- nowość
Mądrość i siła nastoletnich dziewczyn - ebook
Mądrość i siła nastoletnich dziewczyn - ebook
Świeży i inspirujący przewodnik, który pomoże lepiej zrozumieć nastoletnie dziewczyny, tworzyć z nimi szczere więzi i wprowadzać w ich życiu znaczące zmiany.
Napisana z ciepłem i humorem książka, która zaprasza nas do umysłów i serc nastoletnich dziewcząt.
Chelsey Goodan pracowała z setkami nastolatek z różnych środowisk, zyskując ich zaufanie i przyjaźń.
Autorka wyjaśnia, że rozwiązania prowadzące do pokonania trudności dziewczyn leżą w nich samych. Oferuje rodzicom język, którego mogą użyć, aby pomóc im je odkryć i pogłębić codzienne rozmowy, co daje szansę na głębsze porozumienie. To praktyczne wskazówki i historie, które mają na celu inspirowanie młodych kobiet do podejmowania odważnych decyzji, pielęgnowania swoich pasji i rozwijania pewności siebie.
Książka ma na celu zmotywowanie zarówno nastolatek, jak i ich rodziców, nauczycieli oraz mentorów do wspierania dziewcząt w realizacji ich potencjału.
„Obecnie w dziedzinie zdrowia psychicznego dużo mówi się o uzdrowieniu wewnętrznego dziecka, ale nie mówi się aż tyle o uzdrowieniu wewnętrznej nastolatki. Wiek dojrzewania to zupełnie odrębny etap rozwojowy. To właśnie w tym okresie mojego życia przytłoczyła mnie presja rodziny i społeczeństwa. Teraz na nowo nawiązuję kontakt ze swoją wewnętrzną nastolatką, podchodząc do niej z nowym uczuciem miłości i pozwalając, by jej głos został usłyszany”. (fragment)
„Jeśli w twoim życiu jest nastoletnia dziewczyna, musisz to przeczytać”. – Oprah Daily
Chelsey Goodan od jest nauczycielką akademicka i mentorką, która szczególny nacisk kładzie na siłę nastolatek. Niestrudzona orędowniczka sprawiedliwości płciowej, prowadzi warsztaty i uczy rodziców, jak mogą lepiej zrozumieć swoje córki i nawiązać z nimi głębszy kontakt. Jest założycielką The Activist Cartel i dyrektorką ds. mentoringu w DemocraShe, organizacji non profit, która pomaga w zdobyciu stanowisk kierowniczych nastolatkom ze społeczności niedoreprezentowanych z historycznego punktu widzenia. Jako aktywistka doradza osobom publicznym, inspiruje wolontariuszy, a także organizuje zakrojone na wielką skalę wydarzenia w ramach działań charytatywnych, a jednocześnie jest członkinią zarządu A Call of Men, organizacji non profit działającej przeciwko przemocy ze względu na płeć. W całej jej pracy widać wyraźnie jej pasję do odkrywania ludzkiego potencjału autentyczności, wyzwolenia i upodmiotowienia. Chelsey jest absolwentką Tisch School of the Arts na New York University i mieszka w Los Angeles.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68227-64-2 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Uwaga od autorki
By uszanować prywatność nastolatek, które podzieliły się ze mną przemyśleniami i opowieściami, zmieniłam imiona i niektóre identyfikujące szczegóły, a w niektórych przypadkach połączyłam kilka historii w jedną, gdyż zawierały one dużo wspólnych elementów.
Wiedz również, że tę książkę czytało i redagowało wiele nastolatek, które udzielały mi wskazówek podczas całego procesu twórczego, pilnując, bym przedstawiła ich najszczerszą wspólną prawdę.WSTĘP
Wstęp
(Strach)
Nastoletnim dziewczynom chce się krzyczeć. Chcą wydobyć z siebie oczyszczający, ogłuszający, zdecydowany, niepowstrzymany krzyk. Transformacyjny krzyk, który zburzy mury emocjonalne i dotrze do prawdy. Okrzyk bojowy tak głośny, że roztrzaska szklany sufit, który mają nad sobą, i zniszczy to, co próbuje je powstrzymać. Krzyk, który zmusi wszystkich, by posłuchali, naprawdę posłuchali.
Nie chodzi o krzyk z irytacji, który słyszymy w chwilach, gdy są rozdrażnione, lecz raczej o krzyk wynikający z ich ogromnej siły, krzyk, który wstrząśnie światem. Krzyk, którego nie słyszymy, bo jest uwięziony w środku, stłumiony przez świat, który czuje strach przed nastolatkami.
Strach, który je ucisza.
Mówi się o nich z lekceważeniem, że „działają pod wpływem hormonów”, są „szalone” i „emocjonalne”. To wszystko osłabia ich głos, aż w końcu zupełnie milkną. Narracja strachu stała się normą do tego stopnia, że już nawet jej nie kwestionujemy. Łatwo wymienić przykłady tego zjawiska, bo są tak powszechne i dobrze nam znane:
Rodzice, którzy spodziewają się dziecka i czują ulgę, gdy okazuje się, że będą mieli syna, bo słyszeli o przerażającym chaosie emocjonalnym u nastolatek.
Matki, które pamiętają, jak często kłóciły się ze swoimi mamami, i teraz boją się, że ich nastoletnie córki je znienawidzą.
Ojcowie, którzy martwią się tym, że muszą chronić swoją małą córeczkę przed zalotami chłopców, i próbują kontrolować jej decyzje.
Szkoły obawiające się ubioru nastolatek i wprowadzające zasady, które mają zagwarantować ich „skromność”.
Dorośli przestraszeni seksualnym nacechowaniem informacji pojawiających się w feedach w mediach społecznościowych nastolatek, którzy surowo oceniają je jako „płytkie”, „zbyt seksowne” i „nieodpowiedzialne”.
Banał? Oczywiście. Ale również dominujący w społeczeństwie stereotyp na temat nastolatek. Ten strach wkrada się w naszą własną niepewność, bo wiemy, że nastolatka w każdej chwili może zranić nas do żywego ostrym, wnikliwym komentarzem. Nawet osobom, które starają się być wsparciem dla nastolatek, łatwo jest ulec powszechnemu w naszym społeczeństwie lękowi przed jej opiniami, emocjami i potencjałem seksualnym. Dużo łatwiej jest chować się za murami niezrozumienia i unikania. Bo jeśli naprawdę się przyjrzymy… zobaczymy ogromną, oszałamiającą siłę nastolatki.
Siłę, która była ograniczana, wypaczana i powstrzymywana, bo ludzie nie wiedzą, co z nią zrobić. Nie wiedzą, jak nawiązać z nią kontakt. Ze strachu i braku zrozumienia tłumimy wyzwolonego, silnego, żarliwego ducha dziewczyny o radosnej, uśmiechniętej, nieograniczonej twarzy, aż pogrąży się w perfekcjonizmie i zadowalaniu innych. Aż pochłonie ją typowy dla nastolatków niepokój. W ciągu wieloletniej pracy z nastoletnimi dziewczynami dowiedziałam się, że od dawna skutecznie tłumimy kompletnie niedocenianą siłę tego świata.
Przez ostatnich szesnaście lat dostępowałam wielkiego i rzadkiego zaszczytu – byłam obdarzana zaufaniem przez nastolatki. Jako prywatna tutorka i mentorka mam okazję godzinami prowadzić z nimi w skupieniu głębokie, osobiste rozmowy na nurtujące je tematy. Chcę wszystkim przedstawić mózg nastolatki, który przed wejściem mógłby mieć tabliczkę z napisem: „Tu nie jest płytko. Tylko dla pływaków, którzy poradzą sobie w głębokiej wodzie”. Jej mózg jest wypełniony pytaniami i przemyśleniami dotyczącymi relacji, historii świata, seksizmu, pewności siebie, psychologii, ocen szkolnych, zaburzeń odżywiania, mediów społecznościowych, matematyki, rasizmu, miłości, antykoncepcji, literatury, odporności psychicznej, kolonializmu, obrazu ciała, chemii, telewizji, sprawiedliwości społecznej, gramatyki, chłopaków, finansów, Boga, nauczycieli, sportu, tożsamości queerowych, studiów, samowspółczucia, celebrytów, języka hiszpańskiego, lęku, seksu, zmiany klimatu, ortografii, feminizmu, emocji, sprawdzianów, mody, biologii, stresu, etyki, rodziców, napaści na tle seksualnym, filmów, polityki, odrzucenia, różnych profesji, zdrowia psychicznego, wolontariatu, przemocy w szkole, perfekcjonizmu albo jednej z ośmiu milionów pozostałych kwestii, o których ciągle myśli.
Prowadzimy niekończące się rozmowy, bo jest to niezwykle wyjątkowa i bezpieczna przestrzeń, w której zachęcam nastolatkę, by była w pełni sobą. Przy mnie może być dziewczyną, która chce krzyczeć, bo mówię jej, że ja też wciąż mam tamtą dziewczynę w sobie.
Stałam się osobą, do której nastolatka pisze wiadomości o dziesiątej wieczorem, gdy ogarnia ją lęk i potrzebuje otuchy. Dzieli się ze mną zarówno swoim stresem, popłakując, jak i sukcesami podczas uroczystego posiłku i wie, że jestem osobą, która wierzy jej i wierzy w nią. Jestem osobą, która przynosi jej donuty, by uczcić to, że zrobiła coming out przed przyjaciółkami. Jestem osobą, która zgadza się, że Timothée Chalamet jest naszym skarbem narodowym, a także która zawsze chętnie porozkminia trójkąty miłosne, których pełno jest w ulubionych serialach nastolatek. Czytamy również wakacyjne książki i potem rozmawiamy o nich w czasie wędrówek. Jej rodzina często zaprasza mnie do udziału w ważnych chwilach, więc siedzę na jednym z miejsc przeznaczonych dla rodziny podczas bat micwy albo zostaję poproszona o poprowadzenie w przyszłości jej ceremonii ślubnej. Nie wchodząc w niezwykle istotną rolę rodzica, buduję z nastoletnimi dziewczynami relację pełną swobody i troski, która rodzi się ze spędzania razem tak dużej części naszego życia.
Ważnym celem przyświecającym mi podczas pisania tej książki jest przekazanie mikrofonu nastolatkom, byśmy wszyscy mogli ich posłuchać i usłyszeć ich głos. Te dziewczyny nauczyły mnie więcej, niż ja nauczyłam je. Towarzyszyłam im w bardzo trudnych sytuacjach, a lekcje, które z nich wyniosłam, mogą się przydać wszystkim. Gwarantuję ci, że jeśli masz w swoim życiu nastolatkę, to kiedy przeczytasz tę książkę, nauczysz się ją lepiej rozumieć i wspierać, a także nawiążesz z nią lepszy kontakt. A jeśli w twoim życiu nie ma żadnej nastolatki, obiecuję, że z lekcji, którymi dzielą się w tej książce nastoletnie dziewczyny, wyciągniesz wiele dla siebie i dzięki nim rozwiniesz się i zaznasz uzdrowienia. Nastolatki reprezentują zmianę, której wszyscy pragniemy, a także strach, który nas powstrzymuje.
_Mądrość i siła nastoletnich dziewczyn_ to książka oparta na tysiącach godzin spędzonych z ponad setką nastolatek o różnym statusie społeczno-ekonomicznym, różnych zdolnościach, z różnych miejscowości, o różnej orientacji seksualnej, religii, pochodzących z różnych środowisk kulturowych, a mniej więcej połowa z nich identyfikuje się jako osoby niebiałe. Tematy wszystkich rozdziałów wybrały dziewczyny, które opowiadały mi o swoich konkretnych problemach. Każdy z rozdziałów opisuje, czego nauczyłam się od nastolatek na temat danego problemu. Odkryłam, że klucz do dobrego samopoczucia dziewczyna ma w swoim wnętrzu, ale potrzebuje po prostu kogoś, kto uwierzy w to, że będzie potrafiła go odnaleźć.
W wielu książkach autorzy podchodzą do nastolatek z góry, doradzając rodzicom, jak mają sprawić, by córka robiła to, czego chcą, ponieważ to dorośli mają władzę. My natomiast zapytamy nastolatkę, czego chce ona sama. Mam nadzieję, że efekty pozytywnie cię zaskoczą. Spodziewaj się niespodzianek. Te dziewczyny pokazują nam wszystkim nową ścieżkę naprzód.
Ta książka to osobisty, odważny skok na głęboką wodę. Woda ta pozostaje w znacznej mierze niezbadana. Piętnastoletnia Waverly nie kryła entuzjazmu, mogąc podzielić się swoimi doświadczeniami, a wyrzuciwszy z siebie całą masę głębokich przemyśleń, stwierdziła:
– Całe życie czekałam, aż ktoś zada mi te pytania!
Nastoletnie dziewczyny uwielbiają, gdy zadaje się im inteligentne, konkretne pytania. Nie pytania z ukrytą intencją, nie pytania, które mają na celu zacieśnienie więzi, nie ogólne pytania w stylu: „Jak tam w szkole?”. Lubią pytania dotyczące ich szczerej opinii na tematy wymienione w tytułach rozdziałów. Co ciekawe, kiedy mówiłam nastolatkom, że piszę tę książkę, wiele z nich wykrzyknęło:
– To dobrze, bo pani naprawdę mnie rozumie!
Dowiedziałam się, że nastolatki wciąż czują się kompletnie niezrozumiane. Zainspirowało mnie to, by zadać im pytanie:
– Gdybyście mogły wybrać jedną rzecz dotyczącą nastolatek, którą dorośli powinni lepiej rozumieć, co by to było?
Często odpowiadały:
– Jesteśmy o wiele mądrzejsze, niż myślicie.
Kiedy zapytałam szesnastoletnią Peetę, która nie udzieliła takiej odpowiedzi od razu, przewróciła oczami i powiedziała:
– No cóż, to aż zbyt oczywiste. Oczywiście, że jesteśmy mądrzejsze, niż się dorosłym wydaje. Szczerze mówiąc, chciałabym, żeby lepiej rozumieli tyyyyle rzeczy. Właściwie wszystko.
Tak właśnie brzmiała kolejna częsta odpowiedź:
– Wszystko.
Mam nadzieję, że wyjawiając w tej książce liczne ich tajemnice, zmienię powszechny sposób postrzegania nastolatek, ponieważ kiedy czują się rozumiane, rozkwitają. Są wówczas w stanie osiągnąć szczęście, siłę i poczucie, że są kompletnymi osobami.
Kiedy mówię rodzicom, że przy mnie nastoletnie dziewczyny się otwierają i dzielą się ze mną osobistymi przemyśleniami, z niedowierzaniem marszczą czoło:
– Jak to pani robi? Ze mną ona nie chce rozmawiać! Jest niemiła. W ogóle nie słucha! Jest zbyt fajna, żeby ze mną gadać. Jest taka emocjonalna. Warczy na mnie! Nie wiem, dlaczego mnie nienawidzi!
Słyszę was i wam pomogę.
Być może sięgasz po tę książkę, bo masz problem z nawiązaniem kontaktu z córką albo z okazywaniem jej zrozumienia. W tej książce pokazuję, jak można osiągnąć czystą kartę, by nawiązać głębszą więź z nastolatką. Tak wielu rodziców pytało mnie, jak mają rozmawiać z córkami, że poczułam inspirację, by przedstawić wam słowa, pytania i komentarze, które będą miały największy wpływ na nastolatkę.
A ponieważ zależy mi na skuteczności, na końcu każdego rozdziału opisałam pięć głównych myśli, a w Załączniku nr 2 umieściłam poradnik zawierający konkretne słowa, które pomogą wam pogłębić rozmowy i nawiązywać kontakt nie tylko z nastolatkami, lecz również z samymi sobą i z innymi osobami.
By nastolatki nie przewracały oczami, słysząc twoje pytania, przedstawię ci sformułowania, dzięki którym pogłębisz rozmowy, tak by w waszej relacji pojawiło się więcej podziwu i szacunku. Ponadto pokażę ci, jak można szczerze komunikować się w sposób, który dziewczyna jest w stanie usłyszeć i przyjąć. Dzięki temu nie będzie się czuła tak bardzo niezrozumiana. Będzie się czuła dostrzeżona i usłyszana.
A kiedy tak się stanie, zdecydowanie bardziej cię polubi. A ty bardziej polubisz ją.
Wtedy zrobi się naprawdę fajnie. Pokażę ci magię, której można doświadczyć, kiedy nastolatka czuje się na tyle bezpiecznie, by autentycznie być sobą. Jest to przestrzeń pełna wzlotów i upadków, a także ogromnej miłości.
Mam z nastolatkami inną relację niż nauczycielki i terapeutki, bo to inny rodzaj zażyłości, który nie wymaga oceniania. Moje przemyślenia nie wynikają z doświadczenia klinicznego czy też akademickiego, lecz z wieloletniej pracy w roli mentorki, podczas której nawiązywałam kontakt z nastolatką kilka razy w tygodniu – osobiście, przez FaceTime, komunikator, pocztę głosową, wiadomości prywatne na Instagramie albo w staroświecki sposób, czyli (uwaga!) przez telefon. Bywałam u niezwykle wpływowych rodzin, a jednocześnie w ramach wolontariatu poświęcałam czas na pracę z dziewczynami z zaniedbanych środowisk, na przykład od niedawna jestem dyrektorką do spraw mentoringu w DemocraShe, organizacji non profit, która w całych Stanach Zjednoczonych zachęca i przygotowuje licealistki z różnych środowisk do obejmowania stanowisk kierowniczych.
Pamiętaj, że kiedy wspominam w tej książce o rodzicach, podchodzę do nich z ogromem współczucia, miłości i szacunku. Czuję się niezwykle zaszczycona i wdzięczna za zaufanie, którym obdarzyli mnie rodzice dziewczyn, które wspierałam. Sama nie jestem rodzicem, co zdecydowanie ułatwiło mi wstęp na terytorium, na które rodzice często nie są wpuszczani. Dziewczyny mówiły mi, że łatwiej jest im przyznać się do błędów przede mną, bo nie czują presji, nie czują się oceniane i nie mam „vibe’u rodzica”, co pomaga stworzyć przestrzeń, w której mogą czuć się na tyle bezpiecznie, by pozwolić sobie na ogromną szczerość. Pełniłam w życiu nastolatki inną rolę, z pewnością nie tak trudną i złożoną jak rola rodzica. Cieszę się, że dzięki temu miałam szansę poznać od środka bardzo ludzkie, powszechne problemy dziewczyny i doświadczyć pełnego spektrum jej mądrości.
Mądrości? Tak. Często myślimy, że wiek albo doświadczenie to główna miara mądrości. Czas daje nam ważne lekcje, ale na podstawie historii widzę, że nie słuchamy naszej młodzieży, mimo że to ona zawsze stała na czele ruchów na rzecz rozwoju. Od protestów w sprawie wojny wietnamskiej po dzisiejsze działania przeciwko zmianie klimatu – młodzi ludzie domagają się naszej uwagi. Ale my ich lekceważymy, bo sądzimy, że ze względu na wiek nie mają zdolności, by zrealizować swoje postulaty. I w tej sprawie również ich nie doceniamy. Sfrustrowana osiemnastoletnia Harper chce, byśmy wiedzieli, że:
– Nastolatki mają niewiarygodnie głębokie myśli i uczucia. Ale w wyniku socjalizacji spodziewamy się oceniania. Społeczeństwo wybija nam z głowy silne dążenie do autoekspresji.
Na kolejnych stronach tej książki spojrzysz na społeczeństwo oczami nastolatki. Żyjemy w świecie, który aż się prosi o przemianę, bo jest pełen ludzkiego bólu, a zmiany w kierunku sprawiedliwości i uzdrawiania rzeczywistości dzieją się powoli. W tym świecie nastoletnim dziewczynom jest trudno.
W ciągu ostatnich trzech lat w amerykańskich mediach pojawiło się mnóstwo artykułów, w których pisano o tym, że „nastoletnie dziewczyny nie czują się dobrze”, „nastoletnie dziewczyny wykazują rekordowy poziom smutku” i że „wśród nastolatek panuje kryzys zdrowia psychicznego”… tak, wiem, witaj w mojej książce.
Przedstawię w niej pewne niepokojące dane statystyczne dotyczące problemów nastolatek, choć w chwili, gdy będziesz ją czytać, te informacje mogą już być nieaktualne… albo i nie. Zachęcam do wyszukania w internecie danych statystycznych na ten sam temat i sprawdzenia, czy się zmieniły z upływem czasu. Bardzo liczę na to, że tak, ale jeśli nie, oznacza to, że: wciąż robimy to samo, co dawniej.
Znajomość problemów nastolatek pomaga nam zrozumieć, jak moglibyśmy stworzyć inny świat. Jeśli chcemy, by nastolatki czuły się pewne, kompletne i silne, to właśnie o tej kwestii musimy rozmawiać.
Siedemnastoletnia Lauryn stwierdziła:
– Chciałabym, żeby dorośli rozumieli, że mamy w sobie tyle intensywnych uczuć, bo czujemy ogromną presję z każdej strony. Nie mamy innego wyjścia jak gwałtownie na to reagować.
Ja sama potrzebowałam odkryć w sobie dawną nastolatkę, która czuła tak wielką presję ze wszystkich stron. Obecnie w dziedzinie zdrowia psychicznego dużo mówi się o uzdrowieniu wewnętrznego dziecka, ale nie mówi się aż tyle o uzdrowieniu wewnętrznej nastolatki. Wiek dojrzewania to zupełnie odrębny etap rozwojowy. To właśnie w tym okresie mojego życia przytłoczyła mnie presja rodziny i społeczeństwa. Teraz na nowo nawiązuję kontakt ze swoją wewnętrzną nastolatką, podchodząc do niej z nowym uczuciem miłości i pozwalając, by jej głos został usłyszany.
Dzięki temu, że w ten sposób uzdrowiłam siebie, jestem w stanie dać nastolatkom to, czego sama rozpaczliwie potrzebowałam, kiedy byłam w ich wieku. Miałam w sobie zapalniki, które musiałam rozbroić, by nawiązać głębszy kontakt z dziewczynami. Dzięki temu, że lepiej zrozumiałam swoją wewnętrzną nastolatkę, lepiej zrozumiałam również dziewczyny, które wspieram, i ciebie również zachęcam do podobnej refleksji, ponieważ pomoże ci to nawiązać bardziej pogłębiony kontakt z nastolatką, która jest częścią twojego życia. Otwarcie podzielę się niektórymi wycinkami swojej historii, by pokazać ci na swoim przykładzie, jak to może wyglądać. Tak jak znane mi dziewczyny, byłam przesiąknięta strachem pochodzącym ze świata.
Teraz jasno widzę, ile strachu wpajamy dziewczynom, i zaobserwowałam, jak to ucisza dziewczynę, sprawiając, że jej krzyk wydaje się uwięziony w jej wnętrzu. To uciszanie wywołuje niepokój. A niepokój nastolatki jest silny.
Jak powiedziała mi piętnastoletnia Jade:
– Ten niepokój wynika z tego, że czuję w sercu, że różne rzeczy są nie w porządku. Nie chcę tworzyć świata, w którym będzie więcej tego niepokoju. Nastolatki mają ducha walki, bo dokładnie widzą, co jest nie tak.
_Mądrość i siła nastoletnich dziewczyn_ pokazuje, co nastolatki chcą powiedzieć światu o tym, co jest z nim nie tak. Te dziewczyny znają rozwiązania, ale musimy wzmacniać ich głosy, a nie je uciszać. Nastolatki mają ducha walki, który może być siłą niosącą zmiany na lepsze. Mają wizję przyszłości, która daje mi wielką nadzieję. Ich silny głos może zmotywować nas do podejmowania odważniejszych decyzji. Ich dynamiczne emocje mogą otworzyć nasze serca. Ich mądrość może pokazać nam, jak być bardziej ludzkim.
Ta książka pomoże nam stworzyć świat, który doceni nastoletnie dziewczyny. Są one siłą, z którą musimy nawiązać kontakt – dlatego zamiast je tłamsić, lekceważyć, oceniać, zmieniać, kontrolować, umniejszać im i się ich bać, słuchajmy nastolatek i kochajmy je dokładnie takimi, jakie są.
KELSEY SUTTONROZDZIAŁ PIERWSZY. UCZUCIA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
UCZUCIA
„Jedynie w otwartej, wolnej od wartościowania przestrzeni możemy przyznać się do naszych prawdziwych uczuć”².
Pema Cziedryn
Madelyn to niezwykle wrażliwa siedemnastolatka, która ogólnie jest bardzo spokojną osobą. Kiedy jednak pojawia się na ekranie mojego komputera, bo jesteśmy jak co czwartek umówione na rozmowę przez FaceTime, jest ewidentnie wyczerpana i zdenerwowana, a jej ból wylewa się z niej jak potężna fala.
Kiedy proszę ją, by opowiedziała mi o tym coś więcej, opisuje kłótnię, w którą wdała się dzisiaj z przyjaciółkami. Sama znam ten rodzaj kłótni, i to aż zbyt dobrze. Kiedy próbujesz umówić się ze znajomymi na weekend, uwzględniając plany wszystkich osób, próbując wszystkich uszczęśliwić, a potem to nie wypala, ciężka praca idzie na marne i nikt jej nie docenia.
Gdy słucham Madelyn, przychodzą mi do głowy liczne rady, których mogłabym jej udzielić. Mam o dwadzieścia lat więcej doświadczenia w planowaniu spotkań ze znajomymi – mam to w jednym palcu. Dokładnie wiem, jak rozwiązać jej problem. Powiem jej, co zrobiła źle i jak to naprawić. Tego chce, prawda?
Większość osób czytających tę książkę już wie, że próby mówienia nastolatce, co ma zrobić… nie skończą się dobrze. Jej oczy zaszklą się w ciemności, a potem, zrywając nić porozumienia, warknie: „Nieważne!”, „Nie wtrącaj się!”, „Nie wiesz, o czym mówisz!”, „Nie rozumiesz!”.
Mimo to wszyscy rodzice czasem wpadają w tę pułapkę, ale ja nauczyłam się, że odruch, by doradzić i naprawić sytuację, wynika z ogólnego niezrozumienia, czego ludzie, wszyscy ludzie, naprawdę potrzebują w takiej chwili.
Czekam, aż Madelyn skończy opisywać swoje przejścia. A potem mówię:
– No, beznadzieja.
Słuchałam, jak w trakcie opowieści opisywała swoje uczucia, i zapamiętywałam konkretne słowa, których użyła. Odpowiadam niczym lustrzane odbicie:
– Rozumiem, dlaczego mogłaś się poczuć sfrustrowana i wkurzona. Rozumiem, dlaczego ci przykro, że przyjaciele nie szanują twojego czasu i wysiłku. Zwłaszcza że chciałaś po prostu, żeby wszyscy miło spędzili razem czas. To beznadzieja.
Widzę, jak twarz i całe ciało Madelyn rozluźniają się. W jej głosie słychać napływ emocji, gdy odpowiada:
– Dziękuję, że mnie pani wysłuchała. Żadna z moich przyjaciółek mnie nie rozumiała, nie wiedziały, o co mi chodzi.
Widzę, jak emocjonalny kamień spada jej z serca. Madelyn prostuje się na krześle. Jej uśmiech jest szerszy, ton głosu spokojniejszy, a porozumienie między nami coraz głębsze. Poczuła się dostrzeżona, usłyszana i zrozumiana, a ja jedynie przyznałam, że jej emocje są uzasadnione. Niczego za nią nie naprawiłam, co z reguły jest naszym pierwszym odruchem.
Należy wyraźnie stwierdzić: to nie jest manipulacja ani fałszywa szczerość. Naprawdę postawiłam się w sytuacji Madelyn i starałam się wyobrazić, jak ja bym się czuła, gdybym była na jej miejscu. Dzięki empatii było mi łatwiej zrozumieć i uszanować jej uczucia. Okazałam to, powtarzając słowa, których sama użyła, kiedy opisywała swoje doświadczenie. Zaufała, że jej wysłucham. Zaufała, że przyjmę ją taką, jaka jest, i nie zacznę od razu wygłaszać kazań o tym, jaką lekcję powinna wyciągnąć ze swojego doświadczenia.
Dowiedziałam się, że takie podejście nazywa się zapewnianiem przestrzeni. Być może nie zdarzyło ci się słyszeć tego terminu, a może właśnie przewracasz oczami, bo słyszysz go często. Tak czy inaczej nie znalazłam lepszego terminu i dopóki żaden się nie pojawi, będę to nazywać zapewnianiem przestrzeni.
Chciałabym, by uznawanie cudzych emocji przychodziło mi naturalnie, ale nie, to podejście wykształciłam w trakcie wielu bolesnych chwil podczas rozmów z dziewczynami. Zderzam się wtedy z ich mechanizmami obronnymi i walę głową w lodowy mur, który nastolatka postawiła tak szybko, jakby była królową Elsą. Nastolatka broni się natychmiast i zdecydowanie. Nie można z nią igrać. I z czasem zaczęło mi się to bardzo podobać. Patrzę na te mechanizmy obronne z szacunkiem, bo widzę, że dziewczyna chroni samą siebie. Wyznacza granicę i choć może czasem zabrzmieć ostro, mimo wszystko jest to jedno z narzędzi w jej wciąż rosnącej skrzynce.
Dorośli natomiast, gdy opowiedzą komuś jakąś trudną sytuację ze swojego życia, potem cierpliwie słuchają rad, ocen, pozytywnych interpretacji, bagatelizujących komentarzy i pouczania, cały czas sztucznie się uśmiechając i zakopując irytację i żal głęboko w swojej duszy, które wyłaniają się później, gdy wybucha kryzys wieku średniego. Być może moglibyśmy to wszystko zdusić w zarodku i powiedzieć: „Nie prosiłam o rady w tej sprawie”. Jednak brzmi to dość ostro, bo najwyraźniej nikt nie jest przyzwyczajony do komunikowania granic.
Granice wydają się nieprzyjemne i niekomfortowe – być może dlatego, że tak mało mamy doświadczenia w ich stosowaniu? Nastolatki nauczyły mnie wiele o granicach, ale dowiedziałam się również, że lodowy mur nie będzie potrzebny, jeśli po prostu nauczymy się, jak zapewniać przestrzeń na uczucia innych osób.
W szczególności nauczyłam się, że w zapewnianiu przestrzeni kluczowa jest komunikacja. Nikt nie potrafi czytać innym ludziom w myślach. Najlepszym sposobem, by sobie z tym poradzić, jest ujmowanie wszystkiego w formie pytań. Kiedy widzę, że dziewczyna przeżywa trudne emocje, pytam ją:
– Czego teraz potrzebujesz? Chcesz, żebym po prostu posłuchała, jak wyrzucasz to z siebie?
Odpowiedź często brzmi „tak” i wtedy po prostu pozwalam dziewczynie uwalniać z siebie emocje.
Jeśli mam pomysły na rozwiązanie problemu, ZAWSZE ją pytam, czy chce je poznać, zanim je przedstawię. Co ciekawe, jeśli najpierw zapewnię jej przestrzeń, potem zwykle prosi mnie o radę – a słowo klucz to tutaj: „prosi”. Właściwie to przedziwne, że po prostu nie możemy się zamknąć i więcej słuchać, bo wygląda na to, że często sytuacja byłaby wtedy łatwiejsza i oszczędzilibyśmy dziewczynom kolejnych zranień.
Idea zapewniania przestrzeni to kluczowa lekcja, którą dostałam od nastolatek. Kiedy ktoś bez komentarza wysłuchuje cudzych uczuć, tworzy w ten sposób kojącą przestrzeń, w której druga osoba może w zdrowy sposób przepracować emocje, poczuć się zrozumiana, a także nawiązać głęboki kontakt ze swoją ludzką naturą.
Nauczyłam się, że to zdecydowanie najlepszy sposób okazywania miłości i wsparcia nie tylko nastoletnim dziewczynom, lecz wszystkim ludziom. Dlaczego zatem ludzie nie stosują tej metody częściej?
No cóż, by zapewniać innym taką przestrzeń, trzeba czuć się komfortowo z uczuciami. Z silnymi uczuciami znanymi również jako… uczucia. Uczucia często są silne, ale tak dobrze je blokujemy, ignorujemy, tłumimy i ich unikamy, że kiedy widzimy nastolatkę, która CZUJE SWOJE UCZUCIA, może nam się wydawać, że u niej są one wyjątkowo intensywne.
Nastolatki słyną z tego, że czują swoje uczucia. Bierze się za pewnik, że jeśli masz córkę, musisz przygotować się na emocjonalny rollercoaster olimpijski połączony z biegiem z przeszkodami, w którym od razu jesteś na straconej pozycji i wypadasz z torów, po czym lądujesz w kupie błota, które masz teraz rozsmarowane po całej twarzy. Ogólnie rzecz biorąc, rodzice nastolatek słyszą: „Powodzenia, ale na pewno polegniesz”. A jaką ostrą amunicją dysponują te nastolatki? Silnymi uczuciami.
Kiedy zapytałam nastolatki o to, co chciałyby, by dorośli lepiej rozumieli na ich temat, wiele z nich podzieliło się ze mną przemyśleniami na temat wyrażania emocji.
Piętnastoletnia Keisha powiedziała:
– Chciałabym, żeby moi rodzice po prostu pozwolili mi wyrażać uczucia. Kiedy jestem smutna, oni tego nie rozumieją. Zachowują się, jakbym była za mało odporna.
Czternastoletnia Viola powiedziała:
– Wcale nie z powodu hormonów jesteśmy emocjonalne i mamy uczucia. Każdy ma uczucia, tylko że my po prostu je czujemy.
Najsilniejsze uczucia u nastolatek widziałam często podczas rekrutacji na studia. Są one szczególnie intensywne, kiedy dziewczyna odczuwa presję związaną z tym, że reprezentuje pierwsze pokolenie w swojej rodzinie, które ubiega się o przyjęcie na uczelnię, albo kiedy nie ma dostępu do zasobów, które mogłyby ułatwić proces rekrutacji. Silne uczucia pojawiają się niezależnie od tego, czy nastolatka stara się dostać do miejscowej uczelni czy na któryś z uniwersytetów należących do Ivy League. Pojawiają się również wtedy, gdy dziewczyna zastanawia się nad tym, czy w jej przypadku studia są realne, czy ją na nie stać i czy będą dobrą decyzją. Nawet u dziewczyn, którym się poszczęściło na tyle, że otrzymują wsparcie finansowe i pomoc w pisaniu podań o przyjęcie na studia, cały proces wiąże się z zaskakująco silnymi emocjami, ponieważ muszą one stawić czoła ogromnym oczekiwaniom z zewnątrz i swoim własnym. Studia zdają się odzwierciedlać całą przyszłość nastolatki, jej marzenia, dynamikę relacji z rodzicami, szczęście, szansę na sukces i poczucie wartości – a to wszystko zależy od jednej decyzji: czy jej podanie zostanie przyjęte, czy odrzucone. Jest w tym… Bardzo. Dużo. Niepewności.
Niepewność i brak kontroli wywołują ogromny dyskomfort. Bardzo chciałabym móc powiedzieć rodzicowi, że bez wątpienia jestem w stanie pomóc jego córce dostać się na jej wymarzoną uczelnię. Ale nie mogę. Wobec tego krążę w wirze niepewności, starając się dopilnować, by nikt – ani dziecko, ani rodzic – nie zatonął w niepokoju, w złudnym poczuciu kontroli i kryzysie tożsamości, do którego najwyraźniej zawsze dochodzi w trakcie rekrutacji na studia. To niekomfortowe i wówczas zapewniam przestrzeń na wiele uczuć.
Kiedy przychodzi do mnie dziewczyna i szlocha, niepokojąc się studiami, mogę też unikać jej uczuć i je ignorować. Mogę na siłę popychać ją do przodu, by wykonywała w terminie niekończące się zadania i pisała idealne prace pisemne. Próbowałam tak robić.
Siedemnastoletnia Joon siedziała przy stole w salonie i patrzyła na mnie w panice trzy razy w tygodniu. Wydawało się, że wszystko w jej życiu zależy od tego, czy dostanie się na Uniwersytet Yale. I kiedy dawała się ponieść niepokojowi, kierowałam jej uwagę na zadania do wykonania, tak naprawdę jej nie słuchając.
Unikając jej uczuć i je ignorując, nie wysłuchałam jej i nie rozumiałam jej potrzeb. Czułam się zbyt niekomfortowo i za bardzo martwiłam się o to, by osiągnęła bardzo konkretny rezultat, a do tego dochodziła presja ze strony rodziców. Słowami mówiła, że jej wymarzona uczelnia to Yale, ale dlaczego w takim razie, gdy poruszała temat Uniwersytetu Michigan, cała aż promieniała? Kiedy wracam pamięcią do naszych rozmów, słyszę jej uczucia wyrażone z jasnością, którą teraz odkrywam. Uniwersytet Michigan wywoływał w niej ekscytację, ciekawość i inspirację. Uniwersytet Yale wywoływał w niej niepokój, przytłoczenie, strach i niepewność. Zamiast poświęcić czas na te uczucia, dostrzec je, pozwolić jej poczuć je w pełni, na siłę brnęłyśmy dalej.
Ten nawyk wyrabiamy sobie często na wczesnym etapie życia, by unikać nieprzyjemnych uczuć. Taki mechanizm radzenia sobie stosujemy, kiedy stykamy się z niepewnością. Choć dzięki niemu możemy mieć najlepsze oceny na świadectwie, jednocześnie odcina nam on cenny kontakt z naszymi emocjami. W okresie dorastania sądziłam, że jeśli w sprawie jakiejś emocji nie ma rozwiązania, to po co właściwie mam ją czuć? Przecież byłaby to fanaberia.
Jak wiele dziewczyn nauczyłam się tego w okresie nastoletnim, kiedy moje uczucia były tak intensywne, że aż przerażające. Odnosiłam wrażenie, że nikt z mojego otoczenia nie jest w stanie udźwignąć moich uczuć, więc ich wyrażanie nie było bezpieczne. Z powodu strachu i braku poczucia bezpieczeństwa zamykałam się w sobie i brnęłam dalej.
Joon i ja utknęłyśmy w strefie stłumionych uczuć, bo tak szybko brnęłyśmy przez przygotowania podań, że nawet nie zorientowałyśmy się, co Joon czuje. Nie mogłyśmy zwolnić, by dostrzec, na którą uczelnię Joon tak naprawdę chce się dostać, bo wymagałoby to więcej odwagi i wrażliwości. Joon i ja musiałybyśmy również przeprowadzić bardzo trudną rozmowę z jej rodzicami, którzy skupieni byli głównie na mniejszych uczelniach o prestiżowych nazwach w Nowej Anglii. Teraz wyraźnie widzę, że Joon i ja byłyśmy tak pochłonięte tym, żeby „dalej, dalej, dalej, działać, działać, działać” w trakcie intensywnego procesu przygotowań do rekrutacji, że wydawało się, że nawet nie mamy czasu na przepracowanie jej uczucia ekscytacji na myśl o większej uczelni, a nie o Nowej Anglii. Przepracowanie uczuć wymaga czasu i na własnej skórze nauczyłam się, że strach przerywa ten proces. Byłyśmy tak odcięte od uczuć, że Joon nawet nie złożyła podania o przyjęcie na Uniwersytet Michigan.
I nie dostała się na Yale. Wylądowała w Amherst, gdzie była bardzo nieszczęśliwa. Na drugim roku zaczęła pracować nad wnioskiem o przeniesienie na inną uczelnię. Tym razem praca nad podaniem wyglądała inaczej – poświęciłam masę czasu na słuchanie nie tylko jej słów, lecz również uczuć. Trzeci rok studiów zaczęła już na Uniwersytecie Michigan, gdzie była znacznie szczęśliwsza. Obie uważamy, że z tamtej sytuacji wyciągnęłyśmy wiele potrzebnych i ważnych lekcji, ale mimo wszystko żałuję, że nie usłyszałam jej za pierwszym razem. Żałuję, że nie zwolniłam tempa przygotowań, by dać jej wystarczającą przestrzeń na wszystkie autentyczne uczucia.
Obecnie, niezależnie od tego, czy chodzi o rekrutację na studia, czy o kłótnię z przyjaciółką, aktywnie zachęcam nastolatkę, by weszła razem ze mną w tę przestrzeń. Stosuję w tym celu proste pytanie: „Jak się z tym czujesz?”.
Daję jej czas, by podzieliła się swoimi uczuciami, słucham bez oceniania i okazuję uwagę. Jeśli trudno jej znaleźć słowa, nie przypisuję jej jednej emocji, tylko daję jej różne opcje, by sama mogła odnaleźć tę, którą czuje.
„Czujesz się zaniepokojona, sfrustrowana, zawiedziona, zmartwiona? Wszystkie uczucia są tu mile widziane, nawet te trudne”. Kiedy już wysłucham jej uczuć i nazwę je jej słowami, tak by wiedziała, że je usłyszałam i zrozumiałam, często przechodzę do jednego z moich ulubionych pytań:
„Jak mogę cię wesprzeć w tej sytuacji?”.
To proste pytanie pozwala w zaskakujący sposób nawiązać nić porozumienia nie tylko z nastolatką, lecz również z każdą inną osobą w naszym życiu. Pytania tego rodzaju zebrałam w Załączniku, by łatwo można było do nich zajrzeć, i zachęcam cię do używania ich w rozmaitych sytuacjach.
Kiedy dziewczyna wyraża uczucia, jej odpowiedź na to pytanie często brzmi: „Samo słuchanie pomaga. Nikt do tej pory nie przyznał, że mam ciężko”. Nastolatki miękną w tej przestrzeni, bo czują się usłyszane i zrozumiane.
Jeśli jej odpowiedź na to pytanie brzmi: „Nie wiem”, polecam po prostu to przyjąć i odpowiedzieć: „W porządku. Nie naciskam”.
Zbudowanie takiej relacji może zająć trochę czasu. Ważne, by przyjąć aktualną perspektywę nastolatki. Być może jeszcze nie odkryła słów, które opisałyby wsparcie, którego potrzebuje, i ogólnie zauważyłam, że dziewczyny i dorosłe kobiety, łącznie ze mną, wciąż uczą się kontaktu ze swoimi potrzebami i ich rozumienia. Poruszę ten temat bardziej szczegółowo w rozdziale o zadowalaniu innych, ale istnieją techniki rozmowy, które tworzą więcej przestrzeni na to odkrywanie.
Zauważyłam, że ludzie, także nastoletnie dziewczyny, otwierają się, kiedy przyjmujemy ich aktualną perspektywę i kiedy nie mamy żadnych ukrytych zamiarów. Oznacza to, że nie mamy w planach oczekiwanego rezultatu, a w naszym głosie nie pobrzmiewa: „Chcę, byś przyznała mi rację” ani „Chcę, żebyś się nauczyła/zrozumiała, że…”. Muszę być pod tym względem bardzo szczera wobec siebie, bo nastolatka wyczuje motywację i ocenę niemal jak zwierzę, które instynktownie wyczuwa zagrożenie oddalone o kilka kilometrów. A jeśli po szczerej refleksji uświadomię sobie, że faktycznie mam ukryty zamiar, to najpierw muszę popracować nad tym, by się go wyzbyć.
Kiedy ufam sobie i wiem, że potrafię naprawdę słuchać bez oceniania, wpływa to pozytywnie na takie rozmowy.
Kiedy pisałam tę książkę, wiosną 2023 roku, sztuczna inteligencja właśnie zaczęła zyskiwać większy wpływ na nasze życie codzienne, a pierwsze reakcje nastolatek były według mnie naprawdę godne uwagi. Dziewczyny zaczęły prosić chatbota My AI na Snapchacie o radę w sprawie problemów i nazywać go swoim terapeutą i najlepszym przyjacielem. Miałam wrażenie, że bardzo szybko się zaangażowały, i wiem, że miały ku temu powód. Sama zaczęłam zadawać chatbotowi pytania, żeby zrozumieć ten trend, i odkryłam, że chatbot nie ocenia. To dlatego czują z nim nić porozumienia i z ufnością opowiadają o swoich problemach.
By dać dziewczynie wrażenie porozumienia międzyludzkiego, dzięki któremu poczuje nieoceniające wsparcie, ujmuj swoje wypowiedzi w formie pytań zadawanych tonem pełnym autentycznego zaciekawienia. Dzięki temu nastolatka czuje się szanowana, a cały proces toczy się wolniej, co skutkuje większym wzajemnym zrozumieniem.
To emocjonalne porozumienie sprawia, że w tej relacji można również wyrażać pozytywne emocje. Choć wydaje się, że skutecznie unikniemy trudności, jeśli na siłę przebrniemy przez emocje, tak naprawdę jest to mechanizm, który odcina nas od naszego prawdziwego emocjonalnego centrum. Kiedy zamykam się na emocje, wpływa to również na moją zdolność do odczuwania podnoszących na duchu emocji, takich jak miłość, wdzięczność, radość, spokój i nadzieja.
Dorastając, nauczyłam się, że istnieją „dobre” uczucia i „złe” uczucia, a jeśli będę naprawdę mocno się starać i wszystko zrobię „dobrze”, to nie będę czuła tych złych. Oczywiście nie jest to możliwe, bo trudności są częścią życia niemal każdego człowieka, ale mimo to na siłę brnęłam dalej, kurczowo trzymając się nadziei, że jestem w stanie uniknąć bólu. Ale próbując go unikać, odcięłam się od wrażliwości, a w rezultacie od autentycznego kontaktu z innymi ludźmi.
Widzę u nastolatek to poczucie odcięcia od innych, kiedy nie mają bezpiecznych przestrzeni do wyrażania siebie. Kiedy ludzie dowiadują się, że pracuję z nastolatkami, często już na początku rozmowy wspominają o tym, że dziewczyny są „wredne”. Rozwinę ten temat w rozdziale „Przyjaciółki”, ale niestety, muszę wszystkim jednoznacznie powiedzieć: Dziewczyny nie są wredne z natury. Nie jest to stała cecha, za którą możemy je obarczać odpowiedzialnością, kiedy nam wygodnie. Widzę, że dziewczyny bywają wredne, kiedy nie czują się bezpiecznie pod względem emocjonalnym.
Ten stan strachu i odcięcia od innych może być bardzo ponury. Widziałam dziewczyny, które izolowały się od świata, bo świat mówił im: „Oceniam cię za emocje”, a one odbierały to jako: „Nie jesteś akceptowana taka, jaka jesteś”.
Poczucie izolacji i samotności może mieć poważne konsekwencje. W Stanach Zjednoczonych wśród osób w wieku od dziesięciu do dwudziestu czterech lat wskaźnik samobójstw wzrósł od 2007 do 2018 roku o 57,4 procent³. Niestety, wiele dziewczynek mówiło mi, że miały myśli samobójcze. Skierowałam je do terapeutów i specjalistów udzielających bezpłatnych porad i otrzymały tam ogromną pomoc. Kilka dziewczyn wyznało, że dokonywały samookaleczenia poprzez nacinanie skóry. Nie prosiły mnie, bym pomogła im przestać się ciąć, bo otrzymywały już wsparcie w tej dziedzinie. Po prostu chciały, by ktoś wysłuchał z miłością i troską ich bólu, bez zawstydzania i oceniania. Proste odpowiedzi bardzo wiele dają:
„To bardzo trudna sytuacja”. „Strasznie mi przykro, że tego doświadczasz”. „To oczywiste, że jest ci przykro”. „To zrozumiałe, że tak się czujesz”.
Jeśli przeskoczę do pozytywności, naprawiania albo prób przebrnięcia przez trudności na siłę, dziewczyny znowu schowają się za emocjonalnym murem i prawdopodobnie nie porozmawiają o tym z żadną osobą dorosłą. Dlatego nie robię tego, tylko przyjmuję do wiadomości problemy, z którymi się mierzą.
Wszystko i wszyscy w życiu dziewczyny mówią jej, co „powinna” robić i kim „powinna” być, więc oczywiście może ona nie czuć się na tyle bezpiecznie, by wyrażać uczucia i swoje autentyczne „ja”. Nieśmiała Izzy, siedemnastolatka o łagodnym głosie, w napięciu marszczy czoło, próbując wyrazić swoje uczucia w związku z tym tematem:
– Wszyscy się tak bardzo boją. Moje uczucia są czasem tak przytłaczające, że zaczynam się zastanawiać, czy są uzasadnione, bo moja rodzina nie jest w stanie ich znieść, kiedy o nich opowiadam. Dlatego zamiast je przepracować, stawiam opór. Myślę, że dorośli boją się moich intensywnych uczuć, bo nie mają kontaktu z własnymi intensywnymi uczuciami. Trudno im się zdobyć na chwilę empatii i przyjąć moją aktualną perspektywę.
Izzy mądrze mówi o częstym zjawisku, które zaobserwowałam, mianowicie, kiedy nastolatka odważnie wyraża intensywne uczucia, a jej rodzic reaguje oporem, analizami albo lekceważeniem, dziewczyna uczy się, że jej wrażliwość i prawdziwe „ja” nie są mile widziane. Rodzic sądzi, że pomaga, przedstawiając rozwiązania jej problemu, ale tak naprawdę ma to odwrotny skutek i nastolatka jeszcze mocniej trzyma się swojej prawdy.
Rodzic może się z nią nie zgadzać, ale nie ma to znaczenia. Jego córka jest odrębną osobą doświadczającą własnego przeżycia, które jest całkowicie uzasadnione. Jej uczucia nie są błędne. Jej uczucia są czasem jedyną rzeczą w jej życiu, która wydaje jej się czymś prawdziwym i szczerym.
Dziewczyny borykają się również ze społeczeństwem, które nie dość, że nie daje przestrzeni na ich uczucia, to jeszcze te uczucia stygmatyzuje. Stereotypy związane z tożsamością nastolatki, według których ma być ona „wredna”, „emocjonalna”, „owładnięta przez hormony” i „szalona”, są pełne wstydu, a nie szacunku.
Trzeba przeformułować ten schemat. Lubię myśleć o uczuciach nastolatki jak o zespole punkrockowym z wieloma eklektycznymi instrumentami. Wszyscy grają głośno i z pasją, odważnie łamiąc zasady muzyki, poddając się mocnym rytmom, nie brzmiąc melodyjnie, ale odkrywając dramatyczne i ekscentryczne dźwięki.
Większość dorosłych natomiast wyraża uczucia jak ledwie słyszalny flet, który stara się brzmieć przyjemnie, ale tak naprawdę słychać tylko przytłumioną wersję danej osoby.
Nie twierdzę, że powinniśmy wyrażać uczucia lekkomyślnie i reaktywnie. Temat bezpiecznego i zdrowego radzenia sobie z uczuciami rozwinę później, ale najpierw musimy w ogóle przyznać, że te uczucia istnieją. Każdy człowiek doznaje lęków, obaw, rozczarowań, zmartwień, frustracji, żalu. A kiedy odbieramy te wszystkie uczucia, może nam być boleśnie trudno po prostu siedzieć i zapewniać przestrzeń osobie zmagającej się z tymi wszystkimi emocjami.
Ktoś, kto słucha twojego stłumionego fletu, nie poprawi twojego samopoczucia, bo ten flet nie daje szczerego obrazu tego, co czujesz. Wszyscy potrzebujemy, by ktoś kiwał głową w rytm naszego głośnego punkowego beatu, nie próbując przerwać ani udoskonalić naszej piosenki.
Kiedy byłam nastolatką, tak bardzo się bałam, że nie pozwalałam dorosłym usłyszeć swojego zespołu punkrockowego w całej okazałości, bo sądziłam, że nie spodoba im się ta muzyka. Jak zauważyła osiemnastoletnia Nora:
– Bardzo się boimy, bo nie wiemy, jak rodzice zareagują na nasze uczucia i na to, co mamy do powiedzenia. Boimy się, że nie zostaniemy usłyszane nawet przez własnych rodziców.
Moi rodzice byli osobami działającymi niezwykle logicznie i praktycznie, więc jeśli chodzi o uczucia, mieli tylko narzędzia przekazane im przez ich rodziców, a zatem pochodzę z rodziny, w której od wielu pokoleń są sami produktywni, skuteczni mistrzowie brnący za wszelką cenę do przodu. Rozwinęłam zdolność do nadmiernego analizowania i dzięki temu miałam wrażenie, że jestem inteligentna, bo skupiałam się na swoim mózgu, a nie na emocjach. Teraz jednak widzę wyraźnie, że był to tylko mechanizm obronny, który już mi nie służy.
Chowałam wszystkie punkowe instrumenty, często nieświadomie, w małej szafce w swoim wnętrzu, bo to wydawało się najłatwiejszym i najmniej bolesnym sposobem, by iść do przodu.
Później moje życie było tak intensywne, że ta szafka się otworzyła i stare punkowe instrumenty zaczęły się z niej wysypywać. Okazało się, że moja „inteligencja” oparta na nadmiernych analizach wywoływała u mnie stres, bezsenność, niepewność, lęk i próby kontrolowania innych ludzi. Dzięki temu natomiast, że uczyłam się na podstawie mądrych emocji nastolatek, zdołałam otworzyć nowe drzwi prowadzące do mojej wewnętrznej nastolatki i uwolnić jej intensywne uczucia.
A co jest teraz bezpieczną i zdrową przestrzenią, w której mogę je uwolnić? Dowiedziałam się, że chodzi po prostu o to, by zidentyfikować dane uczucie i je poczuć. Dr Jill Bolte Taylor, neuronaukowczyni, która studiowała na Uniwersytecie Harvarda, prowadziła badania, z których wynika, że emocja wywołuje „90-sekundowy proces chemiczny w ciele; jakakolwiek reakcja emocjonalna trwająca dłużej jest już tylko wyborem danej osoby, która postanawia tkwić w tej emocjonalnej pętli… Oznacza to, że możesz obserwować ten proces przez 90 sekund, możesz go odczuwać, a potem możesz zobaczyć, jak przemija”⁴. Udowodniono, że nazwanie emocji w trakcie tego procesu skutecznie pomaga zakończyć cykl.
Dziewięćdziesiąt sekund, by pozwolić emocji wybrzmieć i przeminąć, kontra dziesięciolecia wpychania uczuć do szafki i brnięcia na siłę do przodu. Wow, szkoda, że nie wiedziałam o tym wcześniej!
Tak czy inaczej wiem, jak to jest bać się przyznać przed sobą do naprawdę bolesnych uczuć – bo może te emocje będą trwały bez końca i popadnę w depresję, nie będę przyjemnym towarzystwem dla innych i nie będę potrafiła znaleźć rozwiązania, które pozwoliłoby mi przestać je odczuwać.
Nauczyłam się, że rozwiązaniem jest paradoksalnie regulacja emocjonalna. Według Narodowych Instytutów Zdrowia dysfunkcjonalne strategie regulacji emocjonalnej obejmują „ruminacje i tłumienie emocji”⁵. Z ich badań wynika, że takie nadmierne analizowanie i tłumienie uczuć prowadzi do depresji i chorób fizjologicznych. Badania te wykazały również, w jaki sposób „czucie uczuć” w bezpiecznej przestrzeni (konstruktywna regulacja emocjonalna) zmniejsza to ryzyko.
Dostrzeganie i nazywanie uczuć jest podstawą technik regulacji emocjonalnej, a pomocne jest również uważne tworzenie przestrzeni dla emocji i akceptacji wobec nich. Terapeuci mogą zaproponować również inne strategie, ale zachęcam wszystkich, by szukali takich, które będą im służyć.
Chcę podkreślić, że nastolatki instynktownie wiedziały, że intensywne uczucia są zdrową i normalną częścią ludzkiej natury, jeszcze zanim potwierdziły to jakiekolwiek badania naukowe. W rozmowie ze mną Nora rozwinęła ten temat następująco:
– Warto pozwolić uczuciom, by się wydarzyły, bo wtedy można zaobserwować wiele ich różnych aspektów, które nie były widoczne, gdy trzymaliśmy je w sobie.
Społeczeństwo tak bardzo lekceważy dziewczyny za „dramatyzowanie”, że przegapiliśmy ich wielką mądrość.
Naprawdę bardzo staram się korzystać z tej mądrości w swoim życiu. Kiedy niedawno przeżywałam żałobę po śmierci przyjaciółki, podczas przyjęcia urodzinowego zalała mnie fala emocji. Widząc takie emocje w sytuacji towarzyskiej, inni goście czuli dyskomfort i natychmiast przystąpili do wygłaszania banałów, by, tak jak wielu z nas zostało nauczonych, osiągnąć następujący cel: Zakończyć płacz jak najszybciej, za wszelką cenę.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
BESTSELLERY
- EBOOK
22,90 zł 34,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: AgoraFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: PoradnikiPenis nie jest obcym ciałem, dzikim zwierzęciem, czempionem, który musi wygrywać seksualne olimpiady, ani nieposłusznym sługą, którego trzeba przywoływać do porządku niebieskimi pigułkami. Jest częścią męskiego ciała, o którą ...EBOOK
18,90 zł 29,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK59,00 zł
- Wydawnictwo: AgoraFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Poradniki„Sztuka kochania” to poradnik dla par. Po raz pierwszy wydany w 1976 roku, osiągnął rekordowe 7 milionów sprzedanych egzemplarzy i miał dziesiątki tysięcy pirackich dodruków. Mimo upływu czasu wciąż zadziwia aktualnością.EBOOK
23,99 zł 29,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- 7,69 zł