Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Mądra wdzięczność. Jak odnaleźć wartość w sobie i świecie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 listopada 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mądra wdzięczność. Jak odnaleźć wartość w sobie i świecie - ebook

Wdzięczność jest jak mięsień – warto ją wzmacniać codziennie, choćby trochę

Mamy skłonność do wyrażania tego, co nam nie pasuje. Komentujemy, kiedy coś nie działa. Zauważamy niedostatki. To, co negatywne, przyciąga i zatrzymuje naszą uwagę. Skąd zatem wziąć pozytywne emocje w swoim życiu? Jak wyjść z pułapki przemęczenia, zniechęcenia i lęku? Zadbać o siebie, odzyskać radość i pozostawać przy tym, co ważne?

Odpowiedzią na to jest wdzięczność – proste, ale potężne narzędzie do zmiany życia, które pozwoli ci dostrzec i docenić bogactwo oraz zasoby swoje i innych. Zmiana perspektywy daje poczucie sprawczości i wolności.

Wdzięczność to odpowiedź na życzliwość i dobroć.
Wdzięczność tworzy bliskość.
Wdzięczność jest mądra.

Dr Agnieszka Kozak – psycholożka, psychoterapeutka, trenerka komunikacji opartej na empatii, autorka Mądrej bliskości oraz Uwięzieni we własnej głowie, współautorka bestsellerów (m.in. Uwięzieni w słowach rodziców). Wierzy, że słowo ma moc zmieniania świata. Towarzyszy ludziom w odnajdywaniu siebie i odwagi do życia na miarę siebie.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-277-4325-1
Rozmiar pliku: 833 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Lu­bię pa­trzeć na wdzięcz­ność jak na czer­wony dy­wan, po któ­rym mo­żemy iść po sta­tu­etkę „oso­bi­stego szczę­ścia”. Choć po­ciąga mnie też spoj­rze­nie Spi­nozy na tę sprawę – że wdzięcz­ność to od­wza­jem­nia­nie mi­ło­ści mi­ło­ścią. Moim zda­niem wła­śnie o mi­łość w pa­trze­niu na wdzięcz­ność cho­dzi. Cza­sami za­da­jemy so­bie py­ta­nie: „Dla­czego coś ro­bię?” lub „dla­czego on coś robi?” – i wtedy na­tu­ralną od­po­wie­dzią jest „dla­tego, że”, a prze­cież tam znaj­duje się wła­śnie istota: ro­bię to „dla-tego”, dla niego, dla ko­goś. Nie ro­bimy rze­czy „dla-cze­goś”, dla przed­miotu, ale wła­śnie dla pod­miotu – dla dru­giego czło­wieka, z któ­rym spo­tka­nie i wspólne by­cie jest ważne. Być wdzięcz­nym to być wdzięcz­nym ko­muś.

Wdzięcz­ność to świa­do­mość ob­DA­Ro­wa­nia. Z tego po­wodu po­dróż po jej od­kry­wa­niu za­czniemy od spo­tka­nia ze sobą. Wiesz, że spo­sób, w jaki sie­bie ko­chasz, uczy in­nych, jak cię ko­chać? Dla­tego warto za­uwa­żyć sie­bie i po­ko­chać sie­bie. Zo­ba­czyć, jak bar­dzo je­ste­śmy ob­da­ro­wani i jak wiele mamy do po­ko­cha­nia w so­bie. Ko­lejny przy­sta­nek w tej po­dróży to ła­god­ność – za­pro­sze­nie do spoj­rze­nia, które ubiera w god­ność i war­tość cie­bie i in­nych. Spo­tkamy się też z ogniem i jego mocą oczysz­cze­nia, wy­pa­le­nia, ale rów­nież cie­pła i bez­pie­czeń­stwa. Bę­dzie to przy­sta­nek, w któ­rym za­pro­szę cię do nada­nia war­to­ści temu, co z po­zoru wy­daje się stratą lub – dla świata – prze­graną. Spo­tka­nie z ogniem może nas do­pro­wa­dzić do spo­tka­nia z głę­bią wdzięcz­no­ści. Dzięki temu do­świad­czymy głębi spo­tka­nia i re­la­cji, w któ­rej można być przy­ję­tym i za­ak­cep­to­wa­nym – także ten drugi może być przy­jęty ze swo­imi wy­pa­lo­nymi miej­scami.

Te spo­tka­nia po­mogą ci zo­ba­czyć, jak mo­żesz spo­tkać się z in­nymi we wza­jem­no­ści da­wa­nia i przyj­mo­wa­nia wdzięcz­no­ści. Wza­jem­ność jest trudna, po­nie­waż z za­sady wo­limy da­wać niż brać – wtedy nie po­trze­bu­jemy od­sła­niać na­szego stę­sk­nio­nego za mi­ło­ścią serca. A prze­cież wszy­scy po­trze­bu­jemy być przy­jęci w mi­ło­ści, która się wy­DA­Rza. Wdzięcz­ność two­rzy bli­skość i chęć spo­tka­nia, po­zna­nia i by­cia. Po­zwala we wszyst­kim, co się dzieje, szu­kać czło­wieka, bo więź jest na­szym wiel­kim pra­gnie­niem. Do­strze­że­nie war­to­ści w da­nym dzia­ła­niu za­pra­sza do szu­ka­nia osoby, bo to ona jest źró­dłem tej war­to­ści – bez dru­giej osoby nic się samo w prze­strzeni re­la­cji nie wy­da­rzy. To spo­tka­nie z wza­jem­no­ścią ozna­cza spo­tka­nie z mi­ło­ścią w da­wa­niu.

Ko­lej­nym przy­stan­kiem na na­szej dro­dze bę­dzie do­bro­dziej­stwo – chcę ci w tym roz­dziale po­ka­zać, dla­czego warto prak­ty­ko­wać wdzięcz­ność. W tym celu przy­wo­łuję nie­które wy­niki ba­dań do­ty­czące ko­rzy­ści z niej pły­ną­cych – naj­więk­szą z nich jest oczy­wi­ście DO­BRO­stan, do któ­rego nie trzeba ni­kogo na­ma­wiać, a jed­nak – jak się oka­zuje – do jego osią­gnię­cia po­trzeba na­szego za­an­ga­żo­wa­nia i dzia­ła­nia.

Ostatni roz­dział nie jest przy­stan­kiem, ale za­pro­sze­niem do drogi co­dzien­nego ce­le­bro­wa­nia ży­cia, do­ce­nia­nia i nada­wa­nia war­to­ści so­bie, re­la­cjom, lu­dziom, sy­tu­acjom, które są twoim udzia­łem.

Mam ma­rze­nie, żeby wdzięcz­ność stała się twoją przy­ja­ciółką. Dla­tego tak przy­go­to­wa­li­śmy tę książkę, by można było po niej pi­sać, by była dla cie­bie jak naj­bar­dziej oso­bi­stym spo­tka­niem z tym, czemu chcesz nadać WAR­TOŚĆ. Rób, pro­szę, no­tatki, za­pi­suj to, co cię po­ru­szy, i niech te po­ru­sze­nia zwią­zane z ­DA­Rem ży­cia za­pi­szą się także w to­bie.Ob­da­ro­wa­nie

Je­steś tu ze mną? To ważne py­ta­nie, które do­ty­czy ak­cep­tu­ją­cej więzi. Py­ta­nie o to, czy je­steś tu ze mną, za­wiera w so­bie py­ta­nie, czy mnie przyj­mu­jesz ta­kiego, ja­kim je­stem. Czy je­steś mimo wszystko. Wła­śnie to „mimo wszystko” po­wo­duje w wielu lu­dziach dużo lęku i za­myka na da­wa­nie i przyj­mo­wa­nie. Dzieje się tak, je­śli uzna­jemy, że bę­dąc ta­kimi, jacy je­ste­śmy, nie mo­żemy zo­stać przy­jęci przez in­nych. Czę­sto jest tak dla­tego, że nie przyj­mu­jemy sa­mych sie­bie. Żeby da­wać, warto naj­pierw przy­jąć sie­bie i być dla sie­bie. Zo­ba­czyć sie­bie w do­bru, które jest w nas zło­żone. Od­kry­cie do­bra i wi­dze­nie go, do­świad­cza­nie i ce­le­bro­wa­nie to dla mnie wy­bór ży­cia – bo ufam, że ży­cie nie­sie w so­bie do­bro, co­dzien­nie wi­doczne wła­śnie w wy­bie­ra­niu sie­bie i spo­so­bie pa­trze­nia na sie­bie.

Jed­nak świat bę­dzie krzy­czał, że jest ina­czej

Że lu­dziom nie można ufać

Że na mi­łość trzeba za­słu­żyć

Że nikt nam nie po­może

Że je­ste­śmy nie­moż­liwi do ko­cha­nia (…)

Do­świad­czam czego in­nego

Moż­liwe, że to mój przy­wi­lej, a moż­liwe,

że to kwe­stia wy­bo­rów

Bo za­ufa­nie to wy­bór

Cza­sami trudny, kiedy po­dej­muję go

po raz ko­lejny

Ale prze­cież cho­dzi o na­dzieję

Po­sta­na­wiam ją so­bie da­wać

Szu­kać zia­ren do­bra

Bo tylko z wielu zia­ren mogę upiec chleb,

by na­kar­mić sie­bie i in­nych

Je­śli w prze­szło­ści na­sze po­trzeby nie były uzna­wane, to praw­do­po­dob­nie na­uczy­li­śmy się na wszystko za­słu­gi­wać. W tym za­słu­gi­wa­niu wspa­niale dbamy o in­nych, ro­bimy dla in­nych, wspie­ramy in­nych, je­ste­śmy dla in­nych. Re­zy­gnu­jąc z sie­bie, re­zy­gnu­jemy z ja­kie­goś ka­wałka mi­ło­ści i cze­kamy na to, że przyj­dzie ona z ze­wnątrz, jakby któ­re­goś dnia miała za­pu­kać do drzwi, usiąść na wy­cie­raczce i po­wie­dzieć: „Oto je­stem”. Kar­mieni baj­kami, cze­kamy na wróżkę lub księ­cia, któ­rzy od­mie­nią na­sze ży­cie, zro­bią coś za nas – po­ko­chają nas, na­wet je­śli tkwi w nas ogromna dziura mi­ło­ści wła­snej. Oka­zuje się jed­nak, że nic samo z sie­bie nie przy­cho­dzi, bo oto­cze­nie, przy­zwy­cza­jone do bra­nia, prze­staje nas wi­dzieć. Czę­sto ważne jest to, co ro­bimy, a nie to, kim je­ste­śmy. Czy­nimy sie­bie waż­nymi przez ro­bie­nie rze­czy dla in­nych. Wsku­tek tego po­ja­wia się ko­lejny lęk – przed unie­waż­nie­niem. „Bo je­śli prze­stanę ro­bić rze­czy dla in­nych, to może się oka­zać, że prze­stanę być ważny”.

Tak też po­wie­działa mi kie­dyś Zu­zanna: „Boję się, że je­śli prze­stanę ro­bić te wszyst­kie rze­czy, to prze­stanę ist­nieć, bo nie znam sie­bie in­nej, nie mogę się za­trzy­mać”. I fak­tycz­nie – nie za­trzy­my­wała się. Ro­biła, dzia­łała i nie do­ra­stała. Nie do­ra­stała do sie­bie sa­mej. Kiedy się spo­tka­ły­śmy, wy­glą­dała jak na­sto­latka. Ubrana w ba­weł­nianą spód­nicę, z ko­szulką wci­śniętą za grubą gumę i z wło­sami prze­wią­za­nymi ró­żową gumką. Ści­śnięta gu­mami ocze­ki­wań, po­zo­stała na­sto­latką. Nie była w sta­nie uznać sie­bie jako ko­biety, zo­stała na lata uwię­ziona w na­sto­latce, która ma ro­bić to, czego ocze­kują od niej do­ro­śli.

Ten lęk nie po­zwala się za­trzy­mać, trzyma w gar­ści, cza­sami chwyta za gar­dło, spłyca od­dech, by za­trzy­mać od­ruch ży­cia dla sie­bie – ma go wy­star­czyć dla in­nych, so­bie można go ode­brać, po­dob­nie jak ro­dzice „od­bie­rali so­bie od ust, by nas wy­kar­mić”. Te czasy już mi­nęły, nie mu­simy so­bie od­bie­rać, by na­kar­mić bli­skich, a jed­nak gdzieś głę­boko w świa­do­mo­ści spo­łe­czeń­stwa tkwi ocze­ki­wa­nie, że cią­gle bę­dziemy sie­bie od­da­wać. Bę­dąc pół­ży­wymi, nie ży­jemy na­prawdę. Pa­mię­tam ten mo­ment, kiedy pod­czas spo­tka­nia warsz­ta­to­wego na War­mii za­py­ta­łam lu­dzi o to, ja­kie imię mo­głoby mieć ich do­tych­cza­sowe ży­cie – w od­po­wie­dzi naj­czę­ściej po­ja­wiały się: tę­sk­nota, nie­pew­ność, ocze­ki­wa­nie i trup. Wielu z nas nie żyje, tylko czeka na ży­cie, które ma się kie­dyś wy­da­rzyć w nas. Ale w nas go nie ma – są za­da­nia do wy­ko­na­nia, które re­ali­zu­jemy jak au­to­maty. Unie­waż­niamy sie­bie, by inni mo­gli być ważni. Jed­nak wy­daje mi się, że nie mo­żemy ich uczy­nić waż­nymi, je­śli nie da­jemy z bo­ga­tego wnę­trza uzna­nia sa­mych sie­bie. Gdy sie­bie opusz­czamy, za­nu­rzamy się w de­pre­sję, w brak, w ja­kiś ocean nie­by­cia. Mo­nika przy­szła do mnie w sta­nie lek­kiej de­pre­sji i z du­żymi lę­kami. Za­częła od tego, że ma bar­dzo do­bre ży­cie i ko­cha­jącą się ro­dzinę. Ro­dzinę, która jest dla niej bar­dzo ważna – to zda­nie po­wta­rzała kil­ka­krot­nie pod­czas pierw­szego spo­tka­nia. Za­py­tana o to, co jest ważne dla niej sa­mej, pa­trząc na sie­bie i to, kim jest, nie umiała od­po­wie­dzieć, łzy na­pły­nęły jej do oczu. „Znowu się roz­kle­jam” – po­wie­działa ci­chutko pod no­sem.

Lu­bię ten mo­ment roz­czu­le­nia, lu­bię go wi­dzieć u mo­ich pa­cjen­tów, bo on jest jed­no­cze­śnie mo­men­tem wzru­sze­nia i roz­tkli­wie­nia. Wzru­sze­nie po­ka­zuje, że coś się po­ru­sza – coś waż­nego chce zo­stać oży­wione, na­kar­mione, uznane. To taki mo­ment, w któ­rym pa­cjenci po­zwa­lają so­bie na by­cie czu­łymi i tkli­wymi. To mo­ment spo­tka­nia w miej­scu, które po­trze­buje być do­tknięte – miej­scu tę­sk­noty za by­ciem wi­dzia­nym.

Wy­daje mi się, że tym, co może wy­peł­nić tę tę­sk­notę, jest wła­śnie wdzięcz­ność, która za­czyna się od sie­bie sa­mego. Od od­kry­cia tego, że zo­stała w nas zło­żona war­tość, nie­za­prze­czalna i nie­za­leżna od tego, czy ktoś ją ak­tu­al­nie po­twier­dza sło­wami czy swoim by­ciem – ona po pro­stu jest da­rem. I wła­śnie w pro­ce­sie wdzięcz­no­ści mamy trzy ele­menty kon­sty­tu­tywne:

- dar­czyńca,
- dar,
- ob­da­ro­wany.

Za­uważmy, że w każ­dym z tych słów znaj­dziemy cząstkę DAR. Dar to zwy­kle coś war­to­ścio­wego, prawda? Tylko od nas za­leży, czy nadamy temu war­tość, czy do­strze­żemy, jak bar­dzo je­ste­śmy ob­da­ro­wani. Do­ce­nie­nie daru za­leży zaś od tego, co mamy w so­bie. Mi­łość po­trze­buje mi­ło­ści. Mi­łość po­wstaje, gdy ro­bisz coś w in­te­re­sie mi­ło­ści. Świa­do­mość, że zo­sta­li­śmy ob­da­ro­wani, pły­nie z tego, że mamy pew­ność, że je­ste­śmy warci tego, aby nas ob­da­ro­wać.

Za­trzy­majmy się jesz­cze na tym, na czym po­lega praw­dziwe do­świad­cze­nie wła­snej war­to­ści. To tak, jak­by­śmy po­wie­dzieli: „Mo­żesz tu być, do­brze mi z tobą”. Je­śli zaś uznamy war­tość w so­bie, to nadamy ją też re­la­cjom, które two­rzymy. Kiedy czu­jemy, że jest w nas do­bro i że z nami jest do­brze, ro­dzi się na­dzieja. Jest to też na­dzieja na to, że w róż­nych re­la­cjach, które na­wią­zu­jemy, wszystko bę­dzie do­brze z nami i z ludźmi, do któ­rych się zbli­żamy. Ma­jąc świa­do­mość war­to­ści i by­cia ob­da­ro­wa­nymi, ła­twiej bu­du­jemy re­la­cje i po pro­stu mamy więk­sze po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa w so­bie.

Wiesz, że spo­sób, w jaki sie­bie ko­chasz, uczy in­nych, jak cię ko­chać? Cho­dzi o to, żeby zo­ba­czyć sie­bie i po­ko­chać sie­bie. Zo­ba­czyć, jak bar­dzo je­ste­śmy ob­da­ro­wani i jak wiele mamy do po­ko­cha­nia w so­bie. Sami mu­simy od­kryć war­tość w so­bie. Nikt z ze­wnątrz jej nam nie da. Tę­sk­nota za ak­cep­ta­cją i uzna­niem wła­snej war­to­ści może być głę­boko za­ko­pana, ale ona ist­nieje. Je­śli damy jej moż­li­wość by­cia usły­szaną, może za­pło­nąć w nas ogniem. Mamy od­kryć war­tość za­miast za­słu­gi­wać na nią czy że­brać u in­nych. To my de­cy­du­jemy, co z war­to­ści, którą w so­bie mamy, damy światu, ale też to my de­cy­du­jemy, że ją w so­bie ga­simy, re­zy­gnu­jąc z moż­li­wo­ści się­gnię­cia po do­bre ży­cie dla sie­bie. Ży­jemy ja­kimś ży­ciem, nie na­da­jemy mu kształtu, po­zwa­lamy, by ono nas ukształ­to­wało bez na­szej de­cy­zji, w od­po­wie­dzi na to, co przy­cho­dzi, bez bra­nia od­po­wie­dzial­no­ści za sie­bie.

Moż­liwe, że tak bar­dzo na­uczy­li­śmy się zga­dzać na by­le­ja­kość, że prze­sta­jemy wi­dzieć ja­kość w so­bie. Są w nas pew­nego ro­dzaju nie­roz­po­zna­nia – nie roz­po­zna­jemy do­bra w so­bie, na­to­miast świet­nie znamy to, co słabe i we­dług nas wa­dliwe. Nie po­tra­fimy uj­rzeć sie­bie w pełni. Wi­dzimy frag­menty, kon­cen­tru­jemy się na nich. To frag­menty, które (w na­szych oczach) po­twier­dzają na­szą nie­do­sko­na­łość. W gło­wie od­zy­wają nam się echa tych, któ­rzy różne rze­czy do nas mó­wili. Je­ste­śmy jak wy­ci­nanka. Wiele osób coś w nas wy­cięło – przez kry­tykę, przez po­gardę, przez za­prze­cza­nie, może przez ocze­ki­wa­nia, któ­rych nie umie­li­śmy speł­nić. Wi­dzimy te dziury, cza­sami pa­trzymy przez nie na świat i wy­daje nam się, że świat na­prawdę jest tak skur­czony jak wi­dok przez te ka­wałki. Przy­kryci wsty­dem, nie roz­po­zna­jemy po­ten­cjału mi­ło­ści i ży­cia w so­bie. Pró­bu­jemy za­kleić dziury. Kon­cen­tru­jemy się na nich, ale cią­gle wi­dzimy braki, zwłasz­cza te w so­bie, zwłasz­cza te „nie­za­słu­gi­wa­nia” zwią­zane z ob­da­ro­wy­wa­niem sie­bie.

Tak było z Pio­trem. Ma­rzył o pięk­nym miesz­ka­niu w ka­mie­nicy. O wy­so­kich su­fi­tach i prze­stron­nych po­ko­jach, w któ­rych bę­dzie mógł od­dy­chać wol­no­ścią. Jed­nak bał się, że „nie udźwi­gnie” re­montu du­żego miesz­ka­nia. Ku­pił więc nowe miesz­ka­nie w bloku i urzą­dził je w stylu miesz­ka­nia w ka­mie­nicy. Kiedy w nim za­miesz­kał, trudno mu było się w nim od­na­leźć. Miał po­czu­cie, że ono do niego nie pa­suje, jakby było na niego „za duże”, jakby tyle do­bra mu się „nie na­le­żało”. Cho­dził i od­naj­dy­wał nie­do­róbki, które po­zo­sta­wili wy­ko­nawcy, za­drę­czał się każ­dym drob­nym pęk­nię­ciem czy rysą na płyt­kach lub szafce. Nie umiał się ucie­szyć tym, co przy­go­to­wał dla sie­bie, tę­sk­nił za sta­rym miesz­ka­niem, mó­wiąc, że tamto było „na jego miarę”. Cie­kawe, że kiedy na­kłada się na nas nad­miar obo­wiąz­ków, nie po­ja­wia się w nas my­śle­nie, że tego jest za dużo, ale kiedy się­gamy po coś do­brego dla sie­bie, czę­sto my­ślimy, że to zbyt wiele, że może prze­sa­dzamy, że może „zbyt dużo chcemy”. Piotr sam sie­bie „przy­ciął”, od­no­sząc swoje nowe miesz­ka­nie do tego, co było zwią­zane z prze­szło­ścią, kiedy miesz­kał w ma­lut­kim miesz­ka­niu w bloku i nie było pie­nię­dzy na nic, a na pewno bra­ko­wało ich na przy­jem­no­ści. Przy­jem­ność po­le­ga­jąca na da­wa­niu so­bie do­bra nie była czymś, co miał za­pi­sane w ciele, nie do­świad­czył tego na­ma­cal­nie. Każda nowa rzecz, na którą spo­koj­nie by­łoby go stać, wy­da­wała się nad­mia­rowa, bo dziury braku były ogromne i za­pi­sały się w ciele moc­nym prze­ka­zem – „nie stać cię na wiele rze­czy, więc nie mo­żesz na­wet o nich ma­rzyć”.

Piotr nie mógł so­bie po­zwo­lić na „zbytki”, co­dzien­ność była zbyt szara, by do­kła­dać do niej ko­lo­rowe dro­bia­zgi ra­do­ści. Trzeba było przy­wyk­nąć do świata, który był wy­star­cza­jący, by żyć ja­koś. Ja­koś, a nie ja­kość. Trudno mu było po­zwo­lić so­bie na ra­dość pły­nącą z wy­bie­ra­nia sie­bie. Da­wać so­bie wy­so­kiej ja­ko­ści po­da­runki, by do­świad­czyć speł­nie­nia. W świa­do­mo­ści Pio­tra nie było na to miej­sca. Nie się­gnął po miesz­ka­nie w ka­mie­nicy – wy­brał pro­dukt po­średni: miesz­ka­nie, które wy­glą­dało jak ka­mie­nica, jed­nak nią nie było. Na tym po­lega ob­da­ro­wy­wa­nie sie­bie czymś, co na­zy­wamy su­ro­ga­tami: niby wy­gląda tak samo, ale jed­nak nie jest ta­kie samo i – co naj­waż­niej­sze – nie jest tym sa­mym. Su­ro­gat to na­miastka, czyli sub­sty­tut ja­kiejś rze­czy, który ma ją za­stą­pić; coś w ro­dzaju pod­róbki. Cie­kawe, że wy­raz ten po­cho­dzi z ła­ciń­skiego sur­ro­gare, które ozna­cza „wy­bie­rać ko­goś in­nego”. Kogo Piotr wy­brał, urzą­dza­jąc miesz­ka­nie w bloku, by wy­glą­dało jak to w ka­mie­nicy, za­miast speł­nić swoje ma­rze­nie? Zga­duję, że wy­brał tego Piotrka, któ­rego ob­raz no­sił w so­bie, a nie tego, któ­rym się stał, pra­cu­jąc na pre­sti­żo­wym sta­no­wi­sku, zy­sku­jąc uzna­nie wielu osób za swoją wie­dzę i kom­pe­ten­cję. Miał wiele nie­roz­po­znań w so­bie, tak jak wielu z nas. Pra­gnie­nia i ma­rze­nia, czyli we­wnętrzny głos ciała, prze­gry­wały z gło­sem w gło­wie: „nie stać cię, nie wolno ci, nie na­leży tego ro­bić, to strata pie­nię­dzy, to zbyt wielki zby­tek, szkoda na to wy­da­wać”. Znamy to. War­to­ścią ży­cia stają się od­kła­dane pie­nią­dze, zło­żone w ja­kiejś in­sty­tu­cji zwa­nej ban­kiem. Ona ma być gwa­ran­tem, że kiedy nam się coś sta­nie, mamy „po­duszkę bez­pie­czeń­stwa”. To­wa­rzy­szy nam cią­gły lęk przed tym, że coś złego się wy­da­rzy, a przez tę czarną wi­zję przy­szło­ści ży­cie nie może się sta­wać dzi­siaj, nie może się wy­da­rzać, bo to nie­bez­pieczne – tak po pro­stu wy­da­wać pie­nią­dze na przy­jem­no­ści.

Moż­liwe, że nie­bez­pieczne, bo nie­znane. Kiedy jako dzieci nie mo­gli­śmy bez­tro­sko się ba­wić, tylko by­li­śmy ubie­rani w prze­kaz „nie ma pie­nię­dzy” lub „pie­nię­dzy nie wolno wy­da­wać wolną ręką”, to w do­ro­słym ży­ciu nie mo­żemy za­dbać o swoje przy­jem­no­ści. Zo­bacz: „Nie wolno wy­da­wać wolną ręką” – twoje ręce nie mogą być wolne, cią­gle mu­sisz trwać w splą­ta­niu, cią­gle mu­sisz od­kła­dać, nie mo­żesz so­bie po­zwo­lić na… No wła­śnie, funk­cjo­nuje po­wszech­nie ja­kiś prze­kaz, który za­bra­nia dbać o sie­bie, jakby ktoś z ze­wnątrz miał nad nami wła­dzę i mu­siał wy­dać po­zwo­le­nie. Oplą­tani lę­kiem przed oceną, prze­sta­jemy ko­rzy­stać z moż­li­wo­ści do­bra, które jest w nas zło­żone.

Mia­łam kie­dyś po­dob­nie z su­kien­kami. Wcho­dzi­łam do skle­pów, w któ­rych były ta­kie, które mi się ogrom­nie po­do­bały, ale uzna­wa­łam, że nie stać mnie na nie (czyli: nie mogę so­bie na nie po­zwo­lić). Ro­bi­łam im zdję­cie i po­tem szy­łam u kraw­co­wej. Były po­dobne – cza­sami na­wet bar­dzo – ale nie były tymi, które mo­gła­bym mieć. Nie sły­sza­łam sie­bie, od­bie­ra­jąc so­bie głos. To, co so­bie da­jemy, jest tym, jak sie­bie kształ­tu­jemy. A prze­cież mo­żemy sie­bie kształ­to­wać, two­rzyć, da­wać światu ta­kich, ja­kimi chcemy być.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: