-
W empik go
Maison de sante nr 1 - ebook
Maison de sante nr 1 - ebook
„Maison de Sante” to zbiór wierszy spisanych nocą. Nie jest raczej przyjemną podróżą ku słońcu ani próbą odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. „Maison de Sante” jest terapią wyjścia z cienia. Enklawą dla kreacji postrzępionej duszy i umysłu ogarniętego kafkowskim światem.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8189-414-2 |
| Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„- … Niech pan nie ufa temu, co pan słyszy, a tylko w połowie polega na tym, co pan widzi. Otóż, jeżeli chodzi o nasze maison de sante, to widocznie jakiś ignorant wprowadził pana w błąd. Ale po obiedzie, gdy pan należycie wypocznie po trudach swojej przejażdżki, będę miał zaszczyt oprowadzić pana po zakładzie i zapoznać z systemem, który nie tylko w mym przeświadczeniu, ale także w przeświadczeniu wszystkich osób obeznanych z jego wynikami jest nierównie skuteczniejszy od wszelkich innych, jakie dotychczas stosowano.
— Czy to pański system? — zapytałem. — System wynaleziony przez pana?
— Jestem dumny — odparł — iż mogę go uważać za swą własność, przynajmniej w pewnej mierze.”
— Edgar Allan Poe — „System doktora Smoły i profesora Pierza”„Białą ścieżką”
Białą ścieżką
zachłannie
monochromatycznie oddycham
czarna sukienka
zsuwa się mgłą
zasłony powiek
oczy mrużę
iskrzenie witraży
ulicznych lamp
okręcone
wygięte ciało
tańczy biodrami
mężczyźni
przechodzą wzdłuż
swego napięcia
czerwień wystaw
nabrzmiałe usta
rozchylone uda za szkłem
jestem dziwką
śniegiem na czubku języka
płomieniem słońca
boga rodzicą„Chodzą za mną”
Chodzą za mną
stopnie klatki schodowej
idę wciąż w górę
(stara kobieta mówi że do nieba bezbożnego)
tłum stopni minionych
zajmuje już ponad czterdzieści pięter
pierwszych stopni nie pamiętam
może to cukierki albo pruskie wychowanie
później były oceny przy tablicy
stopnie za lojalność, gotowość,
przysposobienie do życia
sprzedaż duszy i zapach pieniądza
ciężkim krokiem wzwyż
unoszę kołatanie serca
coraz szybsze
klatką ściśnięte
myślami błądzę
spocona dłoń
zimną poręcz chwyta
co krawędź pustki oddziela
mosiądz obślizgły od ocen
stopniowań stopni wytartych
jak dobrze że mieszkasz
pod tym samym numerem
i co rano
budzisz mnie
wśród ptaśków
uśmiechem„Emocjonalnie”
Emocjonalnie
niezrównoważeni
szarpiemy płótnem
kaftan wiąże
jesteśmy jakże niemiłosiernie natchnieni
zduszone dusze
strzępy
nitki niedoskonałości
synapsy na rozdrożach
próbujemy jeszcze skowytem się wznieść
pochwyceni
lizolem korytarzy
srebrne nożyczki
papierowa wycinanka w świecie limbicznym
sterylna igła
zszywa puste przestrzenie
wyjałowieni
za drzwiami Rockland
stajemy naprzeciwko
słodka garsonka
garnitur z marketu
bezdusznie związani
wypełnia nas
bełkot
pełen
farmakologicznej doskonałości
— Czy to pański system? — zapytałem. — System wynaleziony przez pana?
— Jestem dumny — odparł — iż mogę go uważać za swą własność, przynajmniej w pewnej mierze.”
— Edgar Allan Poe — „System doktora Smoły i profesora Pierza”„Białą ścieżką”
Białą ścieżką
zachłannie
monochromatycznie oddycham
czarna sukienka
zsuwa się mgłą
zasłony powiek
oczy mrużę
iskrzenie witraży
ulicznych lamp
okręcone
wygięte ciało
tańczy biodrami
mężczyźni
przechodzą wzdłuż
swego napięcia
czerwień wystaw
nabrzmiałe usta
rozchylone uda za szkłem
jestem dziwką
śniegiem na czubku języka
płomieniem słońca
boga rodzicą„Chodzą za mną”
Chodzą za mną
stopnie klatki schodowej
idę wciąż w górę
(stara kobieta mówi że do nieba bezbożnego)
tłum stopni minionych
zajmuje już ponad czterdzieści pięter
pierwszych stopni nie pamiętam
może to cukierki albo pruskie wychowanie
później były oceny przy tablicy
stopnie za lojalność, gotowość,
przysposobienie do życia
sprzedaż duszy i zapach pieniądza
ciężkim krokiem wzwyż
unoszę kołatanie serca
coraz szybsze
klatką ściśnięte
myślami błądzę
spocona dłoń
zimną poręcz chwyta
co krawędź pustki oddziela
mosiądz obślizgły od ocen
stopniowań stopni wytartych
jak dobrze że mieszkasz
pod tym samym numerem
i co rano
budzisz mnie
wśród ptaśków
uśmiechem„Emocjonalnie”
Emocjonalnie
niezrównoważeni
szarpiemy płótnem
kaftan wiąże
jesteśmy jakże niemiłosiernie natchnieni
zduszone dusze
strzępy
nitki niedoskonałości
synapsy na rozdrożach
próbujemy jeszcze skowytem się wznieść
pochwyceni
lizolem korytarzy
srebrne nożyczki
papierowa wycinanka w świecie limbicznym
sterylna igła
zszywa puste przestrzenie
wyjałowieni
za drzwiami Rockland
stajemy naprzeciwko
słodka garsonka
garnitur z marketu
bezdusznie związani
wypełnia nas
bełkot
pełen
farmakologicznej doskonałości
więcej..