Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Maligna. Migracja oznacza przetrwanie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 lutego 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
35,00
3500 pkt
punktów Virtualo

Maligna. Migracja oznacza przetrwanie - ebook

Maligna w pojęciu medycznym oznacza stan zaburzenia świadomości, majaczenie, nadchodzącą agonię. To pomieszanie, rodzaj splątania. Maligna to także stan dzisiejszego świata. W którym kierunku odwrócić wzrok, aby nie narazić się na niebezpieczeństwo?
Problemy geopolityczne widziane z szerokiej perspektywy finalnie skupiają się na losie jednostki. Opowieści bohaterów książki, funkcjonujących w rodzimych krajach w poczuciu notorycznego lęku, a tym samym braku stabilizacji życiowej, stają się odzwierciedleniem stanu świata, w którym na ważne decyzje nie mają wpływu zwykli ludzie.
Książka jest reporterskim zapisem wydarzeń związanych z kryzysem humanitarnym w Polsce. Autorka, odwiedzając pogranicze w latach 2021–2022, rozmawiała zarówno z wolontariuszkami, lekarzami, jak i mieszkańcami Podlasia, którzy, stając się świadkami nieszczęść przybywających do Polski uchodźców, nieśli pomoc humanitarną pomimo własnych obciążeń. Opisuje także inne, równie dramatyczne, epizody migracyjne na świecie. Problemy toczące poszczególne regiony świata poznajemy dzięki relacjom bohaterów, którzy, przytaczając własne przeżycia, przybliżają nas do rzeczywistości, od której uciekają. Niestety, szukających lepszego życia uchodźców z Afganistanu, Iraku czy krajów Sahelu dotyka kolejne zło, a finał ich wędrówek niejednokrotnie okazuje się tragiczny. Publikacja ma przede wszystkim zwrócić uwagę na poszanowanie praw człowieka. Jest także próbą analizy reakcji społecznych na styku kultur. Rzeczywistość przygraniczna okazała się trudna dla wszystkich. Kto zapłacił najwyższą cenę?

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8308-983-6
Rozmiar pliku: 4,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I
GDY ZAPUKAJĄ TALIBOWIE

Ryc. 1. Rynek afgański, źródło: wikipedia.pl, domena publiczna

Maligna w pojęciu medycznym oznacza stan zaburzenia świadomości, majaczenie, nadchodzącą agonię. To pomieszanie, rodzaj splątania. Maligna to także stan dzisiejszego świata. W jakim kierunku odwrócić wzrok, aby nie narazić się na niebezpieczeństwo? Maligna to choroba tocząca cywilizację – właśnie o niej opowiada ta książka.

– Jak życie w stanie notorycznej wojny wpłynęło na mieszkańców Afganistanu? – zapytałam Muneezę, która w 2022 roku ewakuowała się z Kabulu do Polski.

– Wojna miała i nadal ma wielki wpływ nie tylko na gospodarkę, ale i na społeczność – szczególnie na sposób myślenia i traktowania ludzi. Afgańczycy na tym etapie stali się jakby trudniejsi. Wcześniej byliśmy naprawdę miłymi, grzecznymi, z radością przyjmującymi gości ludźmi, ale wojna oraz wiele problemów zmieniły ten sposób myślenia. Afgańczycy stali się bardziej małostkowi, można powiedzieć – trochę samolubni – ponieważ wiele przeszli¹.

Decyzja prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena o wycofaniu międzynarodowych wojsk interwencyjnych z Afganistanu w 2021 roku wzbudziła spory niepokój na arenie międzynarodowej. Obawy dotyczyły przede wszystkim potencjalnych zagrożeń, z jakimi musiałaby zmierzyć się ludność cywilna, zwłaszcza kobiety, które mogłyby utracić przysługujące im prawa. Kroki podjęte przez amerykańskiego przywódcę były w dużej mierze konsekwencją decyzji poprzedniego prezydenta USA – Donalda Trumpa – a także porozumienia podpisanego rok wcześniej w Katarze między delegacjami Talibanu i Stanów Zjednoczonych.

Porozumienie zakładało stopniowe wycofywanie się z Afganistanu zagranicznych wojsk sojuszniczych. Niestety, obawy polityków potwierdziły się. Odwrót stacjonujących w Afganistanie wojsk uaktywnił talibów, którzy dokonali serii krwawych zamachów, burząc spokój kolejnych prowincji kraju. 15 sierpnia 2021 roku talibowie wkroczyli do Kabulu i, zajmując budynki administracji publicznej, wymusili kapitulację rządu.

Ponowne opanowanie kraju przez talibów, narastający lęk, brak perspektyw, pogłębiające się ubóstwo i wizja nieustających konfliktów militarnych po raz kolejny wpędziły społeczeństwo Afganistanu w rozpacz. Biorąc pod uwagę fakt, iż jeszcze przed upadkiem rządu Aszrafa Ghaniego ponad połowa społeczeństwa Afganistanu żyła na granicy ubóstwa, teraz kraj stanął przed widmem dotkliwego kryzysu gospodarczego oraz humanitarnego.

Po wycofaniu się wojsk międzynarodowych w najbardziej dramatycznej sytuacji znaleźli się zwykli obywatele. Bieda dotknęła wiele afgańskich rodzin, w tym mieszkańców Kabulu, pracujących dotychczas w sektorach administracji państwowej oraz firmach świadczących usługi na rzecz stacjonujących sił zbrojnych.

Tuż po ogłoszeniu informacji o planowanym opuszczeniu Afganistanu przez zachodnie wojska tłumy zdesperowanych ludzi zaczęły gromadzić się w dystrykcie piętnastym, w pobliżu międzynarodowego lotniska im. Hamida Karzaja w Kabulu, usytuowanego tuż przy bazie wojskowej. Setki afgańskich rodzin koczujących nieopodal portu lotniczego miały nadzieję na ewakuację na pokładach samolotów wojskowych. Świat obiegły wstrząsające zdjęcia startujących śmigłowców transportowych, od których odpadali trzymający się kadłubów desperaci.

W sierpniu 2021 roku grupa obywateli Afganistanu została ewakuowana do Stanów Zjednoczonych i Polski. Miałam okazję poznać rodziny, które w nadziei na opuszczenie kraju przez kilka nocy ukrywały się w rzece, w pobliżu lotniska w Kabulu. Dla wielu Afgańczyków uciekających przed talibami już samo znalezienie się w pobliżu aeroportu oznaczało wielkie szczęście.

– Próbowaliśmy wejść na lotnisko, ale bezskutecznie. Mnóstwo ludzi liczyło na ratunek – to był tłum, który starał się wejść do środka – opowiadał mi mężczyzna, który wraz z żoną, czwórką dzieci po kilkudniowych próbach przedzierania się na lotnisko ostatecznie znalazł się w Polsce.

Wejście na płytę uniemożliwiali talibowie, którzy kontrolowali lotnisko. Dopiero przy wsparciu wojsk międzynarodowych rodzinie udało się nocą dostać do środka. Niewielu afgańskich uciekinierów miało tyle szczęścia.

