- W empik go
Łzy szczęścia - ebook
Łzy szczęścia - ebook
Rebecca Willis po śmierci ojca obejmuje kierownictwo w Willis Corporation, rodzinnej firmie działającej na rynku nieruchomości. Kiedy otrzymuje kuszącą propozycję nawiązania współpracy z Loyds Corporation, nie zastanawia się długo nad decyzją. Jednak szybko okazuje się, że nie był to dobry wybór: założyciel korporacji, Frank Loyd, jest sprawcą wielkiej tragedii, jaka dotknęła ją wiele lat temu. Wściekła kobieta zrywa umowę. Mimo że najmłodszy z Loydów, Nick, wyraźnie okazuje jej sympatię, Rebekka postanawia trzymać się od niego z daleka. Ale to nie takie łatwe, gdy rozum mówi jedno, a serce – zupełnie coś innego… Tymczasem problemów przybywa: jej ukochany wuj przechodzi ciężki wylew, Willis Corporation w niejasnych okolicznościach traci sto tysięcy dolarów, a za Peterem – jej bratem – z Wielkiej Brytanii wraca niebezpieczna kobieta…
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-790-7 |
Rozmiar pliku: | 659 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Był ciepły majowy dzień, który chylił się ku końcowi. Rebecca Willis wracała z kina do domu. Nie chciała wziąć taksówki, więc postanowiła przejść się piechotą w tak cudowny wieczór. Rozmyślała o przeżyciach minionego dnia i zastanawiała się, czy przyjąć nową propozycję współpracy. Oferta była bez wątpienia kusząca, coś jej jednak mówiło, że chyba nie powinna na nią przystać. W świecie biznesu poruszała się już sześć lat, tak długo bowiem prowadziła firmę Willis Corporation, którą zarządzała po śmierci ojca. Przedtem jeszcze podczas studiów często przebywała u niego w biurze, tak więc nie była w tej dziedzinie amatorką. Obecnie wcale nie miała pewności, jak należy postąpić i życzyła sobie, aby był tutaj jej kochany ojciec i mógł jej doradzić. On wiedziałby, jaką podjąć decyzję. Niestety jego już nie ma, więc sama muszę sobie jakoś poradzić – pomyślała. Zdecydowała, że tego wieczora nie będzie już nad tym dywagować, a jutro rano skonsultuje się w tej sprawie z Jimem.
Rebecca poznała Jamesa Collinsa na studiach i od tej pory stali się dobrymi przyjaciółmi, a kiedy objęła kierownictwo firmy, natychmiast go zatrudniła, ponieważ przez te cztery lata na uniwersytecie poznała, że ma talent do robienia interesów. Wspólnie w firmie spędzili sześć lat, a w tym czasie Jim stał się najpierw asystentem Rebekki, a później jej prawą ręką. Powierzała mu większość ważniejszych zadań, razem rozwiązywali wszelkie problemy firmy, a także udzielali sobie wzajemnych rad. Rebecca darzyła Jima całkowitym zaufaniem i wiedziała, że w każdej sytuacji może na niego liczyć. Miał zawsze dobrą intuicję w doborze partnerów biznesowych i propozycji handlowych.
Przez pewien czas, jeszcze na studiach, Jim i Rebecca stanowili parę, lecz potem mężczyzna zakochał się – z wzajemnością – w koleżance ze szkoły średniej, z którą spotkał się na zjeździe absolwenckim. Byli w związku przez dwa lata, później się pobrali, a dziś tworzyli udane i szczęśliwe małżeństwo.
Rebecca wzięła głęboki oddech i przyśpieszyła kroku, by jak najprędzej znaleźć się w domu.
Posiadłość Willisów mieściła w cichej i pięknej okolicy na obrzerzach miasta Lincoln. Rezydencja była urządzona elegancko i ze smakiem, lecz bez zbytniego przepychu. Monica, mama Rebekki, nie lubiła drogich rzeczy, wyrastała w skromnych warunkach i nie była przyzwyczajona do luksusowego trybu życia. Henry urządził dom zgodnie z życzeniami żony, ponieważ chciał, aby czuła się tam szczęśliwie. Ona najbardziej lubiła przebywać w salonie. Siadywała wtedy w bujanym fotelu przy kominku, a wokół niej sadowiła się Rebecca oraz Peter, by słuchać fascynujących opowiadań z jej młodych lat. Wszyscy uwielbiali te chwile przepełnione ciepłem rodzinnego domu.
Była godzina dziewiąta trzydzieści, kiedy Rebecca dotarła na miejsce. Wzięła krótki prysznic i szybko wśliznęła się do łóżka. Mimo iż czuła się zmęczona, nie mogła zasnąć. Myśli o możliwej współpracy z jedną z największych firm w jej branży nie dawały jej spokoju, nie wiedziała, jaką strategię negocjacyjną przyjąć. Zastanawiała się, czy powinna zlecić swoim współpracownikom przeprowadzenie skrupulatnej analizy jej przyszłego kontrahenta i dowiedzieć się czegoś bliższego o specyfice ich działalności. Albo bez wahania podpisać kontrakt? Co też zrobiłby jej ojciec? On zawsze wiedział, jak postępować. Z pewnością poradziłby jej teraz. No cóż, muszę sama się z tym uporać.
Naszczęście wątpliwości nie przeszkodziły jej w szybkim zaśnięciu. Następnego dnia obudziła się w o wiele lepszym nastroju. Podjęcie decyzji wydawało się teraz łatwiejsze. Weszła do biura wesoła i uśmiechnięta.
– Caroline, zawołaj mi proszę Jamesa. Mam z nim ważną sprawę do omówienia – zwróciła się do sekretarki.
– Oczywiście, Becky – odparła tamta.
Za chwilę w jej biurze zjawił się James.
– Cześć Jimie, siadaj. – Wskazała ruchem krzesło. – Muszę z tobą porozmawiać na temat kontraktu z firmą Loyds Corporation. Co myślisz o tym interesie? Czy powinniśmy z nimi współpracować?
Jim odczekał parę sekund, po czym zwrócił się do niej.
– Wiesz, przestudiowałem wszystkie materiały dotyczące tej sprawy i uważam, że ta transakcja jest bezpieczna. Nie znam wprawdzie dobrze właściciela firmy, słyszałem jednak, że jest inteligentny i w prowadzeniu biznesu nie ma sobie równych.
– A czy przypadkiem nie wydaje ci się, że to dla naszej firmy zbyt duże ryzyko? – pytała dalej Rebecca.
– Nie sądzę, by wielkość projektu czy jego wartość była dla nas niepokojąca. Jesteśmy firmą dobrze prosperującą i mamy pokaźny kapitał, a ponadto nasze zyski są całkiem niezłe. Myślę więc, iż nie powinnaś się dłużej wahać, to strzał w dziesiątkę.
– Skoro naprawdę tak uważasz, to nie ma sensu z tym zwlekać. Zadzwoń zatem do nich i umów się z właścicielem na spotkanie. Najlepiej jeszcze w tym tygodniu.
Następnie zwróciła się do Caroline:
– Połącz mnie proszę z Theodore‘em Willisem.
Weszła z powrotem do swojego biura i po chwili rozmawiała już z wujem.
– Dzień dobry, wujku Teddy. Jak się masz?
– Cześć, kochana Rebecco – zawołał do słuchawki mężczyzna. – Oboje z ciocią mamy się dobrze. A co słychać u ciebie? Jak sobie radzisz w firmie?
– Wspaniale, wujku, właśnie zdecydowałam się podpisać kontrakt z Loyds Corp.
W słuchawce zagościła cisza.
– Halo, wujku, jesteś tam?
– Tak, moja droga.
– Czemu nagle ucichłeś? – zapytała Rebecca.
– Wiesz, po prostu zdziwiłem się, że nawiązujesz bliższe stosunki biznesowe właśnie z tą firmą.
– A dlaczego nie, przecież to dobra spółka.
– Z twojego punktu widzenia jest na pewno dobra, ale gdybyś… – Theodore nie dokończył.
– Ale gdybym co, wujku? – dociekała Rebecca. – O czym ty mówisz?
– Jest pewna rzecz, o której powinnaś wiedzieć, zanim zaczniesz zawierać kontrakty handlowe z tą firmą. Przyjdź do nas dziś wieczorem na kolację, to się o wszystkim dowiesz. O siódmej, Helen się ucieszy.
– Dobrze wujku, będę u was o siódmej. Do zobaczenia.
Po tej rozmowie Rebeccę ogarnął dziwny strach. Co to miało znaczyć? O czym mówił Ted? Czy jest coś, o czym ona nie wie? Jeżeli tak, to co? Te pytania chodziły teraz Rebecce po głowie. Czy nie powinna przerwać tej transakcji? – zastanawiała się. Zdecydowała jednak, że zaczeka do spotkania z najbliższymi i dowie się, co wujek ma jej do powiedzenia, wtedy zadecyduje, co dalej zrobi. Z zamyślenia wyrwał ją Jim.
– Umówiłem się z Loyds Corp. na środę o dziewiątej trzydzieści. Przygotuję wszystkie potrzebne dokumenty.
Rebecca nie usłyszała, co Jim do niej mówi.
– Przepraszam, czy mówiłeś coś?
– Tak, przyszedłem ci powiedzieć, iż uzgodniłem spotkanie z Loyds Corp. w środę o dziewiątej trzydzieści. Czy coś się stało? Wyglądasz na zmartwioną.
– Nie, wszystko w porządku. Tylko się zamyśliłam. Przygotuj wszystko, co potrzebne.
Przez resztę dnia Rebecca była niespokojna i nie mogła się doczekać wieczoru. Jej sekretarka, a zarazem dobra koleżanka, zauważyła, iż dziś zachowywała się inaczej niż zwykle.
– Hej, czy coś się stało? – zagadała. – Rano byłaś w lepszym humorze, a teraz wyglądasz tak, jakby coś cię martwiło. Czy ma to coś wspólnego z rozmową z towim wujem?
– Wiesz, Caroline, wujek powiedział mi coś dziwnego i zaprosił na kolację, żeby mnie poinformować o czymś ważnym. Sposób, w jaki to przekazał, bardzo mnie zaniepokoił, bo może mieć to związek z planowaną transakcją z Loyds Corp. Mam nadzieję jednak, że nie zagrozi to naszym zamiarom, bo współpraca z Loyds wydaje się dla nas bardzo korzystna.
– Jestem pewna, że cokolwiek to będzie, poradzisz sobie z tym – zapewniała Caroline.
Firma Willis Corporation działała na rynku nieruchomości. Zajmowała się kupnem i sprzedażą parcel oraz nowo wybudowanych obiektów. Po kilku spotkaniach z kontrahentami Rebecca zorientowała się, że jest już godzina piąta, a jej podwładni opuszczają budynek firmy, by udać się do swoich rodzin. Zacząła także przygotowywać się do wyjścia. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi, a następnie ujrzała Caroline.
– Rebecco, czy potrzebujesz dziś jeszcze czegoś ode mnie? – zapytała.
– Nie dziękuję, możesz już iść. Dobrego wieczoru.
– Do jutra.
Caroline już się odrwacała, gdy w drzwiach pojawił się Jim.
– Wychodzisz już? - zapytał.
– Tak, już idę. Śpieszę się, bo wujek Teddy zaprosił mnie na kolację. Chce ze mną porozmawiać o czymś, co dotyczy Loyds Corp.
– Powiedziałaś mu, że chcemy się z nimi dogadać?
– Tak, zapytał mnie, jak mi się powodzi w pracy, a kiedy przyznałam, że mamy w planie podpisać kontrakt z Loyds, zdziwił się bardzo, że właśnie z nimi negocjujemy. Gdy chciałam przekonać go, że według nas to dobra firma, stwierdził, że w moich oczach na pewno tak, dodał jednak, że powinnam o czymś wiedzieć, zanim zacznę z Loyds nawiązywać relacje biznesowe. Zaniepokoiło mnie to, jednak mam nadzieję, że nie będzie to nic znaczącego.
– Jestem przekonany, że chyba chce ci dać parę rad dotyczących współpracy z nimi i zawierania kontraktów. Może zwróci ci uwagę, żeby nasz prawnik dobrze przestudiował umowę i wszystkie dokumenty, abyśmy później nie mieli problemów.
– Obyś miał rację, Jim, bo z tonu jego głosu wyczytałam, że chodzi o coś naprawdę ważnego.
– No cóż, jeszcze dziś dowiesz się wszystkiego. Dobranoc, Rebecco, i przyjemnego wieczoru.
– Dziękuję i dobranoc, Jim.
Przed szóstą kobieta dojechała do domu. Samochód zostawiła na podjeździe i weszła do budynku. Wciąż towarzyszyła jej niepewność, związana z nadchodzącym spotkaniem. Postanowiła odpowiednio przygotować się na kolację u wuja. Zmyła codzienny makijaż, rozpuściła włosy i zdecydowała, że musi odświeżyć się pod prysznicem. Po chwili wyszła z kabiny, zawinęła włosy w ręcznik, włożyła szlafrok i zaczęła się malować. W międzyczasie zastanwiała się, co na siebie włożyć i co takiego ją czeka u Teddy‘ego. Zdecydowała, że dobrym wyborem będzie zwykła czarna sukienka, buty na niewysokim obcasie oraz lekki żakiet. Raz jeszcze spojrzała na cienie na powiekach, wyglądały perfekcyjnie. To rzadki widok – pomyślała. Policzki oraz usta także były gotowe na wyjście, jeszcze tylko fryzura – z tym nie miała problemu, wysuszyła włosy i upięła je w kok, który zawsze jej pasował. Pozostawało tylko wskoczyć w ubrania i udać się do wuja.
Zarzuciła na siebie żakiet, zamknęła za sobą drzwi i udała się do samochodu. Po piętnastu minutach jazdy znalazła się przed domem wujostwa. Theodore był bratem jej ojca i wiedział dużo o jego działalności biznesowej. Był wspaniałym przyjacielem i bardzo pomagał Rebecce, kiedy rozpoczęła pracę w firmie. Wiele się od niego nauczyła i nawet teraz przychodziła do niego po rady. Z kolei Helen była najmilszą ciocią, jaką miała. Potrafiła przygotować jej ulubione dania i zawsze pocieszała ją, kiedy trapiło ją jakieś zmartwienie. Rebecca była pewna, że i tym razem może na nią liczyć, gdyby to „coś“ okazało się jakimś wielkim problemem.
Przerwała rozmyślania, wysiadła z auta i ruszyła prosto ku wejściu. Nacisnęła dzwonek i po chwili w drzwiach pojawiła się ciocia Helen.
– Dobry wieczór, ciociu!
– Dobry wieczór, kochanie! – Usłyszała na powitanie. – Tak się cieszę, że cię widzę. Ostatnio nie odwiedzasz nas zbyt często.
– Wiem, ciociu, i przepraszam, ale mam bardzo dużo pracy, obiecuję jednak, że się poprawię. Wezmę sobie urlop i przyjadę na dłużej. Dobry wieczór, wujku Teddy! – rzuciła do pojawiającego się za ciocią mężczyzny.
– Dobry wieczór, Rebecco! Cieszę się, że przyjęłaś zaproszenie na kolację. Jest pewna sprawa, o której muszę z tobą porozmawiać. Ale najpierw zjemy, a potem przejdziemy do sedna, bo moja żona gniewałaby się na nas, gdybyśmy gadali podczas posiłku.
– Chodź, moja droga, usiądź, zaraz podam do stołu – skwitowała Helen.
Jedzenie okazało się wyśmienite, jak zawsze… Dzisiaj było ulubione danie z czasów dzieciństwa Rebekki – _macaroni and cheese_, czyli makaron z sosem beszamelowym i roztopionym serem cheddar. Na deser Helen podała _key lime pie_, orzeźwiające limonkowe ciasto. Po kolacji wszyscy troje przeszli do salonu, wujek nalał koniaku i zaczął rozmowę.
– Powiedziałem ci, że zanim zaczniesz interesy z Loyds Corp., powinnaś o nich coś wiedzieć. A dokładniej o właścicielu firmy, Nicku Loydzie. Jest synem Franka Loyda, człowieka, przez którego zginęła twoja matka.
Rebecca oniemiała.
– Naprawdę, wujku?!! To niemożliwe, przecież słyszałam tyle dobrego na temat tej firmy.
– Firma to instytucja, a tą kierują ludzie. Sama korporacja może funkcjonować na rynku z pewnymi sukcesami, jednak u jej steru mogą zasiadać nawet złoczyńcy. Wprawdzie oficjalnie spółka należy do Nicka, ale stary Loyd często miesza się do jego spraw i spędza w biurze mnóstwo czasu.
– Dlaczego nikt mi nic o tym nie powiedział? Pojutrze mam z nimi spotkanie robocze, by omówić warunki kontraktu. Jednak w takiej sytuacji muszę zrezygnować z tego interesu. Wiem, że nie pytałam was nigdy o okoliczności, w jakich zginęła mama, mimo to powinniście byli wcześniej mi o tym powiedzieć… Zresztą, nie znam szczegółów dotyczących śmierci mamy. Tata nigdy nie chciał o tym ze mną rozmawiać…
– Nie chciał, byś cierpiała. Chciał cię chronić – wtrącił Teddy.
– Może masz rację, ale jestem jego córką i powinnam znać prawdę o swojej mamie. Nie sądzisz, wujku?
– Tak, nadszedł czas, byś dowiedziała się, co wtedy zaszło. Otóż twoja mama i Henry znali się od dawna, od najmłodszych lat, lecz przez długi czas nie łączyło ich nic więcej prócz szczerej przyjaźni. Po latach spędzonych wspólnie w szkole średniej, oboje poszli na studia i ich drogi się rozeszły. Ponownie spotkali się dopiero podczas pewnej sylwestrowej nocy. Oboje przyszli na tę samą zabawę taneczną z partnerami, mimo wszystko właśnie wtedy zaczęła się rodzić ich wielka miłość. Od tej pory stali się nierozłączni i po roku znajomości zaręczyli się. Twoja matka, zanim ponownie spotkała się na owej zabawie z twoim ojcem, chodziła z Loydem. Jak się domyślasz, zerwała z nim, bo zakochała się w Henrym. Frank jednak nie mógł się z tym pogodzić i ciągle wymyślał różne sposoby, aby ich rozdzielić. Jego plany nigdy nie zostały urzeczywistnione, ponieważ uczucie łączące twoich rodziców okazało się tak trwałe, że nic nie było w stanie go zniszczyć. Loyd próbował najróżniejszych sztuczek, nierzadko nawet podłych. Doszło nawet do tego, że w dniu, kiedy twoi rodzice pobrali się, Frank poprzysiągł Henry‘emu, że kiedyś się zemści. Przez długie lata związek twoich rodziców kwitł, nie wydarzyło się nic, co mogłoby świadczyć, że Loyd obróci słowa w czyn. Pewnego dnia idylla się skończyła, Frank naprawdę się zemścił.
– Ale co takiego się stało? – zapytała z niepokojem Rebecca.
– Coś, czego nikt nie mógł przewidzieć, czemu nie dało się zapobiec.
– Wujku, przerażasz mnie, proszę po prostu dokończ tę historię.
– W wyniku prywatnego śledztwa prowadzonego na zlecenie twojego ojca, udało się ustalić, że najprawdopodobniej stary Loyd wynajął pewną kobietę, która w imieniu sekretarki Henry‘ego zadzwoniła do Moniki i powiedziała, że jej mąż ma dla niej niespodziankę, którą jest wyjazd na Karaiby. Owa kobieta poprosiła także twoją mamę o to, by się spakowała i pojechała swoim samochodem na lotnisko, gdzie miał na nią czekać mąż. Według tej sekretarki o dzieci mieli się zatroszczyć Helen i Teddy. Monica nie zastanawiała się długo nad tym, czy faktycznie Henry mógł to zaplanować, po prostu uwierzyła w słowa rozmówczyni. Szybko się spakowała, wsiadła do samochodu i pojechała na lotnisko. Auto niestety nigdy nie dotarło do celu. Pojazd eksplodował podczas jazdy i kiedy na miejsce dotarła policja oraz straż pożarna, z samochodu nie pozostało prawie nic. Twój ojciec zindentyfikował zwłoki jedynie na podstawie naszyjnika, a potem patolog sądowy potwierdził jej tożsamość dopiero po ocenie stanu uzębienia.
– Och, Boże, to straszne! Po prostu nie mogę w to uwierzyć! – zawoła z rozpaczą Rebecca. – Dlaczego Loyd nie odpowiedział do dziś za swoje czyny?! Przecież powinien gnić w więzieniu. Jakim musi być złym człowiekiem, aby zrobić coś tak okropnego! Czy policja chociaż podejrzewała go o powiązanie z tym wypadkiem?
– Nie, moja droga, nigdy nie został aresztowany.
– Jak to? Skoro popełnił taką zbrodnię, to powinien pójść za kratki!
– Tak, powinien, tylko niestety nie udowodniono mu tego przestępstwa. Wszystkie ślady zdołał zatrzeć, nie znaleziono żadnego dowodu, niczego, co łączyłoby go z tym wypadkiem.
– A ta kobieta?
– Po prostu rozpłynęła się, zniknęła i nie odnaleziono jej do dzisiaj.
– Co za podłość, jak śmiał! Gdybym wcześniej o tym wiedziała, nie zgodziłabym się na powiązania z jego firmą. Po tym, co usłyszałam od ciebie, nie widzę jakiejkolwiek możliwości kontynuowania negocjacji z Loyd Corporation. Nie zamierzam robić interesów z mordercą! Dziękuję wujku, że powiedziałeś mi o tym wszystkim. Ten człowiek pozbawił mnie matki, a tego mu nigdy nie wybaczę. Żal mi tylko jego syna, bo on z pewnością nie ma o tym pojęcia. Stary Loyd pewnie mu się nie chwalił. Wiem, że powinnam teraz rozpaczać, ale muszę ratować firmę przed powiązaniami z kimś takim. Wybaczcie, ale pójdę już. Czuję, że wszystko właśnie zwaliło mi się na głowę… – Rebecca się rozpłakała, wstała i zaczęła dłońmi powstrzymywać łzy, niestety na niewiele się to zdało.
Theodore podszedł do swojej siostrzenicy i zrobił jedyne, co w tej chwili mogło jej przynieść ulgę – ujął ją w swe ramiona i powiedział:
– Rebecco, pamiętaj, że nie jesteś z tym wszystkim sama. Zawsze możesz na mnie liczyć. Wybacz mi, że w takim momencie musiałem ci wyznać prawdę, lecz uważam, że dla dobra twojego i firmy, powinnaś znać tę historię. Nosiłem się z zamiarem opowiedzenia ci o tym już od kilku lat, lecz nigdy nie zdobyłem się na odwagę, by ci to wyznać. Wiedziałem, że wspomnienia wrócą do ciebie, że będzie to dla ciebie trudne… – Rebecca usłyszała, jak głos wuja się załamuje, a w końcu zamiera. Wiedziała, że także dla Teddy’ego jest to niełatwa chwila.
– Wujku, dziękuję ci, że opowiedziałeś mi o tym, jak zmarła moja mama, o tym, co do tego doprowadziło. Teraz jednak muszę skupić się na anulowaniu tego kontraktu. Jakoś sobie dam radę. – Wysunęła się z objęć wuja, wytarła dłońmi twarz, co spowodowało, że jej makijaż jeszcze bardziej się rozmazał.
– Rebecco, dziękuję, że nas odwiedziłaś i proszę przychodź częściej. Nie zatrzymuję cię już, kochana.
– Dobranoc, ciociu! Dobranoc, wujku! – rzuciła w stronę dwójki osób odprowadzających ją smutnym wzrokiem do wyjścia.
Rebecca wsiadła do samochodu i ciągle jeszcze nie mogła uwierzyć w słowa wujka Teddy’ego. W drodze do domu wszystkie myśli skupiły się na tym, jak wycofać się z transakcji i jednocześnie nie dać do zrozumienia staremu Loydowi, że dowiedziała się o jego grzechach. Musi wymyślić powód. Jutro naradzi się z Jimem. O wszystkim mu powie i razem zadecydują, co dalej zrobić. Znalazła się w okropnej sytuacji. Gdyby wcześniej nie przyjęła oferty Loyds Corporation, nie musiałaby rozwiązywać teraz tego dylematu. Po chwili znalazła się w domu. Tej nocy nie mogła jednak zasnąć. Dopiero nad ranem, gdy na zewnątrz świtało, zmorzył ją sen.