- W empik go
Mądre bajki. Bajeczne mądrości uczące wartości, Mądrość bajek, Bajki Mądre grosza godne, Bajeczne mądrości uczące wartości - ebook
Mądre bajki. Bajeczne mądrości uczące wartości, Mądrość bajek, Bajki Mądre grosza godne, Bajeczne mądrości uczące wartości - ebook
- Co jest największym fenomenem bajek?
- Ich mądrość!Dostojna mądrość, która przenika do wyobraźni dziecka i tam buduje jego poczucie wartości.
- Pokaz mi rodzinę czytelników, a pokażę ci ludzi, którzy poruszają świat.
Napoleon Bonaparte
- Przyzwyczaić się do czytania książek – to zbudować sobie schron przed większością przykrości życia codziennego.
Wiliam Somerset Maugham
- Jeżeli chcesz, aby twoje dzieci były inteligentne, czytaj im bajki. Jeżeli chcesz, aby były bardziej inteligentne, czytaj im więcej bajek.
- Ilekroć, odłożywszy książkę, snuć zaczniesz nic własnych myśli, tylekroć książka cel zamierzony osiąga.
Janusz Korczak
- "Mądre Bajki" z serii książeczek wydanych przez Wydawnictwo Bogulandia "Mądre Bajki", pod redakcją Alfreda J. Palla.
Bajki towarzyszyły od zawsze nam, pokoleniu naszych rodziców, a teraz także naszym dzieciom. Wiele zawartych w nich prawd nie straciło nic na aktualności, a wręcz przeciwnie, są niezmienne, uniwersalne. Bajki wprowadzają młodych czytelników w tajemniczy, ale bezpieczny świat księżniczek, rycerzy i zwierząt. Dzięki bajkom dzieci identyfikują się z bohaterami. Mają możliwość stawienia czoła problemom, które przeżywają postacie; przypatrują się ich cechom, postawom, zachowaniom – mając możliwość wyboru tych najlepszych. Potem próbują tego samego rozwiązania w świecie realnym. Często uważając, że to jest ich własny pomysł. A to buduje poczucie bezpieczeństwa.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788366397279 |
Rozmiar pliku: | 6,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_w przygotowaniu tej książki do druku_
_następującym osobom:_
_Ewa Drzemicka, Maria Bartosz,_
_Henryka Łazaj, Izabela Glazer,_
_Katarzyna Karp, Barbara Błońska._
SOKÓŁ RATUJE KRÓLA
Czyngis Chan był potężnym władcą, który rządził kiedyś w Azji. Lubił wyprawy myśliwskie, dlatego często wybierał się na polowanie z przyjaciółmi. Tak było i tego dnia. Oczekiwał udanej wyprawy, gdyż pogoda dopisała, a ludzie byli wypoczęci i spragnieni przygód.
Władca zabrał z sobą ulubieńca, z którym rzadko się rozstawał. Był nim specjalnie przeszkolony do polowań sokół, który siedział na jego ramieniu. Potrafił on wzlecieć wysoko pod niebo i stamtąd wypatrzyć zwierzynę.
Wyruszyli do rozległego lasu. Szczęście im nie sprzyjało, gdyż nie upolowali niczego, choć wędrowali przez większą część dnia. Postanowili zawrócić na noc do obozu. Nagle sokół zakwilił przeraźliwie i zaczął kreślić na niebie kręgi.
— Tam coś jest! — zawołał Czyngis Chan i pomknął w głąb lasu. Miał najlepszego konia. Wkrótce jego towarzysze stracili go z oczu, a on kluczył podążając śladem sokoła. Wreszcie zatrzymał się. Rozejrzał się. Był sam. Poczuł ogromne pragnienie. — Gdzieś tu powinien być strumyk — pomyślał, gdyż był tu już kiedyś.
Niestety okazało się, że wysechł. Myśliwy miał jednak nadzieję, że źródełko, z którego wypływał strumyk, wciąż daje trochę wody.
Źródełko znajdowało się wśród skał, wysoko nad ścieżką. Skapywały z niego tylko pojedyncze krople. Spragniony Czyngis Chan wyciągnął czarkę i postawił u stóp skały. Musiał długo czekać, aż krople wypełnią naczynie.
Wreszcie, gdy czarka była prawie pełna, podniósł ją do spragnionych ust. Wtedy usłyszał nad sobą furkot ciężkich skrzydeł, z których jedno uderzyło go w ramię tak, że naczyńko wypadło mu z ręki, a woda rozlała się po suchej ziemi. Był to jego sokół, który usiadł na skale nad źródłem.
Poirytowany Czyngis Chan podniósł czarkę i postawił ją pod skałą, by znów napełniła się wodą. — Muszę się pośpieszyć — pomyślał widząc, że dzień zaczyna się chylić ku zmierzchowi. Tym razem nie czekał, aż woda wypełni całe naczynie. Zanim wypił pierwszy łyk, sokół ponownie wytrącił mu je z ręki.
Władca rozgniewał się nie na żarty.
— Jak śmiałeś! — wykrzyknął. — Jeśli przeszkodzisz mi jeszcze raz, zginiesz!
Napełnił naczynie ponownie tylko do połowy, lecz ptak znów wytrącił mu je z ręki . Tym razem czarka upadając roztrzaskała się na wiele kawałków. Władca wpadł we wściekłość. Ochłonął dopiero, gdy martwy ptak leżał u jego stóp.
— Ostrzegałem cię — rzekł król do martwego ptaka. Chcąc, nie chcąc, władca musiał wspiąć się na strome zbocze, żeby sięgnąć źródła. Nie była to łatwa wspinaczka. W końcu jednak wdrapał się na górę. Kiedy spojrzał na źródełko, zamarł. Na jego dnie leżał martwy, jadowity wąż.
Wtedy Czyngis Chan zrozumiał, dlaczego sokół nie pozwalał mu napić się. Gdyby nie jego wierny ptak, zatrułby się wodą skażoną przez jadowitego węża.
Władca zapomniał o swoim pragnieniu. Z żalem pochylił się nad swoim nieżywym sokołem.
— Ocaliłeś mi życie, wierny druhu, a ja tak ci odpłaciłem. Straciłem takiego wiernego przyjaciela! Teraz już wiem, że nie wolno robić niczego w gniewie, gdyż gniew jest złym doradcą.
JEŻYNA PANA MARUDERA
Pan Maruder dostał w prezencie mały krzaczek jeżyny. Nie bardzo wiedział, gdzie go posadzić i jak się nim opiekować. Gdyby zasięgnął nieco informacji, dowiedziałby się, że krzew rodzi smaczne owoce i oprócz przycinania nie wymaga wiele pracy. Jest jednak ciernisty i rośnie bardzo szybko. Nikogo nie pytając o radę, pan Maruder wykopał dół tuż za swoim ogrodzeniem obok drogi. Tam go zasadził.
Krzaczek rozrastał się szybko. W kilka tygodni gałązki o kłujących kolcach pokryły ogrodzenie i sięgnęły drogi.
Sąsiedzi prosili pana Marudera, aby przesadził jeżynę na inne miejsce, gdzie nie będzie nikomu przeszkadzać.
— Dobrze, ale nie dzisiaj — odpowiedział.
Mijały dni. Krzew rozrastał się dalej w kierunku drogi. Wkrótce jego kolce raniły nogi zwierząt i rozdzierały ubrania przechodniów. Cierpliwość sąsiadów wyczerpała się. Upomnieli go jeszcze raz:
— Wykop jeżynę, bo zajmuje już pół drogi! Niedługo nie będzie można tędy przejść.
— Dobrze, usunę go już wkrótce — zapewniał pan Maruder, ale nic nie robił w tej sprawie.
Po kilkunastu dniach, kiedy sąsiedzi ponownie zastukali do jego drzwi, pan Maruder powiedział:
— Ależ nie mogę nic zrobić w tej sprawie. Krzak jest za duży. Zobaczcie zajmuje już prawie całą drogę!
— Mogłeś usunąć go wcześniej! Dajemy Ci termin do jutra, inaczej oddamy sprawę do sądu!
Widać było, że sąsiedzi nie żartują. Chcąc nie chcąc, pan Maruder musiał wziąć się do roboty. Raniąc ręce kolcami ciężko pracował cały wieczór, ale ledwie zrobił wąskie przejście. Następnego dnia pracował przez pół dnia, aż w końcu sąsiedzi zlitowali się nad nim i przyszli mu z pomocą. Dopiero po paru godzinach pracy uporali się z krzakiem i usunęli go z drogi. Pan Maruder długo leczył pokaleczone ręce. Odtąd pamiętał, żeby regularnie przycinać krzak.
Historia ta uczy nas, że lepiej być przezornym i pomyśleć dwa razy, zanim się coś zrobi. Pracy lepiej nie odkładać, gdyż zwlekając tracimy do niej zapał. Czasem, przez odkładanie, niewielka rzecz zaczyna nas przerastać, tak jak krzew przerósł siły pana Marudera. Nigdy nie odkładaj na jutro tego, co możesz zrobić dzisiaj!
MALI OGRODNICY
Szary, zimowy krajobraz szybko ustępował wiośnie. Zwały śniegu topniały ukazując zieloną trawę. Białe puszki pokrywały gałązki starej wierzby. Klucze ptaków powracały do gniazd, które opuściły jesienią. Bocian odnalazł swe gniazdo w pobliżu domu bliźniaków, Ani i Mariusza. Odpoczywał w nim po długim locie.
Słońce przedzierało się przez obłoki grzejąc ziemię. Zapowiadał się ciepły, wiosenny dzień. Ania i Mariusz przygotowali narzędzia do pracy w ogródku, choć jeszcze było za wcześnie, żeby coś zasadzić. Mariusz wyprowadził ze schowka przyczepę, do której załadował łopatę, grabie i konewkę. Ania szła obok niosąc nasiona, które zakupił ich tatuś. Patrząc na ogródek wyobrażali sobie, jak będzie wyglądał za parę tygodni. W myślach podziwiali kolorowe, pachnące kwiaty: drobne stokrotki i smukłe astry, pomarańczowe nagietki i niebieskie niezapominajki.
Ślinka ciekła im na myśl o pękatych arbuzach i czerwonych rzodkiewkach. W rogu ogródka znajdzie się w tym roku miejsce na pachnące poziomki.
Ochoczo zabrali się do pracy: kopali, grabili, siali. Wymieszali z sobą różne nasiona: duże i małe, szare i kolorowe, aby ogródek był wielobarwną niespodzianką. Wsypywali je do małych dołków i zasypywali ziemią, tak jak to widzieli robili rodzice.
— Ależ tatuś będzie zadowolony. Tak się martwili z mamą, kiedy znajdą czas, żeby zasiać wszystko, a myśmy zrobili to w jedno przedpołudnie! — powiedziała Ania z dumą, gdy skończyli pracę.
— Posprzątajmy teraz — postanowił Mariusz.
Dzieci pozbierały puste opakowania po nasionach i zaniosły narzędzia na swoje miejsce. Nie mogły doczekać się powrotu rodziców, aby uradować ich niespodzianką w ogródku. Gdy tylko zobaczyły mamę, zawołały:
— Mamo, chodź i zobacz, co zrobiliśmy!
Mama wyszła razem z nimi do ogródka, ale wyglądała raczej na zdziwioną niż uradowaną.
— Tatuś z pewnością ucieszy się z waszej pomocy — powiedziała. — Szkoda jednak, że nie zaczekaliście na niego. Wygląda na to, że zapomnieliście o ważnych zasadach siania nasion, których mógłby was nauczyć.
— O jakich zasadach? — zapytał zaniepokojony Mariusz.
— Byliśmy bardzo ostrożni — zapewniła Ania.
— Nie wszystkie nasionka sadzi się w tym samym czasie. Niektóre sieje się wcześniej, a inne później. Te, które potrzebują mniej słońca, sieje się w cieniu innych roślin. Niektóre muszą mieć więcej miejsca niż inne, dlatego kapusty czy sałaty nie sieje się z marchewką czy rzodkiewką. Kwiaty i warzywa, które wyrosłyby obok siebie, byłyby słabe i wątłe.
— Ojej — zasmuciła się Ania.
— A to dopiero! — Mariusz złapał się za głowę.
— Trudno. Tato kupi nowe nasiona i zasiejemy je ponownie, razem. Z pomyłki wszyscy możemy się czegoś nauczyć.
— Naprawdę? — zapytała Ania oddychając z ulgą.
— Tak, każda pomyłka czegoś uczy — powiedziała mama.
— A nasza czego uczy? — zapytał Mariusz.
— Wasza pomyłka pokazała, jak ważny jest plan przed każdym działaniem.
Gdyby Ania i Mariusz podzielili się z rodzicami swoim planem, nie musieliby powtarzać swej pracy, a tatuś nie wydałby dwukrotnie pieniędzy na nasiona.
Wkrótce wszyscy razem zaplanowali na dużej kartce gdzie zasadzić kwiaty, a gdzie warzywa. Tatuś wziął łopatę i użyźnił glebę w całym ogródku, a wtedy zasadzili nasiona w zgodzie z rozrysowanym planem.
Odtąd Ania z Mariuszem codziennie przychodzili, aby patrzeć jak wszystko rośnie i przybiera taki wygląd, jaki sobie wymarzyli przygotowując plan ogródka na papierze.
Dobrze jest prosić rodziców o radę i pomoc, aby w swoich planach i działaniach korzystać z ich mądrości i doświadczenia.
SIEWCY
Chcąc latem zbierać owoce, wiosną,
trzeba w ogródku zasiać nasionka.
A pielęgnując go, wkrótce plony
piękne pojawią się na zagonkach.
Siejąc buraczek, będziesz mieć burak,
posiejesz rzodkiew zbierzesz rzodkiewki.
I nie wyrośnie z czosnku słonecznik,
ani z ogórka korzeń marchewki.
Tak też jest w życiu, gdy się uśmiechasz,
to ktoś odpowie także uśmiechem,
kłamiesz, ktoś ciebie także oszuka,
na gniew odpłaci tym samym grzechem.
Kochani moi, zapamiętajcie,
wierszyk ten prawdę z Biblii zawiera,
by każdy czynił dobrze, albowiem
co dziś posieje, jutro pozbiera.