Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Mądrość i siła nastoletnich dziewczyn - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
26 lutego 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,90

Mądrość i siła nastoletnich dziewczyn - ebook

Świeży i inspirujący przewodnik, który pomoże lepiej zrozumieć nastoletnie dziewczyny, tworzyć z nimi szczere więzi i wprowadzać w ich życiu znaczące zmiany.

Napisana z ciepłem i humorem książka, która zaprasza nas do umysłów i serc nastoletnich dziewcząt.

Chelsey Goodan pracowała z setkami nastolatek z różnych środowisk, zyskując ich zaufanie i przyjaźń.

Autorka wyjaśnia, że rozwiązania prowadzące do pokonania trudności dziewczyn leżą w nich samych. Oferuje rodzicom język, którego mogą użyć, aby pomóc im je odkryć i pogłębić codzienne rozmowy, co daje szansę na głębsze porozumienie. To praktyczne wskazówki i historie, które mają na celu inspirowanie młodych kobiet do podejmowania odważnych decyzji, pielęgnowania swoich pasji i rozwijania pewności siebie.

Książka ma na celu zmotywowanie zarówno nastolatek, jak i ich rodziców, nauczycieli oraz mentorów do wspierania dziewcząt w realizacji ich potencjału.

„Obecnie w dziedzinie zdrowia psychicznego dużo mówi się o uzdrowieniu wewnętrznego dziecka, ale nie mówi się aż tyle o uzdrowieniu wewnętrznej nastolatki. Wiek dojrzewania to zupełnie odrębny etap rozwojowy. To właśnie w tym okresie mojego życia przytłoczyła mnie presja rodziny i społeczeństwa. Teraz na nowo nawiązuję kontakt ze swoją wewnętrzną nastolatką, podchodząc do niej z nowym uczuciem miłości i pozwalając, by jej głos został usłyszany”. (fragment)

„Jeśli w twoim życiu jest nastoletnia dziewczyna, musisz to przeczytać”. – Oprah Daily

Chelsey Goodan od jest nauczycielką akademicka i mentorką, która szczególny nacisk kładzie na siłę nastolatek. Niestrudzona orędowniczka sprawiedliwości płciowej, prowadzi warsztaty i uczy rodziców, jak mogą lepiej zrozumieć swoje córki i nawiązać z nimi głębszy kontakt. Jest założycielką The Activist Cartel i dyrektorką ds. mentoringu w DemocraShe, organizacji non profit, która pomaga w zdobyciu stanowisk kierowniczych nastolatkom ze społeczności niedoreprezentowanych z historycznego punktu widzenia. Jako aktywistka doradza osobom publicznym, inspiruje wolontariuszy, a także organizuje zakrojone na wielką skalę wydarzenia w ramach działań charytatywnych, a jednocześnie jest członkinią zarządu A Call of Men, organizacji non profit działającej przeciwko przemocy ze względu na płeć. W całej jej pracy widać wyraźnie jej pasję do odkrywania ludzkiego potencjału autentyczności, wyzwolenia i upodmiotowienia. Chelsey jest absolwentką Tisch School of the Arts na New York University i mieszka w Los Angeles.

 

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68227-64-2
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

UWAGA OD AUTORKI

Uwaga od autorki

By usza­no­wać pry­wat­ność nasto­la­tek, które podzie­liły się ze mną prze­my­śle­niami i opo­wie­ściami, zmie­ni­łam imiona i nie­które iden­ty­fi­ku­jące szcze­góły, a w nie­któ­rych przy­pad­kach połą­czy­łam kilka histo­rii w jedną, gdyż zawie­rały one dużo wspól­nych ele­men­tów.

Wiedz rów­nież, że tę książkę czy­tało i reda­go­wało wiele nasto­la­tek, które udzie­lały mi wska­zó­wek pod­czas całego pro­cesu twór­czego, pil­nu­jąc, bym przed­sta­wiła ich naj­szczer­szą wspólną prawdę.WSTĘP

Wstęp

(Strach)

Nasto­let­nim dziew­czy­nom chce się krzy­czeć. Chcą wydo­być z sie­bie oczysz­cza­jący, ogłu­sza­jący, zde­cy­do­wany, nie­po­wstrzy­many krzyk. Trans­for­ma­cyjny krzyk, który zbu­rzy mury emo­cjo­nalne i dotrze do prawdy. Okrzyk bojowy tak gło­śny, że roz­trza­ska szklany sufit, który mają nad sobą, i znisz­czy to, co pró­buje je powstrzy­mać. Krzyk, który zmusi wszyst­kich, by posłu­chali, naprawdę posłu­chali.

Nie cho­dzi o krzyk z iry­ta­cji, który sły­szymy w chwi­lach, gdy są roz­draż­nione, lecz raczej o krzyk wyni­ka­jący z ich ogrom­nej siły, krzyk, który wstrzą­śnie świa­tem. Krzyk, któ­rego nie sły­szymy, bo jest uwię­ziony w środku, stłu­miony przez świat, który czuje strach przed nasto­lat­kami.

Strach, który je uci­sza.

Mówi się o nich z lek­ce­wa­że­niem, że „dzia­łają pod wpły­wem hor­mo­nów”, są „sza­lone” i „emo­cjo­nalne”. To wszystko osła­bia ich głos, aż w końcu zupeł­nie milkną. Nar­ra­cja stra­chu stała się normą do tego stop­nia, że już nawet jej nie kwe­stio­nu­jemy. Łatwo wymie­nić przy­kłady tego zja­wi­ska, bo są tak powszechne i dobrze nam znane:

Rodzice, któ­rzy spo­dzie­wają się dziecka i czują ulgę, gdy oka­zuje się, że będą mieli syna, bo sły­szeli o prze­ra­ża­ją­cym cha­osie emo­cjo­nal­nym u nasto­la­tek.

Matki, które pamię­tają, jak czę­sto kłó­ciły się ze swo­imi mamami, i teraz boją się, że ich nasto­let­nie córki je znie­na­wi­dzą.

Ojco­wie, któ­rzy mar­twią się tym, że muszą chro­nić swoją małą córeczkę przed zalo­tami chłop­ców, i pró­bują kon­tro­lo­wać jej decy­zje.

Szkoły oba­wia­jące się ubioru nasto­la­tek i wpro­wa­dza­jące zasady, które mają zagwa­ran­to­wać ich „skrom­ność”.

Doro­śli prze­stra­szeni sek­su­al­nym nace­cho­wa­niem infor­ma­cji poja­wia­ją­cych się w feedach w mediach spo­łecz­no­ścio­wych nasto­la­tek, któ­rzy surowo oce­niają je jako „płyt­kie”, „zbyt sek­sowne” i „nie­od­po­wie­dzialne”.

Banał? Oczy­wi­ście. Ale rów­nież domi­nu­jący w spo­łe­czeń­stwie ste­reo­typ na temat nasto­la­tek. Ten strach wkrada się w naszą wła­sną nie­pew­ność, bo wiemy, że nasto­latka w każ­dej chwili może zra­nić nas do żywego ostrym, wni­kli­wym komen­ta­rzem. Nawet oso­bom, które sta­rają się być wspar­ciem dla nasto­la­tek, łatwo jest ulec powszech­nemu w naszym spo­łe­czeń­stwie lękowi przed jej opi­niami, emo­cjami i poten­cja­łem sek­su­al­nym. Dużo łatwiej jest cho­wać się za murami nie­zro­zu­mie­nia i uni­ka­nia. Bo jeśli naprawdę się przyj­rzymy… zoba­czymy ogromną, osza­ła­mia­jącą siłę nasto­latki.

Siłę, która była ogra­ni­czana, wypa­czana i powstrzy­my­wana, bo ludzie nie wie­dzą, co z nią zro­bić. Nie wie­dzą, jak nawią­zać z nią kon­takt. Ze stra­chu i braku zro­zu­mie­nia tłu­mimy wyzwo­lo­nego, sil­nego, żar­li­wego ducha dziew­czyny o rado­snej, uśmiech­nię­tej, nie­ogra­ni­czo­nej twa­rzy, aż pogrąży się w per­fek­cjo­ni­zmie i zado­wa­la­niu innych. Aż pochło­nie ją typowy dla nasto­lat­ków nie­po­kój. W ciągu wie­lo­let­niej pracy z nasto­let­nimi dziew­czy­nami dowie­dzia­łam się, że od dawna sku­tecz­nie tłu­mimy kom­plet­nie nie­do­ce­nianą siłę tego świata.

Przez ostat­nich szes­na­ście lat dostę­po­wa­łam wiel­kiego i rzad­kiego zaszczytu – byłam obda­rzana zaufa­niem przez nasto­latki. Jako pry­watna tutorka i men­torka mam oka­zję godzi­nami pro­wa­dzić z nimi w sku­pie­niu głę­bo­kie, oso­bi­ste roz­mowy na nur­tu­jące je tematy. Chcę wszyst­kim przed­sta­wić mózg nasto­latki, który przed wej­ściem mógłby mieć tabliczkę z napi­sem: „Tu nie jest płytko. Tylko dla pły­wa­ków, któ­rzy pora­dzą sobie w głę­bo­kiej wodzie”. Jej mózg jest wypeł­niony pyta­niami i prze­my­śle­niami doty­czą­cymi rela­cji, histo­rii świata, sek­si­zmu, pew­no­ści sie­bie, psy­cho­lo­gii, ocen szkol­nych, zabu­rzeń odży­wia­nia, mediów spo­łecz­no­ścio­wych, mate­ma­tyki, rasi­zmu, miło­ści, anty­kon­cep­cji, lite­ra­tury, odpor­no­ści psy­chicz­nej, kolo­nia­li­zmu, obrazu ciała, che­mii, tele­wi­zji, spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej, gra­ma­tyki, chło­pa­ków, finan­sów, Boga, nauczy­cieli, sportu, toż­sa­mo­ści queero­wych, stu­diów, samo­współ­czu­cia, cele­bry­tów, języka hisz­pań­skiego, lęku, seksu, zmiany kli­matu, orto­gra­fii, femi­ni­zmu, emo­cji, spraw­dzia­nów, mody, bio­lo­gii, stresu, etyki, rodzi­ców, napa­ści na tle sek­su­al­nym, fil­mów, poli­tyki, odrzu­ce­nia, róż­nych pro­fe­sji, zdro­wia psy­chicz­nego, wolon­ta­riatu, prze­mocy w szkole, per­fek­cjo­ni­zmu albo jed­nej z ośmiu milio­nów pozo­sta­łych kwe­stii, o któ­rych cią­gle myśli.

Pro­wa­dzimy nie­koń­czące się roz­mowy, bo jest to nie­zwy­kle wyjąt­kowa i bez­pieczna prze­strzeń, w któ­rej zachę­cam nasto­latkę, by była w pełni sobą. Przy mnie może być dziew­czyną, która chce krzy­czeć, bo mówię jej, że ja też wciąż mam tamtą dziew­czynę w sobie.

Sta­łam się osobą, do któ­rej nasto­latka pisze wia­do­mo­ści o dzie­sią­tej wie­czo­rem, gdy ogar­nia ją lęk i potrze­buje otu­chy. Dzieli się ze mną zarówno swoim stre­sem, popła­ku­jąc, jak i suk­ce­sami pod­czas uro­czy­stego posiłku i wie, że jestem osobą, która wie­rzy jej i wie­rzy w nią. Jestem osobą, która przy­nosi jej donuty, by uczcić to, że zro­biła coming out przed przy­ja­ciół­kami. Jestem osobą, która zga­dza się, że Timothée Cha­la­met jest naszym skar­bem naro­do­wym, a także która zawsze chęt­nie poroz­k­mi­nia trój­kąty miło­sne, któ­rych pełno jest w ulu­bio­nych seria­lach nasto­la­tek. Czy­tamy rów­nież waka­cyjne książki i potem roz­ma­wiamy o nich w cza­sie wędró­wek. Jej rodzina czę­sto zapra­sza mnie do udziału w waż­nych chwi­lach, więc sie­dzę na jed­nym z miejsc prze­zna­czo­nych dla rodziny pod­czas bat micwy albo zostaję popro­szona o popro­wa­dze­nie w przy­szło­ści jej cere­mo­nii ślub­nej. Nie wcho­dząc w nie­zwy­kle istotną rolę rodzica, buduję z nasto­let­nimi dziew­czy­nami rela­cję pełną swo­body i tro­ski, która rodzi się ze spę­dza­nia razem tak dużej czę­ści naszego życia.

Waż­nym celem przy­świe­ca­ją­cym mi pod­czas pisa­nia tej książki jest prze­ka­za­nie mikro­fonu nasto­lat­kom, byśmy wszy­scy mogli ich posłu­chać i usły­szeć ich głos. Te dziew­czyny nauczyły mnie wię­cej, niż ja nauczy­łam je. Towa­rzy­szy­łam im w bar­dzo trud­nych sytu­acjach, a lek­cje, które z nich wynio­słam, mogą się przy­dać wszyst­kim. Gwa­ran­tuję ci, że jeśli masz w swoim życiu nasto­latkę, to kiedy prze­czy­tasz tę książkę, nauczysz się ją lepiej rozu­mieć i wspie­rać, a także nawią­żesz z nią lep­szy kon­takt. A jeśli w twoim życiu nie ma żad­nej nasto­latki, obie­cuję, że z lek­cji, któ­rymi dzielą się w tej książce nasto­let­nie dziew­czyny, wycią­gniesz wiele dla sie­bie i dzięki nim roz­wi­niesz się i zaznasz uzdro­wie­nia. Nasto­latki repre­zen­tują zmianę, któ­rej wszy­scy pra­gniemy, a także strach, który nas powstrzy­muje.

_Mądrość i siła nasto­let­nich dziew­czyn_ to książka oparta na tysią­cach godzin spę­dzo­nych z ponad setką nasto­la­tek o róż­nym sta­tu­sie spo­łeczno-eko­no­micz­nym, róż­nych zdol­no­ściach, z róż­nych miej­sco­wo­ści, o róż­nej orien­ta­cji sek­su­al­nej, reli­gii, pocho­dzą­cych z róż­nych śro­do­wisk kul­tu­ro­wych, a mniej wię­cej połowa z nich iden­ty­fi­kuje się jako osoby nie­białe. Tematy wszyst­kich roz­dzia­łów wybrały dziew­czyny, które opo­wia­dały mi o swo­ich kon­kret­nych pro­ble­mach. Każdy z roz­dzia­łów opi­suje, czego nauczy­łam się od nasto­la­tek na temat danego pro­blemu. Odkry­łam, że klucz do dobrego samo­po­czu­cia dziew­czyna ma w swoim wnę­trzu, ale potrze­buje po pro­stu kogoś, kto uwie­rzy w to, że będzie potra­fiła go odna­leźć.

W wielu książ­kach auto­rzy pod­cho­dzą do nasto­la­tek z góry, dora­dza­jąc rodzi­com, jak mają spra­wić, by córka robiła to, czego chcą, ponie­waż to doro­śli mają wła­dzę. My nato­miast zapy­tamy nasto­latkę, czego chce ona sama. Mam nadzieję, że efekty pozy­tyw­nie cię zasko­czą. Spo­dzie­waj się nie­spo­dzia­nek. Te dziew­czyny poka­zują nam wszyst­kim nową ścieżkę naprzód.

Ta książka to oso­bi­sty, odważny skok na głę­boką wodę. Woda ta pozo­staje w znacz­nej mie­rze nie­zba­dana. Pięt­na­sto­let­nia Waverly nie kryła entu­zja­zmu, mogąc podzie­lić się swo­imi doświad­cze­niami, a wyrzu­ciw­szy z sie­bie całą masę głę­bo­kich prze­my­śleń, stwier­dziła:

– Całe życie cze­ka­łam, aż ktoś zada mi te pyta­nia!

Nasto­let­nie dziew­czyny uwiel­biają, gdy zadaje się im inte­li­gentne, kon­kretne pyta­nia. Nie pyta­nia z ukrytą inten­cją, nie pyta­nia, które mają na celu zacie­śnie­nie więzi, nie ogólne pyta­nia w stylu: „Jak tam w szkole?”. Lubią pyta­nia doty­czące ich szcze­rej opi­nii na tematy wymie­nione w tytu­łach roz­dzia­łów. Co cie­kawe, kiedy mówi­łam nasto­lat­kom, że piszę tę książkę, wiele z nich wykrzyk­nęło:

– To dobrze, bo pani naprawdę mnie rozu­mie!

Dowie­dzia­łam się, że nasto­latki wciąż czują się kom­plet­nie nie­zro­zu­miane. Zain­spi­ro­wało mnie to, by zadać im pyta­nie:

– Gdy­by­ście mogły wybrać jedną rzecz doty­czącą nasto­la­tek, którą doro­śli powinni lepiej rozu­mieć, co by to było?

Czę­sto odpo­wia­dały:

– Jeste­śmy o wiele mądrzej­sze, niż myśli­cie.

Kiedy zapy­ta­łam szes­na­sto­let­nią Peetę, która nie udzie­liła takiej odpo­wie­dzi od razu, prze­wró­ciła oczami i powie­działa:

– No cóż, to aż zbyt oczy­wi­ste. Oczy­wi­ście, że jeste­śmy mądrzej­sze, niż się doro­słym wydaje. Szcze­rze mówiąc, chcia­ła­bym, żeby lepiej rozu­mieli tyy­y­yle rze­czy. Wła­ści­wie wszystko.

Tak wła­śnie brzmiała kolejna czę­sta odpo­wiedź:

– Wszystko.

Mam nadzieję, że wyja­wia­jąc w tej książce liczne ich tajem­nice, zmie­nię powszechny spo­sób postrze­ga­nia nasto­la­tek, ponie­waż kiedy czują się rozu­miane, roz­kwi­tają. Są wów­czas w sta­nie osią­gnąć szczę­ście, siłę i poczu­cie, że są kom­plet­nymi oso­bami.

Kiedy mówię rodzi­com, że przy mnie nasto­let­nie dziew­czyny się otwie­rają i dzielą się ze mną oso­bi­stymi prze­my­śle­niami, z nie­do­wie­rza­niem marsz­czą czoło:

– Jak to pani robi? Ze mną ona nie chce roz­ma­wiać! Jest nie­miła. W ogóle nie słu­cha! Jest zbyt fajna, żeby ze mną gadać. Jest taka emo­cjo­nalna. War­czy na mnie! Nie wiem, dla­czego mnie nie­na­wi­dzi!

Sły­szę was i wam pomogę.

Być może się­gasz po tę książkę, bo masz pro­blem z nawią­za­niem kon­taktu z córką albo z oka­zy­wa­niem jej zro­zu­mie­nia. W tej książce poka­zuję, jak można osią­gnąć czy­stą kartę, by nawią­zać głęb­szą więź z nasto­latką. Tak wielu rodzi­ców pytało mnie, jak mają roz­ma­wiać z cór­kami, że poczu­łam inspi­ra­cję, by przed­sta­wić wam słowa, pyta­nia i komen­ta­rze, które będą miały naj­więk­szy wpływ na nasto­latkę.

A ponie­waż zależy mi na sku­tecz­no­ści, na końcu każ­dego roz­działu opi­sa­łam pięć głów­nych myśli, a w Załącz­niku nr 2 umie­ści­łam porad­nik zawie­ra­jący kon­kretne słowa, które pomogą wam pogłę­bić roz­mowy i nawią­zy­wać kon­takt nie tylko z nasto­lat­kami, lecz rów­nież z samymi sobą i z innymi oso­bami.

By nasto­latki nie prze­wra­cały oczami, sły­sząc twoje pyta­nia, przed­sta­wię ci sfor­mu­ło­wa­nia, dzięki któ­rym pogłę­bisz roz­mowy, tak by w waszej rela­cji poja­wiło się wię­cej podziwu i sza­cunku. Ponadto pokażę ci, jak można szcze­rze komu­ni­ko­wać się w spo­sób, który dziew­czyna jest w sta­nie usły­szeć i przy­jąć. Dzięki temu nie będzie się czuła tak bar­dzo nie­zro­zu­miana. Będzie się czuła dostrze­żona i usły­szana.

A kiedy tak się sta­nie, zde­cy­do­wa­nie bar­dziej cię polubi. A ty bar­dziej polu­bisz ją.

Wtedy zrobi się naprawdę faj­nie. Pokażę ci magię, któ­rej można doświad­czyć, kiedy nasto­latka czuje się na tyle bez­piecz­nie, by auten­tycz­nie być sobą. Jest to prze­strzeń pełna wzlo­tów i upad­ków, a także ogrom­nej miło­ści.

Mam z nasto­lat­kami inną rela­cję niż nauczy­cielki i tera­peutki, bo to inny rodzaj zaży­ło­ści, który nie wymaga oce­nia­nia. Moje prze­my­śle­nia nie wyni­kają z doświad­cze­nia kli­nicz­nego czy też aka­de­mic­kiego, lecz z wie­lo­let­niej pracy w roli men­torki, pod­czas któ­rej nawią­zy­wa­łam kon­takt z nasto­latką kilka razy w tygo­dniu – oso­bi­ście, przez Face­Time, komu­ni­ka­tor, pocztę gło­sową, wia­do­mo­ści pry­watne na Insta­gra­mie albo w sta­ro­świecki spo­sób, czyli (uwaga!) przez tele­fon. Bywa­łam u nie­zwy­kle wpły­wo­wych rodzin, a jed­no­cze­śnie w ramach wolon­ta­riatu poświę­ca­łam czas na pracę z dziew­czy­nami z zanie­dba­nych śro­do­wisk, na przy­kład od nie­dawna jestem dyrek­torką do spraw men­to­ringu w Demo­cra­She, orga­ni­za­cji non pro­fit, która w całych Sta­nach Zjed­no­czo­nych zachęca i przy­go­to­wuje lice­alistki z róż­nych śro­do­wisk do obej­mo­wa­nia sta­no­wisk kie­row­ni­czych.

Pamię­taj, że kiedy wspo­mi­nam w tej książce o rodzi­cach, pod­cho­dzę do nich z ogro­mem współ­czu­cia, miło­ści i sza­cunku. Czuję się nie­zwy­kle zaszczy­cona i wdzięczna za zaufa­nie, któ­rym obda­rzyli mnie rodzice dziew­czyn, które wspie­ra­łam. Sama nie jestem rodzi­cem, co zde­cy­do­wa­nie uła­twiło mi wstęp na tery­to­rium, na które rodzice czę­sto nie są wpusz­czani. Dziew­czyny mówiły mi, że łatwiej jest im przy­znać się do błę­dów przede mną, bo nie czują pre­sji, nie czują się oce­niane i nie mam „vibe’u rodzica”, co pomaga stwo­rzyć prze­strzeń, w któ­rej mogą czuć się na tyle bez­piecz­nie, by pozwo­lić sobie na ogromną szcze­rość. Peł­ni­łam w życiu nasto­latki inną rolę, z pew­no­ścią nie tak trudną i zło­żoną jak rola rodzica. Cie­szę się, że dzięki temu mia­łam szansę poznać od środka bar­dzo ludz­kie, powszechne pro­blemy dziew­czyny i doświad­czyć peł­nego spek­trum jej mądro­ści.

Mądro­ści? Tak. Czę­sto myślimy, że wiek albo doświad­cze­nie to główna miara mądro­ści. Czas daje nam ważne lek­cje, ale na pod­sta­wie histo­rii widzę, że nie słu­chamy naszej mło­dzieży, mimo że to ona zawsze stała na czele ruchów na rzecz roz­woju. Od pro­te­stów w spra­wie wojny wiet­nam­skiej po dzi­siej­sze dzia­ła­nia prze­ciwko zmia­nie kli­matu – mło­dzi ludzie doma­gają się naszej uwagi. Ale my ich lek­ce­wa­żymy, bo sądzimy, że ze względu na wiek nie mają zdol­no­ści, by zre­ali­zo­wać swoje postu­laty. I w tej spra­wie rów­nież ich nie doce­niamy. Sfru­stro­wana osiem­na­sto­let­nia Har­per chce, byśmy wie­dzieli, że:

– Nasto­latki mają nie­wia­ry­god­nie głę­bo­kie myśli i uczu­cia. Ale w wyniku socja­li­za­cji spo­dzie­wamy się oce­nia­nia. Spo­łe­czeń­stwo wybija nam z głowy silne dąże­nie do auto­ek­spre­sji.

Na kolej­nych stro­nach tej książki spoj­rzysz na spo­łe­czeń­stwo oczami nasto­latki. Żyjemy w świe­cie, który aż się prosi o prze­mianę, bo jest pełen ludz­kiego bólu, a zmiany w kie­runku spra­wie­dli­wo­ści i uzdra­wia­nia rze­czy­wi­sto­ści dzieją się powoli. W tym świe­cie nasto­let­nim dziew­czy­nom jest trudno.

W ciągu ostat­nich trzech lat w ame­ry­kań­skich mediach poja­wiło się mnó­stwo arty­ku­łów, w któ­rych pisano o tym, że „nasto­let­nie dziew­czyny nie czują się dobrze”, „nasto­let­nie dziew­czyny wyka­zują rekor­dowy poziom smutku” i że „wśród nasto­la­tek panuje kry­zys zdro­wia psy­chicz­nego”… tak, wiem, witaj w mojej książce.

Przed­sta­wię w niej pewne nie­po­ko­jące dane sta­ty­styczne doty­czące pro­ble­mów nasto­la­tek, choć w chwili, gdy będziesz ją czy­tać, te infor­ma­cje mogą już być nie­ak­tu­alne… albo i nie. Zachę­cam do wyszu­ka­nia w inter­ne­cie danych sta­ty­stycz­nych na ten sam temat i spraw­dze­nia, czy się zmie­niły z upły­wem czasu. Bar­dzo liczę na to, że tak, ale jeśli nie, ozna­cza to, że: wciąż robimy to samo, co daw­niej.

Zna­jo­mość pro­ble­mów nasto­la­tek pomaga nam zro­zu­mieć, jak mogli­by­śmy stwo­rzyć inny świat. Jeśli chcemy, by nasto­latki czuły się pewne, kom­pletne i silne, to wła­śnie o tej kwe­stii musimy roz­ma­wiać.

Sie­dem­na­sto­let­nia Lau­ryn stwier­dziła:

– Chcia­ła­bym, żeby doro­śli rozu­mieli, że mamy w sobie tyle inten­syw­nych uczuć, bo czu­jemy ogromną pre­sję z każ­dej strony. Nie mamy innego wyj­ścia jak gwał­tow­nie na to reago­wać.

Ja sama potrze­bo­wa­łam odkryć w sobie dawną nasto­latkę, która czuła tak wielką pre­sję ze wszyst­kich stron. Obec­nie w dzie­dzi­nie zdro­wia psy­chicz­nego dużo mówi się o uzdro­wie­niu wewnętrz­nego dziecka, ale nie mówi się aż tyle o uzdro­wie­niu wewnętrz­nej nasto­latki. Wiek doj­rze­wa­nia to zupeł­nie odrębny etap roz­wo­jowy. To wła­śnie w tym okre­sie mojego życia przy­tło­czyła mnie pre­sja rodziny i spo­łe­czeń­stwa. Teraz na nowo nawią­zuję kon­takt ze swoją wewnętrzną nasto­latką, pod­cho­dząc do niej z nowym uczu­ciem miło­ści i pozwa­la­jąc, by jej głos został usły­szany.

Dzięki temu, że w ten spo­sób uzdro­wi­łam sie­bie, jestem w sta­nie dać nasto­lat­kom to, czego sama roz­pacz­li­wie potrze­bo­wa­łam, kiedy byłam w ich wieku. Mia­łam w sobie zapal­niki, które musia­łam roz­broić, by nawią­zać głęb­szy kon­takt z dziew­czy­nami. Dzięki temu, że lepiej zro­zu­mia­łam swoją wewnętrzną nasto­latkę, lepiej zro­zu­mia­łam rów­nież dziew­czyny, które wspie­ram, i cie­bie rów­nież zachę­cam do podob­nej reflek­sji, ponie­waż pomoże ci to nawią­zać bar­dziej pogłę­biony kon­takt z nasto­latką, która jest czę­ścią two­jego życia. Otwar­cie podzielę się nie­któ­rymi wycin­kami swo­jej histo­rii, by poka­zać ci na swoim przy­kła­dzie, jak to może wyglą­dać. Tak jak znane mi dziew­czyny, byłam prze­siąk­nięta stra­chem pocho­dzą­cym ze świata.

Teraz jasno widzę, ile stra­chu wpa­jamy dziew­czy­nom, i zaob­ser­wo­wa­łam, jak to uci­sza dziew­czynę, spra­wia­jąc, że jej krzyk wydaje się uwię­ziony w jej wnę­trzu. To uci­szanie wywo­łuje nie­po­kój. A nie­po­kój nasto­latki jest silny.

Jak powie­działa mi pięt­na­sto­let­nia Jade:

– Ten nie­po­kój wynika z tego, że czuję w sercu, że różne rze­czy są nie w porządku. Nie chcę two­rzyć świata, w któ­rym będzie wię­cej tego nie­po­koju. Nasto­latki mają ducha walki, bo dokład­nie widzą, co jest nie tak.

_Mądrość i siła nasto­let­nich dziew­czyn_ poka­zuje, co nasto­latki chcą powie­dzieć światu o tym, co jest z nim nie tak. Te dziew­czyny znają roz­wią­za­nia, ale musimy wzmac­niać ich głosy, a nie je uci­szać. Nasto­latki mają ducha walki, który może być siłą nio­sącą zmiany na lep­sze. Mają wizję przy­szło­ści, która daje mi wielką nadzieję. Ich silny głos może zmo­ty­wo­wać nas do podej­mo­wa­nia odważ­niej­szych decy­zji. Ich dyna­miczne emo­cje mogą otwo­rzyć nasze serca. Ich mądrość może poka­zać nam, jak być bar­dziej ludz­kim.

Ta książka pomoże nam stwo­rzyć świat, który doceni nasto­let­nie dziew­czyny. Są one siłą, z którą musimy nawią­zać kon­takt – dla­tego zamiast je tłam­sić, lek­ce­wa­żyć, oce­niać, zmie­niać, kon­tro­lo­wać, umniej­szać im i się ich bać, słu­chajmy nasto­la­tek i kochajmy je dokład­nie takimi, jakie są.

KEL­SEY SUT­TONROZDZIAŁ PIERWSZY. UCZUCIA

ROZ­DZIAŁ PIERW­SZY

UCZU­CIA

„Jedy­nie w otwar­tej, wol­nej od war­to­ścio­wa­nia prze­strzeni możemy przy­znać się do naszych praw­dzi­wych uczuć”².

Pema Czie­dryn

Made­lyn to nie­zwy­kle wraż­liwa sie­dem­na­sto­latka, która ogól­nie jest bar­dzo spo­kojną osobą. Kiedy jed­nak poja­wia się na ekra­nie mojego kom­pu­tera, bo jeste­śmy jak co czwar­tek umó­wione na roz­mowę przez Face­Time, jest ewi­dent­nie wyczer­pana i zde­ner­wo­wana, a jej ból wylewa się z niej jak potężna fala.

Kiedy pro­szę ją, by opo­wie­działa mi o tym coś wię­cej, opi­suje kłót­nię, w którą wdała się dzi­siaj z przy­ja­ciół­kami. Sama znam ten rodzaj kłótni, i to aż zbyt dobrze. Kiedy pró­bu­jesz umó­wić się ze zna­jo­mymi na week­end, uwzględ­nia­jąc plany wszyst­kich osób, pró­bu­jąc wszyst­kich uszczę­śli­wić, a potem to nie wypala, ciężka praca idzie na marne i nikt jej nie doce­nia.

Gdy słu­cham Made­lyn, przy­cho­dzą mi do głowy liczne rady, któ­rych mogła­bym jej udzie­lić. Mam o dwa­dzie­ścia lat wię­cej doświad­cze­nia w pla­no­wa­niu spo­tkań ze zna­jo­mymi – mam to w jed­nym palcu. Dokład­nie wiem, jak roz­wią­zać jej pro­blem. Powiem jej, co zro­biła źle i jak to napra­wić. Tego chce, prawda?

Więk­szość osób czy­ta­ją­cych tę książkę już wie, że próby mówie­nia nasto­latce, co ma zro­bić… nie skoń­czą się dobrze. Jej oczy zaszklą się w ciem­no­ści, a potem, zry­wa­jąc nić poro­zu­mie­nia, wark­nie: „Nie­ważne!”, „Nie wtrą­caj się!”, „Nie wiesz, o czym mówisz!”, „Nie rozu­miesz!”.

Mimo to wszy­scy rodzice cza­sem wpa­dają w tę pułapkę, ale ja nauczy­łam się, że odruch, by dora­dzić i napra­wić sytu­ację, wynika z ogól­nego nie­zro­zu­mie­nia, czego ludzie, wszy­scy ludzie, naprawdę potrze­bują w takiej chwili.

Cze­kam, aż Made­lyn skoń­czy opi­sy­wać swoje przej­ścia. A potem mówię:

– No, bez­na­dzieja.

Słu­cha­łam, jak w trak­cie opo­wie­ści opi­sy­wała swoje uczu­cia, i zapa­mię­ty­wa­łam kon­kretne słowa, któ­rych użyła. Odpo­wia­dam niczym lustrzane odbi­cie:

– Rozu­miem, dla­czego mogłaś się poczuć sfru­stro­wana i wku­rzona. Rozu­miem, dla­czego ci przy­kro, że przy­ja­ciele nie sza­nują two­jego czasu i wysiłku. Zwłasz­cza że chcia­łaś po pro­stu, żeby wszy­scy miło spę­dzili razem czas. To bez­na­dzieja.

Widzę, jak twarz i całe ciało Made­lyn roz­luź­niają się. W jej gło­sie sły­chać napływ emo­cji, gdy odpo­wiada:

– Dzię­kuję, że mnie pani wysłu­chała. Żadna z moich przy­ja­ció­łek mnie nie rozu­miała, nie wie­działy, o co mi cho­dzi.

Widzę, jak emo­cjo­nalny kamień spada jej z serca. Made­lyn pro­stuje się na krze­śle. Jej uśmiech jest szer­szy, ton głosu spo­koj­niej­szy, a poro­zu­mie­nie mię­dzy nami coraz głęb­sze. Poczuła się dostrze­żona, usły­szana i zro­zu­miana, a ja jedy­nie przy­zna­łam, że jej emo­cje są uza­sad­nione. Niczego za nią nie napra­wi­łam, co z reguły jest naszym pierw­szym odru­chem.

Należy wyraź­nie stwier­dzić: to nie jest mani­pu­la­cja ani fał­szywa szcze­rość. Naprawdę posta­wi­łam się w sytu­acji Made­lyn i sta­ra­łam się wyobra­zić, jak ja bym się czuła, gdy­bym była na jej miej­scu. Dzięki empa­tii było mi łatwiej zro­zu­mieć i usza­no­wać jej uczu­cia. Oka­za­łam to, powta­rza­jąc słowa, któ­rych sama użyła, kiedy opi­sy­wała swoje doświad­cze­nie. Zaufała, że jej wysłu­cham. Zaufała, że przyjmę ją taką, jaka jest, i nie zacznę od razu wygła­szać kazań o tym, jaką lek­cję powinna wycią­gnąć ze swo­jego doświad­cze­nia.

Dowie­dzia­łam się, że takie podej­ście nazywa się zapew­nia­niem prze­strzeni. Być może nie zda­rzyło ci się sły­szeć tego ter­minu, a może wła­śnie prze­wra­casz oczami, bo sły­szysz go czę­sto. Tak czy ina­czej nie zna­la­złam lep­szego ter­minu i dopóki żaden się nie pojawi, będę to nazy­wać zapew­nia­niem prze­strzeni.

Chcia­ła­bym, by uzna­wa­nie cudzych emo­cji przy­cho­dziło mi natu­ral­nie, ale nie, to podej­ście wykształ­ci­łam w trak­cie wielu bole­snych chwil pod­czas roz­mów z dziew­czy­nami. Zde­rzam się wtedy z ich mecha­ni­zmami obron­nymi i walę głową w lodowy mur, który nasto­latka posta­wiła tak szybko, jakby była kró­lową Elsą. Nasto­latka broni się natych­miast i zde­cy­do­wa­nie. Nie można z nią igrać. I z cza­sem zaczęło mi się to bar­dzo podo­bać. Patrzę na te mecha­ni­zmy obronne z sza­cun­kiem, bo widzę, że dziew­czyna chroni samą sie­bie. Wyzna­cza gra­nicę i choć może cza­sem zabrzmieć ostro, mimo wszystko jest to jedno z narzę­dzi w jej wciąż rosną­cej skrzynce.

Doro­śli nato­miast, gdy opo­wie­dzą komuś jakąś trudną sytu­ację ze swo­jego życia, potem cier­pli­wie słu­chają rad, ocen, pozy­tyw­nych inter­pre­ta­cji, baga­te­li­zu­ją­cych komen­ta­rzy i poucza­nia, cały czas sztucz­nie się uśmie­cha­jąc i zako­pu­jąc iry­ta­cję i żal głę­boko w swo­jej duszy, które wyła­niają się póź­niej, gdy wybu­cha kry­zys wieku śred­niego. Być może mogli­by­śmy to wszystko zdu­sić w zarodku i powie­dzieć: „Nie pro­si­łam o rady w tej spra­wie”. Jed­nak brzmi to dość ostro, bo naj­wy­raź­niej nikt nie jest przy­zwy­cza­jony do komu­ni­ko­wa­nia gra­nic.

Gra­nice wydają się nie­przy­jemne i nie­kom­for­towe – być może dla­tego, że tak mało mamy doświad­cze­nia w ich sto­so­wa­niu? Nasto­latki nauczyły mnie wiele o gra­ni­cach, ale dowie­dzia­łam się rów­nież, że lodowy mur nie będzie potrzebny, jeśli po pro­stu nauczymy się, jak zapew­niać prze­strzeń na uczu­cia innych osób.

W szcze­gól­no­ści nauczy­łam się, że w zapew­nia­niu prze­strzeni klu­czowa jest komu­ni­ka­cja. Nikt nie potrafi czy­tać innym ludziom w myślach. Naj­lep­szym spo­so­bem, by sobie z tym pora­dzić, jest ujmo­wa­nie wszyst­kiego w for­mie pytań. Kiedy widzę, że dziew­czyna prze­żywa trudne emo­cje, pytam ją:

– Czego teraz potrze­bu­jesz? Chcesz, żebym po pro­stu posłu­chała, jak wyrzu­casz to z sie­bie?

Odpo­wiedź czę­sto brzmi „tak” i wtedy po pro­stu pozwa­lam dziew­czy­nie uwal­niać z sie­bie emo­cje.

Jeśli mam pomy­sły na roz­wią­za­nie pro­blemu, ZAWSZE ją pytam, czy chce je poznać, zanim je przed­sta­wię. Co cie­kawe, jeśli naj­pierw zapew­nię jej prze­strzeń, potem zwy­kle prosi mnie o radę – a słowo klucz to tutaj: „prosi”. Wła­ści­wie to prze­dziwne, że po pro­stu nie możemy się zamknąć i wię­cej słu­chać, bo wygląda na to, że czę­sto sytu­acja byłaby wtedy łatwiej­sza i oszczę­dzi­li­by­śmy dziew­czy­nom kolej­nych zra­nień.

Idea zapew­nia­nia prze­strzeni to klu­czowa lek­cja, którą dosta­łam od nasto­la­tek. Kiedy ktoś bez komen­ta­rza wysłu­chuje cudzych uczuć, two­rzy w ten spo­sób kojącą prze­strzeń, w któ­rej druga osoba może w zdrowy spo­sób prze­pra­co­wać emo­cje, poczuć się zro­zu­miana, a także nawią­zać głę­boki kon­takt ze swoją ludzką naturą.

Nauczy­łam się, że to zde­cy­do­wa­nie naj­lep­szy spo­sób oka­zy­wa­nia miło­ści i wspar­cia nie tylko nasto­let­nim dziew­czy­nom, lecz wszyst­kim ludziom. Dla­czego zatem ludzie nie sto­sują tej metody czę­ściej?

No cóż, by zapew­niać innym taką prze­strzeń, trzeba czuć się kom­for­towo z uczu­ciami. Z sil­nymi uczu­ciami zna­nymi rów­nież jako… uczu­cia. Uczu­cia czę­sto są silne, ale tak dobrze je blo­ku­jemy, igno­ru­jemy, tłu­mimy i ich uni­kamy, że kiedy widzimy nasto­latkę, która CZUJE SWOJE UCZU­CIA, może nam się wyda­wać, że u niej są one wyjąt­kowo inten­sywne.

Nasto­latki słyną z tego, że czują swoje uczu­cia. Bie­rze się za pew­nik, że jeśli masz córkę, musisz przy­go­to­wać się na emo­cjo­nalny rol­ler­co­aster olim­pij­ski połą­czony z bie­giem z prze­szko­dami, w któ­rym od razu jesteś na stra­co­nej pozy­cji i wypa­dasz z torów, po czym lądu­jesz w kupie błota, które masz teraz roz­sma­ro­wane po całej twa­rzy. Ogól­nie rzecz bio­rąc, rodzice nasto­la­tek sły­szą: „Powo­dze­nia, ale na pewno pole­gniesz”. A jaką ostrą amu­ni­cją dys­po­nują te nasto­latki? Sil­nymi uczu­ciami.

Kiedy zapy­ta­łam nasto­latki o to, co chcia­łyby, by doro­śli lepiej rozu­mieli na ich temat, wiele z nich podzie­liło się ze mną prze­my­śle­niami na temat wyra­ża­nia emo­cji.

Pięt­na­sto­let­nia Keisha powie­działa:

– Chcia­ła­bym, żeby moi rodzice po pro­stu pozwo­lili mi wyra­żać uczu­cia. Kiedy jestem smutna, oni tego nie rozu­mieją. Zacho­wują się, jak­bym była za mało odporna.

Czter­na­sto­let­nia Viola powie­działa:

– Wcale nie z powodu hor­mo­nów jeste­śmy emo­cjo­nalne i mamy uczu­cia. Każdy ma uczu­cia, tylko że my po pro­stu je czu­jemy.

Naj­sil­niej­sze uczu­cia u nasto­la­tek widzia­łam czę­sto pod­czas rekru­ta­cji na stu­dia. Są one szcze­gól­nie inten­sywne, kiedy dziew­czyna odczuwa pre­sję zwią­zaną z tym, że repre­zen­tuje pierw­sze poko­le­nie w swo­jej rodzi­nie, które ubiega się o przy­ję­cie na uczel­nię, albo kiedy nie ma dostępu do zaso­bów, które mogłyby uła­twić pro­ces rekru­ta­cji. Silne uczu­cia poja­wiają się nie­za­leż­nie od tego, czy nasto­latka stara się dostać do miej­sco­wej uczelni czy na któ­ryś z uni­wer­sy­te­tów nale­żą­cych do Ivy League. Poja­wiają się rów­nież wtedy, gdy dziew­czyna zasta­na­wia się nad tym, czy w jej przy­padku stu­dia są realne, czy ją na nie stać i czy będą dobrą decy­zją. Nawet u dziew­czyn, któ­rym się poszczę­ściło na tyle, że otrzy­mują wspar­cie finan­sowe i pomoc w pisa­niu podań o przy­ję­cie na stu­dia, cały pro­ces wiąże się z zaska­ku­jąco sil­nymi emo­cjami, ponie­waż muszą one sta­wić czoła ogrom­nym ocze­ki­wa­niom z zewnątrz i swoim wła­snym. Stu­dia zdają się odzwier­cie­dlać całą przy­szłość nasto­latki, jej marze­nia, dyna­mikę rela­cji z rodzi­cami, szczę­ście, szansę na suk­ces i poczu­cie war­to­ści – a to wszystko zależy od jed­nej decy­zji: czy jej poda­nie zosta­nie przy­jęte, czy odrzu­cone. Jest w tym… Bar­dzo. Dużo. Nie­pew­no­ści.

Nie­pew­ność i brak kon­troli wywo­łują ogromny dys­kom­fort. Bar­dzo chcia­ła­bym móc powie­dzieć rodzi­cowi, że bez wąt­pie­nia jestem w sta­nie pomóc jego córce dostać się na jej wyma­rzoną uczel­nię. Ale nie mogę. Wobec tego krążę w wirze nie­pew­no­ści, sta­ra­jąc się dopil­no­wać, by nikt – ani dziecko, ani rodzic – nie zato­nął w nie­po­koju, w złud­nym poczu­ciu kon­troli i kry­zy­sie toż­sa­mo­ści, do któ­rego naj­wy­raź­niej zawsze docho­dzi w trak­cie rekru­ta­cji na stu­dia. To nie­kom­for­towe i wów­czas zapew­niam prze­strzeń na wiele uczuć.

Kiedy przy­cho­dzi do mnie dziew­czyna i szlo­cha, nie­po­ko­jąc się stu­diami, mogę też uni­kać jej uczuć i je igno­ro­wać. Mogę na siłę popy­chać ją do przodu, by wyko­ny­wała w ter­mi­nie nie­koń­czące się zada­nia i pisała ide­alne prace pisemne. Pró­bo­wa­łam tak robić.

Sie­dem­na­sto­let­nia Joon sie­działa przy stole w salo­nie i patrzyła na mnie w panice trzy razy w tygo­dniu. Wyda­wało się, że wszystko w jej życiu zależy od tego, czy dosta­nie się na Uni­wer­sy­tet Yale. I kiedy dawała się ponieść nie­po­ko­jowi, kie­ro­wa­łam jej uwagę na zada­nia do wyko­na­nia, tak naprawdę jej nie słu­cha­jąc.

Uni­ka­jąc jej uczuć i je igno­ru­jąc, nie wysłu­cha­łam jej i nie rozu­mia­łam jej potrzeb. Czu­łam się zbyt nie­kom­for­towo i za bar­dzo mar­twi­łam się o to, by osią­gnęła bar­dzo kon­kretny rezul­tat, a do tego docho­dziła pre­sja ze strony rodzi­ców. Sło­wami mówiła, że jej wyma­rzona uczel­nia to Yale, ale dla­czego w takim razie, gdy poru­szała temat Uni­wer­sy­tetu Michi­gan, cała aż pro­mie­niała? Kiedy wra­cam pamię­cią do naszych roz­mów, sły­szę jej uczu­cia wyra­żone z jasno­ścią, którą teraz odkry­wam. Uni­wer­sy­tet Michi­gan wywo­ły­wał w niej eks­cy­ta­cję, cie­ka­wość i inspi­ra­cję. Uni­wer­sy­tet Yale wywo­ły­wał w niej nie­po­kój, przy­tło­cze­nie, strach i nie­pew­ność. Zamiast poświę­cić czas na te uczu­cia, dostrzec je, pozwo­lić jej poczuć je w pełni, na siłę brnę­ły­śmy dalej.

Ten nawyk wyra­biamy sobie czę­sto na wcze­snym eta­pie życia, by uni­kać nie­przy­jem­nych uczuć. Taki mecha­nizm radze­nia sobie sto­su­jemy, kiedy sty­kamy się z nie­pew­no­ścią. Choć dzięki niemu możemy mieć naj­lep­sze oceny na świa­dec­twie, jed­no­cze­śnie odcina nam on cenny kon­takt z naszymi emo­cjami. W okre­sie dora­sta­nia sądzi­łam, że jeśli w spra­wie jakiejś emo­cji nie ma roz­wią­za­nia, to po co wła­ści­wie mam ją czuć? Prze­cież byłaby to fana­be­ria.

Jak wiele dziew­czyn nauczy­łam się tego w okre­sie nasto­let­nim, kiedy moje uczu­cia były tak inten­sywne, że aż prze­ra­ża­jące. Odno­si­łam wra­że­nie, że nikt z mojego oto­cze­nia nie jest w sta­nie udźwi­gnąć moich uczuć, więc ich wyra­ża­nie nie było bez­pieczne. Z powodu stra­chu i braku poczu­cia bez­pie­czeń­stwa zamy­ka­łam się w sobie i brnę­łam dalej.

Joon i ja utknę­ły­śmy w stre­fie stłu­mio­nych uczuć, bo tak szybko brnę­ły­śmy przez przy­go­to­wa­nia podań, że nawet nie zorien­to­wa­ły­śmy się, co Joon czuje. Nie mogły­śmy zwol­nić, by dostrzec, na którą uczel­nię Joon tak naprawdę chce się dostać, bo wyma­ga­łoby to wię­cej odwagi i wraż­li­wo­ści. Joon i ja musia­ły­by­śmy rów­nież prze­pro­wa­dzić bar­dzo trudną roz­mowę z jej rodzi­cami, któ­rzy sku­pieni byli głów­nie na mniej­szych uczel­niach o pre­sti­żo­wych nazwach w Nowej Anglii. Teraz wyraź­nie widzę, że Joon i ja były­śmy tak pochło­nięte tym, żeby „dalej, dalej, dalej, dzia­łać, dzia­łać, dzia­łać” w trak­cie inten­syw­nego pro­cesu przy­go­to­wań do rekru­ta­cji, że wyda­wało się, że nawet nie mamy czasu na prze­pra­co­wa­nie jej uczu­cia eks­cy­ta­cji na myśl o więk­szej uczelni, a nie o Nowej Anglii. Prze­pra­co­wa­nie uczuć wymaga czasu i na wła­snej skó­rze nauczy­łam się, że strach prze­rywa ten pro­ces. Były­śmy tak odcięte od uczuć, że Joon nawet nie zło­żyła poda­nia o przy­ję­cie na Uni­wer­sy­tet Michi­gan.

I nie dostała się na Yale. Wylą­do­wała w Amherst, gdzie była bar­dzo nie­szczę­śliwa. Na dru­gim roku zaczęła pra­co­wać nad wnio­skiem o prze­nie­sie­nie na inną uczel­nię. Tym razem praca nad poda­niem wyglą­dała ina­czej – poświę­ci­łam masę czasu na słu­cha­nie nie tylko jej słów, lecz rów­nież uczuć. Trzeci rok stu­diów zaczęła już na Uni­wer­sy­te­cie Michi­gan, gdzie była znacz­nie szczę­śliw­sza. Obie uwa­żamy, że z tam­tej sytu­acji wycią­gnę­ły­śmy wiele potrzeb­nych i waż­nych lek­cji, ale mimo wszystko żałuję, że nie usły­sza­łam jej za pierw­szym razem. Żałuję, że nie zwol­ni­łam tempa przy­go­to­wań, by dać jej wystar­cza­jącą prze­strzeń na wszyst­kie auten­tyczne uczu­cia.

Obec­nie, nie­za­leż­nie od tego, czy cho­dzi o rekru­ta­cję na stu­dia, czy o kłót­nię z przy­ja­ciółką, aktyw­nie zachę­cam nasto­latkę, by weszła razem ze mną w tę prze­strzeń. Sto­suję w tym celu pro­ste pyta­nie: „Jak się z tym czu­jesz?”.

Daję jej czas, by podzie­liła się swo­imi uczu­ciami, słu­cham bez oce­nia­nia i oka­zuję uwagę. Jeśli trudno jej zna­leźć słowa, nie przy­pi­suję jej jed­nej emo­cji, tylko daję jej różne opcje, by sama mogła odna­leźć tę, którą czuje.

„Czu­jesz się zanie­po­ko­jona, sfru­stro­wana, zawie­dziona, zmar­twiona? Wszyst­kie uczu­cia są tu mile widziane, nawet te trudne”. Kiedy już wysłu­cham jej uczuć i nazwę je jej sło­wami, tak by wie­działa, że je usły­sza­łam i zro­zu­mia­łam, czę­sto prze­cho­dzę do jed­nego z moich ulu­bio­nych pytań:

„Jak mogę cię wes­przeć w tej sytu­acji?”.

To pro­ste pyta­nie pozwala w zaska­ku­jący spo­sób nawią­zać nić poro­zu­mie­nia nie tylko z nasto­latką, lecz rów­nież z każdą inną osobą w naszym życiu. Pyta­nia tego rodzaju zebra­łam w Załącz­niku, by łatwo można było do nich zaj­rzeć, i zachę­cam cię do uży­wa­nia ich w roz­ma­itych sytu­acjach.

Kiedy dziew­czyna wyraża uczu­cia, jej odpo­wiedź na to pyta­nie czę­sto brzmi: „Samo słu­cha­nie pomaga. Nikt do tej pory nie przy­znał, że mam ciężko”. Nasto­latki miękną w tej prze­strzeni, bo czują się usły­szane i zro­zu­miane.

Jeśli jej odpo­wiedź na to pyta­nie brzmi: „Nie wiem”, pole­cam po pro­stu to przy­jąć i odpo­wie­dzieć: „W porządku. Nie naci­skam”.

Zbu­do­wa­nie takiej rela­cji może zająć tro­chę czasu. Ważne, by przy­jąć aktu­alną per­spek­tywę nasto­latki. Być może jesz­cze nie odkryła słów, które opi­sa­łyby wspar­cie, któ­rego potrze­buje, i ogól­nie zauwa­ży­łam, że dziew­czyny i doro­słe kobiety, łącz­nie ze mną, wciąż uczą się kon­taktu ze swo­imi potrze­bami i ich rozu­mie­nia. Poru­szę ten temat bar­dziej szcze­gó­łowo w roz­dziale o zado­wa­la­niu innych, ale ist­nieją tech­niki roz­mowy, które two­rzą wię­cej prze­strzeni na to odkry­wa­nie.

Zauwa­ży­łam, że ludzie, także nasto­let­nie dziew­czyny, otwie­rają się, kiedy przyj­mu­jemy ich aktu­alną per­spek­tywę i kiedy nie mamy żad­nych ukry­tych zamia­rów. Ozna­cza to, że nie mamy w pla­nach ocze­ki­wa­nego rezul­tatu, a w naszym gło­sie nie pobrzmiewa: „Chcę, byś przy­znała mi rację” ani „Chcę, żebyś się nauczyła/zro­zu­miała, że…”. Muszę być pod tym wzglę­dem bar­dzo szczera wobec sie­bie, bo nasto­latka wyczuje moty­wa­cję i ocenę nie­mal jak zwie­rzę, które instynk­tow­nie wyczuwa zagro­że­nie odda­lone o kilka kilo­me­trów. A jeśli po szcze­rej reflek­sji uświa­do­mię sobie, że fak­tycz­nie mam ukryty zamiar, to naj­pierw muszę popra­co­wać nad tym, by się go wyzbyć.

Kiedy ufam sobie i wiem, że potra­fię naprawdę słu­chać bez oce­nia­nia, wpływa to pozy­tyw­nie na takie roz­mowy.

Kiedy pisa­łam tę książkę, wio­sną 2023 roku, sztuczna inte­li­gen­cja wła­śnie zaczęła zyski­wać więk­szy wpływ na nasze życie codzienne, a pierw­sze reak­cje nasto­la­tek były według mnie naprawdę godne uwagi. Dziew­czyny zaczęły pro­sić chat­bota My AI na Snap­cha­cie o radę w spra­wie pro­ble­mów i nazy­wać go swoim tera­peutą i naj­lep­szym przy­ja­cie­lem. Mia­łam wra­że­nie, że bar­dzo szybko się zaan­ga­żo­wały, i wiem, że miały ku temu powód. Sama zaczę­łam zada­wać chat­bo­towi pyta­nia, żeby zro­zu­mieć ten trend, i odkry­łam, że chat­bot nie oce­nia. To dla­tego czują z nim nić poro­zu­mie­nia i z ufno­ścią opo­wia­dają o swo­ich pro­ble­mach.

By dać dziew­czy­nie wra­że­nie poro­zu­mie­nia mię­dzy­ludz­kiego, dzięki któ­remu poczuje nie­oce­nia­jące wspar­cie, ujmuj swoje wypo­wie­dzi w for­mie pytań zada­wa­nych tonem peł­nym auten­tycz­nego zacie­ka­wie­nia. Dzięki temu nasto­latka czuje się sza­no­wana, a cały pro­ces toczy się wol­niej, co skut­kuje więk­szym wza­jem­nym zro­zu­mie­niem.

To emo­cjo­nalne poro­zu­mie­nie spra­wia, że w tej rela­cji można rów­nież wyra­żać pozy­tywne emo­cje. Choć wydaje się, że sku­tecz­nie unik­niemy trud­no­ści, jeśli na siłę prze­brniemy przez emo­cje, tak naprawdę jest to mecha­nizm, który odcina nas od naszego praw­dzi­wego emo­cjo­nalnego cen­trum. Kiedy zamy­kam się na emo­cje, wpływa to rów­nież na moją zdol­ność do odczu­wa­nia pod­no­szą­cych na duchu emo­cji, takich jak miłość, wdzięcz­ność, radość, spo­kój i nadzieja.

Dora­sta­jąc, nauczy­łam się, że ist­nieją „dobre” uczu­cia i „złe” uczu­cia, a jeśli będę naprawdę mocno się sta­rać i wszystko zro­bię „dobrze”, to nie będę czuła tych złych. Oczy­wi­ście nie jest to moż­liwe, bo trud­no­ści są czę­ścią życia nie­mal każ­dego czło­wieka, ale mimo to na siłę brnę­łam dalej, kur­czowo trzy­ma­jąc się nadziei, że jestem w sta­nie unik­nąć bólu. Ale pró­bu­jąc go uni­kać, odcię­łam się od wraż­li­wo­ści, a w rezul­ta­cie od auten­tycz­nego kon­taktu z innymi ludźmi.

Widzę u nasto­la­tek to poczu­cie odcię­cia od innych, kiedy nie mają bez­piecz­nych prze­strzeni do wyra­ża­nia sie­bie. Kiedy ludzie dowia­dują się, że pra­cuję z nasto­lat­kami, czę­sto już na początku roz­mowy wspo­mi­nają o tym, że dziew­czyny są „wredne”. Roz­winę ten temat w roz­dziale „Przy­ja­ciółki”, ale nie­stety, muszę wszyst­kim jed­no­znacz­nie powie­dzieć: Dziew­czyny nie są wredne z natury. Nie jest to stała cecha, za którą możemy je obar­czać odpo­wie­dzial­no­ścią, kiedy nam wygod­nie. Widzę, że dziew­czyny bywają wredne, kiedy nie czują się bez­piecz­nie pod wzglę­dem emo­cjo­nal­nym.

Ten stan stra­chu i odcię­cia od innych może być bar­dzo ponury. Widzia­łam dziew­czyny, które izo­lo­wały się od świata, bo świat mówił im: „Oce­niam cię za emo­cje”, a one odbie­rały to jako: „Nie jesteś akcep­to­wana taka, jaka jesteś”.

Poczu­cie izo­la­cji i samot­no­ści może mieć poważne kon­se­kwen­cje. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych wśród osób w wieku od dzie­się­ciu do dwu­dzie­stu czte­rech lat wskaź­nik samo­bójstw wzrósł od 2007 do 2018 roku o 57,4 pro­cent³. Nie­stety, wiele dziew­czy­nek mówiło mi, że miały myśli samo­bój­cze. Skie­ro­wa­łam je do tera­peu­tów i spe­cja­li­stów udzie­la­ją­cych bez­płat­nych porad i otrzy­mały tam ogromną pomoc. Kilka dziew­czyn wyznało, że doko­ny­wały samo­oka­le­cze­nia poprzez naci­na­nie skóry. Nie pro­siły mnie, bym pomo­gła im prze­stać się ciąć, bo otrzy­my­wały już wspar­cie w tej dzie­dzi­nie. Po pro­stu chciały, by ktoś wysłu­chał z miło­ścią i tro­ską ich bólu, bez zawsty­dza­nia i oce­nia­nia. Pro­ste odpo­wie­dzi bar­dzo wiele dają:

„To bar­dzo trudna sytu­acja”. „Strasz­nie mi przy­kro, że tego doświad­czasz”. „To oczy­wi­ste, że jest ci przy­kro”. „To zro­zu­miałe, że tak się czu­jesz”.

Jeśli prze­sko­czę do pozy­tyw­no­ści, napra­wia­nia albo prób prze­brnię­cia przez trud­no­ści na siłę, dziew­czyny znowu scho­wają się za emo­cjo­nal­nym murem i praw­do­po­dob­nie nie poroz­ma­wiają o tym z żadną osobą doro­słą. Dla­tego nie robię tego, tylko przyj­muję do wia­do­mo­ści pro­blemy, z któ­rymi się mie­rzą.

Wszystko i wszy­scy w życiu dziew­czyny mówią jej, co „powinna” robić i kim „powinna” być, więc oczy­wi­ście może ona nie czuć się na tyle bez­piecz­nie, by wyra­żać uczu­cia i swoje auten­tyczne „ja”. Nie­śmiała Izzy, sie­dem­na­sto­latka o łagod­nym gło­sie, w napię­ciu marsz­czy czoło, pró­bu­jąc wyra­zić swoje uczu­cia w związku z tym tema­tem:

– Wszy­scy się tak bar­dzo boją. Moje uczu­cia są cza­sem tak przy­tła­cza­jące, że zaczy­nam się zasta­na­wiać, czy są uza­sad­nione, bo moja rodzina nie jest w sta­nie ich znieść, kiedy o nich opo­wia­dam. Dla­tego zamiast je prze­pra­co­wać, sta­wiam opór. Myślę, że doro­śli boją się moich inten­syw­nych uczuć, bo nie mają kon­taktu z wła­snymi inten­syw­nymi uczu­ciami. Trudno im się zdo­być na chwilę empa­tii i przy­jąć moją aktu­alną per­spek­tywę.

Izzy mądrze mówi o czę­stym zja­wi­sku, które zaob­ser­wo­wa­łam, mia­no­wi­cie, kiedy nasto­latka odważ­nie wyraża inten­sywne uczu­cia, a jej rodzic reaguje opo­rem, ana­li­zami albo lek­ce­wa­że­niem, dziew­czyna uczy się, że jej wraż­li­wość i praw­dziwe „ja” nie są mile widziane. Rodzic sądzi, że pomaga, przed­sta­wia­jąc roz­wią­za­nia jej pro­blemu, ale tak naprawdę ma to odwrotny sku­tek i nasto­latka jesz­cze moc­niej trzyma się swo­jej prawdy.

Rodzic może się z nią nie zga­dzać, ale nie ma to zna­cze­nia. Jego córka jest odrębną osobą doświad­cza­jącą wła­snego prze­ży­cia, które jest cał­ko­wi­cie uza­sad­nione. Jej uczu­cia nie są błędne. Jej uczu­cia są cza­sem jedyną rze­czą w jej życiu, która wydaje jej się czymś praw­dzi­wym i szcze­rym.

Dziew­czyny bory­kają się rów­nież ze spo­łe­czeń­stwem, które nie dość, że nie daje prze­strzeni na ich uczu­cia, to jesz­cze te uczu­cia styg­ma­ty­zuje. Ste­reo­typy zwią­zane z toż­sa­mo­ścią nasto­latki, według któ­rych ma być ona „wredna”, „emo­cjo­nalna”, „owład­nięta przez hor­mony” i „sza­lona”, są pełne wstydu, a nie sza­cunku.

Trzeba prze­for­mu­ło­wać ten sche­mat. Lubię myśleć o uczu­ciach nasto­latki jak o zespole pun­kroc­ko­wym z wie­loma eklek­tycz­nymi instru­men­tami. Wszy­scy grają gło­śno i z pasją, odważ­nie łamiąc zasady muzyki, pod­da­jąc się moc­nym ryt­mom, nie brzmiąc melo­dyj­nie, ale odkry­wa­jąc dra­ma­tyczne i eks­cen­tryczne dźwięki.

Więk­szość doro­słych nato­miast wyraża uczu­cia jak led­wie sły­szalny flet, który stara się brzmieć przy­jem­nie, ale tak naprawdę sły­chać tylko przy­tłu­mioną wer­sję danej osoby.

Nie twier­dzę, że powin­ni­śmy wyra­żać uczu­cia lek­ko­myśl­nie i reak­tyw­nie. Temat bez­piecz­nego i zdro­wego radze­nia sobie z uczu­ciami roz­winę póź­niej, ale naj­pierw musimy w ogóle przy­znać, że te uczu­cia ist­nieją. Każdy czło­wiek doznaje lęków, obaw, roz­cza­ro­wań, zmar­twień, fru­stra­cji, żalu. A kiedy odbie­ramy te wszyst­kie uczu­cia, może nam być bole­śnie trudno po pro­stu sie­dzieć i zapew­niać prze­strzeń oso­bie zma­ga­ją­cej się z tymi wszyst­kimi emo­cjami.

Ktoś, kto słu­cha two­jego stłu­mio­nego fletu, nie poprawi two­jego samo­po­czu­cia, bo ten flet nie daje szcze­rego obrazu tego, co czu­jesz. Wszy­scy potrze­bu­jemy, by ktoś kiwał głową w rytm naszego gło­śnego pun­ko­wego beatu, nie pró­bu­jąc prze­rwać ani udo­sko­na­lić naszej pio­senki.

Kiedy byłam nasto­latką, tak bar­dzo się bałam, że nie pozwa­la­łam doro­słym usły­szeć swo­jego zespołu pun­kroc­ko­wego w całej oka­za­ło­ści, bo sądzi­łam, że nie spodoba im się ta muzyka. Jak zauwa­żyła osiem­na­sto­let­nia Nora:

– Bar­dzo się boimy, bo nie wiemy, jak rodzice zare­agują na nasze uczu­cia i na to, co mamy do powie­dze­nia. Boimy się, że nie zosta­niemy usły­szane nawet przez wła­snych rodzi­ców.

Moi rodzice byli oso­bami dzia­ła­ją­cymi nie­zwy­kle logicz­nie i prak­tycz­nie, więc jeśli cho­dzi o uczu­cia, mieli tylko narzę­dzia prze­ka­zane im przez ich rodzi­ców, a zatem pocho­dzę z rodziny, w któ­rej od wielu poko­leń są sami pro­duk­tywni, sku­teczni mistrzo­wie brnący za wszelką cenę do przodu. Roz­wi­nę­łam zdol­ność do nad­mier­nego ana­li­zo­wa­nia i dzięki temu mia­łam wra­że­nie, że jestem inte­li­gentna, bo sku­pia­łam się na swoim mózgu, a nie na emo­cjach. Teraz jed­nak widzę wyraź­nie, że był to tylko mecha­nizm obronny, który już mi nie służy.

Cho­wa­łam wszyst­kie pun­kowe instru­menty, czę­sto nie­świa­do­mie, w małej szafce w swoim wnę­trzu, bo to wyda­wało się naj­ła­twiej­szym i naj­mniej bole­snym spo­so­bem, by iść do przodu.

Póź­niej moje życie było tak inten­sywne, że ta szafka się otwo­rzyła i stare pun­kowe instru­menty zaczęły się z niej wysy­py­wać. Oka­zało się, że moja „inte­li­gen­cja” oparta na nad­mier­nych ana­li­zach wywo­ły­wała u mnie stres, bez­sen­ność, nie­pew­ność, lęk i próby kon­tro­lo­wa­nia innych ludzi. Dzięki temu nato­miast, że uczy­łam się na pod­sta­wie mądrych emo­cji nasto­la­tek, zdo­ła­łam otwo­rzyć nowe drzwi pro­wa­dzące do mojej wewnętrz­nej nasto­latki i uwol­nić jej inten­sywne uczu­cia.

A co jest teraz bez­pieczną i zdrową prze­strze­nią, w któ­rej mogę je uwol­nić? Dowie­dzia­łam się, że cho­dzi po pro­stu o to, by ziden­ty­fi­ko­wać dane uczu­cie i je poczuć. Dr Jill Bolte Tay­lor, neu­ro­nau­kow­czyni, która stu­dio­wała na Uni­wer­sy­te­cie Harvarda, pro­wa­dziła bada­nia, z któ­rych wynika, że emo­cja wywo­łuje „90-sekun­dowy pro­ces che­miczny w ciele; jaka­kol­wiek reak­cja emo­cjo­nalna trwa­jąca dłu­żej jest już tylko wybo­rem danej osoby, która posta­na­wia tkwić w tej emo­cjo­nal­nej pętli… Ozna­cza to, że możesz obser­wo­wać ten pro­ces przez 90 sekund, możesz go odczu­wać, a potem możesz zoba­czyć, jak prze­mija”⁴. Udo­wod­niono, że nazwa­nie emo­cji w trak­cie tego pro­cesu sku­tecz­nie pomaga zakoń­czyć cykl.

Dzie­więć­dzie­siąt sekund, by pozwo­lić emo­cji wybrzmieć i prze­mi­nąć, kon­tra dzie­się­cio­le­cia wpy­cha­nia uczuć do szafki i brnię­cia na siłę do przodu. Wow, szkoda, że nie wie­dzia­łam o tym wcze­śniej!

Tak czy ina­czej wiem, jak to jest bać się przy­znać przed sobą do naprawdę bole­snych uczuć – bo może te emo­cje będą trwały bez końca i popadnę w depre­sję, nie będę przy­jem­nym towa­rzy­stwem dla innych i nie będę potra­fiła zna­leźć roz­wią­za­nia, które pozwo­li­łoby mi prze­stać je odczu­wać.

Nauczy­łam się, że roz­wią­za­niem jest para­dok­sal­nie regu­la­cja emo­cjo­nalna. Według Naro­do­wych Insty­tu­tów Zdro­wia dys­funk­cjo­nalne stra­te­gie regu­la­cji emo­cjo­nal­nej obej­mują „rumi­na­cje i tłu­mie­nie emo­cji”⁵. Z ich badań wynika, że takie nad­mierne ana­li­zo­wa­nie i tłu­mie­nie uczuć pro­wa­dzi do depre­sji i cho­rób fizjo­lo­gicz­nych. Bada­nia te wyka­zały rów­nież, w jaki spo­sób „czu­cie uczuć” w bez­piecz­nej prze­strzeni (kon­struk­tywna regu­la­cja emo­cjo­nalna) zmniej­sza to ryzyko.

Dostrze­ga­nie i nazy­wa­nie uczuć jest pod­stawą tech­nik regu­la­cji emo­cjo­nal­nej, a pomocne jest rów­nież uważne two­rze­nie prze­strzeni dla emo­cji i akcep­ta­cji wobec nich. Tera­peuci mogą zapro­po­no­wać rów­nież inne stra­te­gie, ale zachę­cam wszyst­kich, by szu­kali takich, które będą im słu­żyć.

Chcę pod­kre­ślić, że nasto­latki instynk­tow­nie wie­działy, że inten­sywne uczu­cia są zdrową i nor­malną czę­ścią ludz­kiej natury, jesz­cze zanim potwier­dziły to jakie­kol­wiek bada­nia naukowe. W roz­mo­wie ze mną Nora roz­wi­nęła ten temat nastę­pu­jąco:

– Warto pozwo­lić uczu­ciom, by się wyda­rzyły, bo wtedy można zaob­ser­wo­wać wiele ich róż­nych aspek­tów, które nie były widoczne, gdy trzy­ma­li­śmy je w sobie.

Spo­łe­czeń­stwo tak bar­dzo lek­ce­waży dziew­czyny za „dra­ma­ty­zo­wa­nie”, że prze­ga­pi­li­śmy ich wielką mądrość.

Naprawdę bar­dzo sta­ram się korzy­stać z tej mądro­ści w swoim życiu. Kiedy nie­dawno prze­ży­wa­łam żałobę po śmierci przy­ja­ciółki, pod­czas przy­ję­cia uro­dzi­no­wego zalała mnie fala emo­cji. Widząc takie emo­cje w sytu­acji towa­rzy­skiej, inni goście czuli dys­kom­fort i natych­miast przy­stą­pili do wygła­sza­nia bana­łów, by, tak jak wielu z nas zostało nauczo­nych, osią­gnąć nastę­pu­jący cel: Zakoń­czyć płacz jak naj­szyb­ciej, za wszelką cenę.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: