Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Mądra głowa zna przysłowia - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
24 maja 2012
21,25
2125 pkt
punktów Virtualo

Mądra głowa zna przysłowia - ebook

Wesołe opowiadania o sytuacjach z życia wziętych, które można zilustrować przysłowiem lub związkiem frazeologicznym o przenośnym znaczeniu. Dużo dobrej zabawy, a przy okazji sporo wiedzy!
Czy wiesz, co to znaczy „przebierać jak w ulęgałkach” lub „wyświadczyć komuś niedźwiedzią przysługę” i dlaczego tak się mówi w pewnych sytuacjach? A dlaczego strach ma wielkie oczy? Czy naprawdę gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść? I co wspólnego mają żarty z solą,  a książki z oknami, a tym bardziej słowo z kobyłką?
Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7551-353-0
Rozmiar pliku: 4,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Magda przytrzymywała naleśniki widelcem i ostrożnie kroiła je nożem. Trzeba przyznać, że choć była jeszcze niezbyt dużą Madzią, całkiem nieźle jej szło. Pilnowała, by nie pobrudzić się dżemem, który zdradziecko wypływał z naleśników, i żeby nie poplamić obrusu kompotem. Nagle rzuciła widelec i odskoczyła od stołu z piskiem.

– Fuj, mucha! Wielka! Okropna! – wrzasnęła.

– Mucha? Mucha w naleśniku? – zdziwiła się mama i zajrzała na talerz Madzi.

To, co tam zobaczyła, każdemu mogło odebrać apetyt. Pod naleśnikiem czaiła się czarna mucha. Była podejrzanie duża, miała sztywne, plastikowe skrzydełka i patrzyła na mamę szklanym okiem. Z bliska było widać, że jest sztuczna, ale z pewnej odległości wyglądała jak prawdziwa i Madzia dała się nabrać. O to właśnie chodziło Szymkowi. Siedział przy stole uśmiechnięty od ucha do ucha i nic sobie nie robił z tego, że Magda się obraziła i pokazała mu język. Oczywiście musiał obiecać mamie, że nie będzie więcej straszył siostry i że w ogóle będzie grzeczny i da sobie spokój z żartami. I nie chodziło tu tylko o te niedojedzone naleśniki. Mama miała na myśli też to, co Szymek zrobił niedawno w autobusie. Od czasu tego zdarzenia mama dwa razy obejrzy krzesło, zanim usiądzie, i do dziś żałuje, że wtedy w autobusie nie przyszło jej to do głowy. Ale trudno się dziwić – była zmęczona, dźwigała dwie ciężkie torby z zakupami i z trudem utrzymywała równowagę. Zwłaszcza na zakrętach, gdy wszyscy pasażerowie napierali na siebie i przechylali się raz w jedną, raz w drugą stronę. Wtedy jakiś uprzejmy pan, który miał miejsce siedzące, wstał i ustąpił je mamie. Podziękowała i właśnie miała usiąść, gdy Szymek jednym szybkim ruchem położył na plastikowym krzesełku małą czarną poduszeczkę. To był ostatnio jego największy skarb. Na pierwszy rzut oka ta poduszeczka wydawała się całkiem zwyczajna, ale gdy się na niej usiadło, rozlegał się taki specyficzny dźwięk. Coś jakby stado słoni puściło serię przeokropnych bąków. Mama w ogóle nie zauważyła, na co siada, ale gdy już opadła na miejsce, autobusem wstrząsnęły bąki o niespotykanej sile. Nie było ani jednej osoby, która nie spojrzałaby na mamę ze zdziwieniem i oburzeniem. Niektórzy kręcili tylko głowami, a ci, co stali bliżej, mówili:

– O fuj – i mimo tłoku starali się odsunąć jak najdalej. Mama czerwona jak rzodkiewka próbowała się tłumaczyć:

– Ale ja nie. To znaczy, to nie ja…

Potem poderwała się na równe nogi, Szymek złapał poduszeczkę i wysiedli na najbliższym przystanku. Chłopiec nie miał wątpliwości, że to był bardzo dobry żart, i obiecał sobie, że jeszcze nie raz wykorzysta swoją czarną, czarodziejską poduszkę.

Z czasem figle Szymka nikogo już nie dziwiły, może dlatego, że rodzice do nich przywykli, a może dlatego, że mieli poczucie humoru. W końcu jednak Szymek przesadził i było tak, jak w tym przysłowiu: Z żartami jak z solą, nie przesadź, bo zabolą. Zabolało Madzię. Zaczęło się od tego, że poskarżyła się bratu:
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij