- W empik go
Maja - ebook
Maja - ebook
Życie Mai od najmłodszych lat było naznaczone cierpieniem i rozczarowaniem. Straciła matkę, spędziła koszmarne lata w domu dziecka, doświadczyła zdrady ukochanego męża. Zdesperowana, pozbawiona wsparcia i obecności jakiejkolwiek życzliwej osoby, trafia prosto do środowiska prostytutek i ludzi
marginesu społecznego. Jej poraniona dusza nieustannie szuka ukojenia oraz pociechy, jednak kobieta wciąż nie potrafi znaleźć wyjścia z moralnego bagna, w jakim się znalazła i coraz bardziej pogrąża się w mroku. Nieoczekiwanie, w najtrudniejszym momencie życia poznaje życzliwych ludzi, którzy wskazują jej drogę do realnego, trwałego szczęścia. Dzięki nim bohaterka spotyka Tego, który jako jedyny jest w stanie ją podźwignąć, wypełnić pustkę w jej sercu, uleczyć zranienia i zamienić dramatyczną sytuację, w jakiej się znalazła, w dobro. Po tym spotkaniu Maja doświadcza całkowitej przemiany. Pasjonująca fabuła, zaskakujące zwroty akcji i barwny język tej opartej na faktach powieści sprawią, że nie będziesz mógł odłożyć książki, dopóki nie poznasz zakończenia owej fascynującej historii.
Tamara Reznikova
Tamara Reznikowa urodziła się w słonecznej Gruzji. W wieku dwóch miesięcy matka przywiozła ją do Rosji. Miasto uzdrowiskowe Anapa na południu kraju stało się dla niej bliskim i kochanym przez całe życie. Tam, w środowisku ateistycznym, kształtował się jej światopogląd. W 1997 roku Tamara
wraz z mężem Wiktorem i dziećmi przeprowadziła się do USA, by tu zamieszkać już na stałe. W 1999 roku małżonkowie uwierzyli w Boga i poświęcili swe życie służbie Ewangelii, szerząc ją w Ameryce, Kanadzie, na Ukrainie, w Niemczech, Mołdawii i Rosji. Podczas licznych podróży, spotykając różnych
ludzi i wysłuchując ich życiowych historii, Tamara zaczęła pisać powieści i opowiadania; zawsze na podstawie realnych wydarzeń. Tak więc na półkach księgarskich pojawiły się jej książki mówiące o drodze człowieka do Boga.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-66494-16-9 |
Rozmiar pliku: | 599 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Powieść Maja urzekła mnie od samego początku. Kiedy w trakcie dowiedziałem się, że ta historia wydarzyła się naprawdę, jeszcze bardziej przeżywałem wraz z bohaterką jej trudne życie. Życie, które doznało wielu ciosów już od najmłodszych lat. Maja doświadczyła piekła ze strony bliskich jej ludzi. A kiedy w jej życiu pojawił się Ktoś, kto potrafi wyciągnąć z największego bagna, a do tego wykorzystać przeszłe przeciwności dla dobra, czytanie stało się jeszcze ciekawsze.
Absolutnie pochłaniająca książka... Płakałem, śmiałem się i robiłem duże oczy ze zdziwienia. I trudno było mi uwierzyć, że ktoś może mieć takie życie. Zdecydowanie zapraszam do lektury tego wspaniałego świadectwa, opowieści, od której nie można się oderwać, lekcji pokory i wdzięczności.
Rozdział 1
Minęły już prawie dwa miesiące, od kiedy przywieziono ją do domu dziecka. Dziewięcioletnia Maja co noc miała ten sam koszmarny sen, będący niemal dokładnym odzwierciedleniem rzeczywistości. Budziła się wtedy, nie mogąc w pierwszej chwili przypomnieć sobie, gdzie się znajduje. Za każdym razem bała się, że głośne bicie jej serca może zbudzić pozostałe dzieci i któreś z nich poskarży się wychowawcom. Mocno obejmowała kolana swymi chudziutkimi ramionami, przyciągała je do piersi i siedząc tak na twardym łóżku, cichutko płakała. W swoim przerażającym śnie widziała mamę z białą jak marmur twarzą leżącą na podłodze w kałuży własnej krwi. Widziała też upiorne oczy i wielkie, ohydne łapska swego ojczyma...
Własnego ojca nie pamiętała, znała go wyłącznie ze zdjęć i opowiadań mamy. Zginął w wypadku samochodowym, kiedy dziewczynka miała zaledwie dwa lata. Przypominała sobie tylko, że mama bardzo płakała, a potem jeszcze długo jej oczy były smutne.
Następne pięć lat to najpiękniejszy okres w życiu małej Mai. Mama co rano odprowadzała ją do przedszkola. Wracając, spacerowały po parku. Mama opowiadała jej różne ciekawe historie, co chwilę całując ją i przytulając. W weekendy zawsze spały dłużej, potem sprzątały swe niewielkie mieszkanko, razem wychodziły na zakupy i gotowały smakowity obiad. Właściwie gotowała mama, lecz Majka we wszystkim jej pomagała. Mama miała niezwykłe zdolności zamieniania niemal każdego domowego zajęcia w pasjonującą i wesołą zabawę. Czasem w niedzielę chodziły do ZOO lub do cyrku czy kina. Wtedy mama kupowała jej lody. Obowiązkowo.
---
Później, kiedy skończyła siedem lat i poszła do szkoły, w ich życiu pojawił się zły człowiek, którego jednak mama z jakiegoś powodu kochała. Od samego początku nie podobał się dziewczynce, nawet wówczas, gdy się do niej uśmiechał czy też starał się ją rozśmieszyć, albo kiedy dawał jej zabawki i cukierki, chcąc zyskać jej przychylność.
Mała Majka czuła, że on nie kocha mamy. Często pił i proponował żonie, by piła razem z nim. Kiedy ta odmawiała, krzyczał na nią i obrzucał ordynarnymi wyzwiskami. Nigdzie nie pracował, stale wyłudzał od mamy pieniądze i okłamywał ją. Maja w żaden sposób nie mogła pojąć, do czego potrzebny im tak okrutny człowiek, przecież bez niego było im dobrze i wesoło. W ich maleńkim, przytulnym domku zawsze panowały spokój i miły nastrój.
Potem dziewczynka coraz częściej zauważała, że ojczym jakoś dziwnie na nią patrzy. Zaczęła się go bać. Nie chciała wracać do domu po lekcjach. Szła do mamy, która pracowała w dużym sklepie spożywczym. Tam, czekając, aż skończy pracę, odrabiała lekcje i z ukrycia, by nikomu nie przeszkadzać, obserwowała klientów. Zawsze lubiła patrzeć na ludzi: jak są ubrani, o czym rozmawiają, co kupują. Mama była niezwykle uprzejmą sprzedawczynią, więc i do niej zwracano się grzecznie i z szacunkiem. Co wieczór pani Nina, kierowniczka sklepu, dawała im coś do jedzenia, wracały więc do domu z ciężkimi torbami. Tam już czekał na nie ojczym i cieszył się, jeśli w torbie znajdował też wódkę.
Po jakimś czasie mama również zaczęła pić. Chciała dogodzić wiecznie niezadowolonemu mężowi. Po takiej libacji niemal zawsze dochodziło do kłótni, a wtedy ojczym bił mamę. Kiedy na jej krzyki przybiegały sąsiadki, mama przepraszała je, błagając, by nie wzywały milicji. Nazajutrz ojczym prosił o wybaczenie. Sprawiał wrażenie, że bardzo kocha mamę i żałuje za swoje czyny. Po tygodniu jednak wszystko się powtarzało. W takie dni Majka najchętniej uciekłaby gdzieś daleko, jak najdalej od tego strasznego człowieka, lecz lęk o bezbronną mamę nie pozwalał jej opuścić domu. Bo też gdzie miałaby pójść? Nie miały żadnej rodziny, oboje rodzice wychowali się w domu dziecka. I tak, w nadziei na lepsze życie, Maja przeżyła jeszcze dwa lata...
---
W tamtą straszną sobotę mama powinna była mieć wolne. Już wcześniej obiecała Mai, że pójdą do kina. Ale rano zadzwoniła pani Nina i prosiła mamę, by przyszła do pracy, bo jedna ze sprzedawczyń zachorowała. Mama szybko się ubrała, ucałowała Maję i wyszła.
Leżąc jeszcze w łóżku, dziewczynka słyszała, jak ojczym, niezbyt jeszcze trzeźwy, wstaje i przeklina mamę za to, że poszła do pracy w swój wolny dzień. Słyszała też, jak znów nalewa sobie wódki i pije łapczywie wielkimi łykami. Jej małe serduszko, przeczuwając nieszczęście, ścisnęło się boleśnie. Postanowiła, że nie będzie wychodziła z pokoju, dopóki nie wróci mama.
Ubrała się i stanąwszy przy oknie, zaczęła obserwować ptaki chowające się w zielonym listowiu drzew. W ten sposób starała się odpędzić od siebie narastający niepokój. Nagle drzwi do jej pokoju gwałtownie się otwarły. W progu stał pijany ojczym i patrzył na Maję swym dzikim wzrokiem, którego zawsze tak bardzo się bała. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do dziewczynki. Wstrętny odór wódki, papierosów i niemytego ciała przyprawiał Maję o mdłości. Przywarła do ściany, drżąc ze strachu i obrzydzenia. Ojczym złapał ją za ręce i z całej siły przyciągnął do siebie.
– Jak będziesz się opierać, to cię uduszę – zasyczał, ciskając ją na łóżko. – Od dawna tego chciałem.
Dziewczynka krzyczała i wyrywając się, wzywała pomocy. Po mocnych uderzeniach ogromną pięścią po głowie co chwilę traciła przytomność. Rozrywający ból, rozpacz, bezsilność i nienawiść zlewały się w jedno straszne, nieznośne uczucie... Nagle przez swój własny krzyk usłyszała przerażający wrzask mamy odtrącającej od niej swego partnera.
– Coś ty jej zrobił? Mojej córeczce. – Oszołomiona kobieta, wróciwszy nie wiadomo dlaczego wcześniej do domu, patrzyła teraz na obnażoną i pobitą dziewczynkę. – Zboczony bydlaku, potworze nienasycony! Co jej zrobiłeś? Dzwonię na milicję. Pójdziesz siedzieć!
Złapała słuchawkę, lecz ojczym wyszarpnął przewód z gniazdka i zrzucił telefon na podłogę.
– Do pierdla chcesz mnie posłać?! Nic ci z tego nie przyjdzie! Twoja córka już od dawna szlaja się z chłopakami. Sama się do mnie przystawiała – ryczał, nalewając sobie wódki.
Mama pobladła. Maja widziała, jak jej oczy pociemniały z bólu i gniewu.
– Nie kłam, łajdaku! Złamałeś życie mnie i mojej córce. Przecież ona ma dopiero dziewięć lat! Coś ty jej zrobił, potworze! – łkała. – Pójdę na milicję i powiem wszystko, co wiem o tobie i twoich kolesiach. Twoje miejsce jest w więzieniu!
Szlochając, okryła córkę kołdrą i zdecydowanym krokiem ruszyła ku drzwiom. Ojczym zagrodził jej drogę. Wykrzykując sprośne przekleństwa, powiedział, że sam opuści ich dom. Maja ze swego łóżka widziała, jak mama z nim walczy, próbując otworzyć drzwi. Dziewczynka chciała wstać i uderzyć znienawidzonego mężczyznę czymś ciężkim w głowę, lecz z bólu nie mogła nawet się poruszyć. Pobita i zhańbiona, mogła tylko patrzeć, jak ojczym, powaliwszy mamę na podłogę, kopie ją po całym ciele. Mama bardzo krzyczała, ale sąsiedzi nie reagowali. Przywykli do pijackich awantur w ich domu. W pewnym momencie ojczym zahaczył nogą o krzesło i runął bezwładnie na stojący obok tapczan. Wówczas mama z trudem się podniosła. Trzymając się ścian, weszła do kuchni. Wzięła do ręki nóż. To dodało jej sił. Rzuciła się w stronę mężczyzny, krzycząc z bólu i rozpaczy:
– Zabiję cię!
– Mamo, mamusiu, nie! Niech sobie idzie! – wołała Majka.
Widziała, jak wychodzi z jej pokoju. Słyszała odgłosy szamotaniny. Potem… wszystko umilkło. Owinąwszy się kołdrą, Maja powoli wstała i przezwyciężając straszliwy ból w całym sponiewieranym dziecięcym ciałku, weszła do kuchni. Jej oczom ukazał się potworny widok: mama, jej najmilsza, najukochańsza mamusia, leżała na podłodze z rozrzuconymi rękami. Z nożem utkwionym w piersi. Oczy miała szeroko otwarte. Maja krzyknęła tak głośno, że było ją słychać chyba w całym czteropiętrowym budynku. Spojrzała w kierunku drzwi. Otwarte na oścież. Ojczyma nigdzie już nie było.
– Pomocy! Ludzie! Szybciej! Moja mama umiera! Ratujcie ją! – krzyczała przejmująco.
Kiedy pochyliła się nad leżącą, zauważyła przerażona, że plama krwi pod mamą szybko się powiększa do rozmiarów ogromnej kałuży.
– Mamusiu, nie umieraj! Nie zostawiaj mnie, mamusiu! Nie chcę żyć bez ciebie! – rozpaczała nad martwym już ciałem matki...
Pogotowie i milicja przyjechały niemal jednocześnie. Drżąc niczym liść na wietrze, Maja widziała, jak lekarz bada mamę, nakrywa białym prześcieradłem i gdzieś ją zabierają. Potem zadawano jej mnóstwo pytań, ale nagle wszystko rozpłynęło się przed jej oczami i ogarnęła ją ciemność...
---
W szpitalu odwiedzali Maję sąsiedzi i pani Nina. Kierowniczka cały czas płakała. Miała do siebie żal, że zadzwoniła do nich tamtego ranka. Gdyby mama została wtedy w domu, nie wydarzyłoby się to potworne nieszczęście. Przynosiła Mai soki i owoce, obiecując zabrać ją do siebie.
Kilka razy przychodził też śledczy. Zadawał wiele pytań, jednakże Maja nie chciała z nikim rozmawiać, więc z ciężkim westchnieniem odchodził, by następnego dnia znów się pojawić. Dziewczynka leżała twarzą do ściany i milcząc, bez przerwy płakała. Jej małe serduszko rozdzierał niewypowiedziany ból. Nocami krzyczała przez sen i wołała mamę...
---
Dopiero po tygodniu spędzonym w szpitalu Maja była w stanie odpowiadać na pytania śledczego. Nie było łatwo wracać na nowo do tego, co się zdarzyło owego fatalnego dnia. Mimo to drobiazgowo opowiedziała o wszystkim, co pamiętała, nie kryjąc swej nienawiści do ojczyma. Wtedy też dowiedziała się, że go aresztowano, a mieszkanie zostało opieczętowane. Śledczy wyjaśnił, że zgodnie z prawem ma obowiązek odwieźć ją do domu dziecka znajdującego się w niewielkiej wsi tuż za miastem. Powiedział też, że skoro nie ma już żadnych krewnych, mieszkanie należy teraz do niej. Kiedy skończy szesnaście lat i opuści dom dziecka, będzie mogła prawnie w nim zamieszkać. Klucze od mieszkania może zostawić u kogoś, do kogo ma pełne zaufanie. Dokumenty zaś obiecał przechować u siebie w sejfie.
Trzy dni później prawnik zawiózł ją do domu dziecka. Klucze zostały u pani Niny. Kobieta zobowiązała się opiekować mieszkaniem, a być może nawet wynająć je czasowo jakimś dobrym ludziom, by Maja miała własne pieniądze. Musiała też złożyć oświadczenie o zobowiązaniu się do nadzorowania mieszkania i o zapewnieniu środków materialnych sierocie. Śledczy uprzedził ją, że osobiście będzie wszystko kontrolował. Kobieta nie obraziła się za tę urzędniczą nieufność i na pożegnanie mocno uściskała dziewczynkę, wręczając jej dużą torbę z nowymi ubraniami, zabawkami i słodyczami.
– Będę cię odwiedzała, kochanie, gdy tylko będę mogła. Na Boga, wybacz mi, dziecino – mówiła, płacząc.
---
Dom dziecka – to miejsce, gdzie trafiają dzieci nikomu niepotrzebne i te, które nie mają nikogo, kto by się o nie troszczył. I takim dzieckiem stała się teraz Maja. Jedynym człowiekiem, który ją naprawdę kochał, była matka. Teraz została zupełnie sama...
Przez kilka dni, naznaczonych cierpieniem duchowym i fizycznym, Maja w milczeniu przyglądała się nowemu otoczeniu. Znajdowały się tu dzieci w wieku od pięciu do siedemnastu lat. Prawie wszystkie nosiły brudne i podarte ubrania. Jedzenie było niesmaczne, a gburowaci wychowawcy od rana do wieczora łajali swych podopiecznych. Niektórzy wychowankowie mieli wprawdzie matki i ojców, lecz ci pozbawieni byli praw rodzicielskich. Większość jednak nie miała żadnych krewnych. Wiele dzieci doznało już grozy brudnego, zepsutego i przestępczego świata. Prawie każde miało za sobą okrutną historię napisaną przez życie, więc Maja nie była tu wyjątkiem.
Dziewczynka wtopiła się w nową społeczność, zewnętrznie niczym się w niej nie wyróżniając. Dwa dni później nie miała już żadnych rzeczy osobistych. Nic z tego, co dała jej pani Nina. Wszystko zabrały starsze dziewczyny i po prostu rozdzieliły między siebie.
– Jak się poskarżysz, to oberwiesz – zagroziły.
Maja i tak nie miała zamiaru nikomu się skarżyć. Nie będąc też z natury kłótliwą, bez sprzeciwu robiła wszystko, czego wymagali wychowawcy. Nie odmawiała, kiedy inne, najczęściej starsze dziewczęta żądały, by ścieliła ich łóżka i sprzątała za nie toalety. Uczyła się wzorowo, zwykle więc, odrobiwszy zadanie domowe, przepisywała je do zeszytów innych dzieci. Stopniowo przyzwyczajała się do nowych, trudnych warunków życia i tylko nocami, śniąc koszmar z niedalekiej przeszłości, płakała z żalu, który rozdzierał jej serce.
---
Czas płynął. Mimo uciążliwego życia w domu dziecka i nieodpowiedniego odżywiania Maja była zdrową dziewczyną. Powoli stawała się piękną nastolatką z gęstymi, złocistymi włosami – wierną kopią matki.
Kiedy spodziewano się kontroli czy komisji, posługiwano się Mają jako reprezentantką. Witała gości swym czarującym uśmiechem szczęśliwego dziecka oraz „chlebem i solą”. Pięknie ją wówczas czesano, starannie ubierano i uczono, co i komu ma powiedzieć.
Co drugi tydzień odwiedzała ją pani Nina. Starała się najpierw nakarmić wygłodniałą dziewczynkę, a potem zabierała ją na cmentarz, na grób mamy. Maja zawsze długo wpatrywała się w tę najdroższą istotę, jaką kiedykolwiek znała, w jej fotografię widniejąca na drewnianym krzyżu, do którego mocno się przytulała, ocierając gorzkie, sieroce łzy.
Dziewczynka nigdy nie skarżyła się Ninie na swe nieznośne życie w przytułku. Gorąco jej tylko dziękowała, że o niej nie zapomina.
Dawna szefowa zmarłej mamy gorliwie wypełniała swą obietnicę i wynajmując mieszkanie Majki, pieniądze za czynsz wpłacała na jej konto. W dniu piętnastych urodzin swej podopiecznej pani Nina zaproponowała, że po ukończeniu szkoły może pracować w jej sklepie. Dziewczyna zaczęła odtąd z nadzieją patrzeć w przyszłość. Cieszyła ją perspektywa pracy, którą niegdyś wykonywała jej mama.
---
W soboty dyrektorka sierocińca zabierała Maję do swego domu. Dziewczyna pomagała jej w praniu, sprzątaniu, prasowaniu. Nie otrzymywała oczywiście niczego w zamian: ani dodatkowej porcji, aby mogła najeść się do syta, ani odrobiny macierzyńskiego ciepła, aby zaspokoić dużo bardziej uciążliwy głód.
Mąż dyrektorki, nazywany przez wszystkich Wasyliczem, również pracował w domu dziecka, był tam administratorem. On także nakładał na posłuszną Maję dodatkowe obowiązki: poskładać pościel w magazynie, przeliczyć prześcieradła i poszewki, pilnować porządku w budynku i na podwórzu. Zawsze jednak pamiętał o nagrodzie. Dostawała słodycze, niekiedy kromki chleba z konfiturą, a czasem nawet z kawałkiem kiełbasy. Kilka razy przyniósł jej prawdziwy rarytas – małą konserwę mięsną. Głaskał ją wtedy po głowie, nazywając „biedną sierotką”. Zdarzało się też, że przytulał do siebie, jakby jej współczuł. Później pojawiły się inne drobne prezenty: rajstopy, bluzki, bielizna. To były ich „maleńkie sekrety”. Mężczyzna stopniowo pozwalał sobie na z pozoru niewinne pieszczoty. Ostrożnie oswajał z sobą spragnioną czułości dziewczynę. Maja nikomu się nie zwierzała, a nawet była zadowolona z takiej sytuacji. Podobało jej się, że przynajmniej jeden człowiek w tym bezdusznym domu odnosi się do niej z miłością i troską.
