Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Madonna - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
18 stycznia 2023
22,19
2219 pkt
punktów Virtualo

Madonna - ebook

„Madonna” to osnute na prawdziwych wydarzeniach opowiadanie z elementami słowiańskiej mistyki i grozy. Na podstawie opowiadania powstał scenariusz serialu „Łowca”, który dostał się na listę finalistów w konkursie ScriptFista.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8324-597-3
Rozmiar pliku: 2,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

***

— Musi pan tu przyjechać, mamy samobójstwo.

— Sami sobie poradzicie z samobójstwem — odparł niechętnie młody prokurator, poirytowany tym, że znowu wzywają go do standardowych spraw.

— Musi pan przyjechać to zobaczyć.

— Dobrze, niech dyżurny oficer po mnie przyjedzie — westchnął prokurator.

Prokurator odłożył słuchawkę, spojrzał za okno. Był zimny, wietrzny, listopadowy dzień. Liście już dawno opadły z drzew, które sterczały z ziemi jak powykręcane artretyzmem czarne dłonie, błagające niebiosa o litość. Nie znosił tego przenikliwego wiatru połączonego z mżawką i mrozem. W listopadzie dni są krótkie, a słońce niby świeci, ale niezbyt jasno i do tego zimnym, nieprzyjemnym światłem, które nie jest w stanie rozproszyć wszechogarniającego półmroku i szarości. Słońce przypomina raczej księżyc, a dzień trochę jaśniejszą noc.

— Co za upiorna aura — pomyślał nim usłyszał dzwonek.

Dyżurny oficer już przybył. Prokurator ubrał prochowiec i czapkę. Wsiedli do policyjnego jeepa i odjechali. Jechali w milczeniu, słuchając warkotu silnika. Minęli centrum i przedmieścia, kierując się w stronę wsi Głogów. Jechali jakieś czterdzieści minut monotonną, jednopasmową drogą. Za wsią skręcili w lewo. Tu kończył się asfalt. Jechali wyboistą drogą jeszcze kwadrans. W końcu oficer zatrzymał samochód.

— To tu.

Wysiedli z samochodu. Uderzenie zimnego wiatru nie wprowadziło prokuratora w dobry nastrój.

— Co za upiorna aura — pomyślał raz jeszcze.

— Widzi pan te zarośla? To tam — powiedział dyżurny.

— W tych chaszczach? — zdziwił się prokurator.

Okolica wyglądała tak, jakby człowiek nie postawił tu stopy od czasów Mieszka I. Wysokie do pasa dzikie trawy i sitowie porastały okolicę. Wierzby i zdziczałe jesiony rosły chaotycznie. Niektóre drzewa były spalone od pioruna, inne uschnięte i połamane.

— Prowadź — powiedział do dyżurnego.

Ruszyli przez gąszcz. Szli pochyleni, odgarniając trawy, mrużąc od wiatru oczy, chowając twarze w kołnierzach. Na tym pustkowiu wiatr dął coraz mocniej, smagając ich bezlitosnymi cięgami.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij