- W empik go
LUST poleca: LGBTQ – opowiadania erotyczne - ebook
LUST poleca: LGBTQ – opowiadania erotyczne - ebook
„Podniosłaś się, podpierając się na łokciach, i założyłaś niesforne kosmyki moich brązowych włosów za ucho, po czym skradłaś krótki pocałunek z moich ust. Zostawiłaś po sobie ślad belgijskich frytek, uśmiechu oraz podniecenia. Szkoda, iż wtedy nie wiedziałam, że nie zostaną ze mną na dłużej. (...) Twoja ręka zaczęła lekko głaskać włoski na moim podbrzuszu, blisko dołu od bikini. Nawet jeśli położyłyśmy się w mniej widocznym miejscu, dość daleko od najbliższego zejścia na plażę, to zdawałam sobie sprawę, że nie jesteśmy kompletnie same”.
Osoby bohaterskie tego zbioru opowiadań – geje, lesbijki, osoby biseksualne i transpłciowe w relacjach mono- i poliamorycznych – tak jak bohaterki opowiadania „Słoneczne języki” eksplorują seksualność na własnych zasadach, bez oglądania się na heteronormę. Poznaj pełne erotycznego napięcia historie ukazujące wszystkie odcienie nieheteronormatywnej seksualności, które odzwierciedlają różnorodność świata LGBTQ+.
W skład zbioru wchodzi 15 opowiadań erotycznych:
Maliny
Przyjemność do kwadratu
Noc, którą zapamiętasz na zawsze
Maliwan
Słoneczne języki
Historia K.
Brzoskwiniowa rozkosz
Weekend z przyjaciółką: seksklub
Jedwab i miód: Pocałunek gejszy
Nienawiść, pożądanie i odrobina magii
Nadmorska noc
Blizny
Akt kobiecy
W drodze do ciebie
Opowiadania zostały napisane przez następujące autorki i autorów LUST:
Camille Bech
Victoria Październy
Annah Viki M.
Black Chanterelle
rehab-e
Magdalena Drabik
Catrina Curant
Sonja Bemont
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-270-9426-7 |
Rozmiar pliku: | 432 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od kilku dni jestem w plątaninie różnych emocji. Miesiączka zaskoczyła mnie podczas jednej z nocy, gdy najmniej się tego spodziewałam. Czuję irytację. Jednocześnie podniecenie. To jedyna zaleta tej comiesięcznej wizyty. Lubię stan, gdy wrzące we mnie emocje powodują, że czuję się seksualnym zwierzęciem. Po pierwszym dniu bólu i frustracji jestem w stanie skupiać się na cielesności, potrzebach seksualnych. Wiem, że większość moich koleżanek ma tak wielkie bóle menstruacyjne, że chcą tylko schować pod kocem z termoforem na brzuchu. Na szczęście ja nie mam tak wielu długich, mocnych dolegliwości. Zastanawiam się, dlaczego ta krew musi się ze mnie wylać. Medycznie rozumiem powody tej cyklicznej wizyty. Zastanawiam się nad tą metaforyczną częścią. Jest to jakiegoś rodzaju duch czarownicy, wychodzący z wnętrza brzucha. Pewnego rodzaju kobiecość. Potrzebuję miesiączki, aby potwierdzać swoją kobiecość.
Jesteśmy w małej knajpce w centrum Krakowa. Pijemy właśnie słodkie drinki, ciesząc się towarzystwem twojej znajomej z pracy w kancelarii prawnej. Zapycham brzuch pizzą na cienkim cieście. Daję płynąć konwersacji wokół mnie i skupiam się głównie na tobie. Czuję, że potrzebuję czułości, miłości, dotyku. Jesteśmy razem trzy lata i nie mogę się doczekać, aby spędzić z tobą kolejne miesiące czy lata. Co jakiś czas pocierasz palcami moje odsłonięte ramię, dotykasz ciała, które pragnie więcej takich muśnięć. Pod stołem ocierasz swoją nogą o moją, przez co tracę koncentrację. Mam nadzieję, że kobieta, która siedzi z nami przy stoliku, nie zauważa, że co jakiś czas skupiam na tobie całą swoją uwagę – choć pewnie może zauważyć moje twarde sutki, które uwidoczniają się pod czarnym, nietoperzowym swetrem. Oblizuję usta, chcę więcej. Wykorzystuję sytuację, gdy dziewczyna, z którą przyszłyśmy, idzie do toalety. Prawie siadam na twoich kolanach, mruczę ci wprost do ust. Jestem podniecona, ale ty tylko zaciskasz dłoń na moim udzie.
– Oj, słońce, podoba mi się, że jesteś dzisiaj taka napalona, ale musisz poczekać. Za chwilę wyjdziemy, bądź grzeczna.
Całujesz mnie namiętnie, rozstajemy się, dopiero gdy Kasia wraca z łazienki. Nie obchodzi mnie, co o mnie myśli. Choć gdy później widzę jej zdziwioną minę, lekko się rumienię, czuję się niezręcznie. Ty natomiast naturalnie wracasz do waszej rozmowy, jakby nic się właśnie nie wydarzyło. Niecierpliwie zaczynam stukać palcami o blat, kiedy czekamy na rachunek. Rzucasz mi jedno surowe spojrzenie i przestaję. Płacisz kartą i wreszcie możemy wyjść, wcześniej grzecznie się żegnając i dziękując za miłe spotkanie. Wita nas chłodne, wiosenne powietrze, opatulam się płaszczem, czuję, jak przytulasz mnie do siebie. Jedną ręką obejmujesz mnie w pasie, mocno, jakbym miała ci zniknąć. Wiesz, że nie chcę znikać. Chciałabym, abyś zanurzyła we mnie swoje palce. Jednocześnie wiem, że byłyby całe we krwi. Lepkie, brudne. Nie możesz zrobić tego w ciemnym zaułku krakowskiego centrum. Niestety muszę poczekać. Czuję ciepłe powietrze na swojej szyi, gdy przyciskasz do niej swoje usta. Pozostawiasz szybki pocałunek, ślad czerwonej szminki. Kamienica, w której mieszkamy, znajduje się dość blisko centrum.
Szybki spacer plantami, kilka uśmiechów, skradzionych pocałunków, poczucie głodu tego ciała, które właśnie idzie tuż przy mnie. Powoli czuję, że jestem coraz bardziej mokra. Nie wiem, czy przecieka mi podpaska, czy po prostu jestem przesiąknięta podnieceniem. Przeskakujemy kilka stopni, a kiedy wdrapujemy się wreszcie na czwarte piętro, staję za tobą. Moje dłonie wchodzą pod białą koszulę, a usta mruczą tuż przy uchu z kilkoma kolczykami. Całuję, liżę, dekoncentruję cię od szukania kluczy w wielkiej torebce. Zaciskam dłoń na twoim pośladku, kołyszesz biodrami i przez chwilę stoimy tak razem. Myślę, że mogłabym paść na kolana tuż przed naszymi drzwiami, zacząć całować każdy kawałek twojego ciała. Tak na widoku. Wkładam palce pod prześwitujący materiał, drapię cię po plecach. Mruczysz, odchylasz głowę. Jest późno, wydaje mi się, że nikt z naszych sąsiadów nie wyjdzie na zewnątrz. Przygryzam dolną wargę i przez chwilę się zastanawiam. Nie wiem, co sprawia, że poddaję się tym emocjom, rozpinam rozporek twoich błyszczących, przylegających do ciała spodni. Wkładam rękę do twoich majtek. Zastygasz w miejscu, nie wiem, czy mam wyjąć dłoń, czy mogę kontynuować. Boję się zapytać, boję się, że zniszczyłam nastrój. Wzdychasz głęboko, uspokajasz się, kiedy delikatnie całuję twój kark. Odkrywam, że jesteś mokra. Chyba podnieca cię moja dzisiejsza aktywność. Czuję, jak twoja łechtaczka pulsuje. Wiem, że nie jest to najromantyczniejsza seksualna aktywność. To raczej szybkie posuwanie palcami po twojej nabrzmiałej łechtaczce, wzrastająca adrenalina. Podnieca mnie, że tak mocno musisz powstrzymywać się przed kolejnym jękiem. Coraz trudniej utrzymać ci się na nogach, gdy moje ruchy nabierają tempa. Głośniej oddychasz, przytrzymujesz się drzwi wejściowych. Jednocześnie jesteś o wiele bardziej opanowana, niż gdybym to ja otrzymywała taki szybki, zachłanny dotyk. Prawie dochodzisz. Mogę poczuć, jak lepka się stajesz, jeszcze mocniej poruszam palcami, natarczywie przesuwam je w górę i w dół. Czuję, jak zaciskają się twoje mięśnie, pewnie zamykasz oczy, przygryzasz wargę. Mimo że starasz się mocno kontrolować odruchy ciała, czuję, kiedy dochodzisz. Przez chwilę po prostu stoimy w miejscu, ja prawie przyklejona do twoich pleców. Szybko wyciągam rękę, gdy zaczynamy słyszeć, że ktoś z góry schodzi po schodach. Zaraz nas zobaczy, nakryje. Jestem zawstydzona, nie mam pojęcia, jak się zachować. Wycieram dłoń o swoje spodnie i zastygam w bezruchu. Chcę jak najszybciej wejść do naszego bezpiecznego mieszkania. Trzęsą ci się ręce i potrzebujesz dwóch prób, aby wreszcie otworzyć zamek. Szybko znikasz w ciemnym wnętrzu. Równie szybko wchodzę do środka. Zatrzaskuję drzwi za sobą, ściągam buty, zrzucam z siebie płaszcz oraz resztę ubrań. Słyszę głośne bicie własnego serca. Idę w stronę naszej sypialni. Po drodze widzę, że światło świeci się w łazience. Nago zahaczam jeszcze o kuchnię. Wsypuję mokrą karmę wygłodniałym kotom, które trącają moje zimne kostki. Wreszcie wchodzę do przestronnego pokoju, w którym mieści się dwuosobowe łóżko, szafa, szafki nocne, duże lustro. Okna są zasłonięte szarymi żaluzjami. Z plakatu na błękitnej ścianie zerka na mnie Samara Weaving.
Siadam na krawędzi łóżka i otwieram uda, przypatrując się sobie w dużym lustrze opartym o ścianę nieopodal. Palcami dotykam rozstępów na fałdkach obwisłego brzucha. Mam na sobie tylko czarne, bawełniane majtki, do których przyczepiona jest podpaska.
Jestem rozedrgana przez to, co przed chwilą się stało, jak i przez własne podniecenie. Najchętniej zaczęłabym szczypać swoje sutki. Chciałabym zająć się sobą, nie czekać na twój powrót. Jednocześnie dotykając własnego ciała, skupiam się na jego herstorii, zastanawiam się, dlaczego jestem dla niego czuła tylko wtedy, gdy nikt nie patrzy. Teoretycznie bardzo dobrze znam odpowiedź na to krążące we mnie pytanie. Trudno kochać własne ciało w każdym momencie swojego życia, kiedy przestrzeń nie jest dostosowana do takiej wykraczającej poza kanon grubości. Otoczenie raz po raz atakuje mnie elementami, które nie są przystosowane do mojej cielesności. Między innymi krzesełka z podłokietnikami. Małe fotele w komunikacji miejskiej, nigdy nie lubiłam zajmować podwójnych miejsc w autobusie, widząc, że nie mieszczę się na swojej połowie, że wykraczam poza wyznaczony fotel. Nadal od czasu do czasu czuję wstyd. Choć to właśnie w wieku nastoletnim tego typu emocja pojawiała się we mnie najczęściej. Czułam również irytację, wściekłość na siebie, swoje ciało.
Trudno manifestować swoją ciałopozytywność, kiedy świat nie jest dla ciebie pozytywny. Kiedy fałdki twojego brzucha są mocno widoczne, gdy nie włożysz koszulki, która będzie dwa rozmiary za duża. Czuję się dyskryminowana, wiem, że moje dodatkowe kilogramy nie są fajne, nie są tą marketingową ciałopozytywnością. Zdarza się, że w gorszych momentach zastanawiam się, co tak naprawdę we mnie widzisz. Czuję się głupio, gdy kwestionuję twoją miłość, ale niestety dość często nachodzi mnie takie zwątpienie. Wtedy, tak jak teraz, wchodzę na łóżko, które śmiało pomieści dwie osoby, i zaczynam myszkować w szufladach szafki, na której przez ostatnie zaczęła rozrastać się kolekcja kubków z resztkami zielonej herbaty. Leży na niej również notatnik, w którym zapisuję swoje sny, a także czarny, mały, silikonowy korek analny z końcówką w kształcie serca, za które można pociągnąć. W szufladach znajduję kilka małych, samoprzylepnych karteczek, na których narysowane są małe serca i słońca. Na tych karteczkach wypisane są również słodkie zapewnienia. Słowa takie jak: „kocham cię za twój uśmiech i nieśmiałość”, „podnieca mnie twoja uległość”, „uwielbiam to, że zawsze znajdujesz dla mnie czas”, „wyglądasz seksownie, gdy wchodzisz mi na kolana i zaczynasz mnie całować, taka niewinna, chętna na coś więcej”, „MOJA”. Poza tymi małymi, różowymi karteczkami w środku szuflady znajdują się jeszcze sznury, lubrykant, wspólne zdjęcia wywołane tydzień temu. Czuję, jak przez mój brzuch przelatuje milion łakomych motyli. Zamykam szafkę nocną. Przewracam się w pościeli, kołdrą przykrywam twarz, na której można by zobaczyć, ile czułości, zachwytu dało mi przeczytanie tego szybkiego, ale starannego charakteru pisma. Leżę na brzuchu i staram się uspokoić szalejące serce. Trudno okiełznać to wewnętrzne łaknienie, pożądanie, miłość, pragnienie drugiej osoby, która zajmie się moim podnieceniem.
Słyszę skrzypiącą drewnianą podłogę, a po chwili czuję, jak materac ugina się pod twoim ciężarem. Starasz się włożyć rękę w plątaninę pościeli i znaleźć moje nagie ciało pod kołdrą. Przewracam się na plecy. Pomagam ci, kołdra spada na podłogę. Gdzieś obok nadal leży szary koc. Łączę nasze dłonie, z uśmiechem całuję cię w usta. Cieszę się, że znowu cię widzę. Odgarniasz pojedyncze brązowe kosmyki z mojej twarzy, a zaraz potem całujesz mnie z większym zaangażowaniem, mocno, zachłannie. Nie rozmawiamy o tym, co się wydarzyło.
Siadasz na mnie okrakiem, nie jestem w stanie się poruszyć. Szczególnie podczas okresu lubię siebie w takiej nieskomplikowanej pozycji. Nie masz na sobie majtek, łaskoczą mnie twoje gęste włosy łonowe. Moje policzki nabierają malinowego koloru. Mój oddech zaczyna przyspieszać, czuję przyjemne mrowienie całego ciała. W myślach przelatują mi obrazy tego, co możesz ze mną zrobić. Czy będziesz powoli mnie drażnić? Może dzisiaj bardzo namiętnie, zwierzęco będziesz uprawiać ze mną seks. Tak długo i mocno, aż swoim krzykiem obudzę wszystkich sąsiadów. Mocno przełykam ślinę, jeszcze nie proszę.
Z kolejnej szuflady wyciągasz czarny marker. Wzdrygam się, gdy nagle czuję, jak przyciskasz go do mojej klatki piersiowej. Jestem podniecona, zaskoczona. Nie mam pojęcia, co na mnie piszesz. Wydaje mi się, że rysujesz serduszko, ale nie jestem pewna. Posłusznie nie poruszam się zbyt mocno, aby nie utrudniać ci pracy. Serce bije mi coraz głośniej, ciekawe, czy jesteś w stanie je usłyszeć. Podnieca mnie bycie dla ciebie takim artystycznym płótnem czy też gliną, z której możesz stworzyć swoją uległą. Zastanawiam się, co pozostawisz na mojej skórze, na dużych piersiach. Podnieca mnie fantazjowanie o konkretnych napisach, które mogą właśnie pojawiać się na moim ciele. Czy będą to słowa afirmacji miłości, czy może słowa, które pozostaną w głębinach mojego umysłu? Całujesz moje usta, a później znowu przyciskasz do mnie marker, tym razem do brzucha. Staram się przekrzywić głowę i spojrzeć w dół. Niestety nie jestem w stanie niczego dostrzec. Nie pozwalasz mi zajrzeć, jakimi słowami mnie oznaczasz. Prawdopodobnie na moim ciele właśnie widnieje dość spory napis „Suka Pani Aleksandry”, ale nie mogę być pewna. Powinnam czuć się źle, niepewnie, ale ufam ci na tyle, że po prostu jestem podekscytowana tą twórczością. Nawarstwia się we mnie adrenalina na samą myśl, że nie znikną one wraz z naszą rozłąką. Niezmywalny marker pozostawi po sobie ślady na kilka dni. Jeden zły ruch mojego ciała, podciągnięcie bluzki, którą akurat noszę, i wyleje się ze mnie ta uległa, sucza strona. Każdy będzie mógł zobaczyć, co o mnie myślisz, kim tak naprawdę jestem. Lekki strach miesza się z podnieceniem. Niemniej bardzo lubię różne formy poczucia, że jestem twoja. Lubię, gdy w trakcie imprezy niespodziewanie podchodzisz do mnie, chwytasz mnie w talii, całujesz, obserwując reakcje osoby, z którą właśnie rozmawiałam. Dajesz tej osobie znać, że nie jestem sama. Lubię te małe momenty zaborczości, wiem, że nigdy nie przemieni się w niezdrową zazdrość. Jestem bardzo ciekawa, jak byś zareagowała, gdybym któregoś dnia powitała cię po pracy naga, na kolanach, mając na sobie tylko obrożę z adresówką, na której napisane byłoby „Suka Pani Aleksandry”.
Mimo że jeszcze prawie w ogóle nie dotknęłaś mojego ciała, to i tak zaczynam czuć to kiełkujące we mnie podniecenie. W twoich oczach widzę pożądanie. Uwielbiam, że tak mocno mnie pragniesz. Mogłabyś w każdej chwili mocno ścisnąć moje sutki, trzymać je między palcami tak, że zaczęłabym krzyczeć. Na razie zachwycasz się moimi krągłościami, trochę mnie to przeraża, że tak mocno mnie kochasz, że nie przeszkadza ci mój wygląd. Wręcz przeciwnie, ciągle zapewniasz mnie o moim pięknie. Pochylasz się nad moją twarzą. Prawie łaskoczą mnie granatowe włosy, które ostatnio urosły ci aż do ramion. Twoje zielone oczy łapczywie się we mnie wpatrują. Oblizujesz spierzchnięte, duże usta, nagle zatapiasz je w moich. Zaczynasz ostro atakować moje wargi. Całujesz mnie z o wiele większą namiętnością. Zmieniam pozycję, ugniatam twoje mniejsze, jędrne piersi. Chciałabym językiem drażnić sutki, zimne kolczyki, które zrobiłaś sobie kilka miesięcy temu. Pięknie komponują się z industrialem w lewym uchu. Zjeżdżasz ustami niżej. Zahaczasz o brodę, a później całujesz moją szyję. Ja w swoich pomrukach, jękach zaczynam prosić cię o więcej. Chcę, żebyś zdjęła ze mnie już naprawdę mokre majtki, zatopiła w mojej pochwie swoje krótkie palce. Nawet jeśli krwawię. Albo dlatego, że krwawię. Jestem niesamowicie podniecona. Chciałabym, abyś zaczęła nimi powoli we mnie posuwać, dodając kolejny i kolejny. Dobrze, że przyniosłaś ze sobą stary ręcznik, którego nie boję się zabrudzić, oraz kilka mokrych chusteczek. Niestety taka krew zasycha naprawdę szybko.
Przygryzasz moją skórę. Rękami masujesz spore piersi, ugniatasz je, dotykasz raz mocniej, raz odrobinę słabiej. Pociągasz moje sutki, mocno wykręcasz, aż wydaję z siebie piski i wreszcie mocniej rzucam się na materacu. Chcę więcej. Jestem podniecona bardziej niż zwykle przez szalejącą we mnie hormonalną burzę, która pojawia się zawsze przy okresie. Nie wiem, czy to wyczułaś, czy może powiedziałam ci, że potrzebuję więcej dotyku, że mam ochotę zapiąć klamerki na swoich sutkach, czy pod prysznicem zacząć się dotykać, jednocześnie obmywając wodą ciało. Wydaję z siebie kolejne jęki, zapraszające cię do tego, abyś mnie użyła.
– Proszę… Tak bardzo proszę. – Nie jestem w stanie dokończyć tego zdania. Czuję zawstydzenie, poruszam nieznacznie biodrami. Śmiejesz się, widząc, jaka chętna, rozpalona właśnie jestem. To jeszcze mocniej przypomina mi o pozycji, w której się znajduję. O tym, że leżę pod tobą, tam, gdzie moje miejsce. Marzę o tym, abyś jeszcze mocniej zaczęła mnie dotykać, pozwoliła mi się wić, krzyczeć. Chcę usłyszeć, jak nazywasz mnie swoją suką. Jak wykorzystujesz moją chcicę, moją uległość. Coraz mocniej pragnę. Schodzisz ze mnie i już brakuje mi twojego ciepłego, przyciskającego mnie do materaca ciała. Boję się, że zostawisz mnie taką rozochoconą i wrócisz, dopiero gdy zacznę błagać. Na szczęście nie znikasz z sypialni. Zaczynam szukać cię wzrokiem na tyle, na ile mogę poruszyć głową. Schodzisz z materaca, ale tylko po to, aby pomóc mi zdjąć majtki. Gwałtownie, szybko podnoszę dupę, ruszam biodrami, abyś mogła je ze mnie ściągnąć. Odrzucasz w kąt czarny, lepki materiał. Podnoszę się do góry, abyś mogła położyć ręcznik, uchronić prześcieradło od ewentualnych zabrudzeń. Dość szybko znowu wdrapujesz się na łóżko, wygodnie usadawiasz się między moimi nogami. Rękami rozsuwasz moje uda, aby mieć lepszy dostęp do mojej cipki. Klepiesz mnie w nie, ale nie mocno – na tyle, abym skupiła się na podążaniu za twoim ruchem, kolejnymi gestami. Lewą ręką eksponujesz moją cipę. Mruczysz, gdy widzisz, jak niesamowicie mokra jestem, od soków i krwi. Powoli dotykasz mojej cipki, a ja czuję, jakby przechodził przeze mnie płomień. Jęczę ponownie, prawie rzucam się na materacu. Mocno wdycham powietrze, wydaję z siebie nieokreślony dźwięk, kiedy się pochylasz i zanurzasz język w mojej pochwie. Moje policzki są czerwone ze wstydu i podniecenia. Nie podejrzewałam, że uczynisz taki prawie wampirzy gest. Myślałam, że będzie cię na tyle obrzydzać metaliczny posmak i specyficzny zapach, że nie odważysz się mnie tak posmakować. To nie jest nasz pierwszy okresowy seks, jednak wcześniej uprawiałyśmy go głównie pod prysznicem.
Poruszam biodrami, wyginam się w różne strony. Przesuwasz językiem w górę, w dół. Smakujesz moje soki, zataczasz szybkie kółka wokół mojej łechtaczki. Szorstki, prawie koci język pieści moją łechtaczkę. W pewnym momencie mocniej zasysasz się na niej. Rozkoszujesz się sokami, które należą do ciebie, tak jak reszta tego ciała, które właśnie pieścisz. Jest mi naprawdę trudno uspokoić oddech. Czuję zdziwienie, a jednocześnie bardzo mocno mnie podniecasz. Moje mięśnie się zaciskają i rozluźniają. Przyspieszasz swoje ruchy, a ja zatracam się w tobie. Jedna z moich dłoni zaciska się na granatowych włosach. Jęczę, prawie wyję z rozkoszy, gdy zalewa mnie przyjemność, którą pozwoliłaś mi dzisiaj doświadczyć. Wydaję z siebie kolejne nieokreślone odgłosy, prawie zwierzęce wycie. Doznaję spazmów, chciałabym zamknąć nogi, ale mi na to nie pozwalasz. Upadam na materac, rozedrgana. Połykasz słodko-metaliczne soki, mlaszczesz. Spokojniej, delikatniej liżesz po raz kolejny, chyba ostatni. Pozostawiasz swoją twarz między moimi nogami. Klatka piersiowa unosi się i opada, nie jestem w stanie uspokoić swojego ciała. Kładziesz swój podbródek na moim udzie, blisko brzucha. Z twoich ust wylewa się stróżka moich soków. Usta są czerwone od krwi. Chciałabym ją z ciebie zlizać, ale teraz nie mogę się poruszyć. Staram się uspokoić to rozdygotane ciało. Mam zamknięte oczy, jestem spocona, przebodźcowana. Jestem przesiąknięta tobą, czuję cię w każdym mięśniu, rozprzestrzeniasz się po wnętrzu mojego ciała. Zrobiłam ci dużo miejsca w rozdygotanym sercu. Całujesz mój brzuch, ustami idziesz w górę, po piersiach, po mostku, po czerwonej, obolałej szyi, wreszcie odnajdujesz usta. Miłość miesza się z twoją stanowczą dominacją, gdy muskasz moje wargi i smakuję na nich siebie. Szepczesz słowa pełne miłości, ale nie jestem w stanie zarejestrować, co konkretnego wychodzi z twoich ust. Potrzebuję cię objąć, potrzebuję dotknąć twojej skóry. Chcę powiedzieć, jak jest mi z tobą dobrze, jak przyjemnie się przy tobie czuję, jak mocno cię potrzebuję. Jednak mój mózg to teraz coś miękkiego, nie daję rady pomyśleć, powiedzieć tego wszystkiego, co we mnie siedzi. Trzymasz mój podbródek, przekręcasz moją twarz w taki sposób, abym spojrzała ci w oczy.
– Oddychaj – rzucasz cicho i krótko. Staram się wyrównać oddech, wrócić do rzeczywistości. Jestem spocona, obolała.
W tej całej dominacji widzę też czułość. Uśmiechasz się jednym z tych małych uśmiechów, zarezerwowanych tylko dla mnie.
– Jesteś piękna.
Rumienię się i próbuję uciec wzrokiem, ale mi na to nie pozwalasz. Twój ton, tak spokojny, czuły, uspokaja mój umysł i ciało. Chcę zatopić się w tych ramionach pełnych ciepła i bezpieczeństwa. Na chwilę się oddalasz. Zamykam oczy, nie wiem, po ilu minutach znowu siadasz na łóżku. Mokrymi chusteczkami delikatnie wycierasz wnętrze moich ud, okolice pochwy. Widzę, że umyłaś swoją twarz oraz dłonie. Odkręcasz krem, który pachnie malinami, przypomina o słodkich, letnich popołudniach. Delikatnie zaczynasz nacierać nim moje ciało. Skupiam się na palcach, które masują moje ramiona, brzuch, uda. Mruczę ponownie z przymkniętymi oczami, gdy tak pieszczotliwie się mną zajmujesz. W twojej obecności czuję się bezpieczna.
– Kocham cię – wyrzucam z siebie nagle trzęsącym się głosem.
Uśmiechasz się i całujesz mnie krótko z niesamowitą czułością, łagodnością. Odkładasz krem, kładziesz się obok mnie. Przykrywasz mnie kocem, czuję, że mogłabym mimo wszystko zapaść w kocią drzemkę. W sypialni unosi się słodki, malinowy zapach.PRZYJEMNOŚĆ DO KWADRATU – OPOWIADANIE POLI-EROTYCZNE
Zmęczenie dopada mnie nagle i niespodziewanie, jakby ktoś wyłączył mi prąd, wyciągnął wtyczkę z kontaktu. Opadam na kanapę i nie mam siły wstać. Krzysiek zagląda do pokoju w roztargnieniu i staje, zastając mnie taką odłączoną.
– Co się dzieje? – pyta. Widzę, że sam ciągnie resztką sił. Prowadzi jakieś szkolenia on-line popołudniami. Przynajmniej jest blisko, plus pandemii, ale i tak się mijamy. Moje dodatkowe studia zabierają nam czas. Ale pyta mnie, bo choćby padał na pysk, to nie zostawi mnie w tym stanie. Choć mogę być trochę warcząca. Tak się czuję – podenerwowana, zirytowana, osłabiona. Najchętniej zakopałabym się pod kołdrą i tak została.
– Nie mam siły – jęczę.
– Tylko tyle czy aż tyle? – Jego pytania są zawsze trafne. Myślę, muszę się w siebie wsłuchać. Czy jestem jedynie zmęczona, czy może coś jeszcze mi doskwiera?
– I tęsknię – przyznaję w końcu, bo ta tęsknota czai się ukryta w zakamarku. Natłok obowiązków nie pozwala jej dojść do głosu, jednak gdy się wyciszam, ona wygląda niepewnie. I wtedy już nie mogę udawać, że nie istnieje.
– Wiem, ja też. – Krzysiek przysiada ciężko na kanapie, bierze moją dłoń w swoją i całuje moje kłykcie. Jego usta są miękkie i ciepłe. Skórę na dłoni ma szorstką, wiem to, bo jego opuszka dosięga mojego policzka, przeciąga nią niezgrabnie, choć widzę w tym tyle czułości. Przymykam oczy, wciągając do nosa zapach jego skóry. Kojący zapach bliskości. – Już niedługo – pociesza mnie, bo przecież to on tu jest ten bardziej przy ziemi. Ja parę metrów nad nią. Ale Krzysztof także jest wrażliwy, lubi się zamyślać, zatracać w swoim wyjątkowym świecie.
– Niedługo? Czternaście dni i – patrzę na zegarek – trzy godziny.
– Liczysz? – Kręci z niedowierzaniem głową.
– Tak jakoś wyszło. – Ja swoją schylam zawstydzona.
– Ale tym razem na dłużej – stwierdza.
– Tak, całe pięć dni z nimi. – Uśmiecham się, ale po chwili znów dopada mnie smuteczek. – Ale to i tak będzie mało.
– Zawsze za mało, nie da się nałapać wspólnych chwil w słoik.
– Myślisz, że przyjemności wspólnych chwil nie da się zawekować? – żartuję bo jednak udało mu się mnie rozbawić.
Uśmiecha się, a w jego uśmiechu jest tyle ciepła, że ogrzewa moje stęsknione serce, które zaczyna trochę żwawiej bić.
*
Wpadłam w szał sprzątania, przecieram mokrą ściereczką stół w pokoju i przyglądam się z zadowoleniem efektowi mojej porannej działalności. Nasze małe mieszkanie za chwilę wypełni się po brzegi. Do tej pory wydawało mi się na styk dla naszej dwójki, ale okazało się, że wypełnione po brzegi miłością jest w sam raz i więcej metrów nie trzeba. Lubię poranny ścisk w kuchni, gdy pijemy kawę rozgrzani po nocy, z zaróżowionymi policzkami, nabrzmiałymi ustami i łagodnymi uśmiechami na twarzach. Otrzeć się o ciała kochanych ludzi to uczucie, którego nie znałam, i nie sądziłam, że kiedykolwiek poznam. Nawet o tym nie myślałam, że można kochać więcej niż jedną osobę, że można to poskładać. Dodać dwa do dwóch i stworzyć niesamowitą więź. Bo tu nie chodzi o seks. On jest dodatkiem, konsekwencją, nie celem. Celem jest bliskość.
Poznaliśmy ich zupełnie przypadkiem. To znaczy najpierw poznałam ją. Natalię. Słodką blondynkę z dołeczkami w policzkach. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Przyjechała, tak jak ja, na warsztaty kobiece do ośrodka pod Warszawą. Nie mogłyśmy się ze sobą nagadać, rozstać. Jakbym czekała na nią całe życie. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć Krzyśkowi po powrocie do domu. Że się zauroczyłam? Kobietą? Nawet nie wiedziałam, że lubię kobiety. Do tamtej chwili zupełnie o tym nie myślałam. Ale przecież Krzysiek mnie zna nie od wczoraj. Widział, że chodzę zamyślona, piszę na telefonie. Zmartwił się, myślał, że go zdradzam z jakimś facetem. Moje wyznanie przyjął z zaskoczeniem.
– Ale chciałabyś trójkąt? – dopytywał.
– To nie tak, nie wiem, czego bym chciała. Po prostu ciągnie mnie do niej.
– A ją?
– Ją też. Obie jesteśmy zadziwione.
– I co dalej?
– Nie mam pojęcia co. Pewnie nic, ona ma męża – przyznałam.
– Ty też. – Krzysiek się zaśmiał i złapał mnie za rękę. – Chcę twojego szczęścia, wiesz?
– Szczęście to ja mam, bo jesteś ze mną. – Pocałowałam go w policzek, naprawdę tak czułam.
A później się z nią spotkałam, umówiłyśmy się w SPA na Mazurach i przez dwa dni nie mogłyśmy się od siebie oderwać. Gdy przyszedł czas rozstania, serce mi pękało. Krzysiek starał się koić moje tęsknoty.
– Spotkajmy się z nimi – zaproponował któregoś razu, gdy chodziłam markotna.
– Ale z dwójką?
– No tak, skoro są razem i on o tobie wie, to chyba jest otwartym facetem. Moglibyśmy go polubić.
– Zapytam. – Nadzieja nieśmiało zakiełkowała we mnie. Bo przecież takie rzeczy się nie zdarzają w rzeczywistości. Nie da się pogodzić tylu osób. To niemożliwe.
A jednak. Polubiliśmy się od razu. Czułam, że serce wyskoczy mi z piersi, gdy czekaliśmy na nich w hotelowej restauracji. Od tamtej pory to czekanie wciąż mi towarzyszy.
„Jedziemy” – dostaję wiadomość na wspólnym czacie, co oznacza tyle, że Krzysiek odebrał Natalię i Piotra. Mieszkamy daleko od siebie, ale na szczęście w pobliżu lotnisk, więc w sumie jedno mgnienie, cztery nasze oddechy. Moje ciało wpada w drżące oczekiwanie. Dopada mnie swędząca niecierpliwość, że już za chwilę zobaczę, dotknę.
Najpierw wpadam w objęcia Natalii, tulimy się do siebie, szybko odnajdując swoje usta. Jest taka drobna, nieco niższa, zagarniam ją dla siebie. Już po chwili czuję męskie dłonie nas obejmujące. Piotr całuje mnie w czoło. Upajam się tą chwilą, ich bliskością. Tyle mamy do nadrobienia. Dni bez siebie. Planujemy wspólną przyszłość, ale to jeszcze za moment, za chwilę, jeszcze czekają nas podróże międzymiastowe i tęsknoty niespokojne. Stali się częścią nas. Żadne z nas nie planowało, życie się dzieje. Magia się dzieje. Odrywamy się od siebie, ich oczy błyszczą, patrzę na Krzysztofa. Uśmiecha się, uśmiechem zawadiackim i seksownym. Przeczesuje swoje blond włosy. Tak ładnie wyglądają z Natalią. Obejmuje ją, zamyka w ramionach i kołysze. Piotr jest mojego wzrostu, szczupły, patrzymy sobie w oczy, przeciągając tę chwilę. W nim zakochałam się trochę później, nie od razu, jednak widząc miłość Natalii do niego, i we mnie coś napęczniało, urosło jak ciasto porzeczkowe i jak ono mi zasmakowało. Lubiłam jego spokojne, łagodne bycie. Dotyk niewymuszony, niezachłanny, lecz pragnący. Pragnęłam go tak samo jak Krzyśka i Natalii. Ich wszystkich. Byli moją układanką. Nie chciałam innej.
W końcu odrywamy się od siebie, wciąż jednak zahaczając o innych, rękami, ustami. Ocieramy się, chłoniemy tę bliskość. Niespiesznie znajdujemy radość we wspólnym przebywaniu. Tyle planów przed nami do zrealizowania. Ale to za chwilę, jeszcze nie teraz, nie dziś. Dziś celebrujemy momenty, wspólny czas.
Krzysztof przynosi wino. Natalia stawia kieliszki. Piotr kroi ser i oliwki. Patrzę na nich, staję z boku i ogarniam wszystkich wzrokiem i sercem. Jak w filmie mam wrażenie _slow motion_. Natalia muska dłonią rękę Krzysztofa, ten oddaje jej dotyk. Piotr przekręca lekko głowę, stawia przekąski i dotyka dłonią ramienia Krzysztofa. On kładzie swoją na tej Piotra, a ich palce splatają się w czułości. Niemal słyszę bicie własnego serca, które rwie się do nich. A jednak stoję i patrzę, chłonę, zapamiętuję. W końcu odwracają się w moją stronę, patrzą pytająco, więc odrywam się od podłogi i frunę do mojego stada.
– Tęskniłam. – Łapię Natalię za rękę i przyciągam do siebie, zakładam jej włosy za uszy, czuję bicie jej serca, ciepło rąk. Kołyszę moment w ramionach, by po chwili pociągnąć na łóżko. Śmieje się.
– Ja też – szepcze mi do ucha i całuje w nie. Lekko podgryza. Mruczę, oddaję się tej rozkoszy. Jej usta są ciepłe. Składa pocałunki na mojej szyi, wpija się w nią, jednocześnie przyciskając swoje drobne ciało do mojego. Jej piersi rozgniatają się na moich. Mrowienie moich sutków staje się nieznośne, nabrzmiałe proszą o więcej. I ona to wie, Natalia odgaduje moje potrzeby. Trze dłońmi przez materiał mojej bluzki i szczypie wystające miejsca. Weszłyśmy do sypialni na chwilę, żeby zrobić małe przemeblowanie w szufladach i znaleźć dla nich miejsce na rzeczy. Chcę, by czuli się jak u siebie w domu. Tu także jest ich dom. Ale szuflady mogą poczekać. Nasza potrzeba bliskości i dotyku nie musi czekać. Już nie. Więc nie czekamy. Wtulamy się w siebie, dłonie błądzą, szukając najwrażliwszych miejsc. Chcą być wszędzie. Tak jak nasze usta. Całujemy się na zmianę, liżemy w zapamiętaniu, szukając i odnajdując. Jej język i usta są ciepłe, miękkie i wilgotne. Odnajduje skrawek obojczyka i błądzi po nim językiem. Ja szukam dłonią jej pośladków pod spódnicą. Gdy orientuję się, że ma na sobie pończochy, podnieca mnie to jeszcze bardziej i łapię ją mocno, władczo przyciągając do siebie. Wzdycha, poddaje się moim dłoniom, układam ją dla siebie. Czuję, jak mięknie, jej ciało staje się plastyczne. Pośladki ma jędrne. Wbijam w nie swoje paznokcie. Jęczy i wije się w moich ramionach. Jest tak obłędnie apetyczna, a ja zachłanna w sięganiu po nią. Jestem pewna, że za chwilę w sypialni pojawi się któryś z naszych mężów albo obaj, i jeszcze chwilę nie chcę się dzielić. Chcę brać. Zrzucam ją z siebie i tym razem to ja jestem na górze. Jest taka drobna, mała. Jednym ruchem ściągam jej bluzkę i już mam zamiar wessać się zębami w jej drobne, nagie piersi, gdy dostrzegam coś, co mnie hamuje. Odsuwam się i patrzę Natalii w oczy. Uśmiecha się zawadiacko. Wyciągam palec i sunę nim po czarnych liniach na jej obojczyku.
– Ale kiedy? – Nie mogę uwierzyć. To jest tak niewiarygodne, że zapiera mi dech w piersiach. Jestem na granicy płaczu. Tak bardzo mnie wzrusza to, co widzę.
– Niedługo po naszym ostatnim spotkaniu. – Wyciąga dłoń i gładzi mój policzek. – Tak bardzo tęskniłam, nosiło mnie, chciałam coś zrobić.
– I zrobiłaś akurat to?
– Jesteś zła?
Patrzę, jak jej twarz się zmienia, więc powoli zdejmuję swoją bluzkę i odwracam się do niej bokiem, by miała widok na to, co chcę jej pokazać. Tym razem ona wciąga powietrze. Otwiera buzię w niedowierzaniu i kręci przecząco głową, jednocześnie śmiejąc się w zachwycie.
– Ale to jest… – Brakuje jej słów.
– No. – Kiwam głową i jak na zawołanie zaczynamy piszczeć. Nie musimy długo czekać, by w pokoju pojawili się nasi mężowie. Obaj stają w drzwiach i patrzą z ciekawością.
– Piszczycie z jakiegoś specjalnego powodu? – zagaduje Krzysiek, ale widzę, że też nie może oderwać od nas wzroku. Zachłannie ślizga nim po naszych odkrytych ciałach i przełyka ślinę. – O, masz naszą runę. – Zauważa w końcu, gdy jego wzrok dosięga obojczyka Natalii. – Ale numer.
Spoglądam na Piotra, który chyba nie do końca rozumie. Odwracam się więc do niego w taki sposób, by mógł zobaczyć również mój tatuaż zrobiony na żebrach, pod piersiami. Patrzy, aż w końcu jego oczy robią się okrągłe ze zdziwienia.
– Ty też? – Głos Piotra jest ciepły i miękki, otula mnie jak puchaty koc.
– Ja też. – Prężę się dumnie, pokazując im wszystkim runę, którą sobie wytatuowałam. Jak się okazało, Nat zrobiła to samo. To runa Raido, oznaczająca między innymi drogę, podróż. Bo w podróży nieważny jest cel, a samo podróżowanie. Do celu można dotrzeć lub nie, a droga się dzieje, trwa. Jak my, nasza czwórka. Jesteśmy w drodze do siebie i na wspólnej drodze nowych doświadczeń. – To miała być niespodzianka.
– I jest. – Śmieją się, a ja razem z nimi. A po chwili nie wiem już, czyje ręce mnie dotykają. Nasi mężczyźni nie czekają na zaproszenie, po prostu już są przy nas. Duże, męskie dłonie otaczają moje piersi i pieszczą delikatnie. To Krzysztof podszedł i dotknął mnie czule. Natalia nadal leży pode mną, więc Krzysztof wykorzystuje to i jedną dłoń zostawia na mojej piersi, a drugą dotyka Natalii, tak jak ja, gładzi jej tatuaż, a po chwili zjeżdża na pierś, która znika w jego dużej dłoni. Przyglądam się temu zafascynowana. Tak jak Piotr, który też patrzy, przysiadłszy na rogu łóżka. Wszyscy wiemy, że lubi to, nakręca się tym patrzeniem, chłonięciem naszej bliskości. Sama również to lubię. Więc odsuwam się, przytulam do Piotra, kładę mu głowę na nogach, a on głaszcze mnie po krótkich, brązowych włosach i zastygnięci obserwujemy to, co rozgrywa się przed naszymi oczami. A odgrywają się rzeczy magiczne, istny teatr namiętności i miłości.
Natalia nadal leży na plecach z nagimi piersiami, a Krzysztof zajął moje miejsce i to on patrzy jej teraz w oczy. Czuję ciepło rozchodzące się wokół serca, mogąc uczestniczyć w tym misterium. Gdyby ktoś zapytał, czy jestem zazdrosna, to nie, nie jestem. Dla mnie to szczęście, przyjemność się mnoży. Nie dzieli. Więc patrzę na to szczęście, na Krzysztofa, który dotyka mojej żony, naszej, bo tak ją nazywamy, a dłonie Piotra na głowie, karku i ramionach wywołują mrowienie w moim podbrzuszu. Mam niewyobrażalny fart, że mogę w tym uczestniczyć. Niektórzy nie mogą znaleźć swojej połówki, a nam udało się tak cudownie dopasować we czwórkę. I co najważniejsze, nasi mężowie okazali się nie tylko tolerancyjni, ale także otwarci na nowe doświadczenia i doznania.
Patrzę, jak ich usta łączą się w namiętnym pocałunku, i jednocześnie czuję dłonie Piotra na moich bujnych piersiach. Kołysze nimi delikatnie. W tym samym czasie Krzysztof podnosi bez pardonu spódnicę Natalii do góry, na brzuch. Jej jasne uda w czarnych pończochach nęcą mnie, ale pozwalam, by to on się nimi zajął, a sama siadam wygodniej między nogami Piotra, opieram swoje plecy o niego, by dać mu lepszy dostęp do piersi i jednocześnie móc oglądać spektakl cudowności. Krzysztof pozbywa się z Natalii koronkowych majtek, a ta rozkłada szeroko uda, by dać mu do siebie dostęp. Czerń koronki odcina się od mlecznobiałej skóry. Patrzymy z Piotrem, jak Krzysztof uśmiecha się na widok jej mokrej cipki, dotyka jej palcem, by po chwili zanurzyć się w niej swoim językiem. Natalia jęczy i wyciąga do nas dłoń. Ja łapię ją za nią, a Piotr mocniej ugniata moje piersi. Czuję na plecach jego wzwód. Wbija się boleśnie we mnie i taka jego reakcja mnie cieszy. Wiercę się, zaciskam uda, bo czuję, jak zalewa mnie fala podniecenia. Dosłownie topię się w niej, bo do podniecenia dochodzi czułość tak wielka, że zapiera mi dech w piersiach. Wciągam powietrze, łapię je, patrzę Natalii w oczy. Są takie jasne, takie moje i myślę, że chcę dla niej więcej i więcej, więc odrywam się od Piotra i pcham go w ich kierunku. Teraz również on zajmuje się Natalią. Pieści jej piersi, gdy Krzysztof pieści cipkę. A ja zostaję na skraju łóżka, znów patrząc. Odkładam swoją przyjemność.
Ściągam spodnie i majtki, rozkładam nogi i gdy Piotr rozpina swoje spodnie i wkłada penisa wprost w usta Natalii, a ta zaczyna go ssać w zapamiętaniu, ja władam rękę między swoje uda i pocieram delikatnie łechtaczkę. Czuję, jak rozchodzi się od niej delikatne mrowienie, które obejmuje nie tylko moją cipkę, ale i uda. Tymczasem, gdy Piotr wkłada i wyjmuje swojego nabrzmiałego penisa z ust Natalii, Krzysztof przerywa lizanie jej, co ona kwituje wypchnięciem bioder. Jednak on gładzi ją w miejscu zakończenia koronki, zeskakuje szybko z łóżka i patrzy z uśmiechem na mnie. Widzę w jego oczach ogrom miłości, którą i ja czuję. Podchodzi do mnie, staje przede mną i muszę zadrzeć głowę, by na niego spojrzeć. Cały jaśnieje, łapie moją twarz w dłonie, schyla się i całuje prosto w usta, zachłannie i namiętnie, czuję na nich smak Natalii. Są lepkie i słonawe. Szepcze mi w te usta, że kocha, i to, co się dzieje, jest tak niesamowite, tak niewyobrażalne.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.