Przez te wszystkie lata spędzone w nędznym sierocińcu zawsze z nienawiścią i obrzydzeniem wspominała swego ojczyma i z pogardą odnosiła się do całej płci przeciwnej. Starała się trzymać najdalej, jak to było możliwe, od chłopców w swoim wieku. Jednakże ten niemłody już mężczyzna potrafił dobrać klucz do jej niewinnego, sierocego serduszka. Niemal codziennie czterdziestopięcioletni administrator dawał Mai różne polecenia, które wiązały się z pobytem w magazynie lub w jego kantorku. Sam na sam. Wasylicz bez przerwy wodził za nią wzrokiem, w którym skrywały się dziwna przenikliwość i pożądanie. Młodziutka, urodziwa dziewczyna pociągała go swą otwartością i szczerością, więc w końcu uległ pokusie. Pozwolił, by drapieżne żądze wbiły się szponami w jego ciało, rozpalając w nim żar namiętności.
Zwykle czekał na sierotę, przygotowawszy wcześniej poczęstunek i prezenty, z których cieszyła się jak małe dziecko. Kiedy Maja wchodziła do pomieszczenia, zamykał drzwi na klucz, sadzał ją sobie na kolanach i ostrożnie, by jej nie spłoszyć, prowadził swą grę. Znając jej historię, wiedział, że nie ma nikogo, kto by się za nią ujął. Dziewczyna jednak nie stawiała oporu pieszczotom mężczyzny, wręcz przeciwnie, sprawiały jej nawet przyjemność. Była skołowana. Czasem wydawało jej się, że polubiła tego człowieka, kiedy indziej pragnęła uciec od niego, schować się przed nim. On zaś z każdym dniem zbliżał się do zamierzonego celu. Przekonywaniem, namowami i prezentami skłonił w końcu dziewczynę, by sama oddała mu swe ciało. Namiętność i żądza rozgorzały w jego sercu wszechogarniającym płomieniem, a Maja, nie będąc tego świadoma, oplotła to serce niczym złota pajęczyna. Tak oto stała się zabawką i rozrywką w jego życiu, skrywanym starannie przed władczą i despotyczną małżonką. Trwało to prawie dwa lata...
Rozdział 2
W dniu swych siedemnastych urodzin Maja opuściła dom dziecka będący dla niej domem rodzinnym przez osiem lat sierocego życia. Wasylicz nie przyszedł się z nią pożegnać. Schował się w magazynie, by nikt nie widział jego łez. Wymógł na Mai obietnicę dalszych potajemnych spotkań, zapewniając, że zawsze może liczyć na jego pomoc. Tak naprawdę był on przecież jedynym człowiekiem, do którego Maja szczerze się przywiązała. Rozstając się z nim, również po cichu płakała...
---
Pani Nina powoli otwarła drzwi mieszkania. Tego samego, w którym Maja została zupełną sierotą. Dziewczyna nie była tu od tamtego strasznego dnia. Jednak ze wszystkimi okrutnymi szczegółami żyło ono nadal w jej sercu, a bezlitosna pamięć odtwarzała każdą chwilę, scena po scenie, niczego nie pomijając. Stała teraz w drzwiach, nie znajdując dość siły, by przekroczyć próg. Pani Nina, rozumiejąc jej uczucia, wzięła ją za rękę. Starała się ją uspokoić i dodać otuchy. Drżąc ze wzruszenia, Maja weszła w końcu do mieszkania. Wiele się tu zmieniło: tapety na ścianach, meble, firany, zasłony. Wszystko było czyste i gustowne, wszędzie stały kwiaty. W salonie, w ozdobnej ramie, wisiała duża fotografia, z której mama uśmiechała się jak żywa.
Ocierając łzy, Maja w milczeniu objęła Ninę, lecz nie była w stanie wykrztusić ani słowa.
– Tak oto, dziecinko, zaczyna się twoje samodzielne życie. Jesteś już dorosła. Odpocznij dzień, dwa, a potem przyjdź do mnie, do sklepu. Na początek zatrudnię cię jako uczennicę, a później zostaniesz sprzedawczynią. Rozpoczniesz naukę w zaocznym technikum handlowym, a kiedyś, jak Bóg da, zastąpisz mnie na moim stanowisku. Ach, o mało bym zapomniała, tu jest książeczka oszczędnościowa na twoje nazwisko. Masz na niej wszystkie pieniądze za wynajem, co do kopiejki. Remont, meble, pościel i naczynia są ode mnie w prezencie. No, to chyba wszystko, pójdę już. Jutro zadzwonię. W lodówce znajdziesz jedzenie. A tu jest numer twojego domowego telefonu.
Pani Nina pokazała zapłakanej Majce karteczkę, którą przyczepiła magnesem do ścianki nowoczesnej lodówki, i ucałowawszy ją, wyszła.
Maja ze wzruszeniem rozglądała się po swym dawnym, a jednak nowym mieszkaniu. W lodówce znalazła mnóstwo smakołyków i świeże owoce. W szafie leżały starannie poukładane ręczniki i bielizna pościelowa. W sypialni stało wygodne, szerokie łóżko wraz z nocną szafką. Na podłodze pełno było pudeł z modnymi ubraniami, na widok których dziewczyna wpadła w zachwyt. Z minionego życia pozostały jedynie albumy ze zdjęciami – pamiątkami szczęśliwego dzieciństwa. Byli na nich oboje rodzice i ona sama, jeszcze bardzo mała. Fotografii ojczyma nigdzie nie było. Maja domyśliła się, że usunęła je zapobiegliwa pani Nina, by nie przypominały jej okrutnej przeszłości.
Następnego ranka zbudziła się z radosnym uczuciem swobody. Nie słyszała już krzyków, do których codziennie o siódmej rano zdążyła się przyzwyczaić. Nie było długich kolejek do umywalni i ubikacji, skąpego śniadania i przykrego zapachu nieświeżej bielizny. Z prawdziwą rozkoszą stała pod strugą ciepłej wody w swej własnej czystej łazience, a potem, opatulona w puszysty szlafrok, zrobiła sobie kilka kanapek i zaparzyła filiżankę aromatycznej herbaty. Jej serce przepełniały radość i szczęście oraz świadomość tego, że teraz sama jest tu gospodynią. Nikt już nie będzie nią komenderował i krzyczał na nią. Jest wolna! Ma przepiękne mieszkanie i mnóstwo modnych ubrań. Na innej karteczce przyczepionej do lodówki znalazła numer telefonu Niny. Zadzwoniła. Kierowniczka była jeszcze w domu, więc od razu podniosła słuchawkę.
– Dzień dobry, pani Nino. Tu Maja.
– Dzień dobry, moje dziecko. Już wstałaś? Jak sobie radzisz? Odnalazłaś się w nowej rzeczywistości?
– Tak. Chciałam pani gorąco podziękować za wszystko, co pani przez te lata dla mnie robiła. Jest mi pani tak bliska, jak rodzona mama. Ubrania są po prostu super, jak i cała reszta. Wydała pani mnóstwo pieniędzy!
– Pieniądze, dziecko, nie mają tu żadnego znaczenia. Szczerze mówiąc, czuję się winna wobec ciebie i twojej mamy, niech spoczywa w pokoju. Nie dziękuj mi, to mój obowiązek. Pamiętaj, będę nadal troszczyć się o ciebie, jak tylko będę mogła. Przyrzekam. A co postanowiłaś, Majeczko, w sprawie pracy?
– Zrobię tak, jak pani mówiła. Jeśli można, przyszłabym już jutro. Pamiętam drogę do pani sklepu.
– Dobrze, kochanie. Zatem do jutra. Jeszcze jedno. Musimy też pojechać do biura meldunkowego. Przyjadę po ciebie koło jedenastej. Bądź gotowa i nie zapomnij dokumentów ani zaświadczenia z domu dziecka.
– Dobrze. Jeszcze raz dziękuję pani za wszystko.
Maja otwarła swoją torbę, której nie zdążyła wczoraj rozpakować. Zaczęła wyjmować z niej rzeczy i układać w szafie. Nienawistny zapach, prześladujący ją w sierocińcu przez całe osiem lat, uderzył teraz mocno w nozdrza dziewczyny, wywołując mdłości. Pobiegła do toalety. Atak torsji minął równie szybko, jak się pojawił. Maja zamknęła torbę i wystawiła ją na balkon. Potem, włożywszy nowe ubranie, uczesała się i czekała na Ninę, by pojechać z nią do urzędu w celu załatwienia niezbędnych formalności...
---
Podobało jej się to nowe, niezależne od nikogo życie. Już po dwóch tygodniach nauki mogła pracować samodzielnie pod okiem doświadczonego sprzedawcy. Do klientów odnosiła się uprzejmie, a pogodny uśmiech nigdy nie schodził z jej urodziwej twarzy. Coraz rzadziej też myślała o Wasyliczu i ani razu do niego nie zadzwoniła. Na młodą, urodziwą ekspedientkę zwracało przecież uwagę wielu mężczyzn. Niektórzy nawet starali się poznać ją bliżej i umówić się na spotkanie. Schlebiało jej to, choć zawsze z uśmiechem odmawiała.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pewna przypadłość. Coraz częściej męczyły ją mdłości i torsje, zwłaszcza rano. Któregoś dnia Maja upadła za ladą, tracąc przytomność, i choć szybko się ocknęła, zaniepokojona pani Nina poprosiła ją do swego gabinetu.
– Co się z tobą dzieje, Majeczko? – spytała, patrząc badawczo na dziewczynę.
– Sama nie wiem – Maja spuściła wzrok.
Kierowniczka wstała zza biurka, podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz. Potem wzięła Maję za rękę i łagodnie, po matczynemu, spojrzała jej w oczy.
– Powiedz mi, dziewczyno, jak ty ostatnio żyłaś w tym domu dziecka? Byłaś może blisko z jakimś chłopakiem? Nie bój się, mnie możesz wszystko powiedzieć.
Przezwyciężając wstyd, Maja zwierzyła jej się ze swych kontaktów z Wasyliczem. Nie winiła go, nie usprawiedliwiała też siebie, po prostu przedstawiła wszystko tak, jak było. Słuchając Mai, Nina z trudem powstrzymywała gniew.
– Stary cap! Takich powinno się stawiać przed sądem – oburzała się. – Dobrze, policzymy się z nim później. A teraz przebierz się, jedziemy do lekarza. Podejrzewam, że jesteś w ciąży, moja droga.
Maja pobladła z przerażenia. Tysiące myśli przelatywały przez jej głowę niczym maleńkie błyskawice. Czy to prawda? Jak mogło się to stać? I co ma teraz zrobić? Czy chciałaby, żeby jej syn albo córka rosły bez ojca? Starczy tego, co sama przeżyła w dzieciństwie. Przecież Wasylicz się z nią nie ożeni, jest też za stary na męża dla niej i ma żonę... Maja złapała się za głowę, próbując znaleźć jakiejś wyjście z tej sytuacji. Pani Nina ponaglała ją, by się pospieszyła i kilka minut później jechały już do przychodni...
---
Podejrzenia się potwierdziły. Maja była w szóstym tygodniu ciąży. Pani Nina odwiozła ją do domu. Poradziła, by dokładnie sobie wszystko przemyślała, zanim podejmie jakąkolwiek decyzję. Nie nalegała na aborcję, ale dała swej podopiecznej czas na zastanowienie się nad przyszłością.
– Zadzwoń do mnie jutro – powiedziała na pożegnanie. – Jeśli zdecydujesz się na zabieg, umówię cię z lekarzem. A tego administratora tak urządzę, że popamięta.
– Proszę zaczekać. Pani Nino kochana, niech pani jeszcze nie odchodzi. Zaraz do niego zadzwonię. Nie rozmawiałam z nim od dnia, w którym opuściłam dom dziecka. Sama się pani przekona. Jemu pewnie jest bardzo przykro, że nie dzwonię. Boję się aborcji, to straszne. – I rozpłakała się.
Nina spojrzała na nią ze współczuciem. Poszła do sypialni i podniosła drugą słuchawkę. Z trudem powstrzymywała się, by nie dać upustu zalewającej ją fali oburzenia. Postanowiła jednak wziąć się w garść. Chciała bowiem usłyszeć, co mówi Maja, a zwłaszcza co powie w tej sytuacji ów stary zbereźnik.
– Halo... Wasylicz, dzień dobry. To ja, Maja. Co słychać?
– No, w końcu się odezwałaś – szeptał do słuchawki administrator. – Nie mogę mówić głośno, bo ta moja krowa jest w domu. Poczekaj, wyjdę na podwórko zapalić. Nie odkładaj słuchawki.
Było słychać, jak słodkim głosem zwraca się do żony:
– Aneczko, wychodzę na papierosa. Za jednym zamachem kupię też świeży chleb na kolację.
Nie upłynęła minuta, kiedy w słuchawce ponownie rozbrzmiewał dialog:
– Majka, słyszysz mnie? No, co u ciebie, opowiadaj. Strasznie się za tobą stęskniłem. Wiesz, nawet źle sypiam po nocach. Cały czas wspominam te nasze spotkania w magazynie. Dlaczego tak długo nie dzwoniłaś? Podaj mi swój adres. Mieszkasz sama? Majeczko najdroższa, dlaczego nic nie mówisz? Słyszysz mnie?
– Tak, słyszę – rzekła cicho Majka. – Wasylicz, czy ty naprawdę mnie kochasz?
– Co za pytanie, mój ty cukiereczku! Jak sobie przypomnę ciebie, taką nagusieńką, to… nie wiem, co robić. Dyktuj ten adres. Jutro, kiedy ta moja krowa będzie w pracy, przyjadę do ciebie. Nikt się nie dowie.
– Słuchaj, Wasylicz, jestem w ciąży. To szósty tydzień. Dzisiaj byłam u lekarza.
– Co?! Coś ty powiedziała? – Ton głosu w słuchawce momentalnie się zmienił.
– Jestem w ciąży – powtórzyła Maja.
– No, co ja na to poradzę? A z kim ty wpadłaś, koleżanko?
– Oprócz ciebie nie miałam nikogo, dobrze o tym wiesz. – Maja znów się rozpłakała. – Co mam zrobić, Wasylicz? Boję się!
– Dobrze, dobrze, nie becz. – Mężczyzna zaklął ze złością. – Dam ci pieniądze na skrobankę. Podaj adres, jutro je przywiozę. Tylko nikomu ani słowa o mnie. Nikomu, zrozumiałaś? Nie becz, powiedziałem...
Pani Nina podeszła do płaczącej Mai i wziąwszy z jej ręki słuchawkę, odłożyła ją na aparat. Głęboko westchnęła, a potem kontynuowała rozmowę z równoległego połączenia:
– Teraz ty mnie posłuchaj, stary zboczeńcu, i nie przerywaj! Pieniądze przyniesiesz, i nie tylko na aborcję. Jutro czekam na ciebie w centralnym sklepie spożywczym na Gorkiego, przy rynku, w moim gabinecie. Jestem kierowniczką tej placówki i opiekunką Mai. Zapytasz o mnie ochroniarza Żorę, on cię zaprowadzi. Jeśli nie zjawisz się jutro do drugiej, o wszystkim dowie się twoja żona, a o trzeciej składam na ciebie skargę na milicji. Będziesz z całą pewnością pociągnięty do odpowiedzialności karnej za uwiedzenie nieletniej, już możesz się zacząć bać. Dla twojej informacji: w tym mieście mam duże możliwości i mocne powiązania. Zrozumiałeś, panie administratorze? Na bezbronne dziecko, sierotę się połakomił, pedofil jeden! Przyniesiesz wszystko w zielonych...
Pani Nina wymieniła taką sumę, że Mai zakręciło się w głowie.
Pieniądze administrator przyniósł. Trzęsącymi rękoma położył na biurku grubą kopertę i upadł przed Niną na kolana:
– Nie gub mnie, dobrodziejko. Całe życie będę się za ciebie modlił. Czort mnie, durnego, podkusił. A Majkę ja już nigdy, nawet palcem... – skowyczał.
– Żora, wyrzuć stąd tego capa – zarządziła Nina, przeliczywszy pieniądze i patrząc z odrazą na pełzającego po podłodze Wasylicza.
---
Tydzień później zawiozła Majkę do znajomego lekarza, który przeprowadził aborcję. Nie było żadnych komplikacji. Dziewczyna trzy dni leżała w domu, ocierając łzy, a potem poszła do pracy.
– Nawet nie patrz w stronę facetów – ostrzegała ją pani Nina.
Maja sama doskonale to rozumiała. Przestała się nawet uśmiechać do klientów płci męskiej, nie zwracając najmniejszej uwagi na ich komplementy i umizgi. Zaczęła dużo czytać, głównie powieści obyczajowe i historyczne, chodzić na basen i przygotowywać się do egzaminów wstępnych do technikum handlowego.
Nie mając przyjaciółek, radziła się wyłącznie pani Niny i tylko z nią przebywała. Opiekunka kupowała jej drogie, szykowne ubrania, pokazała, jak pielęgnować włosy i paznokcie, by wyglądać zawsze – jak mawiała – „na sto dwa”. Wprowadziła ją też w tajniki zachowywania się w dystyngowanym towarzystwie i przy stole. Uczyła swobodnej konwersacji, powstrzymywania emocji i – co najważniejsze – umiejętności poznawania się na ludziach. Maja stopniowo, nie mając wcześniej o tym nawet pojęcia, nabierała manier właściwych tak zwanym panienkom z dobrych rodzin.
---
Do technikum dostała się bez problemów, wystarczył jeden telefon jej dobrodziejki. Swoje dwupokojowe mieszkanko z pomocą opiekunki zamieniła na trzypokojowe w innej dzielnicy miasta, gdzie nikt jej nie znał. Pani Nina, uruchamiając swe koneksje, załatwiła to mieszkanie jako darowiznę dla Mai, by nikt się na nie w przyszłości nie połakomił.
Od kiedy dziewczyna ukończyła dwadzieścia lat, opiekunka dawała jej czasem do zrozumienia, że teraz pora się już rozejrzeć za jakimś przyzwoitym narzeczonym. Gdy jednak Maja nie przejawiała w tej dziedzinie żadnej inicjatywy, sama zdecydowała wziąć sprawy w swoje ręce…
---
Pięćdziesiąte urodziny pani Nina postanowiła świętować w najlepszej restauracji w mieście. Tam też zamierzała poznać Maję z Wadimem, pracownikiem urzędu skarbowego. Od dawna znała tego młodego mężczyznę z doskonałymi perspektywami i uważała, że wspaniale nadaje się na kandydata do ręki jej ślicznej podopiecznej.
Gości zaproszono na obiad, który miał płynnie przejść w kolację. Maja wraz ze swą opiekunką przyjechały wcześniej, by dopilnować ustawienia stołów oraz rozłożenia dekoracji i przystawek. Około drugiej powoli zaczęli schodzić się goście, zajmując wyznaczone im miejsca. Zgromadziła się cała handlowa elita miasta. Maja siedziała po prawej stronie pani Niny na środku długiego, odświętnie udekorowanego stołu. Miała na sobie złocistobeżową wieczorową suknię z dekoltem. Mężczyźni zatrzymywali na niej wzrok o wiele dłużej, niż wymagała tego przyzwoitość. Kobiety zaś reagowały różnie: jedne uśmiechały się do niej, a inne starały się w ogóle nie patrzeć w jej kierunku. Oprócz Wadima byli już wszyscy, więc jubilatka zarządziła rozpoczęcie przyjęcia.
Urzędnik poważnej instytucji, dwudziestopięcioletni przystojniak Wadim, przybył nieco później. Ofiarował jubilatce ogromny kosz pąsowych róż i przy burzliwych oklaskach wręczył jej także niebanalny prezent – vou-
cher na dwutygodniowy pobyt w Rzymie. Pani Nina serdecznie podziękowała młodemu przyjacielowi i szepnąwszy mu ukradkiem coś na ucho, posadziła go naprzeciw Mai.
Przyjęcie przebiegało w miłej, swobodnej atmosferze. Goście żartowali, śmiali się, wznosili toasty, życząc „winowajczyni” tej uroczystości zdrowia, szczęścia i długiego życia...
Wadim w milczeniu dyskretnie przyglądał się Mai. Promień słońca, przebiwszy się przez koronkową firankę, dotknął swym ciepłem jej policzków, rozbłysnął na złocistych włosach i rozświetlił kasztanowe oczy dziewczyny. Ta mimowolnie, nie podejrzewając knutej intrygi, spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się do niego. Wadim poczuł, jak żar owego spojrzenia wniknął wprost do jego serca. Zabrakło mu powietrza. Odruchowo rozluźnił krawat, wstał i wyszedł na balkon, dziwiąc się, jak to możliwe, że ta niezwykła dziewczyna nie jest jeszcze w jego, jak to określał, kolekcji. Wprawdzie Nina Iwanowna mówiła mu niedawno, że chce poznać go ze swą podopieczną, ale nie wspomniała, że dziewczyna jest aż tak piękna i delikatna niczym złota róża. Ochłonąwszy nieco, wrócił na salę i usiadł na swoim miejscu. Pani Nina, zauważywszy jego zakłopotanie, rzuciła mu porozumiewawcze spojrzenie, a potem zasugerowała, by poprosił ją do tańca.
– Podoba ci się moja Majeczka? – uśmiechnęła się, kładąc rękę na ramieniu chłopaka.
– Nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny. Gdzie ją pani dotąd chowała?
– Może być twoja, Wadik, jeśli się z nią ożenisz. Najwyższy czas, byś założył rodzinę, ale ty ciągle uganiasz się za spódniczkami. Widzisz, nikt jej nie prosi do tańca. Zabroniłam. Tylko tobie wolno z nią tańczyć.
– Jest taka poważna. Może odmówić? – spytał Wadim.
– Zrobi wszystko, co jej powiem. Tylko ty masz się jej podobać. Maja to mądra i rozsądna dziewczyna. Wiele już w życiu przeszła. Niech cię Bóg broni, jeśli ją skrzywdzisz. Jest dla mnie jak córka. Nie ma nikogo oprócz mnie. Zatańcz z nią, porozmawiajcie, ale na nic więcej sobie nie pozwalaj. Jeśli zechce, możesz odprowadzić ją do domu, lecz tylko do drzwi. Ach, pora ci się wreszcie ożenić, Wadik, najwyższy czas.
– Niech pani mnie jej przedstawi – poprosił Wadim.
Nigdy, przez całe dwadzieścia lat, Maja nie czuła się tak szczęśliwa i radosna. Pierwsza miłość wyzwoliła w niej najlepsze cechy charakteru. Wadim był jak książę z bajki, którą w dzieciństwie czytała jej mama. Zjawiał się u niej co wieczór. Jeździli wtedy po mieście, jadali kolacje w drogich restauracjach, chodzili na koncerty i spacerowali po ulicach skąpanych w świetle latarni. Przynosił Mai kwiaty i kosztowne upominki, aż w końcu zawładnął jej sercem. Ta miłość, wzbudzająca jednocześnie łagodność i namiętność, przyprawiała o drżenie również serce Wadima. Wszystko w tej młodej kobiecie go zachwycało: przepiękne, złociste włosy, duże, kasztanowe oczy, cera o barwie miodu, a także łagodny charakter, delikatny głos i czarujący uśmiech, który doprowadzał go czasem do szaleństwa.
Obojga zakochanych łączyło niezłomne pragnienie, by już nigdy się nie rozstawać i złączyć swe losy na zawsze. Po powrocie pani Niny z Rzymu Wadim natychmiast do niej zadzwonił i zapytał, czy mógłby odwiedzić ją wraz z Mają.
– Zapraszam. Czekam na was – ucieszyła się taktowna swatka.
---
Tego wieczoru Wadim oficjalnie oświadczył się swej wybrance w obecności jej opiekunki. Ofiarował ukochanej piękny, drogi pierścionek. Postanowiono, że za dwa miesiące odbędzie się ślub i wesele w tej samej restauracji, gdzie się poznali.
– Niech was Bóg błogosławi, drogie dzieci – mówiła wzruszona pani Nina. – Może jeszcze na stare lata doczekam się wnuków. Całe życie jestem sama. Nie dał mi Pan Bóg dzieci ani dobrego męża. Zawsze grzałam się przy cudzych ogniskach. Teraz, patrząc na was, cieszę się waszym szczęściem. Jeżeli chodzi o ślub, sama załatwię z księdzem co trzeba. Z kierownictwem restauracji też. Wyprawimy wam wesele, jakiego jeszcze świat nie widział. Będziesz, Majeczko, najpiękniejszą panną młodą, jaka kiedykolwiek stanęła na ślubnym kobiercu.
Maja objęła swoją dobrodziejkę. Serce dziewczyny przepełniała wdzięczność do tej dobrej, samotnej kobiety, która przez tyle lat się o nią troszczyła. Ze łzami radości i szczęścia uklękła przed nią.
– Bardzo panią kocham. Jestem wdzięczna za wszystko, co pani dla mnie zrobiła... Za całą pani troskę i dobroć, a zwłaszcza za Wadika... Przez te wszystkie lata była pani dla mnie niczym matka, czuła i kochająca. Nigdy mnie pani nie skarciła, nawet kiedy na to zasługiwałam. Pani nauki i dobre rady przydadzą mi się w życiu. Zawsze będzie pani najdroższym gościem w naszym domu, a jeśli Bóg istnieje, to z pewnością nagrodzi panią za to wszystko. I jeszcze jedno... czy mogłabym zwracać się do pani: mamo Nino? Już od dawna nazywam tak panią w swoim sercu.
Nina Iwanowna podniosła Majkę z kolan i posadziła obok siebie na tapczanie, mocno ją przy tym obejmując i przytulając do siebie.
– Ja też od dawna cię kocham matczyną miłością, córeczko. Bez ciebie moje życie byłoby puste.
Wadim z radosnym uśmiechem przenosił wzrok z jednej kobiety na drugą. Obie stały się jego przeznaczeniem. Były częścią jego życia. Od dnia, w którym poznał Maję, inne kobiety przestały dla niego istnieć. Zmienił numery telefonów, a także wyrzucił z mieszkania i samochodu wszystko, co przypominałoby mu poprzedni styl życia. Teraz liczyła się tylko miłość do tej cudownej dziewczyny.
---
Choć ich życiem zawładnęła przedweselna krzątanina, choć wciąż pojawiały się nowe sprawy do załatwienia, te dwa miesiące były dla młodych zakochanych całą wiecznością. Czasu było coraz mniej, lecz mimo to każdy dzień wydawał się dłuższy od poprzedniego. Suknię ślubną, buty i rękawiczki dla panny młodej mama Nina sprowadziła z samego Paryża. Zaproszono najlepszych śpiewaków i muzyków, a rolę wodzireja weselnej uczty miał pełnić znany aktor i parodysta. Zarówno gości, jak i występujących poproszono, by ubrali się z tej okazji na biało. Przygotowano też specjalny program z udziałem gwiazd estrady. Nina rzeczywiście organizowała takie wesele, że mówiło o nim całe miasto. I wreszcie nadszedł ten dzień.
---
Pan młody, ubrany w biały frak, w towarzystwie przyjaciół przyjechał po narzeczoną paradną karetą, zaprzężoną w trójkę białych koni. Kiedy zobaczył Maję w prześlicznej sukni ślubnej, zaparło mu dech w piersiach. Nie mógł uwierzyć, że ta niezwykła dziewczyna będzie odtąd należeć do niego, będzie jego żoną...
Po weselu nowożeńcy pojechali w poślubny rejs po Morzu Śródziemnym...O autorce
Tamara Reznikowa urodziła się w słonecznej Gruzji. W wieku dwóch miesięcy matka przywiozła ją do Rosji. Miasto uzdrowiskowe Anapa na południu kraju stało się dla niej bliskim i kochanym przez całe życie. Tam, w środowisko ateistycznym, kształtował się jej światopogląd.
W 1997 roku Tamara wraz z mężem Wiktorem i dziećmi przeprowadziła się do USA, by tu zamieszkać już na stałe.
W 1999 roku małżonkowie uwierzyli w Boga i poświęcili swe życie służbie Ewangelii, szerząc ją w Ameryce, Kanadzie, na Ukrainie, w Niemczech, Mołdowie i Rosji.
Podczas licznych podróży, spotykając różnych ludzi i wysłuchując ich życiowych historii, Tamara zaczęła pisać powieści i opowiadania; zawsze na podstawie realnych wydarzeń. Tak więc na półkach księgarskich pojawiły się jej książki mówiące o drodze człowieka do Boga.
Inne pozycje Wydawnictwa SZARON:
Błogosławione życie – Robert Morris
Błogosławiony Kościół – Robert Morris
Bogowie i królowie – Lynn Austin
Bojaźń Boża – John Bevere
Bóg chce cię błogosławić – Che Ahn
Bóg jest dobry – Bill Johnson
Bóg marnotrawny – Timothy Keller
Bóg podąża za Tobą – Jud Wilhite
Bóg, jakiego nie znałem – Robert Morris
Być jak menora – Radosław Lemański
Chcę mieć zielony nos – Max Lucado
Chrystus a ludzkie cierpienie – Jones Stanley
Chrzest miłości – Leif Hetland
Cud jest w twoich ustach – Joseph Prince
David Wilkerson – Biografia – Gary Wilkerson
Decydujący Moment – Bill Johnson
Diabelska pułapka – John Bevere
Doskonałe ja – dr Caroline Leaf
Duch synostwa – Leif Hetland
Dzień, w którym spotkałam Jezusa –
Frank Viola, Mary DeMuth
Dziesięć – Krawędź światów – Remigiusz Koczy
Dziesięć osób, które powinien znać każdy chrześcijanin – Warren W. Wiersbe
Gromadźcie sobie skarby – Randy Alcorn
Historie biblijne dla starszych dzieci –
Francine Rivers
Inspirujące słowa – 30 wersetów,
które możesz pokolorować
Jak nogi łań na wyżynach – Hannah Hurnard
Jak reagować na złe traktowanie – John Bevere
Jesteś wyjątkowy – Max Lucado
Jezus jest___ – Judah Smith
Klejnoty obietnic Bożych – Charles H. Spurgeon
Koniec mnie – Kyle Idleman
Krzyż i sztylet – David Wilkerson
Łaska jest silniejsza – Kyle Idleman
Łaska – niepojęta, niezasłużona – Max Lucado
Matka i Syn – Emerson Eggerichs
Miłość działa – Bob Goff
Moc właściwej wiary – Joseph Prince
Modlitwa w przybytku – Dariusz Wojcinowicz
Modlitwa zmienia życie – Stormie Omartian
Modlitwy, które przynoszą uzdrowienie –
John Eckhardt
Most Przeznaczenia – Francine Rivers
Myśl i jedz mądrze – dr Caroline Leaf
Na wieczne nigdy – Remigiusz Koczy
Najlepsza – Max Lucado
Naga Ewangelia – Andrew Farley
Narodziny cudów – Heidi Baker
Niezasłużona przychylność – Joseph Prince
Nowa Biblia Gdańska
On wciąż mówi – Proroctwo dzisiaj – Tom Lane
Opowieść o życiu – Joanna Ćwian
Ostatnia reformacja – Torben Sondergaard
Inspirujące słowa – 30 wersetów,
które możesz pokolorować
Jak nogi łań na wyżynach – Hannah Hurnard
Jak reagować na złe traktowanie – John Bevere
Jesteś wyjątkowy – Max Lucado
Jezus jest___ – Judah Smith
Klejnoty obietnic Bożych – Charles H. Spurgeon
Koniec mnie – Kyle Idleman
Krzyż i sztylet – David Wilkerson
Łaska jest silniejsza – Kyle Idleman
Łaska – niepojęta, niezasłużona – Max Lucado
Matka i Syn – Emerson Eggerichs
Miłość działa – Bob Goff
Moc właściwej wiary – Joseph Prince
Modlitwa w przybytku – Dariusz Wojcinowicz
Modlitwa zmienia życie – Stormie Omartian
Modlitwy, które przynoszą uzdrowienie –
John Eckhardt
Most Przeznaczenia – Francine Rivers
Myśl i jedz mądrze – dr Caroline Leaf
Na wieczne nigdy – Remigiusz Koczy
Najlepsza – Max Lucado
Naga Ewangelia – Andrew Farley
Narodziny cudów – Heidi Baker
Niezasłużona przychylność – Joseph Prince
Nowa Biblia Gdańska
On wciąż mówi – Proroctwo dzisiaj – Tom Lane
Opowieść o życiu – Joanna Ćwian
Ostatnia reformacja – Torben Sondergaard
Pan da wam miasto – Paiva Heikila
Patrzeć oczami Nieba – Leif Hetland
Pewna siebie mama – Joyce Meyer
Pieśń Odkupienia – Lynn Austin
Pod osłoną Najwyższego – Francis Frangipane
Pod skorupą milczenia – Lesław Juszczyszyn
Pogromcy Olbrzymów – Leif Hetland
Potęga marzeń – Francine Rivers
Potęga nadziei – Francine Rivers
Półmetek – Bob Buford
Prawdziwie wolny – Robert Morris
Przeznaczeni, by królować – Joseph Prince
Skarbiec cudów dla kobiet – Karen Kingsbury
Skarbiec cudów dla nastolatków – Karen Kingsbury
Skarbiec cudów dla przyjaciół – Karen Kingsbury
Słowo Życia – parafraza Nowego Testamentu
Szukając Allaha, znalazłem Jezusa –
Nabeel Qureshi
Twój wyjątkowy dar – Max Lucado
Ufaj Bogu dzień po dniu – Joyce Meyer
Uzdrowienie – Jak żyć w nadnaturalnej mocy –
Chris Gore
Uzdrowienie i pełnia poprzez Wieczerzę Pańską –
Joseph Prince
W drodze do Betlejem – Urszula Śliwka
Walka – Craig Groeschel
Wbrew nadziei – Agnieszka Kubicka
Widziałem Boga – Klaus-Dieter John
Wierzący NiePraktykujący – Craig Groeschel
Włącz swój mózg – dr Caroline Leaf
Wolność od skupienia na sobie – Timothy Keller
Wykonało się – David Wilkerson
Zasada AHA – przebudzenie, szczerość, działanie –
Kyle Idleman
Zmęczony wymaganiami, których nie umiem spełnić – Jeff VanVonderen
Zwyciężyć kłamcę – jak usłyszeć Boży głos... –
Steven Furtick
Życie jest___ – Judah Smith
Żyj bez ograniczeń – Jentezen Franklin
Żyj, zanim umrzesz – Daniel Kolenda
Wierzący NiePraktykujący – Craig Groeschel
Włącz swój mózg – dr Caroline Leaf
Wolność od skupienia na sobie – Timothy Keller
Wykonało się – David Wilkerson
Zasada AHA – przebudzenie, szczerość, działanie –
Kyle Idleman
Zmęczony wymaganiami, których nie umiem spełnić – Jeff VanVonderen
Zwyciężyć kłamcę – jak usłyszeć Boży głos... –
Steven Furtick
Życie jest___ – Judah Smith
Żyj bez ograniczeń – Jentezen Franklin
Żyj, zanim umrzesz – Daniel Kolenda
Szaron – produkty zmieniające rzeczywistość.