Malarz naszych wspomnień - ebook
Malarz naszych wspomnień - ebook
Kiedyś miałam przyjaciela, który był niczym artysta malujący naszą przyszłość, lecz nie dokończył dzieła. To płótno, jak się okazało, miało czekać na swojego malarza jedenaście lat.
Mam na imię Star i to chyba będzie moja historia. Dlaczego nie jestem tego taka pewna?
Ponieważ życie pokazało mi, że niczego nie można brać za pewnik. Odebrano mi szczęście, ale w zamian dano gwiazdę, której blask przyświeca mi każdego dnia. Nadeszła jednak chwila, kiedy musiałam podjąć decyzję, by na powrót odnaleźć szczęście. Niestety kosztem tego był czas z gwiazdą.
W tej historii będzie jeszcze On. Chłopak, który obiecał, że mnie nie opuści, a jednak to zrobił…
Nauczyłam się jednego – najpiękniejsze obrazy powstają w bólu i cierpieniu, ale warto czekać, aby ujrzeć ostatni ruch pędzla artysty.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Young Adult |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-67558-47-1 |
| Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zostałam sama.
Miałam przyjaciela, który bronił mnie przed tymi łobuzami z piaskownicy. Miałam kolegę, który zawsze pamiętał, żeby podzielić się ze mną czekoladą, którą przywoził mu wujek z Holandii. Miałam.
Byłam przy nim, kiedy tata na niego krzyczał. Byłam przy nim, kiedy złamał rękę na rowerze. Byłam. I chciałabym być dalej. Tylko tak się nie dało.
Nie będziesz więcej moją koleżanką!
Te słowa odbijały się od ścian mojego umysłu, raniąc na wiele sposobów. Miałam sześć lat i straciłam swojego przyjaciela. On nim był, odkąd pamiętałam.
Spoglądałam na dom naprzeciwko mojego, spod którego odjechała ostatnia ciężarówka, zabierając moje wspomnienia – te, które należały do niego. Wspomnienia, które zostały wyryte w zakamarkach mojego umysłu jako te dobre, do których będę wracać, mimo że on je wymazał.
Gdybym tylko wiedziała, że jego odejście przyniesie lawinę nieszczęść, błagałabym, by mnie nie zostawiał, by tak nie mówił, by zwyczajnie obiecał, że będzie mnie odwiedzać.
– Dzwoń po pogotowie!!! – Wrzask mamy rozniósł się po całej ulicy.
Stałam dalej w tym samym miejscu, żegnając przyjaciela. Przed otwartą furtką, która prowadziła do mamy. I bałam się przekroczyć próg domu.
Łzy zupełnie nieświadomie zaczęły spływać po moich policzkach. Łzy smutku i tęsknoty za przyjacielem, łzy przerażenia przed tym, co właśnie się stało.ROZDZIAŁ 1
Star
– Ja rozumiem pani tok myślenia i jak najbardziej się z tym zgadzam, ale proszę wziąć pod uwagę przyszłość Star. Gdyby była przeciętną zawodniczką, ta rozmowa z państwem by się nie odbywała. Nasza szkoła jest jedną z lepszych placówek w całym stanie, a warunki na rozwój państwa dziecka, które proponujemy, są najkorzystniejsze.
Ta wymiana zdań między moimi rodzicami a papugą w garniaku zaczynała być ciekawa, tylko popcornu mi brakowało.
– My się chyba nie rozumiemy. – Moja mama podniosła głos. – Zapoznaliśmy się z waszą propozycją, ale nie zgodzę się na to, by moje dziecko jeździło ponad godzinę do szkoły! Matematyka jest mi bardzo dobrze znana, panie…
Oho, zapomniała nazwiska.
– Bentley – dopowiedział mężczyzna.
– Właśnie, panie Bentley. Godzina w jedną stronę, godzina w drugą, treningi… Przecież to jest ponad dwanaście godzin poza domem! A gdzie w tym wszystkim nauka?
– Nasi uczniowie mają najlepsze grono pedagogiczne, które jest wyrozumiałe. Cała kadra nauczycielska zostanie poinformowana o sytuacji Star.
– Ale ja nie chcę, aby dawali jej taryfę ulgową, ponieważ jest sportsmenką! Ona ma zdać egzaminy, a nie przeskakiwać ze szkoły do szkoły! – fuknęła moja matka. – Ja muszę mieć gwarancję, że przeniesienie Star do nowego miejsca nie odbije się na nauce!
– Rozumiem pani obawy. I patrząc na osiągnięcia państwa dziecka w poprzedniej szkole oraz zapoznawszy się z jej wynikami w nauce, śmiem twierdzić, że nie będzie to kolidować z edukacją. Nawet jeśli, i mówię to czysto teoretycznie, miałaby jakieś braki, to zapewnimy jej indywidualny tok nauczania.
– Widzę, że jednak nie mamy o czym rozmawiać! – zbulwersowała się mama.
– Panie Bentley. – Do rozmowy w końcu wkroczył mój ojciec. – Żonę ponoszą nerwy. Bardzo dziękujemy za wizytę, ale dobrze pan wie, że takie decyzje nie powinny zapadać pod wpływem emocji. Porozmawiam spokojnie razem z żoną oraz córką i damy panu odpowiedź.
Uwielbiałam w nim to opanowanie.
– Oczywiście, dobrze. Oczekuję informacji w ciągu dwóch tygodni i mam nadzieję, że weźmiecie państwo pod uwagę przyszłość Star. Szkoda by było, gdyby taki talent się zmarnował. Ma u nas zapewnione miejsce w pierwszym składzie, ale przed tym, tak jak wspomniałem, musiałaby odbyć treningi adaptacyjne. To sport drużynowy, gdzie ważne jest zgranie całego składu. Tylko wtedy drużyna odnosi sukces.
– Dziękuję za objaśnienie, dokładnie wiemy, jakie zasady panują w koszykówce – obruszył się tato, że ktoś mu wyjaśnia coś oczywistego.
– To ja już się będę zbierał i czekam na państwa decyzję. Bardzo dziękuję za rozmowę i poświęcony czas.
Widziałam zawód na jego twarzy. Ale co on sobie myślał? Że wpadnie tu i oczaruje moich rodziców? Nie pójdzie to tak łatwo.
– My z żoną również dziękujemy za okazanie zainteresowania naszą córką. Odprowadzę pana do drzwi.
Obaj wstali i podążyli w stronę wyjścia. Mama jedynie zerkała na mnie, chcąc wyczytać z mojej twarzy emocje, ale byłam pewna, że zachowałam pokerową minę. Bo jak? Znalazłam się między młotem a kowadłem. Marzył mi się pierwszy skład w Park Vie, ale z drugiej strony był jeszcze Andrew. Przeniesienie oznaczało mniej czasu spędzonego z nim i chyba jeszcze nie byłam na to gotowa. On mnie potrzebował.
– To się porobiło – rzucił tata z nietęgą miną, kiedy wrócił do salonu. On tak samo jak ja nie wiedział, która decyzja będzie słuszna.
– Mamy dwa tygodnie, to kawał czasu… – Chyba. Nie powiem, że nie chcę, ale mama ma rację: dojazd i powrót to dwie godziny wyjęte z mojego dnia, które mogłabym spożytkować na naukę, ale tego już nie dodałam.
– Właśnie, nie wiem już, co zrobić. Prześpijmy się z tym i porozmawiamy na spokojnie jutro. To bardzo ważna decyzja. – Widziałam udrękę na twarzy mamy.
– Andrew znowu słucha podcastów? – starałam się zmienić temat.
– A jak myślisz? Dzisiaj jest wtorek, więc jakieś premiery wrzucili.
– To ja lecę na boisko.
– Tylko nie siedź tam do nocy! – Słowa ojca zawsze brzmią tak samo. On rozumiał moją pasję, ale… właśnie, zawsze było jakieś „ale”.
Zdołowana. Tak, byłam zdołowana i musiałam to jakoś odreagować. Jak ja miałam wybrać? No jak? Moje marzenie było na wyciągnięcie ręki, ale jakim kosztem?! Mówią, że gwiazdy świecą tylko w ciemności, ale nie ta jedna. Andrew, mimo otaczającego go mroku, stał się światłem, które dawało nadzieję. To właśnie on nigdy nie pozwalał mi upaść i pokazywał świat od zupełnie innej strony. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego los stawiał przede mną tak trudne decyzje do podjęcia. Miałam zaledwie siedemnaście lat i nie wiedziałam, czy pogoń za marzeniami jest warta zachodu.
Pobiegłam do pokoju, by wydostać się z tych ubrań. Dżinsy i obcisła bluzka to nie było zestawienie idealne dla mnie. Dusiłam się. Te ubrania mnie dusiły, tak jakby ktoś krzyczał mi prosto w twarz: „Widzisz, normalność boli!”. Ale kto powiedział, że ja chciałam być jak wszyscy?
Byłam inna, przynajmniej tak mnie postrzegało otoczenie. Kwieciste sukienki czy dopasowane bluzki wyglądały dobrze, ale nie na mnie. Ja byłam typem, jak mnie środowisko określało, chłopczycy. Top, oversizowa koszulka i dresy, które nie ograniczały mi ruchów, były nieodzownym elementem mojej garderoby.
Zdawałam sobie sprawę, że przez wszystkich byłam odbierana inaczej. Biedna dziewczyna, której nie stać na porządne ubrania… Ale ja zawsze miałam w nosie to, co mówili ludzie. Dla mnie liczył się mój komfort. Nie musiałam nosić markowych ciuchów, by czuć się dobrze. Jedyne, na czym mi zależało, a raczej na kim, to Andrew. Mogli robić sobie ze mnie żarty, mogli szydzić, ale jeśli chodziło o niego, to nie byłam już taka wyrozumiała.
Przebrana w krótkie spodenki i koszulkę delikatnie nacisnęłam klamkę drzwi pokoju brata. Leżał na łóżku, a z głośników leciał jakiś podcast historyczny. U jego boku, jak zwykle, znajdowała się Mika, suczka, która stała się nie tylko jego przyjaciółką, ale i powierniczką tajemnic.
Marzyła mi się ta szkoła, ale jak miałabym go zostawić? Jak? Spoglądałam na Andrew, na jego udręczoną twarz, i na sercu zacisnęła mi się jakaś dziwna obręcz.
– Masz zamiar tak stać i się gapić? A może zafascynowała cię historia? – odezwał się chłopak.
– Zastanawiałam się, kiedy zaśniesz, bo tego nie da się słuchać – drażniłam się z bratem.
– To wpadnij za godzinę, bo następne jest rozmnażanie stawonogów – roześmiał się.
– Ty tak serio? – Ruszyłam w kierunku łóżka, na którym leżał. – Jednak wolę boisko – drocząc się z nim, usiadłam na czystej pościeli, a pies znalazł się przy moich stopach.
– Czekaj, czekaj, mogę się założyć, że już w pierwszych tygodniach szkoły przyjdziesz po pomoc.
– Ja też jestem tego pewna. – Wybuchnęłam śmiechem, a brat razem ze mną.
Spojrzałam na niego. Lekkie rysy na twarzy zaczynały zanikać. Mój młodszy brat zmieniał się fizycznie. Jasne włosy bardzo kontrastowały z jego ciemną karnacją. Miał zaledwie jedenaście lat, ale to tylko liczba, która nic nie mówiła o jego dojrzałości emocjonalnej. Andrew może i miał swój świat, ale był w nim szczęśliwy. Postrzegał ludzi i ich zachowania zupełnie inaczej – a ja uczyłam się od niego tej umiejętności.
– Możesz już przestać? – Chłopak podniósł głos, co rzadko się zdarzało.
Mika uchyliła powieki, by sprawdzić, co się dzieje.
– Nie wiem, o co ci chodzi – udawałam, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że przecież on i tak wszystko wiedział.
– Przestań się na mnie gapić, bo twój oddech mnie drażni. Jak spotkanie?
Często się zastanawiałam, jak to możliwe, że dzieliło nas sześć lat różnicy.
– Nie wiem, co mam robić. Andrew, ja naprawdę nie mam pojęcia. – Chwyciłam dłońmi twarz w geście załamania, chociaż wiedziałam, że on nie był w stanie tego dostrzec.
– Ale mówiłaś, że to dobra drużyna.
– Tak, jest najlepsza, ale co z tego, jak mnie w domu prawie nie będzie. – Głos lekko mi się załamał.
– No i co z tego? Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, mamy telefony komórkowe. Halo, ziemia do Star, myślisz trochę? Jak ci to pomoże, włączę kamerkę w komórce.
– To nie to samo – obruszyłam się.
– Może i nie, ale zawsze to jakieś rozwiązanie. Czasem się zastanawiam, kto tu jest starszy. Serio, gwiazdeczko, zachowujesz się jak rozkapryszony bachor.
– Bachor? Czyli co, nie szykować ci lazanii? Bachory chyba tego nie potrafią? – zaczęłam droczyć się z nim, by zejść z tematu, który, byłam pewna, nie pozwoli mi zasnąć w nocy.
– Jak chcesz, to mogę sam spróbować swoich możliwości kulinarnych. Ostatnio słuchałem ciekawej audycji Kuchnia i jej tajemnice i…
– Stop! Stop! Po pierwsze, mama by dostała zawału, gdyby się dowiedziała, że chciałeś coś ugotować. Po drugie, ten dom jest nam potrzebny, a nie żebyś go puścił z dymem. Lepiej zostań przy mikrofali. – Byłam dumna, tak cholernie dumna, że chciał się rozwijać. – W przyszłym tygodniu możemy razem coś ugotować, ale zaczniemy od czegoś prostego – zaproponowałam.
– Omlet! – wykrzyczał.
– Dobra, niech ci będzie.
Moje oczy zrobiły się wilgotne. Dla niektórych to najprostsze danie, ale dla niego stanowiło nie lada wyzwanie. To jak zdobycie szczytu gór, w czym mu pomogę. Zawsze to robiłam. Jedenaście lat temu, gdy znalazłam mamę leżącą na podłodze, czułam, że mój świat się zmieni. I tak właśnie było. Andrew pojawił się zbyt wcześnie, ale w tamtym momencie tego nie rozumiałam. Dla mnie był wyczekiwanym młodszym braciszkiem. Cieszyłam się, bo mimo że straciłam przyjaciela, zyskałam brata.
Czekałam na dzień powrotu mamy ze szpitala. Zrobiłam powitalny transparent, ale nigdy go nie rozwiesiłam. Tata powiedział, bym się wstrzymała z powitaniem. Mama wróciła, ale sama. Wtulona w jej pierś pytałam o mojego malutkiego braciszka, a ona jedynie powtarzała, że musiał jeszcze zostać w szpitalu. Nic z tego nie rozumiałam.
To był ciężki okres w naszym życiu, dopiero z wiekiem zdałam sobie z tego sprawę. Mamy nie było całymi dniami, a gdy już wracała, to płakała. Ja też płakałam, ale zamknięta w pokoju braciszka, którego jeszcze nie poznałam. Czy można kogoś kochać, nie znając tej osoby? Otóż tak. Ja kochałam Andrew całą sobą, mimo że nie miałam szansy go jeszcze zobaczyć. Wszystko się zmieniło pół roku później. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj.
11 lat wcześniej
Nie poszłam do szkoły. Z samego rana rodzice zawołali mnie do salonu i powiedzieli, że to ważny dzień, bo mój braciszek wraca do domu. Jak ja się cieszyłam! Piszczałam z radości, nie słuchałam ich więcej. Pobiegłam do pokoju i wyciągnęłam z szafy balony. Chciałam udekorować cały dom. Pragnęłam, by zobaczył, jak bardzo byłam szczęśliwa z jego powrotu. I wtedy rodzice weszli do mojego pokoju. Mamusia znowu miała łzy w oczach, a tatuś smutną minę.
– Kochanie, Andrew… – Głos mamy się załamał. – On… – Łza spłynęła po jej policzku.
– Skarbie, mama chce ci powiedzieć, że twój braciszek to wielki wojownik. – Tata postanowił pomóc mamie.
– Tak? Jak Żółwie Ninja? – zadałam to pytanie z szeroko otwartymi oczami. Bo przecież Żółwie Ninja to najlepsi wojownicy.
– Dokładnie tak, jak jeden z nich. Pamiętasz, jak mówiliśmy ci, że gdy się urodził, to był zbyt malutki, by go zabrać do domu? – Kiwnęłam głową ze zrozumieniem. – A pamiętasz, jak wspominaliśmy, że miał operację? – Ponownie potwierdziłam, chociaż nie rozumiałam, co to tak naprawdę oznaczało. – Wiesz, Andrew ma pewną wadę, której nie da się naprawić.
– A co to jest za wada? – Byłam bardzo ciekawa.
– Kochanie, Andrew nie zobaczy twoich balonów. On nie widzi – odezwała się ponownie mama.
– Jest jeszcze za mały, tak?
– Nie, kochanie. Pamiętasz, jak rozmawialiśmy, że niektóre dzieci rodzą się z chorymi nóżkami i muszą jeździć na wózku?
– Tak, ich nóżki to kółka. Oni nie są inni, tylko wyjątkowi. Czy to znaczy, że mój braciszek też taki jest?
– Właśnie tak, twój braciszek jest wyjątkowy, ale on nie będzie miał wózka, tylko nas nie zobaczy.
– Ale nigdy nas nie będzie widział? – Spojrzałam na mamę z niepewnością.
– Nigdy…
W pierwszej chwili usłyszałam to jedno słowo, a w następnej zobaczyłam, jak łzy spłynęły po jej policzkach. Nie chciałam, żeby płakała, bo mi też zrobiło się smutno.
Wiedziałam, że muszę być dzielna. Cały czas byłam.
– Ale będzie mnie słyszeć? – Musiałam się upewnić, a mama kiwnęła głową, że tak. – Mamuś, nie płacz, ja będę jego oczami, będę mu mówić, jaka jesteś piękna. Uwierzy mi, zobaczysz! Przecież jestem jego starszą siostrą i nie kłamię. Powiem mu, że jesteś najlepsza!
Podeszłam i przytuliłam ją, mimo że ja też pragnęłam, by mnie ktoś przytulił i powiedział, że przekaże Andrew, że jestem ładna.