Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Macice i płacz ptaków - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
15 listopada 2022
18,00
1800 pkt
punktów Virtualo

Macice i płacz ptaków - ebook

Tomik zgrabnie i intrygująco od poetyckiej strony łączy kilka ważnych – w szczególności dla nowej poezji polskiej – tematów. Cielesność i wszystko, co się z tym wiąże, elementy poetyki przestrzeni (kwestie nomadyczności) oraz autobiograficzna empiria. I problematyka życia, i przekraczania życia. (…) Dużym plusem jest także narracyjność tych wierszy, ich rozrastanie się w osie zdarzeń, wspomnień i obserwacji, a także wewnętrzna dynamika, która rozbudowywana jest w różny, niemonotonny sposób.
Jakub Kornhauser

Agnieszka Toczko – krakowianka, polonistka, redaktorka; cały czas czegoś szuka i nie może znaleźć (cokolwiek by to było). Kocha zwierzęta (wszystkie, choć ma tylko dwa koty i dwa psy) i książki (ale nie wszystkie). Macice i płacz ptaków to jej debiut poetycki.

Spis treści

I

macice

Kawa

Imieniny (21 stycznia)

Mój sztetl

Chora?

Powiedziałaś mi to dziś o 18.06, brzęczy mi nadal w uszach, choć jest 23.18

Biurko

Wyobrażam sobie (monolog matki)

Nie idź po piasku

O trzeciej w nocy skropcie próg i oba odrzwia (Wj 12, 22)

To, co widzę na moim laptopie, jest złudą

Odbicie od dna

Nic

Sny

Ciało

O tym umykającym poczuciu, że jestem coś warta

Hans Bellmer

Najmilsza rzecz w starym roku

She (o J.T.)

Rozważania nie o poezji

Pierwsza

II

macice i płacz ptaków

Lot

Ja, ty i pies

Minus 21 stopni, 16 stycznia

Wesele w pandemii?

Życie wieczne

Ona (to o M.K.) jeszcze nie tańczy

W rurach

On, część pierwsza. Dzień, w którym ktoś wstanie, czy się kiedyś wydarzy?

On, część druga. Przygotowany

Przyjaciółka słucha?

Moi rodzice nie byli z Wiednia

Olśnienie, gdy z bólu zaciskam zęby do krwi

Anna

Zdjęcie z domowego albumu powinno odlecieć niesione wiatrem

Szumię ja i szumi moje miasto

W lutym w cukierni na Jagiellońskiej

Dawno to poczułam

Gdybym mówiła, a oni by słuchali

appendix

Nieballada o Niejacusiu

Kiedyś napisałabym list

Czy można to zrozumieć?

Biały album

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-242-6667-8
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

macice

KAWA

kawa

skapuje kroplami jak krwią czarną

paznokcie u nóg rosną

gdy czytam Palacza zwłok

i przeglądam wiadomości w smartfonie

w Omanie wycięto łechtaczkę kobiecie

w Gdańsku przykleili psa do asfaltu

w Krakowie narodowcy pobili gejów

siedząc na miękkiej kanapie

zaklnę raz „skurwysyny”

dopiję zimną kawę, wezmę do ręki nożyczki

kosmiczne śmieci zawirują

a Bóg nie pójdzie ze mną na układ

brzydzi się

łechtaczkami,

rozjechanymi psami

gejami

i obciętymi paznokciami?

IMIENINY (21 STYCZNIA)

kurz wzleciał z kąta, machnął potrójny piruet

silnik odkurzacza zaskowyczał

głodny wtorek, wszyscy wokół głodni

otworzyłam puszkę z kuskusem i warzywami

ale nikt nie chciał; woleliby tort czekoladowy

nad stołem, na którym kiedyś dziadek Józef oprawiał kurę

drgało jej ciało, a pióra po polaniu wrzątkiem

odchodziły z łatwością

‒ Agniesiu ‒ mówił ‒ podstaw miednicę.

(Byłam jego ulubioną wnuczką).

zabił kiedyś psa, Ciapka, płakałam, właśnie w imieniny

choć mi nie powiedzieli, ale ja czułam:

liznęłam powietrze i zapach krwi

został mi na języku

tłucze mi się serce po trzecim Red Bullu i drżą ręce, wtorek czerwonosuchy, dotrzymałam, a oni odeszli, choć śnią się z siekierami i psami, bez kuskusów, z warzywami (w ziemiance), czarnymi paznokciami, niewniebowzięci, czarno-czerwono-szarzy, jak to płótno, które namalowałam, a do tego czerwony grzebień kury, kura z odciętą głową, matka obgryza szyję z rosołu i oblizuje palce, na szyi zawsze mało mięsa, ale smaczna, kości rzuci się Ciapkowi, o, przepraszam, kochanie, nie Ciapkowi, jakiemuś psu, wieczneodpoczywanie i zdrowaśmario, komu?!, zwierzętom?!, się opamiętaj!, kurze?!, psu?!, czy w tym garnku wczoraj gotowałaś pranie (pralka się zepsuła i nie pierze w dziewięćdziesięciu stopniach), zapach gotowanych majtek, gotowanej kury, gotowanego psa, gotowanego dziadka, gotowanej matki

(tort czekoladowy jest bezmięsny)

MÓJ SZTETL

został hen, daleko:

najpierw długa podróż pociągiem,

drugim pociągiem,

wozem z ciągnikiem

potem ćwierćwiecze

(bez Dawida i Racheli)

doiliśmy krowy

parowaliśmy ziemniaki dla świń

mirabelki w sadzie psuły się

bo nikt nie miał czasu ich zbierać

(wypatrywałam Esterki, ale nie przyszła)

w sklepie kupowaliśmy

żelazne wiadro

szare mydło

i „Trybunę Ludu”

(Mordechaj już nie obsługiwał)

Dziadek wieczorem

przy świetle lampy

czytał na głos Cichy Don

(przysłany przez Chaimka Joszego)

Babcia modliła się

za żyjących i zmarłych

Polaków

(nie lubiła cebuli ani czosnku)

ja natomiast każdym świtem

stałam obok studni

z wąsami po mleku

a Abraham

szedł do mnie drogą

z pięknymi pejsami

i wodą

na obmycie

brudnych nóg
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij