Małżeństwo z szejkiem - ebook
Małżeństwo z szejkiem - ebook
Małżeństwo Amber z szejkiem Kazimem Al Amedem zostało zaaranżowane, lecz Amber zakochała się w swoim przyszłym mężu od pierwszego spotkania. Niestety on zaraz po ślubie oświadczył, że spełnił tylko obowiązek wobec kraju, a teraz każde z nich może wracać do dawnego życia. Zrozpaczona Amber wyjeżdża do Paryża i podejmuje pracę kelnerki. Po kilku miesiącach Kazim odnajduje ją. Amber jest przekonana, że tylko po to, by uzyskać rozwód. A jednak powód jego wizyty jest inny…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3831-1 |
Rozmiar pliku: | 837 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Na tę chwilę Amber czekała całe życie. Dzień swojego ślubu. Jej mąż, książę Kazim Al Amed, następca tronu Barazbinu, był władczym mężczyzną i bardzo zależało jej na tym, aby ich pierwsza wspólna noc była doskonała.
Jednak jak tylko znaleźli się w sypialni po skończonym przyjęciu, wszystko zaczęło iść nie tak. Męża wybrał jej ojciec, ale Amber zakochała się w nim, jak tylko go ujrzała. Wiedziała, że ma reputację kobieciarza i dlatego zamierzała zagrać przed nim rolę doświadczonej, choć Kazim miał być jej pierwszym mężczyzną.
‒ To małżeństwo nie jest po mojej myśli – oznajmił na wstępie. – Nie widzę powodu, aby zmieniać nasze dotychczasowe życie.
‒ Jak to? – Amber nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Oczywiście, że jej życie ulegnie całkowitej zmianie.
‒ Podobnie jak ty robię to tylko z konieczności i szacunku dla rodziny. – Spojrzenie ciemnych jak smoła oczu spoczęło na jej twarzy. – Spełniliśmy obowiązek i teraz wrócisz do swojej rodziny.
Kazim odetchnął z ulgą, zadowolony, że jego nowo poślubiona małżonka nie należy do histeryczek. To zapewne wpływ zachodniego wychowania, jakie odebrała. Tego, które ją zepsuło. Słyszał co nieco o tym, jak się prowadziła. Nie była niewinną panną młodą, której się spodziewał. Spełnił obowiązek: poślubił wybraną przez ojca kobietę i na tym koniec.
‒ Co mam więc robić? – spytała, nie kryjąc niepokoju.
‒ To, co robiłaś, zanim się tu zjawiłaś. Oczywiście możesz być pewna, że udzielę ci pełnego wsparcia finansowego.
‒ Mam tak po prostu wrócić do dawnego życia?
‒ Jest jeden problem. – Kazim zawahał się. ‒ Oczekuje się od nas, że małżeństwo zostanie skonsumowane.
‒ Nie widzę żadnego problemu. – Wstała gwałtownie, pociągając za sobą jedwabną abaję^(). ‒ Możemy zrobić tak, że będzie wyglądało, jakby tak było.
Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy i widzi. Amber zsunęła jedwabną suknię i rzuciła na podłogę. Urządziła mu striptiz. Czy tego właśnie nauczyła się w Anglii?
Zaczęła wykonywać lubieżne ruchy, uwodząc go i sprawiając, że krew w żyłach zaczęła mu żywiej krążyć. Uśmiechnęła się do niego uśmiechem kobiety, która wie, jak poruszyć zmysły mężczyzny.
‒ To będzie wyglądało, jakbyśmy kochali się naprawdę.
Stała przed nim niemal całkiem naga i patrzyła mu prosto w oczy.
Nie mógł jej ulec, choć powstrzymanie się nie było łatwe. Wiedział, co mogłoby się wydarzyć, gdyby ją teraz wziął.
‒ Ubierz się – rzucił przez zaciśnięte zęby.
Amber posłuchała go i po chwili wynurzyła się z łazienki owinięta w miękki szlafrok. Usiadła na łóżku, spoglądając na niego wyzywająco.
‒ Co?
‒ Łóżko. Nie może pozostać w takim stanie. Nikt nie uwierzy, że się na nim kochaliśmy.
Patrzyła, jak człowiek, którego poślubiła, rozrzuca pościel. Nie miała zamiaru pozwolić na to, by uważano, że wciąż jest dziewicą. Nie mogłaby spojrzeć rodzicom w oczy.
Skoro jej mąż mógł w taki wyrachowany sposób podchodzić do ich małżeństwa, ona również zachowa się podobnie. Byle tylko wszyscy uznali, że ich związek został skonsumowany.
Za kilka godzin odjedzie. Może rozpocznie życie, którego jako jedyna córka swojego ojca, księżniczka Kuarazmiru, do tej pory nie mogła wieść.ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dziesięć miesięcy później
Odnalazł ją.
Książę Barazbinu, Kazim Al Amed odnalazł ją.
Amber patrzyła, jak idzie przez klub, przyglądając się tańczącym. Nawet z tej odległości widziała, jak bardzo nie podoba mu się to miejsce.
Nie była w stanie się ruszyć. Nie mogła oderwać od niego oczu, choć wiedziała, że nie powinna mu się przyglądać. Opalony, mocno zbudowany, ubrany w drogi garnitur zdecydowanie różnił się od bywalców klubu.
Amber odczuwała zdenerwowanie i podniecenie. Zacisnęła palce na tacy, którą trzymała w rękach, starając się, by stojące na niej kieliszki nie dźwięczały zbyt głośno. Niemal od roku marzyła o tym, że ją odnajdzie. Jednak teraz, kiedy to się stało, wcale nie była pewna, czy chce stanąć z nim twarzą w twarz.
Nigdy jej nie kochał i nie chciała myśleć, dlaczego znalazł się tu teraz. Nie była pewna, czy po raz kolejny zniesie odrzucenie jedynego mężczyzny, jakiego w życiu kochała.
Odstawiła tacę na ladę i schowała się w cieniu. Miała nadzieję, że uda jej się niepostrzeżenie ukryć na zapleczu, ale w tej samej chwili czujny wzrok Kazima spoczął na niej.
Postąpił krok w jej stronę, po czym się zatrzymał. Poczuła niewymowną ulgę: nie rozpoznał jej. Kiedy już myślała, że jest bezpieczna, jego wzrok ponownie przeniósł się na jej osobę. Tym razem nie miała wątpliwości: poznał ją. Nie zważając na tłoczących się wokół ludzi, zaczął iść w jej stronę.
Amber wpadła w popłoch. Nie była przygotowana na to, by stawić mu czoło. Nie tutaj i nie w tym ubraniu. Potrzebowała czasu, żeby zebrać myśli i się uspokoić.
Rzuciła się między klientów, zmierzając w stronę drzwi prowadzących do prywatnej części. Jak tylko znalazła się za nimi, ruszyła wąskim korytarzem w stronę szatni. Serce waliło jej jak oszalałe, ręce drżały.
‒ Amber. – Jego zdecydowany głos nie pozostawiał wątpliwości co do tego, że ją rozpoznał.
Zatrzymała się w miejscu. Nie była w stanie nawet się obrócić. Była jak sparaliżowana.
Drzwi do sali zamknęły się za nim i po chwili usłyszała za sobą kroki. Kiedy ucichły, domyśliła się, że stoi tuż za nią. Czuła jego obecność, ale wciąż się nie obejrzała.
Kiedy była w stanie zrobić kolejny krok, rzuciła się w stronę szatni. Wciąż nie ośmieliła się spojrzeć za siebie. Jedno spojrzenie ożywiłoby wszystkie wspomnienia i marzenia, które legły w gruzach.
‒ Możesz uciekać, Amber, ale nie zdołasz się przede mną ukryć. – Jego ostre słowa sprawiły, że zatrzymała się z ręką na klamce. Powoli się obróciła. Nadeszła chwila, o której myślała każdego dnia od niemal roku.
‒ Nie uciekam – odparła hardo, spoglądając na jego twarz.
Uniosła brodę i wyprostowała ramiona.
Kazim się zmienił. Wciąż był niewiarygodnie przystojny, ale inny, niż go zapamiętała. W jasnym świetle korytarza jego rysy były wyraźne i ostre. Musiała wziąć się w garść, żeby nie dostrzegł, jak bardzo jest zdenerwowana.
‒ I nie próbuję się ukryć, Kazim.
‒ W tym śmiesznym ubraniu na pewno nie miałabyś na to wielkich szans. – Spojrzał z niesmakiem na jej perukę.
Mimowolnym gestem dotknęła nakrycia głowy.
‒ To strój do pracy – oznajmiła, cofając się lekko, by nie stać zbyt blisko niego.
Objął jej postać krytycznym spojrzeniem, podobnie jak wtedy, gdy widzieli się po raz ostatni. Na wspomnienie tamtej nocy zrobiło jej się gorąco. Do tej pory pamiętała uczucie upokorzenia, kiedy ją odrzucił i zadrwił z jej miłości. Odprawił ją, zupełnie nie myśląc o tym, jaki to będzie miało na nią wpływ i jak zmieni jej życie. Teraz była już zupełnie inną kobietą. Znacznie silniejszą od tej, której awansami wzgardził. Nie zdoła zranić jej po raz drugi.
‒ A to? – Dotknął palcami piór, które wieńczyły gorset, jaki miała na sobie. – To też jest część pracy?
‒ Tak – odparła, odtrącając jego rękę. – To, jak zarabiam na życie, nie powinno cię obchodzić. To już nie twoja sprawa.
Nigdy nie zapomni mu tego, że ją odrzucił i odwrócił się do niej plecami. Nie obchodziło go, co się z nią działo przez te miesiące, i nie chciała, aby interesował się nią teraz.
‒ Na życie? Ty to nazywasz życiem? – Spojrzenie ciemnych oczu przeszyło ją jak dwa sztylety.
‒ Nie martw się. – Oparła dłonie na biodrach i popatrzyła na niego wyzywająco. – Nikt nie wie, kim jestem.
Ona sama nie wiedziała, kim jest. Dla swoich koleżanek była zwykłą dziewczyną, która próbuje się pozbierać po rozstaniu z narzeczonym.
‒ To dlatego było tak trudno cię znaleźć. – Jego głos był pełen irytacji.
‒ Wcale nie chciałam, żebyś mnie odnalazł. Doskonale daję sobie radę sama.
‒ Śmiem wątpić. – Drwina w jego głosie zabolała ją. Nie miała jednak zamiaru pozwolić, żeby po raz drugi zrujnował jej życie.
‒ Mam swoje plany, Kazim. Zapisałam się na studia. – Jak tylko to powiedziała, pożałowała, że to zrobiła.
‒ A co z twoimi obowiązkami?
‒ Słucham? ‒ Z wrażenia omal się nie zachłystnęła. – Mam ci przypomnieć, co mi powiedziałeś w naszą noc poślubną? „Spełniliśmy nasz obowiązek. Teraz wrócisz do swojej rodziny”.
Te okrutne słowa wciąż dźwięczały jej w głowie. Kiedy go dziś zobaczyła, przez chwilę miała nadzieję, że odnalazł ją, ponieważ zrozumiał, że ją kocha. Teraz jednak wiedziała już, że to mrzonki. Mógł mieć tylko jeden powód, dla którego się tu znalazł: chciał zakończyć ich małżeństwo.
Kazim milczał. Patrzył na nią ciemnymi oczami, które tak pokochała, gdy je ujrzała.
‒ Nie mogę uwierzyć, że ukryłaś się w tej dzielnicy Paryża.
‒ Wolałbyś, żebym oznajmiła całemu światu, że tu jestem? – Jej słowa najwyraźniej zrobiły na nim wrażenie, ponieważ zacisnął szczęki, a w jego oczach pojawiły się niebezpieczne błyski. Jeśli sądził, że może tak po prostu wkroczyć w jej życie i wydawać o nim sądy, był w błędzie.
‒ Nie to miałem na myśli. ‒ Podszedł do niej tak blisko, że poczuła jego zapach. Nie ułatwiło jej to sprawy.
‒ A co? – Ściągnęła z głowy perukę i potrząsnęła ciemnymi włosami, pozwalając im swobodnie opaść na ramiona. Jego reakcja zaskoczyła ją.
Oczy Kazima pociemniały, a iskry złości roztopiły się i zniknęły w bezmiarze czerni. Przełknął z trudem i zacisnął szczęki.
Nie mogła oderwać od nich wzroku. Emanujące z niego siła, męskość, zupełnie ją obezwładniły. Nie była w stanie odsunąć się od ognia, który nagle między nimi zapłonął. Ryzykowała, że się sparzy, ale mimo to ciągnęła do niego jak ćma do płomienia.
Nie, nie może sobie pozwolić nawet na chwilę słabości. To by oznaczało całkowitą porażkę.
‒ Ostatnim razem, kiedy cię widziałem, też zdejmowałaś z siebie ubrania – odezwał się w końcu. – Tak więc nie jestem zaskoczony, że pracujesz w takiej dziurze jak ta.
Wspomnienie tamtej nocy sprawiło, że ze wstydu chciała się zapaść pod ziemię. W swojej naiwności sądziła, że zachowując się w ten sposób, zdoła go uwieść. Nie chciała, żeby uznał ją za niedoświadczoną gąskę, którą w rzeczywistości była.
‒ Nie mam czasu, żeby się teraz z tobą kłócić. – Z trudem powstrzymała się przed tym, żeby nie cisnąć w niego peruką. – Powiedz mi po prostu, czego ode mnie chcesz, i zostaw mnie.
‒ Czego od ciebie chcę?
‒ Po prostu to powiedz. – Odwróciła się, żeby wziąć coś do ubrania. Czuła potrzebę okrycia się przed jego wzrokiem. – Chcesz rozwodu?
Otworzyła drzwi szatni, przekonana, że za nią nie pójdzie. Wypuściła powietrze, które mimowolnie przetrzymywała w płucach.
Ku jej zdumieniu, Kazim podążył za nią. Skrzyżował ramiona na piersiach i oparł się o drzwi.
‒ Rozwód nie wchodzi w grę.
Jego słowa były dla Amber totalnym zaskoczeniem. Skoro nie chciał rozwodu, to czego chciał? Co było tak ważne, że zadał sobie trud, by ją znaleźć? I że przyjechał osobiście do tego, co nazwał „dziurą”?
Kazim patrzył na pobladłą twarz Amber. Był jedynym synem swojego ojca i musiał poślubić wybraną przez niego kobietę. Podobnie jak teraz, na jego polecenie, musiał ją odnaleźć. Nie spodziewał się jednak, że znajdzie ją w takim miejscu.
Jego żona, księżniczka Amber, pracowała jako kelnerka w podrzędnym klubie! Nie był w stanie o tym spokojnie myśleć. Zamiast tego postanowił się skupić na tym, po co tu przyjechał.
Jego żona.
Spojrzał na jej profil, na pospiesznie związane w kucyk włosy. Jednak jego uwagę przyciągnęły pełne usta, jakby stworzone do tego, by je całować.
Spojrzała na niego wyzywająco. To spojrzenie obudziło coś w jego wnętrzu, ale wiedział, że nie powinien teraz nad tym rozmyślać. Potrzebował jej. Musiała wrócić z nim do królestwa Barazbinu i pełnić obowiązki żony.
‒ Jeśli chodzi o mnie, rozwód jest jedyną opcją. Jasno dałeś mi do zrozumienia, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Nasze małżeństwo się skończyło, jeszcze zanim się zaczęło.
Zmyła makijaż, zachowując się tak, jakby go tu nie było. Kiedy ponownie na niego spojrzała, wydawała się znacznie młodsza, niż była w rzeczywistości. Była piękną kobietą i patrząc na nią, niemal zapomniał, po co tu przyjechał. Nie mógł na to pozwolić.
‒ Zapewne słyszałaś o zdrowotnych problemach mojego ojca. – Jak zawsze, kiedy myślał o ojcu, ogarnęła go złość.
‒ Nie śledzę tego, co się dzieje w królestwie Barazbinu. I tak nigdy tam nie wrócę.
Tego się nie spodziewał. Kobiety mającej własne zdanie, a w dodatku tak niezwykle pociągającej. Nie była już tą niedoświadczoną istotą, którą poślubił. Miała wszystko, czego potrzeba, żeby zawrócić mężczyźnie w głowie. I była jego żoną. I jako taka zamieszka razem z nim.
‒ Jeśli nie masz nic przeciw temu, Kazim, chciałabym się przebrać. – Spojrzała na niego wymownie.
‒ Nie mam nic przeciw temu, żebyś coś na siebie założyła. – Może jak się okryje, będzie w stanie jaśniej myśleć. Może wtedy zapanuje nad gorączką, która ogarnęła jego ciało.
Stała przed nim w tym śmiesznym kostiumie, który odsłaniał długie, szczupłe nogi i smukłą talię, ozdobioną różowymi piórami.
‒ Chodziło mi o to, że powinieneś wyjść. – Trudno było nie usłyszeć irytacji w jej głosie.
Nie miał zamiaru pozwolić na to, by po raz drugi mu uciekła. Jego ojciec miał plan, a on musiał mu być posłuszny.
‒ Wyjdę stąd, ale tylko z tobą. A ponieważ nie mam zamiaru chodzić po Paryżu z kobietą ubraną jak striptizerka, proponuję, żebyś coś na siebie założyła.
‒ Nie jestem striptizerką! – Odsunęła się od niego, jakby te słowa sprawiły jej fizyczny ból.
‒ Z tego, co pamiętam, masz całkiem sporą wprawę w zdejmowaniu z siebie ubrań. Czyż nie to właśnie zrobiłaś w naszą noc poślubną?
‒ Jestem kelnerką. – Celowo podkreśliła ostatnie słowo.
‒ Możliwe, ale kiedy tu wszedłem, moje oczy widziały to, co widziały.
‒ To był taniec, Kazim. – Amber z trudem panowała nad złością.
Nie powiedział nic, tylko uniósł pytająco brwi.
‒ Myśl sobie, co chcesz. – Wzruszyła ramionami i odwróciła się do niego tyłem. – Jeśli chcesz, żebym przebrała się w coś bardziej stosownego, pomóż mi to rozpiąć.
Początkowo był w stanie jedynie patrzeć na jej gładkie ramiona, które aż się prosiły, żeby je pieścić. Dopiero po chwili przeniósł wzrok na maleńkie haftki, na które zapięty był gorset. Co ona próbuje mu zrobić?
‒ Będzie znacznie szybciej, jeśli mi pomożesz – powiedziała, nie starając się ukryć zniecierpliwienia.
Kazim westchnął i zabrał się za rozpinanie maleńkich haftek. Nie mógł uniknąć kontaktu z jej skórą i był na siebie zły za to, jaki ten kontakt miał na niego wpływ.
‒ Co się stało twojemu ojcu? – usłyszał jej miękki głos. W tej samej chwili poły gorsetu rozsunęły się na boki, odsłaniając gładkie plecy Amber.
Kazim nie potrafił oderwać od nich wzroku. Amber pospiesznie schowała się za parawanem, na górze którego po chwili zawiesiła gorset. Mógł sobie tylko wyobrażać, co się za nim teraz dzieje.
Co ona takiego powiedziała? Ach, pytała o ojca.
‒ Jest bardzo słaby. Zupełnie opadł z sił – oznajmił spokojnym, pozbawionym uczuć głosem. Nie chciał teraz myśleć o ojcu.
‒ Przykro mi to słyszeć.
Amber wyszła zza parawanu. Miała na sobie dżinsy, długie buty i obcisły sweterek. W niczym nie przypominała kobiety, którą poślubił. Nikt nie domyśliłby się, że jest ukrywającą się przed światem księżniczką. Nic dziwnego, że tak dobrze udało jej się wtopić w to miasto.
‒ Dlatego właśnie musisz wrócić do Barazbinu. Jak wiesz, jestem jedynym synem mojego ojca.
Nie powiedział, że jako taki powinien spłodzić potomka. To było oczywiste.
Amber jednak potrząsnęła głową.
‒ Nie sądzę, żeby to było możliwe, Kazim.
‒ Jestem odpowiedzialny za moich ludzi. Wiesz, że mamy kłopot z ziemią i plemiona nomadów, pozostające pod naszym władaniem, płacą za to wysoką cenę. Twoja nieobecność podaje w wątpliwość moje umiejętności rządzenia. Dlatego właśnie wrócisz ze mną do domu.
Amber założyła płaszcz i sięgnęła po torbę. Sprawiała wrażenie, jakby w ogóle go nie słuchała.
‒ Czy ty w ogóle rozumiesz, co do ciebie mówię?
Amber nie potrafiła opanować irytacji. Wzmianka Kazima o ojcu zdenerwowała ją.
‒ Rozumiem, Kazim. – Sięgnęła po klamkę i otworzyła drzwi, zastanawiając się, dlaczego nie wyprosiła go wcześniej. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w jego pochmurne oczy, żeby zrozumieć dlaczego. – Wydaje ci się, że możesz bezkarnie odsyłać mnie i przywoływać w dogodnej dla siebie chwili.
Kazim odwrócił się i przytrzymał dłonią drzwi. Spojrzała na jego długie opalone palce i pokręciła głową.
‒ Wypuść mnie albo wezwę ochronę.
‒ Chcesz powiedzieć, że macie tu jakąś ochronę? – Patrzył na nią chłodnym, kompletnie pozbawionym uczuć wzrokiem. – Ciekawe, co by powiedzieli, gdybym oznajmił im, że jesteś moją żoną.
‒ Nie czuję się, jakbym nią była, Kazim. Widzę cię po raz pierwszy od dnia naszego ślubu, czyli od dziesięciu miesięcy.
Nie potrafiła ukryć bólu i złości, jakie się w niej kryły. Ten człowiek złamał jej serce i sprawił, że wszystkie jej marzenia legły w gruzach.
‒ Nie zapominaj, że to nie było prawdziwe małżeństwo. Pobraliśmy się z obowiązku. – Jego głos zabrzmiał władczo i stanowczo. – A teraz obowiązek nakazuje mi wrócić do Barazbinu i to z tobą.
Roześmiała się nerwowym śmiechem. Nie znała swojego męża dobrze, ale jedno wiedziała na pewno: nie należał do ludzi, którzy zwykli tolerować nieposłuszeństwo. Tego akurat była absolutnie pewna.
‒ Nie mam teraz czasu na dyskusje – oznajmiła. – Muszę wracać do domu, zanim menedżer się zorientuje, że wciąż tu jestem i…
‒ I co, Amber? – Oparł się swobodnie o drzwi i złożył ręce na piersiach, patrząc na nią, jakby była niegrzecznym dzieckiem, które właśnie skarcił.
Pomyślała o swoim szefie, który nieustannie namawiał ją, żeby tańczyła. Twierdził, że kelnerowanie to marnowanie talentu, jaki posiadała.
‒ I uzna, że chcę więcej pracować. Jeśli więc pozwolisz, chciałabym wyjść.
Przez dłuższą chwilę przyglądał jej się badawczo. Nic nie mogła na to poradzić, że pod wpływem tego spojrzenia przeszedł ją dreszcz.
Gdybyż tylko tej pamiętnej nocy nie starała się tak mocno! Nie chciała, żeby Kazim uznał ją za osobę zupełnie niedoświadczoną, ale skutki jej starań okazały się opłakane.
Przestań o tym myśleć! ‒ zganiła się w duchu. ‒ To jest człowiek, który cię odrzucił i który zrujnował ci życie.
‒ Pójdę z tobą – oznajmił teraz, odrywając się od drzwi. Jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu, ale ten uśmiech nie sięgnął oczu.
‒ Nie ma takiej potrzeby. – Pociągnęła za klamkę i otworzyła drzwi.
‒ Odwiozę cię do domu – oznajmił zdecydowanym głosem.
Amber nie była zadowolona z tego, że Kazim nie dał się zbyć. W ten sposób nigdy się go nie pozbędzie. Nie patrząc na niego, ruszyła korytarzem w stronę wyjścia. Po chwili znalazła się na jednej z ciasnych paryskich uliczek.
Jak na letnią porę było dość chłodno. Podniosła kołnierz płaszcza i ruszyła w stronę domu, mając nadzieję, że za nią nie pójdzie, ale myliła się. Kroki Kazima towarzyszyły jej, gdy szła chodnikiem. Cóż, może sobie za nią iść, ale i tak nie zdoła jej przekonać, żeby wróciła z nim do Barazbinu. Była potrzebna tutaj.
‒ Tuż za rogiem jest mój samochód, możemy podjechać. – Chwycił ją za ramię, żeby się zatrzymała. Dotyk jego ręki sprawił, że poczuła w całym ciele gorąco.
‒ Nie ma takiej potrzeby. Mieszkam tutaj – oznajmiła z pewną dozą satysfakcji na widok jego miny.
‒ Mieszkasz przy tej ulicy?
W świetle ulicznych latarni jego oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze niż zazwyczaj. Pogarda, jaką usłyszała w jego głosie, była tak oczywista, że omal nie wybuchnęła śmiechem.
‒ A co w tym złego?
Żałowała, że nie ma wystarczająco dużo odwagi, by go spytać, dlaczego chciał, żeby wróciła do Barazbinu. Zapewne po raz kolejny musiałaby usłyszeć, jak dyskryminuje ją jako kobietę.
‒ Tak naprawdę jedyne co mam do zarzucenia tej ulicy, to fakt, że nie jest w Barazbinie.
‒ Nie zapominaj, że to ty kazałeś mi stamtąd wyjechać. Spodziewałam się, że jeśli odezwiesz się do mnie ponownie, to tylko po to, żeby się domagać rozwodu.
Jego twarz przybrała wyraz wściekłości.
‒ Nie możemy tu rozmawiać. Wzbudzamy zbyt duże zainteresowanie.
‒ Tu nie ma o czym rozmawiać. Nigdzie z tobą nie jadę. Jestem potrzebna tutaj, a w ogóle jestem już spóźniona. Jeśli więc pozwolisz…
Nie czekając na jego odpowiedź, zaczęła szybko iść chodnikiem. Spojrzała na zegarek i jeszcze bardziej się zdenerwowała. Rzadko się spóźniała, a obiecała przyjaciółce, z którą mieszkała, że tego dnia wróci wcześniej.
Skręciła za róg i lekko się obejrzała. Kazim cały czas szedł za nią.
‒ O, nie – westchnęła. Nie miała dziś specjalnej ochoty na rozmowę z księciem pustyni, ale coś jej mówiło, że nie uniknie tego. Musi go jakoś przekonać, że rozwód jest dla nich najlepszym rozwiązaniem.
Wyjęła z torebki klucz i zatrzymała się przed starymi drewnianymi drzwiami. Usłyszała, jak za jej plecami Kazim zaklął w ich ojczystym języku, którego tak dawno już nie słyszała. To przypomniało jej rodzinę, ale jej wspomnienia nie były miłe. Nigdy nie zapomni tego, że kiedy Kazim ją odesłał, odrzucili ją i wysłali do dalekich krewnych w Anglii. Wszystko, byle uniknąć skandalu.
‒ Nie mogłaś sobie znaleźć lepszego miejsca do zamieszkania? – Kazim nie potrafił ukryć obrzydzenia. – Co zrobiłaś z pieniędzmi, które ci zostawiłem? Dlaczego nie znalazłaś sobie czegoś lepszego?
‒ To, co zrobiłam z pieniędzmi, za które kupiłeś sobie wolność, nie powinno cię interesować. – Amber nie potrafiła ukryć rozgoryczenia. Nigdy mu nie zapomni, że w ciągu zaledwie jednej nocy sprawił, że poczuła się, jakby była nikim.
Nie zamierzała mu powiedzieć, że nie dostała od niego żadnych pieniędzy. Jeśli uznał, że je roztrwoniła, tym lepiej. To jedynie ułatwi przekonanie go, że to małżeństwo należy zakończyć.
– Nic ci do tego, na co wydaję swoje pieniądze.
‒ Te pieniądze miały zapewnić ci godne życie.
Amber weszła do przestronnego holu i ruszyła na górę. Kazim, rzecz jasna, poszedł za nią.
‒ Poczekaj tu. Muszę zobaczyć, co słychać u Claude’a i zapłacić opiekunce.
‒ Kim jest Claude? – Głos Kazima nie wróżył nic dobrego.
‒ To synek mojej współlokatorki – odparła, przekręcając klucz w zamku. – Potem będę mogła poświęcić ci kilka minut.
Kazim nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Od chwili, w której przestąpił próg klubu, miał wrażenie, że znalazł się w zupełnie innym świecie. Nie mógł przeboleć tego, że jego własna żona mieszkała i pracowała w takich podłych warunkach.
Tymczasem Amber weszła do najmniejszego mieszkania, jakie zdarzyło mu się widzieć. Czy naprawdę chciał tam wejść za nią? Czy naprawdę chciał, by ta kobieta ponownie stała się częścią jego życia?
Odwróciła się teraz do niego, kładąc palec na ustach na znak, żeby był cicho. Na ten widok coś się w nim poruszyło. Coś zupełnie pierwotnego i nieznanego. Coś, czego nie potrafił nazwać.
I już wiedział. Niezależnie od wszystkiego chciał, żeby ta kobieta stała się jego prawdziwą żoną. Należała do niego i zamierzał ją o tym przekonać, nie bacząc na to, ile go to może kosztować.