Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Madame Schiaparelli - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
20 sierpnia 2025
47,90
4790 pkt
punktów Virtualo

Madame Schiaparelli - ebook

Powieść biograficzna o włoskiej projektantce Elsie Schiaparelli, największej rywalce Coco Chanel

Elsa, głęboko zraniona zdradą męża, który porzucił ją dla tancerki Isadory Duncan i zostawił samą z córeczką, postanawia opuścić Nowy Jork. Obiecuje sobie, że już nigdy nie będzie zależna od jakiegokolwiek mężczyzny. Przyjeżdża do Paryża i szuka ścieżki życiowej, która pozwoli jej utrzymać siebie i małą Gogo oraz zapewnić dziewczynce – chorej na porażenie dziecięce – specjalistyczne leczenie.

Przypadek sprawia, że Elsa odkrywa u siebie talent do projektowania strojów. Dzięki pomocy przyjaciół tworzy pierwszą kolekcję ubrań, a ta staje się zwiastunem rewolucji w powojennej modzie. Schiaparelli szybko zostaje uznana za najoryginalniejszą projektantkę w Paryżu, jej stroje noszą największe gwiazdy Hollywood, a sama Elsa nawiązuje współprace artystyczne z Salvadorem Dalim czy Manem Rayem. Sukces ma jednak swoją ciemną stronę – przez wymagającą pracę, dzięki której Elsa zdobywa środki na leczenie Gogo, cierpi jej relacja z córką. Czy kobiecie uda się pogodzić karierę z opieką nad ukochanym dzieckiem? Elsa musi także zdecydować, czy warto dać miłości kolejną szansę…

Historia jednej z najodważniejszych postaci w historii mody XX wieku, autorki wielu słynnych projektów, między innymi sukni z homarem, w której pozowała księżna Windsoru Wallis Simpson, swetra z wydzierganą kokardą, modnych do dzisiaj żakietów z przerysowanymi, watowanymi ramionami, spódnicospodni, szortów, kreacji w kolorze ostrego różu czy lnianych sukienek.

Niesamowity portret odważnej i zdeterminowanej wizjonerki. Agnès Gabriel oddała ducha międzywojnia i w porywający sposób zobrazowała ówczesną sytuację kobiet we Francji i ogólnie w Europie. Stworzyła naprawdę mądrą powieść.

EKZ Bibliotheksservice

Wzruszająca powieść o kobiecie, która przekuła modę w sztukę i której projekty oczarowały całe Hollywood.

„Bücher”

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68367-77-5
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

– Elso, co właściwie trzyma cię w Nowym Jorku? Pojedź ze mną do Paryża, to miasto stworzone dla ludzi takich jak ty. Takich, którzy pragną nowego życia – zaproponowała Blanche i dodała: – Nie martw się kosztami, bilety biorę na siebie.

„Mamy duży dom, a ty jesteś w nim zawsze mile widziana. Poza tym na pewno znajdziesz tu specjalistę, który pomoże twojej córce” – napisała w liście Gabrielle.

Poznały się przed sześcioma laty, wiosną 1916 roku, podczas wernisażu na Manhattanie. Elsa pochodziła z Rzymu, ale mieszkała w Nowym Jorku. Urodzona w Paryżu Blanche przybyła tu na ślub swojej siostry. A Gabrielle, na zlecenie francuskiego magazynu o sztuce, zbierała w Stanach materiały o amerykańskich fotografkach. To przypadkowe spotkanie stało się początkiem wieloletniej przyjaźni.

Myśl o opuszczeniu Nowego Jorku i powrocie do Europy kiełkowała w głowie Elsy od czasu, gdy rozstała się z mężem – unikającym pracy krętaczem, który zdradził ją z tancerką zmieniającą kochanków jak rękawiczki. Życie w mieście położonym między rzeką Hudson a cieśniną East River stawało się dla rozwiedzionej kobiety, w dodatku bez wyuczonego zawodu, coraz droższe i trudniejsze. Mimo że pracowała jako ekspedientka w sklepie z modą, Elsa dysponowała zbyt skromnymi funduszami, aby się utrzymać i opłacić leczenie córki.

Mogła więc bez wyrzutów sumienia przyjąć hojną propozycję złożoną przez Blanche. Przyjaciółka niedawno rozwiodła się ze swoim szalenie zamożnym mężem, adwokatem, i otrzymała pokaźną sumę pieniędzy. Obecnie wraz z pięcioletnią córką Lorą przebywała w odwiedzinach u siostry na Brooklynie. Podróż powrotną do Francji zaplanowała na początek czerwca.

Parę dni przed rejsem Elsa spostrzegła, że skóra Gogo pokryta jest czerwonymi krostami. Dziewczynka kaszlała, gorączkowała i leżała skulona na łóżku, trzymając się za brzuch.

„Musimy przełożyć wyjazd. Gogo ma odrę” – napisała Elsa w telegramie do Blanche. Kilka razy dziennie podawała córce łyżeczką herbatę rumiankową i aby zbić gorączkę, robiła jej okłady na nogi i ręce. Po dziesięciu długich dniach ryzyko zarażenia innych minęło i kobiety ze swoimi dziećmi weszły na pokład statku. Gogo wyglądała jak ugotowany homar. Nieustannie wieszała się matce na szyi, płakała za nianią i nawet dziecięce piosenki, które tak bardzo lubiła, nie przynosiły jej ulgi ani pocieszenia. Dopiero gdy Elsa wyjęła z otchłani największego bagażu jej zabawkę, pluszową żyrafę, mała uspokoiła się, bez słowa sprzeciwu pozwoliła zaprowadzić się do łóżka i od razu zapadła w głęboki sen.

W czasie ośmiodniowego rejsu Gogo dała się poznać jako radosna dziewczynka. Lora chętnie się z nią bawiła, zaplatała jej warkoczyki i – przy wykorzystaniu najróżniejszych szali i naszyjników – przebierała ją to za księżniczkę, to za ducha. Zanosząc się od śmiechu, dziewczynki uczyły się śpiewać _Panie Janie_ po francusku i angielsku.

– Dlaczego właściwie Gogo nazywa się Gogo? – zapytała pewnego wieczoru Lora, gdy ubierała małą do snu.

– Sama wybrała sobie to imię. Gdy zaczynała mówić, naciskała palcem na klatkę piersiową... o tak, zobacz... – Elsa zaprezentowała nieporadny gest swojej córeczki i mimo woli się roześmiała. – Potem wytrzeszczała oczy i sylabizowała: „Go-go... Go-go”. No i tak zostało, tak ją nazywamy.

– Zabawne. – Lora delikatnie pogłaskała Gogo po włosach i włożyła jej żyrafę w ramiona.

Elsa i Blanche rozkoszowały się luksusem kajuty, jej mahoniowymi meblami, gęsto tkanym dywanem i przestronną łazienką z dwoma bulajami. Wieczorami na wygodnych leżakach podziwiały mieniące się kolorami zachody słońca, podczas gdy młodzi stewardzi obsypywali je pochlebstwami.

Wczesnym rankiem 20 czerwca 1922 roku statek Abraham Lincoln zacumował w porcie w Hawrze. Stamtąd Elsa i Blanche wraz z dziećmi udały się pociągiem do Paryża. Z nastaniem południa Elsa z całym swoim dobytkiem, spakowanym w trzy walizki, stanęła na peronie Gare du Nord, chłonąc zapach spalanego węgla i oleju. Z sąsiednich torów dobiegało sapanie przyjeżdżających i odjeżdżających pociągów, a kominy lokomotyw wyrzucały w jasne letnie niebo obłoki pary wodnej.

Ile czasu minęło, odkąd pierwszy raz stanęła na paryskiej ziemi? Musiało to być przed rozpoczęciem wojny, wiosną 1912 roku, a więc dobre dziesięć lat temu. Uciekała wtedy z rodzinnego Rzymu przed natrętnym zalotnikiem i w drodze do Londynu, gdzie miała zatrudnić się jako opiekunka dzieci, zatrzymała się w Paryżu. Zaledwie dwa tygodnie wystarczyły, by zakochała się w tym tętniącym życiem mieście nad Sekwaną. Z uśmiechem wróciła wspomnieniami do studenckiej Dzielnicy Łacińskiej i balu, podczas którego odważyła się zatańczyć dzikie, nieprzyzwoite tango i wywołać tym samym skandal obyczajowy.

– Gdzie niania?

Jękliwe pytanie córki sprowadziło Elsę z powrotem na ziemię. Mała stała przed nią chwiejnie i trzymała się jej spódnicy, aż w końcu osunęła się na ziemię. Płacz przeszedł w pełen bezdennego zwątpienia krzyk, typowy dla dwuletniego dziecka. Elsa podniosła dziewczynkę, wzięła na ręce i starała się ją uspokoić, szepcząc do ucha czułe słowa i głaszcząc potargane włosy.

Poczuła ukłucie spowodowane nagłymi wyrzutami sumienia. Czy aby na pewno postąpiła słusznie, wyrywając tak małe dziecko z bezpiecznego środowiska? Czy jako matka nie zachowała się zbyt egoistycznie, przedkładając własne dobro nad dobro córki? Po wątpliwościach odezwał się jednak rozsądek i przypomniała sobie, że przecież zmusiły ją do tego okoliczności. I tak zbyt późno zdała sobie sprawę, że przez oszusta, którego poślubiła pod wpływem głupiego zauroczenia, straciła cały swój posag.

Poprzysięgła sobie, że nigdy już nie będzie zależna od żadnego mężczyzny – ani emocjonalnie, ani finansowo. W końcu nadejdzie dzień, kiedy będzie zarabiać tyle, by zapewnić córce najlepszą możliwą opiekę medyczną.

– Niania, chcę do niani – lamentowała Gogo, a jej gorzkie łzy wsiąkały w kołnierz matki.

Elsa westchnęła, spoglądając w stronę przyjaciółki, na której twarzy malowało się pełne zrozumienie.

– Dzieci szybko wrastają w nowe środowisko. Zobaczysz, za kilka dni Gogo będzie miała nową opiekunkę i zapomni o Nowym Jorku.

Blanche dała znak tragarzowi, który błyskawicznie pojawił się ze swoim wózkiem. Młody, silny mężczyzna pewnymi ruchami poukładał walizki i pudła z kapeluszami jedne na drugich i przedzierając się przez tłum podróżnych i innych bagażowych, wprawnie skierował wózek w kierunku wyjścia.

Skryte za okularami słonecznymi oczy Elsy powędrowały w stronę nieba. Poczuła ulgę, że nie pada, deszcz byłby bowiem złym znakiem. Ruch i hałas uliczny przywiodły jej na myśl zgiełk panujący na Piątej Alei albo Park Avenue. Terkoczące wokół automobile zręcznie wymijały powolniejsze od nich furmanki, a jadący pomiędzy nimi rowerzyści torowali sobie drogę, natarczywie używając dzwonków i wydając z siebie głośne okrzyki. Delikatne letnie powietrze przenikała woń benzyny, oleju silnikowego i końskich odchodów.

Na ulicach miasta dało się wyróżnić dwa typy paryżanek. Młodsze, z krótko obciętymi włosami i wąskimi sukienkami do kolan. Te nie różniły się wiele od nowoczesnych Amerykanek z dużych miast. I starsze, z których większość nosiła się jak przed wojną, w spódnicach do kostek z wąską talią i uwydatnionymi biodrami. Do tego dochodził żałosny widok mężczyzn, nierzadko bardzo młodych, bez ręki lub nogi, z opaską na oku, którzy patrząc tępo przed siebie, przemykali wzdłuż budynków. Nie ma się co dziwić, w końcu Europa stała się areną wojny, której zgubne skutki widoczne były na ulicach metropolii nawet cztery lata po jej zakończeniu.

Tragarz włożył dwa palce do ust i wydobył z siebie przenikliwy gwizd, by przywołać taksówkę.

– Czas się pożegnać. Blanche, dziękuję za wszystko. A tobie, Loro, za to, że na statku tak bardzo troszczyłaś się o Gogo. – Elsa zdjęła córkę ze stosu bagaży, objęła przyjaciółkę i z czułością pocałowała ją w policzek. – Zrewanżuję ci się, przysięgam.

Potem schyliła się do Lory i dała jej całusa w jasne kręcone włosy, które ta odziedziczyła po matce.

– Będziemy za wami tęsknić.

– Do widzenia, ciociu, do widzenia, Gogo – powiedziała Lora i z niecierpliwością pociągnęła matkę za rękaw. – Chcę już do domu.

Blanche nachyliła się do Gogo i opuszkiem palca musnęła jej nos.

– Musicie nas wkrótce odwiedzić. Mieszkamy nieopodal Lasku Bulońskiego. Zrobimy sobie piknik i będziemy karmić kaczki.

W jednej chwili z oczu Gogo popłynął strumień łez. Dziewczynka wyciągnęła ręce w stronę matki, szukając w ten sposób ratunku. Elsa pocieszała córeczkę, a przyjaciółka w tym czasie rozdzielała bagaże do dwóch pojazdów. Blanche z Lorą zajęła tylne siedzenie, wyciągnęła wykończoną koronką chusteczkę i przez otwarte okno pomachała wesoło na pożegnanie.

– _Au revoir, mes amies._ Pozdrów ode mnie Gabrielle. Cudownie, że wszystkie trzy będziemy mieszkały w tym samym mieście. Będziemy mogły się częściej widywać.

Drugi kierowca załadował pozostałe bagaże, uchylił czapki i zapytał:

– Dokąd zawieźć szanowne demoiselles?

Elsa aż zapowietrzyła się z oburzenia. Uznała za niestosowne nazywanie kobiety z dzieckiem na ręku, które, co więcej, jest do niej podobne, _demoiselle_, czyli panienką. Choć może ten starszy mężczyzna z ubytkami w zębach i dziurawą marynarką nie miał złych intencji i chciał je po prostu skomplementować? Ta myśl skłoniła ją ostatecznie do przybrania uprzejmego tonu.

– Poproszę na rue des Petits Champs.

Patrząc podczas jazdy przez okno, Elsa wyobraziła sobie przyszłe przejażdżki z Gogo omnibusem po szerokich bulwarach. Po mniej więcej dwudziestu minutach dojechały na miejsce, do Jardin du Palais Royal. Dzielnica mieszkaniowa wyglądała na mieszczańską i zadbaną. Znajdowały się tam cztero- i pięciopiętrowe kamienice z piaskowymi fasadami nadającymi miastu oryginalny charakter, pośród których przycupnęły niższe budynki, w których mieściły się sklepiki i luksusowe hotele.

Gabrielle Pasquier powiedziała niegdyś Elzie, że Henri, jej mąż malarz, kupił ten dom ze względu na niewielką odległość do Sekwany. Godzinami przesiadywał na ławce nad jej brzegiem i oddawał się malowaniu. Choć tak naprawdę najczęściej nawiązywał rozmowy ze spacerującymi tamtędy młodymi kobietami i namawiał je, żeby mu pozowały.

Na widok przyjaciółki, ubranej w letnią przewiewną sukienkę i stojącej w drzwiach z szeroko rozłożonymi ramionami, Elsa wydała westchnienie ulgi, jakby z jej barków spadł ogromny ciężar. Nie wiedziała, jakie plany ma wobec niej los, ale czuła podskórnie, że czeka ją dobra i ekscytująca przyszłość. Jej nowym domem stawał się właśnie Paryż, miasto, w którym Gogo nauczy się skakać przez kałuże i wyrośnie na przepiękną młodą kobietę przykuwającą uwagę mężczyzn. A ona będzie dumna, że jest jej matką.

------------------------------------------------------------------------

ZAPRASZAMY DO ZAKUPU PEŁNEJ WERSJI KSIĄŻKI

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij