Mamy tylko lato - ebook
Mamy tylko lato - ebook
Czy wakacyjna miłość zawsze kończy się wraz z początkiem września?
Ona – zwyczajna dziewczyna. On – sławny wokalista.
Dwa kompletnie różne światy, które spotykają się pewnego gorącego lata.
Alicja jest świeżo upieczoną studentką weterynarii. Chcąc zarobić na przeprowadzkę do dużego miasta, zatrudnia się jako kelnerka w malowniczym ośrodku wypoczynkowym nad jednym z mazurskich jezior. W tym samym miejscu członkowie popularnego zespołu Follow Your Dreams organizują obóz muzyczny dla swoich fanów. Znani muzycy nie robią co prawda na Ali wrażenia, ale ona na nich jak najbardziej. A szczególnie na Natanielu. Leader grupy nie może przestać o niej myśleć od chwili, gdy po raz pierwszy zobaczył ją, kiedy plotła wianek na łące rozgrzanej popołudniowym słońcem.
Dziewczyna długo wzbrania się przed nową relacją, ale w końcu daje chłopakowi szansę. Stawia jednak warunek – ich związek skończy się wraz z ostatnim dniem wakacji. Ala bowiem nie wierzy, że dwójka ludzi z tak różnych światów ma szansę na wspólną przyszłość. Ale czy da się z dnia na dzień przestać kogoś kochać?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67324-08-3 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mój głos nie był głośniejszy od szeptu, gdy zacząłem dzielić się z terapeutką wszystkimi najgłębiej skrywanymi myślami.
– Nie spodziewałem się tego…
– Czego? – zapytała miękko.
– Że to lato zmieni całe moje życie – przyznałem z rozbrajającą szczerością.
Delikatnie zmarszczyła idealnie wyprofilowane brwi, jakby się nad czymś zastanawiała. Była ostrożna, bo najwyraźniej doskonale zdawała sobie sprawę, że stąpa po bardzo kruchym lodzie. Jeden niewłaściwy krok i tafla załamie się pod jej stopami. Wtedy oboje utoniemy.
– Czujesz się winny przez to, co się stało?
Zaryzykowała. Widziałem to w jej oczach.
Opuściłem wzrok jako pierwszy. Potarłem kciukiem wewnętrzną stronę prawego nadgarstka. To tam znajdował się mój najnowszy tatuaż. Zrobiłem go kilka tygodni temu. Zdążył się już zagoić, lecz czasem miałem wrażenie, jakby palił mnie żywym ogniem.
To było jedno słowo: Mirabelka.
– Jestem winny tego, co się stało – powiedziałem pustym głosem, ale jednocześnie na tyle stanowczo, by ta kobieta nie mogła mieć wątpliwości, że naprawdę tak uważałem.
– Nie jesteś. Nikt nie był w stanie temu zapobiec – odpowiedziała z mocą i pochyliła się ku mnie, by ściągnąć na siebie moje spojrzenie. – To straszne, co cię spotkało. Co was spotkało. Jednak obwinianie się niczemu nie służy. Musisz to zrozumieć.
Od tych strasznych wydarzeń minęło kilka tygodni. Zdecydowałem się w końcu na rozpoczęcie terapii, bo nie radziłem sobie w nowej rzeczywistości i potrzebowałem kogoś, kto pomoże mi ukoić emocjonalny ból.
Teraz jednak zaczynałem żałować, że w ogóle tu przyszedłem.
Serce zabiło mi szybciej po uderzeniu dławiącej złości. Zacisnąłem dłonie w pięści i zgromiłem ją spojrzeniem, pod którego wpływem wyraźnie się skuliła i raptownie wycofała.
– Nie potrzebuję tej dennej gadki. Zapamiętaj to sobie.
Zerwałem się z miejsca i wyszedłem z gabinetu terapeutki, trzaskając drzwiami.