Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Ludzie malowani. Historia ludzkości w 21 tatuażach - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 października 2025
3824 pkt
punktów Virtualo

Ludzie malowani. Historia ludzkości w 21 tatuażach - ebook

5000 lat tatuowanej historii – od mumii i królów po marynarzy i lwy salonowe.

Porywający zbiór niesamowitych historii opowiedzianych za pośrednictwem tatuaży.

Portret człowieka jako artysty i płótna zarazem.

W 1881 roku „Saturday Review” pisał: „Tatuowanie jest sztuką pozbawioną historii. Nikt, o ile nam wiadomo, nie poświęcił życia zgłębianiu drogi, jaką przebyło”.

Aż do teraz.

„Ludzie malowani” Matta Loddera to urzekające i intymne spojrzenie na nieopowiedzianą jak dotąd część historii ludzkości.

Najstarsze znane tatuaże odnaleziono na skórze Ötziego, „człowieka lodu”. Jego odkryte w 1991 roku zmumifikowane ciało dostarczyło badaczom bezcennych informacji o prehistorii tatuatorskiej tradycji.

Przez ponad pięć tysięcy lat, które upłynęły od momentu wykonania tatuażu Ötziego, przedstawiciele niezliczonych kultur uprawiali tę starożytną sztukę, a ludzie we wszystkich zakątkach globu nosili tatuaże.

Zwykle jednak ich fascynujące historie pozostawały nieopowiedziane, a sekrety syberyjskich księżniczek, chińskich generałów i wiktoriańskich arystokratek były zakryte kolejnymi warstwami odzieży i gęstniejącymi mrokami historii.

Dziś, dzięki dostępowi do nowych, niepublikowanych dotąd materiałów, dr Matt Lodder – światowy ekspert w dziedzinie tatuażu – zakasuje rękawy, by odkryć przed nami te autentyczne dzieła sztuki.

Arnaq została wytatuowana zgodnie z tradycjami kulturowymi i religijnymi XVI-wiecznej Kanady. Horace Ridler wytatuował się dla zarobku w Londynie lat trzydziestych XX wieku. Tatuowano się z miłości, lojalności, by wywołać bunt lub… w celach szpiegowskich. Tatuaże są sposobem na wyrażenie siebie, ale były i takie, które wykluczały ze społeczności.

Opisane w tej książce 21 tatuaży to niesamowity portret ludzkości: artystów i płócien zarazem.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68352-71-9
Rozmiar pliku: 6,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WPROWADZENIE „TATUOWALIBYŚMY NASZĄ SKÓRĘ I NAZYWALI TO MALARSTWEM”

Cierpienie, ekstaza i rozpacz są domeną wrażliwych. To oni noszą skarb, to ich życie powinno odżywiać i chronić, ponieważ to dzięki nim człowiek z gliny przeistacza się w garncarza. Gdyby z historii wymazać wielkie postaci, nadal tatuowalibyśmy naszą skórę i nazywali to malarstwem.

reklama kosmetyków Elizabeth Arden
„Ladies’ Home Journal”, 1930

Kolekcja rzeźb, rysunków i obrazów starych mistrzów pokazywana w Luwrze przyciąga 30 tysięcy odwiedzających dziennie. Niewielu z nich zaprzeczyłoby sile wrażenia, którego doświadcza się, stojąc naprzeciw Mony Lisy. Wpatrujemy się urzeczeni w jej naiwny uśmiech i promienną urodę, otoczeni przez innych ludzi przeżywających podobne uniesienie. Z kolei symbole wytatuowane na mojej skórze mają zwykle tylko jednego widza – mnie samego, kiedy spoglądam w lustro – mimo że stanowią analogiczny symbol momentu własnego stworzenia jak Mona Lisa. Niektóre są dziełami artystów obdarzonych wybitnym talentem i wyobraźnią. Inne po prostu mnie bawią. Jeszcze inne upamiętniają konkretne momenty mojego życia. Przede wszystkim jednak moje tatuaże, podobnie jak te na ciałach setek milionów osób żyjących współcześnie i w minionych czasach, zapewniają bardzo wartościowy i fascynujący wgląd w dzieje cywilizacji ludzkiej.

Historycy sztuki – tacy jak ja – analizują stare dzieła nie dlatego, że są piękne, tylko dlatego, iż stanowią zachwycające i bezcenne źródła, za których pośrednictwem możemy próbować zrozumieć przeszłość. Obrazy, rzeźby i inne produkty ludzkich rąk ogólnie nazywane przez nas sztuką mówią o ludziach i społecznościach, które je wytworzyły, o czasach i miejscach, w których powstały, i o życiu osób obecnych w chwili ich zaistnienia. A co najważniejsze, mówią nam o nas samych, tu i teraz. O tym, w jaki sposób w naszej epoce, uformowani przez własne niepowtarzalne przeżycia, możemy zrozumieć czasy i doświadczenia innych.

Wszystkie obrazy są zatem pełne sensu i niosą za sobą pewne znaczenie. Obrazy tatuowane, powstające powoli i w bólu, a przy tym permanentnie odmieniające ciała osób, które je noszą, są zaś z nich wszystkich bodajże najbardziej wymowne i znamienne. Spośród wszystkich form plastycznych tatuowanie ma chyba najbardziej intymną relację z życiem wewnętrznym i społecznym ludzi.

* * *

Książka ta opowiada o 21 wytatuowanych postaciach historycznych. Czy też może, jeśli chcemy być precyzyjni, 20 postaciach historycznych i mojej prababce, Ethelwynne. Ich dzieje pochodzą z całego świata i rozpościerają się od ponad pięciu tysięcy lat temu aż po przełom XX i XXI wieku. Mimo że dowiesz się z tej książki wiele na temat dziejów tatuażu, nie jest to historia tatuażu sama w sobie. To w większym stopniu zbiór różnorodnych zdarzeń opowiedzianych poprzez tatuaże. Wątkiem, który spaja kolejne rozdziały, jest fundamentalne założenie, że możemy zrozumieć osoby, miejsca i momenty dziejowe, analizując permanentne znaki, które ludzie nanosili na swoją skórę, oraz reakcję innych na tę formę przekazu.

Każdy rozdział to historia konkretnej osoby, nakreślająca jej usytuowanie w geografii i czasie. Warto przy tym, byś jako czytelnik miał jasność, że równie złożone i reprezentatywne opowieści mogły traktować o innych wytatuowanych osobach żyjących dawniej i dziś, pochodzących z każdego zakątka świata. Nie twierdzę, że przedstawię przykłady tatuowania we wszystkich możliwych kontekstach kulturowych, ani też nie jest to moją intencją. Ponadto książka ta, zamiast koncentrować się na wyjaśnianiu misternych tajników sztuki tatuażu, będzie dotyczyć przede wszystkim odbioru tej praktyki oraz sposobu, w jaki zachodni historycy pojmują (często błędnie) kultury tatuażu współcześnie i w przeszłości oraz w miejscach, do których ich państwa dotarły i je skolonizowały.

Tatuaż nie jest zjawiskiem, lecz środkiem przekazu. Ci, którzy nigdy się nie tatuowali, za najistotniejszą kwestię związaną z tym tematem uznają banalny, bolesny akt wbijania w skórę igły umoczonej w atramencie. Z tej perspektywy znak na skórze wykonany zaostrzoną kością indyczą na terenie Ameryki Północnej w starożytności może być, na pewnym fundamentalnym poziomie, konstruktywnie odbierany jako rzecz tego samego rodzaju co kunsztowny tatuaż zdobiący plecy bogacza podróżującego do Japonii w latach 80. XIX wieku. Pytania, które niewytatuowane osoby zbyt często zadają wytatuowanym – „Czy to bolało?”, „Co zrobisz, kiedy będziesz starszy?” – ujawniają pewne lęki związane z procesem tworzenia tatuażu. Procesem, który praktycznie nie uległ zmianie w ciągu całej historii człowieka.

Jednak tak jak nie można bezpośrednio porównywać prehistorycznych malowideł naskalnych i renesansowych fresków z graffiti na ścianie toalety tylko dlatego, że wszystkie one składają się z farby naniesionej na pionową powierzchnię, tak też tatuaży z określonego miejsca i czasu nie można zestawiać z innymi wyłącznie ze względu na sposób, w jaki powstawały. Historie przedstawione w tej książce łączy zatem nie tylko fakt, że dotyczą atramentu w skórze, ale również to, iż w każdym przypadku możemy rozumieć tatuowane symbole jako nośnik czegoś więcej. Tatuaże są namacalnym dziedzictwem kulturowym. Zapewniają głębszy wgląd w artystów, którzy je wykonali, osoby, które je nosiły, i konteksty kulturowe, w jakich powstały.

* * *

Permanentne znaczenie skóry atramentem było często postrzegane jako zjawisko odróżniające teraźniejszość od przeszłości. Na przykład w roku 1930 firma kosmetyczna Elizabeth Arden opublikowała na łamach „Ladies’ Home Journal” długi artykuł reklamujący łagodzące kremy nawilżające, przeciwzmarszczkowe i toniki: „Gdyby z historii wymazać wielkie postaci, nadal tatuowalibyśmy naszą skórę i nazywali to malarstwem”. Akceptując i zaspokajając swą wrażliwą stronę, kobieta nowoczesna mogła stać się częścią długiej i wielowątkowej historii podobnie wrażliwych osób, które wspólnym wysiłkiem wprowadziły ludzkość w XX wiek. Miękka skóra według autora bądź autorki tego tekstu jest tym, co odróżnia nas od barbarzyńskich przodków. Miękka skóra i brak tatuaży.

Na podobnej zasadzie ludzie często widzą w tatuowaniu się praktykę, która oddziela pewne jednostki od ogółu społeczeństwa, albo – co bardziej znaczące – odróżnia jedną kulturę od drugiej. Nawet dziś często można przeczytać – na przykład w „Timesie” – że tatuaże „były dawniej domeną nieokrzesanych typów, takich jak niewykwalifikowani robotnicy, przestępcy albo żołnierze”, „mają niewiele wspólnego z ozdobami czy sztuką”, a ich popularność wskazuje na tak dogłębne odrzucenie cywilizowanych norm kulturowych, iż „rozsądnym wytłumaczeniem wszędobylskości tatuaży zdaje się kryzys ludzkości w postreligijnej kulturze Zachodu”.

Koncepcja, jakoby obecność tatuaży rozgraniczała ludzkie społeczności, pojawia się regularnie w ciągu całej historii naszego gatunku. W wielu tradycjach kulturowych sprzed tysięcy lat odnajdujemy grupy wytatuowanych osób kategoryzowanych jako „inne” właśnie z tego powodu. Na przykład jedna z teorii o pochodzeniu europejskiej nazwy „Arapaho”, nadanej indiańskiemu plemieniu Hinono’ei, które pierwotnie zamieszkiwało obszar źródeł rzeki Missisipi, sugeruje, że oznacza ona „ludzi tatuowanych” . Antropolog Hugh Lenox Scott rzekomo usłyszał kiedyś od wodza Piegan, jednego z odłamów plemienia Czarnych Stóp i rywali Arapaho, że oni z kolei nazywają ich słowem oznaczającym „ludzi z tatuażem na klatce piersiowej”. Również chińskie opowieści z VII wieku naszej ery wspominają o miejscu określanym jako „Wén Shen”, co znaczy „Kraina Oznakowanych Ciał” i prawdopodobnie odnosi się do północnej części Wysp Japońskich, zamieszkanych przez rdzenną, silnie wytatuowaną ludność Ainu. W innym chińskim źródle z tego okresu sponsorowany przez państwo poeta Liu Zongyuan żali się, że został skierowany do regionu Zhuang na południu kraju jako członek misji biurokratycznej: „W to oto miejsce nas wysłali, do tego kraju tatuowanych ludzi, i nawet listownie nie docierają tu wieści z domu”.

W 1526 roku hiszpański podróżnik z epoki kolonialnej Alonso de Salazar nadał pewnemu archipelagowi w zachodniej części Pacyfiku nazwę Wysp Malowanych Ludzi – Islas de Los Pintados – właśnie dlatego, że ich rdzenna populacja była silnie wytatuowana. Wielu historyków posługujących się językiem angielskim uważało kiedyś, że Văn Lang, czyli nazwa starożytnego królestwa Wietnamu, miała znaczenie zbliżone do określenia „Kraina Tatuowanych Ludzi” – tymczasem dziś panuje konsensus, że państwo to wzięło nazwę od szczególnie czczonego gatunku ptaka brodzącego. A ponieważ badacze przeszłości przez długi czas sądzili – prawdopodobnie błędnie – że tatuowanie było powszechną praktyką wśród starożytnych Brytów, językoznawcy wysunęli kiedyś sugestię, że sama nazwa „Brytania” może oznaczać coś na podobieństwo „Krainy Malowanych Ludzi”.

Poprzez opowiedziane w tej książce historie konkretnych tatuaży zyskamy na krótką chwilę wgląd w bardzo różnorodne tematy: próby tłumienia przez potęgi kolonialne tradycji kulturowych w Ameryce Północnej i na Pacyfiku; starożytna medycyna grecka; system pocztowy imperium perskiego; koszmar nowojorskich domów dziecka z początku XX wieku; współczesne prawo do własności intelektualnej; szczyt mody plażowej w okresie międzywojennym we Francji; a nawet intrygi w międzynarodowym handlu wołowiną w trakcie zimnej wojny.

Tak podchodząc do zagadnienia, Ludzie malowani nie zadają bezpośrednio trywialnego pytania, z którym tak często muszą się mierzyć osoby wytatuowane, a mianowicie: „Co oznacza ten tatuaż?”. Pytanie to zakłada odpowiedź konkretnego, wąskiego rodzaju, interpretuje bowiem tatuaże jako rodzaj kodu do rozszyfrowania, linearne odwzorowanie treści o znaczeniu osobistym lub kulturowym. Tymczasem nawet gdy celem tatuażu jest posiadanie wyraźnie czytelnego znaczenia, jak chociażby w kontekstach, w których wskazuje on na hierarchię społeczną lub rodzinne powiązania, znaki na skórze zawsze niosą za sobą znacznie szerszy przekaz.

Jeśli nie zaczniemy dostrzegać w nich zawiłych skorowidzów sztuki i kultury, które przeplatają życie wewnętrzne ich właścicieli z tkanką społeczną i szerszymi kontekstami kulturowymi, będziemy mogli wyciągać jedynie ograniczone wnioski na temat jednostek, kultur lub tradycji, które wyłącznie ze względu na to, że praktykują tatuowanie się, są postrzegane jako odseparowane w pewien sposób od szerszego społeczeństwa.

Trudno o bardziej mylny punkt widzenia.TATUAŻE ZE ŚWIATA STAROŻYTNEGO. ZIEMIE LUDÓW MALOWANYCH

Aktualne szacunki wskazują, że praktyki artystyczne zaczęły sporadycznie pojawiać się wśród ludzi współczesnych około 100 tysięcy lat temu. Niektórzy paleoantropolodzy twierdzą jednak, że gatunki protoludzkie, takie jak Homo erectus, mogły wykonywać znaki o dekoracyjnym, symbolicznym lub komunikacyjnym znaczeniu na różnych przedmiotach, na przykład muszlach, nawet 400 tysięcy lat wcześniej. Materiał dowodowy w postaci biżuterii, narzędzi kamiennych, instrumentów muzycznych i innych artefaktów sugeruje z kolei, że zachowania symboliczne występowały u ludzi powszechnie około 45 tysięcy lat temu. Pojawienie się tatuaży najprawdopodobniej towarzyszyło temu epizodowi z dziejów wynalazczości kulturowej.

Jako że ludzka skóra jest znacznie mniej trwała niż malowidła jaskiniowe i ozdoby, nie sposób stwierdzić, ile czasu dzieliło powstanie pierwszego tatuażu na Ziemi od narodzin innych form twórczych. Posiadamy jednak wysokiej jakości dowody pośrednie na to, że starożytni się tatuowali – figurki i narzędzia do tatuażu. Zgodnie z aktualnym stanem wiedzy tatuowanie się na terenie Europy ma krótszą historię niż w Azji i Afryce.

Chęć komunikowania się poprzez znaki, sztukę i ozdoby jest fundamentalnie ludzką cechą, dlatego nie dziwi nas, że przykłady tatuażu, obok innych praktyk tworzenia obrazów i wzorów na różnorodnych powierzchniach, można znaleźć w rozmaitych kulturach ludzkich sprzed co najmniej kilku tysięcy lat. Malowanie ścian jaskiń kojarzy się nam ze sztuką w dzisiejszym rozumieniu, jest jednak coś bezpośrednio i jednoznacznie rozpoznawalnego w intymności wprowadzania atramentu do skóry.

Od czasów starożytnych tatuaże często służyły za wygodny sygnał odróżniający grupy ludzi od sąsiadów, rówieśników i wrogów. Dlatego historie o obrazoburczym tatuowaniu się „tych innych” wielokrotnie okazują się przesadzone, a zarzekanie się, jakoby tatuaż stanowił rzadkość w tej czy innej kulturze, nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością. Jak zobaczymy w najbliższych rozdziałach, z których każdy poświęca uwagę konkretnemu tatuażowi z prehistorii lub starożytności, prawda jest zawsze o wiele bardziej złożona, niż początkowo się wydaje.

* * *

Jeśli chcemy lepiej zrozumieć starożytny świat, musimy najpierw pojąć, co kierowało ówczesnymi kulturami tatuowania się. Pracę historyka tatuażu utrudnia jednak szereg niuansów, z którymi nie muszą się mierzyć badacze dziejów bardziej tradycyjnych praktyk artystycznych. Tatuaże, w odróżnieniu od malunków, rzeźb i waz ceramicznych, rzadko odnajdują się na zakurzonych półkach muzealnych magazynów, nie chowają się też, dawno zapomniane, na babcinych strychach. Mimo że w kontekście długości ludzkiego życia są uparcie permanentne – co strwożeni rodzice często uświadamiają swemu świeżo wytatuowanemu potomstwu – to, pomijając spokojny okres pośmiertnego rozkładu, ich istnienie dobiega końca wraz ze zgonem ich właściciela.

Tatuaże utrzymują się, jak to ujął pewien tatuażysta, „całe życie plus sześć miesięcy”. Badanie ich historii zwykle wymaga więc, by uciekać się do źródeł z drugiej ręki, takich jak fotografie, obrazy, ryciny i rzeźba figuratywna, albo analizować artefakty i drobne przedmioty związane z tatuowaniem, które są zdolne przetrwać dłużej niż człowiek, na przykład narzędzia lub szkice. W niektórych przypadkach za sprawą szczególnych zwyczajów pogrzebowych, dziwacznych nawyków zbierackich albo najzwyklejszych zbiegów okoliczności tatuażom udaje się przetrwać w sprzyjającym środowisku setki, a nawet tysiące lat. Nie sposób jednak zaradzić temu, że do naszych czasów docierają wyłącznie nikłe, niewyraźne, często nieczytelne ślady udokumentowanej starożytnej historii tatuażu. I właśnie ze względu na swoją wyjątkowość, delikatność i enigmatyczność tatuaże, którym udało się oprzeć niszczycielskim skutkom upływu czasu i przeżyć swoich posiadaczy, są szczególnie cennymi nićmi wiążącymi przeszłość z teraźniejszością.

Na szczęście bardzo szybko rozwijają się narzędzia naukowe, które pozwalają nam odkrywać pozostałości starożytnych tatuaży. Jak ujrzymy w kolejnych rozdziałach, coraz częściej wykorzystujemy nowoczesne technologie obrazowania i skanowania, by ujawniać rysunki kryjące się na ciałach sprzed tysięcy lat – czasami okazuje się, że ich nie widzieliśmy, choć mieliśmy je dosłownie przed oczami. Niestety, mimo postępu technologicznego dyscyplina nauki zajmująca się badaniem prehistorycznych (jak i obecnych) kultur tatuażu dopiero niedawno zaczęła otrząsać się ze skutków wielu lat nierzetelnych praktyk, uprzedzeń, niezrozumienia tematu i umyślnego fałszowania wniosków.

* * *

Powróćmy teraz do przykładu, który dobrze ilustruje tę kwestię – do sięgającej wiele stuleci wstecz tatuowanej historii deszczowych wysp, które nazywam domem, to znaczy Wielkiej Brytanii, tej „krainy malowanych ludzi”. Trudno określić, kiedy mieszkańcy Wysp Brytyjskich zaczęli się tatuować, zagadnienie to jest przedmiotem sporów badaczy. W rzymskich kronikach historycznych można znaleźć wiele wzmianek o Piktach, konfederacji plemion z terenu Szkocji. Występują oni w literaturze rzymskiej z III wieku naszej ery jako jednoznacznie zdefiniowana grupa społeczna i w ciągu lat stali się najbardziej rozpoznawalnym starożytnym wytatuowanym plemieniem brytyjskim.

Zachowane dzieła pisarzy starożytnych, takich jak Klaudian, Herodian, Solinus, Pliniusz Starszy, Marcjalis i Pomponiusz Mela, wspominają o dawniejszych grupach Brytów, których ciała były udekorowane barwami albo obrazami, ale jedynym spośród antycznych autorów, który twierdził, że widział tych ludzi na własne oczy, jest Juliusz Cezar. W 54 roku przed naszą erą napisał on w swojej kronice wojen galijskich: „Omnes vero se Britanni vitro inficiunt, quod caeruleum efficit colorem” – „Wszyscy zaś Brytowie malują się urzetem barwierskim, który farbuje na niebiesko”. Większość wzmianek o wytatuowanych Brytach z późniejszej rzymskiej literatury sprawia wrażenie, jakby były mniej lub bardziej podkoloryzowanymi i przesadzonymi wersjami tego pierwotnego opisu. A zważywszy na to, że Cezar pisze o „wszystkich Brytach”, ale poza tym nigdzie już nie wspomina o tych rzekomo wszechobecnych, wymalowanych na niebiesko wojownikach, wydaje się prawdopodobne, iż zwyczajnie się pomylił.

Te antyczne źródła, mimo że oparte na wątłych dowodach pierwotnych, posłużyły za punkt wyjścia opisów starożytnych Brytów w wyobrażeniach z wczesnych czasów nowożytnych, a zapoczątkowane przez nie mity, mimo braku solidnych podstaw merytorycznych, miały fundamentalny wpływ na sposób, w jaki nowożytni Brytyjczycy postrzegali samych siebie oraz ludzi z innych stron świata. Na przykład William z Malmesbury w swoim dwunastowiecznym dziele Chronicles of the Kings of England (Kroniki królów angielskich) podaje, że skórę prehistorycznych Anglów „zdobiły nakłuwane kształty”. Zwyczaj ten rzekomo „przekazali zdobywcom swoich ziem” w czasach inwazji Normanów. Podobny obraz malował czternastowieczny angielski kronikarz i mnich Ranulf Higden. Czytamy u niego: „Mieszkańcy Szkocji nazywają siebie we własnym języku Szkotami, ale także Piktami, ponieważ ich ciała były malowane w następujący sposób: mieli w zwyczaju nacinać i nakłuwać własne ciała ostrym narzędziem w różne figury i kształty, które znakowali atramentem albo innymi pigmentami i barwnikami, i dlatego nazywano ich »Picti«, co po łacinie znaczy »malowani ludzie«”. W 1480 roku William Caxton zawarł przekład tej opowieści w jednej z pierwszych wydrukowanych przez siebie książek w języku angielskim i w ten sposób odcisnęła ona niezbywalne piętno na wczesnonowożytnej tożsamości Brytyjczyków.

W obliczu niewiarygodności antycznych tekstów kilku archeologów próbowało argumentować, że istnieją dowody potwierdzające tatuowanie się przez starożytnych Szkotów: odkryte przez badaczy narzędzia zabarwione pigmentami, środki produkcji atramentu z urzetu barwierskiego, wyniki analizy mumii bagiennych oraz dowody wtórne w postaci odwzorowań, przede wszystkim na monetach. Niestety, przy bliższym przyjrzeniu się tym doniesieniom wnioski z nich okazują się mało przekonujące.

W rzeczywistości więc nasze dowody na to, że plemiona zamieszkujące Wyspy Brytyjskie w czasach starożytnych pokrywały się permanentnymi tatuażami (a nie na przykład malowały skórę na konkretne okazje), są bardzo nieliczne i mają charakter poszlakowy. Wszystko wskazuje na to, że opowieści o tatuujących się starożytnych Brytach są w dużej mierze mitami. Nie odkryliśmy ani jednego ciała wytatuowanego piktyjskiego wojownika, równie nieprzekonujący jest także materiał dowodowy z innych obszarów Wysp. Ograniczona wiedza, którą udało się nam zdobyć, wcale nie potwierdza prawdziwości legend o przerażających wytatuowanych wojownikach, lecz podaje w wątpliwość to, czy Brytowie w ogóle malowali swoje ciała.

W odróżnieniu od zachowanych wytatuowanych ciał z Egiptu, Syberii i Alp Północnych, które będą tematami kolejnych rozdziałów, nie odkryliśmy ani jednego dobrze zachowanego starożytnego Bryta o skórze ozdobionej tatuażami. Na przykład w badaniu z 1991 roku archeolodzy przeanalizowali ślady pigmentu na pochodzących z epoki żelaza zwłokach wydobytych z torfowiska Lindow w hrabstwie Cheshire. Analiza ujawniła, że powierzchnia skóry została udekorowana pigmentem na bazie glinki mineralnej. Co więcej, autorzy tego samego badania zasugerowali, że błędem mógł być przekład łacińskiego słowa vitrum, którym posłużył się Cezar w odniesieniu do wykorzystywanego do produkcji barwnika urzetu. Nic bowiem nie wskazuje na to, by pigmenty stosowane przez Brytów były pochodzenia roślinnego, a nie mineralnego. W obliczu tych informacji większość zgromadzonych dotychczas dowodów świadczy przede wszystkim o obecności na Wyspach Brytyjskich kultury, w której malowano skórę glinkami, a nie trwale ją tatuowano. Na razie nie znamy sposobu, by jednoznacznie określić, czy odkryte ślady barwnych glinek były wykorzystane do tatuowania, czy do malowania, oraz odróżnić narzędzia i parafernalia znajdujące zastosowanie w tatuowaniu, na przykład moździerze, od potencjalnie identycznych przedmiotów wykorzystywanych przy malowaniu ciał. Na terenie Wielkiej Brytanii nie znaleziono także ani jednej monety ukazującej twarz, którą można by uznać za wytatuowaną (aczkolwiek, co intrygujące, odkryto takowe w północnej Francji). Mimo że na brytyjskich stanowiskach z epoki żelaza w hrabstwach Lincolnshire, Hampshire i Kent znaleziono niewielką liczbę igieł i zębatych obiektów z brązu, nie mamy powodów, by podejrzewać, że wykorzystywano je do tatuowania, a nie w celach medycznych, krawieckich albo kosmetycznych. Autorzy innego badania sugerują, że niektóre z tych narzędzi najprawdopodobniej służyły do obróbki skóry i wytwarzania sieci rybackich.

Z uwagi na fakt, jak trudno znaleźć twarde dowody na tatuowanie się przez starożytnych Brytów i innych mieszkańców kontynentu europejskiego, pewni pozbawieni skrupułów badacze zaczęli je najzwyczajniej w świecie fabrykować. W 1990 roku para młodych doktorantów z Niemiec i Holandii miała problemy ze zrozumieniem wyników badań przeprowadzonych w latach 70. XX wieku przez słynnego archeologa Alfreda Diecka, który rzekomo udokumentował występowanie licznych tatuaży na ciałach wydobytych w ciągu minionego stulecia z niemieckich i austriackich mokradeł – jego opowieści przychodziły z odsieczą badaczom uparcie popierającym hipotezę o tatuowanych Brytach. Mimo że Dieck skatalogował prawie dwa tysiące odnalezionych w Europie mumii bagiennych i wiele z nich opisał jako widowiskowo wytatuowane, wspomnianej dwójce młodych naukowców nie udało się znaleźć ani jednego zachowanego tatuażu. Na domiar złego, kiedy zaczęli lokalizować poszczególne ciała, okazało się, że wiele z nich nigdy nie istniało. Te zaś, które nie zostały zmyślone, nierzadko wyglądały zdecydowanie inaczej niż w opisach.

Jednym z najgłośniejszych przypadków udokumentowanych przez Diecka były dwa zachowane ciała pochodzące z torfowisk Górnej Austrii, odkryte rzekomo w 1884 roku. Pewien dżentelmen, lekarz i archeolog nazwiskiem Reiber, jak pisze Dieck, odnotował w pamiętniku, że znalazł dwa dobrze zachowane pradawne ciała – otyłej starszej kobiety, której czoło znaczyły żywoczerwone tatuaże, oraz dość wysokiego mężczyzny z tatuażami na całym ciele. Kiedy Dieck odnalazł to źródło, starannie przekopiował wykonane przez Reibera szkice tatuaży, które zapewniały przekonujący wizualny dowód istnienia północnoeuropejskiej tradycji tatuowania się, sięgającej co najmniej tysiąca lat wstecz. Osobliwy jest fakt, że w 1990 roku po pamiętniku tym nie było ani śladu, po doktorze Reiberze nie pozostała nawet najmniejsza wzmianka, a same ciała najwyraźniej zniknęły niedługo po tym, jak je odkryto, bo nigdzie indziej nie potwierdzono ich istnienia.

Badacze natrafili na wyjaśnienie w dokumentach Diecka, wyśledzonych po jego śmierci. Wśród nich znaleźli wycinek z tekstu opisującego sztukę tatuażu praktykowaną w Bośni w XIX wieku i ilustrowanego kilkoma przykładami wziętymi z życia przez antropologów, którzy działali w tym regionie. Mimo że bałkańska tradycja tatuażu prawdopodobnie sięga korzeniami starożytności, rysunki ze wspomnianego artykułu miały ledwie 80 lat, kiedy Dieck je przekopiował linia w linię, czyniąc z nich szkic rzekomo antycznej mumii bagiennej.

Chociaż brakuje przekonujących dowodów na to, że starożytni Brytyjczycy i mieszkańcy północnej Europy się tatuowali, dzięki zastosowaniu nowych technik dowiedziono, że w innych miejscach na świecie historia tatuażu sięga o wiele dalej w przeszłość, niż ktokolwiek się spodziewał. Na przykład dawniej, na podstawie malowideł przedstawiających wytatuowanych członków rdzennych plemion Ameryki Północnej, datowaliśmy początki tamtejszych praktyk barwienia skóry na I wiek naszej ery. Archeolodzy badający stanowisko w Fernvale w stanie Tennessee, które znajduje się na obszarze pierwotnie zamieszkiwanym przez Czirokezów, Czikasawów, Szaunisów i Yuchi, poprzez złożoną analizę mikroskopową, obserwację minerałów wchodzących w skład pigmentów i innowacyjną metodę identyfikowania igieł służących do tatuowania wykazali, że rdzenni Amerykanie praktykowali tatuaż co najmniej tysiąc lat wcześniej.

Na kilku stanowiskach w Tennessee archeolodzy już dawno odkryli igły zrobione z kości indyczych. Zwykle katalogowano je jako narzędzia medyczne i rymarskie. Tymczasem nowe pokolenie ekspertów wykazało, że ślady zużycia na oglądanych pod mikroskopem igłach z miękkiej kości wykorzystywanych do tatuowania powinny znacznie się różnić od śladów na ostrych narzędziach używanych do innych celów. Przygotowali więc własne igły z indyczych kości i wytatuowali się za ich pomocą (cóż za odważny przykład archeologii w stylu „gonzo”). Udało im się w ten sposób odkryć, że kościane igły używane do tatuażu noszą ślady pigmentu tylko w jednym konkretnym miejscu, a ich czubki ścierają się w charakterystyczny sposób, przybierając zaokrąglony, wygładzony kształt. Archeolodzy, uzbrojeni w świeże tatuaże i nową metodologię umożliwiającą ponowną analizę dawnych znalezisk, porównali igły własnej produkcji z ich starożytnymi odpowiednikami i w ten sposób doszli do wniosku, że znaleźli nowe dowody na istnienie tradycji znacznie starszych, niż dotychczas uważano.

Zważywszy na ograniczenia tatuażu jako medium, nigdy nie będziemy zdolni w pełni określić jego popularności w ciągu wielowiekowej historii człowieka. Jednak im więcej prac badawczych podejmujemy, tym bardziej oczywiste się staje, że pragnienie znakowania naszych ciał jest niemal uniwersalnym ludzkim impulsem, któremu – choć nie zawsze był częścią kultury mainstreamowej – ulegaliśmy od tysięcy lat na prawie wszystkich kontynentach.Rozdział 1 Krzyżyki i kreski – Ötzi, człowiek lodu, ok. 3400 r. p.n.e.

Wiek i tożsamość najprawdopodobniej autentycznej mumii odnalezionej u stóp lodowca wciąż są spowite tajemnicą… Na plecach nieżyjącego mężczyzny ponoć znajduje się swego rodzaju tatuaż w kształcie dziesięciu linii ułożonych jedna nad drugą w trzy rzędy.

„Tiroler Tageszeitung”, 21 września 1991

5,5 tysiąca lat temu strzała ugodziła czterdziestopięcioletniego mężczyznę podróżującego przez góry, które nazywamy obecnie Alpami Włoskimi, na granicy dzisiejszej Austrii. Postrzelonego zostawiono na pewną śmierć na nieprzystępnym, mroźnym górskim zboczu. W 1991 roku wspinacze natknęli się na jego idealnie zachowane ciało, odsłonięte wskutek globalnego ocieplenia spod liczącego tysiące lat śniegu i lodu. Podczas pechowej górskiej wyprawy mężczyzna miał przy sobie zdobioną miedzianą ciupagę, przeróżne ostre narzędzia wykonane z krzemienia, drewna, kości i poroża jelenia oraz hubkę do rozpalania ognia. Ötzi – pod tym imieniem zna go dzisiejszy świat – jest najstarszym zmumifikowanym europejskim mężczyzną i najstarszym wytatuowanym ciałem, które zostało oficjalnie zidentyfikowane.

Odkąd odkryto jego zamarznięte zwłoki, archeolodzy, antropolodzy i historycy skrupulatnie je analizują. Ötzi pozwolił nam poznać dietę ludzi epoki neolitu, stał się inspiracją do nakręcenia filmu fabularnego o tej zagadkowej śmierci oraz dał się poznać jako dumny posiadacz jednej z najstarszych par obuwia znanych nowoczesnej nauce. No i miał tatuaże.

* * *

Zlodowaciałe zwłoki Ötziego i artefakty, które towarzyszyły mu w pełnym niebezpieczeństw życiu, same w sobie stanowiły rewolucyjne odkrycia, ale to jego tatuaże wywołały szczególne zaskoczenie. Wiele osób wyobraża sobie tatuowanie jako rzecz odległą i obcą kulturom europejskim. Ötzi tymczasem podważa to założenie. Mimo że nigdy nie dowiemy się więcej o czarnych znakach na jego skórze ani o okolicznościach, w których zostały naniesione, ujawniają one istnienie pewnej ciągłości pomiędzy jego starożytnym zamarzniętym ciałem a tymi należącymi do nas.

Ötzi ma wytatuowane na skórze 61 niepołączonych ze sobą linii. Większość ma postać krótkich czarnych kresek i krzyżyków, zebranych w 19 grup w 15 miejscach ciała. Siedem linii w niewielkich odstępach znajduje się na przykład na dolnym odcinku pleców Ötziego – najwyraźniej był starożytnym prekursorem szalonej mody na pocieszne tatuaże w tym miejscu, która pojawiła się pod koniec lat 90. XX wieku. Znaki wykonano przy pomocy pigmentu na bazie sadzy, czyli zwęglonych pozostałości spalonej materii organicznej. W niektórych tatuowanych miejscach zachowały się także drobinki popiołu. Dokładna analiza spektrograficzna wykazała zanieczyszczenie węgla śladami minerałów: mikroskopijnymi kryształami pochodzącymi z kamieni, z których Ötzi albo wykonawca jego tatuaży zbudowali palenisko – źródło sadzy. Minimalne różnice pomiędzy składem chemicznym próbek z poszczególnych tatuowanych miejsc sugerują, że malunki były nanoszone w różnych okolicznościach, a nie podczas jednej sesji. Czerń węglowa osadzona w skórze Ötziego ma praktycznie ten sam skład chemiczny co stosowane obecnie czarne barwniki do tatuażu, a wykorzystywanie w roli pigmentu sadzy z palonej materii organicznej jest jedną z najbardziej podstawowych technik w udokumentowanych tradycjach tatuażu z całego świata.

* * *

Rozmieszczenie tatuaży Ötziego nie wyklucza w pełni możliwości, że częściowo wykonał je sam. Ma malunki na lewym nadgarstku, ale ani jednego na całej długości prawej ręki – znaki występują wyłącznie w miejscach, do których mogłaby łatwo dosięgnąć praworęczna osoba tatuująca się. Z kolei znaki na dolnym odcinku pleców są najstaranniej i najrówniej naniesionymi ze wszystkich na jego ciele, co stanowi silny dowód na to, że wykonał je ktoś inny. Możliwe, że Ötzi siedział samotnie przy tlącym się ogniu, boleśnie nakłuwając i nacinając swoją skórę zaostrzonym narzędziem, a następnie zebrał sadzę i popiół, które wtarł w swoje rany. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że siedział w towarzystwie członka jego społeczności pełniącego rolę, która dawała mu przywilej wykonywania tatuaży w kontekście magicznym, rytualnym albo leczniczym i, zupełnie jak osoby tatuowane dzisiaj, zaciskał zęby, rozmyślnie wolno oddychając, podczas gdy zewnętrzna warstwa jego skóry była boleśnie naruszana, żeby umożliwić mikroskopijnym cząsteczkom sadzy wniknięcie do ciała. Jego skóra krwawiła, organizm dostał zastrzyk endorfin i adrenaliny, a po zakończeniu niedługiego zabiegu rana została przemyta i pozwolono jej się goić. Przez następny tydzień, może dwa, jego układ odpornościowy starał się wyleczyć skórę, a komórki Ötziego absorbowały czarne cząsteczki, których nie mógł odprowadzić układ limfatyczny. Miały tam pozostać, widoczne przez zagojoną skórę, do końca jego życia.

W najprostszym ujęciu tatuowanie jest procesem umieszczania odpowiedniego pigmentu w konkretnej warstwie świeżo okaleczonej skóry. Tatuaże pozostają w ciele na stałe, kiedy cząsteczki barwnika trafią do skóry właściwej – bogatej w kolagen warstwy, która znajduje się około jednego–dwóch milimetrów pod bardzo cienką i regularnie wymienianą warstwą wierzchnią nazywaną naskórkiem. Kiedy skóra właściwa ulega uszkodzeniu w procesie tatuowania, w ramach odpowiedzi immunologicznej organizmu wszelkie obce ciała zostają otoczone przez komórki zwane makrofagami. Ponieważ granulki pigmentu są po prostu za duże, by mogły zostać usunięte przez układ limfatyczny, wnikają do otaczających je komórek, gdzie nie ulegają rozkładowi i są widoczne przez świeżo zagojone górne warstwy skóry. W miarę starzenia się ciała komórki przechowujące pigment również obumierają. Uwolnione cząsteczki atramentu są wtedy asymilowane przez sąsiednie komórki, co jest przyczyną rozmycia i mglistości starszych tatuaży. Jeśli tusz zostanie umieszczony zbyt głęboko, obraz rozleje się dużo szybciej (a nawet prawie natychmiast), ponieważ proces regeneracji komórkowej w tkankach podskórnych przebiega inaczej. Z kolei zbyt płytko umieszczony pigment trafi do szybko regenerującego się naskórka i złuszczy się wraz ze skórą podczas gojenia, czego skutkiem będzie tatuaż niewyraźny, szybko blednący.

Na przestrzeni wieków tatuażyści posługiwali się najróżniejszymi technologiami pomagającymi wniknąć w skórę na odpowiednią głębokość. Mimo że dziś narzędziem utożsamianym z tatuażem są igły, podobny rezultat można osiągnąć ostrzem, odpowiednio głęboko nacinając skórę i wcierając w ranę cząstki pigmentu. Efekty tej techniki są mniej precyzyjne i przewidywalne niż w przypadku tatuowania za pomocą bardzo cienkich igieł, ale nie mniej udane. Archeolodzy nie mają pewności, czy znaki na skórze Ötziego powstały poprzez wcieranie barwnika w świeżo utworzone rany, czy nakłuwanie skóry narzędziem przypominającym igłę. Nadałby się jednak do tego celu dowolny ostry przedmiot zdolny wystarczająco głęboko rozciąć albo nakłuć skórę.

Wraz z przechodzeniem prehistorycznych ludzi z epoki kamienia do epoki brązu ich znajomość technik obróbki metalu stopniowo rosła. Ötzi żył w czasie pomiędzy powyższymi okresami, nazywanym epoką miedzi. Wówczas do umieszczania drobinek sadzy w skórze mogły posłużyć zaostrzony patyk, podłużny kawałek metalu (aczkolwiek na terenie Alp nie odkryto miedzianych igieł) albo, co najbardziej prawdopodobne, szpiczaste narzędzie wykonane ze zwierzęcej kości.

Archeolodzy są zdania, że odpowiedzi na pytanie, dlaczego skórę Ötziego pokrywały znaki, potencjalnie dostarcza ich rozmieszczenie: większość tatuaży znajduje się w miejscach, których stan wskazuje na zwyrodnieniową chorobę stawów. Możliwe więc, że ludzie z jego plemienia widzieli w nich magiczne albo lecznicze rytuały łagodzące stan zapalny. Inni badacze z kolei argumentują, że obecność grupy rysunków na klatce piersiowej mumii w dużej mierze przeczy tej hipotezie.

Wiemy na pewno, że Ötzi cierpiał na szereg dokuczliwych dolegliwości, w tym na kamienie żółciowe, zapchane tętnice i pasożyty jelitowe, które mogły wywoływać ból w klatce piersiowej. Być może więc jego społeczność przypisywała procesowi tatuowania zdolności uzdrawiające, a znaki na skórze stanowiły rodzaj religijnego albo duchowego rytuału łagodzącego objawy chorób. Możliwe, że krzyżyki były rytualnymi znakami jednego rodzaju, a linie innego. I że w takich miejscach jak lewa noga Ötziego, na której znajduje się siedem krótkich równoległych linii, kolejne znaki odzwierciedlały przebieg leczenia – każdy został naniesiony osobno w ciągu pewnego czasu, kiedy ból łagodniał albo nawracał. Niewykluczone, że liczba linii w wytatuowanych miejscach ma jakieś znaczenie kulturowe wynikające z konkretnej teorii medycyny magicznej. Mogła ona być podobna do koncepcji stanowiącej podwalinę akupunktury, w myśl której wbijaniu igieł bezpośrednio w pewne miejsca na ciele przypisywano właściwości lecznicze.

Jest mało prawdopodobne, by Ötzi był jedynym wytatuowanym mężczyzną ze swojej społeczności, ale wobec braku dalszych dowodów nie możemy określić, jak powszechna w jego czasach było ta praktyka ani w jakim stopniu system kresek o prawdopodobnym znaczeniu medycznym odzwierciedla ówczesne ogólne nastawienie do niej. Czy znaki na skórze Ötziego były jedynym rodzajem tatuażu praktykowanym przez jego społeczność? Czy istnieje możliwość, że kobiety albo osoby o innym statusie społecznym miały na sobie bardziej dekoracyjne wzory? Możemy się tylko domyślać.

* * *

Antropolog Wilson Dyson Hambly, komentując w 1925 roku powszechne występowanie tatuaży w różnych miejscach globu, pisał, że „żaden badacz nie wyraziłby opinii, iż tatuowanie poprzez nakłuwanie jest prostą, banalną praktyką, której spontanicznego pojawienia się można by się spodziewać w dużej liczbie bardzo oddalonych obszarów”. Wszystko wskazuje na to, że Hambly był tak zadziwiony globalną wszechobecnością permanentnych znaków na skórze – i tak pełen podziwu dla różnorakich sposobów, w jakich były tworzone – że w jego odczuciu tatuowanie musiało być nowatorskim wynalazkiem jednej osoby, o którym wieść rozniosła się do najróżniejszych ludów na całym świecie – od Alaski po Australię, od Egiptu po Samoa i od Chin po Amerykę. „Nadzwyczaj pomysłowy wynalazek polegający na wykonywaniu drobnych oddzielnych nakłuć, potencjalnie przy pomocy miniaturowych narzędzi krzemiennych, i wprowadzania do nich barwnej materii – pisał dalej – uważam za umyślną próbę ze strony jakiejś rozsądnej osoby świadomie poszukującej sposobu, by naznaczyć kogoś trwalszym symbolem żywotności, niż to możliwe poprzez zwykłe malowanie powierzchni”. Mimo atrakcyjności wizji prehistorycznego człowieka zostającego prototatuażystą, niczym Prometeusz o zdobionej skórze wykradającego tę sztukę bogom, nie może ona być prawdziwa. Hambly uważał, że tatuaże są czymś niezwykłym, tymczasem jest zupełnie odwrotnie: na fundamentalnym poziomie nie ma niczego technologicznie złożonego w nakłuwaniu skóry poczernionym narzędziem w sposób, który pozostawi trwały znak.

Niewątpliwie prawdą jest natomiast to, że praktyka tatuażu pojawiła się i utrzymała w różnych czasach w odmiennych kulturach, a kontakty między tymi kulturami umożliwiły transmisję koncepcji z nią związanych. Mimo że znakowana na czarno skóra Ötziego jest niezaprzeczalnym dowodem na to, że mieszkańcy południowej Europy tatuowali się u zarania epoki brązu, wydaje się bardzo mało prawdopodobne, żeby najstarsze tatuaże, które przetrwały do dzisiejszych czasów, były pierwszymi, jakie kiedykolwiek wykonano. W każdej udokumentowanej ludzkiej kulturze znajdujemy przykłady pragnienia modyfikacji ciała. I choć nie posiadamy szczegółowej wiedzy na temat popularności tatuowania w społecznościach prehistorycznych, praktyka ta była niewątpliwie mocno rozpowszechniona geograficznie.

Nie są to jedyne spośród najstarszych zachowanych tatuaży, które pochodzą z północnej części globu. Na stanowiskach reprezentujących kulturę grobów katakumbowych z europejskich stepów odkryto wytatuowane ciała młodsze od Ötziego o mniej więcej 600 lat. Dotychczas jednak na szerokościach geograficznych wyższych niż ta, na której znajdował się alpejski lodowy grób Ötziego, nie znaleziono więcej dowodów na istnienie europejskiej kultury tatuażu z czasów przed epoką żelaza, która rozpoczęła się cztery tysiące lat później. Z kolei na terenach południowej Europy najprawdopodobniej tatuowano się już ponad dziesięć tysięcy lat temu, w erze neolitu. Kościane igły wykopane przez archeologów w Rumunii wskazują na tatuaże powstałe tysiąc lat przed śmiercią Ötziego. Rzeźbione figurki pochodzące z tego samego okresu, odnalezione na obszarze dzisiejszej Bułgarii, są pokryte wzorami, które potencjalnie odwzorowują ozdobne, zgeometryzowane tatuaże na kobiecych ciałach.

Każdy, kto choć raz się tatuował, powinien mimo ogromnego upływu czasu umieć się utożsamić z przeżyciami Ötziego. Choć nie mamy pojęcia o tym, co go motywowało, o jego kulturze, przekonaniach i pomysłach, sama biologiczna rzeczywistość bolesnej procedury, której się poddał, cierpliwego znoszenia procesu gojenia i spędzenia reszty życia w ciele poddanym widocznej zmianie pozostała taka sama przez tysiąclecia.

Ten wątek ucieleśnionej bliskości tworzy więź między jego życiem w starożytności a naszym.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij