych przy­ja­ciół? Hm? Ścią­gają tu na poga­duszki? Nie! Zja­wiają się tu, żeby mor­do­wać. Chcę tylko, żebyś zda­wał sobie z tego sprawę. – Daniela wyrzu­ciła z sie­bie potok słów bez jed­nej prze­rwy na oddech.

– Dzięki, mamo – mruk­nął Luca.

Wpły­nęli do domu, a Daniela nie prze­sta­wała mówić.

– Gdy byłam dziec­kiem, nie­kiedy przez dłu­gie tygo­dnie nie poja­wiała się ani jedna łódź – cią­gnęła. – I wiedz jesz­cze jedno – w tam­tych cza­sach nie było mowy o sil­ni­kach! Zamiast tego był spo­cony potwór lądowy, który machał wio­słem!

Luca spoj­rzał na bab­cię sie­dzącą przy kuchen­nym stole. Daniela popły­nęła, żeby dokoń­czyć przy­go­to­wy­wa­nie obiadu.

– Cześć, bab­ciu – przy­wi­tał się Luca.

– Cześć, bąbelku – odpo­wie­działa bab­cia.

Tym­cza­sem tata Luki, Lorenzo, pochy­lał się nad swo­imi uko­cha­nymi kra­bami wysta­wo­wymi. Wła­śnie puco­wał nakra­piany pan­cerz jed­nego z nich.

– Luca! – zawo­łał. – Popatrz na Donnę Krab­cię. Zrzuca pan­cerz. Czy nie jest cudowna? Takiej czem­pionki morze jesz­cze nie widziało…

Luca zer­k­nął na kraba.

– No, faj­nie – odpo­wie­dział, uda­jąc zain­te­re­so­wa­nie. Spoj­rzał pro­sto w osa­dzone na czół­kach oczy, a stwo­rze­nie natych­miast wysta­wiło szczypce i przy­brało pozę, jakby szy­ko­wało się do ataku!

– Hej, hej, hej! – zawo­łał Lorenzo. – Nie patrz jej w oczy!

– Prze­pra­szam – mruk­nął Luca.

– I nie prze­pra­szaj! – dodał zaraz Lorenzo. – Ona świet­nie wyczuwa każdą oznakę sła­bo­ści.

Donna Krab­cia uszczyp­nęła Lucę.

– Auć! – zawo­łał.

Mama uwol­niła jego ucho od szczy­piec i popro­wa­dziła go do stołu.

– Chodź, zjedz coś – powie­działa, po czym zwró­ciła się do męża. – Lorenzo, lepiej, żeby­śmy w tym roku poko­nali tych Bran­zi­nów pod­czas pokazu. Wszy­scy myślą, że Bianca Bran­zino jest taka wspa­niała z tymi swo­imi nagra­dza­nymi kra­bami i talen­tem do naśla­do­wa­nia del­fi­nów. Pro­szę was! Też mi talent! Każdy to potrafi.

Luca pod­niósł głowę znad tale­rza, gdy jego mama zaczęła paro­dio­wać Biancę Bran­zino i jej del­fi­nie odgłosy:

– AAAKI­KI­KI­KIKI! Łatwi­zna!

– Ja tam nie rozu­miem, dla­czego del­finy w ogóle wydają takie dźwięki. No wie­cie, mogłyby nor­mal­nie poga­dać, nie? – ode­zwał się Lorenzo.

Pod­czas gdy Daniela i Lorenzo roz­pra­wiali na temat Bran­zi­nów i del­fi­nów, bab­cia zauwa­żyła, że Luca jest wyjąt­kowo mil­czący.

– Luca, coś cię gry­zie? – spy­tała.

– T-tak tylko myśla­łem – zająk­nął się Luca. – Tak się zasta­na­wia­łem… skąd biorą się łodzie?

Tata, który wła­śnie wziął do ust kęs jedze­nia, zakrztu­sił się i wypluł je, aż pole­ciało na drugi kra­niec stołu. Mama wytrzesz­czyła oczy.

– Z mia­sta potwo­rów lądo­wych – wyja­śniła bab­cia. – Tuż nad powierzch­nią. Kie­dyś ogra­łam tam jed­nego faceta w karty.

Tym razem to Luca wytrzesz­czył oczy ze zdu­mie­nia.

Daniela i Lorenzo zaczęli dawać babci gorącz­kowe znaki, bez­gło­śnie bła­ga­jąc ją, żeby skoń­czyła temat, ale bab­cia albo tego nie widziała, albo miała ich w nosie.

– Mamo! Co robisz? – spy­tała Daniela przez zaci­śnięte zęby.

– Jest już wystar­cza­jąco duży, żeby się o tym dowie­dzieć – odparła bab­cia, wzru­sza­jąc ramio­nami.

– Byłaś na powierzchni? – spy­tał Luca z nie­do­wie­rza­niem. – I… prze­mie­ni­łaś się?

– Nie! Nie. Dość tego! Temat skoń­czony! – zawo­łała Daniela.

– Byłem tylko cie­kawy…

– Tak, a cie­ka­wość to otwarte zapro­sze­nie do rybac­kiej sieci! – prze­rwała mu Daniela. – W tym domu nie wspo­mi­namy, nie roz­wa­żamy, nie oma­wiamy, nie kon­tem­plu­jemy powierzchni i ni­gdy, prze­nigdy się do niej nie zbli­żamy! Zro­zu­miano?

Luca chciał za wszelką cenę wysłu­chać opo­wie­ści babci o mie­ście potwo­rów lądo­wych, ale wie­dział, że mama nie da się prze­ko­nać.

– Tak, mamo.

– Masz. – Daniela wrę­czyła mu prze­ką­skę na deser. – A teraz wra­camy do roboty.

Musiała jed­nak dostrzec w oczach syna błysk zawodu, bo dodała:

– Hej, spójrz na mnie! Wiesz, że cię kocham, prawda?

– Wiem, mamo – odpo­wie­dział Luca i wypły­nął z domu, roz­my­śla­jąc o świe­cie nad powierzch­nią morza.ROZ­DZIAŁ DRUGI

Roz­dział drugi

Luca popły­nął z powro­tem na pola z laską paster­ską w dłoni. Lśniący klucz leżał w tym samym miej­scu. Chło­pak pod­niósł go i obej­rzał, wzdy­cha­jąc głę­boko. Nagle jego wzrok przy­kuł inny przed­miot migo­czący nie­opo­dal. Luca pod­pły­nął bli­żej i jego oczom uka­zała się szklanka.

Chwy­cił ją, pod­niósł do twa­rzy i zaczął obra­cać. Odkrył, że jej spód powięk­sza rze­czy, które znaj­dują się w oddali.

I w ten spo­sób dostrzegł coś jesz­cze! Zain­try­go­wany ruszył pędem w tam­tym kie­runku. Po chwili zna­lazł się tuż obok drew­nia­nej skrzynki z wiel­kim meta­lo­wym kie­li­chem. Potwory lądowe nazy­wają to coś gra­mo­fo­nem, ale Luca oczy­wi­ście o tym nie wie­dział.

Zaafe­ro­wany zna­le­zi­skiem, nie zauwa­żył, że coś go obser­wuje.

Coś w ska­fan­drze z har­pu­nem w dłoni…

Nurek!

Nurek był już na odle­głość del­fina, gdy Luca znie­nacka odwró­cił się, dostrzegł go i wrza­snął.

Rzu­cił się do ucieczki, ale w panice wpadł na skałę i upu­ścił swoją laskę.

– Buu – ode­zwał się nurek i zdjął hełm. Luca nie posia­dał się ze zdu­mie­nia – pod heł­mem krył się zwy­kły potwór mor­ski, chło­pak mniej wię­cej w jego wieku. – Wszystko w porzą­siu – powie­dział. – Nie jestem lądowy.

– Och! – Luca ode­tchnął i zaśmiał się ner­wowo. – Co za ulga.

– Trzy­maj – chło­pak wci­snął mu do ręki har­pun.

– Ee… – Luca chwy­cił go nie­zgrab­nie. Nie czuł się z nim kom­for­towo. Patrzył, jak nie­zna­jomy z wysił­kiem zdej­muje z sie­bie ska­fan­der i zaczyna zbie­rać wszyst­kie ludz­kie przed­mioty poroz­rzu­cane po mor­skim dnie, w tym gra­mo­fon. – Miesz­kasz gdzieś w oko­licy?

– Zna­czy się tutaj? O nie, nie, nie, nie, nie – odparł chło­pak. – Przy­pły­ną­łem tu tylko po moje rze­czy.

Po czym pod­niósł laskę paster­ską Luki i zaczął się odda­lać.

– Hej! Cze­kaj! To moje! – zawo­łał Luca, rusza­jąc za nim. – Prze­pra­szam, zapo­mnia­łeś o swoim har­pu­nie i…

– A tak, dzięki – mruk­nął chło­pak i wziął od niego ostro zakoń­czony drąg. A potem wyszedł z wody z narę­czem rze­czy, wśród któ­rych była laska Luki.

Luca z wra­że­nia zanie­mó­wił. Nie mógł uwie­rzyć, że ten potwór tak po pro­stu opu­ścił morze!

Nagle zakrzy­wiona laska prze­biła powierzch­nię wody i zła­pała Lucę za szyję. Pró­bo­wał się wyrwać, ale po chwili sie­dział na gorą­cym pia­sku!

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: