Małżeństwo jak z bajki - ebook
Małżeństwo jak z bajki - ebook
Emily Seymour zawsze marzyła, by wyjść za mąż, mieć czwórkę dzieci i psa. Jednak jej chłopak po siedmiu wspólnych latach zamiast się oświadczyć, nagle z nią zerwał. Załamana, podczas wesela przyjaciółki pozwala się uwieść przystojnemu Grekowi Loukasowi Kyprianosowi. Gdy po jakimś czasie Loukas odwiedza Emily i dowiaduje się, że jest ona w ciąży, oświadcza, że muszą się pobrać. Lecz Emily nie tak sobie wyobrażała rodzinne szczęście. Nie poślubi nikogo bez miłości…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4297-4 |
Rozmiar pliku: | 833 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy siódmy test również pokazał pozytywny wynik, Emily doszła do wniosku, że musi wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy, bo inaczej wyda majątek na testy ciążowe i nie będzie mogła wejść bez zażenowania do żadnej londyńskiej apteki. Wydawało jej się, że zakup wielkiego opakowania tamponów jest krępujący, ale koszyk pełen testów ciążowych był jeszcze gorszy. Nic nie można było na to poradzić. Cienkie niebieskie kreski nie kłamały. Była w ciąży.
Nie chodziło o to, by nie chciała mieć dziecka. Chciała – kiedyś, w przyszłości, z jakimś miłym mężczyzną, który będzie w niej szaleńczo zakochany i najpierw ożeni się z nią uroczyście i z pompą, w białej sukni i w kościele. A tymczasem po raz pierwszy w życiu pozwoliła sobie na przygodę na jedną noc i jak się to skończyło? Jak to możliwe, by okazała się aż tak płodna, a prezerwatywy tak niewiarygodne? A w dodatku przespała się z mężczyzną, który grał w zupełnie innej lidze. Emily miała swoje ambicje, ale grecki milioner? W dodatku nie był to jeden z tych niskich, tłustych i łysiejących typów w mocno zaawansowanym średnim wieku, jak właściciel sklepu spożywczego w sąsiedztwie, ale wysoki jak koszykarz, olśniewający mężczyzna o oczach tak brązowych, że można było w zatracić się w nich bez reszty.
Toteż zatraciła się zupełnie i bezgranicznie, dała się ponieść erotycznej atmosferze jak jeszcze nigdy w życiu. Prawdę mówiąc, nie znaczyło to wiele, bo jej doświadczenie trudno było nazwać rozległym. Straciła siedem lat ze swoim byłym partnerem Danielem. Siedem lat. Dlaczego siódemka nie okazała się dla niej szczęśliwa? Przez siedem długich lat czekała, aż Daniel jej się oświadczy. Było z nią już tak źle, że za każdym razem, gdy przyklękał na kolano, żeby podnieść coś z podłogi, wpadała w podniecenie, sądząc, że to jest właśnie chwila, na którą czeka od dawna. Ale ta chwila nigdy nie nadeszła, a Daniel po prostu ją zdradził, a w dodatku, jakby sam fakt zdrady nie był jeszcze dość upokarzający, zrobił to z mężczyzną. Jak to w ogóle możliwe, by Emily dowiedziała się, że Daniel był gejem, jako ostatnia osoba na świecie?
Ale to nawet nie zdrada bolała ją najbardziej, tylko fakt, że nie była już częścią pary. Po raz pierwszy od lat była sama i okazało się, że zdążyła już zapomnieć, jak się żyje w pojedynkę. Dziwnie się czuła, wychodząc gdzieś wieczorem bez partnera u boku i siedząc samotnie w restauracji. Wydawało jej się, że wszyscy dokoła myślą, że partner wystawił ją do wiatru.
Bardzo lubiła wychodzić do restauracji z Danielem, który był po trosze koneserem jedzenia i wina. Bywali w rozmaitych restauracjach oferujących różne kuchnie i potrafili godzinami siedzieć nad posiłkiem, rozmawiając o jedzeniu, o jego smaku, wyglądzie, o winie, a nawet o innych gościach lokalu. Emily wracała z pracy do domu zadowolona, że będzie miała komu opowiedzieć o swoim dniu. Daniel był jej powiernikiem, wsparciem, kotwicą. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa i stabilności, do którego Emily tęskniła od dzieciństwa.
Od czasu rozstania z Danielem nie miała szczęścia do mężczyzn. Jej matka, terapeutka związków w stylu New Age, twierdziła, że Emily podświadomie sabotuje swoje związki z powodu problemów z ojcem. Problemy z ojcem. A czyja to była wina, że Emily nie miała ojca? Matka nie zdążyła zapytać go o nazwisko i numer telefonu, kiedy uprawiała z nim seks pod przemoczoną deszczem plandeką na festiwalu muzycznym.
Emily znów popatrzyła na test ciążowy. Nie, to nie był żaden koszmar. To znaczy był, tylko że na jawie. Będzie musiała stanąć przed Loukasem Kyprianosem, który jak ognia unikał stałych związków, i powiedzieć mu, że zostanie ojcem. Byłoby to znacznie łatwiejsze, gdyby zadzwonił do niej w ciągu miesiąca, który minął od ich namiętnej nocy. Albo choćby przysłał esemes. Albo mejl. Nawet gołębia pocztowego. Cokolwiek, co dałoby jej promyk nadziei, że zechce się z nią jeszcze raz zobaczyć.
Ale jeśli się zastanowić, Emily sama była sobie winna. Mogłaby napisać książkę o tym, jak sprawić, żeby facet stracił zainteresowanie kobietą na pierwszej randce. Gdy była zdenerwowana, mówiła za dużo. O wiele za dużo. Wystarczyło kilka drinków, by zaczęła opowiadać, jak bardzo marzy o małżeństwie, czwórce dzieci i psie, ni mniej, ni więcej, tylko irlandzkim seterze. I to wszystko opowiadała mężczyźnie, który cieszył się zasłużoną reputacją playboya. Co z nią było nie tak?
Wyszła z łazienki i sprawdziła telefon. Nie było żadnych nieodebranych połączeń ani wiadomości oprócz czterech od matki, z linkami do codziennych medytacji i ćwiczeń jogi. Łatwiej było udawać przed matką, że korzysta z tych linków, niż tłumaczyć, dlaczego tego nie robi. Już dawno się przekonała, że kłótnie z matką są tylko bezsensowną stratą energii.
Nawet gdyby zebrała się na odwagę, żeby zadzwonić do Loukasa, to i tak nie miała jego numeru. Mogłaby go wydobyć od swojej przyjaciółki Allegry, żony Draca Papandreou, najbliższego przyjaciela Loukasa, ale jakoś wydawało jej się, że nie powinna zawiadamiać go o tym przez telefon. Co miałaby powiedzieć? „Hej, wiesz co, zrobiliśmy dziecko”? Nie, tu potrzebna była rozmowa twarzą w twarz, żeby Emily mogła ocenić jego reakcję. Z drugiej strony Loukas nie był osobą łatwą do rozszyfrowania. Jego twarz nie zdradzała emocji, przypominała scenę zasłoniętą kurtyną. Wytwarzał jednak wokół siebie atmosferę spokojnego autorytetu, która wydawała jej się ogromnie atrakcyjna. Jego dystans zaintrygował ją na ślubie. Zdawało się, że Loukas nie potrzebuje innych ludzi tak jak ona. Ona przypominała szczeniaka na przyjęciu ogrodowym, przechodziła od grupki do grupki i próbowała przypodobać się wszystkim. On przeciwnie, zachowywał się jak kamienny posąg.
Gdy telefon zadzwonił, z wrażenia omal go nie upuściła. Nie znała tego numeru, toteż powiedziała tonem sekretarki z kancelarii prawniczej:
– Tu Emily Seymour.
– Mówi Loukas Kyprianos.
Zadzwonił do niej. Zadzwonił do niej. Zadzwonił do niej. Serce zaczęło jej bić tak mocno, jakby się chciało wyrwać z piersi, i ogarnęła ją panika. Nie była jeszcze gotowa na rozmowę z nim, potrzebowała więcej czasu. Musiała najpierw poćwiczyć przed lustrem, tak jak w dzieciństwie, kiedy brała do ręki szczotkę do włosów, udając, że to mikrofon. Próbowała się uspokoić, ale oddech miała urywany, jakby dostała ataku astmy. Oddychaj, pomyślała. W tej chwili chyba przydałyby jej się jakieś techniki relaksacyjne matki.
– Cześć. Co u ciebie?
– Wszystko w porządku. A u ciebie?
– W porządku, dziękuję. Świetnie. Super. Fantastycznie. – Oprócz tego, że rano męczą mnie mdłości, dodała w myślach.
Zapadło milczenie.
– Czy masz dzisiaj wolny wieczór?
Emily przełknęła. Wolny wieczór? Żeby znów poszli do łóżka? W końcu miała swoją dumę i nie chciała się wydawać zbyt przystępna. Z drugiej strony musiała powiedzieć mu o dziecku. Może najlepiej byłoby to zrobić przy kolacji. Ale nie w publicznym miejscu, tylko gdzieś, gdzie będą sami.
– Muszę zajrzeć do kalendarza. Chyba mam coś zaplanowanego…
Zaśmiał się cicho.
– Nie musisz udawać nieprzystępnej, Emily.
– Owszem, trochę na to za późno – przyznała. Gdy wypowiedział jej imię z tym subtelnym greckim akcentem, poczuła dreszcz. W jego ustach jej imię brzmiało jak uwodzicielska pieszczota.
– Posłuchaj, powinnam ci chyba powiedzieć, że zwykle nie zachowuję się tak jak tamtego wieczoru. Nie piję tak dużo…
– Zjedz ze mną kolację.
To nie było zaproszenie, tylko rozkaz. Poczuła się urażona. Czy sądził, że ona przez cały czas siedzi bezczynnie i czeka na jego telefon? Co prawda tak właśnie było, ale nie w tym rzecz. Nie chciała, żeby pomyślał, że na pierwsze jego skinienie gotowa jest rzucić wszystko i pobiec na kolację.
– Mam dzisiaj zajęty wieczór, więc…
– Odwołaj to.
Co, do diabła? Dlaczego miałaby cokolwiek odwoływać tylko dlatego, że on sobie tego życzył?
– Raczej nie – odpowiedziała, bardzo z siebie zadowolona.
– Proszę.
Odczekała chwilę.
– Dlaczego chcesz mnie zaprosić na kolację? – zapytała w końcu.
– Chcę cię znowu zobaczyć.
Dlaczego chciał ją znowu zobaczyć? Przecież był playboyem, może nie aż takim, jak niektórzy inni milionerzy, ale żaden z jego związków nie trwał dłużej niż kilka dni. W każdym razie tak pisały gazety. Od dnia ślubu przyjaciółki Emily zainteresowanie mediów przeniosło się z Draca na Loukasa. Wcześniej Loukasowi udawało się przemykać pod radarem, ale teraz wszyscy się zastanawiali, z kim będzie się spotykał w następnej kolejności. Emily bardzo się obawiała, że Loukas zacznie się widywać z jakąś kobietą, bo wówczas jeszcze trudniej byłoby mu powiedzieć, że zostanie ojcem.
– Czy to ma znaczyć, że chcesz znowu pójść ze mną do łóżka? – zapytała. – Bo jeśli tak, to powinnam ci chyba wyjaśnić, że nie jestem tego rodzaju dziewczyną. Nigdy wcześniej nie miałam żadnych przygód na jedną noc i…
– Jeśli zrobimy to znowu, to już nie będzie przygoda na jedną noc – zauważył rozsądnie. Ale przecież nie mogła z nim pójść do łóżka, nie informując go wcześniej, co wynikło z ich poprzedniego spotkania.
– Tylko kolacja, dobrze?
– Tylko kolacja.
– Gdzie mam się pojawić?
– Przyjadę po ciebie. Podaj mi adres.
Emily podała mu adres, zastanawiając się jednocześnie, co ma założyć. Małą czarną czy coś kolorowego? Nie, niezbyt wiele barw. Z całą pewnością nic czerwonego. Czerwony był zbyt wyzywający, z kolei różowy zbyt łagodny. Czy zdąży się uczesać? Czy powinna umyć włosy, czy tylko zgarnąć je w węzeł i mieć nadzieję, że to wystarczy? Nie za wiele makijażu. Powinna wyglądać subtelnie i z klasą. Jakie obcasy? Potrzebowała butów na obcasach, bo Loukas był wysoki i nie miała ochoty zadzierać głowy, żeby spojrzeć mu w oczy.
– Zadzwoniłbym do ciebie wcześniej, ale musiałem wyjechać w interesach.
Emily przygryzła wargę. Przecież mógł zadzwonić z podróży. Dlaczego tego nie zrobił? Czy zniechęciła go do siebie swoją gadaniną? Po co w ogóle wspominała o mężu i dzieciach? Przecież wiedziała, że tego się nie robi na pierwszej randce. Choć właściwie to nie była żadna randka, tylko przypadkowe spotkanie, impuls, nad którym nie potrafiła zapanować.
– Dlaczego? Przecież nie jestem w twoim typie.
– Przyjaźnisz się z Allegrą, a ja z Drakiem, więc chciałem się upewnić, że z powodu tamtej nocy nie będziemy się czuli nieswojo, jeśli przypadkiem znów się gdzieś spotkamy.
– No tak – wymamrotała. – Masz rację.
– Przyjadę po ciebie o siódmej.
Emily nie miała szansy odpowiedzieć, bo Loukas się rozłączył. Popatrzyła na telefon, zastanawiając się, czy powinna oddzwonić do niego, ale zauważyła, że miał zastrzeżony numer.
Jej matka powiedziałaby, że to zły znak.
Loukas wyłączył telefon, położył go na biurku I odchylił się na oparcie fotela. Złamał własną zasadę, dzwoniąc do Emily Seymour, ale nie potrafił o niej zapomnieć.
Przygody na jedną noc powinny być właśnie tym – przygodami na jedną noc. Od czasu do czasu spotykał się z kimś dłużej, ale zawsze były to związki bez zobowiązań. Tak było najlepiej. Nie angażował się emocjonalnie, nie składał żadnych obietnic, których nie mógłby dotrzymać. To były proste i krótkie związki oparte na seksie.
Ale seks z Emily był wyjątkowy. Loukas sam nie wiedział, co w tej dziewczynie tak go podnieciło tamtej nocy. Była ładna, choć właściwie zupełnie zwyczajna – drobna, z falistymi włosami do ramion, które nie były ani jasne, ani ciemne. Oczy miała jak jelonek Bambi, jasnobrązowe z ciemniejszymi plamkami, jakby ktoś wrzucił opiłki żelaza do słoika z miodem. Miała brzoskwiniową skórę, gładką, z kilkoma piegami na zadartym nosku, do tego promienny uśmiech, nieco wystające górne zęby, które dodawały jej uroku, i ładnie ukształtowane usta. Rzeczywiście nie była w jego typie, ale w innym życiu mogłaby być – w jakimś równoległym życiu, w którym nie krępowałyby go nieustannie kajdany poczucia winy, w którym każdego ranka nie przypominałby sobie okropnej chwili, która zmieniła całe życie jego siostry przyrodniej Ariany i sprawiła, że on sam stał się jeszcze większym wyrzutkiem w rodzinie niż wcześniej. Nawet po siedemnastu latach na widok dziecinnego rowerka natychmiast się zatrzymywał i miękły pod nim kolana, a gdy słyszał ostry pisk hamulców, serce zaczynało mu walić jak szalone. W snach wciąż prześladował go zgrzyt metalu i przenikliwy krzyk rannego dziecka.
Wiedział, że nie powinien się znów spotykać z Emily. Nie powinien się z nią spotykać także za pierwszym razem, ale poszedł na ślub prosto ze szpitala, gdzie odwiedzał Arianę po ostatniej operacji ortopedycznej, i wyrzuty sumienia przytłaczały go jeszcze bardziej niż zwykle. Nie mógł odwrócić przeszłości. Zrujnował życie swojej siostry, a przy okazji również drugie małżeństwo matki.
Uśmiech Emily na ślubie był jak promień słońca. Zarumieniła się, gdy po raz pierwszy napotkała jego spojrzenie. Już dawno nie spotkał kobiety, która rumieniłaby się pod jego wzrokiem, i zwykle takich unikał, ale coś w Emily przykuło jego zainteresowanie – żywe spojrzenie, drobna figura tancerki baletowej i uroczo niezręczne zachowanie. Nie zamierzał jej proponować nic oprócz krótkiej przygody. Teraz przyjechał do Londynu na tydzień przy okazji wdrażania programu napisanego dla jednej z rządowych agencji bezpieczeństwa. To była zbyt dobra okazja, żeby z niej nie skorzystać. Chciał powtórzyć to, co przeżyli poprzednim razem. Nie miał zamiaru kłamać i udawać, że chodzi mu o cokolwiek innego.
Przez cały czas przypominał sobie tamtą noc. Właściwie nie był pewien, dlaczego po ślubie Draca i Allegry zabrał Emily do swojego pokoju. Emily dostała pokój na tym samym piętrze prywatnej willi Draca. Odprowadził ją po przyjęciu i mógł przecież zostawić ją przy drzwiach, ale jakimś sposobem przyjacielski pocałunek w policzek na pożegnanie zmienił się w coś zupełnie innego, zupełnie jakby jego usta kierowały się własną wolą.
Nie rozmawiali wiele, w każdym razie on nie mówił wiele, ale taki już był. Należał do silnych, milczących i konkretnych typów. Emily z kolei opowiadała o swoich marzeniach, jakby chciała go obsadzić w roli księcia na białym koniu.
Odgarnął włosy z czoła i wyjrzał przez okno na londyńską ulicę, pełną ludzi biegających we wszystkie strony jak mrówki. Loukas był zadowolony ze swojego życia. Miał więcej pieniędzy niż był w stanie wydać, światową karierę i godny pozazdroszczenia tryb życia. Od tamtej nocy z Emily nie był z żadną kobietą. Rzadko mu się zdarzały tak długie przerwy między jedną a drugą kochanką, był jednak bardzo zajęty.
Nie lubił, gdy prasa nazywała go playboyem, bo to słowo sugerowało, że wykorzystuje kobiety, on zaś chciał po prostu zaoszczędzić im zbędnego cierpienia. Nie zachowywał się jak jego własny ojciec, który przechodził od jednej kobiety do drugiej, nie dbając o ich uczucia. Obiecywał im wszystko, a potem zostawiał z niczym. Loukas postępował przeciwnie: nie obiecywał nic, a na koniec każda z jego kochanek dostawała hojny prezent, by osłodził jej rozstanie. Teraz jednak prasa zaczęła się nim interesować bardziej i przez cały czas musiał uważać, kto na niego patrzy. Już paparazzi byli wystarczająco męczący, ale w tych czasach każdy miał kamerę w komórce oraz nadzieję, że sfilmuje coś, za co dostanie sporo pieniędzy, więc coraz trudniej było mu uciec przed zainteresowaniem jego prywatnym życiem.
Czy powtórne spotkanie z Emily było ryzykowne? Być może, ale przyjechał do Londynu tylko na tydzień. Seks z nią był cholernie dobry. I choć Loukas zazwyczaj unikał dziewcząt podobnych do niej i zachowywał trzeźwy osąd w związkach, tym razem nie miał zamiaru posłuchać głosu rozsądku. Ciało domagało się spotkania z Emily i ten jeden raz Loukas zamierzał ulec.