Ludzie, ludzie... - ebook
Ludzie, ludzie... - ebook
Dlaczego bywamy kłótliwi, wścibscy i nieokrzesani? Dlaczego tak trudno znosimy przywary innych ludzi? Czy złych nawyków można się oduczyć?
Ludzie, ludzie… to „pisany gabinet terapeutyczny”, w którym każdy zostanie wysłuchany i znajdzie radę dla siebie. Tym razem sławna psycholog Ewa Woydyłło skupia się na różnych ludzkich charakterach – niektóre opisywane i analizowane sytuacje czytelnik bez trudu rozpozna jako znane z mediów, są tu też przykłady zaobserwowane przez psycholog w swoim otoczeniu.
Czytamy więc o ludziach emanujących złą energią, czyli o wampirach energetycznych, o obsesyjnie gromadzących rzeczy, o manipulantach i o kultywujących rozmaite tabu. A dalej o perfekcjonistach, krętaczach, narcyzach, opowiadaczach, malkontentach i obrażalskich.
Ta książka działa jak zwierciadło, przed którym albo się uśmiechamy, albo wstydzimy. Możemy się też rozzłościć, zadumać, coś rozważyć i coś postanowić. Otwarta forma i dobra energia autorki – niestrudzenie przekonują, że można się zmienić na każdym etapie życia.
Pisałam tę książkę, myśląc o kilku sprawach.
Po pierwsze: sama mam nieraz problemy z różnymi ludźmi.
Po drugie: ze mną ludzie czasem mają, mieli i na pewno będą mieć problemy.
Po trzecie: jestem przekonana, że przyglądając się innym ludziom, porównując się z nimi – można zobaczyć, jacy sami jesteśmy.
Ewa Woydyłło
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-08-05926-5 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Każdy człowiek jest jednocześnie zwyczajny i nadzwyczajny.
Thomas Merton
Ogromną ilość zmartwień, a nawet tragedii sprowadzają na człowieka inni ludzie. Jak prawdziwa jest to obserwacja, zaświadczą nie tylko wszyscy psychoterapeuci, ale również większość znających się na życiu myślicieli. „Piekło to inni” — narzekał Jean-Paul Sartre. Podobnie skarżył się duński filozof Søren Kierkegaard: „Ludzie rozumieją mnie tak słabo, że nie rozumieją nawet moich narzekań na to, że mnie nie rozumieją”. Sokrates natomiast, co wiemy od Platona, wypowiadał się na temat innych ludzi bardziej optymistycznie: „Nie nauczą mnie niczego kwiatki czy drzewa, lecz tylko drugi człowiek”. Ksiądz Józef Tischner dorzucał po swojemu: „Ludziska jeden rozum majóm, a kozdy rozumuje inacej . Kóniec kóńcym telo rozumów, kielo ludzi”, a już bez żartów uważał, że: „Człowiek jest absolutem dla samego siebie. Jest to jednak przedziwny absolut, ponieważ nie wystarcza samemu sobie. Z głębi swego serca domaga się absolutnego uznania od strony «innego»”. A oto upomnienie Leszka Kołakowskiego: „Nie udawajmy pochopnie, że jesteśmy «samotni wśród tłumu ludzi» — kiedy będziemy samotni naprawdę, zrozumiemy tę różnicę”.
Cóż, piekło zatem to inni, ale niebo też. W każdym razie jakieś niebo na ziemską miarę. Takie, z którego udaje się czasami czerpać szczęście i radość życia, a bywa, że także sens istnienia. A więc ludzie, ludzie…
Pisałam tę książkę, myśląc o kilku sprawach. Po pierwsze: sama mam nieraz problemy z różnymi ludźmi. Po drugie: ze mną ludzie czasem mają, mieli i na pewno będą mieć problemy. Po trzecie: jestem przekonana, że przyglądając się innym ludziom, porównując się z nimi albo, jeszcze lepiej, utożsamiając się z nimi, można zobaczyć, jacy sami jesteśmy. To „zobaczenie się w innych” zachęca do przeprowadzania zmian w sobie, co powoduje ważne zmiany w życiu. Czwarta myśl była dość egoistyczna: mianowicie pisząc, pracuję, a to bardzo, bardzo lubię. Nie poświęcę wprawdzie czasu i uwagi każdej czytelniczce i każdemu czytelnikowi z osobna, ale — podobnie jak w innych moich książkach — zapraszam wszystkich do swojego „pisanego gabinetu psychoterapeutycznego”. Wstęp wolny. Metafora ta jest tym razem najbliższa rzeczywistości. Zamiast bowiem zajmować się jednym wybranym tematem, w kolejnych rozdziałach opowiem o rozmaitych problemach, bo do mojego gabinetu przychodzą bardzo różni ludzie, każdy z innym problemem. W niektórych osobach rozpoznamy kogoś ze swojej klatki schodowej albo ze szkolnej ławy, w innych dostrzeżemy podobieństwa do tego, kto sypia obok nas, a jeszcze w innych może odnajdziemy cząstkę samych siebie. Jeśli to odkrycie będzie miłe, warto tę cząstkę dalej w sobie pielęgnować. Jeśli zaś niezbyt miłe, można zacząć się jej wyzbywać. I to jest właśnie końcowym przesłaniem tej książki.
Ewa WoydyłłoKłótliwi
Kłótliwość jest ulicą dwukierunkową. Lepiej powiedzieć: jest ścieżką, i to wąską, biegnącą wzdłuż górskiej grani. Gdy się na niej spotkają dwie osoby, łatwo mogą się potrącić i spaść w przepaść. Kłótnie wynikają często z takich właśnie potrąceń, mniej lub bardziej zamierzonych. Potrącony na ogół reaguje złością, pod którą ukrywa strach. Rzadko ktoś zdaje sobie z niego sprawę, gdyż złość pierwsza rzuca się w oczy i czuje się ją najsilniej. Zwykle powoduje zachowania agresywne: słowne, mimiczne, podniesiony głos, ale również rękoczyny, trzaskanie drzwiami lub ciskanie przedmiotami.
Nikt nie kłóci się solo, zawsze z kimś. Z obserwacji życia wiemy, że kłócą się kobiety i mężczyźni, dzieci i staruszkowie, biedni i bogaci, wykształceni i niepiśmienni. Oczywiście, nie wszyscy jednakowo często i zażarcie. Przeprowadzone badania wskazują, że najbardziej kłótliwe są dwa typy: ludzie o cechach osobowości antyspołecznej, o niskim poziomie empatii i sympatii do innych oraz osoby dysforyczne, czyli drażliwe, neurotyczne i skłonne do negatywizmu. Na takie obserwacje natrafiłam w doniesieniach Zacharego Walsha, profesora psychologii i badacza z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie.
Osoby antyspołeczne, zarówno w relacjach rodzinnych, jak i poza nimi, cechuje duża skłonność do agresji i przemocy. Większość zachowuje się agresywnie nawykowo, można nawet powiedzieć, nałogowo. Za pomocą agresji regulują swoje emocje w sytuacjach frustrujących, kiedy nie są natychmiast zaspokojone ich potrzeby, oczekiwania lub zachcianki.
Już u niektórych dzieci można rozpoznać duży opór przed podporządkowaniem się, niecierpliwość, chęć dominacji i wyraźne próby wywierania nacisku na otoczenie za pomocą używania siły do „postawienia na swoim”. Jeśli w dorosłym życiu osoby takie wejdą w związek z kimś ugodowym i ustępliwym, to wcale nie znaczy, że zrezygnują z agresji. Wręcz przeciwnie, może się ona nasilić tym bardziej, im słabiej partner będzie się bronić.
Tak się zachowują osoby, które wchodząc do kawiarni, gdzie gra radio, od progu rozkazującym tonem wołają: „Proszę to wyłączyć!”. Gdy muzyka zostanie tylko przyciszona, z hukiem odsuwają krzesło i ostentacyjnie wychodzą, rzucając jeszcze na odchodnym jakiś epitet.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki