Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

MAG. Stefan Ossowiecki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

MAG. Stefan Ossowiecki - ebook

Mawiał: „Czym promieniujemy, tym się nasycamy”. Stefan Ossowiecki (1877 – 1944), głoszący te słowa, promieniował dobrem. Swoje jasnowidzenie traktował jako dar Wielkiego Ducha. Pomagając innym dzielił się tym, co otrzymał. Arystokraci, mężowie stanu, artyści, zwykli ludzie widzieli w nim geniusza, giganta wśród znawców nadświadomości. Polak urodzony w Rosji, odkryty przez Żyda, wielbiony w Europie, zakochany w ludzkości. O nim oraz o jego barwnych i przełomowych czasach jest to opowieść.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-654-1121-1
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Już w prehistorii człowiek wsłuchiwał się w przekaz bóstw natury i głosy przodków, spoglądał w niebo, szukając tam odpowiedzi na zagadkę życia i śmierci. Arystoteles zgłębiał sny wieszcze, średniowiecze wydało mistyków-gigantów, renesans otworzył ludzi na świat i potem, już nie wymieniając okresów w kulturze, bo to zbyt podręcznikowe, znów wracały wielkie pytania, a symbole i znaki skrywały wielkie tajemnice.

Obecni tu i teraz, w toku istnienia, świadomi tego albo niezatroskani o to, różni jesteśmy, ale co do zasady – jednacy. Ossowiecki? Owoc swej epoki. Do tego zręczny autokreator. Maska przylgnęła do niego na amen. A może cudownie obdarowany nadczułością? Wszedł w przestrzeń niedostępną dla innych? Swobodnie przekraczał wszelkie wymiary. Może więc gdzieś, teraz dalej funkcjonuje i spogląda przez „dziurkę w materializmie” na nas, ubranych w nowoczesność? I wpływa, i wpływa...

Kolejne pokolenia ambitnie tworzyły i tworzą swoje filozofie oraz wszystko, co dziś zwykliśmy nazywać metafizyką, metapsychologią i wieloma innymi, wymykającymi się rozumowi zjawiskami. To zawsze fascynowało wrażliwego człowieka, artystę, poetę, wędrowca, dziecko i wieczne dziecko. Korcą cytaty. Wiele ich, bo temat popularny i wdzięczny. Wybieram. Zygmunt Krasiński, list do Delfiny Potockiej, pisany w Livorno, 7 kwietnia 1843 roku:

„Nasze małe, nam znane Ja jest tylko ostatnim punktem objawionym naszego wielkiego, całego, dotąd nam nie odsłoniętego Ja. Ale te wszystkie Ja wielkie nasze są i żyją, choć się do nich nie poczuwamy; żyją i działają na siebie – stąd magnetyzmu świat, stąd odpowiedzialność i solidarność między duchami, stąd to wszystko, co się dzieje w nas niewytłumaczalnym sposobem. Nagłe smutki, nagłe błyski uniesienia, bez wiadomej przyczyny, natchnienia i melancholia, przeczucia i myśli przychodzące nie wiedzieć skąd, sny wreszcie. Im bardziej te działania poznane będą, tym my sami szerszymi i większymi stawać się będziem”.

Karolina Prewęcka

„Popiół padał jak śnieg”

Potworny jazgot nagle cichnie. Nieruchomieją kolumny siłą oddzielonych od siebie kobiet i mężczyzn. Niemcy nie popychają, nie wrzeszczą. Dają odetchnąć. Ta cisza spada z nieba. Tu nie ma innego miłosierdzia. Dostrzegają się w ułamku sekundy. Stefan Ossowiecki opuszcza szereg. Nikt go nie zatrzymuje. Do Kazimiery Reychowej ma kilka metrów. Znają się od dawna. Reychowa pyta:

– Co z nami będzie?

– Nic się pani nie stanie – zapewnia Stefan.

– A pan? Co z panem?

Zbolała twarz Ossowieckiego mówi wszystko.

Wracają ruchome obrazy. Tak nagle, jak chwilę wcześniej zastygły. Wraca krzyk.

Niemiec podbiega do Ossowieckiego, uderza go w twarz. Ossowiecki traci równowagę, pada na ulicę. Wytrącony z ręki przedmiot. Walizeczka. Każą mu się podnieść. Z trudem wraca do kolumny. Reychowa widzi, że Stefan przyciska do piersi swój niewielki bagaż. Kierują ich w różne strony.

Piąty dzień powstania. Sobota. Śródmieście południowe, tak zwana dzielnica policyjna, czyli rejon alei Szucha, gdzie ulokowane są najważniejsze placówki niemieckiej policji i służb bezpieczeństwa w Warszawie, w tym Sicherheitspolizei – siedziba gestapo, miejsce kaźni.

Ossowieckiego i jego żonę Zofię Niemcy przygnali tu z pobliskiego placu Zbawiciela, po tym jak dwa, trzy dni temu wyrzucili ich oraz innych lokatorów kamienicy przy Marszałkowskiej 17. Drżeli w piwnicach. Oprawcy zbierali ludzi zewsząd. Oczyszczali z nich dom po domu. Podkładali ogień. Kto nie wyszedł, ginął w płomieniach.

Ossowieckim towarzyszy służący Stanisław. Idą we troje na plebanię swojej parafii. A tam już tłum warszawiaków szukających bezpiecznego kąta. Opiekujący się nimi ksiądz radzi, by szli dalej. Ossowieccy są zmęczeni. Nigdzie nie pójdą. Stanisław zostawia ich, ale wraca po chwili tchnięty przeczuciem. W tumulcie nie udaje mu się już jednak odnaleźć ani Zofii, ani Stefana. Odchodzi po raz drugi, ostatecznie.

Kazmiera Reychowa mieszka w tej samej części Warszawy, przy Flory 3, naprzeciwko ulicy Bagatela. Wie, że Niemcy zaraz u niej będą. Zabierają wszystkich z jej domu i sąsiednich kamienic. Z miotaczy wyrzucają strumienie ognia na rzędy budynków. Mieszkańcy Flory 3 w ciszy żegnają się ze sobą. Z kobiet Niemcy formują „żywą tarczę”. Reychową i setki innych gnają przed czołgami. Chcą tak dotrzeć z odsieczą do swoich, na ulicę Piusa XI, gdzie pod numerem 19 jest Urząd Telefonów Miejscowych Polskiej Akcji Społecznej Telegraf – tzw. „Mała PAST-a”. Niemcy bronią jej, a powstańcy zaciekle szturmują, i to już od pierwszego dnia walk.

Nadarza się okazja, żeby uciec sprzed czołgów. Zasadzka naszych chłopaków. Któryś krzyczy: „Uciekajcie!”. Część kobiet się rozbiega. Niemcy otwierają ogień. Wiele kobiet ginie. Inne szybko, pod ściany domów, albo za barykadę. Reychowej nie udaje się uciec. Zagoniona przez Niemców znów staje między setkami jeńców-zakładników, gdzieś w okolicach Koszykowej. Segregują ich. Każą iść w stronę alei Szucha. Tam spotyka Ossowieckiego.

Słyszą odgłosy walk. Powstańcy zdobywają właśnie niemiecki szpital polowy przy Śniadeckich. To tak blisko! Ten oddech wolności. Blisko, ale oddech zbyt słaby. Nie dociera do nich. W tym czasie krwią spływa Wola. Jeszcze nie wiedzą, że ten dzień będzie kiedyś nazywany „czarną sobotą”.

Dzień długi, za długi, tak bolesny. Oby już się skończył... Ale nie chce, wżera się w mózg, dręczy. Paraliżuje ich wywrzeszczany rozkaz, by mężczyźni formowali się w czwórki. Pędzą ich na tyły ruin gmachu dawnego Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych. Szucha 14/16.

Po dziesięciu minutach seria z broni maszynowej. I kolejna. I znów. Teraz skowyt. Dobijają rannych. Trupy oblewają benzyną, obrzucają papierzyskami i podpalają.

Skamieniałe kobiety. „Popiół padał na nas jak śnieg” – przypomni sobie po latach Kazimiera Reychowa. Jej nic się nie stało.

Zofia Ossowiecka ma nadzieję, że jej Stefan ocalał. Przecież mógł...

W pierwszych dniach sierpnia 1944 roku w masowych egzekucjach zginie kilka tysięcy ludzi.

W pamięci pani Zofii został ostatni obraz męża. Niemcy wchodzą na plebanię. Oddzielają kobiety. Stefan Ossowiecki na rozkaz kładzie się na brzuchu. Plac Zbawiciela. Setki mężczyzn. Krzyżują dłonie na karkach. Ona wraz z kobietami idzie w stronę Szucha. Odwraca się, by jeszcze spojrzeć na Stefana. On podnosi głowę w tej samej chwili. Rozgląda się, dostrzega Zofię. Co potem? Jej nadzieja, że przeżył. A jego pewność, że żona ocaleje.

Nadzieja nie opuszcza jej po wojnie. Czeka. Chwyta się myśli, że może trafił do niewoli i z jakiegoś powodu przedłuża się jego powrót.

Pamięta dokładnie, że Stefan na placu Zbawiciela, nawet gdy tam leżał, miał przy sobie podręczną walizeczkę. Niczego innego nie wyniósł z domu. Zofia wie, co w niej było. W domu spłonęły między innymi oryginały dokumentów, w tym protokoły doświadczeń z udziałem męża. Na szczęście większość była skopiowana i porozmieszczana w różnych miejscach. Ukazywały się też drukiem, w polskiej i zachodniej prasie.

W czerwcu 1946 roku prochy z alei Szucha zsypano do trumien i przewieziono do wspólnej mogiły na cmentarz wolski. Wcześniej ten ludzki popiół zważono. Było go pięć i pół tony.

Bezbronna kawka

Stefan Ossowiecki przewidział swoją śmierć. 1 sierpnia, na kilka godzin przed wybuchem powstania, rozmawiał z przyjacielem, Stanisławem Dybowskim, malarzem, pejzażystą, w jego pracowni. Ossowiecki był roztrzęsiony. Powiedział, że minionej nocy „oczami duszy” widział tragedię Warszawy i swój straszny koniec. Dodał, że jego ciała nikt nigdy nie odnajdzie.

Z cieniem śmierci chodził już od co najmniej kilku tygodni. Dobra znajoma, Anna Miernowska, spotkała go na przełomie czerwca i lipca w kościele Świętego Zbawiciela na pogrzebie księdza Maksymiliana Gierwatowskiego. Zapamiętała, że był smutny, mówił, że znajdzie się na gestapo i tam zginie. Jednocześnie uspokajał kobietę: „Ty jeszcze będziesz miała wszystko”.

W lipcu pojechał do Podkowy Leśnej pod Warszawą, do swojego, od wielu lat ulubionego, miejsca wypoczynkowego. Tym razem trudno było o relaks, skoro przeczuwał, że to ostatni jego pobyt. Zachowało się zdjęcie Ossowieckiego z tego miejsca i tej chwili. Pozuje z ptaszkiem, kawką. Może miała złamane skrzydło i ludzie jej pomogli? Może, ot tak, weszła Ossowieckiemu w ręce, bo instynktownie mu zaufała? Portretowany ma twarz stężoną, bez uśmiechu, może nie przygnębioną, lecz pełną powagi. Dzięki głębokiemu spojrzeniu w oczy widza nawiązuje z nim kontakt, a dzięki żywemu rekwizytowi emanuje ciepłem. Wzywa w ten sposób do troski o innych, o słabszych, do czułości wobec siebie, wrażliwości na świat, mimo szalejącego wokół okrucieństwa. Ktoś przecież musi ocalić piękno życia. Ostatnie zdjęcie Ossowieckiego. Ostatni niewerbalny przekaz.

Pierwszy wśród jasnowidzów. Metawizjoner. Zrywał „zasłony” czasu i przestrzeni. Bywalec eleganckiego, przedwojennego świata. Ówczesny celebryta. Było o nim głośno w stolicach Europy. Pomocą służył wszystkim, czym wzbudzał podziw, szacunek i sympatię

Wcześniej, jeszcze przed wojną, szukał słów. Zamieścił je w książce „Świat mego ducha i wizje przyszłości” wydanej po raz pierwszy w 1933 roku: „Budzę Was wszystkich z ospałości duchowej! Wszystkich – bez różnicy klas, pochodzenia, religii, narodowości. Ciężar życia, materializm, straszna walka o byt, która coraz bardziej się wzmaga, ta forma, w której żyjemy, która nas dławi, ta szata pesymizmu, jaka nas wszystkich coraz bardziej uciska – wszystko to musimy w imię Ducha pokonać”.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: