Mała WIELKA zmiana. Jak skuteczniej wywierać wpływ - ebook
Mała WIELKA zmiana. Jak skuteczniej wywierać wpływ - ebook
Książka otrzymała wyróżnienie w kategorii Autor zagraniczny w konkursie "Książka dla Trenera 2015"
Każdy z nas od czasu do czasu zmuszony jest przekonać kogoś do czegoś – szefa, współpracownika, klienta, partnera, dziecko, sąsiada, a nawet przyjaciela. Sami również nieustannie spotykamy się z próbami wywarcia na nas wpływu przez innych. Co zrobić, aby osiągnąć zamierzony cel? Jak skutecznie przekonywać? Jaka mała, z pozoru nieistotna, zmiana ułatwi nam uzyskanie lepszego efektu?
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7489-649-8 |
Rozmiar pliku: | 762 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy Britney Spears nie stawiła się na rozprawie sądowej, wiadomość o tym trafiła na pierwsze strony gazet. Podobnie było ze znanymi aktorami Gerardem Depardieu i Lindsay Lohan. Uniki gwiazd sceny i ekranu nie ograniczają się jednak do stawiennictwa (a ściślej: niestawiennictwa) w sądach. Niektóre gwiazdy sprawiają zawód nawet swoim wielbicielom. Brytyjska grupa rockowa Oasis słynęła z niepunktualnego rozpoczynania występów, a amerykański piosenkarz country George Jones regularnie nie zjawiał się na własnych koncertach, dlatego zyskał przydomek „No-Show Jones”.
W przeciwieństwie do wielkich gwiazd podobnym sytuacjom w codziennym życiu „zwykłych” ludzi nie poświęca się zbyt wiele uwagi. A jest ich mnóstwo: klienci restauracji nie zjawiają się, mimo dokonania rezerwacji, ławnicy nie stawiają się na rozprawach, zajęci dyrektorzy zapominają o ważnych spotkaniach, przyjaciółki nie przychodzą na umówioną kawę, a zarejestrowani pacjenci nie pojawiają się w przychodniach.
Rozpatrywane z osobna takie sytuacje nie wiążą się z dużymi kosztami. W skali roku jednak do skutku nie dochodzą miliony spotkań biznesowych, wizyt u fryzjera, wyjść do restauracji, prezentacji handlowych czy seminariów i konsultacji dla studentów. Finansowe konsekwencje wszystkich tych niepozornych uchybień urastają do olbrzymich rozmiarów.
Weźmy osobę, która bez uprzedzenia nie przychodzi na umówioną wizytę u lekarza. Na pierwszy rzut oka to drobiazg. Łatwo można sobie wyobrazić, że przeciążony pracą lekarz wykorzysta rzadko nadarzającą się okazję, by wypełnić zaległą dokumentację, załatwić coś przez telefon czy choćby zwyczajnie odpocząć. Jeśli jednak takie sytuacje stają się nagminne, to łączny efekt spadku wydajności pracy, utraty dochodów i niepotrzebnie poniesionych kosztów może mieć poważne konsekwencje finansowe. Ocenia się, że w Wielkiej Brytanii publiczna służba zdrowia ponosi rocznie około 800 milionów funtów strat z powodu nieprzychodzenia przez pacjentów na umówione wizyty. W Stanach Zjednoczonych niektórzy ekonomiści zajmujący się służbą zdrowia szacują, że takie sytuacje powodują miliardy dolarów strat.
Restauratorzy muszą się liczyć z tym, że niewykorzystane rezerwacje spowodują nie tylko przejściową utratę dochodów, ale i długotrwały spadek zysków, a jeśli jakoś temu nie zaradzą, może to doprowadzić nawet do zamknięcia lokalu.
Inne branże także narażone są na straty, na przykład kiedy kosztowne spotkania trzeba przekładać na inny termin z powodu nieobecności osób decyzyjnych lub ze względu na nieprzybycie potencjalnych kontrahentów, którzy przyjmują zaproszenia na prezentacje handlowe, targi czy kongresy, lecz ostatecznie z nich nie korzystają.
Czy można temu zaradzić?
Na szczęście można przekonać ludzi, by przychodzili na umówione spotkania czy – ogólniej – dotrzymywali wszelkich zobowiązań, wprowadzając naprawdę niewielkie zmiany. Podczas badań, które prowadziliśmy w ośrodkach zdrowia, dokonaliśmy dwóch drobnych modyfikacji, które znacznie zmniejszyły liczbę przypadków niestawiania się pacjentów na umówioną wizytę. Wdrożenie tych zmian nic nie kosztowało, ale może mieć ogromny wpływ na finanse – pozwala przychodniom zaoszczędzić dziesiątki milionów dolarów rocznie¹.
Zmiany te opiszemy szczegółowo w dalszej części książki (niecierpliwych czytelników odsyłamy do rozdziału 8). W tym miejscu chcemy podkreślić, że przekonanie kogoś do stawienia się na umówione spotkanie jest tylko jednym z przykładów sztuki wywierania wpływu. Jest mnóstwo rzeczy, do których musimy nakłaniać innych ludzi w rozmaitych okolicznościach.
Bez względu na to, kogo trzeba przekonać, w tej książce będziemy konsekwentnie powoływać się na jedną prostą prawdę: jeżeli chodzi o wywieranie wpływu na zachowanie innych ludzi, to często największe znaczenie mają drobne zmiany w naszym podejściu.
Jest to książka o tym, jak wpływać na ludzi i przekonywać ich w sposób skuteczny i etyczny. Znajdziesz tu użyteczne informacje na temat drobnych, ale kluczowych zmian (opisaliśmy ich ponad pięćdziesiąt), które możesz wprowadzić natychmiast. Co ważne, przedstawiając w kolejnych rozdziałach konkretne działania prowadzące do uzyskania pożądanych reakcji, nie opieramy się na przeczuciach i domysłach, ale prezentujemy dowody oparte na licznych badaniach z zakresu wywierania wpływu oraz dokładnie wskazujemy, które małe zmiany mogą przynieść wymierne efekty w rozmaitych sytuacjach.
Ponad trzydzieści lat temu Robert B. Cialdini napisał książkę Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka². Opisał w niej sześć uniwersalnych zasad wywierania wpływu, sformułowanych na podstawie dostępnych wówczas dowodów naukowych, a także własnych trzyletnich badań terenowych. Od tamtej pory wielu badaczy potwierdziło wiarygodność tych zasad, a praktycy wpływu społecznego, pracujący w rozmaitych branżach, stale z nich korzystają. Są to: reguła wzajemności (czujemy się zobligowani do odwzajemniania wyświadczonych nam przysług), reguła autorytetu (ufamy radom i wskazówkom specjalistów), reguła niedostępności (im trudniej coś jest dostępne, tym bardziej tego pożądamy), reguła sympatii (im bardziej kogoś lubimy, tym chętniej spełniamy jego prośby), reguła zaangażowania i konsekwencji (chcemy postępować zgodnie ze swoimi wartościami i zobowiązaniami) oraz reguła społecznego dowodu słuszności (jeśli nie wiemy, jak postąpić, kierujemy się tym, jak w danej sytuacji postępują inni).
W naszej kolejnej książce Tak! 50 sekretów nauki perswazji opisaliśmy uaktualnione, szczegółowe rady dotyczące stosowania wspomnianych zasad, a także liczne inne techniki poparte naukową wiedzą na temat wywierania wpływu³.
Nauka jednak nie stoi w miejscu.
Prowadzone w ostatnich latach liczne badania w dziedzinie neurobiologii, psychologii poznawczej, psychologii społecznej oraz ekonomii behawioralnej pozwoliły dokładniej poznać mechanizmy wywierania wpływu, perswazji i modyfikacji zachowań. W tej książce znajdziesz przegląd ponad pięćdziesięciu koncepcji, których większość oparta jest na najnowszych badaniach.
Nie bez powodu przedstawiamy swoje spostrzeżenia w kilkudziesięciu krótkich rozdziałach. Lektura jednego rozdziału nie zajmie ci więcej niż dziesięć minut. To wystarczy, by zrozumieć działające w danej sytuacji mechanizmy psychologiczne, potwierdzone w eksperymentach naukowych przeprowadzonych przez nas samych i przez wielu innych badaczy. Omawiamy też praktyczne zastosowanie przedstawionych koncepcji w rozmaitych kontekstach w życiu zawodowym (w kontaktach z kolegami, współpracownikami i klientami) i prywatnym (w relacjach z rodziną, przyjaciółmi i sąsiadami), a także w innych powszechnych interakcjach społecznych. Ponadto podpowiadamy, jak stosować nasze wnioski i spostrzeżenia w konkretnych, codziennych sytuacjach, takich jak kontakty bezpośrednie, spotkania grupowe, rozmowy telefoniczne, komunikacja za pomocą e-mali, forów internetowych czy portali społecznościowych.
Prócz tego, że opieramy się na najnowszych osiągnięciach nauki o perswazji, nowością jest także motyw małych zmian, które przynoszą wielkie efekty. Po raz pierwszy będziemy rozważali, jak wpływać na ludzi i przekonywać ich (w etyczny sposób) za pomocą drobnych kroków, które mogą prowadzić do wielkich efektów. Nazwaliśmy je małymi-wielkimi zmianami.
Naszym zdaniem skupienie się na popartych naukowo, drobnych, ale mających dalekosiężne skutki zmianach jest bardzo ważne, ponieważ typowe metody perswazji, które na ogół stosujemy, są coraz mniej skuteczne.
Większość z nas jest przeświadczona, że podczas podejmowania decyzji bierze pod uwagę wszystkie dostępne informacje, dzięki czemu dokonuje przemyślanego wyboru sposobu postępowania. Nic więc dziwnego, iż wierzymy, że tak samo robią inni i że najlepszym sposobem na przekonanie ludzi do czegoś jest dostarczenie im wszelkich dostępnych na ten temat informacji oraz uzasadnienia, dlaczego powinni się na nich opierać.
Na przykład lekarz diagnozujący pacjenta cierpiącego na przewlekłą chorobę, która – choć nie wolno jej lekceważyć – jest uleczalna, przedstawia mu informacje na temat przyczyn choroby, jej etiologii i rokowań, następnie zaś proponuje konkretne kroki leczenia, takie jak zmiana diety czy zażywanie przepisanych leków o właściwych porach i we właściwych dawkach. Z kolei dyrektor działu IT zaniepokojony tym, że coraz więcej pracowników ściąga nielegalne oprogramowanie na firmowe komputery, może przesłać im wiadomość, w której szczegółowo opisze konsekwencje takiego postępowania i wyjaśni, dlaczego stanowi ono naruszenie etycznych zasad firmy.
Nie tylko lekarze i dyrektorzy działów IT próbują nakłonić ludzi do pożądanych zmian za pomocą przekazywania im informacji. Wszyscy tak robimy. Chcesz przekonać nowego klienta, że twój produkt przewyższa jakością wyroby konkurencji i dlatego jest wart wyższej o 20% ceny? Dostarcz mu kompletu informacji i argumentów na poparcie swojego twierdzenia. Chcesz zapewnić podwładnych, że twój najnowszy program reorganizacyjny jest lepszy niż dziesiątki innych, które wdrażano w przeszłości? Przedstaw solidne uzasadnienie i wykaż, w jaki sposób tym razem wszyscy na tym skorzystają. Chcesz namówić klientów, by przyłączyli się do planu inwestycji giełdowych twojej formy? Zapoznaj ich ze specjalistyczną analizą historii firmowych inwestycji, podkreślając najbardziej imponujące wyniki. Chcesz, żeby twoje dzieci odrabiały zadania domowe i kładły się spać o właściwej porze? Powiedz im o badaniach, które wykazały, że odrabianie lekcji zwiększa szanse na dostanie się na elitarną uczelnię, a następnie zapoznaj je z naukowymi dowodami na korzystne działanie snu.
Najnowsze badania w dziedzinie wywierania wpływu rzucają jednak nowe światło na dotąd często pomijane obserwacje, które przekonująco wyjaśniają, dlaczego strategie perswazji oparte wyłącznie na informowaniu nie mają dużych szans na powodzenie, jeśli chodzi o przekonanie ludzi do zmian.
Krótko mówiąc, to nie same informacje skłaniają nas do podjęcia danej decyzji, ale kontekst, w którym są podawane. Współczesny świat jest jak nigdy przedtem przeładowany informacjami i bodźcami. Pod nieustanną presją czasu, wymagań i obowiązków ludzie po prostu nie są w stanie przetworzyć i przeanalizować wszystkich danych, którymi dysponują. Skuteczne wywieranie wpływu coraz bardziej zależy nie od stanu wiedzy odbiorcy, ale od kontekstu i otoczenia psychologicznego, w których następuje przekaz. Co za tym idzie, możemy znacznie poprawić swoje umiejętności wywierania wpływu i przekonywania innych, nie tylko starając się wyjaśniać im znaczenie zmiany (informować i edukować), ale też dokonując drobnych modyfikacji w swoim podejściu, aby dostosować swój przekaz do głęboko zakorzenionych mechanizmów motywacyjnych. Drobne zmiany dotyczące miejsca, czasu, sposobu ujęcia i kontekstu przekazywanych informacji mogą diametralnie zmienić sposób odbioru owych danych i reakcji na nie.
Jako naukowcy behawioralni zajmujący się zarówno teorią, jak i praktyką perswazji i wywierania wpływu jesteśmy zafascynowani tym, jak nieznaczne bywają zmiany, które ostatecznie wywołują potężne skutki. Nieustannie zadziwia nas także fakt, że zmiany te rzadko wymagają dużych nakładów czasu, wysiłku czy pieniędzy. W tej książce pokazujemy, jakich drobnych zmian możesz dokonać – oraz jak wdrożyć je w sposób strategiczny i etyczny – by maksymalnie zwiększyć swoją zdolność wpływania na innych, bez uciekania się do kosztownych środków motywujących (premii, upominków, obniżek, rabatów, kar finansowych i tym podobnych) oraz bez marnowania cennego czasu i innych zasobów.
Przyjrzymy się również pewnym zagadkowym zjawiskom i zadamy wiele pytań, które mogą dać lepszy wgląd w naukę o wywieraniu wpływu. Na przykład:
- Jakich drobnych zmian możesz dokonać w treści e-maila, aby ułatwić sobie negocjowanie z partnerami biznesowymi?
- Co huragany, mrożony jogurt i ceny z końcówką 99 mogą nam powiedzieć o innych małych zmianach, które prowadzą do skutecznego wywierania wpływu?
- Jakie małe zmiany w podejściu pomogą ci bardziej efektywnie prowadzić spotkania?
- Jakie niewielkie i niewymagające wysiłku zmiany w sposobie formułowania wypowiedzi mogą zmotywować ludzi do realizacji celów, takich jak osiąganie dobrych wyników sprzedaży, zrzucenie zbędnych kilogramów, podjęcie nowego hobby czy skłonienie dzieci do odrabiania lekcji?
W dzisiejszym świecie, w którym wszystko dzieje się szybko i panuje natłok informacji, a natychmiastowy dostęp do aktualnych danych jest kwestią kliknięcia myszką czy przesunięcia obrazu na ekranie, łatwo zlekceważyć znaczenie małych zmian kontekstu podawanych treści. Byłby to jednak błąd.
Nowe technologie i nieustanny dostęp do informacji bez wątpienia przynoszą nam nieopisane korzyści, pamiętajmy jednak, że nasz aparat poznawczy, który musi te informacje przetwarzać, nie zmienił się od wielu stuleci. Paradoksalnie im więcej informacji mamy do dyspozycji, by dokonywać trafniejszych wyborów, tym mniej jest prawdopodobne, że zdołamy je wszystkie wykorzystać w momencie podejmowania decyzji. Jesteśmy równie podatni na drobne zmiany kontekstu komunikacyjnego, jak nasi przodkowie setki i tysiące lat temu.
Jeśli chodzi o skuteczne i etyczne wywieranie wpływu, to małe rzeczy mają wielką moc. Czytając tę książkę, przekonasz się, że dzięki wprowadzeniu drobnych, potwierdzonych naukowo zmian do swoich apeli czy próśb możesz skutecznie wpływać na innych.
Naszą podróż przez meandry nauki o perswazji zaczniemy od wyjaśnienia, w jaki sposób małe zmiany w treści pisma urzędowego przekonały tysiące osób do podjęcia działania i zapłacenia zaległych podatków, dzięki czemu do urzędów skarbowych wpłynęły miliony funtów. Następnie zastanowimy się, jakie wnioski możesz z tego wyciągnąć, aby skutecznie przekonywać innych.
Steve J. Martin
Noah J. Goldstein
Robert B. CialdiniRozdział 2 Mała-wielka zmiana, która skłoni ludzi do pójścia pod prąd
Niezależnie od tego, czy chodzi o wybór między popularną restauracją a mniej uczęszczanym lokalem, o poddanie się fali emocji podczas imprezy sportowej⁸, czy też – co omówiliśmy szczegółowo w rozdziale 1 – o przekonanie ludzi do terminowego płacenia podatków, zasada społecznego dowodu słuszności może być niezwykle skuteczną „drogą na skróty” do ostatecznej decyzji. Dzięki niej nie tylko dokonujemy na ogół trafnych wyborów, ale także nawiązujemy więź z otoczeniem i potwierdzamy przynależność do grupy. Chęć „przyłączenia się do stada” jest tak silna, że oparcie się woli czy opinii większości nie tylko powoduje dyskomfort emocjonalny, ale także, w świetle najnowszych badań z dziedziny neurobiologii, może wręcz boleć.
We współczesnym wariancie klasycznych badań nad konformizmem, które w latach pięćdziesiątych XX wieku przeprowadził Solomon E. Asch⁹, zespół badawczy pod kierunkiem neurobiologa Gregory’ego S. Bernsa poinformował uczestników, że w ramach badań nad zdolnością spostrzegania zobaczą serię trójwymiarowych obiektów, po czym zostaną poproszeni o stwierdzenie, które z figur są jednakowe pod względem wielkości i kształtu, a które się od siebie różnią¹⁰. Eksperymentatorzy zaznaczyli przy tym, że wprawdzie cała grupa weźmie udział w badaniach, ale tylko jedna z osób zostanie podłączona do skanera funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI), znajdującego się w przyległym pokoju. Poprosili też uczestników o pozostanie w poczekalni, zanim oni podłączą urządzenie. Oczywiście była to tylko skomplikowana manipulacja, ponieważ niemal wszyscy członkowie badanej grupy byli współpracownikami eksperymentatorów. Wyjątek stanowiły osoby badane rezonansem, prawdziwi uczestnicy fascynującego eksperymentu, którego celem miało być stwierdzenie, co dzieje się z mózgiem, kiedy sprzeciwiamy się jednomyślnej opinii grupy.
Po podłączeniu „wybranego” uczestnika badań do skanera fMRI pokazywano mu serię par trójwymiarowych obrazów i proszono o ocenę, które są identyczne, a które różne. Zanim jednak pozwolono mu udzielić odpowiedzi, informowano go, że osoby w sąsiednim pokoju także oglądały te same obrazy i dla każdej pary ustaliły poprawną odpowiedź. Czasami grupa celowo odpowiadała błędnie w celu sprawdzenia, czy badany ulegnie naciskowi większości. Mimo iż większość osób badanych skanerem miała świadomość, że odpowiedzi grupy są niepoprawne, około 40% z nich przychyliło się do zdania większości.
Jeszcze bardziej frapujące było jednak odkrycie, że kiedy uczestnik badań dokonywał samodzielnego osądu niezgodnego z jednomyślnym zdaniem grupy, w jego mózgu uaktywniały się obszary odpowiadające za emocje. To nasuwa przypuszczenie, że idąc pod prąd, ponosimy koszty emocjonalne, które są dla nas bolesne.
Szczególnie trudne jest sprzeciwienie się grupom, które uważamy za ważne dla naszej tożsamości społecznej, czyli takim, które pomagają nam określić, kim jesteśmy i jak postrzegamy samych siebie. Jak pamiętasz, w rozdziale 1 pisaliśmy o tym, że brytyjscy urzędnicy skarbowi zdołali przekonać znacznie większą liczbę osób do terminowego płacenia podatków wyłącznie dzięki wyraźnej informacji, iż większość obywateli płaci podatki na czas. Kiedy w ponagleniach zawarto dodatkową wiadomość, że większość osób zamieszkałych w tym samym rejonie już wywiązała się z płatności, wskaźnik pożądanych reakcji wzrósł do 79% w porównaniu ze standardowym 67%.
Wykorzystano także trzecią wersję listu, która znacznie silniej odwoływała się do społecznej tożsamości adresatów. W tym przypadku posłużono się nie kodem pocztowym, a nazwą miasta. Spowodowało to jeszcze więcej pozytywnych reakcji – mała zmiana skłoniła do działania aż 83% odbiorców ponaglenia.
Te rezultaty świadczą o tym, że mała zmiana, o jaką powinni zadbać nadawcy podobnych komunikatów, może polegać na nawiązaniu do tożsamości społecznej odbiorców. Internet dostarcza pewnych danych, którymi można się posłużyć w celu zwiększenia siły przekonywania. Są to adresy IP. Dzięki nim firmy i instytucje mogą poznać lokalizację osób odwiedzających ich strony i kierować do nich informacje oparte na zasadzie społecznego dowodu słuszności z tego konkretnego obszaru. Innymi słowy, zamiast kierować tę samą, ogólnie sformułowaną wiadomość do mieszkańców Nowego Jorku i Houston („81% osób wybiera pakiet Premium”), można tak ustawić stronę WWW, by przekazywała jeszcze dokładniejsze informacje, nawiązujące do tożsamości społecznej internautów („82% mieszkańców Nowego Jorku wybiera pakiet Premium”, „80% mieszkańców Houston wybiera pakiet Premium”), oczywiście przy założeniu, że liczby te są zgodne z prawdą.
Akcentowanie informacji nawiązującej do społecznego dowodu słuszności nie ogranicza się jedynie do wspólnoty miejsca zamieszkania. Zasada społecznego dowodu słuszności sprawdza się także w odniesieniu do imion. Podczas wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych z roku 2012 członkowie ruchu Obama for America rozsyłali zarejestrowanym wyborcom pomysłowy e-mail zapraszający do sprawdzenia, ile osób noszących takie samo imię głosowało przed nimi. Adresatka takiego e-maila mogła przeczytać: „Emily, mamy dla ciebie coś ciekawego. Sprawdź, ile twoich imienniczek już oddało głos”. Odbiorcy, którzy przejrzeli statystyki, byli następnie zachęcani do przesłania linku znajomym: „Wyślij to swoim znajomym, niech Megan, Tom i Carrie też zobaczą, ilu ich imienników już zagłosowało”¹¹.
Zauważmy, że ludzie nie tylko pragną naśladować zachowania powszechne w grupach, do których należą lub chcieliby należeć, ale równie często czują silną motywację, by unikać zachowań typowych dla grup, z którymi nie chcą być w żaden sposób kojarzeni. Ciekawy eksperyment sprawdzający tę hipotezę przeprowadzili Jonah Berger, badacz i autor bestsellera Efekt wirusowy w biznesie, oraz Chip Heath, współautor bestsellerów Pstryk.
Jak zmieniać, żeby zmienić i Sztuka skutecznego przekazu. Postanowili oni zbadać, jak mieszkańcy pewnego domu studenckiego, którzy kupili bransoletki sprzedawane podczas akcji charytatywnej, zareagują na fakt, że mieszkańcy innego, w ich pojęciu akademika dla kujonów, też noszą podobne bransoletki. Pomocnicy eksperymentatorów najpierw pukali do wszystkich drzwi w badanym akademiku, oferując studentom bransoletki w zamian za datki na cele dobroczynne. Tydzień później tę samą akcję przeprowadzono w pobliskim akademiku postrzeganym jako zamieszkały przez kujonów, ponieważ mieszkający w nim studenci aktywnie działali w kołach naukowych i grupach dyskusyjnych oraz chodzili na dodatkowe zajęcia. Eksperymentatorzy wiedzieli, że badani z pierwszego akademika na pewno zobaczą, iż ci z drugiego noszą bransoletki z akcji charytatywnej, ponieważ jedni i drudzy korzystali z tej samej stołówki.
Dodajmy, że w tym samym czasie pomocnicy eksperymentatorów oferowali takie same bransoletki w trzecim akademiku, położonym po drugiej stronie kampusu, którego mieszkańcy mieli stanowić grupę kontrolną. Spodziewano się, że studenci z pierwszej grupy będą mieli kontakt ze studentami z grupy kujonów, natomiast obie te grupy miały raczej niewielką styczność z mieszkańcami akademika kontrolnego (z powodu znacznej odległości).
Wyniki tych badań okazały się niezwykle odkrywcze. Badacze stwierdzili, że kiedy mieszkańcy akademika dla kujonów także zaopatrzyli się w bransoletki, w pierwszym akademiku liczba noszących je studentów spadła o 32%. Skąd jednak wniosek, że głównym powodem rezygnacji z ozdób była chęć odróżnienia się od kujonów, a nie po prostu fakt, że bransoletki znudziły się studentom? Okazało się, że w grupie kontrolnej (mieszkańców odległego akademika, którzy nie mieli kontaktu z kujonami, a nabyli ozdoby w tym samym czasie) popularność bransoletek spadła tylko o 6%.
Berger i Heath twierdzą, że motywacja do odcinania się od grupy jest najsilniejsza, kiedy dane zachowanie jest publiczne i widoczne dla innych¹². W celu sprawdzenia tej hipotezy przeprowadzili kolejny eksperyment, tym razem związany z wyborami jedzeniowymi. Poinformowali jedną grupę badanych (studentów studiów licencjackich), że największymi konsumentami niezdrowej żywności są w kampusie właśnie studenci studiów licencjackich; drugiej grupie zaś powiedzieli, że najwięcej niezdrowej żywności spożywają studenci studiów magisterskich (jest to grupa, z którą studenci młodszych lat na ogół nie chcą się integrować). Następnie eksperymentatorzy dali badanym do wyboru różne produkty żywnościowe (niektórym proponowali zdrową żywność, innym niezdrową) albo publicznie (w obecności innych uczestników eksperymentu), albo na osobności. Berger i Heath stwierdzili, że kiedy uczestnicy nie byli przez nikogo obserwowani, liczba osób, które wybrały niezdrową żywność, była w obu grupach taka sama. Kiedy jednak ich wybory mogły być obserwowane przez innych studentów młodszych lat, badani znacznie rzadziej wybierali niezdrową żywność, jeżeli wcześniej usłyszeli, że studenci studiów magisterskich (grupa, z którą się nie identyfikują) preferują takie jedzenie.
Reasumując, z opisanych badań można wyciągnąć wniosek, że producenci chcący zdobyć nowe segmenty rynku powinni unikać sytuacji, w której akceptacja produktu w nowym segmencie mogłaby spowodować, że obecni klienci odrzucą ich produkt, aby odróżnić się od nowych użytkowników. Bardziej ogólnie badania te wskazują, że każdy, kto chce zniechęcić kogoś do pewnych zachowań – czy to będzie niezdrowe odżywianie, śmiecenie na ulicy czy spóźnianie się do pracy – powinien rozważyć strategię skojarzenia tych zachowań z niepożądaną tożsamością.
W tym kontekście przypomina się reklama telewizyjna, którą firma Samsung wymierzyła przeciwko swojemu konkurentowi Apple. W spocie kilkunastu nastoletnich miłośników sprzętu Apple’a stoi w kolejce po najnowszego iPhone’a. W pewnej chwili któryś z nich ogłasza, że niedawno kupił telefon Samsunga, a w kolejce stanął tylko po to, by zająć miejsce dla kogoś innego. Chwilę później dowiadujemy się, dla kogo zajęto kolejkę – są to rodzice nastolatka, jego „starzy”, z którymi młodzież z pewnością nie zechce się identyfikować.