- W empik go
Mały Rubi w tarapatach - ebook
Mały Rubi w tarapatach - ebook
Kasia nie może uwierzyć, gdy rodzice zgadzają się, by miała szczeniaka. Na widok ślicznego szczeniaczka, jest pewna, że cała rodzina zakocha się w nim tak samo jak ona.
Ale jej siostra Jola martwi się, jak kotka Pchełka zareaguje na nowego lokatora. Kasia twierdzi, że zwierzaki do siebie przywykną, ale nie wszystko idzie zgodnie z planem. Za każdym razem, gdy Rubi próbuje bawić się z Pchełką, budzi w niej gniew i wpada w tarapaty. Pieska bardzo to smuci. Czy Pchełce i Rubiemu uda się zaprzyjaźnić?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-265-0167-8 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Jak ci idzie, Kasiu? – spytał tata.
– Na razie się zastanawiam... – Kasia bazgroliła na kartce listę wymarzonych prezentów gwiazdkowych. Narysowała małą psią mordkę z wielkimi, długimi uszami i okrągłymi, ciemnymi oczami. Uśmiechnęła się do siebie. Narysowany piesek był taki uroczy!
– Do świąt zostały tylko cztery tygodnie – zauważył tata. – Dziadkowie też chcą wiedzieć, co chciałabyś dostać pod choinkę. Skończy się na tym, że dostaniesz skarpetki, jeśli nie podsuniesz im jakichś pomysłów.
Lista nie była zbyt długa: kilka książek, nowe trampki i telefon komórkowy. Wiedziała, że telefonu i tak nie dostanie, bo zdaniem mamy była jeszcze za mała, żeby mieć telefon.
– To wszystko? – spytał tata ze zdziwieniem, zajrzawszy jej przez ramię.
Kasia popatrzyła na niego z namysłem. Czy to był właściwy moment, żeby spytać?
Tata zerknął na listę Joli. Starsza siostra Kasi – Jola siedziała po drugiej stronie stołu i już napisała bardzo długą listę prezentów. Długą, a przy tym bardzo niechlujną.
– Nie mogę nic z tego odczytać – poskarżył się tato. – Musisz ją przepisać, Jolu.
Jola opuściła spojrzenie na swoją kartkę i uśmiechnęła się.
– To nie moja wina. Pchełka ciągle przychodzi i mi przeszkadza, wiesz, jaka ona jest! Kotka przestała myć łapki, gdy usłyszała swoje imię, po czym popatrzyła na nich wzrokiem niewiniątka. Zdawała się mówić: „kto, ja?”. Uwielbiała papier i jeśli ktoś pisał albo czytał gazetę, nie była zadowolona, dopóki nie usiadła na środku strony.
Jola oparła się o blat, by spojrzeć na listę siostry.
– Nie dostaniesz telefonu – zauważyła. – Nawet mnie mama nie pozwala mieć komórki. Nie możesz chcieć tylko pary trampek.
– Szykuje się miły świąteczny wypad na zakupy – powiedziała mama, która weszła do kuchni.
Kasia uśmiechnęła się z nadzieją. Wpisała telefon na listę tylko po to, by rodzice się nie zgodzili, bo może potem będą bardziej skłonni dać jej to, na czym naprawdę jej zależało.
– Czyli nie mogę mieć telefonu? – westchnęła.
– Absolutnie nie! – odparła zdecydowanie mama.
– Oj – jęknęła Kasia, wykreślając ten punkt z listy. Starała się mówić z zawodem w głosie, ale nie brzmiało to zbyt przekonująco. – No ale jest coś jeszcze...
Tata skrzyżował ramiona, uśmiechając się do niej.
– Wiedziałem, że musi być coś jeszcze! Co to takiego, słoń?
Kasia uśmiechnęła się w odpowiedzi.
– Niezupełnie. Ale... też zwierzę – odetchnęła głęboko. – Bardzo, bardzo chcę mieć jakiegoś zwierzaka.
Mama i tata wymienili pełne namysłu spojrzenia, a Jola przestała gryźć długopis i gwałtownie się wyprostowała.
– Zwierzaka! Nie możemy mieć drugiego kota, bo co wtedy z Pchełką?! Byłaby bardzo zła.
Kasia pokręciła głową.
– Wiem. Nie chcę kota. Chcę psa. Szczeniaka. To jest mój absolutnie wymarzony prezent pod choinkę i o niczym innym nie marzę. Proszę? – dodała, uśmiechając się do ojca tak słodko, jak tylko umiała. Wiedziała, że kocha psy...
– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – powiedziała spokojnie mama. Popatrzyła na Pchełkę, która znowu zajęła się toaletą. – Jolu, proszę, nie pozwól Pchełce siedzieć na stole. Ma brudne łapki.
– Niemożliwe, przecież ciągle je myje! – zauważyła rezolutnie Jola. – Tak czy siak, wskoczy z powrotem, jak już nie będziesz patrzyła.
Mama podniosła kotkę i pogłaskała ją pod brodą.
– Nie na stół, Pchełko – powiedziała z naciskiem.
Pchełka patrzyła na nią, czekając, aż się odwróci. Wtedy wskoczyła z powrotem na blat. Kasia, tata i Jola zachichotali, a mama obejrzała się przez ramię i westchnęła.
– Chyba będę po prostu udawać, że tego nie widziałam – mruknęła.
– Mamo, czemu to nie jest dobry pomysł? – spytała Kasia z błaganiem w głosie. – Wspaniale byłoby mieć psa. Psy można szkolić – przekonywała. – Pies byłby na pewno grzeczniejszy od Pchełki!
Kotka zgromiła Kasię spojrzeniem, po czym zeskoczyła na kolana siostry.
– Pchełka jest bardzo grzeczna – zaprotestowała Jola i delikatnie ją pogłaskała.
– W każdym razie – ciągnęła Jola – nie sądzę, żeby Pchełka była zachwycona, gdybyśmy mieli psa. Nie cierpi psów. Pamiętacie, jak się zdenerwowała, kiedy Mika od sąsiadów przeszła pod ogrodzeniem? Godzinami siedziała na jabłonce!
Mama skinęła głową.
– Wiem. Pchełka może być niezadowolona. Musielibyśmy ją szczególnie rozpieszczać. A kto miałby się opiekować tym psem, kiedy wy będziecie w szkole? Pewnie ja! – mimo wszystko mama się uśmiechała.