Po ewakuacji prezydenta Aszrafa Ghaniego do Tadżykistanu nastroje społeczne Afgańczyków, pogłębiane przez rosnącą panikę, uległy pogorszeniu. Wielu zdesperowanych obywateli podejmowało próby szybkiego opuszczenia kraju wszelkimi możliwymi sposobami. Niektórzy uciekinierzy, przekraczając wcześniej granicę z Republiką Białorusi, dotarli do Polski.

We wrześniu 2021 roku grupa uchodźców pojawiła się w okolicy Usnarza Górnego – miejscowości w gminie Szudziałowo położonej w wąskim gardle polsko-białoruskiego pasa przygranicznego. Był to kres ich podróży. Bezwzględne potraktowanie przybyłych migrantów przez polskie służby mundurowe poruszyło opinię publiczną. Grupa koczujących pod gołym niebem uciekinierów z Afganistanu, Syrii oraz Iraku gasła na oczach uzbrojonych funkcjonariuszy i telewizyjnych kamer.

Mimo iż dla słabnących z dnia na dzień uchodźców niezbędna była pomoc medyczna oraz żywność – co sygnalizowali poprzez tłumaczy oraz aktywistów – służby wciąż nie przychylały się do kierowanych wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej. Brak pitnej wody zmusił migrantów do picia deszczówki oraz brudnej wody z kałuż. Obserwowanie i transmitowanie ich cierpienia zaczęło przypominać igrzyska z czasów starożytnego Rzymu. Jak pamiętamy z historii, organizowanie przez patrycjuszy tej brutalnej rozrywki miało na celu przypodobanie się tłumowi.

Widok bezbronnych ludzi uwięzionych pomiędzy granicami dwóch państw oraz przyczyny, jakie stały za tą sytuacją, uruchomiły nie tylko pokłady współczucia, ale także krytyczną dyskusję, w której przytaczano szereg zapisów prawnych rozpościerających nad uchodźcami parasol ochronny. Pojawiały się również nieprzychylne komentarze pod adresem uciekinierów z Afganistanu. Tymczasem z miesiąca na miesiąc narastał problem fali migrantów z krajów Bliskiego Wschodu.

Niewygodny obraz uchodźców tkwiących w Usnarzu przez jednych był odczytywany jako symbol ludzkiego nieszczęścia, przez innych natomiast jako przykład łamania prawa związanego z nielegalnym przekraczaniem granic obcego państwa, a także dążenie do wywarcia presji za pomocą szantażu emocjonalnego. Dla polskich polityków oraz resortu obronności kraju sytuacja na granicy była jednoznaczna – stanowiła exemplum wielkiej operacji prezydenta Republiki Białorusi Aleksandra Łukaszenki, mającej na celu destabilizację społeczną krajów Unii Europejskiej, w tym próbę wewnętrznego zachwiania bezpieczeństwem Polski (o czym opowiem więcej w kolejnym rozdziale).

W obliczu rosnącej fali uciekinierów oraz zerwania przez Republikę Białorusi umowy z UE o readmisji, strona polska wprowadziła zdecydowane działania. Reakcja na eskalujący problem ograniczyła skutki planu Łukaszenki, lecz nie rozwiązała kwestii migrantów. Tymczasem ofiarami przeprowadzanej operacji stali się zwykli ludzie. Uchodźcy nie tylko nie doczekali się ziszczenia obietnic ze strony białoruskich biur podróży, związanych z możliwością podróżowania z Mińska do krajów UE, ale także zrozumienia oraz wsparcia w ubieganiu się o ochronę międzynarodową w Polsce.

Z kolei UE, w tym Frontex, nie miała żadnej strategii na skuteczne, a zarazem humanitarne rozwiązanie polityczno-migracyjnego problemu, który pojawił się, a właściwie został „podarowany” przez Aleksandra Łukaszenkę. Cudzoziemcy, którym jesienią 2021 roku udało się ewakuować na teren Białorusi, a następnie przedostali się na obszar pasa przygranicznego z Polską, utknęli w pułapce. Białoruskie służby, niejednokrotnie stosując przemoc, ponaglały uchodźców do opuszczania ich kraju, z kolei strona polska zawracała niechcianych przybyszów z powrotem na teren Republiki Białorusi.

Pomimo dramatycznej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej z kolejnymi miesiącami fala uchodźcza nasilała się, a wśród migrantów przybywało uciekinierów różnych nacji, w tym Irakijczyków, Syryjczyków, tureckich Kurdów oraz Jemeńczyków. Z czasem dołączyły do nich osoby pochodzące ze skonfliktowanych afrykańskich krajów Sahelu, takich jak Kamerun, Etiopia, Erytrea, Somalia, Republika Sudanu czy Demokratyczna Republika Konga.

Choć polskie służby niechętnie przyznawały się do prowadzonej polityki stosowania tzw. pushbacków, aktywiści, a także dziennikarze niezależnych, polskich oraz zagranicznych mediów niemal codziennie relacjonowali efekty działań polskiej Straży Granicznej. Jedną z wolontariuszek, która starała się pomóc migrantom przebywającym w pasie przygranicznym w okolicy Usnarza Górnego, była lekarka Paulina Bownik.

Dorota Pawlak: Jak pamięta Pani uchodźców, którzy znaleźli się w Usnarzu?

Paulina Bownik: Było tam pięciu mężczyzn – trzech Afgańczyków i dwóch Jemeńczyków. Afgańczycy byli żołnierzami, którzy razem z Polakami i Amerykanami walczyli w Afganistanie. Pokazywali zdjęcia, mieli także nieśmiertelniki. Zanim znaleźli się w Usnarzu, byli wcześniej wypychani przez polską straż graniczną na Białoruś aż dwadzieścia dwa razy.

– JAK FUNKCJONOWALI CI LUDZIE?

– Na granicy spędzili dwa miesiące. Próby pomocy wyglądały tak, jak widział to cały świat. Dostawaliśmy coraz bardziej dramatyczne apele o pomoc od coraz słabszych osób zgłaszających omdlenia. Widzieliśmy też osobę, która leżała, a którą ktoś wachlował. Prosiliśmy służby, aby wpuszczono do nich lekarza z tłumaczem, ale niestety nie pozwolono na to.

– CZY UCHODŹCY TRAFILI DO SZPITALA?

– Nie trafili do szpitala. Wprowadzono wówczas strefę stanu wyjątkowego, więc aktywiści musieli się stamtąd wynieść. Uchodźcy koczowali w obozowisku jeszcze przez miesiąc. W końcu udało im się rzucić jakiś pień drzewa na siatkę, przeszli na stronę polską, ale znów wywieziono ich do lasu. Dopiero po kilku miesiącach dostałam informację, że jeden z mężczyzn przebywa w ośrodku strzeżonym.

– A INNI?

– Nie wiadomo. W Usnarzu byli dziennikarze z całego świata. Dzwonili do mnie z Japonii, ze Stanów Zjednoczonych i pytali: „Jak się pani czuje z tym, że nie może pani udzielić pomocy?”.

– JAK SIĘ PANI CZUŁA?

– Fatalnie. Wszyscy wolontariusze, wracając z Usnarza, byli bardzo straumatyzowani.

* * *

Wbrew wydarzeniom w Usnarzu, Polska zaangażowała się w pomoc obywatelom Afganistanu po przejęciu władzy przez talibów. W efekcie akcji ewakuacyjnej przeprowadzonej przez polski rząd, również w ramach współpracy z NATO, z początkiem 2022 roku w Polsce znalazło się łącznie ok. 1200 Afgańczyków. Uciekinierzy z pewnością mogli odetchnąć i poczuć się bezpieczniej, ale czy wszyscy byli w stanie rozpocząć życie na nowo? Większość ewakuowanych ulokowano w ośrodkach dla uchodźców, m.in. w Dębaku pod Warszawą.

Uchodźcy, którzy przybyli z Afganistanu do Polski, podobnie jak obywatele innych państw Bliskiego Wschodu, zetknęli się z zupełnie nowymi, niejednokrotnie nieznanymi im realiami, zaczynając od warunków klimatycznych, a kończąc na zwyczajach religijnych czy kulturowych. Dla osób, które po raz pierwszy opuściły swoją ojczyznę, zderzenie z obcą rzeczywistością mogło wydawać się zupełnie zaskakujące.

Afganistan to państwo, którego znaczną powierzchnię zajmują góry. Od północno-wschodniej części kraju do południowo-zachodniej rozciąga się pasmo masywu Hindukusz. Jeśli chodzi o religię, Afgańczycy w 99 proc. są wyznawcami islamu – głównie jego sunnickiego odłamu. Co ciekawe, oprócz dwóch urzędowych języków Afganistanu – dari i paszto – mniejszości etniczne posługują się aż 70 różnymi dialektami.

Ze względu na bogactwo surowców naturalnych, takich jak gaz ziemny, ropa naftowa czy węgiel, Afganistan, podobnie jak inne państwa Bliskiego Wschodu, od wielu dekad jest nękany konfliktami. Zarówno krwawa wojna domowa po radzieckiej inwazji w Afganistanie w latach 1979–1989, wpływy rządu Kremla, jak i mająca na celu zwalczenie terroryzmu polityczna i militarna ingerencja Stanów Zjednoczonych oraz sojuszniczych państw NATO, która miała chronić cywili, ostatecznie doprowadziła wewnętrzną sytuację Afganistanu niemalże do punktu wyjścia.

Decyzja USA z 2001 roku dotycząca interwencji w Afganistanie wiązała się z operacją przeciwko radykalnym islamskim fundamentalistom, którzy, z inicjatywy Osamy bin Ladena stojącego na czele organizacji terrorystycznej al-Kaida, 11 września 2001 roku dokonali zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku oraz Waszyngtonie. Po odmowie wydania przez rządzących w Afganistanie bin Ladena i jego współtowarzyszy, Stany Zjednoczone, uznając casus belli, podjęły, wraz z członkami sojuszu, działania militarne.

Problemy, z jakimi od dziesiątek lat mierzył się Afganistan, to przede wszystkim pogłębiające się podziały etniczne trzech głównych grup zamieszkujących tereny tego kraju, spośród których największą stanowili Pasztunowie, uważani za najbardziej wpływowych politycznie. Pozostałe ważne mniejszości to Tadżykowie, Uzbecy oraz Chazarowie.

W drugiej połowie lat 90. XX wieku, w związku z rządami talibów oraz surowym prawem szariatu, ponad połowa mieszkańców Afganistanu wyemigrowała z kraju, szukając schronienia w sąsiednim Pakistanie, Turcji, a także w Europie. Szlak migracyjny uchodźców do Europy prowadził m.in. przez polsko-niemiecką granicę, stanowiącą wówczas wschodnią granicę Unii Europejskiej. W 2001 roku obywatele Afganistanu tworzyli bardzo liczną grupę narodowościową ubiegającą się o azyl w UE.

Kiedy jako dziennikarka dokumentowałam wówczas sytuację przemytu ludzi na polsko-niemieckiej granicy, spotykałam grupy uchodźców z afgańskich wiosek i miast, oszukiwanych i pozostawianych przez polskich przemytników w okolicach rzeki Odra, a następnie zatrzymywanych przez polską lub niemiecką straż graniczną. Pracując w okolicach Łęknicy oraz Krosna Odrzańskiego, widziałam Afganki karmiące niemowlaki na leśnych polanach, w opuszczonych stodołach, a także całe rodziny przebywające w aresztach oraz strzeżonych ośrodkach w pobliżu polsko-niemieckiej granicy.

Przybysze z Bliskiego Wschodu, próbujący przedostać się do Unii Europejskiej, byli wykorzystywani i okradani przez przemytników.

Do tematu uchodźców wojennych powróciłam dwadzieścia lat później. Jak od tego czasu zmieniła się przygraniczna rzeczywistość?

Ryc. 2. Amerykańscy żołnierze w Afganistanie, 2012 r., źródło: wikipedia.pl, domena publiczna

Obalenie rządu w Kabulu w 2021 roku z pewnością przyczyniło się do kolejnego zachwiania stabilności i bezpieczeństwa Afganistanu, co w widoczny sposób odbiło się m.in. na prawach kobiet. Do 15 sierpnia 2021 roku kobiety w Kabulu były aktywne zawodowo, prowadziły praktyki lekarskie, mogły swobodnie poruszać się po ulicach miast, robić zakupy oraz załatwiać sprawy urzędowe. Tymczasem po przejęciu władzy przez talibów sytuacja Afganek ponownie stanęła pod znakiem zapytania.

Jedną z kobiet, która zdołała ewakuować się z południowej części Afganistanu, była trzydziestoletnia Muneeza, z pochodzenia Pasztunka. Zdobywszy na emigracji wszechstronne wykształcenie, Muneeza pracowała w strukturach afgańskiego rządu jako specjalistka ds. zasobów ludzkich, udzielała się w organizacjach międzynarodowych, wykładała na prywatnej uczelni Mashal University __ w Kabulu oraz aktywnie działała na rzecz kobiet, które padły ofiarą przemocy. Muneeza uciekła z Kabulu wraz z matką na kilka miesięcy przed przejęciem rządu przez talibów.

Po krótkim pobycie w Turcji kobiety przyleciały do Warszawy, gdzie ubiegały się o azyl. Silne emocje i stres związany z ciągłą tułaczką, niepewnością, a także przykrymi wspomnieniami z kraju towarzyszyły Afgankom jeszcze przez jakiś czas.

Na spotkanie ze mną Muneeza założyła czarną bluzę oraz jasnoróżowy hidżab z lekkiej, bawełnianej tkaniny. Mimo trudnej sytuacji życiowej kobieta, chcąc sprawić mi niespodziankę, przyniosła przygotowany przez siebie popularny w Afganistanie słodki pudding ryżowy z dodatkiem miodu, pistacji oraz aromatycznego anyżu. Pijąc kawę, rozmawiałyśmy zarówno o dzieciństwie Muneezy, jak i sytuacji w Afganistanie.

– SKĄD POCHODZISZ?

Muneeza: Pochodzę z Kandaharu – stolicy prowincji Kandahar w Afganistanie. Jednak na skutek inwazji wojsk radzieckich na Afganistan na początku działalności mudżahedinów, czyli grupy nieco podobnej do talibów, moja rodzina wyemigrowała z Afganistanu do Pakistanu. Najprawdopodobniej był to tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty pierwszy lub tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty drugi rok. Po opuszczeniu przez Rosjan Afganistanu sytuacja w kraju nie była dobra. Walczyło ze sobą wiele różnych ugrupowań. Wyemigrowaliśmy do Pakistanu głównie z powodu pracy mojego ojca, który był wówczas nauczycielem oraz dyrektorem szkoły. Jego zawód sprawił, że znajdował się na liście pracowników zatrudnionych przez państwo, co stawiało zarówno jego, jak i nas w obliczu ogromnego zagrożenia.

Ojciec Muneezy był zmuszony do ukrywania się przez wiele dni w trudno dostępnych terenach górskich. W tym czasie nie miał kontaktu z resztą rodziny, a sytuacja w kraju wciąż się pogarszała.

– Mąż jednej z moich ciotek, który pracował na lotnisku na zlecenie armii, został zabity na oczach swoich dzieci. Jedno z nich miało wtedy trzy lata, drugie zaledwie kilka miesięcy. Prawdopodobnie zrobiła to jedna z grup walcząca w tamtym czasie o władzę, która nie chciała, aby wuj współpracował z organizacjami rządowymi. Ta sytuacja pokazuje, w jak wielkim zagrożeniu musieli żyć wszyscy współpracujący z instytucjami państwowymi. Po tym incydencie mój tata ukrywał się przez wiele miesięcy. Było to dla niego trudne, ponieważ wiązało się z poczuciem niepewności co do losów naszej rodziny – mam osiem sióstr i ośmiu braci. To wszystko sprawiło, że nie mieliśmy wyjścia i podjęliśmy decyzję o opuszczeniu Afganistanu i zamieszkanie w Pakistanie. Nie było to łatwe. Minęło wiele czasu, zanim wszyscy poradziliśmy sobie z tak wielką zmianą.

Pobyt w Pakistanie był dla Muneezy oraz jej rodzeństwa nie tylko długim okresem uciążliwej tułaczki, ale przede wszystkim – dzięki zaangażowaniu i wsparciu ojca – etapem edukacji pobieranej w pakistańskich szkołach. Pierwsze lata pobytu na emigracji dzieci zapamiętały jednak jako czas ciągcałego niepokoju.

– Na samym początku zmieniałam szkoły co trzy miesiące, gdyż z powodu przeżytej traumy i wszechogarniającego strachu baliśmy się pozostawać gdzieś na dłużej. Niestety w Pakistanie mój tata nie mógł pracować w szkołach publicznych. Początkowo razem z dziadkiem i wujem zajmował się transportem oraz sprzedażą owoców, gdyż na niewielkim kawałku ziemi, na którym żyliśmy, rosły winogrona i owoce granatu. Zebrane płody były później sprzedawane w Lahaurze, stolicy prowincji Pendżab. Mieszkaliśmy razem z czterema braćmi mojego ojca. Jeden z nich, a także mój dziadek, nie byli zadowoleni z pomysłu edukacji dziewcząt, na której tak bardzo zależało mojemu tacie.

Afgańskie dzieci nie mogły uczęszczać w Pakistanie do publicznych szkół, a jedynie do placówek dla uchodźców. Dwie z nich, znajdujące się w pobliżu, niestety nie oferowały edukacji na wysokim poziomie. Dobre szkoły dla uchodźców były z kolei zbyt daleko.

– Żyliśmy w rodzinie wielopokoleniowej, gdzie najstarszy członek miał prawo podejmować decyzje związane ze sprawami domowymi. Z uwagi na fakt, że nasz dziadek był już w bardzo sędziwym wieku, przekazał wspomniane prawo jednemu z synów, czyli mojemu wujowi, który mocno sprzeciwiał się edukacji dziewcząt. Mój tata często wchodził z nim w spór, ale udało mu się wywalczyć posłanie mnie oraz moich sióstr do madrasy.

Ponieważ nauka w madrasie nie była wystarczająca, ojciec Muneezy sprowadzał do domu nauczycieli różnych przedmiotów, takich jak matematyka czy języki obce. Sam również starał się dokształcać dzieci.

– Chociaż trudno w to uwierzyć, kiedy miałam osiem lat, zostałam przyjęta do szóstej klasy. Mogłabym nawet uczęszczać na zajęcia dla klasy wyżej, ale z powodu mojego młodego wieku było to niemożliwe. Nasz ojciec był bardzo przejęty naszą edukacją, jednak w pewnym momencie na skutek ciągłych sporów tata zdecydował, że powinniśmy opuścić wspominany wcześniej dom i wyjechać. Tata był jedyną wykształconą osobą w rodzinie, choć prapradziadek ze strony ojca także był wykształcony – piastował nawet stanowisko ministra w Indiach. To z powodu ruchów migracyjnych nasza rodzina znalazła się przed laty w rejonie Kandaharu. Tamtejsza ludność bardzo sprzeciwiała się edukacji dziewcząt, samotnemu wychodzeniu kobiet z domu czy ich pracy. Takie czynności były dla nich ujmą na honorze. Gdybym wyszła z domu i ktoś dowiedziałby się, że oddaliłam się zeń samotnie, mężczyzna – głowa rodziny – której jeden z członków zauważyłby mnie, oznajmiłby innym: „Widziałem dziś waszą kobietę!”. Taki stan rzeczy był niezwykle uciążliwy dla mojej mamy. Mój tata traktował ją jednakże zupełnie inaczej – postrzegał matkę podmiotowo i pozwalał jej na podejmowanie pewnych decyzji. To także jedna z przyczyn, dla których porzuciliśmy Afganistan.

Rozpoczynając życie w Pakistanie, rodzina Muneezy nie miała dachu nad głową. Przez jakiś czas była zmuszona koczować w namiocie. Dopiero potem ojcu rodziny udało się wybudować bungalow. Nowe lokum nie posłużyło jednak długo. Szukając możliwości dalszej edukacji dla dzieci, rodzice wkrótce postanowili znów się przeprowadzić.

– Był to naprawdę niezwykle piękny budynek. W każdym razie porzuciliśmy ten dom ze względu na to, że mieszkając w nim, nie mogłybyśmy się uczyć. Wyjechaliśmy więc do odległej wioski – prawie trzy godziny drogi od poprzedniego miejsca zamieszkania. Na miejscu zastaliśmy w zasadzie jedynie skorupę całego domu – gołe ściany bez niczego wewnątrz. Ojciec pomalował dom i tak rozpoczęliśmy kolejny rozdział naszego życia w nowym środowisku. Zaczęliśmy od zera.

Nowo zbudowany dom tylko ściana oddzielała od miejscowej szkoły dla chłopców. Na prośbę ojca jego dzieci zaczęły uczęszczać na zajęcia. Edukacja przez wiele lat była skrzętnie ukrywana przed resztą rodziny. Po ukończeniu dziesięcioletniej szkoły podstawowej, dzięki kontaktom ojca, dzieci zostały przyjęte do liceum. Przez cały okres nauki nikt z krewnych nie wiedział o lekcjach pobieranych przez dziewczynki.

– Nikogo nie odwiedzaliśmy sami z siebie. Widywaliśmy się z naszą rodziną może raz w roku, na kilka minut, w trakcie święta _Id al-Fitr_ wieńczącego okres ramadanu. Naszemu ojcu ogromnie zależało na zachowaniu dystansu w stosunku do reszty rodziny, żeby przypadkiem nic się nie wydało. Kiedy moja starsza siostra ukończyła naukę w szkole przygotowawczej, okazało się, że w rejonie najbliższych pięćdziesięciu kilometrów od domu nie ma żadnego uniwersytetu, do którego mogłaby się zapisać. Ta sytuacja była przyczyną kolejnej przeprowadzki, tym razem do najbliższego relatywnie dużego miasta. Nasz nowy dom był pusty, nie było w nim nawet oświetlenia, co sprawiało, że wszyscy musieliśmy się uczyć przy jednej lampie. Te niedogodności nie przeszkadzały nam jednak w uzyskiwaniu dobrych wyników w nauce. Ja, moi bracia i siostry zawsze wyróżnialiśmy się na tle klasy pod względem wyników. Mimo że byliśmy uchodźcami, braliśmy też chętnie udział w rozlicznych aktywnościach pozalekcyjnych, takich jak obchody Dnia Niepodległości Pakistanu czy Dnia Republiki. Chętnie śpiewaliśmy różne pakistańskie piosenki, hymn narodowy Pakistanu, braliśmy też udział w wydarzeniach sportowych. Największą trudnością było jednak poznawanie nowych przyjaciół. Wielu z nich miało do nas pozytywne nastawienie, ale kiedy dowiadywali się o naszym pochodzeniu, wszystko się zmieniało. Dopiero w czasie studiów byliśmy w stanie pokazać innym, że pomimo naszego pochodzenia nie różnimy się tak bardzo, że, tak jak oni, jesteśmy ludźmi. Nasza afgańska kultura przecież nie różni się wiele od pakistańskiej. Niemniej wciąż zdarzało się, że byliśmy odrzucani. Doskwierał nam brak możliwości wygadania się komuś ze swoich trosk.

Będąc w szóstej klasie, Muneeza sama zaczęła prowadzić domowe zajęcia lekcyjne. Dzięki wielkiemu poświęceniu ojca dobrze opanowała matematykę i była gotowa, aby udzielać korepetycji innym dzieciom.

– Doświadczenie nauczania innych wywarło na mnie silny wpływ. Mimo tego, że dobrze szło mi w szkole, a praca nauczyciela nie była moją jedyną możliwą drogą rozwoju, bardzo chciałam dalej to robić. Być może znaczenie miał fakt, że po prostu umiem nauczać i wiem, czego potrzebują inni. Uczyłam też wiele osób w podobnym wieku, ze względu na moją nietypową ścieżkę szkolną. W piątej klasie uczyłam się tylko czterdzieści dni, bo naukę w klasie rozpoczęłam pod koniec roku szkolnego. Zdałam test końcowy z dobrym wynikiem. Mogłam wtedy na pewno podejść do testu dla siódmej klasy, ale byłam po prostu zbyt młoda. Moje siostry były wtedy w podobnej sytuacji i zdały testy do klas zgodnych z ich wiekiem. Co ciekawe, przedtem nigdy nie chodziłam do porządnej szkoły z klasami dla dziewcząt, a tylko do placówek dla chłopców. Szkoły dla dziewcząt były bardzo drogie, dlatego poszłyśmy do niej na tak krótko, żeby tylko zdać egzamin i nie musieć płacić wysokiego czesnego.

Muneezie udało się zdobyć edukację na wysokim poziomie: obroniła dwa dyplomy magisterskie, w dużej mierze zawdzięczając swoje sukcesy ojcu. Większość członków jej rodziny nie miała formalnego wykształcenia.

„Kuzyni oraz bracia ojca nigdy nie ukończyli szkół. Nie mieli przez to łatwego życia” – mówiła Muneeza. – „Często pobierali się w wieku szesnastu lat, a potem rodziły się kolejne dzieci”.

Jedna z kuzynek Muneezy zmarła zaledwie trzy lata po wyjściu za mąż. Była wówczas w ciąży, osierociła dwóch synów. Jej śmierć stała się w oczach rodziny gorzkim symbolem ograniczenia swobód afgańskich kobiet, w tym braku dostępu do edukacji.

– Ona nie umiała czytać, nigdzie nie wychodziła, pomimo tego, że mieszkała w Ameryce. Miała problemy z ciśnieniem tętniczym w ciąży i zmarła w łazience. Gdyby potrafiła się komunikować, mogłaby przecież zadzwonić po pomoc. Dopiero po tym tragicznym wydarzeniu do części rodziny w końcu dotarło znaczenie edukacji. Mój młodszy z wujów postanowił więc postawić się rodzinie z Kandaharu i pozwalał wychodzić córkom z domu do szkoły, co rzecz jasna spotkało się z dużym oporem ze strony reszty rodziny.

Będąc w dziesiątej klasie, czternastoletnia Muneeza postanowiła wesprzeć finansowo rodzinę. Oprócz prowadzenia korepetycji w domu, pracowała również w prywatnej szkole. W zamian za jej darmową pracę rodzeństwo Muneezy mogło uczęszczać na zajęcia bez konieczności opłacania czesnego. Budżet domowy wspomagała także starsza córka, podejmując dorywcze prace. Z kolei ojciec rodziny rzadko przyjmował zlecenia, ucząc jedynie od czasu do czasu. Ciężar zapewnienia wyżywienia w domu spoczął więc na barkach dzieci.

Kiedy Muneeza rozpoczęła studia, zaczęła jednocześnie udzielać się w lokalnej organizacji pozarządowej w Pakistanie, co również uchodziło za duże osiągnięcie. Po zdobyciu dyplomu na kierunku biznesowo-handlowym Muneeza zdecydowała, że będzie także kontynuować naukę na kierunku pedagogicznym. Biorąc pod uwagę jej doświadczenie w udzielaniu korepetycji oraz znaczny niedobór nauczycieli, na studia dostała się bez żadnych trudności.

– Pamiętam, jak na lekcjach próbnych zostałam bardzo ciepło przyjęta przez uczniów, co mnie bardzo ucieszyło. Nie spodziewałam się być dla nich inspiracją. Praca nauczyciela w tamtym czasie była klasyfikowana jako siedemnasta w randze najważniejszych zawodów z punktu widzenia państwa. Napawało mnie to dumą, bo praktycznie nigdy uchodźcom nie udawało się zdobyć takiego uznania wśród Pakistańczyków. Kiedy wszystko zaczęło mi się układać, mój tata zadecydował o powrocie do Afganistanu. Przekonywanie nas wszystkich do tej decyzji trwało ponad dwa lata, ponieważ część mojego młodszego rodzeństwa uczęszczała do dobrych szkół, a ja uczyłam się wtedy pełnej niezależności. Koniec końców wszyscy pojechaliśmy do Afganistanu. Miałam dwadzieścia jeden lat. Do tamtego momentu spędziłam całe swoje świadome życie w Pakistanie.

Powrót rodziny do Afganistanu nie był łatwy; wszystkim było trudno ponownie się zaaklimatyzować. Muneeza, podobnie jak jej młodsze rodzeństwo, znała jedynie realia Pakistanu, w których mentalnie była już mocno zakotwiczona. Głównym powodem, który nakłonił jej ojca do podjęcia decyzji o wyjeździe, była chęć ponownego połączenia się z resztą rodziny, która pozostała w Afganistanie.

– My, Afgańczycy, bardzo cierpimy, kiedy któryś z domowników wyjeżdża choćby na jeden dzień. Bardzo mocno przywiązujemy się emocjonalnie do drugiej osoby.

Kiedy rodzina Muneezy powróciła do Afganistanu, w kraju wciąż stacjonował kontyngent amerykański. Rodzice zapisali młodsze dzieci do szkoły im. Atatürka, która powstała przy finansowym wsparciu Turcji. Muneeza po przyjeździe do Kabulu szybko zainteresowała się pracą w organizacji pozarządowej pomagającej kobietom doświadczającym przemocy. Z kolei jej starsza siostra została zatrudniona w agendzie ds. rozwoju ONZ.

– Długo trwało, zanim w Kabulu poczułam się dobrze. Zamieszkałam w Kabulu, gdzie nikt nie mówił w moim języku. Paszto to język używany głównie na terenach wiejskich, z dala od stolicy. Większość mieszkańców Kabulu na co dzień porozumiewa się w dialekcie języka perskiego, dari, którego nie znałam. Problemem było dla mnie nawet porozumienie się z taksówkarzami, którzy, mimo że czasem zdawali się rozumieć, co do nich mówiłam, nie lubili, kiedy ktoś zwracał się do nich w języku paszto. Kabul zresztą oddycha kulturą perską i dari właśnie. Wkrótce porzuciłam pracę w tej organizacji. Słyszałam po prostu zbyt wiele rozdzierających serce historii. Trudne dla mnie było uświadomienie sobie rozdźwięku między życiem mojej rodziny a tych kobiet, które do nas ciągle przychodziły. Wiele moich sióstr i braci dostało się na prestiżowe uniwersytety w Stanach Zjednoczonych. Moi bracia są dyplomowanymi inżynierami, a siostry ukończyły studia z zakresu administracji i biznesu. Jeden z braci studiował w Pakistanie. Kobiety, którym pomagałam, pochodziły jakby z innego świata, były wyrzucane z domów, bite przez swoich mężów lub męskich członków rodziny, uciekały, aby przeżyć. Trzy kobiety, którym pomagałam, zostały okaleczone i odcięto im nosy. Jednej z okaleczonych dziewczyn, mimo licznych, przeprowadzonych w Indiach operacji, nadal z trudem się oddychało. Ta kobieta wciąż walczyła o normalne życie. Inna pokrzywdzona pochodziła ze wsi w regionie, który słynął z przemocy wobec kobiet. Mężczyźni zachowują się tam bardzo agresywnie. To pułapka bez wyjścia. Tak błaha rzecz jak oglądanie telewizji. Ta kobieta tylko siedziała przed telewizorem, ale kiedy zauważyli to mężczyźni, bardzo dotkliwie ją pobili. Krzyczeli: „Jak śmiesz oglądać telewizję!”. __ Chodzi głównie o wyżycie się na kobiecie. Jedna z poszkodowanych została skatowana za rozmowę z mężczyzną spoza kręgu rodzinnego. Odcięto jej nos w trakcie pobicia. Uszła z życiem tylko dlatego, że uznano ją za zmarłą i zostawiono leżącą przy drodze. Wiele pokrzywdzonych kobiet miesiącami błąkało się między miastami, a dojście do Kabulu, do naszej organizacji, gdzie mogły znaleźć schronienie, było okupione ogromnym wysiłkiem ukrywania się. Część ofiar została zebrana z ulicy przez nas lub przez lokalną policję, która kierowała je do naszej instytucji. Musieliśmy działać dyskretnie. Niektóre kobiety po ucieczce z domu pełnego przemocy często chciały sprowadzić do siebie dzieci, które pozostawiły. Rolą naszej organizacji było zatrudnianie prawników, aby móc formalnie przekazać dzieci matkom. Niekiedy po wyczerpaniu się prawnych metod łączenia matek z dziećmi musieliśmy sięgać po niestandardowe sposoby – próbowaliśmy namawiać starszyznę z różnych wiosek na pomoc w przekazaniu dzieci matkom z dala od patologicznego ojca. Kobiety, a także później dzieci, traktowane są jak przedmioty należące do męża i jego rodziny. Nawet przemoc nie jest w stanie zmienić tej zależności. Niektóre kobiety dotkliwie pobite przez mężczyzn potrafiły czasem zadać kilka ciosów agresorowi, co sprawiało, że po bójce trafiały do więzienia. Zajmowałam się takimi trudnymi sprawami, ponieważ kiedy kobiety znajdą się w więzieniu, nawet jeśli są niewinne, potrafią zostać kompletnie odrzucone przez własną rodzinę, a kontakt z dziećmi jest uniemożliwiony. Starałam się pomóc takim osobom, konsultowałam się z ich rodzinami. Często pokrzywdzonymi były nastolatki, które nie do końca wiedziały, co działo się wokół nich. Czasem trudno było dociec, dlaczego dana kobieta znalazła się w więzieniu. Zdarzają się oczywiście kryminalistki albo kobiety, które dopuszczają się zbrodni, ale nie można przecież tak traktować osób, które walczą o swoje życie, czasem są przecież torturowane we własnym domu. Warto nadmienić, że w Afganistanie, kiedy kobieta zostanie wyrzucona z domu, w 70 proc. przypadków nie zostaje przyjmowana z powrotem nawet przez swoją rodzinę.

– A CZY BYŁAŚ KIEDYKOLWIEK PODDAWANA NACISKOM ZE STRONY RODZINY?

– Mój ojciec na krótko przed śmiercią próbował zaangażować mnie w małżeństwo. Spędziłam z nim dużo czasu na dwa–trzy miesiące przed jego odejściem. Był wtedy bardzo słaby i poruszał się na wózku inwalidzkim. Zabrałam go do Indii na konsultację z lekarzem, który pomógł mu trochę przedłużyć życie. Tata zwierzył mi się w tamtym czasie, że zawsze byłam wyjątkowym dzieckiem, i przypomniał historię z dzieciństwa, kiedy cudem uratował mnie lokalny lekarz. Moje trzy siostry, z których dwie są zaręczone, a jedna jest już zamężna, są w związkach z miłości. Tata się temu nigdy nie przeciwstawiał. Nie naciskał na zamążpójście wyłącznie z Pasztunami. Był inny od mężczyzn, których znałam. Powiedział mi, żebym sama decydowała o sobie i ułożyła sobie życie tak, jak chcę. Dla niego najważniejsze było moje szczęście. Do dziś bardzo dziękuję mu za takie podejście. Nasz tata starał się, żeby jego córki były jak mężczyźni – nie poddawały się, potrafiły walczyć o swoje. Kiedy chciałyśmy wybrać się na piknik, ojciec powiedział, że pozwoli nam tam pójść, jeśli będziemy potrafiły wyrażać swoją wolę – także wobec swoich przyszłych mężów. Wzięłam sobie te lekcje aż za bardzo do serca, ponieważ zdarzało mi się, że w domu kłóciłam się ze wszystkimi – z tatą i z siostrami. Nie jestem owieczką. Mam silną osobowość i wielu Afgańczyków to odrzuca. Potrafię dominować w grupie. To wszystko za sprawą tego, jak uformował mnie ojciec. Współpracowałam z ministrami, wiceministrami, ale nie robiło to na mnie żadnego wrażenia, nie czułam respektu przed nimi. Pracowałam także jako menadżerka przeszło tysiąca siedmiuset osób. Wszyscy czuli moją obecność, mówili, że noszę się jak osoba z wysokiej kasty. Moja mama zresztą pochodzi z rodziny królewskiej. Jest prawnuczką szacha. Moi rodzice byli w związku z miłości. Kiedy się poznali, tata miał dwadzieścia lat, a mama – tylko czternaście. Na pewno za nim tęskni².

Rozmawiając ze mną na temat praw kobiet w Afganistanie, Muneeza nie miała wątpliwości, że po przejęciu kraju przez talibów swoboda kobiet zostanie jeszcze bardziej ograniczona. W maju 2022 roku Ministerstwo Promocji Cnoty i Zapobiegania Rozpustom poinformowało, że kobiety w Afganistanie mają nakaz zakrywania całego ciała, w tym także twarzy, w miejscach publicznych. Ministerstwo podało również, że jeśli kobiety nie dostosują się do nowych przepisów, muszą liczyć się z konsekwencjami w postaci kary więzienia, która będzie nakładana na ich męskich opiekunów.

Czy afgańskie kobiety mogły marzyć o poprawie swojej sytuacji oraz lepszej przyszłości, gdy decyzja rządu o obowiązkowych burkach cofnęła społeczną świadomość o ponad trzy dekady? Dlaczego, w obliczu tak poważnego kryzysu w kraju, rozpatrywano głównie temat zakrywania twarzy? Burka, noszona przez kobiety nakazem rządu w latach 90., mogła obecnie kojarzyć się jedynie z ponownym ograniczaniem swobód oraz praw Afganek.

– JAKIE ZAKAZY WPROWADZONE PRZEZ RZĄD OGRANICZAJĄ TERAZ PRAWA AFGANEK?

– Talibowie mówią, że wolno ci wychodzić, ale jednocześnie dlaczego istnieją przymusowe śluby, skoro islam daje ci wolność myślenia i życia swoim własnym życiem? Dziewczynka ma dziewięć albo dziesięć lat, a już jest zmuszana do małżeństwa. Dlaczego dziewczynki są wciąż porywane? Moi krewni nadal tam są, żyją tam. Kilka dni temu została sprzedana czteroletnia dziewczynka. Dlaczego tak się dzieje? Wcześniej tego nie było. Porwania to co innego, ale dlaczego matka sama sprzedaje swoje własne dzieci? Dlaczego robi takie rzeczy? Bo wie, że jeśli jej córka zostanie z nią, dojdzie do przymusowego ślubu. Dziewięcio-, dziesięcioletnie dziewczynki są zmuszane do ślubu z mężczyznami, których nawet nie znają. Więc nie sądzę, że sytuacja jest dobra³.

Dekret wydany przez talibów, zakazujący kobietom w Afganistanie pracy w organizacjach pozarządowych na poziomie krajowym i międzynarodowym, został zdecydowanie potępiony przez światowe organizacje humanitarne. Zaledwie kilka dni po ogłoszeniu zakazu dyrektor generalna UNICEF Catherine Russell ogłosiła, że ograniczenie kobietom prawa do pracy w organizacjach pozarządowych oraz brak dostępu do edukacji wyższej w Afganistanie jest rażącym naruszeniem fundamentalnych praw człowieka oraz złamaniem międzynarodowego prawa humanitarnego. UNICEF wezwał władze Afganistanu do natychmiastowego odstąpienia od tych decyzji, podkreślając konsekwencje dla świadczenia usług, szczególnie w obszarze zdrowia, żywienia oraz edukacji. Organizacja zaakcentowała rolę kobiet pracujących w sektorze humanitarnym na rzecz 19 milionów obywatelek i obywateli Afganistanu, w tym 10 milionów dzieci. Zaledwie cztery miesiące później liczba ta znacznie wzrosła, ponieważ w kwietniu 2023 roku pomocy humanitarnej potrzebowało już 28 milionów osób, w tym ponad 15 milionów dzieci.

– JAK SĄDZISZ, MUNEEZO, CZY KOBIETY W AFGANISTANIE MAJĄ SZANSĘ FUNKCJONOWAĆ SWOBODNIE, OTRZYMAĆ NALEŻNE IM PRAWA?

– Nie z tym rządem. Jedna rzecz to rząd, a druga, co dla Afgańczyków jest ogromnym wysiłkiem, to dojście i osiągnięcie etapu, kiedy kobiety będą mogły wyjść z domu, swobodnie pracować, mieć swoje prawa, życie towarzyskie. Nawet przed rządem Hamida Karzaja kobiety nie były bezpieczne. Było naprawdę ciężko. Mnie, jako Pasztunce, też nie było tak łatwo. W każdym ministerstwie, w którym pracowałam, spotykałam się z dużym uprzedzeniem w stosunku do każdej kobiety. Gdy wychodzisz i słyszysz codziennie negatywne komentarze, twoja zdolność do pracy i twoja energia spada. Z czasem spada też twoje morale, ciągle myślisz negatywnie. W społeczeństwie takim jak Afganistan, czy to dzisiaj, czy w ciągu ostatnich kilku lat, kobiety wychodziły i pracowały, staczając codzienną walkę. Codziennie staczały walkę z komentarzami ludzi, z ich myślami. To jest naprawdę ciężkie. Jesteś niszczona z powodu swojej reputacji, z powodu swojej rodziny, z powodu swoich imion, swojego języka. Kiedy kobieta nie ma prawa podejmować decyzji w swoim domu co do małych rzeczy, jeśli ta ważność nie jest dana kobiecie w jej domu, to nie dostanie jej również na zewnątrz. Społeczeństwo jest bardzo ograniczone, musimy uczyć je latami.

– JAK ŻYCIE W STANIE NOTORYCZNEJ WOJNY WPŁYNĘŁO NA AFGAŃCZYKÓW?

– Wojna miała i ma wielki wpływ nie tylko na gospodarkę, ale i na społeczność, szczególnie na sposób myślenia i traktowania ludzi. Afgańczycy na tym etapie stali się jakby trudniejsi. Wcześniej byliśmy naprawdę miłymi, grzecznymi, przyjmującymi gości z radością ludźmi, ale wojna oraz wiele problemów zmieniły ten sposób myślenia. Afgańczycy stali się bardziej małostkowi, można powiedzieć – trochę samolubni – ponieważ wiele przeszli. Był czas, kiedy ludzie wiedzieli wszystko o każdym w promieniu stu domów. Wiedzieli, co się dzieje, kto jest głodny, kto jest spragniony, kto potrzebuje czegoś, kto jest szczęśliwy, kto jest nieszczęśliwy. Byli po to, aby sobie pomagać, ale teraz najbliższy sąsiad jest tego nieświadomy, własny brat jest nieświadomy. Uczyniły to problemy oraz wojna. Ludzie stali się bardziej samolubni, bardziej myślący o własnym życiu oraz przetrwaniu. Wojna sprawiła, że gospodarczo, społecznie jesteśmy daleko w tyle za światem. Są miasta, miasteczka, gdzie nie ma technologii, gdzie nie ma telewizji, gdzie nie ma szkół. A druga rzecz to sposób myślenia ludzi, sposób życia Afganistanu mocno się zmienił. Ludzie nie są już tacy sami, przywiązują wagę do pieniędzy, a to nie jest afgańskie, to nie jesteśmy my. My jesteśmy ludźmi, którzy żyją dla innych, a teraz żyjemy tylko dla siebie, dlatego że widzieliśmy tyle wojen, tak wiele bólu, że bojąc się kolejnej wojny, staliśmy się szorstcy.

– JAK MYŚLISZ, CO MOŻE POMÓC TWOJEMU KRAJOWI POWRÓCIĆ DO NORMALNEGO FUNKCJONOWANIA? JAKI RODZAJ ZMIAN?

– Być może najważniejszą rzeczą będzie edukacja, wolność w znaczeniu podejmowania własnych decyzji, wolność w znaczeniu posiadania własnego rządu, wolność w znaczeniu posiadania własnego ustroju. Wolność, przestrzeń, w której wolno nam będzie robić własne rzeczy, sprawi, że będziemy mogli dobrze sobie radzić. Zawsze byliśmy rozdarci na dwie kultury, dwa języki: pasztuński i tadżycki. Jednak jedni i drudzy są Afgańczykami, jedni i drudzy są muzułmanami. To ta sama kultura, ta sama religia, tylko język jest inny. Afgańczycy stracili potrzebę skupiania się na większych rzeczach – utknęli na małych. Zapomnieli o długotrwałych planach życiowych i walczą ze sobą, a to nie jest afgańskie. To obca polityka, obce wpływy, które kazały im ze sobą walczyć, a obce kraje przychodzą i biorą nasze minerały i bogactwo. Afganistan jest naprawdę bogatym krajem, minerałów jest mnóstwo, ale oni sprawiają, że Afgańczycy walczą, a tamci robią, co chcą. Myślę, że ważna jest edukacja, odpowiedni system edukacji i wolność, a nie myślenie, którego oczekują od nas inni. Bycie niewolnikiem nie powinno mieć miejsca w Afganistanie. Powinna być nam dana prawdziwa wolność.

– JAKIE SĄ TWOJE PLANY? WIERZYSZ, ŻE WRÓCISZ DO AFGANISTANU?

– Na tę chwilę nie sądzę. Naprawdę chciałabym wrócić. Chciałabym, żeby to, co mają inne narody, miał również mój kraj. Stoczyłam tam ogromną walkę, przez lata otrzymywałam pogróżki, ale kontynuowałam ją, bo wierzyłam, że to nas dokądś doprowadzi, że jeżeli coś wkładam, to jutro dostanę albo ktoś dostanie nagrodę – ale jest przeciwnie. To, co udaje nam się stworzyć, ktoś przychodzi i niszczy wszystko jednym ciosem. Jeśli rząd zostanie uznany przez świat i świat będzie pomagał mu wprowadzać w życie jakieś prawa, jakieś warunki, szczególnie dla kobiet – odnośnie do ich praw pracowniczych i społecznych – sądzę, że wtedy będą jakieś możliwości. W przeciwnym wypadku nie. Gdyby to było możliwe, nie uciekłabym ze swojego kraju. Opuszczenie własnego kraju nie jest rzeczą błahą. Zostawiłam swój kraj z powodu własnego narodu.

– ZA CZYM TĘSKNISZ?

– Tęsknię za wszystkim. Tęsknię za pracą, tęsknię za moją codzienną rutyną, tęsknię za moimi studenckimi czasami.

– ZA ULUBIONYMI MIEJSCAMI?

– Tak. Chciałabym pewnego razu pójść na grób ojca, ponieważ obiecałam mu, że kiedy go pochowają, będę od czasu do czasu do niego przychodzić i będę się za niego modlić, ale wydaje się, że w ciągu najbliższych kilku lat nie będę w stanie tam pojechać. Bycie w Polsce stało się dla mnie takie proste; czasem nawet nie czuję się uchodźczynią, ponieważ jestem tak gościnnie przyjęta. Słyszałam, że Polacy nie lubią muzułmanów, ale kiedy wychodzę na ulicę, poznają mnie po moim hidżabie i mówią: _Salam_, a potem kolejna rzecz, którą mówią to: „Niech Bóg cię błogosławi”. Niemal od trzech miesięcy Polacy troszczą się o mnie. To nie jest tak, że życie tutaj czy przetrwanie tutaj jest dla mnie trudne, ale kiedy to jest twój kraj i jesteś przywiązany do własnych rzeczy, lubisz nawet brudny deszcz. Ja po prostu chcę, żeby mój kraj też stał się rozwinięty.

------------------------------------------------------------------------

¹ Tłum. Jakub Zielonka.

² Wypowiedzi Muneezy na s.17–28 – Tłumaczenia24

³ Wypowiedzi Muneezy na s. 29–34 – tłum. Jakub Zielonka.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: