Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Lukrecja i przygoda życia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
21 lutego 2025
2549 pkt
punktów Virtualo

Lukrecja i przygoda życia - ebook

Mogłabym zdobyć cały świat, ale mama mi nie pozwala!

Muszę ją przekonać, żeby zgodziła się na moją wycieczkę do Londynu. Tam czeka już na mnie Sarah – moja nowa superprzyjaciółka. Czekają najprawdziwsi król i królowa. No i czeka wielka przygoda życia!

O nie! Nikt mnie nie powstrzyma przed wyjazdem, nawet mama!

Anne Goscinny, córka Renégo Goscinnego, stworzyła współczesną serię dziewczyńskich przygód, które zilustrowała Catel. Pokolenie Mikołajka dorosło, czas więc na nowe: pokolenie Lukrecji! Dotychczasowe tomy serii zostały docenione przez czytelników, o czym świadczą nominacje do tytułu najlepszej książki dziecięcej w plebiscytach Empiku i portalu Lubimyczytać.


Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8367-652-4
Rozmiar pliku: 12 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZYGOTOWANIA

Dzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego zawsze jest tak samo.

Grzegorz pyta, jaka kolacja sprawiłaby mi przyjemność, a mama chce mi pomóc w wybraniu stroju na następny dzień.

– Dobry wieczór, kochanieńcy! – krzyknęła Scarlett, otwierając sobie drzwi własnymi kluczami po tym, jak zdążyła trzy razy użyć dzwonka.

Gdy tylko doszedł mnie dźwięk obcasów Scarlett, wybiegłam z pokoju jak oparzona. Grzegorz był zajęty w kuchni szatkowaniem ziół, a mama siedziała w salonie z Picassem, moim kotem, na kolanach i z przejętą miną.

– Świetnie, że jesteś! – krzyknęłam, ściskając babcię z całych sił.

– Wreszcie ktoś cywilizowany w tym domu! – zaśmiała się Scarlett, owijając swojego lisa wokół mojej szyi.

Natychmiast wyciągnęłam butelkę jej ulubionego porto, nie zapominając o talerzyku nerkowców.

– Wróciłaś z pogrzebu, kochanie? – spytała mamę, gdy tylko przekroczyła próg salonu.

Mama westchnęła.

– Nie, nie… Wszystko w porządku…

– Jakoś na to nie wygląda! Masz problemy w pracy? Nie… Gorzej! Złamałaś obcas w szpilkach?

– Nie martw się, Scarlett, dzień przed rozpoczęciem roku mama zawsze jest zaniepokojona – wyjaśniłam.

– Wcale nie! – broniła się mama, wydmuchując nos.

Całe szczęście, że odgłos tasaka Grzegorza budował odpowiedni nastrój.

Ja tam wiem, o co chodzi mamie. Jest jej smutno, bo mój młodszy brat Wiktor i ja dorastamy.

– Ale wiesz, mamo, że zawsze będę twoją myszką – powiedziałam, tuląc się do niej.

Trzeba przyznać, że jest niska i prawie ją już przerastam.

– Wiem, kochanie – odparła mama, pociągając nosem. – Ale ja tak bardzo lubiłam szykować ci ubrania, pomagać z zaplataniem warkocza, pilnować, żebyś niczego nie zapomniała, pamiętać o gumce, linijce, cyrklu, kredkach, o…

– Zrozumieliśmy! – zaśmiała się Scarlett. – Jest na to rada! Proponuję, żebyśmy pomogły Lukrecji wybrać między dżinsami a dżinsami oraz adidasami a adidasami!

Mama uśmiechnęła się na tę myśl i poszłyśmy wszystkie trzy na górę do mojego pokoju.

– Co zamierzasz spakować do plecaka? – spytała mama.

– Kalendarz szkolny, piórnik i notatnik – odpowiedziałam, podając Madonnie, mojemu żółwiowi, listek koniczyny.

– Powinnaś zabrać słownik, słowniki się zawsze przydają – stwierdziła mama.

Wybuchłyśmy ze Scarlett śmiechem.

– Świetny pomysł, kochanie – przytaknęła Scarlett. – Jeśli koniecznie chcesz dociążać plecak Lulu, to w piwnicy powinno się też znaleźć jakieś kowadło!

Mamy to w ogóle nie rozbawiło. Popatrzyła tylko rozczulona na Patryka, mojego pluszowego misia, po czym wzięła Picassa na kolana i kazała mu obiecać, żeby chociaż on nie dorastał.

Ja tam uwielbiam ten wieczór przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Ale jutro jest wielki dzień, bo po raz pierwszy idę do gimnazjum. Jeszcze w poprzednim roku, kiedy byłam mała, w szkole podstawowej, mieliśmy tylko jedną nauczycielkę. Od jutra będziemy mieli osobnego nauczyciela od każdego przedmiotu. Całe szczęście spotkam się tam znów z Linami, Różą, Augustynem i na pewno poznam mnóstwo nowych kolegów i koleżanek.

– Zapraszam was do restauracji! – zarządziła Scarlett. – Pomyślisz przez chwilę o czymś innym, kochanie – dodała, głaszcząc mamę po głowie.

– Dzięki, mamo, ale nie dzisiaj. Lulu musi się wcześniej położyć. Trzeba od razu kształtować dobre nawyki. Nie ma mowy, żebyśmy mieli wychodzić na miasto, kiedy jutro ma szkołę.

Ja oczywiście byłam strasznie zawiedziona. Poinformowałam mamę, że nie będę już nigdy chodzić do „szkoły”, bo jestem w gimnazjum. Oczy się jej zaszkliły jak wtedy, kiedy jest wzruszona i z trudem powstrzymuje łzy, żeby nie dać tego po sobie poznać.

– Rozumiem, kochanie – odparła Scarlett – ale pizzeria na rogu ulicy to przecież nie klub nocny!

– W takim razie idźcie beze mnie – stwierdziła mama. – Mam na jutro dużo pracy.

Popatrzyłyśmy ze Scarlett po sobie. Picasso, który co prawda jest jeszcze dzieckiem, ale już wszystko rozumie, wspiął się na szyję mamy i zaczął mruczeć.

– Jak wolisz – westchnęła Scarlett, wstając.

Usiadłam obok mamy i spytałam ją, czy myślała o tym, jak powinnam się jutro ubrać. Ja sama wybrałam czarne dżinsy, białą koszulę, szarą bluzę i adidasy za kostkę.

– Idealny wybór – stwierdziła mama. – Lepiej nie zwracać na siebie uwagi jaskrawymi kolorami. Gimnazjum to poważna sprawa.

Poszłam do Wiktora, mojego młodszego brata, żeby go uprzedzić, że ma się nie przebierać w piżamę do kolacji.

– Wiktorze, Scarlett zabiera nas na pizzę!

– Przykro mi, Lulu, ale odpada.

– Co niby odpada? Odbiło ci, czy co? Zawsze jęczysz, że chcesz pójść coś zjeść na miasto, a teraz odmawiasz?

– No bo… Właśnie sobie przypomniałem, że przed wakacjami pani zadała nam do przeczytania jedną książkę, a ja nawet jeszcze nie zacząłem!

Usiadłam na podłodze, żeby pomyśleć, głaszcząc po długich uszach Rondla, który jest królikiem Wiktora. Kiepsko się złożyło.

– A mówiłeś mamie?

– Jasne, że nie. I tak będę miał kłopoty z naszą panią, nie trzeba jeszcze mieszać do tego mamy!

– I co, zamierzasz ją przeczytać w jeden wieczór?

– Wieczór i pewnie noc! – przymarudził mój brat, wzruszając ramionami z przybitą miną.

– Ty to naprawdę jesteś… Po prostu… – Nie mogłam się powstrzymać, żeby mu wygarnąć, ale nie dokończyłam zdania.

Wiktor miał dwa miesiące, żeby przeczytać tę książkę, i to, co zrobił, było po prostu niedojrzałe. Ale teraz, skoro jestem już duża i idę do gimnazjum, muszę się nauczyć cierpliwości, a nawet wyrozumiałości.

– Wiem, Lulu – powiedział Wiktor tak cichym głosem, że aż chciało się go przytulić.

Poczułam, że jeszcze chwila i się rozpłaczę. Mój brat mnie denerwuje, ale kiedy jest smutny albo ma kłopoty, czuję się źle.

– Dobrze, w takim razie powiem Scarlett, że wyjście do restauracji trzeba przełożyć na inny wieczór – westchnęłam – a potem przeczytam twoją lekturę. Pójdzie mi o wiele szybciej niż tobie. Opowiem ci później wszystko i nikt się nie zorientuje.

Wiktor natychmiast się rozpromienił.

– Jesteś najlepszą starszą siostrą na świecie, Lulu! – wykrzyknął, odpalając konsolę. – Pogram sobie trochę, a potem znajdę jakieś ładne ubrania.

– A po co ci one? – spytałam, marszcząc brwi.

– No przecież pójdę na pizzę ze Scarlett, kiedy ty będziesz czytać moją lekturę! – odparł mój brat z szerokim uśmiechem.

Musiałam się naprawdę bardzo wysilić, żeby nie zapomnieć, że jestem już duża i nie wolno mi się denerwować.

– Gdzie masz tę książkę? – spytałam, mimo wszystko trochę zdenerwowana.

– Powinna być w moim tornistrze z zeszłego roku, Lulu.

Wiktor nie tylko nie spakował się na jutro, ale nawet nie rozpakował się po zakończeniu roku w czerwcu!

– Przeginasz, Wiktorze! Wyłącz swoją durną grę z wygłodniałymi zombiakami i daj mi tę przeklętą książkę.

– Naprawdę jesteś niefajna, jak się tak wściekasz, Lulu – zaprotestował mój brat.

Krzyczeliśmy na siebie tak głośno, że nie usłyszeliśmy, kiedy Grzegorz otworzył drzwi do pokoju Wiktora.

– Co tu się dzieje? – zapytał, mierząc nas wzrokiem kogoś, kto doskonale wie, że się kłócimy. – Słychać was aż w kuchni. Wiktorze, przecież wiesz, że masz szlaban na konsolę na cały tydzień! Wyłącz to natychmiast.

– Już się robi, tato – odpowiedział Wiktor swoim głosikiem małego hipokryty.

– Ja myślę – mruknął Grzegorz. – A ty, Lukrecjo, masz wszystko gotowe na jutro?

Miałam ogromną ochotę powiedzieć mu, że poza opasłą książką, którą muszę przeczytać i opowiedzieć Wiktorowi, to owszem, wszystko załatwiłam.

– Tak, Grzegorzu – odpowiedziałam, maksymalnie uwydatniając mój dołeczek.

– Świetnie, w takim razie zapraszam was na dół na kolację za…

Nagle przerwała mu Scarlett, która wparowała do pokoju Wiktora niczym tornado.

– Kochanieńcy, zarezerwowałam dla nas najlepszy stolik, ten z kanapą, równo na ósmą! Dzięki temu wszyscy będą mogli się wcześniej położyć!

Grzegorz spiorunował ją wzrokiem.

– Scarlett, przecież dobrze wiesz, że jutro dzieci mają rozpoczęcie roku szkolnego. Nie ma mowy, żebyśmy mieli dziś wychodzić na kolację!

– Nie ma co, dobrze się dobraliście: ty i moja córka. Dwoje nudziarzy. Całe szczęście, że Lukrecja i Wiktor poszli w moje ślady. Chodźmy, dzieci, a jak będziecie grzeczni, to pozwolę wam nawet zamoczyć wargi w moim kieliszku chianti!

Grzegorz wzniósł oczy ku niebu, całkiem już rozdrażniony.

– Częstowanie dzieci winem! Czyś ty całkiem straciła zdrowy rozsądek, Scarlett?

Babcia wybuchnęła śmiechem.

– Grzegorzu, daj spokój, przecież muszą się jakoś odstresować, a na papierosy są jeszcze oboje za młodzi.

Grzegorz i Scarlett zaczęli się przegadywać, ja tymczasem po kryjomu przeszukałam tornister mojego brata. Między kulkami do gry, posklejanymi cukierkami i mazakami bez skuwek znalazłam jakąś książkę.

– O tę ci chodziło? – zapytałam, podziwiając ilustrację przedstawiającą kolorowy okręt podwodny zanurzony w morskich odmętach.

Co prawda na okładce było napisane „wersja skrócona”, ale książka i tak była naprawdę gruba.

Grzegorz, który tłumaczył akurat Scarlett, że dzieci powinny jeść kolację wcześnie i o stałej porze, unikać przed snem ekranów i nabrać zwyczaju szykowania wieczorem swoich rzeczy na następny dzień, nagle przerwał.

– A to co takiego? – zapytał głosem zbyt spokojnym, żeby rzeczywiście mógł się za nim kryć spokój.

– To książka, tato – odpowiedział Wiktor, czerwieniąc się aż po końcówki włosów.

– Przecież widzę, że to książka! Tylko mi nie mów, że miałeś ją przeczytać na jutro!

– Nie! No co ty, jasne, że nie! – wybełkotał Wiktor, który nie bardzo lubi kłamać, bo zawsze strzela potem jakąś gafę.

Scarlett, która uwielbia kłótnie, rozsiadła się na łóżku Wiktora, jakby była w teatrze. Zaczęła nawet głaskać Rondla.

– Jaka szkoda, że jesteście tak głupio przywiązani do tego królika – zaśmiała się. – Jego śliczne futerko pięknie by pasowało do mojej kremowej sukienki z jedwabiu.

Wiktor odebrał jej swojego królika i przytulił go do siebie, posyłając Scarlett piorunujące spojrzenie.

Grzegorz usiadł po turecku na podłodze i otworzył książkę Wiktora, po czym zaczął ją kartkować.

– Fajna rzecz, co nie? – zaczął się popisywać mój brat.

– Fajna? Chłopcze, _Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi_ to fantastyczna książka! – wykrzyknął mój ojczym. – Moja matka podarowała mi ją na urodziny, kiedy byłem w twoim wieku. A ja ją po prostu pochłonąłem!

– To ty nie dostawałeś prezentów na urodziny? – oburzył się Wiktor.

– Dostawałem. Książki, czasem jakąś płytę.

– No właśnie dlatego pytam – stwierdził Wiktor. – Książki to nie prezenty.

Teraz z kolei do pokoju Wiktora weszła mama ze zdziwioną miną.

– Co się dzieje? Czyżby to tutaj przeniósł się teraz nasz salon?

Grzegorz wstał i pokazał jej książkę, którą Wiktor miał przeczytać.

– Spójrz, kochanie! Niczego ci to nie przypomina?

Mama natychmiast zagłębiła się w opis na czwartej stronie okładki z uśmiechem na ustach. Scarlett zaczynała się niecierpliwić.

– To jak, idziecie, dzieciaki? Skoro wasi rodzice potrzebują stałych godzin posiłków, to nie będziemy im się naprzykrzać. Pójdziemy na kolację we troje!

Byłam trochę skołowana. Obiecałam Wiktorowi, że przeczytam wieczorem jego lekturę, ale nie chciałam go wkopać, odmawiając wyjścia z babcią. Rok szkolny jeszcze się nawet nie zaczął, a moje życie już się komplikowało.

Wtedy Grzegorz wpadł na pomysł stulecia.

– Wiesz, Wiktorze, nakręcono na podstawie tej książki bardzo dobry film i chyba nawet mamy go na DVD. Scarlett, może zamiast wychodzić do restauracji, zamówimy pizzę do domu i zjemy ją, oglądając film? Może dzięki temu rozpoczęcie roku szkolnego przestanie być takie stresujące, bo na razie… wszyscy jakoś się nim spięli. Co o tym myślisz, kochanie? – zapytał mamę, przytulając ją.

– Doskonale! – wykrzyknęła mama. – Najważniejsze to spędzić ten wieczór razem, szczególnie jeśli mamy już wszystko gotowe na jutro.

– Przestań się już tym przejmować – westchnęła Scarlett. – Przecież to nie ty idziesz do szkoły. Kiedy byłaś mała, też się tak stresowałaś dzień przed szkołą. Co prawda niedaleko pada jabłko od jabłoni, ale twoje dzieci najwyraźniej nie odziedziczyły po tobie tego podejścia!

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij