- promocja
- W empik go
Małe i naiwne epitafia dla chwil - ebook
Małe i naiwne epitafia dla chwil - ebook
Miniatury wierszowe, próba zachowania emocji i przemyśleń, które zwykle łatwo gubią się w rytmach czasu, pozostawiając w duszy puste miejsca, poczucie ważnej nieobecności, rzeczy zwyczajne, które przeistaczają się w świętowanie życia, nawet jeśli jego ważnym składnikiem staje się żegnanie odchodzących i witanie nieznanego.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788395204920 |
Rozmiar pliku: | 136 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Powiedzmy że jest kolczyk we Wszechświata uchu
Luby boskiemu wejrzeniu choć wielce kruchy
Nieczuły na błahe plotkarskie posłuchy
Wszechrzecz krąży a on pławi się w bezruchu
Nosi się teraz w Piotrowym kożuchu
Obłaskawiając wiatr lodowaty i suchy
Spoglądając z góry na glob wielkobrzuchy
Łaskocząc w podbródek i ciebie, Baruchu
Klejnot różne gra role wartości nie gubiąc
można próbować pojąć nie mieszając nieba
W nic - lecz na cóż dobro okrawać jak tuszę
Smutny wiem w doniczce codzienności dłubiąc
Linię życia klejnotu ciasno zwinąć trzeba
Rzekł bowiem: dla poklasku udawać nie muszę
/dla Ani Przybylskiej/
WYKŁADY O ŻYWIOŁACH W CHLADEJSKIM UR
Gdybyś była ogniem, pieściłbym cię oddechem,
nie chowając sobie ni cząsteczki tlenu;
jeśli będziesz ziemią, dotknę i stóp twoich snu -
zielnymi nasionami i słodkim ich puchem;
gdybyś stała wiatrem: za pęciną, jej ruchem
wietrznym, tęskniłbym, szepcząc do każdego stanu;
wodą płynąc - będziesz bliska uroku sednu,
muskana kamieniem na dnie, jego czułym mchem;
aleś Ty jest wszystkim razem i więcej -
a wiersz to tylko wierzchołek zamiarów tajny,
ich morska latarnia wysoko ponad mgłami;
nie jedwabiem, spowijam cię słowami z mej
nieskończoności słabej, co w dzbanku z gliny
stworzona, a ty z pędzlem tkwisz nad ozdobami
HYMN ŚWIETLIKA
Oczom Rozmiłki, gwiazdom znad okularów,
odchylam gałązki, a przychylam nieba;
nie gna donikąd prozaiczna potrzeba;
wąwóz wód rwących łagodnieje w parów...
krok się zmienia gdzieś na granicy moczarów -
a las i grunt twardy to lepsza rachuba;
szwenda się gdzieś tam Prometeja wątroba,
lecz Ethon łaskawym i porzucił narów
zatem mapy rysuję bez smoczych jaskiń,
chmury polecą tylko z łagodnymi
fałdami, a deszcz jeśli spłynie - to ciepły
nie pijam poczęstunków od innych bogiń,
grywam nie kośćmi - a świtu akordami
i żądam by hieny rozpierzchły, uciekły
DOTYKAM
- twej stopy - jak stopy rzeźby, a rzeźba żywa;
- szeptu na ustach, każdej leciutkiej piosenki;
- tęsknoty, co nie nazywasz, a nie je z ręki;