Madame Monday. Po dorosłemu - ebook
Madame Monday. Po dorosłemu - ebook
Rozwój osobisty, wewnętrzne dziecko, syndrom DDD, asertywność... Tyle się tych samopomocowych rzeczy nasłuchaliśmy i naczytaliśmy, a jednak wciąż nie wiemy, co z tą całą wiedzą zrobić. Jak żyć dobrze? Na czym się oprzeć? Czego się trzymać?
Joanna Flis, psycholożka, autorka książek, a także prowadząca bijący rekordy popularności podcast „Madame Monday – po dorosłemu” ma dla nas odpowiedź: żyjmy po dorosłemu.
O tym, co to w praktyce znaczy i jak po dorosłemu mierzyć się z mniejszymi i większymi wyzwaniami codzienności, pisze w swojej najnowszej książce.
To poradnik, który postawi nas na nogi - tu i teraz. Mądry, ale pozbawiony skomplikowanych teorii. Świetny do czytania, szczery, bezpretensjonalny i konkretny.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-268-4412-6 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Johan Huizinga, Kryzys cywilizacji (1935)
Wstęp
Napisałam książkę o dojrzałości z dwóch powodów. Jednego skrajnie egoistycznego – bardzo chciałam oswoić własny niepokój związany z wychodzeniem z okresu wczesnej dorosłości. Niepokój ten narastał wraz z każdym wspomnieniem o smutnych pracownikach urzędów w ciemnych garniturach, rozwścieczonych kierowcach zmęczonych życiem, poirytowanych rodzicach na placu zabaw i tych, którzy zostają z pustym – naprawdę pustym – gniazdem, gdy ich dzieci wychodzą z domu. Niepokój narastał też we mnie wraz z każdym pobytem nad polskim morzem w okolicach lipca, kiedy to widziałam grille, hektolitry alkoholu, bezguście i histeryczne próby odzyskania wolności, witalności i miłości przez dorosłych, chociaż na te dziesięć dni. Bałam się, że przestanę kochać życie. Nie dlatego, że mnie doświadczyło, ale dlatego, że wydawało mi się, że dorośli ludzie już tego nie potrafią tak dobrze, jak młodzi.
Po drugie zależy mi na tym, żeby temat dojrzałości wszedł na salony tak jak wchodzą inne elementy rozwoju, których pożądamy, jak asertywność czy sprawczość. Wielu z nas rozumie, że istnieją pewne umiejętności, które poprawiają jakość naszego życia i że tych umiejętności często musimy się nauczyć. Niestety czasem trudno nam dostrzec, że podobnie jest z dojrzałością, która nadal potrafi nam się kojarzyć jedynie ze starzeniem się i czymś bezwysiłkowym, co przychodzi z wiekiem.
Gdy zaczynałam nagrywać podcast Madame Monday – po dorosłemu, wiedziałam, że chcę odkryć przed sobą i innymi tajemnicę dojrzałych zachowań. Moja propozycja spotkała się z ogromnym zainteresowaniem i nowych słuchaczy przybywało każdego dnia. Nagle zauważyłam, że ludzi szukających odpowiedzi na pytanie, jak zachować się po dorosłemu, jest cała masa.
„Dobrze w końcu dorosnąć, znaleźć się we właściwym polu i zakończyć ten festiwal wyrośniętych bachorów. Nie mogę doczekać się kolejnych odsłon tej serii, brawo! Potrzeba nam dojrzałości!”
mayvangold
„O! A tak długo szukałam miejsca, w którym ktoś mi powie, że po drugiej stronie życia czeka mnie jeszcze coś tak fascynującego jak dojrzałość”
Kasia
Szybko okazało się, że nie tylko ja jestem zmęczona wewnętrznym dzieckiem. Słuchacze pisali do mnie wiadomości, komentowali odcinki, polecali je dalej. Hasło „po dorosłemu” na stałe zagościło nie tylko w moich, lecz także w ich narracjach. To sprawiło, że postanowiłam stawić czoła trudnemu zadaniu – jednemu z najtrudniejszych w moim dotychczasowym życiu – uchwycenia dojrzałości w ramy. Zadanie to okazało się równie karkołomne, co fascynujące. Czułam się jak malarz, który mając do dyspozycji tylko zamalowane w dzieciństwie płótno, próbuje pomiędzy ekspresyjnymi barwami i intensywnymi kreskami tworzonymi przez lata dzieciństwa i wczesnej młodości znaleźć przestrzeń na spokój, równowagę, ciszę i ogromną przejrzystość, która wyrasta ze świadomości siebie. Myślę, że tak jest z dojrzewaniem. Nie rozkłada ono przed nami czystej kartki, na której zaczynamy od nowa. Wręcz przeciwnie, pozwala odnaleźć nową przestrzeń i harmonię tam, gdzie wszystko wydaje się już zapełnione.
Choć bardzo cenię okres odkrywania tych części mnie, które wymagają opieki, jak mój lęk przed odrzuceniem przez innych czy niskie poczucie własnej wartości, od lat intensywnie poszukiwałam w sobie oparcia. Takiej dojrzałej, zdrowej części mnie, która wie, co powiedzieć w trudnych momentach, potrafi mnie wyciszyć, zdystansować, skierować uwagę na rzeczy ważne, pomóc mi ustanowić granice i zwrócić się ku takim wartościom jak współczucie wobec innych. W ten sposób odkryłam, że poza licznymi wewnętrznymi dziećmi żyje we mnie Dojrzała Joanna i że ja ją lubię. Czuję się bezpiecznie z jej mądrością, świadomością, samokontrolą, elastycznością i umiejętnością bycia z innymi. Zanim to jednak odkryłam, miałam do pokonania kilka znaczących przeszkód, które sprawiały, że przez wiele lat ignorowałam jej głos. Jakich? Swojego własnego wyobrażenia na temat dojrzałości, niemającego nic wspólnego z tym, kim jest Dojrzała Joanna, której pozwoliłam wyjść z szafy.
Jeszcze całkiem niedawno byłam pewna, że dojrzałość to synonim starości, powagi, obojętności, rozgoryczenia i sztywności, która nie pozwala uśmiechać się, pokazując zęby. Jestem przekonana, że to dlatego, że duża część ludzi, których za dojrzałych uważałam, była mentalnymi dziećmi, tylko w przebraniu dorosłego. Kiedy byłam młodsza, często patrzyłam na starsze osoby w moim otoczeniu i widziałam je jako ludzi, którzy zrzucili z siebie wszelką radość życia, utknęli w rutynie i nie potrafią docenić piękna chwili. To mnie mroziło i sprawiało, że nigdy nie chciałam stać się prawdziwie dojrzałą osobą. Okazuje się, że moi słuchacze i czytelnicy mieli podobnie. I że ucieczka od dojrzałości to ucieczka przed brakiem witalności i rozgoryczeniem życiem. Teraz wiem, że wszyscy się myliliśmy. Okazuje się bowiem, że to nie dojrzałość sprawia, że utykamy w smutku, powadze i rozczarowaniu, ale jej brak. A ludzie, których życia nie chcemy powielać, to ludzie, którzy nigdy nie dojrzeli.
W tej książce przeprowadzę cię przez pięć filarów dojrzałości, choć zdaję sobie sprawę, że to ograniczone spojrzenie nie wyczerpuje złożoności tematu. Godzę się jednak z tym, bo właśnie dzięki dojrzałości wiem, że są takie pytania, na które nie musimy poznać pełnej odpowiedzi. Nie dlatego, że ona nie istnieje, lecz dlatego, że to właśnie jej powolne odkrywanie nadaje sens naszemu życiu. W związku z tym prowadzę cię dokładnie tam, gdzie doszłam, licząc na to, że przede mną i przed tobą długa droga. Jest ona pełna kolejnych zachwytów nad tym, czego jeszcze o sobie i świecie możemy się dowiedzieć. Głęboko wierzę, że dojrzałość jest czymś więcej niż tylko celem, który możemy osiągnąć, rozwijając się. Dojrzewanie to przecież niekończąca się przygoda, coś, co sprawia, że bez względu na to, w którym miejscu życia jesteś, ma ci ono wiele do zaoferowania.
Ostatnio, rozmawiając z jedną z moich z ulubionych redaktorek, usłyszałam od niej, że od kiedy skończyła czterdzieści lat, obecność śmierci w swoim życiu czuje codziennie. Nie ma dnia, w którym nie uświadamia sobie, że to wszystko jest tylko na chwilę. Ja też tak mam. I podobnie jak ona czuję w związku z tym zachwyt nad życiem, gotowość do doceniania tego, co jest, wprawiania w ruch tego, co można wprawić, szacunek do czasu, którego nie chcę marnować na rzeczy, które nie mają wartości. Dojrzałość to wolność – tak brzmiało zakończenie naszej długiej rozmowy o starzeniu się, umieraniu naszych bliskich, wypełnianiu zadań życiowych i ciele, które się zmienia. Ta rozmowa nie mogłaby się odbyć dwadzieścia lat wcześniej, ponieważ wizja codziennego kontaktu ze skończonością życia byłaby wtedy nie do zniesienia. Dziś taka rozmowa jest odświeżająca, bo świadomość śmierci to też, paradoksalnie, gotowość do maksymalnego angażowania się w życie. Z tego właśnie powodu uważam dojrzałość za naszą supermoc – co innego byłoby w stanie dać nam siłę do dźwigania tego, co nie do udźwignięcia?
Chciałabym ci obiecać, że dojrzewając, odkryjesz dla siebie wiele cennych rzeczy. Nie mogę tego jednak zrobić z jednego powodu – otóż nie wszyscy są na to gotowi. Część z nas boi się dojrzałych postaw, bo – choć cenne – wymagają przyjmowania innych niż dotychczas perspektyw. Czasem mniej wygodnych – jak umiejętność przyznawania się do błędów. Czasem takich, których nasza kultura zupełnie nie promuje – jak cierpliwość. Boimy się, że wchodząc na drogę dystansu i pokory, utracimy wolność i autentyczność. Nic bardziej mylnego.
Proces życia można porównać do drogi, która w pierwszej jego połowie prowadzi ku sobie – ku poznaniu siebie, swoich zasobów, ograniczeń, potrzeb, emocji, celów, a potem w drugiej części wymaga odejścia od siebie na krok, by poznać świat i doświadczyć z nim jedności. Nie da się tego zrobić, będąc zbyt przywiązanym do samego siebie. Dlatego w dojrzałości niezbędny dziecku egocentryzm ustępuje dystansowi do siebie, a egoizm – gotowości do współdziałania z innymi. Pojawia się miejsce na mądrość, zdolność do znoszenia frustracji i akceptowania faktu, że mylimy się częściej, niż nam się zdaje. Miejsce pewności – typowej dla młodego dorosłego – zajmuje nie pewność, która nie budzi już lęku, lecz ciekawość. Ten, kto ma odwagę tam pójść, szybko odkrywa, że dojrzałość jest równie fascynująca co dzieciństwo – pod warunkiem, że prawdziwie jej doświadczymy.
Pisząc tę książkę, wielokrotnie przyłapywałam się na niepotrzebnym patosie, powadze, skłonności do moralizatorstwa. Wysiłek, który wkładałam w wyplewienie tych chwastów, pokazał mi, jak bardzo utrudnia nam życie obraz dojrzałości, który stworzyły dla nas różne wzorce kulturowe, chociażby podpowiadające, że dorosłym wielu rzeczy nie wypada. Podążałam za tym doświadczeniem z ciekawością, obierając się raz po raz z przekonań, schematów i masek dojrzałości, które próbowały przejąć nade mną kontrolę, podpowiadając: „tak powinnaś”, „tego nie wolno” „to nie wypada”. Tym, co bardzo mi pomagało, było zdanie, które towarzyszyło mi przez całą książkę: „nie jestem najbardziej dojrzałą osobą na świecie, ale jestem dojrzałości najbardziej na świecie ciekawa”. Oby dokładnie to wybrzmiało w słowach i zdaniach, które tu dla was sobie zostawiam. Nie wszystko, o czym piszę, potrafię wcielić w życie, mam jednak nadzieję, że z każdym dniem i rokiem wcielanie to będzie mi przychodziło z coraz większą łatwością.
Chociaż temat przeszłości stanowi punkt wyjścia wielu terapeutycznych procesów, uważam, że jest to jedno z mniej istotnych ogniw w całym procesie zmiany. Dlaczego tak sądzę? Człowiek to skomplikowana istota, a na nasze życie psychiczne wpływa wiele czynników jednocześnie. Stąd też próba jednoznacznego określenia związków przyczynowo-skutkowych często prowadzi do błędnych hipotez i niepotrzebnego utrzymywania niezadowolenia lub problemów życiowych w nieskończoność. Jak wtedy gdy utrzymujemy, że za nasze niepowodzenia w miłości odpowiada rozwód naszych rodziców lub niskie poczucie własnej wartości wynika z ambiwalentnej relacji z matką. Czasem to jest prawda, ale czasem zupełnie nie. Przywiązywanie się do takich uproszczonych sposobów wyjaśniania sobie własnego zachowania bywa niekorzystne, szczególnie gdy mamy kłopot z wzięciem za swoje życie odpowiedzialności. I chociaż na początku terapii zrozumienie własnej historii ma znaczenie i jest pożądane, to z biegiem czasu może stać się jedynie działaniem pozornym.
„Działanie pozorne” w kontekście terapii oznacza aktywność, którą podejmujemy, by udawać, że staramy się zmieniać, podczas gdy w rzeczywistości trzymamy się naszych starych nawyków i schematów. Przykładem działania pozornego może być uporczywe wracanie do przeszłości, kiedy sytuacja teraźniejsza wymaga od nas innych działań. To tak, jakbyśmy mieli zakończyć toksyczną relację, ale zamiast tego przez miesiące analizowalibyśmy historię swojej rodziny. Lub kiedy chcemy zmniejszyć spożycie alkoholu, a zamiast tego zagłębiamy się w lekturę poradników na ten temat, ale nie podejmujemy żadnych działań. Działanie pozorne jest zdradliwe, ponieważ daje złudzenie, że pracujemy nad sobą, podczas gdy w rzeczywistości nie zmieniamy swoich nawyków.
Dążenie do dojrzałych postaw jest przeciwnością stagnacji wynikającej z działania pozornego. To proces niezwykle trudny, ale jednocześnie odważny. Kiedy ktoś mówi mi, że bierze odpowiedzialność za swoje życie i pragnie je zmienić, to oznacza, że rozpoczyna proces dojrzewania. To moment, w którym mityczna pępowina, która łączyła go z przeszłością, zostaje przerwana, dając mu przestrzeń do działania. Bywa to trudne, bo po latach przyzwyczajenia do tłumaczenia swojego życia przeszłością, nagłe poczucie wolności, ale i stojącej za nią odpowiedzialności za siebie, może być przytłaczające. Ale nie ma już nikogo, na kogo można by zrzucić winę. Pozostaje tylko przyszłość, pełna nieskończonych możliwości, które czekają na wykorzystanie. Część z nas może natychmiast szukać nowego źródła odpowiedzialności, przelewając ją na innych, lecz prawdziwa dojrzałość polega na samodzielnym kierowaniu swoim życiem.
W tej książce nie będę skupiać się na przeszłości, chociaż czasem będzie się ona przewijać dla lepszego zrozumienia kontekstu. Nie dlatego, że przeszłość jest nieważna, bo ma swoje znaczenie, ale dlatego, że skupianie się na niej może stać się przeszkodą w docieraniu do teraźniejszości. Chcę cię przekonać, że przeszłość trzeba zrozumieć i zostawić za sobą, ponieważ tylko teraźniejszość daje nam możliwość wprowadzania realnych zmian. Twoje życie należy już tylko do ciebie i tylko od ciebie zależy, jak z niego skorzystasz.W drodze ku dojrzałości
Kiedy myślisz o niedojrzałych dorosłych, kogo masz przed oczami? Ja natychmiast przenoszę się we wspomnieniach na obrady w polskim sejmie. Widzę dorosłych, a raczej przebranych za dorosłych, którzy obrzucają innych ludzi wyzwiskami, przerywają sobie wzajemnie, oskarżają się, krytykują, krzyczą, sięgają po cyniczne uwagi, a czasem patos, za którym nie stoi nic prócz próby zdyskredytowania drugiej strony. Pamiętam sytuację, w której jeden z polskich polityków wykrzyczał z sejmowej mównicy: „Proszę skończyć pajacowanie”, a ja pomyślałam sobie, że niewiele różni się ten obrazek od tego, co czasem obserwuję na placu zabaw. Wtedy jeszcze byłam skłonna przypisać to polityce (zdarza nam się mówić, że polityka taka właśnie jest), jednak dziś po wielu latach obserwacji ludzi wiem, że niedojrzałość jest częścią każdego z nas i różne okoliczności, a czasem nasza nieuwaga, zmęczenie, gorszy nastrój – pozwalają się jej ujawniać. Niedojrzałość nie należy zatem do polityki, tylko do ludzi, którzy jej ulegają w dorosłym życiu, bo jest ona prostsza od dojrzałych zachowań i nie wymaga świadomego wysiłku. Zdecydowanie łatwiej jest się obrazić, zająć pozycję ofiary lub po prostu kogoś obgadać niż przyjąć nieprzyjemny feedback.
W tym miejscu musisz sobie uświadomić, że sama niedojrzałość jest niezbędnym elementem zdrowia w okresie dorastania. To dzięki niej młodzi ludzie mogą myśleć twórczo, obalać utarte poglądy i tworzyć nowe perspektywy. To niezwykle ważny okres nie tylko dla samej dojrzewającej osoby, lecz także dla całego społeczeństwa, które potrzebuje wpływu tych, którzy jeszcze za nic nie są odpowiedzialni i mogą eksperymentować z różnymi sposobami myślenia o świecie. Problemem stają się niedojrzałe postawy u tych, którzy są już dorośli – niedojrzali dorośli, podstarzałe księżniczki i wieczni chłopcy.
Sejmowa sala pełna niedojrzałości razi szczególnie, bo zachowują się tak dorośli ubrani w eleganckie garnitury, dzierżący współczesne insygnia władzy, wybrani przez nas, by decydować w naszym imieniu w najważniejszych kwestiach. Takie zachowania – pełne braku samokontroli, szacunku do innych, walki o rację – w wykonaniu nas, dorosłych, są codziennością nie tylko w sejmie. Wystarczy poprosić o to, by ktoś przepuścił nas w kolejce na poczcie, spędzić pół godziny w przepełnionym ludźmi autobusie, być świadkiem sytuacji, w której można otrzymać coś za darmo, ale jest więcej ludzi niż prezentów, spotkać rodziców, których dziecko leży na podłodze i nie zamierza wyjść ze sklepu bez upragnionej zabawki, zajechać drogę innemu kierowcy, mieć odmienne zdanie niż grupa współpracowników, być zmęczonym w obliczu dużej ilości pracy albo najzwyczajniej spotkać kogoś, kto został zraniony i daje sobie prawo do odwetu... Na każdym kroku widzimy ludzi, którzy dbają tylko o własne potrzeby, krzyczą na dzieci, stosują przemoc wobec innych dorosłych, używają wulgaryzmów, upokarzających porównań, kłamią i przerzucają odpowiedzialność na innych. Najwięcej dobitnych przykładów na to, jak bardzo niedojrzałe zachowania przenikają naszą rzeczywistość, jest w przestrzeni sieci: pełnej hejtu, biernej agresji, cynizmu i ignorancji w wykonaniu nas, dorosłych. Wystarczy zatrzymać się nad tym, czym karmią się portale newsowe, by zorientować się, że społeczeństwo, które obdarza uwagą serwisy pokroju Pudelka, nie może być dojrzałe, bo naturalnym przeciwieństwem dojrzałości jest pogarda wobec drugiego człowieka, a tą zdaje się kipieć przestrzeń cyfrowa.
Kiedy rozejrzymy się dookoła, z łatwością zaczniemy dostrzegać nie tylko niedojrzałe zachowania ludzi, lecz także kulturę, która je kształtuje i wspiera. Żyjemy w świecie, gdzie wzmacnia się impulsywność, niecierpliwość, roszczeniowość, egocentryzm i zachłanność, a nowe technologie są naturalną konsekwencją takiej filozofii życia. Zewsząd słyszymy, że wykorzystanie własnego potencjału to zdobycie maksymalnie cennych rzeczy lub doświadczeń, przy minimalnym wysiłku, w bardzo krótkim czasie. W miejscu wartości umieściliśmy własne cele, a ambicje zastępują nam poszukiwanie sensu życia. Kiedy używam w przestrzeni publicznej słów „życzliwość”, „wartości”, „samoregulacja”, „pokora”, „szacunek” czy „odpowiedzialność”, dostrzegam, jak mało jest przestrzeni, w których te hasła mogą właściwie wybrzmieć. Często słyszę, że słowa te są nudne, mało sexy i niewiele obiecują przyjemności. A przecież przyjemność to wartość nadrzędna w świecie tworzonym na potrzeby konsumpcjonizmu. Chcemy być szczęśliwi, to jasne, ale coraz częściej mam wrażenie, że szczęście mylimy właśnie z przyjemnością. To sprawia, że szukamy go w chwilowej uldze, przedmiotach, doświadczeniach, używkach. Nie chcemy robić rzeczy, które tej przyjemności nie wnoszą, tych, które wymagają żelaznej siły woli, tych, które wymagają wzięcia odpowiedzialności. Z tego powodu często nie głosujemy, wydajemy powierzchowne oceny na temat innych i odchodzimy z relacji, w których pojawiają się jakiekolwiek przeszkody.
To tylko niektóre aspekty niedojrzałości, którymi przesycona jest współczesna wizja życia promowana przez media, a unoszona przez nas. Kultura, w której żyjemy, to kultura wspierająca obraz dorosłości pełnej infantylności, moim zdaniem, przede wszystkim dlatego, że taki dorosły to doskonały konsument wszystkiego, co kapitalizm nam proponuje. I tu koło się zamyka. Mamy chcieć kupować bezrefleksyjnie nowe wizje życia, produkty i doświadczenia, a rynek ma nam dyktować, czego potrzebujemy. Jednak na końcu tej drogi każdy z nas zostaje z pytaniem: czy to, jak żyję i kim jestem, jest satysfakcjonujące? Obawiam się, że bez pracy nad własną dojrzałością, dzięki której możemy wyrwać się z dyktatury przyjemności, egocentryzmu i natychmiastowości, większość z nas odpowie, że nie.
Czym zatem ta niedojrzałość jest? Można powiedzieć, że to stan, w którym człowiekowi brakuje pełnego rozwoju emocjonalnego, psychicznego lub społecznego, adekwatnego do jego wieku. Przejawów niedojrzałości może być bardzo dużo, bo pojęcie to jest wieloaspektowe i może odnosić się do różnych obszarów naszego życia – możemy mieć problemy z kontrolowaniem impulsów, krytycznym myśleniem, samodzielnym podejmowaniem decyzji czy komunikacją z innymi ludźmi. W moim odbiorze czyjeś niedojrzałe zachowanie to informacja o tym, że ta osoba nie wykorzystała w pełni swojego potencjału. Głęboko wierzę, że ludzie sięgają po te niewłaściwe sposoby działania w świecie nie dla własnej wygody, lecz dlatego, że nie mieli okazji rozwinąć swoich możliwości. Tak, każdy z nas je ma. Nikt im nie pokazał, jak to się robi. A czasem coś im ten rozwój uniemożliwiło, najczęściej już w dzieciństwie. Dobrym przykładem jest dorosłe dziecko nadmiernie kontrolujących rodziców, które nie potrafi samodzielnie podejmować decyzji, alkoholowy dom, w którym dziecko (potem dorosły) nauczyło się, że spory rozwiązuje się siłą, albo nadopiekuńczy rodzic, który nie wyznaczając dziecku żadnych granic, przyczynia się do braku umiejętności kontroli własnych pragnień u dorosłego zakupoholika. Niedojrzałość to na szczęście stan przejściowy, kiedy o niej myślę, pojawia mi się przed oczami obraz człowieka, który utknął w labiryncie i uznał, że tak można żyć. Ale czy warto?
Jeszcze raz to podkreślę: głęboko wierzę w potencjał, który drzemie w każdym człowieku. Moja praktyka terapeutyczna pokazuje, że każdy z nas może wypracować umiejętność rozpoznawania, rozumienia i radzenia sobie z własnymi emocjami. Że można na każdym etapie życia nauczyć się wyrażać własne uczucia w sposób, który nie krzywdzi innych i nas samych. Że można nauczyć się budować zdrowe relacje z innymi, wyćwiczyć zdolność do empatycznego rozumienia drugiej osoby, nauczyć się przestrzegania norm społecznych, wytworzyć własne granice i szanować cudze, wziąć odpowiedzialność za własne życie i zbudować oparcie w sobie potrzebne do samodzielnego myślenia. Można na każdym etapie dojrzewania odkryć umiejętność podejmowania odpowiednich decyzji, planowania przyszłości i rozumienia konsekwencji swoich działań. Tylko trzeba przed sobą przyznać, że właśnie tego się potrzebuje. A to czasem bywa problematyczne.
Dlaczego? Dlatego, że często boimy się dojrzałości. Sama w dzieciństwie słyszałam wielokrotnie: „Jak dorośniesz, to zobaczysz!”. Zresztą nie tylko ja. Takie przekazy z dziada pradziada utrwaliły w większości z nas przekonanie, że dorosłe życie ma być trudne, a dojrzałość wymaga wielu poświęceń. O tym, jak bardzo wdrukowany mamy lęk przed dorosłością, świadczy popularność takich bohaterów literackich jak Holden Caulfield z powieści J.D. Salingera Buszujący w zbożu, który przeżywa ogromne trudności z adaptacją do dorosłego życia. Z jego niezdecydowaniem, problemami związanymi z utrzymaniem trwałych relacji międzyludzkich i skłonnością do idealizacji dzieciństwa identyfikują się miliony ludzi na całym świecie. Podobnie zresztą pociąga nas historia Piotrusia Pana, postaci stworzonej przez J.M. Barriego, oraz seria urzekających książek Helen Fielding o losach Bridget Jones, kobiety, której urok wynika przede wszystkim z niewielkiej dojrzałości. To, jak wiele osób boi się dorosłego życia, nie dziwi, bo w wymienionych wcześniej życiowych mądrościach na temat trudów dorosłego życia jest ziarno prawdy.
Po pierwsze, gdy stajemy się dorośli, życie stawia przed nami nowe zadania, często takie, na które nie byliśmy przygotowani. A po drugie, dorosłość mocno wiąże się z regularnym porzucaniem egocentrycznej pozycji, która jest charakterystyczna dla dzieci. W dorosłym życiu zdecydowanie częściej niż w dzieciństwie zadajemy sobie pytanie nie o to, kim jesteśmy, ale o to, jacy powinniśmy być. W tej książce jednak chciałabym oddzielić dorosłe zadania i wyzwania od samej dojrzałości. Bo dojrzałość w mojej opinii jest dokładnie tym, czego potrzebujemy, żeby sobie z tymi wyzwaniami poradzić. Przed zajęciem się tym tematem nigdy wcześniej tak na nie nie patrzyłam. Nie myślałam o tym, że dorosłe osoby mają supermoc zwaną dojrzałością. Ale gdy zaczęłam mówić o dojrzałości w podkaście Madame Monday, zauważyłam, że to właśnie ona była siłą, dzięki której moi rodzice, dziadkowie czy pradziadkowie dawali sobie radę. To właśnie ona pozwoliła tym ostatnim – mimo traumatycznych doświadczeń rzezi wołyńskiej – stworzyć dom pełen ludzi, zaufania i miłości. Dziś wiem, że to właśnie dojrzałość dała siłę mojej matce do pokonania nowotworu w tym samym czasie, w którym towarzyszyła mojej drugiej ciąży. To ona tuż po moim drugim rozwodzie pomogła mi stanąć przed lustrem i powiedzieć samej sobie: jesteś okej. Widzę jej przebłyski w historiach wielu osób, które spotykam, którym towarzyszę, z którymi pracuję i tych, które podziwiam. To dojrzałość kończy wojny, stoi za tymi, którzy niosą ulgę w cierpieniu innym, i mówi do ciebie „nic się nie stało”, gdy palniesz głupotę, której się wstydzisz. Dojrzałość dzieli się z innymi, uznaje złożoność życia i porusza się po jego szarościach, ze zgodą na to, jakie jest.
I mimo tych supermocy większość z nas się jej boi i boi się tego, co wnosi w nasze życie. Być może trochę dlatego, że często wyobrażamy sobie ją zgodnie z tym, jaką wizję dojrzałego życia rozpościerali przed nami nasi rodzice. Wielu z nich realizowało swoje dorosłe role z ogromnym zmęczeniem i smutkiem. Również dziś wielu z nas się to zdarza, gdy podejmujemy dorosłe zadania. Zmęczenie, frustracja, wieczne niezadowolenie, poczucie monotonii i bezsensu to stany najczęściej przywoływane przez moich dorosłych pacjentów. Wierzę, że dzieje się tak między innymi dlatego, że nie potrafimy właściwie używać mocy dojrzałości w dorosłym życiu i z tego powodu używamy dziecięcych narzędzi do rozwiązywania dorosłych problemów – to nie ma szansy się udać. Bo dziecięce narzędzia sprawdzają się jedynie w dzieciństwie.
Warto w tym miejscu podkreślić, że niedojrzałość psychiczna to bardzo powszechny problem społeczny, często marginalizowany i niestety rzadko podejmowany w publicznych dyskusjach. Dzieje się tak, moim zdaniem, z kilku przyczyn. Dyskusję nad nią przede wszystkim blokuje nasza niechęć do dostrzegania własnej niedojrzałości. „Nie bądź dziecinny”, „nie histeryzuj”, „nie zachowuj się jak rozpieszczone dziecko” – to hasła powszechnie uznawane za obraźliwe. I o ile w obszarze zdrowia psychicznego coraz silniej normalizujemy rozmawianie o depresji lub innych zaburzeniach afektywnych, o tyle temat niedojrzałości psychicznej pozostaje tematem, który budzi naszą niechęć, skłonność do oceniania czy etykietowania innych. Choć codziennie każdy z nas spotyka się z przejawami niedojrzałości – we wspomnianej już polityce, miejscu pracy, mediach społecznościowych, w komunikacji z innymi ludźmi, we własnym zachowaniu – większość z nas nie postrzega jej jako problemu ze zdrowiem psychicznym. Dziwimy się, że ktoś nie potrafi przegrywać, że ktoś publicznie się popłacze, że ktoś uwierzył w jakieś kłamstwo i dał się oszukać, że ktoś się obraża, przekrzykuje, nie potrafi podjąć decyzji. Myślę, że gdybyśmy potrafili spojrzeć na niedojrzałość jako przejaw braku możliwości korzystania z własnego potencjału, łatwiej byłoby nam o niej mówić i nad nią pracować. Nie byłaby hasłem, którego można użyć, by zdewaluować drugą osobę, lecz konstruktem, który większość z nas w drodze ku własnej pełni łączy. Niedojrzałe zachowania są częścią procesu stawania się coraz bardziej świadomą osobą, dlatego zamiast piętnowania potrzebujemy świadomości. Tylko rozumiejąc i wspierając siebie wzajemnie w byciu coraz bardziej dojrzałymi osobami, możemy zacząć zmieniać społeczeństwo, które tworzymy.
Przeszkody na drodze ku dojrzałości
Dojrzałość jest możliwa do osiągnięcia przez nas wszystkich. Prawda, że to wspaniałe? Każdy z nas może korzystać z jej mocy. Dlaczego zatem o nią tak trudno? Z wielu przenikających się wzajemnie powodów, z których wybiorę dla ciebie kilka, moim zdaniem, najważniejszych. Mimo że większość osób w naturalny sposób jest przygotowana do osiągnięcia dojrzałości, na naszej drodze mogą pojawić się przeszkody, które nam ten proces utrudniają, czasem spowalniają, a czasem na wiele lat uniemożliwiają. Jeśli spojrzysz na dojrzewanie jak na ruch, to zauważysz, że wiedzie on ku osiągnięciu pełni własnych możliwości. Czym jest ta pełnia? To dość skomplikowany konstrukt, ale w dużym skrócie możemy uznać, że opiera się ona na pięciu filarach dojrzałości. Poznajcie mój autorski koncept, który opracowałam, sięgając do różnych psychologicznych teorii.
• Dojrzałość emocjonalna – czyli pełnia związana z samoregulacją, a więc rozpoznaniem, wyrażaniem i zarządzaniem własnymi emocjami.
• Dojrzałość intelektualna – czyli pełnia związana z wykorzystaniem własnego potencjału intelektualnego, w tym umiejętność podejmowania samodzielnych decyzji.
• Dojrzałość społeczna – czyli pełnia wynikająca z umiejętności bycia w społeczeństwie.
• Mądrość – czyli pełnia wynikająca ze zdolności do wykorzystywania własnej wiedzy, doświadczeń i umiejętności w sposób właściwy i zgodny z hierarchią własnych wartości oraz z uwzględnieniem dobra innych.
• Elastyczność psychologiczna – czyli pełnia umiejętności, dzięki którym potrafimy radzić sobie ze stresem i dostosowywać się do nowych sytuacji. Najczęściej dotyczy ona trzech obszarów elastyczności: poznawczej, emocjonalnej i behawioralnej.
Każdy z tych filarów opiszę w dalszej części książki, teraz po prostu je wymieniam, żeby pokazać, że droga do dojrzałości nie jest zupełną abstrakcją. Dojrzałość, mimo że jest bardzo szerokim pojęciem, ma określoną formę i gdy sprzyja nam w życiu szczęście, to dane jest nam osiągać ją harmonijnie i bez szczególnych przeszkód. Ponieważ jednak życie jest bardziej skomplikowane niż teorie, które próbują je uchwycić, nie dla wszystkich jest to takie proste. Dlatego czasem dojrzałość nie jest naturalną konsekwencją dorosłości biologicznej i obywatelskiej. Dlaczego? Dlatego, że w drodze ku własnej pełni napotykamy przeszkody wewnętrzne, ale i wiele przeszkód zewnętrznych, które uniemożliwiają nam poruszanie się do przodu. Pośród nich najczęściej pojawiają się następujące przyczyny.
Brak prawidłowych wzorców. To najczęstsza przyczyna niedojrzałości. Wynika z wychowywania przez niedojrzałych emocjonalnie, uzależnionych, zaniedbujących, nieuczciwych, nieodpowiedzialnych czy skłonnych do stosowania przemocy rodziców lub opiekunów. Pewnych części dojrzałości uczymy się od innych, jak chociażby sposobów samoregulacji (czyli tego, co zrobić, jak się zdenerwujemy), z których potem korzystamy, lub sposobów komunikacji, postaw obywatelskich, a nawet stosunku do innych ludzi. Wzrastanie, a potem życie w środowisku niedojrzałych osób silnie wpływa na nasze własne postawy. Najprościej mówiąc, nie mamy szansy przy takich rodzicach nauczyć się dojrzałych zachowań (na przykład tego, że gdy się zdenerwujemy, to najzdrowiej wtedy nazwać swoje uczucia i stojące za nimi potrzeby). Dlatego w dorosłym życiu potrzebujemy wykonać aż trzy kroki ku pełni dojrzałości: zauważyć własną niedojrzałość, zakwestionować ją i wprowadzić nowe zachowania. A to wymaga determinacji.
Traumatyczne doświadczenia. Szczególnie jeśli są związane z przemocą bądź porzuceniem, wpływają znacząco na nasze poczucie bezpieczeństwa. Konsekwencją takich sytuacji oraz braku właściwego wsparcia w ich obliczu mogą być problemy związane z zaufaniem lub nieumiejętnością budowania i utrzymania zdrowych relacji interpersonalnych. A to mocno wpływa na nasze funkcjonowanie w codziennym życiu. Warto sobie uświadomić, że pod wpływem różnego rodzaju traum, na przykład wychowywania się w alkoholowym domu pełnym przemocy, możemy latami pozostawać w stanie chronicznej niepewności, lęku, czasem tłumionego, niewyrażonego gniewu. Wszystkie te konsekwencje nieprzepracowanej traumy mogą uniemożliwiać nam sięganie po dojrzałe rozwiązania w życiu, chociażby budowanie związku opartego na zaufaniu i szacunku. U podstaw dojrzałości często leży zaufanie do siebie i własnych zasobów, a bez tych komponentów nie da się ufać innym ludziom i czuć bezpiecznie w relacji z nimi, co sprawia, że stajemy się w związkach kontrolujący, napięci i lękowi.
Syndrom DDD, DDA. Oba te syndromy wprost wiążą nas w rolach rodzinnych przystosowanych do życia w niezdrowym środowisku. Role te, choć pozwalają przetrwać (jak rola bohatera rodzinnego, czyli osoby, która w dzieciństwie zajmuje się ratowaniem swoich bliskich i przejmowaniem na siebie nadmiaru obowiązków związanych z życiem rodzinnym), to niestety uniemożliwiają stawanie się dojrzałym dorosłym człowiekiem. Dojrzałość bowiem wymaga samoświadomości, a oba wymienione syndromy ograniczają nam zdolność do rozumienia samych siebie. To przekłada się właściwie na każdą płaszczyznę naszego życia: od trudności w budowaniu satysfakcjonujących związków, przez życie zawodowe, w którym bardzo często pojawia się u osób z syndromem DDD i DDA skłonność do pracoholizmu.
Parentyfikacja. Podobnie do syndromów DDD i DDA odwraca ona naturalną kolej rzeczy, wymuszając na dziecku pozornie dojrzałe zachowania, jak opieka nad młodszym rodzeństwem czy prowadzenie domu. Sytuacja taka często sprawia, że dorosłe parentyfikowane w dzieciństwie osoby boją się własnej dojrzałości lub poszukują wciąż utraconego dzieciństwa. To powoduje, że w dorosłym życiu unikają odpowiedzialności za siebie i za innych, bo w dzieciństwie miały jej zbyt dużo.
Trudne warunki życia. Często zostawiają w nas ślad w postaci poczucia krzywdy czy nadmiernej roszczeniowości. Takie postawy stanowią poważną przeszkodę w sięganiu po dojrzałe zachowania. Ktoś, kto żyje w poczuciu krzywdy wobec własnych rodziców, ma problem z przejęciem odpowiedzialności za własne życie. Zobacz, jak dużo osób próbuje tłumaczyć własne zachowania (na przykład skłonność do surowego traktowania innych) doświadczeniami z dzieciństwa, tym samym czyniąc swoich rodziców odpowiedzialnymi za to, co dzieje się tu i teraz. Utrwalone postawy zarówno krzywdy, jak i pewnych dziecięcych roszczeń wobec świata sprawiają, że trudno jest sięgać po odpowiedzialność, współpracę z innymi czy wdzięczność.
Brak wiedzy. Niedojrzałość może wynikać z tego, że kogoś nie nauczono umiejętności interpersonalnych i tego, na czym polega rozwój emocjonalny. Jeśli ktoś nie otrzymał odpowiedniej wiedzy niezbędnej do rozwoju, może mieć trudności w radzeniu sobie z sytuacjami wymagającymi dojrzałego podejścia, na przykład z przyjmowaniem krytyki lub współpracą z innymi osobami.
Wzorce kulturowe. Kultura, w której żyjemy, wspiera niedojrzałe zachowania takie jak: impulsywność, egocentryzm, brak cierpliwości, zachłanność. Sugeruje, że są one normą dla osób dorosłych. Przekaz, jaki płynie z mediów, na szczęście nie wszystkich, podpowiada nam, że najważniejsze są nasze potrzeby związane z osiąganiem przyjemności, że chcieć to móc, że niemożliwe nie istnieje, że posiadanie luksusowych przedmiotów stanowi o naszej wartości jako człowieka, że każdy jest kowalem własnego losu. Osoba żyjąca w takiej rzeczywistości musi wykonać ogromną pracę, by wyzwolić się spod wpływu tego typu haseł, by zrozumieć, że świat nie jest podporządkowany naszym pragnieniom, potrzebom i celom, że świat nie jest sprawiedliwy, że nie wszyscy otrzymują po równo, że warunki życia nie dla wszystkich są takie same i nieprawdziwy jest przekaz sugerujący, że w życiu wystarczy się postarać. To hasło uprawomocniające między innymi różne formy przemocy systemowej, chociażby wobec bezdomnych, imigrantów czy osób w trudnym położeniu życiowym, które często napotykają trudności w dostępie do pomocy, opieki zdrowotnej, pracy lub edukacji. Musimy zrozumieć, że sprawiedliwie nie zawsze oznacza po równo.
„Jest już oczywiste, że wiek XXI był także stuleciem, w którym tragiczne zwycięstwo odniosła niedojrzałość; słowem był wiekiem Piotrusia Pana. Kult młodości przybrał odmienną, bardziej radykalną postać: dorośli nabrali ochoty na zachowanie młodości, na «młodzieńcze myślenie», na postępowanie i ubieranie się jak młodzież. Za wzorzec istoty idealnej obrano dziecko”.
Zaburzenia psychiczne. Niektóre z nich, takie jak ADHD, zaburzenia osobowości czy depresja, mogą wpływać na rozwój emocjonalny i społeczny. Osoby na nie cierpiące mogą wykazywać niedojrzałe zachowanie, często w związku z tym muszą wykonać dużo większą pracę nad własną dojrzałością.
Niskie poczucie własnej wartości. Osoby o niskim poczuciu własnej wartości mogą mieć kłopot z dojrzałymi postawami wymagającymi asertywności bądź oparcia w sobie. Ktoś taki może też nadmiernie zależeć od innych i zachowywać się w sposób niezgodny z własnymi wartościami, potrzebami czy uczuciami, żeby zaspokajać swoje potrzeby emocjonalne związane z byciem akceptowanym.