- promocja
- W empik go
Macierewicz. Jak to się stało - ebook
Macierewicz. Jak to się stało - ebook
Tysiące godzin w IPN, Bibliotece Narodowej i Archiwum Akt Nowych. Dziesiątki rozmów ze świadkami historii. Ponad 400 dni spędzonych nad starymi dokumentami, pisanymi niejednym alfabetem.
Tomasz Piątek kontynuuje swoje śledztwo. Szuka odpowiedzi na pytanie: jak to się stało? Skąd na polskiej scenie politycznej i w gabinetach ministerialnych wziął się Antoni Macierewicz?
To, co Piątek odkrywa, zaskoczy nawet tych, którzy przeczytali książkę „Macierewicz i jego tajemnice”. Jak się okazuje, w komunistycznej Służbie Bezpieczeństwa działała grupa wybitnie inteligentnych i bezwzględnych funkcjonariuszy ściśle związanych z Moskwą. Ich specjalnością było rozbijanie opozycji i tworzenie posłusznej łże-prawicy na komunistycznej smyczy. Otaczali szczególną opieką niektórych młodych buntowników.
Czy liczne koincydencje, które łączą byłego ministra obrony z ludźmi Kremla, powstały ot tak? Czy są wynikiem przypadku? Nie zrozumiemy dzisiejszej działalności Macierewicza, jej istoty i przyczyn, jeśli nie sięgniemy do przeszłości. To właśnie zrobił Tomasz Piątek, który przedstawia swoje ustalenia w nowej książce „Macierewicz. Jak to się stało”.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66095-08-3 |
Rozmiar pliku: | 3,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Najważniejsze jest to, co Antoni Macierewicz robi Polsce dzisiaj. W najbliższych miesiącach zamierzam znowu się przyjrzeć jego poczynaniom w latach 1989–2018 (tym bardziej że docierają do mnie nowe, godne uwagi informacje o jego koneksjach w różnych krajach Europy). Nie da się jednak zrozumieć działalności Macierewicza, jej istoty i przyczyn, jeśli nie zbada się jej od początku. Aby pojąć to, co się dzieje dzisiaj, musimy sięgnąć w przeszłość. Z przeszłości bowiem, z lat 80. ubiegłego wieku, pochodzą dokumenty, które dosłownie krzyczą. Jeden z nich niedwuznacznie daje do zrozumienia, że komuniści roztoczyli nad Macierewiczem specjalny parasol ochronny. I to komuniści wysokiej rangi – członkowie tzw. Biura Studiów, czyli elitarnej jednostki SB. Był to zespół wybitnych, choć fanatycznych policjantów politycznych. Pracowali oni nad rozbiciem opozycyjnego związku zawodowego „Solidarność”, gdy ten działał w podziemiu. Mieli też bliskie związki ze służbami kremlowskimi. Jeden z opiekunów Macierewicza dostał medal od KGB (sowieckie cywilne służby specjalne, przekształcone później w FSB i SWR).
O tym jest ta książka. Przedstawione w niej informacje i dokumenty z przeszłości pomagają odpowiedzieć na pytania, które nas dręczą. Dotyczą one spraw najważniejszych, podstawowego bezpieczeństwa państwa.
Jak to się stało, że jesteśmy bezbronni? Dlaczego polska armia nie ma śmigłowców, flota – okrętów podwodnych, a sztab – planów obronnych? Dlaczego setki doświadczonych generałów i wyższych oficerów odeszły do cywila? Dlaczego zastąpili ich młodzieńcy bez autorytetu, za jednym zamachem awansowani o kilka stopni? A z drugiej strony – dlaczego Ministerstwo Obrony Narodowej wydawało i wciąż wydaje gigantyczne pieniądze na tzw. Wojska Obrony Terytorialnej (WOT)? Były szef Sztabu Generalnego w latach 2013–2017 gen. Mieczysław Gocuł bije na alarm, że ukryte wydatki idą w miliardy². Dlaczego przepuszczamy te miliardy na amatorską formację, która przed niczym nas nie obroni? Dlaczego do WOT werbowano jawnych zwolenników Władimira Putina z prokremlowskiej partii Zmiana? Dlaczego tworzenie WOT powierzono pułkownikowi Krzysztofowi Gajowi – jawnemu zwolennikowi Putina, ekspertowi prywatnej organizacji Narodowe Centrum Studiów Strategicznych (NCSS), której prezes Jacek Kotas jest powiązany ze współpracownikami rosyjskiej mafii³?
Za tymi wszystkimi decyzjami stoi Antoni Macierewicz, minister obrony w latach 2015–2018. W tych samych latach zostały ujawnione jego pośrednie, ale liczne i istotne koneksje z Kremlem, kremlowskimi służbami specjalnymi i kremlowską przestępczością zorganizowaną. To nie tylko pułkownik Gaj i prezes Kotas. To także Robert Luśnia, Konrad Rękas, Grzegorz Kwaśniak, Marek Zieliński, Andrzej Zapałowski, Tomasz Szatkowski, Robert Szustkowski, Alfonse D’Amato, Dana Rohrabacher, Luis Moreno Ocampo, Irina Obuchowa, Andriej Iłłarionow, Andriej Skocz, Lew Kwietnoj, Aliszer Usmanow, Siemion Mogilewicz. Coraz więcej Polaków i Polek wie, kim są ci ludzie i co ich łączy z ministrem niszczycielem.
O tych niebezpiecznych znajomościach ministra pisałem w książce Macierewicz i jego tajemnice. Ale wołali o nich głośno także inni dziennikarze i aktywiści: Radosław Gruca, Grzegorz Rzeczkowski, Jan Śpiewak, Eliza Michalik, Jacek Żakowski, Mariusz Ziomecki, Łukasz Maziewski. Za granicą alarmowali Christian Davies z „The Guardian”, Konrad Schuller z „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, Aude Massiot z „Libération”, Jesper-Thobo Carlsen z „Politiken”, Josephine Huetlin z „The Daily Beast”. (Przepraszam, jeśli kogoś pominąłem). Po tych publikacjach Macierewicz został zdymisjonowany. A razem z nim odwołano niemal wszystkich jego współpracowników – oprócz wiceministra Tomasza Szatkowskiego. Była to jednak dymisja szczególnego rodzaju. Głośna, zbiorowa, dotkliwa – a zarazem aksamitna. Po utracie stanowiska Macierewicz przez długie miesiące wciąż urzędował w budynku ministerstwa i jeździł ministerialną limuzyną. Nadal jest wiceprzewodniczącym rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Jego główny medialny sojusznik, oligarcha Tadeusz Rydzyk, popiera go jeszcze usilniej niż przedtem. Całkiem jasno daje do zrozumienia, że w razie odejścia Macierewicza z PiS nie zagłosuje na tę partię⁴.
Czy Antoni Macierewicz to niezatapialny niszczyciel? Tak, i to nie od dziś. W latach 70. był pomysłodawcą i współzałożycielem opozycyjnego Komitetu Obrony Robotników. Organizacja ta broniła najsłabszych i najbiedniejszych przed prześladowaniem ze strony komunistów. Była też jawnym znakiem oporu, światełkiem w tunelu dla poddanych komunistycznej tyranii. Stała się zalążkiem późniejszych Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych „Solidarność” – wielkiej centrali związkowej, największej organizacji opozycyjnej w historii komunizmu, która powstała w 1980 r. i do grudnia 1981 r. istniała legalnie (pod groźbą strajków i powszechnego buntu władze PRL wbrew sobie musiały ją zalegalizować). Założenie KOR jawiłoby się jako wielka i czysta zasługa Antoniego Macierewicza, gdyby nie to, że już w rok po jego powstaniu Macierewicz zaczął KOR rozbijać. Podobnie rozbijał władze Regionu Mazowsze (najpotężniejsza organizacja regionalna „Solidarności” w latach 80.). Zwalczał wtedy swoich byłych kolegów z KOR. Próbował nawet w tym celu sprzymierzyć się ze związkowymi antysemitami. A w drugiej połowie 1981 r., gdy „Solidarność” coraz ostrzej zderzała się z komunistycznym reżimem, Antoni Macierewicz usiłował pomóc komunistom. Opisuję to dokładnie w tej książce.
W grudniu 1981 r. generał Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny i opozycja zeszła do podziemia. Macierewicz próbował ją rozmiękczać. W latach 1982–1985 lansował ideę dogadania się z Jaruzelskim. Miał to być sojusz „patriotycznego” komunistycznego wojska z Kościołem katolickim i nacjonalistyczną częścią opozycji. Tezy te nie znalazły poklasku nawet wśród wieloletnich przyjaciół Macierewicza. Wybitny reżyser Janusz Kijowski zerwał z nim kontakty. Wyszedł od niego, trzaskając drzwiami.
Minęło kilka lat. W 1989 r. komuniści stali się skłonni do rzeczywistych ustępstw na rzecz opozycji i demokracji. Wobec tego „Solidarność” postanowiła się dogadać z Jaruzelskim i zasiadła z jego ludźmi przy Okrągłym Stole. Macierewicz jednak przy nim nie obradował, a nawet zbojkotował kompromisowe, częściowo wolne wybory, które odbyły się w tym samym roku i były najważniejszym owocem Okrągłego Stołu. Zapewne dlatego, że kompromis zawierano w duchu liberalnej demokracji, nie zaś narodowego katolicyzmu…
Czas Antoniego Macierewicza nastał w 1991 r. Powstał wówczas pierwszy rząd radykalnej prawicy pod kierownictwem jego dobrego znajomego, Jana Olszewskiego. Macierewicz został ministrem spraw wewnętrznych. Jego zwolennicy twierdzą, że uchronił nas wtedy przed rosyjską infiltracją gospodarczą. Miał zablokować międzyrządową umowę przekazującą rosyjskim firmom byłe sowieckie koszary na terenie Polski. Ci, którzy wówczas uczestniczyli w polsko-rosyjskich negocjacjach, pamiętają, że Macierewicz i jego akolici odegrali zupełnie inną rolę. Wybitny dyplomata Andrzej Ananicz w 2015 r. oświadczył publicznie, że to Piotr Naimski storpedował porozumienie, które pozwalało naszym władzom kontrolować rosyjskie spółki działające w Polsce. Według Ananicza Naimski forsował taką interpretację prawa, według której firmy z Rosji miały działać swobodnie, podobnie jak inne podmioty gospodarcze⁵. Tu pojawia się pytanie, kim był Piotr Naimski. Wówczas szefem Urzędu Ochrony Państwa (UOP), czyli cywilnych służb specjalnych. Bezpośrednio podlegał więc ministrowi spraw wewnętrznych Antoniemu Macierewiczowi. Co więcej, od końca lat 60. Naimski jest „prawą ręką” Macierewicza. Poznali się w 1967 r., razem działali w harcerstwie. Od pół wieku łączy ich najbliższa przyjaźń i współpraca. Sprawę rosyjskich spółek zamierzam badać w najbliższych miesiącach.
Jako zaciekły antykomunista minister spraw wewnętrznych Antoni Macierewicz miał też dokonać lustracji, czyli ujawnić byłych agentów SB w parlamencie i innych organach władzy państwowej. Jednak to, co zrobił w roku 1992, skompromitowało samą ideę lustracji. Otóż Macierewicz przekazał parlamentarzystom listę, na której znalazły się zarówno osoby winne, jak i te niemające nic na sumieniu. W tym jego główni rywale o rząd dusz na prawicy i w kręgach niepodległościowych – Wiesław Chrzanowski i Leszek Moczulski. Gdy lista trafiła do Sejmu, posłowie o mało się nie pobili, rząd upadł, a kwestia niedokończonej lustracji ciągnie się za nami do dziś. Warto przy tej okazji wspomnieć, że przyjacielem, sponsorem i wieloletnim współpracownikiem Macierewicza był Robert Luśnia – były płatny agent SB powiązany z sowieckim wywiadem wojskowym GRU, obecnie milioner.
Podobny destrukcyjny manewr Antoni Macierewicz wykonał w latach 2006–2007. Rządził wtedy PiS, który uczynił Macierewicza likwidatorem Wojskowych Służb Informacyjnych (wywiad i kontrwywiad polskiej armii) oraz założycielem Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Przy tej okazji Macierewicz stworzył słynny Raport o WSI. Podał w nim nazwiska polskich agentów działających w Rosji, w innych krajach postsowieckich, w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie. Były minister obrony narodowej Bogdan Klich (skądinąd krytyczny wobec WSI) mówi, że opublikowanie raportu zaszkodziło polskim żołnierzom w Afganistanie i Iraku, ujawniło zasady funkcjonowania naszych służb i zdekonspirowało oficerów służących za granicą.
Co więcej, Macierewicz kazał przetłumaczyć swój raport jak najszybciej na rosyjski. Tłumaczką była Irina Obuchowa – Rosjanka, która w czasach sowieckich najprawdopodobniej współdziałała z KGB. Według wiarygodnych źródeł i jednego z najbardziej renomowanych polskich tygodników Obuchowej pozwolono swobodnie krążyć po budynku SKW⁶. Wcześniej nie poddano jej odpowiedniemu sprawdzeniu kontrwywiadowczemu⁷.
Po katastrofie smoleńskiej zaczął się jeden z najbardziej niezwykłych i dwuznacznych okresów działalności Antoniego Macierewicza. Człowiek otoczony ludźmi związanymi i powiązanymi z Kremlem zarzucił Rosji spowodowanie katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego w Smoleńsku. Innymi słowy, zarzucił rosyjskiemu dyktatorowi Władimirowi Putinowi zabicie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego żony Marii Kaczyńskiej oraz 94 innych osób. Tymczasem żadne badania katastrofy przeprowadzone zgodnie z naukową metodologią nie dostarczyły dowodów na zamach czy spisek.
Jak sprawić, żeby zbrodniarz zaczął wyglądać na ofiarę? Zarzucić mu zbrodnię, której nie popełnił. Co więcej, Macierewicz i jego „specjaliści” oskarżali Rosję o zamach w sposób, który byłby dla niej pomocny, nawet gdyby faktycznie go dokonała. Posiedzenia tak zwanych ekspertów smoleńskich budziły śmiech, gdy wybuch w samolocie objaśniano za pomocą pękających parówek… Wychodząc z takim oskarżeniem i takimi „dowodami” na arenę międzynarodową, Antoni Macierewicz przyprawiał Polakom gębę oszalałych rusofobów. Każdy z nas, kto próbował racjonalnie ostrzegać Zachód przed poczynaniami Kremla, mógł się zderzyć z tym stereotypem, do którego zaistnienia Macierewicz się przyczynił. Zresztą podobne reakcje spotykałem również w Polsce. Gdy w 2013 r. zacząłem pisać o rosyjskich wpływach w naszym kraju, nieraz słyszałem w odpowiedzi: „Daj spokój, chyba nie chcesz iść w ślady Antka?”.
Głównym jednak efektem spiskowej teorii smoleńskiej było rozbicie narodu polskiego na dwa nieprzyjazne plemiona. Ci, co wierzą w „zamach smoleński”, mają wszystkich innych za wspólników mordu lub otępiałych głupców, za „lemingi”. Ci, co w niego nie wierzą, mają wyznawców teorii za niebezpiecznych szaleńców. Jaka wspólnota, jaki dialog może połączyć współsprawców morderstwa i tępe lemingi z groźnymi wariatami? Oto kolejny szczebel w karierze niszczyciela. Ten, który rozbijał KOR i „Solidarność”, zaczął rozbijać jeszcze większą społeczność.
Gdy w 2015 r. PiS po raz kolejny doszedł do władzy, Antoni Macierewicz osiągnął apogeum swojej potęgi. Tkana latami sieć kontaktów zaczęła przynosić owoce. Wiceministrem obrony został Bartosz Kownacki, były współpracownik Mateusza Piskorskiego (założyciela jawnie prokremlowskiej partii Zmiana, aresztowanego w 2016 r. w związku z podejrzeniem o szpiegostwo na rzecz Rosji i innych państw). Stanowisko wiceministra objął też Tomasz Szatkowski, prezes wspomnianej organizacji NCSS. Organizacją tą kierował również Jacek Kotas, nazywany w mediach „rosyjskim łącznikiem Macierewicza”. Skąd ten przydomek? Kotas to wieloletni prezes spółek deweloperskiej Grupy Radius, której współzałożycielem jest Robert Szustkowski, przyjaciel i współpracownik kremlowskich oligarchów – Lwa Kwietnoja i Andrieja Skocza – członków tak zwanej sołncewskiej mafii (jednej z największych rosyjskich, postsowieckich i światowych organizacji przestępczych, która ściśle współdziała ze służbami specjalnymi Rosji). Według jego byłej wspólniczki, Ewy Domżały, to Kwietnoj i Skocz przekazali Szustkowskiemu pieniądze, dzięki którym mógł wziąć udział w założeniu Grupy Radius⁸. Mimo to prezes jej spółek, Jacek Kotas, w 2007 r. uzyskał prawo dostępu do tajemnic polskiej armii. Przyznał mu je kontrwywiad wojskowy kierowany przez Antoniego Macierewicza, który osobiście monitorował tę sprawę w latach 2006–2007⁹. Dodajmy, że Macierewicz od lat kontaktuje się z kongresmenem Daną Rohrabacherem – największym zwolennikiem Putina w Waszyngtonie. Między innymi to on zapoznał Rohrabachera z Jarosławem Kaczyńskim. Ponadto Macierewicz jako minister obrony wynajął Argentyńczyka Luisa Moreno Ocampo, prorosyjskiego międzynarodowego prawnika znanego m.in. z publicznych zachwytów nad rosyjskim „doświadczeniem w stosowaniu prawa międzynarodowego” , wyrażonych w rozmowie z przedstawicielami kremlowskiego portalu Sputnik¹⁰. Mimo to Moreno Ocampo w imieniu naszego kraju miał negocjować z Kremlem w sprawie wraku polskiego prezydenckiego tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku. Pieniądze od Macierewicza i podległych mu spółek Skarbu Państwa dostawał także były senator USA, lobbysta Alfonse D’Amato¹¹. D’Amato obsługuje wielkie korporacje UTC i ARH/GenCorp, które uzależniły amerykański wywiad kosmiczny od rosyjskich silników rakietowych używanych w satelitach szpiegowskich¹². Nawet człowiek Macierewicza, były wiceminister Dominik Smyrgała, przyznaje, że to fatalna zależność. Według Smyrgały powstrzymuje ona Waszyngton od zastosowania skutecznych sankcji wobec Rosji¹³. Dodajmy, że D’Amato od dziesięcioleci współdziała z mafijnymi rodzinami Gambino, Genovese i Lucchese. Dwie pierwsze z tych rodzin wprowadziły do Nowego Jorku przedstawicieli tej samej rosyjskiej mafii, z którą w Polsce powiązani są… Grupa Radius i Jacek Kotas.
Skąd u Macierewicza taka wieloletnia konsekwencja? Skąd te niebezpieczne kontakty, niszczycielskie zdolności i zadziwiająca niezatapialność? Skąd się to wszystko wzięło i jak się zaczęło? Odpowiedzi na te pytania poszukałem w archiwach IPN. Antoni Macierewicz został zarejestrowany przez SB pod kryptonimem „Macek”. Nie jako TW (tajny współpracownik), ale jako „figurant”: osoba śledzona i rozpracowywana przez komunistyczne służby. Jednak funkcjonariusze SB zniszczyli główne dokumenty dotyczące Macierewicza (zgromadzone w tak zwanym kwestionariuszu ewidencyjnym „Macek”). Zrobili to 9 stycznia 1990 r.¹⁴, w tym samym czasie, kiedy pospiesznie niszczyli lub ukrywali w prywatnych schowkach akta swoich najważniejszych agentów. Mimo to w IPN zachowały się liczne raporty, meldunki i notatki, dzięki którym wychodzi na jaw zadziwiająca rola, jaką Macierewicz odegrał w dziejach służb komunistycznych. Rolę tę przedstawiam w niniejszej książce.