- W empik go
małą literą - ebook
małą literą - ebook
Wiersze Grzywacza to rzeczywistość migocząca. Migocze pies na końcu ulicy — świata. Mruga zakłopotana ciemność. Drzewa czekają na nasz ból, a tymczasem duch w końcu zstąpił, ale nie Ten, tylko jakiś inny, potworny. Czy można nakryć Czecha na życiu? Co zrobić, kiedy nie ma na co plwać? Czy do psychomachii potrzebny jest wzwód? Czy po miłości zostaną tylko drzewa? Czy mnie też wysypią kiedyś pod kosodrzewiną? To tylko ułomki migotania. Uwaga! Nadciągają wiersze! J. Soliński
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8245-324-9 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ja się tylko do nieb nadaję
potrafię skojarzyć biskupa z rocky balboa
umiem się świetnie zapatrzeć na dowolnej długości chwilę
doskonale też słucham jednej płyty całymi latami
coraz dokładniej i coraz to innej
na pytania odmilczam w… (to nie jest sprawiedliwe:
oko ma swoje fantastyczne mgnienie a ucho
tylko zapalenie), odmilczam więc w mgnienie ucha.
na konieczność zastygam jak lawa
bo nie ma na co plwać — głębi niet.
umiem też biec dość długo za dowolnym ptakiem
a każda rzecz do mnie coś mówi i czegoś chce
wszystko co spotykam jest piękniejsze niż ja
za to rozumiem każdy koci skrad
ja się tylko do nieb nadaję.czechy
czechy to małe miasteczko
gdzieś przy granicy w górach
z ryneczkiem mniej więcej na środku
dookoła podcienie
nikogo
jakby codziennie była
niedziela
na kościele oprócz
liszajów dawnej chwały
złotych zatartych liczb na tarczy z czarnych desek
na które nic już nie wskazuje
— raczej życzenie czy kłamstwo
— o mszy co tydzień o jedenastej
wystawa sklepu jak
z atomowego miasta
kupisz tu wszystko
szare skarpety i szary wózek
szary biustonosz i spodnie
dla dziecka grzechotka
też jakaś biało czarna
a może to szyba jest brudna
nie wiemy
właściciel restaurace przeprasza
— zmienia właśnie wy(na)strój
zavreno
wczoraj i jutro powie to samo
na środku dokładnie
kolumna świętej trójcy
albo boskiej matki
z pragmatycznego obowiązku
odnowiona pięknie
nikt na nią nie patrzy
lituję się więc
nad dumną samotną kolumną
cóż robić
skoro w restaurace
wymienia się nastrój
wzrok mój musi jej starczyć na długo
więc wołam na pomoc
zapatrzoną w brak zasięgu
córkę
przychodzi i patrzy
bogowie pięknieją
w dawnym kamieniu
czesi dla mnie specjalnie
porzucają malutkie swe
miasta
popołudniami
ale gdzie wtedy są sami
kiedyś nakryję tych czechów na życiu
zostanę w małym czeskim miasteczku
na zawszeczytając „Przelotnie” Urszuli Kozioł
To było Nic.
co weszło na chwilę pomiędzy nas
niewidzialne lecz rozedrgane weszło
i zaczaiło się.
Cóż to za Nic.
Niby go nie ma a jest
i już
od ramienia do ramienia urasta obwód
i już płata nam coś korci i plącze.
Zerkam a ty
dorysowujesz mu skrzydło
Zerkasz —
to ja też mu skrzydło przyprawiam
a to — mig mig —
i odfrunęło.
Odfrunęło Nic z naszymi skrzydłami
i zaraz nam czegoś zabrakło.
a więc oddaliśmy sobie skrzydła. i teraz kulejemy na jedno. czy Nic zdarzyło się przelotnie czy trwa. czy przelotnie jest porządnej wagi. czy Nic jest spojrzeniem na piękno czy przysięgą. a może jednym i drugim. czy piękno jest przyzwyczajeniem. czy zdarza się wielokrotnie. czy raz. co jest między mig a mig. czy Nic potrzebuje nas. czy można mu nie dać skrzydła. czego wystrasza się Nic. czy Nic czeka.
twórca prawdziwy nigdy nie tworzy. tworzy dla zaraz zabrakło. creationis vanitas. mruga zakłopotana ciemność. ale tylko przez chwileczkę. przez zaraz. Nic bowiem nie jest możliwe. wszelka ulotność i morsztyniane Nic.
ale gdzieś
w krainie niców
panuje tłok
relacji
zamiarów
westchnień i chceń
i słychać łopotanie
złożone z
miliona złożonych do zachwytu skrzydeł
i tylko ucha tam nie ma
żadnegodo m***
najczęściej jest doprowadzana
ze spętanymi nogami
drobiąc na parkiet
nie lubi być w roli głównej
żadna z niej celebrytka
choć wszyscy na nią polują
paparazzi śledzą
na wszelki wypadek
nawet siebie
sądzi się błędnie
że przyjaźni się z
zazdrością
ale to ta ostatnia
(jeden z głównych grzechów!)
rozgłasza
te ploty
nic podobnego
to niepodobna
jest najczęściej podrabianym banknotem
na świecie
jak krzyk muncha
jak schody do nieba
jak wojna trojańska
i rok sześćdziesiąty dziewiąty
trochę jak bóg
nie wiadomo w gruncie
czy to ona rzeczy
wymyśla
czy jest wymyślana
podobna do yeti
trójkąt bermudzki
dlatego naprawdę
znają ją
tylko
lekko pijani
poeci na dnie
kotliny
w cieplicachdrezno
wojtkowi dziedzieli
czy gdy tu i teraz jestem ja
i nie ma mnie tam i wtedy
to jestem częścią
świata który widzę?
wystarczy widzieć
żeby częścią już być?
ciepły dzień
nad łabą
panorama bernardo
belotto byłby
zachwycony
wiatr
deskorolki
wózki
pary z pizzą z kartonu
nieskromnie (syrena!)
odpływa parowiec
ciepły dzień
łaba
a za nią
miasto łazarz
z porcelanową twarzą
jestem strasznie ciekaw
czy bernardo
zostawiłby
deskorolkę
i tę biegnącą przepiękną
w różowych najkach
na nic pizza w moim kartonie
w zachwycie źrenice i najki
na nic rozszerzone
odchodzę skazany
odchodzę zawsze
na słowa