Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Luizjańskie gumbo - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 października 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Luizjańskie gumbo - ebook

Gumbo to oficjalne danie Luizjany. To zupa pełna najrozmaitszych składników pochodzących z kilku kontynentów, będąca manifestacją różnorodności, erupcją zagmatwania. Taka też jest Luizjana. Przez stulecia kształtowali ją Afrykanie, potomkowie amerykańskich Indian, osadnicy z Europy, Karaibów i Nowej Szkocji. Zanurz się w tej różnorodności:

  • Poznaj wizję boga według nowoorleańskiej kapłanki voodoo
  • Przyjrzyj się życiu łowców aligatorów i dowiedz się, jak zniknąć na bagnach z „radaru” urzędu skarbowego
  • Spotkaj się właścicielem pierwszej w Nowym Orleanie restauracji z białymi obrusami dla czarnych, w której jadali Martin Luther King, Barack Obama i George Bush
  • Sprawdź, dlaczego Wietnamczycy przejęli biznes połowu krewetek na Zatoce Meksykańskiej
  • Przekonaj się, dlaczego mieszkańcy czarnych dzielnic Nowego Orleanu przebierają się w trakcie karnawału za amerykańskich Indian, a mieszkańcy prowincji w tym samym czasie utaplani w błocie ganiają po polu kurczaki
  • Dowiedz się, za co Korona Brytyjska przeprosiła Cajunów dzięki staraniom jednego z bohaterów tej książki oraz pomocy prezydenta Francji i premiera Kanady.
  • Luizjana to głębokie Południe naznaczone historią stuleci niewolnictwa, pogromów czarnej ludności i linczów. Przeczytaj relacje ludzi pamiętających czasy segregacji rasowej, potomków niewolników, jak i ich właścicieli.

O autorze

Artur Owczarski, autor bestsellerowych książek "Droga 66. Droga Matka, o historii, legendzie i podróży" oraz "Teksas to stan umysłu”, honorowy obywatel miasteczka Bandera w Teksasie, drugiej najstarszej polskiej osady w USA i światowej stolicy kowbojów. Tym razem zabiera czytelników do Luizjany i pozwala spojrzeć na nią oczami ludzi różnych ras i wyznań, potomków Afrykanów i Europejczyków. Część z nich to osoby publiczne: słynni myśliwi, bohaterowie popularnych seriali telewizyjnych, muzycy uhonorowani nagrodami Grammy, znani kucharze, filmowcy, działacze społeczni. To kolejna żywa i pełna energii książka tego autora o prowincjonalnej Ameryce. Czytelnik może poczuć na twarzy ciepły wiatr wiejący znad luizjańskich pól trzciny cukrowej i zapach haszyszu unoszący się na ulicach francuskiej dzielnicy Nowego Orleanu.

 

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788366995895
Rozmiar pliku: 40 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Luizjańskie gumbo

Gumbo to oficjalne danie Luizjany, ale nie dlatego znalazło się w tytule tej książki. To potrawa, która jak nic innego ilustruje zróżnicowanie etniczne tego stanu. W gumbo można znaleźć dosłownie wszystko: owoce morza, mięso kurczaka, mieszanki mięs, ryż lub ziemniaki i mnóstwo warzyw. To tygiel składników, miks smaków, mieszanka, gulasz, zupa, manifestacja różnorodności, erupcja zagmatwania. Taka też jest Luizjana. Przez stulecia kształtowali ją potomkowie amerykańskich Indian zamieszkujących te tereny przed przybyciem białych, osadnicy z Europy, Karaibów, Nowej Szkocji i Afryki. Afrykańskie tradycje, tak silnie obecne we współczesnej amerykańskiej kulturze, wlewały się do Stanów Zjednoczonych przez kilka niewolniczych portów, z których największym był Nowy Orlean. Wymieszanie się starych afrykańskich, europejskich i indiańskich cywilizacji zaowocowało w tym miejscu najbardziej zróżnicowanym społeczeństwem, jakie można sobie wyobrazić. To ewenement na skalę globalną. Miejsce niewyobrażalnie bogate kulturowo, którego historia uczy, że koegzystencja w pokoju prowadzi do akceptacji, z czasem do asymilacji, w konsekwencji do tolerancji, aż w końcu do naturalności i poczucia wspólnoty, czego przykładem są współcześni Kreole. Po drodze oczywiście musi wydarzyć się wszystko, do czego ludzkość, jak już nie raz pokazała, jest zdolna: niewolnictwo, rasizm, prześladowania, wojny, wyzysk, segregacja rasowa… Ale ci, którzy sięgając kilka pokoleń wstecz, mogą wymienić wśród swoich przodków niemieckiego piekarza, indiańskiego wojownika, afrykańskiego niewolnika z terenów dzisiejszego Beninu i francuskiego arystokratę, rozumieją, co to jest różnorodność.

Gumbo też nie jest jednakowe. Jedni zagęszczają je okrą przywiezioną do Luizjany przez afrykańskich niewolników. W innych regionach stanu stosuje się filé (zmielone liście drzewa sasafras), przyprawę obecną w luizjańskiej kuchni dzięki plemionom amerykańskich Indian. W krainie Cajunów gumbo zagęszcza się zasmażką, czyli roux (czyt. ru). Przygotowywana na wiele sposobów mieszanka oleju i mąki trafiła tam z Francji. Znaczące różnice w przepisach na gumbo da się wyczuć, nawet jeżdżąc z miasteczka do miasteczka w mikroskali każdej kolejnej gminy.

Pamiętam spotkanie z Donem Vappie, jednym z moich rozmówców w trakcie zbierania materiału do tej książki, który przedstawił mi swoją teorię na temat różnorodności kulturowej Nowego Orleanu.

„Ktoś z Nowego Jorku – wspominał mi Don – powiedział mi kiedyś: »Mamy u nas w mieście wszystkie narodowości świata, mamy dzielnice haitańskie, włoskie, pakistańskie, wymień jakiś kraj na świecie, a ludzie stamtąd już tu są. To najbardziej zróżnicowane kulturowo miasto w Ameryce«. Rozumiem ten punkt widzenia. W Nowym Orleanie mamy to samo, ale kulturowo wiele nas różni. Przyrównuję to do puszki z warzywami. Jeśli weźmiesz puszkę z warzywami symbolizującą Nowy Jork, otworzysz ją, odwrócisz do góry nogami i wylejesz jej zawartość na stół, to warzywa wypadną jedno obok drugiego. Będziesz mógł je rozróżnić. Tu marchewka, tam cukinia, a obok groszek i fasolka. Jak weźmiesz puszkę symbolizującą Nowy Orlean i zrobisz to samo: otworzysz ją, odwrócisz do góry nogami i wylejesz na stół, to nie będzie tam już marchewki, groszku czy fasolki. Będzie mnóstwo warzyw, ale nie dasz rady ich rozdzielić. Nie oddzielisz marchewki od cukinii, bo one są już w tej puszce tak długo, że się zmiksowały. Stały się jednym. Myślę, że to jest esencja współczesnej definicji tego, kim są Kreole”.

W południowo-środkowej Luizjanie żyją Cajunowie. Oficjalnie to dwadzieścia dwie parafie (w Luizjanie nie ma hrabstw jak w pozostałych stanach, tylko parafie. Są to odpowiedniki polskich powiatów), ale to tylko statystyka. Mieszkają też w innych częściach stanu. Pochodzą od ludzi wygnanych w XVIII wieku przez Brytyjczyków z terenów dzisiejszej Nowej Szkocji w Kanadzie. Do pierwszej połowy XX wieku zachowali całkowitą odrębność kulturową. Nie mówili po angielsku, nie czuli się nawet Amerykanami. Byli Cajunami, w większości słabo wykształconymi, niepiśmiennymi farmerami i ludźmi bagien, którzy wkładali do garnka wszystko, co latało, biegało czy pełzało. Przez prawie dwieście lat żyli na uboczu otaczającego ich świata. Mówiono o nich „białe czarnuchy”. Byli obiektem drwin Amerykanów, wśród nich mieszkańców Nowego Orleanu.

Przez stulecia Luizjana dzieliła się na Nowy Orlean i okolice z żyjącymi tam Kreolami, białymi, niewolnikami i wolnymi kolorowymi ludźmi, oraz cajuńską środkową i południową Luizjanę, w której jadło się raki, żyło na bagnach lub uprawiało trzcinę cukrową i mówiło po francusku. Cajunowie mieszkali także bardziej na północ i północny zachód wraz z anglosaskimi osadnikami nazywanymi dzisiaj przez mieszkańców południa red necks – czerwonymi karkami – specjalizującymi się w uprawie bawełny i hodowli bydła.

Przez wieki przybywający do Luizjany ludzie wrzucali do tego społecznego gumbo coś od siebie. Elementy własnych tradycji, kultury i światopoglądu. Tak powstał oryginalny na skalę amerykańską i światową tygiel kultur europejskiej i afrykańskiej. To fascynująca mieszanka z przebogatą, bardzo trudną historią, która w końcu poddała się amerykanizacji, ale o dziwo zachowała swoją tożsamość, inną w różnych częściach stanu. Współcześnie w Akadianie w kilkudziesięciu szkołach wykładowym językiem jest francuski. Karnawał, czyli Mardi Gras, obchodzi się w całym stanie na kilka zupełnie innych sposobów. W samym Nowym Orleanie funkcjonują odmienne tradycje wywodzące się z różnych kultur. Luizjańską kuchnię dzieli się na kreolską i cajuńską, a obie rozwijały się przez wieki w rozmaitych kierunkach.

Mimo upływu stuleci i takiego zróżnicowania kulturowego nad całym stanem nadal wisi zmora rasizmu wywodzącego się jeszcze z czasów niewolnictwa, tak głęboko wrytego w umysły obu ras, że to wpływa na codzienne życie i politykę. Przez wieki odmawiano czarnym ich tożsamości. Odmawiano im prawa do samostanowienia, do bycia ludźmi. Afrykańska kultura, która pod przymusem docierała do Luizjany przez ocean, nie dała się jednak wymazać. Zostało voodoo, zostały muzyka, taniec, sztuka i kuchnia. Dzisiaj, gdy słucha się pochodzącej ze Stanów Zjednoczonych muzyki, smakuje tradycyjną kuchnię w różnych regionach tego kraju czy patrzy na ludzi na ulicy, trudno nie podpisać się pod stwierdzeniem, że kultury afrykańskie tak silnie wpływały na kształtowanie się kultury amerykańskiej, że stały się jej szpikiem kostnym, fundamentem, tak naturalnym w amerykańskiej tożsamości, że nikomu nawet na myśl nie przyjdzie jego afrykańskie pochodzenie. Biali Amerykanie uznali te kultury za swoje, nieświadomi, że zawdzięczają je czarnym i że czerpią z afrykańskiej kultury, tak samo jak czarni czerpią z europejskiego dziedzictwa. Przykładem jest jazz wywodzący się z afrykańskich rytmów rozbrzmiewających na Congo Square w Nowym Orleanie. Jazz narodził się w tym mieście, a z niego ewoluowały znane dzisiaj style muzyczne. Słynna na całe Stany „czarna” kuchnia, tak zwana soul food, wychodziła na amerykański ląd wraz z Afrykanami i rozwijała się w niewolniczych chatach.

Przez prawie dwieście lat w Luizjanie dominowała kultura francuska. Do dzisiaj jest wszechobecna. W kuchni, w szkołach, w słownictwie i w muzyce. Nieważne, czy przybyłeś do Luizjany w XVIII, czy XIX wieku i czy byłeś Niemcem, Hiszpanem, Polakiem, Chińczykiem, Filipińczykiem, Węgrem czy Włochem, z czasem mówiłeś po francusku i jadłeś lokalne, wywodzące się z Francji przysmaki, a spożywałeś je albo przy dźwięku skrzypiec i akordeonu, albo afrykańskich bębnów. W XVIII wieku przez kilkadziesiąt lat Luizjana należała do Korony Hiszpańskiej. Hiszpanie wybudowali przepiękną Dzielnicę Francuską w Nowym Orleanie. Zostawili po sobie nie tylko architekturę, ale też jambalayę, czyli hiszpańską paellę, która wpadła do orleańskiego miksera kulturowego i powstała na nowo. To drugie najpopularniejsze danie kuchni kreolskiej po gumbo. Hiszpanie rządzili w stanie, w którym wszyscy mówili po francusku.

W 1800 roku Francja odzyskała Luizjanę od Hiszpanów. Trzy lata później Napoleon Bonaparte, który potrzebował pieniędzy na wojnę w Europie, zaproponował jej sprzedaż Stanom Zjednoczonym. Amerykanie chcieli kupić Nowy Orlean – port międzynarodowy, węzeł handlowy – oraz tereny położone wzdłuż Missisipi. Tam gdzie były przynoszące krocie plantacje. Reszta terytorium stanu ich nie interesowała. Ustalono cenę za Nowy Orlean w wysokości dziesięciu milionów dolarów. Francuzi zaproponowali jednak, że za dodatkowe pięć milionów odsprzedadzą całą Luizjanę. Należy zaznaczyć, że w tym czasie zajmowała ona jedną trzecią powierzchni dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Na początku XIX wieku to były dzikie rubieże bez białych osadników. Thomas Jefferson przystał na warunki Napoleona i odkupił od Francuzów całą Luizjanę, tym samym dwukrotnie powiększając terytorium Stanów. To prawdopodobnie najlepszy interes w historii, jaki zrobili Amerykanie. Później powtórzyli to jeszcze tylko z Alaską.

Od czasu nabycia Luizjany z północy ciągle napływali Amerykanie, głównie pochodzenia anglosaskiego, urozmaicając ten tygiel o własną religię i obyczaje. Nie mog­li się nadziwić kosmopolitycznemu charakterowi Nowego Orleanu, w którym świat nie był tak spolaryzowany jak w innych amerykańskich stanach. Tutaj był kolorowy, pełen ras, języków i zwyczajów i przede wszystkim sporej zamożnej społeczności kolorowych ludzi, którzy mieli niewolników. Pojawienie się Anglosasów uznano jedynie za kolejny etap historii, który nie wymagał rezygnacji z języka francuskiego i własnych obyczajów. Nowy Orlean i cały stan pozostały odmienne. Były częścią kraju, ale z własną tożsamością kulturową. Przez kolejne wieki do Luizjany przybywały duże grupy Niemców, Włochów, Irlandczyków, Haitańczyków, Chińczyków i Filipińczyków. Na zachód od Nowego Orleanu, wzdłuż rzeki Missisipi, usadowiły się w XIX wieku setki plantacji trzciny cukrowej. Cały ten region nazywano German Coast, niemieckim wybrzeżem. Ostatnia duża imigracja nastąpiła współcześnie, po zakończeniu wojny w Wietnamie. Wietnamczycy, którzy wspierali Amerykanów, musieli uciekać i znaczna ich część osiedliła się w Luizjanie. Zdominowali połowy krewetek i tak silnie wrośli w tkankę społeczną stanu, że język wietnamski pojawił się w parkomatach w Nowym Orleanie.

W Luizjanie mieszka 4,6 miliona ludzi, więc jest ich na relatywnie dużym obszarze lądu mniej niż mieszkańców aglomeracji katowickiej. Olbrzymie połacie tej zielonej krainy nie są zamieszkane. To miejsce pełne niedostępnej dla człowieka przyrody z największymi bagnami w Stanach Zjednoczonych. Atchafalaya Basin, największe bagno w Ameryce i jedno z pięciu największych na świecie, skutecznie broni dzikiej przyrody przed ludzkim osadnictwem. Ponadto Luizjana to stan w dużej mierze rolniczy, więc ludzie mieszkają w skupiskach, pozostawiając spore obszary ziemi pod uprawy.

Luizjana jest biedna. Na tle pozostałych amerykańskich stanów w wielu ważnych statystykach wypada bardzo słabo. To trzeci od końca stan po Missisipi i Zachodniej Wirginii pod względem średniego dochodu gospodarstwa domowego i drugi pod względem liczby ludności żyjącej w skrajnej biedzie, sięgającej 19 procent, czyli prawie milion ludzi żyje w ustawowo określonym ubóstwie. Luizjana zajmuje też trzecie miejsce w Stanach Zjednoczonych w statystykach wskazujących na najniższy poziom wykształcenia mieszkańców. To nie koniec problemów. Luizjana znajduje się również wysoko w niechlubnych statystykach stanów z największym procentem otyłych mieszkańców (38 procent), tylko w dwóch stanach mieszka więcej dzieci żyjących w biedzie i tylko w jednym występuje wyższy wskaźnik śmiertelności noworodków. Luizjana plasuje się na trzecim miejscu wśród najniebezpieczniejszych stanów1. Zanim jednak powstanie nam w głowie obraz Luizjany jako miejsca nienadającego się do życia, czytając te statystyki, pamiętajmy, że dotyczą najbogatszego kraju świata. Dla przykładu. Statystyki podają, że społeczeństwo Luizjany jest słabo wykształcone, a znajduje się tam sześćdziesiąt college’ów i uniwersytetów z 250 tysiącami studentów. Część to przybysze z innych stanów i studenci międzynarodowi, więc nie poprawią statystyk, ale jak na stan, w którym mieszka 4,6 miliona ludzi istnienie sześćdziesięciu wyższych uczelni robi wrażenie. Uniwersytety takie jak Tulane, Uniwersytet Stanowy Luizjany w Baton Rouge czy Loyola cieszą się uznaniem w skali całego kraju.

Największym przemysłem stanu jest wydobycie ropy naftowej i produkcja chemikaliów. Luizjana znajduje się na dziewiątym miejscu wśród wszystkich amerykańskich stanów, jeśli chodzi o ilość wydobywanej ropy. Obecnie u wybrzeży stanu znajdują się ponad cztery tysiące platform produkcyjnych i platform wiertniczych!2 Jedna z nich, Deepwater Horizon, spowodowała największą katastrofę ekologiczną w historii Stanów Zjednoczonych. Pożar, który wybuchł w 2010 roku, zabił jedenastu pracowników, a do wody przedostało się prawie 800 milionów litrów ropy naftowej. Gdyby Luizjana miała plaże, to platformy szpeciłyby krajobraz prawie na każdej z nich. To stan o najdłuższej po Alasce i Florydzie linii brzegowej, tymczasem od Teksasu aż do Nowego Orleanu trudno znaleźć miejsce, gdzie da się dojechać do oceanu. Większość portów oceanicznych w Luizjanie znajduje się w głębi lądu, a statki, zanim wypłyną na otwarty ocean, żeglują przez naturalne i sztuczne kanały. Między stałym lądem a Zatoką Meksykańską królują rozlewiska i bagna, które niestety w wyniku naturalnej erozji i działania inwazyjnych gatunków zwierząt, między innymi nutrii, ciągle się kurczą. Przewidywane podniesienie się poziomu oceanów w niedalekiej przyszłości znacząco zmniejszy powierzchnię stanu, który w dużej części znajdzie się pod wodą. Człowiek niewiele może na to poradzić, więc jeśli ktoś planuje zakup domu w Luizjanie, to warto popatrzeć na mapę i nabyć coś z dala od wybrzeża.

Luizjana to stan trzciny cukrowej. Cukier i melasa przez stulecia były najważniejszym produktem eksportowym. Złotem południa, jak je nazywano w XIX wieku. Hoduje się tu też ryż, kukurydzę i fasolę sojową. Łatwo natrafić również na stawy hodowlane raków, które okresowo są pełne wody lub osuszane na czas hibernacji skorupiaków. Luizjana zajmuje pierwsze miejsce w Stanach Zjednoczonych pod względem produkcji raków, krewetek, aligatorów i ostryg, czyli jest rajem dla wielbicieli owoców morza. Na północnym zachodzie hoduje się bydło, co jest bardzo starą tradycją w tym stanie. Niektórzy twierdzą, że to tutaj, a nie w Teksasie zrodził się mit amerykańskich kowbojów. Luizjana to także ojczyzna tabasco, najbardziej rozpoznawalnego na świecie tutejszego produktu. Firma go wytwarzająca do dzisiaj pozostaje w rękach tej samej rodziny, która powołała ją do życia w połowie XIX wieku. Jej włości leżą na wielkim złożu soli, którą wydobywa się i eksportuje do północnych stanów. Mieszkańcy Chicago czy Nowego Jorku posypują nią w zimie swoje drogi. Mcilhenny’owie to najsłynniejsza luizjańska familia. Ich przodkowie organizowali w XIX wieku wyprawy do Arktyki, zbudowali zachwycający ogród z gatunkami roślin z całego świata, który można zwiedzać przy okazji odwiedzin fabryki, fotografowali się z amerykańskimi prezydentami i wybudowali na należącym do rodziny terenie Tango, własne miasteczko, w którym mieszkają całe pokolenia ich pracowników. Przez dziesiątki lat docierali ze swojej fabryki do najbliższej miejscowości prywatną linią kolejową.

W 1682 roku francuski podróżnik Robert Cavelier Sieur de La Salle dotarł do ujścia Missisipi i na cześć króla Ludwika XIV nazwał odkryte ziemie Luizjaną. Tak zaczęła się kolonizacja stanu. Prawie czterdzieści lat później, w 1718 roku, Jean Baptiste Le Moyne de Bienville założył Nowy Orlean, do dzisiaj jedno z najważniejszych miast na amerykańskiej mapie. Okno na świat położone w pobliżu ujścia Missisipi, głównej wodnej autostrady Stanów Zjednoczonych. Niezwykle korzystne położenie na wschodnim wybrzeżu, blisko Karaibów, które w XVIII wieku były centrum produkcji żywności i handlu europejskich mocarstw, od początku istnienia skazywało je na sukces. Przez kilkadziesiąt lat XVIII wieku na mocy traktatu, w którym Francuzi przekazali Luizjanę Koronie Hiszpańskiej, miasto było zarządzane przez Hiszpanów. Nowy Orlean wówczas rozkwitał. Stał się znaczącym ośrodkiem handlowym, z którego eksportowano i do którego importowano towary z Karaibów, Afryki, Ameryki Środkowej i Europy. Po dwóch potężnych pożarach, które strawiły drewniane budynki, Hiszpanie odbudowali centrum we własnym stylu. Piękna hiszpańska architektura dominuje w Dzielnicy Francuskiej do dzisiaj. W 1840 roku Nowy Orlean był trzecim co do wielkości miastem w Stanach Zjednoczonych i pozostał największym miastem amerykańskiego południa do drugiej wojny światowej.

Nowy Orlean ma wiele imion. Nazywano go najbardziej na północ wysuniętą częścią Karaibów. Przydomek Crescent City, czyli „miasto półksiężyca”, przylgnął do niego w pierwszej połowie XIX wieku, a zawdzięcza go położeniu na zakręcie rzeki Missisipi. W drugiej połowie XX wieku zaczęto go nazywać również NOLA, skrót od NO – Nowy Orlean i LA – Luizjana, oraz Big Easy czyli Wielki Luz, które to określenie najtrafniej oddaje podejście do życia jego mieszkańców. Nowy Orlean to miasto muzyki i parad, które pełnią w nim bardzo ważną rolę społeczną. Nie ma wydarzeń publicznych czy dzielnicy, by na ulicach nie rozbrzmiewała muzyka. Nie ma miesiąca, żeby ulicami nie maszerowała jakaś parada, tzw. second line. Często spontanicznie lub przy okazji na przykład pogrzebu. To światowa stolica jazzu i orkiestr dętych, których są w mieście setki. Najsłynniejszym muzykiem i mieszkańcem Luizjany był Louis Armstrong, ale w historii nie brakuje innych „wielkich” z Nowego Orleanu, jak Jerry Lee Lewis czy Fats Domino, jeden z najpopularniejszych w Stanach Zjednoczonych artystów popowych lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych.

Większość wybrzeża Luizjany to marsh, mokradła, stanowiące naturalną barierę między stałym lądem a Oceanem Atlantyckim. To dziesiątki tysięcy kilometrów kwadratowych moczarów, 40 procent wszystkich tego typu obszarów na terytorium całych Stanów Zjednoczonych. W krajobrazie dominują trzy kolory. Niebieski od lazurowego po granatowy, szary, gdy z nieba ciągle pada deszcz, i zielony w każdym możliwym odcieniu. Trudno w Luizjanie znaleźć skrawek ziemi, na którym nic nie rośnie. Luizjana jest pełna wody, drzew, trawy, trzciny cukrowej, kanałów poprzecinanych drogami i zwodzonymi mostami. Przez bagna dziesiątkami kilometrów ciągną się drogi położone na palach, a czasami na skrawkach suchego lądu w bezpośrednim towarzystwie wody. Wody, która po obfitych opadach zalewa drogi. Wody, w której żyje ponad 2 miliony aligatorów, a że nie opłaca się na nie polować, to ich egzystencji nic nie zagraża.

Tak wielkie obszary nienadające się do zamieszkania przez człowieka, pełne aligatorów, jadowitych węży i owadów, są domem dla tysięcy gatunków zwierząt i roślin. Drogi dla samochodów przecinające mokradła wznoszą się często kilkadziesiąt metrów nad lustro wody, tak aby duże statki oceaniczne mogły spokojnie docierać do miejsca cumowania. Transport morski jest kluczowy dla gospodarki Luizjany i transport drogowy nie może go zakłócać. Najwyższy most nad Missisipi biegnie ponad pięćdziesiąt metrów nad wodą. Wjeżdżając samochodem tak wysoko, ma się przed sobą widok na mokradła na kilkadziesiąt kilometrów. W razie potrzeby nawet te przeprawy są otwierane, aby mogły przepłynąć największe jednostki oceaniczne. W centrach miast i miasteczek nie ma miejsca na podniebne drogi. Tam stosuje się mosty zwodzone, których setki podnoszą się i opadają każdego dnia, regulując ruch drogowy i wodny.

Na północnym krańcu Nowego Orleanu leży Pontchartrain, drugie co do wielkości jezioro słonowodne w Stanach Zjednoczonych (65 x 39 kilometrów). Przecina je jeden z najdłuższych mostów na świecie długości 38,6 kilometra. To właśnie tamy oddzielające Nowy Orlean od tego jeziora zawiodły podczas huraganu Katrina i woda zalała około 80 procent miasta, które w większości leży poniżej poziomu morza. W Luizjanie często buduje się domy na palach nawet dziesięć czy dwadzieścia kilometrów od brzegu, a umiejscowienie parteru na wysokości dwóch pięter jest ze wszech miar racjonalne. Prędzej czy później przyjdzie huragan, a wraz z nim ocean wleje się na ląd i zabierze wszystko, co jest poniżej tego poziomu. Huragany w Luizjanie to nie prognoza meteorologiczna z telewizji, tylko rzeczywistość, która nastaje co roku w okresie późnego polskiego lata, na przełomie sierpnia i września. Informacje o pogodzie są wtedy ważniejsze niż polityka. Wiatr może pozbawić dorobku całego życia, może zniszczyć całe miasto, doprowadzić do bankructwa firmy i zamrozić lokalną gospodarkę na całe tygodnie, miesiące, a niekiedy lata, jak stało się po Katrinie.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
_Ciąg dalszy dostępny w pełnej wersji książki._Jestem zachwycony, że mogłem pomóc Arturowi w jego badaniach nad historią i kulturą Luizjany. Byłem pod wrażeniem jego dociekliwości i dążenia do odkrycia korzeni trendów i wydarzeń, które definiują mieszkańców Luizjany – ludzi, których kultura odróżnia nas od, powiedzmy, sąsiednich Teksańczyków lub pozornie odległych nowojorczyków. A jeśli już o tym mowa, to też od Polaków.

Shane K. Bernard – historyk, autor pięciu książek i wielu artykułów naukowych będących ważnym głosem w nieustannie trwającej dyskusji na temat korzeni Cajunów i kultury Luizjany.

Czy jako wegetarianka skusiłabym się, by zjeść gumbo? Hmm…

By zrozumieć osobliwą Luizjanę i niewiarygodny kolaż, jaki tworzą jej mieszkańcy, tak bardzo autentyczni ze względu na swoje korzenie i jednocześnie sklejeni niełatwą niewolniczą historią, sięgnęłam po książkę Artura Owczarskiego. Choć przyznam, Drodzy Czytelnicy, że wprawdzie byłam już na wszystkich kontynentach, ale gdy myślałam o wielkich podróżach i nietuzinkowych miejscach, Stany nigdy nie były na mojej liście must see immediately.

Aż do teraz, do momentu, kiedy Artur zabrał mnie w podróż do kolorowej Luizjany. Indiańskie korzenie, tradycja, kultura, wierzenia i tajemnicze voodoo są jak magnes i magiczna delta rzeki Missisipi…

A ja wcale nie jestem pewna, że gdybym dziś znalazła się w Luizjanie, to nie spróbowałabym gumbo…

Potrawy tak zróżnicowanej i niepospolitej, jak różni i wyraziści są mieszkańcy tego stanu.

Miłka Raulin – zdobywczyni Korony Ziemi, trzecia i najmłodsza Polka z Trawersem Grenlandii. Z wykształcenia inżynier trakcji elektrycznej, z zamiłowania podróżniczka, autorka książek, miłośniczka gór wysokich, taterniczka oraz pilotka szybowców. Laureatka plebiscytu Forbesa „Leaders of the future”, nominowana do Telekamer 2022 za program „Ulepieni z pasji”. Organizatorka i pomysłodawczyni Festiwalu Siły Marzeń oraz Rajdu Południe – Północ.

Wspaniała książka Artura Owczarskiego o stanie Luizjana i jego wyjątkowych tradycjach to historia, która powinna przemówić do każdego, kto interesuje się lokalną historią naszego stanu i południowymi Stanami Zjednoczonymi. To, co czyni ją szczególnie cenną, to anegdotyczne i podane z pierwszej ręki treści. Z pewnością będzie się cieszyć zainteresowaniem czytelników. Jako autora dziesięciu książek o kulturze francuskiej, kreolskiej i cajuńskiej z Luizjany raduje mnie zwłaszcza z część poświęcona różnorodności naszej osobliwej frankofońskiej kultury. Dziękuję Arturowi za napisanie tej pouczającej historii o naszym pięknym stanie.

Warren A. Perrin – wybitny prawnik, właściciel muzeum w Erath poświęconego historii i kulturze Cajun oraz regionu Akadiany. Wieloletni prezes, nominowany przez kolejnych gubernatorów stanu, frankofońskiej organizacji CODOFIL. Wykładowca uniwersytecki, laureat wielu międzynarodowych nagród.

Gumbo jest apetycznie pikantne i wydaje się sporządzane według przepisu perkusisty Led Zeppelin Johna Bonhama – nadmiar jest najlepszy. I jeśli ten pełen kolorów kocioł smaży się na bagnach, w terenach trudnych do zaakceptowania przez większość z nas, to jest to zapowiedź jazzowego destylatu wysokiej próby. Dobrze się w nim metafizycznie zanurzyć. Tak, Artur zabrał mnie do nowoorleańskich korzeni ludzi tęskniących za wolnością. Ich muzyka krystalizowała na krwi, pocie i łzach. Podbiła cały świat. Kiedyś tam zajrzę i się wsłucham... Książka napisana jest z głębokiej pasji, a ta, jeśli towarzyszy podróży, daje silną potrzebę dzielenia się. I to się tu dzieje.

Marek Tomalik – podróżnik, publicysta, pisarz, dziennikarz radiowy. Pasjonat i znawca Australii. Twórca i organizator 23 edycji Festiwalu Podróżników „Trzy Żywioły”. Autor książek o podróżach, w tym trzech o Australii. Zasiadał w jury Travelerów – prestiżowych nagród przyznawanych przez National Geographic. Dwukrotny laureat Kolosów.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: